czwartek, 29 października 2020

Myślałem, myślałem i wymyśliłem :D

 Kochani!

Zastanawiałem się, jak ogarnąć sprawę "tymczasowego znikania" i wymyśliłem. Nie jest to idealne rozwiązanie, ale może zadziała. 

Założyłem nową "książkę" na Wattpadzie. Nazwałem ją "Bubble Fox Tea". Od teraz każdy kto stwierdzi, że przerwa trwa zbyt długo, może mnie tam znaleźć. Będę się starał przekazywać Wam informacje o tym, jak mi idzie tworzenie nowych rozdziałów i nie tylko. 

Jeśli ta opcja się nie przyjmie, usunę "książkę" i po sprawie :D

Wasz Kitsune 


poniedziałek, 26 października 2020

mpreg 94


„Bezsenne Noce"


Obiecałem Eli kąpiel z pianką i na obietnicach się skończyło. Gdy tylko przekroczyliśmy próg łazienki, nie powstrzymałem swoich dzikich rządzy i zaciągnąłem go wprost pod prysznic. Przypomniała mi się noc w hotelu, od której tak naprawdę wszystko się zmieniło. Króliczek nie miał mi tego za złe. Oddał mi się raz, a potem drugi. Niestety, łazienkowe atrakcje pozbawiły go resztek energii. To moja wina. Zatraciłem się do tego stopnia, że zapomniałem o dziecku, które nosi pod sercem. Dzidziuś może i jest malutki, ale ma swoje potrzeby. Najważniejszy jest odpoczynek, a Eli od świtu działał na pełnych obrotach. Nic dziwnego, że słania się na nogach.

- Jestem zmęczony – narzeka, ziewając przeciągle.

- Jeszcze pięć minut, obiecuję. – Staram się w ekspresowym tempie wysuszyć jego długie włosy.

- Chcę do łóżka… Proszę…

- Skarbie, wytrzymaj jeszcze chwilę. Nie mogę pozwolić, abyś się przeziębił.

- Są już wystarczająco suche. – Mała maruda przeczesuje wilgotne pasma palcami. – Proszę… – Sposób, w jaki wypowiada to słowo chwyta mnie za serce. Odkładam suszarkę na blat i biorę chłopaka na ręce.

- Masz na mnie zbyt silny wpływ – szepczę, niosąc mój słodki ciężar do sypialni.

- Mhm… – mruczy w odpowiedzi.

Sadzam Eli na łóżku i pozbywam się puchatego szlafroka. Sięgam po piżamę, lecz nastolatek mnie ubiega i wpełza nagi pod kołdrę. Wzdycham ciężko. Powinienem się przyzwyczaić do faktu, że nie da się nad nim zapanować.

Gaszę światło i na wszelki wypadek minimalnie podkręcam ogrzewanie. Lepiej dmuchać na zimne. W jego stanie nawet katar może być niebezpieczny.

Ziewam, poprawiając swoją poduszkę. Ja też jestem zmęczony. Z prawdziwą przyjemnością przytulę się do ukochanego. Eli ma chyba inne plany, bo wygrzebuje się spod kołdry. Jego spojrzenie jest nieprzytomne. Z wielką trudnością unosi ołowiane powieki.

- Chcesz pić? – Zgaduję.

- Muszę posmarować brzuszek olejkiem.

- Śpij, skarbie. Rano…

- Nie. Teraz. Dzidziuś chce teraz. – Ciężarny rozgląda się po otoczeniu, szukając buteleczki z pachnącym płynem.

- Połóż się.

- Ale dziecko… Ja muszę… – Daje mi do zrozumienia, że nie odpuści. No trudno. Trzeba wkroczyć do akcji.

- Ja to zrobię, dobrze? – Popycham narzeczonego, aby zechciał się położyć.

- Obiecujesz? – Eli łapie mnie za rękę. Najwidoczniej bardzo mu zależy, aby spełnić zachciankę maluszka.

- Obiecuję – pochylam się nad chłopakiem i całuję go w nos. – Śpij.

- Dziękuję – z jego ust wydobywa się cichutki szept.

Przez kilka chwil stoję przy łóżku. Z prawdziwym uwielbieniem wpatruję się w mojego Króliczka. Piękny. Zabawny. Wrażliwy. Utalentowany. Kocha mnie.

- Jestem prawdziwym szczęściarzem – mamroczę do samego siebie, udając się na poszukiwanie butelki z olejkiem.

***

Agresywne dobijanie się do drzwi kuriera rozpoczyna nowy dzień w naszym domu. Z wielkim trudem unoszę zaspane powieki. Staram się wyplątać z miłosnego uścisku. Nagi Eli wtulony jest w moje ramiona. Wyplątanie się w miłosnego uścisku wcale nie jest takie proste. Napastnik na dole nie odpuszcza. Jeśli szybko czegoś nie zrobię, obudzi Króliczka.

Pomstując na April opuszczam ciepłe łóżko i zbiegam po schodach. Chwytam za klamkę i szeroko otwieram drzwi.

- No nareszcie! – Niecierpliwy, młody dostawca posyła w moim kierunku nieco zniecierpliwione spojrzenie. – Pan Bennett? – Kurier odczytuje nazwisko z listu przewozowego.

- Nie – rozwiewam jego wątpliwości. – Przekażę mu paczkę, gdy się obudzi.

- Przykro mi, ale tu jest wyraźnie napisane, że tylko pan Bennett może odebrać przesyłkę.

Liczę w myślach do pięciu. Spokojnie, Max. Tylko spokojnie. Nie pozwól, by ten szczeniak wyprowadził cię z równowagi. Dasz sobie radę. Oddychaj głęboko.

- A ja panu powiedziałem, że mój narzeczony śpi i prędzej szlag mnie trafi niż pozwolę go obudzić – warczę ostrzegawczo.

- Gościu, wyluzuj trochę. Takie są procedury. – Młodzieniec stara się rozładować napiętą sytuację. – Szefowa osobiście do mnie dzwoniła. Powiedziała, że to ważna przesyłka i musi trafić w ręce pana Bennetta. Nikogo innego.

- W takim razie zabieraj ten ciężki karton z książkami do samochodu i przyjedź po południu. – Uśmiecham się złośliwie oceniając odległość, jaką ten natręt będzie musiał pokonać, by przydźwigane pudło ponownie znalazło się z powrotem w furgonetce.

- Dopiero po południu? – jęczy zawiedziony. – Co ja niby mam robić tak długo na tym zadupiu?

- Możesz poczytać kryminały, które znajdują się w pudle.

- Przekaże pan paczkę? – Tak jak podejrzewałem, dostawca nie ma ochoty marnować dnia lub narażać zdrowia, mocując się z moimi książkami. Zamiast tego wlepia we mnie podejrzliwe spojrzenie. Zachowuje się tak, jakby próbował prześwietlić mój mózg i przewidzieć kolejne ruchy.

- Przekażę – wzdycham głośno, rozdrażniony.

- Tylko proszę jej nie otwierać – zastrzega, mrużąc groźnie oczy.

- Nie zamierzam.

Biorę kolejny, głęboki wdech. Najchętniej spaliłbym to przeklęte pudło. April mi za to zapłaci! Spiskowała za moimi plecami! Jeśli Eli będzie miał przez nią koszmary, to…

- Proszę podpisać – dostawca wyrywa mnie z zamyślenia, podtykając jakiś papier. – Pomóc panu wnieść paczkę do środka?

- Po co? – dziwi mnie jego pytanie.

- Jeśli to książki, to nie lubią deszczu.

To nie będzie zwykły deszcz. Zbiera się na burzę. Ciemne chmury. Złowrogie błyski. Gdyby nie drobna uwaga tego pajaca, to może rzeczywiście zostawiłbym przesyłkę przed domem. Teraz nie mogę tego zrobić. Za chwilę April pozna każdy szczegół naszej rozmowy i z pewnością podzieli się tą wiedzą z Eli, jeśli zajdzie taka potrzeba.

- Poradzę sobie. Zamknij za sobą bramę, ok? – Udaję niewzruszonego, choć w środku cały się gotuję.

- Miłego dnia, panie Ford.

Miły dzień?! Też coś. Miał być miły! Ty i April wszystko zepsuliście!

Kopniakiem wpycham karton do środka i zamykam drzwi, o które opieram się plecami. Jeszcze nie jest zapóźni, by dopaść tego małego drania. Mógłbym go zabić i pozbyć się ciała topiąc je w jeziorze. Miejscowa policja miałaby spory problem, by wytropić sprawcę. W tego typu sprawach trudno wykryć motyw. Prędzej czy później do śledztwa wkroczyłoby FBI. Tylko czy agentowi z dużego miasta udałoby się skłonić mieszkańców do mówienia? Hmm… Gdybym się przyłożył powstałby z tego całkiem niezły kryminał.

Chęć zemsty, zazdrość, frustracja, samotność… Wystarczy iskra, która wznieci płomień. Przypadkowo przeczytane zdanie, nieudana randka, stanie w korku i zastanawianie się nad sensem życia, które przecieka przez palce. Nic dziwnego, że karton przysłany przez April jest naprawdę duży i ciężki. Czy Eli zechce je przeczytać? Spodobają mu się? Co sobie o mnie pomyśli? A może uzna, że jestem beznadziejny i straci zainteresowanie tym co robię?

Nie, Eli nie zrobiłby mi czegoś takiego. Rzadko rozmawiamy o mojej pracy. Mimo to jestem pewny, że doskonale rozumie, jak bardzo to kocham. Boję się, bo nie umiem radzić sobie z krytyką. Z jego krytyką. Czy będę w stanie jakoś się otrząsnąć, jeśli nazwie mnie kiepskim pisarzem? Nasz związek to wieczne wzloty i upadki. Upadków jest tysiąc razy więcej niż wzlotów. W dodatku to głównie moja zasługa. Potrzebuję jego aprobaty. Tak bardzo zależy mi na tym, aby dostrzegł we mnie faceta, któremu coś się w życiu udało. Po akcji z ciuchami znowu stąpam po kruchym lodzie. Sukces. Jest mi potrzebny jakiś mały sukces. Na przykład drobna pochwała dotycząca moich książek. Z pewnością nie uzna ich za równie fascynujące, jak albumy o malarstwie, które mu kupiłem. Kryminały rządzą się swoimi prawami. Jest zbrodnia, kara. Czasami morał. Każda decyzja pociąga za sobą konsekwencje.

Porzucam świat literatury i ruszam do kuchni, by zrobić sobie mocną kawę. Duża porcja kofeiny z pewnością poprawi mi nastrój. To mój promyk światła w ten pochmurny dzień. Z prawdziwą lubością naciskam włącznik i obserwują, jak ciemny, parujący płyn wypełnia porcelanowy kubek. W tej samej chwili wielkie krople deszczu zaczynają odbijać się od szyb. Pora wracać na górę. Eli nie lubi burzy.

Pozbywam się szlafroka. Poprawiam poduszkę i kładę się na swoje miejsce. Aromat kawy miesza się z zapachem olejku, którym posmarowałem wczoraj Eli. Uśmiecham się mimowolnie. Ogarnia mnie błogi spokój. Zagarniam w ramiona moją małą trusię.

- Zaborczy od samego rana? – Ciężarny szuka mojej dłoni i splata nasze palce. – Połóż rękę tutaj. Czujesz?

Wstrzymuję oddech, czując delikatne ruchy dziecka. Kolejna bariera, zbudowana z lęków i obaw po prostu znika. Zalewa mnie fala miłości. Łzy same napływają mi do oczu. Gdybym był choć odrobinkę szczęśliwszy niż teraz, moje serce chyba by tego nie wytrzymało.

Mija kilka długich minut. Wydaje mi się, że Eli znowu zasnął. Oddycha równo i spokojnie. Dzidziuś nie jest zadowolony. Wciąż kopie. Podejrzewam, że domaga się śniadania.

Kolejny raz wymykam się z łóżka, by przygotować coś pysznego. Eli lubi owoce, zwłaszcza mango. Same owoce to trochę mało. Może udałoby mi się zrobić gofry? Nie chcę demolować kuchni, więc korzystam z tych gotowych. Odpowiednio podgrzane, robią się złote i chrupiące. Do tego słodki syrop. Króliczek będzie zadowolony.

- Kochanie? Śpisz? – Stawiam tacę na stoliku tuż przy łóżku.

- Nie. – Blondyn obraca się w moją stronę.

- To dobrze. – Uradowany, postanawiam go nakarmić.

- Max, dlaczego jestem nagi? – To poważnie zadane pytanie sprawia, że zaczynam się śmiać.

- Nie pamiętasz?

- Byliśmy w łazience. Suszyłeś mi włosy, a potem? Co było potem? – Fiołkowooki zastanawia się na głos. Z pomocą przychodzi butelka olejku. – Dotykałeś mnie i… – Wpatruje się we mnie, szukając podpowiedzi.

- Naprawdę nie pamiętasz. – Nie wiem czemu, ale ta niewielka przewaga sprawia mi ogromną frajdę.

- Nie jest to chyba nic, czego nie moglibyśmy sobie przypomnieć lub powtórzyć, prawda?

Eli z kocią gracją opuszcza swój ciepły kokon i przysuwa się bliżej. Jego drobne dłonie wsuwają się pod materiał mojej koszulki i zaczynają pieścić brzuch.

- Najpierw śniadanie – wyznaczam granicę, łapiąc za królicze nadgarstki.

- Powstrzymaj mnie, jeśli potrafisz – szepcze zmysłowo, ocierając się ustami o moje usta.

- To nie fair – również szepczę, dając mu do zrozumienia, że wygrał to starcie.

Nastolatek popycha mnie na poduszki i siada na moich biodrach.

- Co jest nie fair? – pyta, wodząc opuszkami po mojej skórze.

- Wczoraj praktycznie straciłeś przytomność. Może…

- Nie jestem zmęczony – przerywa mi. – Wyspałem się i mam teraz mnóstwo energii, którą zamierza wykorzystać.

- To mnie zamierzasz wykorzystać – poprawiam go.

- No cóż… – wzrusza ramionami i sięga po moje dłonie. – Musisz mi troszeczkę pomóc – droczy się ze mną, nakierowując je na swój niesamowity tyłek. Rozpuszczone włosy opadają mu na ramiona i nieco przysłaniają twarz. Króliczek odgarnia je do tyłu. Uśmiecha się, a potem przymyka powieki i zmniejsza odległość między naszymi wargami.

- Kocham cię – szepczę w jego usta.

- Ja też cie kocham, Max.

Stało się. Straciłem resztki silnej woli. Przejął nade mną całkowitą kontrolę. Każda komórka mojego ciała należy wyłącznie do niego. Bliskość, której zawsze pragnąłem. Bezgraniczna miłość, na którą czekałem. Dziecko, o którym marzyłem. Dał mi to wszystko, a nawet więcej. Jestem jego, a on jest tylko mój.

- Co będziemy dzisiaj robić? – Narzeczony podpiera głowę na dłoni i spogląda mi prosto w oczy. Dostrzegam w nich tak wiele emocji. Niektóre z nich potrafię już bezbłędnie odszyfrować. Wiem na przykład, kiedy Eli ma dobry humor. Kiedy jest szczęśliwy, a kiedy zaspokojony.

- Nie wiem. Na co masz ochotę? – Cierpliwie czekan na dalsze rozkazy.

- Wszystko zależy od tego, która jest godzina.

- A czy to ważne? – Przeczesuję jego długie włosy palcami. – Możemy robić wszystko co chcemy.

- Pójdziemy na spacer? – z nadzieją zerka na okno. – Już prawie nie pada.

- Wolałbym, abyśmy zostali pod dachem i nie narażali cię na przeziębienie.

- W sumie możemy zostać w domu. – Blondyn wzdycha smętnie.

- Nie miałem na myśli siedzenia w domu. Co powiesz na obiad w restauracji? Albo kino? Masz ochotę?

- Uuu… Czeka mnie randka z mężem? – Fiołkowe oczy rozbłyskają.

- Zgadzasz się? – Wolę się upewnić, by nie wpakować się w jakieś zbędne problemy.

- Tak! Bardzo chętnie! – Entuzjazm z jaką przyjął moją propozycję sprawia, że od razu postanawiam codziennie gdzieś go zabierać. Eli za dużo czasu spędził w domu i teraz tęskni za atrakcjami. Pora to zmienić.

- Widzisz, czasami warto jest zaufać mężowi.

- Bardzo ci ufam, Max. Jesteś… – Pasmo komplementów, na które czekałem zostaje przerwane przez wiadomość od Jo. Telefon cicho wibruje, a ja mam ochotę roztrzaskać go o ścianę. – Pochwalę się Jo! Ucieszy się, gdy powiem mu o randce.

Eli i Jo piszą do siebie praktycznie codziennie. „Najlepszy przyjaciel” towarzyszy nam niczym złowrogi cień i to od samego początku naszej znajomości. Pisał do Eli, gdy mieszkaliśmy razem w moim mieszkaniu. Pisał, gdy mieszkaliśmy u rodziców. Czasami wydaje mi się, że nie ma nic innego do roboty, poza przesyłaniem wiadomości, które przychodzą w ilościach hurtowych.

Staram się zachowywać jak na odpowiedzialnego partnera przystało. Nie dotykam telefonu Eli. Blokada skutecznie uniemożliwia przeglądanie korespondencji. Mógłbym ją łatwo złamać, ale nie chcę posuwać się tak daleko. Nie jestem wścibski. Tak naprawdę to brzydzi mnie to, że zazdrość podsuwa mi tak karygodne rozwiązania.

Usprawiedliwiam się sam przed sobą. Tak naprawdę to nigdy wcześniej, nawet wtedy, gdy byłem zdradzany, nie przeszło mi przez myśl, by posuwać się do takich rozwiązań i naruszać prawo do prywatności drugiej osoby. Eli na pewno nie ma takich dylematów. I nie fantazjuje o tym, jak pozbyć się moich przyjaciół.

- Max, Jo serdecznie cię pozdrawia.

- Ty też go ode mnie pozdrów – odpowiadam automatycznie, siląc się na obojętny ton.

- Poleca nam film, o którym ostatnio czytałem. Recenzje były takie sobie, ale Jo mówi, że warto go obejrzeć. Lubisz filmy o wampirach?

- Jasne – cmokam Eli w policzek.

- Nie mogę się doczekać! – Nastolatek szczebiocze wesoło, pisząc jednocześnie kolejnego smsa. Mam więc czas, by wstać z łóżka i poprawić pościel. Po chwili odkłada telefon i rzuca mi się na szyję. – Jestem taki szczęśliwy!

- Ja też, skarbie. Ja też.

- Kiedy jedziemy?

- Jak tylko się ubierzesz.

- Naprawdę?!  – Uśmiech na twarzy Eli powoli przygasa.

- O co chodzi?

- Mam tyle nowych ubrań, że ciężko będzie się zdecydować.

- Chcesz, żebym ci pomógł? – Oferuję swoje usługi.

- Jeśli zaczniesz mi pomagać, znowu wylądujemy z łóżku.

- Nie bądź taki zasadniczy – żartuję. – Wiesz równie dobrze jak ja, że nic nie sprawia mi większej przyjemności niż oglądanie cię nagiego.

Moje argumenty chyba go nie przekonały. Trzeba spróbować czegoś innego.

- Zrobimy tak. Pójdę do kuchni po kawę, a ty w tym czasie wybierzesz coś odpowiedniego, dobrze?

- Dobrze.

- Masz pięć minut.

- Tylko pięć?! – Na twarzy Eli maluje się panika.

- Musimy wziąć prysznic przed wyjściem, a to nam zajmie więcej czasu niż ubieranie – puszczam do niego oko, wychodząc z sypialni.

- Zboczeniec – syczy cicho, biegnąc w kierunku garderoby.

- Słyszałem to.

- Właśnie na to liczyłem.

Dokładnie pięć minut później wracam na górę, uzbrojony w komputer oraz kolejny kubek kawy.

- Czas minął. Wybrałeś coś? – Wołam w kierunku drzwi.

- Tak. Jestem już prawie gotowy.

- Przed wyjściem sprawdzimy repertuar – rzucam laptopa na łóżko. – Dzięki temu będziemy wiedzieć, które miasto…

- Podobam ci się? – Eli wynurza się z łazienki. Ma na sobie biały sweter oraz granatowe jeansy. Jasne włosy upiął w luźny kok.

- A prysznic?

- Przykro mi mężu, ale uznałem, że poradzę sobie bez ciebie.

- Umyłeś się i ubrałeś w tak krótkim czasie? Jak to zrobiłeś? – Nie potrafię otrząsnąć się z szoku. – Mieliśmy wspólne, łazienkowe plany. Nie pamiętasz?

- Uznałem, że moja obecność będzie cię za bardzo rozpraszać.

- Widzisz, właśnie dlatego nie lubię się z tobą rozstawać. Od razu działasz na własną rękę.

- Max, pospiesz się. Potrzebujemy co najmniej godziny na dojazd.

- Dobrze, już dobrze. Ogarnę się, a ty sprawdź kina.

Chyba się starzeję, bo mycie, golenie i ubieranie zajmuje mi troszeczkę więcej czasu niż pięć minut. Przeglądam się w lustrze. Poprawiam włosy. Pryskam się ulubionymi perfumami. Chcę dobrze wyglądać. Zależy mi na tym, aby Eli na mnie patrzył. Tylko na mnie. Czytałem kiedyś, że błękitna koszula może mi w tym pomóc. Czy sama marynarka wystarczy, czy też założyć jeszcze krawat? Nie, krawat to chyba przesada. Nie chcę czuć się jak sztywniak. Poza tym podkreśliłbym dzielącą nas różnicę wieku. Nie wyglądalibyśmy jak para. Żałuję, że nie jestem chociaż pięć lat młodszy. Życie przed trzydziestką wygląda zupełnie inaczej.

No dobrze. Koniec narzekania. Pora zabłysnąć i postarać się o wyjątkowo romantyczne popołudnie. Wkładam do kieszeni portfel. Kluczyki do auta zostawiłem chyba w kuchni.

- Skarbie, jedziemy? – Szukam narzeczonego, który wpatruje się w karton, przyniesiony rano przez kuriera.

- Powiedz, że to nie są ubrania.

- Chciałbym żeby tak było.

- Max! – Eli piorunuje mnie wzrokiem.

- To książki. Od April.

- Książki?

- Moje książki – dodaję, lekko się przy tym uśmiechając.

- Mogę? – Eli nieśmiało zerka na karton, a potem na mnie.

- Możesz. April przysłała je dla ciebie.

Obserwowanie, jak otwiera przesyłkę i zagląda do wnętrza kartonu sprawia, że serce bije mi znacznie szybciej. Staram się grać swoją rolę, choć drżę na samą myśl, co sobie o mnie pomyśli, jak zareaguje.

- Twoje książki…

Szept Króliczka, który trzyma w dłoniach bestseller sprzed dwóch lat odbija się głośnym echem wewnątrz mnie. Powinienem usiąść, bo kręci mi się w głowie od nadmiaru wrażeń.

- Inaczej je sobie wyobrażałem. – Nastolatek przesuwa palcami po czarnej, matowej okładce. Znajduje się na niej tytuł, moje fałszywe nazwisko oraz zdjęcie ćmy, przebitej szpilką i umieszczonej w szklanej probówce. Czuję się tak, jakby dotykał bezpośrednio mojej duszy. – Pozwolisz mi je przeczytać?

- Jeśli naprawdę tego chcesz – dukam, bo zaschło mi w gardle od nadmiaru emocji.

- Chcę. Dobrze wiesz, że chcę.

Nastaje chwila niezręcznej ciszy. Ja nie bardzo wiem co powiedzieć, a Eli? Nadal przygląda się okładce.

- Pamiętam ją. Niedaleko galerii znajduje się duża księgarnia. Najpopularniejsze tytuły umieszczane są w głównej witrynie. Twoja książka leżała na wystawie długie tygodnie. I ta ćma… Wydawała mi się dosyć niepokojąca.

- Dlaczego?

- Bo przyciągała uwagę, a jednocześnie patrząc na nią, trochę się bałem.

- April wybrała to zdjęcie.

- April?

- Tak.

- A inne książki?

- April decyduje o każdym szczególe. Ja zajmuje się głównie pisaniem. Gdy wszystko jest gotowe, wydawnictwo przesyła mi przygotowane materiały. Mogę je zaaprobować lub odrzucić.

- Rozumiem.

- Sądząc po twojej minie, nasza romantyczna randka właśnie dobiegła końca, co? – uśmiecham się smutno.

- Ja… Nie… – Eli szuka odpowiednich słów, by osłodzić moje rozczarowanie.

Zaszyje się na górze, gdzie czeka na niego ulubiony, bujany fotel i będzie czytał. A ja? Co mam ze sobą zrobić czekając na jego wyrok? Czemu bycie z związku bywa aż tak trudne? I czemu nikt nie napisał poradnika, jak sobie radzić w takiej sytuacji?

- Nasz film zaczyna się o siódmej. Pojedziemy do kina w tej dużej galerii. Kupowaliśmy tam rzeczy do domu, pamiętasz? Za to z obiadem może być problem. Będą tłumy.

Blondyn odkłada mój bestseller do kartonu. Przytula się do mnie, po czym wyciąga rękę przykłada ją do mojego policzka.

- A co z książkami?

- Poczekają aż wrócimy.


***

Moi Drodzy!

Tak, to ja. Żyję i mam się dobrze (proszę zadzwonić na komisariat i wstrzymać poszukiwania). 

Jak zwykle powodem naszej wymuszonej rozłąki była uczelnia. Nie przepadam za pisaniem "o szkole", więc chyba daruję sobie opowiadanie o moich uczelnianych "przygodach". Teraz, gdy sytuacja nieco się ustabilizowała, powinno być lepiej. Będę się starał częściej dodawać rozdziały. W sumie ciągle się staram, ale efekty... Sami wiecie jak jest.  

Oddaję w Wasze łapki nowy rozdział Bezsennych Nocy. Następny w kolejce będzie rozdział 95. Co będzie potem? Nie wiem. 

W każdym razie tęskniłem za Wami tysiąc razy bardziej niż Wy za mną (Blog strasznie uzależnia). Mam nadzieję, że jesteście zdrowi i dbacie o zdrowie Waszych najbliższych. 

Miłego wieczoru,

Wasz Kitsune