Szkolne opowieści: Mój uczeń- opowiadanie yaoi (część II)
- Will... Will... - nie reaguję. Daniel delikatnie dotyka mojego ramienia. - Obudź się – prosi cicho.
- Śpij... Jest środek nocy... Rano będziemy się kochać – nie otwieram oczu, licząc na to, że mnie posłucha i pozwoli jeszcze trochę odpocząć.
- William! Twój telefon!
- Ktokolwiek to jest, może zadzwonić rano – nie otwieram oczu, wtulając się w poduszkę.
- Już prawie rano. Odbierz w końcu! - irytuje się.
- Albo praca, albo seks... Nawet w nocy nie dadzą człowiekowi pospać... - mruczę niezadowolony, próbując wymacać wibrujące od dłuższego czasu urządzenie. Przesuwam kciukiem po ekranie, nie kłopocząc się tym, by sprawdzić kto mi przeszkadza. - Halo...
- William! Nie śpisz już? Mówi wujek Harry!
- Wujku... Coś się stało? Dopiero piąta... - pytam, przecierając zaspane oczy.
- Nic szczególnego. Chciałem tylko dać ci znać, że wsiadam właśnie do samolotu.
- To świetnie. Szczęśliwej podróży – ziewam przeciągle. - Dobranoc.
- Nie zapytasz nawet dokąd się udaję? - mężczyzna wydaje się niepocieszony.
- Przepraszam. Dokąd się wujek wybiera?
- Do ciebie, chłopcze! Jadę cię odwiedzić! Cieszysz się? - jego entuzjazm jest tak silny, że muszę odsunąć aparat od ucha.
- Mam nadzieję, że nie będzie tak jak ostatnim razem, gdy poznałeś... Przeprasza, nie pamiętam jak miała na imię.
- Nic nie szkodzi – wybucha śmiechem. - Nie ułożyło się nam. W każdym razie, za kilka godzin będę na miejscu. Pójdziemy na kolację i porozmawiamy.
- Nie mogę się doczekać.
- Do szybkiego zobaczenia! - rozłącza się. Odkładam telefon na szafkę. Chociaż jest wcześnie, to wiem, że już nie zasnę. Wujek Harry i jego nieprzewidywalne pomysły...
- Będziesz miał gości? - pyta Daniel, próbując otulić się jeszcze szczelniej ukochaną kołdrą.
- Wujek Harry przyjeżdża w odwiedziny.
- To super. W swoim mieszkaniu mam dla niego prezent.
- Prezent? - dziwię się.
- Tak. W podziękowaniu za koszulę, którą mi przysłał.
- Zamierzasz ją zatrzymać?
- Oczywiście. Powiedział, że w takiej koszuli łatwo kogoś poderwać. To mój plan awaryjny na wypadek, gdyby między nami nie wyszło – próbuje ukryć przede mną uśmiech, ale kiepsko mu to wychodzi.
- Nie będzie ci potrzebna. Możesz ją oddać Bellowi.
- Bell jest znacznie bardziej zapobiegawczy niż sądzisz.
- Tak?
- Tak. Patric oddał mu swoją, więc ma zapasową – przymyka powieki, rozkoszując się ciepłem. Czekałem aż to zrobi... Zrywam z niego okrycie łapiąc za nadgarstki i szukając miękkich ust.
- Will... Co robisz? Chcę spać... - otwiera gwałtownie oczy.
- Obudziłeś mnie, przerwałeś piękny sen, więc należy mi się jakaś rekompensata, nie sądzisz? - zaczynam całować go po szyi.
- To nie ja cię obudziłem, więc... Will... Proszę, przestań... - nabiera gwałtownie powietrza, gdy przesuwam językiem po obojczyku.
- Zmuś mnie – droczę się z nim.
- Jesteś okropny! Sam mówiłeś, że wolisz sen niż pracę, czy seks ze mną! - próbuje uwolnić ręce.
- To było zanim spojrzałeś na mnie tak jak teraz – dotykam jego policzka.
- Ja wcale nie...! - wpijam się w niego wargami, bo nie chcę słuchać dalszych protestów.
- Mam przestać? - upewniam się, przesuwając wolną ręką po jego żebrach.
- Nie – przygryza lekko wargę, ukrywając westchnienie zadowolenia.
- Nadal jesteś śpiący?
- To zależy – odpowiada zagadkowo.
- Od czego? - uwalniam jego dłonie.
- Jeśli to tylko sen, to nie chcę się obudzić – uśmiecha się do mnie, łapiąc za rękę i zaczynając całować moje palce.
- Bardzo cię kocham, Danielu. Jeśli tylko mi się śnisz, to będzie to pierwsza rzecz, którą usłyszysz ode mnie zaraz po przebudzeniu.
- I nigdy więcej mnie nie zostawisz? Nie odejdziesz? Zawsze przy mnie będziesz?
- Zawsze – zapewniam żarliwie.
- Jesteś najcudowniejszym facetem na świecie – wybucha śmiechem, gdy zaczynam go łaskotać. - Błagam, nie rób tak! - Jego miłość, bliskość, śmiech... Jak długo będzie mi dane cieszyć się tym wszystkim? Mam go przy sobie od krótkiej chwili, a ciągle się boję, że przyjazd jego rodziców zniszczy więź, która jest między nami. Wystarczy, że uświadomią mu jaka przyszłość czeka go przy moim boku... Dźwiganie tego ciężaru wydaje się ponad moje siły... - Co się stało?
- Nic – przytulam się do niego.
- Przecież widzę. Przed chwilą byłeś wesoły i chętny do zabawy, aż nagle spoważniałeś. Dlaczego?
- Nic się nie stało – udaję przed nim i przed sobą. - I zaraz ci to udowodnię – całuję go po nagiej klatce piersiowej.
- Will... Spójrz na mnie – odpycha mnie i siada na łóżku. - Czymś się martwisz. Widzę to. Masz mi natychmiast powiedzieć co to jest.
- Martwię się tylko tym, czy zdążymy przed pracą zrealizować wszystkie moje fantazje...
- Nie będziesz mi mydlił oczu seksem! - udaje obrażonego. - Chcę wiedzieć o czym myślałeś zanim zrobiło ci się przykro. Powiedz mi! - nalega.
- Za kilka dni przyjeżdżają twoi rodzice i..
- To cię tak martwi? - wygląda na mocno zaskoczonego. - Przyjazd moich rodziców?
- A ciebie nie?
- Cokolwiek się stanie, cokolwiek mi powiedzą, to nie ma znaczenia. Chcę być z tobą już zawsze. Kocham cię ponad wszystko. Wierzysz mi?
- To nie jest takie proste – wstaję z łóżka i odsłaniam rolety, dzięki czemu możemy obserwować pierwsze promienie słońca, leniwie wychylające się zza chmur.
- To jest bardzo proste – szepcze mi do ucha, przytulając się. - Jesteśmy razem. Nic więcej się dla mnie nie liczy. No może poza chęcią skopania tyłka Lucasowi – obejmuje mnie szczelnie ramionami. - Wracaj do łóżka.
- Nie idziemy biegać z chłopakami?
- A twoje fantazje? - przesuwa dłońmi po moim brzuchu, znacząc go swoim ciepłym dotykiem.
- Moje fantazje? Zachowam je na potem.
- Dlaczego nie teraz? Przecież chciałeś...
- Zawsze taki nienasycony – odwracam się do Daniela i spoglądam w jego rozkochane oczy.
- Nic na to nie poradzę. Sam sposób w jaki na mnie patrzysz doprowadza mnie do szaleństwa.
- Tak? - pozwalam, by ponownie mnie przytulił.
- Mogę ci to udowodni w każdej chwili.
- Zrobisz to, o to poproszę?
- Dla ciebie zrobię wszystko i wiele więcej. Czego sobie życzysz, ukochany?
- Mam ci powiedzieć? - zbliżam do niego swoją twarz, by móc pieścić płatek jego ucha.
- Tak – mruczy w odpowiedzi.
- Chcę... Kawę do łóżka – z satysfakcją obserwuję jak jego źrenice robią się coraz większe.
- Ty wredny...! - wkurza się, popychając mnie z powrotem na pościel. Wybucham głośnym śmiechem, podczas gdy Daniel siada mi na biodra i patrzy groźnie z góry. - To nie było śmieszne! Byłem gotowy na wszystko, a tobie tylko żarty w głowie!
- Przepraszam – bezradnie rozkładam ręce na pościeli. - Proszę, nie gniewaj się. Jestem cały twój. Możesz ze mną robić co zechcesz.
- Masz szczęście, że twoja uległość wynagradza podły charakter – pochyla się nade mną i zaczyna nieśpiesznie całować. Uwielbiam go. Jego smak. Sposób, w jaki przesuwa językiem po moich wargach. Jak zatapia palce w moich włosach, przeczesując je. - Zostań tak. Ani drgnij! - rozkazuje, zdejmując koszulkę oraz dół od piżamy.
- Nie mogę nawet...?
- Nie, nie możesz! Miałeś swoją szansę. Teraz należysz do mnie, a ja mam wielką ochotę znaleźć się w tobie. Tylko najpierw potrzebuję... - rozgląda się po pokoju. - Gdzieś tu miałem mój czekoladowy... Nie ruszaj się! – ostrzega po raz kolejny, schodząc ze mnie, by podnieść buteleczkę, którą rzucił gdzieś w ciemność, gdy kochaliśmy się ostatnim razem. - Tu jesteś! – cieszy się na widok swojej zguby.
- Tak to jest, gdy nie odkłada się rzeczy na swoje miejsce – drwię z niego, nadal się śmiejąc.
- Moje miejsce jest tutaj – przekonuje, moszcząc się między moimi rozsuniętymi udami. - Wiesz, Will... Nigdy nie sądziłem, że to powiem, ale lubię patrzeć na ciebie z góry. Jesteś wtedy zupełnie inny... Może nie uległy, ale taki... - wsuwa we mnie dwa palce, na które uprzednio nałożył czekoladowy płyn. Lubię to uczucie. Oczy Daniela płoną, oddech przyspiesza, rozchyla lekko usta... Udziela mi się jego nastrój. Ja też go pragnę, bardziej niż czegokolwiek.
- Jaki jestem? - wracam do naszej rozmowy, wzdychając. Wiem, że im bardziej jest zaangażowany, tym ciężej jest mu się skupić na odpowiadaniu na moje pytania.
- Szalenie podniecający.
- Cieszę się... - przymykam powieki, gdy ociera się o mój wrażliwy punkt.
- Patrz na mnie. Nie zamykaj oczu. Proszę...
- Nie umiem ci niczego odmówić – niechętnie unoszę powieki, choć wolałbym tego nie robić. Pochyla się nade mną i całuje mocno w usta, jednocześnie zatapiając się we mnie jednym, silnym ruchem.
- Kocham cię – jęczy mi w usta, splatając nasze dłonie.
- Ja też cię kocham.
- Will... - dyszy ciężko, ledwo nad sobą panując.
- Spokojnie... Nie tak szybko... - upominam go.
- Zawsze mi to powtarzasz, ale... - zagryza mocno wargę.
- Nie lubisz powoli?
- To nie jest kwestia lubienia, Will... Potrzebuję cię tak bardzo... - jego biodra zdają się żyć własnym życiem. Zatraca się, próbując wynagrodzić mi to pocałunkami.
- Chyba nigdy się nie nauczysz – oplatam go ramionami za szyję i przyciągam bliżej siebie.
- Twoja porażka pedagogiczna? Nie wierzę... - kpi, cały drżąc.
- Jeszcze zobaczymy – posyłam mu figlarny uśmiech, pozwalając, by dał nam spełnienie.
Jakiś czas później, gdy parkuję samochód na firmowym parkingu, Daniel podchodzi do mnie i znowu tuli się do moich pleców.
- Nie wrócimy do łóżka. Za niecałą godzinę ląduje samolot wujka Harrego – uprzedzam jego prośbę.
- Nie o to mi chodziło. Przyjeżdża twój najbliższy krewny. Jestem pewny, że będziesz chciał spędzić z nim jak najwięcej czasu, bo rzadko się widujecie. Nie będę przeszkadzał. Przeniosę się do swojego mieszkania, żebyś nie czuł się skrępowany.
- Mały, skończyłeś już? Nigdzie nie będziesz się przenosił. Zostajesz ze mną. Chyba, że wolisz mieszkać sam. Twój wybór – ruszam przed siebie, nie czekając na niego.
- Nie denerwuj się tak. Po prostu pomyślałem, że...
- Więc nie myśl tyle. Wujek Harry z przyjemnością pozna cię bliżej. Jest niesamowity. Zwiedził cały świat. Potrafi godzinami opowiadać o swoich przygodach. Polubisz go, zobaczysz.
- Will, ja nie chcę być dla ciebie ciężarem – spuszcza wzrok, gdy wsiadamy do windy.
- Myślałem, że wybierzemy się dziś w trójkę na kolację. Już zarezerwowałem stolik, ale skoro nie chcesz...
- Nie powiedziałem, że nie chcę. Twoja szczerość wobec rodziny czasami mnie przeraża.
- Przed naszym rozstaniem obiecałem ci wyjazd, pamiętasz?
- Jak mógłbym zapomnieć...
- Wujek zbierał materiały do książki o najpiękniejszych miejscach na ziemi. Ucieszył się, gdy powiedziałem mu, że jestem zakochany. Zmusił mnie wtedy do kupna kawałka lasu w jakimś rezerwacie. Z naszej wyprawy nic nie wyszło. Zamieścił zdjęcia mojego lasu w książce i napisał, że piękne plenery nie zawsze przynoszą radość.
- Teraz mi to mówisz?! Znienawidzi mnie! - wpada w panikę.
- Wujek Harry jest jak mój trzeci ojciec. Mówię mu o wszystkim. Zawsze chciał, abym był szczęśliwy. Teraz jestem – uśmiecham się do chłopaka.
- Masz rację. Życie w zakłamaniu to moja działka – dodaje ciszej, wpatrując się w swoje buty.
- Za bardzo przejmujesz się opiniami innych. To twoje życie i powinieneś dokonywać takich wyborów, które uważasz za słuszne.
- Mam nadzieję, że nauczę się tego od ciebie – dodaje nieśmiało.
Przyjazd wujka uważany jest jako wielkie święto, które staramy się celebrować aż do przesady. Za każdym razem zamawiamy mnóstwo ciasta by zorganizować przyjęcie powitalne w sali konferencyjnej.
- Brakuje Aldena – zauważa od razu. - Co z nim zrobiliście?
- No cóż, Alden nie czuje się ostatnio najlepiej – staram się przekazać informację o jego nałogu najdelikatniej jak to tylko możliwe. Wujek zawsze bardzo się o nas troszczył. Problemy z narkotykami mojego kuzyna traktuje jako osobistą porażkę. - Nie przejmuj się, wyjdzie z tego – zapewniam pośpiesznie. - Załatwiłem mu miejsce z najlepszej klinice. Czekają na niego w każdej chwili.
- Mam nadzieję, że cię posłucha – mężczyzna kładzie mi rękę na ramieniu.
- Musi. W przeciwnym razie zaciągnę go tam siłą.
- A gdzie jest teraz?
- Nie wiem. Rano rozmawiałem z Lindą. Rozważamy wynajęcie prywatnego detektywa, bo pojawia się w domu co kilka dni, a potem znika.
- To dobra decyzja. Zrób, co konieczne.
- Wujku Harry! Nareszcie jesteś! - spóźniony Lucas, ubrany w okropną koszulę w hawajskie wzory, rzuca się wujkowi na szyję.
- Lucas! Świetnie wyglądasz, mój chłopcze. Cieszę się, że wreszcie mamy możliwość poznać się osobiście. A twój brat?
- Za chwilę tu będzie. Wujku, gdzie piękność poznana w samolocie? Musisz mnie koniecznie przedstawić.
- Odleciała w ramiona innego – starszy mężczyzna zaczyna się śmiać, jak zawsze gdy mówi o swoich kobietach. Tylko raz w życiu był naprawdę zakochany. Od tego czasu każdy związek porównuje do wyidealizowanej miłości, którą nadal nosi w sercu.
- Przykro mi. Pamiętaj jednak, że obiecałeś zabrać mnie ze sobą w kolejną podróż – błyszczące oczy Lucasa wpatrują się w wujka z podziwem. On serio jest przekonany, że ta wzorzysta koszula zapewni mi szczęście w miłości?
- Przestań się wygłupiać i załóż garnitur! – zimny głos za jego plecami nie pozostawia żadnych złudzeń w tej kwestii.
- Jest i Patric. Na żywo równie formalistyczny – niepocieszony Lucas patrzy na niego z politowaniem.
- Przynajmniej nie robię z siebie kretyna – bliźniak nie daje wyprowadzić się z równowagi.
- Nie bądź dla niego taki surowy, Patricu – wujek nieświadomie staje się rozjemcą.
- Surowy? Gdybym nad nim nie panował, pewnie teraz bylibyśmy w trakcie wyprawy dookoła świata!
- Pojechałbyś ze mną? - Lucas nie kryje radości, jaką wywołuje deklaracja brata.
- Dorośnij wreszcie... - ten jednak zostawia go i odchodzi w kierunku Stanleya.
- Nie przejmuj się, chłopcze. Sprawia wrażenie sztywnego, ale to tylko wrażenie. W środku jest wrażliwym i dobrym człowiekiem.
- Skąd wujek o tym wie? - pyta go brązowooki.
- Bo znam się na ludziach. Ma problemy z wyrażaniem uczuć, ale to nie znaczy, że jest ich pozbawiony. Bardzo mu na tobie zależy.
- Uwierzę jak zobaczę – mruczy pod nosem w odpowiedzi.
- Zobaczysz – wujek klepie go po plecach. - A wtedy zadzwonisz do mnie i przyznasz mi rację. William zawsze tak robi. Ostatnio kłócił się ze mną, że nowy samochód to zbędny wydatek, a teraz ma obsesję na jego punkcie.
- Will ma obsesję na punkcie Daniela, a nie samochodu – wtajemnicza go w moje prywatne życie, nakładając sobie wielki kawałek ciasta z bitą śmietaną.
- Daniela? - mój krewny posyła mi pytające spojrzenie. - Tego Daniela?
- Poznasz go bliżej w czasie kolacji – uśmiecham się.
- Nie mogę się doczekać! – odpowiada szczerze zaskoczony.