niedziela, 23 czerwca 2019

mpreg 71

„Bezsenne Noce


Otwieram oczy, gdy za oknem robi się jasno. Chciałbym zwalić winę na słońce, lecz to nie jego zasługa. Tym razem to inny rodzaj światła zaślepił mnie całkowicie. Sprawca tego zamieszania śpi w moich ramionach. Wtulił się w miękkie poduszki i udaje niewiniątko. Tymczasem większość wczorajszego wieczoru jęczał moje imię. Przymykam powieki, wracając do scen, które się między nami rozegrały. Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek wcześniej kochał się z kimś tak czule. Pieściłem każdy milimetr jego ciała, każdy najmniejszy skrawek… Eli wydawał się zaskoczony. Udaje doświadczonego, lecz nikt tak naprawdę nie nauczył go rozkoszy. Był wykorzystywany, a nie kochany. Choć jest młodziutki, zdążył przywyknąć, że druga strona daje mu wyłącznie szybkie spełnienie. Nikt go nie pieścił, nie przytulał. Teraz to się zmieni. Wszystko się zmieni.
Z ciężkim sercem zostawiam narzeczonego samego w łóżku. Przed odejściem upewniam się jeszcze, czy brylantowa obrączka nadal zdobi jego smukłą dłoń. Nie mogę pozwolić, by ją zdjął. Ma na nią bezustannie patrzeć i przyzwyczajać się do myśli, że teraz należy wyłącznie do mnie, a to nie koniec niespodzianek.
 Przy łóżku zostawiam biały szlafrok. Eli wkrótce się obudzi. Byliśmy tak bardzo pochłonięci sobą, że zupełnie zapomniałem o jedzeniu. Ciąża to nie tylko przyjemności, ale i obowiązki. Regularne posiłki są ważne dla rozwoju dziecka. Kiepski ze mnie ojciec, skoro pozbawiłem syna kolacji.
Schodzę do kuchni i rozglądam się po przestronnym wnętrzu. Wiele razy słyszałem, że to serce domu. Serce sercem, ale ja czuję się tu obco. Eleganckie, białe meble oraz nowoczesne sprzęty nie sprawiają, że nagle nabrałem ochoty do gotowania. Wprost przeciwnie. Jedyna rzecz, która mnie nie odstrasza, to znajomo wyglądający ekspres do kawy. Natomiast reszta… No cóż, wiedziałem, że w końcu nadejdzie chwila, w której będę musiał przełamać wewnętrzną niechęć i zabrać się za gotowanie. Na szczęście mam telefon, który znacznie ułatwi mi to karkołomne zadanie. Króliczek najbardziej lubi gofry. Zadbam o to, by w naszym domu ich nie zabrakło. Nie posłużę się kupnym substytutem. Sam przygotuję ciasto i upiekę najlepsze, najsłodsze i najbardziej złote gofry, jakie w życiu widział. Liczę na to, że po ich zjedzeniu rzuci mi się na szyję i pocałuje. Wykorzystam to jako wymówkę i zabiorę go z powrotem do łóżka, a wtedy…
Dość! Przestań fantazjować i weź się do roboty!
Przeglądam zawartość szafek. W jednej z nich stoi nowiutka gofrownica, którą ustawiam na blacie. Mając tak profesjonalny sprzęt reszta pójdzie z górki. Ostatecznie nawet dzieci potrafią przygotować tak banalnie prosty posiłek.
Przez chwilę uważnie studiuję przepisy, które znajdują się w czołówce najbardziej polecanych, a następnie odkładam telefon na blat i zaczynam gromadzić odpowiednie składniki.
Z początku idzie mi naprawdę świetnie. Odmierzam odpowiednią ilość mąki, cukru oraz mleka, lecz powstała masa wydaje mi się zbyt rzadka. Na wszelki wypadek ponownie oglądam filmik zamieszczony przez sympatycznie wyglądającą panią domu, by upewnić się, że nie popełniłem żadnego błędu.
- Zobaczmy… Dwie filiżanki mąki, kubek mleka, wanilia… To wszystko dodać do ubitej piany i wymieszać. – Ponownie zerkam na ekran telefonu oraz na moją miskę. Nie trzeba być ekspertem by stwierdzić, że coś poszło nie tak. – Dlaczego twoja masa jest gęsta, a moja przypomina wodę? – mamroczę pod nosem, kierując swoje uwagi do rudowłosej piękności, ubranej w elegancji fartuszek, obszyty fantazyjną koronką. Ciekawe jak Eli wyglądałby w czymś takim? On z pewnością poradziłby sobie z goframi. Dobrze gotuje. I nie robi takiego bałaganu.
- Teraz wystarczy nastawić odpowiednią temperaturę i wlać porcję ciasta do foremki. Uważajcie, aby się nie poparzyć, bo urządzenie jest gorące! – Kucharka grozi mi palcem z ekranu.
- No dobrze, zaryzykuję. – Przelewam zawartość miski do szklanego dzbanka. – Przynajmniej to wygląda na proste.
Niestety, myliłem się. Za bardzo rozemocjonowany, wykonuję zbyt zamaszyste ruchy i część masy ląduje na blacie.
- Cholera! – klnę na całą kuchnię, zirytowany na samego siebie.
- Max?
Odwracam się na dźwięk jego głosu. Zaspany złotowłosy niepewnie zagląda do strefy destrukcji. Wygląda oszałamiająco z seksownie potarganymi włosami oraz lekko spuchniętymi ustami, które nadal noszą ślady moich zachłannych pocałunków.
- Skarbie… – dukam cicho, nie potrafiąc zebrać myśli. Czas staje w miejscu, a ja od razu koncentruję się wyłącznie na nim.
- Co robisz? – Ciężarny podchodzi bliżej. Nie zwraca uwagi na pobrudzony blat i porozrzucane naczynia. Wprost przeciwnie. Spogląda na mnie w taki sposób, że zapominam jak się oddycha.
Eli obejmuje brzuch. Ma nagie stopy. Przygryza dolną wargę. Na jego twarzy pojawia się cień uśmiechu. Za dobrze wiem o czym myśli…
Zanim mój mózg dochodzi do siebie po niespodziewanym wstrząsie, spowodowanym tak niecodziennym widokiem narzeczonego we własnym domu, ciało reaguje impulsywnie. Przesuwam porozrzucane produkty oraz zbędne naczynia na bok, po czym układam dłonie na biodrach Króliczka i unoszę go w górę, sadzając na wyspie. Eli zaczyna chichotać. Rozsuwam szeroko jego nogi, którymi od razu mnie obejmuje. Wyraźnie widzę, jak przymyka powieki i rozchyla wargi. Wzdycha z rozkoszy, gdy muskam jego usta swoimi.
Wizja subtelnego pocałunku na dzień dobry dość szybko zostaje wyparta przez pożądanie. Eli zarzuca mi ramiona na szyję, a ja łapię go za pośladki i przysuwam maksymalnie blisko siebie. Jednak to wciąż za mało. Niecierpliwe palce szamoczą się z paskiem od szlafroka, który natychmiast ustępuje. Dotyk rozgrzanej, jedwabistej skóry, która nadal pachnie seksem sprawia, że ponownie go chcę. Wplatam palce w złote włosy, by odsłonił szyję, po której od razu zaczynam go skubać.
- Max… – Nastolatek dyszy ciężko. – Coś się przypala…
- Gofry! – wydaję z siebie jęk frustracji. – O nie! I co teraz?! – spanikowany zerkam na czerwone diody, które znając moje szczęście, ostrzegają przed wybuchem gofrownicy.
- Trzeba ją wyłączyć. – Eli zeskakuje z blatu i poprawia szlafrok, po czym odpycha mnie na bok i przejmuje kontrolę nad urządzeniem. – Nastawiłeś zbyt wysoką temperaturę – instruuje mnie, wskazując na czujnik.
- Skarbie, uważaj. Jeszcze zrobisz sobie krzywdę – próbuję go osłonić przez złowieszczym sprzętem.
- Nic mi nie będzie. – Króliczek uśmiecha się słodko.
Kolejny raz tracę kontakt z rzeczywistością, gapiąc się na niego. Mija kilka długich sekund, a ja nadal nie umiem przestać.
- Jesteś taki piękny… – szepczę urzeczony.
- I głodny. – Eli zaczyna burczeć w brzuchu.
- Robię gofry – wskazuje na bałagan, który spowodowałem.
- Obawiam się, że nic z tego. Ciasto jest za rzadkie. – Nastolatek obdarza mnie spojrzeniem pełnym współczucia.
- To wszystko jej wina! – wskazuję na swój telefon. – Podejrzewam, że celowo zmieniła proporcje, abym się skompromitował – dodaję konspiracyjnie.
- Jesteś pewny? – Eli rzuca okiem na przepis. – Wygląda całkiem zwyczajnie. Podejrzewam, że dolałeś zbyt wiele mleka i dlatego piana opadła.
- Więc nie będzie gofrów? – Pokonany, obejmuję ukochanego od tyłu. Opieram brodę na jego ramieniu, by móc razem z nim studiować przepis.
- To może naleśniki? Masz ochotę? – Oczy osiemnastolatka hipnotyzują mnie swoim blaskiem.
- Gofry lubisz bardziej… – pochmurnieję.
Kupiłem dom, wyremontowałem, prawie urządziłem. Zgromadziłem cała masę różnych sprzętów i co? Boli mnie, że mój perfekcyjny plan zawiódł. Tak bardzo chciałem zrobić na nim dobre wrażenie. Nakarmić go czymś, co lubi.
- Poproszę mamę o jakieś wskazówki lub zapiszę się na kurs gotowania – obiecuję mu.
- Max, przecież ty nie lubisz gotować.
- Nie lubię to mało powiedziane. Przecież widzisz, że zdemolowałem kuchnię. A jednak… – waham się, czy odkryć przed nim prawdziwe intencje. – Chcę to zrobić. Dla ciebie. – Całuję Eli w policzek.
- Dziękuję. – Mój narzeczony wtula się we mnie pozwalając, abym położył dłonie na jego brzuchu.
- Nie chcę zdewastować nowej kuchni, więc póki co ograniczę się wyłącznie do gofrów, dobrze?
- Dobrze – przytakuje mi. – Skoro już się tu zadomowiłeś to może zdradzisz mi, gdzie jest patelnia?
Obserwuję z jaką łatwością Eli przygotowuje śniadanie. Za każdym razem, gdy nasz wzrok się spotyka, od razu się do mnie uśmiecha. Wydaje się zrelaksowany i szczęśliwy. Wpatruję się w niego, bo to jedyny sposób, aby odgadnąć jego uczucia. Jest za wcześnie, aby naruszać kruchą równowagę między nami, atakując go „poważnymi pytaniami” typu, opowiedz mi o swojej rodzinie. Na razie zależy mi na tym, by oswoił się z nowym miejscem i zgodził na przeprowadzkę. Najchętniej rzuciłbym wszystko i pojechał po nasze rzeczy. Za dobrze znam ojca. Idę o zakład, że nie minie pięć minut, gdy wyperswaduje Eli ten szalony pomysł. Będzie starał się przeciągnąć chłopaka na swoją stronę, by bezustannie mieć go na oku. Nastraszy go, że nie jesteśmy gotowi na wspólne mieszkanie. Rozumiem go. Nagrzeszyłem i się tego nie wypieram. Wyciągnąłem wnioski, przeprosiłem,  a Eli dał mi drugą szansę. Jednak to nie wszystko. My się kochamy i potrzebujemy. Ciąża to wyjątkowy okres. Ojca nie powinno dziwić, że chcę spędzić ten czas wyłącznie z Eli. Nie wyobrażam sobie, by na każdym kroku towarzyszyli nam moi rodzice, którzy bezustannie patrzą mi na ręce i oceniają. Jestem dorosłym facetem. Wiem, jak zadbać o ukochanego.
Tymczasem Eli udaje się reanimować moje nieudane gofry i zamienia je na cały stos naleśników, które z lubością polewa słodkim syropem oraz obsypuje borówkami.
- Pyszne – mruczy zadowolony.
- Skoro tak, to zjedz jeszcze jednego – podsuwam mu talerza, na którym piętrzy się złocisty stosik.
- Chciałbym, ale już nie mogę.
- Skarbie, nawet tak nie żartuj! – panikuję. – Prawie nic nie zjadłeś! Pomyśl o dziecku.
- Max, zjadłem dwa razy więcej niż zwykle. Serio. – Blondyn broni się przed dokładką, łapiąc mnie za rękę. Całą moją uwagę kradnie zaręczynowa obrączka, którą nie tak dawno temu mu ubrałem. Splatam palce naszych dłoni, po czym całuję go w rękę.
- Jeszcze tak niewiele o tobie wiem, ale szybko się nauczę, zobaczysz. Zrobię co w mojej mocy, abyś był ze mną szczęśliwy i zawsze się uśmiechał.
- Jestem szczęśliwy. – Eli również spogląda na swoją rękę.
- To za mało – upieram się przy swoim zdaniu. – Śmiało, powiedz mi czego pragniesz, a ja ci to dam?
- Tak po prostu? – Nastolatek nie jest przyzwyczajony do hojności ze strony bliskich. Przez większość życia ciężko pracował, aby przetrwać.
- Spróbuj – zachęcam go. – Z pewnością są rzeczy, o których marzysz… – rozbudzam jego wyobraźnię.
- W tej chwili marzę wyłącznie o prysznicu – ciężarny zaczyna się śmiać, traktując całą sytuację jako zabawę. Zmienia zdanie, gdy podrywam się ze swojego miejsca i biorę go na ręce. – Max! Postaw mnie! – piszczy, rozbawiony moją reakcją.
- Masz bose stopy. Nie chcę, abyś się przeziębił. Poza tym mamy coś znacznie lepszego niż prysznic.
- Nie musisz mnie nosić.
- Wolę mieć cię blisko siebie.
- Ty i ta twoja samcza dominacja – wzdycha.
- W nocy nie przeszkadzał ci fakt, że byłeś dominowany – wypominam mu.
- Bo bardzo to lubię. – Mały flirciarz od razu próbuje mnie kusić. – Nie miałbym nic przeciwko, gdybyś mnie znowu zdominował. – Eli spogląda na mnie wzrokiem niewiniątka, które przez przypadek podpala we mnie krew, doprowadzając ją do wrzenia w ułamku sekundy.
- Moja mała, niewyżyta trusia… – Nabieram głośno powietrza do płuc, wspinając się jednocześnie po schodach. – Myślałem, że będziesz wolał obejrzeć dom, albo…
- Potem – przerywa mi. Jest zdeterminowany, a jego fiołkowe oczy ciemnieją od pożądania.
- Jak sobie życzysz, mój piękny – uśmiecham się.
Sugestywne pragnienia narzeczonego stają się moim priorytetem. Szybkim krokiem przechodzę przez sypialnię, a następnie otwieram drzwi prowadzące do łazienki, której Eli jeszcze nie widział. Po prawej stronie znajduje się olbrzymia kabina prysznicowa. Po lewej są szafki z ręcznikami oraz wejście do garderoby, która nadal świeci pustkami. Jednak nie to przyciąga największą uwagę Eli.
- Wanna! – cieszy się jak dziecko.
- Z hydromasażem, tak jak lubisz. – Ostrożnie stawiam chłopaka na podłodze, a następnie odkręcam baterię.
- Bardzo lubię! – Podniecony do granic możliwości małolat od razu związuje włosy w kok, a następnie przez kilka chwil podziwia widok z okna.
- Będziemy musieli zamówić rolety.
- Rolety? – dziwi się. – Chcesz zasłaniać coś tak pięknego roletami? – gani mój pomysł, pozbywając się szlafroka, który miękko opada na podłogę.
- Wprawdzie nie mamy sąsiadów, ale gdyby ktoś zakradł się do ogrodu, mógłby zobaczyć cię nagiego – dzielę się z nim swoimi spostrzeżeniami.
- No i co z tego? – Króliczek bagatelizuje problem.
- To z tego, że twoje ciało należy wyłącznie do mnie. – Odzywa się we mnie samcza natura, która ani myśli dzielić się w obcymi widokiem jego nagiej skóry. – Nikomu nie pozwolę na ciebie patrzeć!
- Chcę do środka. – Eli wyciąga rękę, prosząc tym samym, abym go asekurował. Pomagam mu rozsiąść się w ciepłej wodzie, a następnie uruchamiam mechanizm.
- Wygodnie? – dopytuję.
- Bardzo. To najwspanialsze uczucie na świecie.
- Wierzę ci na słowo.
- Nie chcesz do mnie dołączyć?
- Za chwilę – obiecuje mu. – Najpierw muszę zadbać o twój komfort. – Sięgam do niewielkiego koszyczka, w którym znajduje się kilka równiutko ułożonych ręczników. Jeden z nich podkładam mu pod kark.
- Mógłbym tu spędzić resztę ciąży… To takie miłe…
Eli skarżył się na ból pleców. Nie dziwi mnie więc, że tak lubi hydromasaż. Ostatnie miesiące spędził na malowaniu, siedząc po kilkanaście godzin na niewygodnym krześle. Ani słówkiem nie poskarżył się, że coś mu dolega. Na początku ciąży kilka razy dawał mi do zrozumienia, że źle się czuje. Poranne mdłości sprawiały, że praktycznie nie jadł. Był blady i przemęczony. Nie pomagałem mu. Wprost przeciwnie. Cieszyło mnie, że cierpi. Wydawało mi się, że w ten sposób szybciej się złamie i odda mi dziecko. Nawet gdyby poprosił, abym pomasował mu plecy, odmówiłbym. Nie chciałem go dotykać. Właściwie to chciałem, ale nie tak…
Korzystam z okazji, że Eli ma zamknięte oczy i szybko pozbywam się ubrań, by do niego dołączyć. Jak dla mnie hydromasaż to zupełnie zbędny gadżet, ale skoro jemu się podoba, to mi też.
Mija kilka minut, a ja już zaczynam tęsknić. Chciałbym przytulić mojego Króliczka. Pocałować go. Nacieszyć się bliskością. Eli najwyraźniej doskonale mnie rozumie, bo leniwie unosi powieki, po czym przygryza dolną wargę, rzucając mi wyzwanie.
- Chodź do mnie – proszę z drugiego końca wanny.
- Nie – pada natychmiastowa odpowiedź.
- Nie chcesz? Nie tak dawno temu mówiłeś, że pozwolisz mi się zdominować…
- Kłamałem – parska śmiechem, by bardziej mnie wkurzyć.
- Kiepsko wybrałeś moment – warczę ostrzegawczo, po czym pokonuję dzielącą nas odległość, sadowiąc się między jego nogami.
- Nie mam pojęcie dlaczego, ale to coś rozpuściło moje mięśnie i kości. Już dawno nie byłem aż tak zrelaksowany.
- Właśnie widzę – pochylam się nad chłopakiem, by wreszcie go pocałować.
- Zamień się ze mną miejscami, to sam się przekonasz. – Rozczula mnie, że nawet w takiej chwili okazuje mi swoje dobre serce. Nie zasługuję na niego.
- Wolę cię zabrać do łóżka.
- Nie, chcę tu zostać. – Eli przyciąga mnie bliżej siebie, ciasno obejmując nogami.
- Czego jeszcze chcesz? – pytam, wiedząc co odpowie.
- W tej chwili? – Przebiegły uśmieszek czai się w kącikach jego fiołkowych oczu. – O nic więcej nie śmiałbym prosić.
- Skarbie, nie doceniasz mnie… – żalę się. – Przysięgam, że spełnię każde twoje marzenie. Wystarczy, że mi o nim powiesz. – Obejmuję Eli ramionami i przyciągam do siebie, by mógł usiąść na moich kolanach. – Może być?
- Tak.
- A teraz? – Układam dłonie na jego pośladkach i lekko je ściskam.
- Lubię być na górze.
- Wiem. – Zdradza mnie uśmiech przepełniony satysfakcją. – Troszeczkę cię już znam, dlatego pozwolę ci na chwilę szaleństwa, a potem zabiorę do łóżka i udowodnię, że wolisz być na dole.
- Jesteś bardzo pewny siebie. – Eli odgina się nieco do tyłu i unosi biodra, gdy drażnię jego wejście palcami.
- Potrafię o ciebie zadbać. Wystarczy, że mi zaufasz. – Celowo wywołuję ten temat, bo odnoszę wrażenie, że w czasie seksu mój narzeczony jest znacznie bardziej otwarty. Nie waży wszystkich słów.
- Ufam ci.
- Udowodnij – droczę się z nim.
- Jak?
- Mógłbyś na przykład powiedzieć „jesteś najlepszym kochankiem na świecie”.
- Mógłbym? – Spryciarz łapie mnie za słowo, ocierając się jednocześnie o moją nabrzmiałą męskość.
- Nie miałbym nic przeciwko – szepczę, patrząc mu prosto w oczy.
- To spraw, abym tak powiedział…

czwartek, 20 czerwca 2019

Wróciłem :D

Moje Gąski!

Tęskniłyście? :) Ja bardzo.
Moja biedna Asuna przeżyła ciężkie chwile, a to jeszcze nie koniec. Muszę kupić to i owo, by w czasie wakacji móc bez problemów pisać dalej. W każdym razie ja tu sobie będę szukać części, a Wy możecie pochwalić się jakie macie plany. Odpoczywacie? Wyjeżdżacie? Leżycie w łóżku, bo jest zbyt gorąco, by spacerować?
Dajcie znać co chcecie przeczytać, to szybciutko coś napiszę.

Wasz Kitsune 

piątek, 14 czerwca 2019

mpreg 70

„Bezsenne Noce


- Wyjdziesz za mnie?
Eli mruga kilka razy. Jego oczy ciemnieją. Wszystko wskazuje na to, że małżeństwa boi się jeszcze bardziej niż pocałunków.
- Nie patrz tak. To chyba oczywista kolej rzeczy – fukam, nieco obrażony.
- Może dla ciebie, ale ja… – Króliczek robi pauzę, szukając odpowiednich słów.
- Nie jest ci ze mną dobrze? Zależy ci na mnie. W przeciwnym wypadku nie pozwoliłbyś, abym się do ciebie zbliżył.
- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi. – Chłopak unika odpowiedzi, co wprowadza nastrój napięcia i niepokoju.
- A o co? – naciskam na niego, by wywalczyć odpowiedź.
- Wspólne dziecko nie oznacza, że od razu musimy brać ślub.
- Skarbie, nie chodzi o dziecko, a o nas. Chcę z tobą być, rozumiesz?
- Rozumiem. Uważam jednak, że małżeństwo to zbyt poważny krok, który niesie za sobą daleko idące konsekwencje.
- Nie zbywaj mnie. Bądź szczery i powiedz co naprawdę myślisz. Dlaczego nie chcesz ślubu?
- Nie powiedziałem, że nie chcę ślubu. – Chłopak wzdycha ciężko, po czym odsuwa się ode mnie i układa głowę na poduszkach. – Mam osiemnaście lat.
- No i co z tego? – Nie widzę głębszego sensu w jego tłumaczeniu.
Różnica wieku to grząski temat. Tak, jestem starszy, a co za tym idzie, bardziej doświadczony. Obawy  Eli z pewnością są uzasadnione, lecz gdyby mi zaufał, to wiedziałby, że dobrze to przemyślałem. Ślub to nie tylko zbędny papierek. Jego „tak” w magiczny sposób zmieni relacje między nami. Staniemy się rodziną. Będziemy za siebie odpowiedzialni, ale przede wszystkim zyskam niepodważalną pewność, że nikt mi go nie odbierze.
- Myślałeś o ślubie będąc w moim wieku?
- Nie. Jednak różnica między osiemnastoletnim Maxem a osiemnastoletnim Eli polega na tym, że jesteś ode mnie znacznie bardziej dojrzały. Wielokrotnie powtarzałeś, że nie jesteś już dzieckiem.
- Nie jestem – przytakuje mi, obejmując brzuch.
- Nie dziw się więc, że chcę z tobą być. Uważam, że idealnie się uzupełniamy, zarówno w życiu, jak i w łóżku. Mamy dom, wkrótce urodzi się nasze maleństwo. Będzie tylko lepiej – zapewniam ukochanego.
- To nie jest takie proste.
- Jest! – upieram się przy swoim zdaniu.
- Przez kilka chwil mieszkaliśmy kątem u twoich rodziców. Serio uważasz, że to wystarczy, by spędzić razem resztę życia? – Gorzkie słowa Króliczka uświadamiają mi, że on nadal dręczony jest przez różne obawy. Część z nich zawdzięcza mnie. Popełniłem kilka kardynalnych błędów, lecz zrobię co w mojej mocy, by je naprawić.
- Moim zdaniem tak. – Twardy z niego negocjator, ale ja też potrafię postawić na swoim. – Pozwoliłeś się pocałować – przypominam. Na mojej twarzy pojawia się samczy uśmiech.
- To twój koronny argument?
- Nie, skarbie. – Sięgam po drobną dłoń Króliczka i splatam nasze palce. – Najważniejsze jest to, że się kochamy. – Z czułością całuję go po nadgarstku.
- Max, przestań, proszę. – Eli zabiera mi swoją rękę.
- O co chodzi? Źle się czujesz? – Od razu lustruję moje słońce. Wolę się upewnić, że nie dzieje mu się żadna krzywda.
- Nie powiem tego, co chcesz usłyszeć – fiołkowooki brutalnie ograbia mnie z marzeń. – Przynajmniej nie teraz.
- Dlaczego? – Dobijam samego siebie, zadając to głupie pytanie, lecz nie potrafię inaczej.
- Bo to wyznanie byłoby nieuczciwe względem ciebie.
Enigmatyczna odpowiedź Eli wytrąca mnie z równowagi. Nieuczciwe? Od kiedy miłość jest nieuczciwa? Czy chodzi mu o to, że nie powiedziałem mu o kupnie domu? Wielokrotnie go oszukiwałem wmawiając, że pracuję nad książką, ale to miała być niespodzianka.
- Nie możesz mieć do mnie pretensji – bronię się.
- Max, tu nie chodzi o ciebie, a o mnie. Jestem w ciąży, pamiętasz?
- Nie mieszajmy syna w nasze sprawy. Jest jeszcze taki malutki…  – Ze wszystkich sił staram się chronić dziecko. Kładę rękę na brzuchu Eli, bo nie chcę denerwować dzidziusia.
- Nie o tym mówię. Czytałeś chociaż trochę o ciąży?
- Czytałem, ale nie tak dużo jak ty – pochmurnieję, bo nie podoba mi się kierunek, w którym zmierzamy.
- W takim razie wiesz, że obecnie nie do końca jestem sobą. Rządzą mną hormony, dzięki którym mam obsesję na punkcie cukru, na wszystko reaguję emocjonalnie, ciągle chcę seksu… – żali się na swój los.
- Eli, nie zasłaniaj się dzieckiem. Przecież widzę, jak na mnie patrzysz.
Na twarzy Króliczka pojawia się słodki uśmiech, który topi moje serce. Od razu nachodzi mnie ochota, by go objąć, przytulić i nigdy nie puszczać.
- Musisz poczekać aż urodzę. Dużo o tym myślałem i wydaje mi się, że to najbardziej uczciwe rozwiązanie. Zwłaszcza względem ciebie.
- Względem mnie? – Moje serce szaleje. On o mnie myślał? Myślał o nas? O naszym związku? I milczał? Czemu nic mi nie powiedział? Czemu zawsze jest taki skryty? Nieważne! Nie będę naciskać. Poczekam.
- Chcę, abyś miał absolutną pewność, że związałem się z tobą z własnego wyboru, a nie z powodu dziecka.
- Skarbie… – Nabieram powietrza, lecz nie wiem, co powiedzieć.
- Mam świadomość, że ta sytuacja nie jest dla ciebie prosta. Cierpliwość nie jest twoją mocną stroną, jednak spójrz na to z mojej perspektywy. Ciąża wywróciła mój poukładany świat. Wszystko jest nowe. Inne. Nie panuję nad moim ciałem. Nie panuję nad uczuciami. Tymczasem teraz… – wzdycha. – Zwykły lizak jest powodem do euforii. Jeśli mamy stworzyć rodzinę, powinniśmy podejść do tematu poważnie i odpowiedzialnie. Zgadzasz się ze mną?
Czy on zawsze musi mieć rację? Co mam mu powiedzieć w takiej sytuacji? Jak do tej pory nie przykładałem większej wagi do jego ciąży. Wydawało mi się, że jeśli dobrze się czuje, to wszystko jest w jak najlepszym porządku. Skąd niby miałem wiedzieć, że pod pojęciem „hormony” kryje się aż tyle niezrozumiałych dla mnie rzeczy.
- Biedactwo. Nie zapewniałem ci odpowiedniego wsparcia, ale przysięgam, że to się zmieni, zobaczysz.
- Obiecaj, że nie będziesz robić mi wyrzutów.
- Poczekam! – zapewniam żarliwie, wpatrując się w jego cudowne oczy.
- Jesteś pewny? – Eli mierzy mnie podejrzliwym spojrzeniem. – Do porodu zostało kilka miesięcy…
- Postaram się wytrwać, ale z góry zastrzegam, że codziennie będę o ciebie walczyć. Zależy mi na tym, aby nasz ślub odbył się jeszcze w tym roku. Wyobrażasz to sobie? Pierwsza gwiazdka, śnieg… – zaczynam fantazjować, snując romantyczne wizje. – Twoje urodziny również wypadają w grudniu. Będziemy świętować przez cały miesiąc.
- Dzidziuś będzie moim prezentem – Króliczek głaszcze swój zaokrąglony brzuch. Termin rozwiązania przypada na pierwszą połowę miesiąca, a jego urodziny są piętnastego.
- Ślub w święta wydaje się idealnym rozwiązaniem. Ty dostaniesz dzidziusia, ja ciebie, a nasz synek szczęśliwą i pełną rodzinę. – Obejmuje blondyna ramieniem.
- Podoba mi się twój plan – Eli zaczyna się śmiać. W kącikach jego oczu błyszczą łzy. Jest szczęśliwy. Moja w tym głowa, by zawsze taki był.
- Cieszę się, kochanie. Twoje entuzjastyczne nastawienie sprawi, że ojciec łatwiej zniesie naszą wyprowadzkę. Dom jest praktycznie ukończony. Wystarczy, że dokupimy trochę mebli, bo sam widziałeś, że salon i pokój dziecięcy świecą pustkami. Masz bardzo dobry gust, więc z twoją pomocą do końca przyszłego tygodnia nasze gniazdko będzie gotowe. Oczywiście pozostaje kwestia zagospodarowania ogrodu oraz weranda, ale…
- Max, jesteś pewny? Poprzednim razem wspólne mieszkanie nie wyszło nam na dobre. Może więc powinniśmy zostać u twoich rodziców?
- Nie.
- Uparciuch z ciebie – zostaję skomplementowany.
- Prawda jest taka, że ty i ja potrzebujemy teraz wyłącznie siebie. Tymczasem rodzice, Freddy, pani Gertruda, Nicole, pan Robinson… Oni wszyscy tylko nam przeszkadzają. Nie mogę cię przytulić, nie mogę się z tobą kochać. Nawet spać z tobą nie mogę, bo łóżko jest zbyt małe. Koniec z tym! Nasz dom jest większy. Urządzimy go tak, jak będziesz chciał.
- Nie to miałem na myśli. – Eli spuszcza głowę i przygryza dolną wargę. – Nie skrzywdzisz mnie tak jak wtedy, prawda?
- Skarbie, dobrze wiesz, że do końca życia będę pokutować za to, co zrobiłem. – Unoszę jego brodę, by nie mógł ode mnie uciec. – To była bolesna, ale i bardzo cenna lekcja. Poza tym to jeden powodów, dla których zostajemy na wsi. Kilka kroków stąd mieszka mój ojciec, który ma obsesję na twoim punkcie. Jedno słowo skargi wystarczy, by zmiótł mnie z powierzchni ziemi.
- Twój tata nie zrobiłby czegoś takiego. To człowiek o złotym sercu.
- Owszem. W dodatku wyjątkowo silny. Nie chciałbyś widzieć do czego jest zdolny, gdy się solidnie wścieknie. Jego przeciwnicy tak się go bali, że drżeli ze strachu, gdy tylko na nich spojrzał.
- I ja mam w to uwierzyć? – Eli parska śmiechem, nie traktując moich słów zbyt poważnie.
- Mam sporą kolekcję filmów z jego walkami. Gdy je obejrzysz, przyznasz mi rację. Niedźwiedź nie ma sobie równych.
- Z tego co pamiętam, przechwalałeś się, że jesteś od niego znacznie lepszy… – Króliczek drażni moje męskie ego. Wyjątkowo uważnie słuchał moich wywodów, skoro zapamiętał takie szczegóły.
- Cóż mogę powiedzieć – nerwowo chichoczę. – Gdybym trenował tyle co kiedyś, to może wyzwałbym go na pojedynek.
- Chciałbym to zobaczyć. Lubię umięśnionych facetów. – Eli celowo mnie prowokuje.
- Ach tak? Mając narzeczonego nie możesz myśleć o innych – grożę mu palcem.
- To ja mam narzeczonego? – Nastolatek udaje zdziwionego.
- Masz. Oficjalnie poprosiłem cię o rękę dopiero dzisiaj, ale już wcześniej rozpowiadałem, że wkrótce weźmiemy ślub, więc nie licz na to, że jacykolwiek faceci postanowią się do ciebie zbliżyć. Jesteś tylko mój.
- Nie chcę innych facetów. Ty mi w zupełności wystarczysz. – Eli wtula się w moją klatkę piersiową, próbując wygodniej ułożyć.
- Nie tak szybko – powstrzymuję go. – Zaręczyny wymagają odpowiednich gadżetów. Tak się szczęśliwie składa, że mam tu jeden z nich – odchylam się, by łatwiej mi było otworzyć szufladę w nocnej szafce po prawej stronie łóżka.
- Mam nadzieję, że to nie są kajdanki… Nie lubię takich rzeczy.
- Nie, to coś znacznie lepszego, choć działa podobnie, widzisz? – Wyciągam w stronę ukochanego aksamitne pudełko. – Otwórz – ponaglam go.
Złotowłosy odbiera ode mnie prezent, po czym unosi wieczko do góry. Przez kilka chwil w milczeniu przygląda się niewielkiej obrączce, która wykonana została z białego złota oraz brylantów. – Podoba ci się?
- Jest piękna.
- Ty jesteś najpiękniejszy – zapewniam ukochanego. – Pozwól, proszę. – Śmiało sięgam po jego rękę. – Mam nadzieję, że będzie pasować.
Stresuję się. Dobranie odpowiedniego rozmiaru tak ważnego klejnotu na odległość było nie lada wyzwaniem. Gdy go zobaczyłem, od razu mnie urzekł. Blask brylantów idealnie współgra z jasną skórą. Niby nie rzuca się mocno w oczy, ale przekaz jest dość jasny. Każdy, kto zobaczy obrączkę, od razu będzie wiedział, że Króliczek jest już zajęty.
- Po twojej minie widzę, że jesteś zadowolony. – Eli od razu rozgryzł mój przebiegły plan. – Osiągnąłeś pełnię samczej satysfakcji? – kpi ze mnie, wpatrując się w swoją rękę.
- Jeszcze nie. – Popycham go na poduszki i delikatnie całuję. Króliczek nie zamierza poprzestać na nieśmiałej pieszczocie. Rozchyla wargi i pieści moje usta koniuszkiem języka. Drżę z czystej rozkoszy, poddając się jego prowokującym zdolnościom uwodzenia. – Kochanie, nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo się cieszę, że się zgodziłeś.
- Serio? – uśmiecha się szeroko, po czym ponownie ogląda obrączkę.
- Podoba ci się?
- Bardzo. Chociaż… – Chłopak urywa swoją wypowiedź, atakując mnie fiołkowym spojrzeniem.
- Co? – Mimo usilnych starań nie potrafię odczytać jego myśli.
- Nic – unika odpowiedzi.
- Powiedz mi – dopraszam się odrobiny zaufania.
- To sekret – flirtuje ze mną, świetnie się przy tym bawiąc.
- Eli, błagam cię! Mam za słabe serce na coś takiego!
Osiemnastolatek przyciąga mnie bliżej siebie, by móc szeptać mi na ucho.
- Mam narzeczonego… – Od razu się rumieni, wypowiadając te słowa.
- Który niedługo zostanie twoim mężem – dopowiadam. – W dodatku kocha cię jak szalony.
- Mąż… – powtarza po mnie, dotykając dłonią mojej twarzy. Jego palce muskają mój policzek, kość jarzmową, w końcu usta.
Nie muszę być jasnowidzem, by wyczytać czystą miłość z jego niesamowitych oczu. Eli nie ukryje faktu, że mnie kocha. Jeśli sytuacja między nami będzie rozwijać się w takim tempie, wyzna swoje uczucia znacznie szybciej, niż sądzi. Muszę go tylko nieco ośmielić.
- Pocałuj mnie – prosi nieśmiało.
- Pocałuję, ale nie za darmo – zastrzegam, wprowadzając w życie mój kolejny plan. – Chcę czegoś w zamian.
- Nie zgadzam się na poznanie płci dziecka.
- Nie to miałem na myśli, mój kochany. Przed chwilą powiedziałeś, że zdradzisz mi swój sekret. Powiedz mi o czymś, o czym tylko ja będę wiedzieć.
- Masz dziwne pomysły – śmieje się ze mnie, lecz po chwili poważnieje. – Sekrety nie są po to, by je zdradzać.
- Domyślam się. – Próbuję utrzymać między nami atmosferę zabawy. W takich okolicznościach powinno mu być łatwiej otworzyć się przede mną. – Chcesz, abym ja zaczął?
- Tak.
- Podkradam twoje lizaki.
- To jest twój wielki sekret? – Eli z niedowierzaniem kręci głową.
- Nie śmiej się ze mnie. Czuję się winny, że pozbawiłem cię słodyczy, a teraz sam uzależniłem się od tych różowych kulek.
- Są pyszne.
- Nie tak, jak ty. Mój Króliczku… – Spoglądam na ciało blondyna pożądliwym wzrokiem. – Powiedz mi szybko jakiś swój sekret, żebyśmy mogli znowu się kochać.
- Mój sekret może się okazać nieco gorzki… – Ciężarny bierze głęboki oddech. – Boję się porodu – wyznaje cichutko.
- Skarbie, akurat tym nie powinieneś się przejmować – bagatelizuję jego problem.
- Łatwo ci mówić. To bardzo boli, a…
- Eli, znasz mnie – wchodzę mu w słowo. –  Przez cały czas będę obok ciebie. Naprawdę uważasz, że pozwoliłbym, by tobie lub dziecku stała się krzywda?
Moje słowa niespodziewanie przynoszą mu wielką ulgę. Na twarzy Króliczka ponownie powraca dobry humor.
- Jestem zaborczy, impulsywny i cholernie zazdrosny. Tak się składa, że znajdujesz się w epicentrum mojego świata. Jeśli ktokolwiek okaże się na tyle głupi, że spróbuje wyrządzić ci coś złego, pożałuje – kończę swoją przemowę. – Niczym się nie martw. Obiecuję, że poród przebiegnie szybko i bezboleśnie. Wierzysz mi?
- Tak.
- Koniec sekretów na dzisiaj. Pora, abyś zaznał odrobinę rozkoszy…

poniedziałek, 10 czerwca 2019

mpreg 69

„Bezsenne Noce


- Teraz cię pocałuję – oświadczam pewnym siebie głosem.
- Nie możesz! – Nastolatek od razu próbuje się bronić.
- Obiecałem, że zanim to zrobię, najpierw poproszę cię o pozwolenie, pamiętasz? – Uśmiecham się czule, by złagodzić szok, który maluje się na wystraszonej twarzy mojego ukochanego. – Nie poproszę. Dobrze wiem, że odmówisz – kontynuuję wypowiedź, ignorując jego zdanie w tym temacie.  
- Max, nie! – Oczy Eli zachodzą łzami. Chłopak szarpie się w moich ramionach, lecz opór na niewiele się zda. Podjąłem decyzję. Wystarczy, że ją zaakceptuje.
- Nie bój się – staram się go uspokoić. – Nie jestem taki jak on. Przy mnie jesteś bezpieczny. Podświadomie wiesz, że możesz mi zaufać.
- Max, proszę cię… Ja nie chcę… – Króliczek uderza w płaczliwe tony, usiłując mnie zmiękczyć.
- Chcesz. Od dawna tego chcesz. Serce słusznie podpowiada, że nie ma się czego bać. Ty i ja należymy do siebie. To przeznaczenie. – Przesuwam palcami po brzoskwiniowym policzku. – Potrzebujesz kogoś, kto się tobą zaopiekuje. Przepraszam, że tak długo musiałeś na mnie czekać… – Muskam kciukiem jego drżące wargi.
- Nie! – Przerażony Eli przecząco potrząsa głową, próbując zepchnąć moją rękę.
- Kocham cię, skarbie – wyznaję swoje uczucia.
Złotowłosy zamiera, porażony moimi słowami. Wpatruje się we mnie szeroko otwartymi oczami, zaskoczony tak niecodziennym obrotem sytuacji. Chciałby coś powiedzieć, lecz nie wie, jak się zachować.
- Nie umiem sprawić, że przeszłość po prostu zniknie. Proszę, abyś dał nam szansę na zupełnie nowy początek.
-  N-Nie – Eli jąka się, gdy zmniejszam odległość między naszymi ustami.
- Zrobię to tylko raz. Jeśli uznasz, że to dla ciebie zbyt dużo, więcej nie będę nalegać. Mówiłem ci już. Nie jestem taki jak on – dodaję z naciskiem, by wzbudzić w ciężarnym zaufanie. – Któryś z nas musi w końcu wziąć sprawy w swoje ręce. Wielokrotnie dawałem ci szansę, jednak tchórzliwa z ciebie trusia – uśmiecham się, by poczuł się nieco bardziej komfortowo.
- Tylko raz? – upewnia się, stopniowo akceptując moją zachciankę.
- Skradnę ci jeden niewinny pocałunek. Możesz mnie po nim spoliczkować, jeśli uznasz, że posunąłem się za daleko.
- Pewnie tak właśnie zrobię – ostrzega fiołkowooki.
- Zaryzykuję – puszę się dumnie.
Huczy mi w głowie od natłoku myśli, które celowo spycham na bok. Liczy się tylko ta chwila. Kilka sekund, które mogą odmienić naszą relację. Eli wstrzymuje oddech i przymyka powieki. Jego dłonie nerwowo zaciskają się na kobaltowej kapie. Jest poruszony do tego stopnia, jakbym szczuł go jadowitym wężem. Mimo to nie zostaję odepchnięty. Osiemnastolatek ufa instynktowi, który każe mu się poddać, nie zadając zbędnych pytań. Choć znamy się zaledwie kilka miesięcy, przeżył ze mną dobre i złe chwile. Gdybym był mu całkowicie obojętny, nie czekałby w napięciu na mój kolejny krok. To chyba oznacza, że wolno mi mieć nadzieję.
Nie zamykam oczu. Chcę, by jego widok wrył mi się mocno w pamięć. Napięcie miedzy nami zdaje się aż iskrzyć. Tak długo na to czekałem, a teraz moje marzenie się spełni.
Pochylam się niżej, trącając jego nos swoim. Czuję, jak dygocze ze strachu. Mam świadomość, że działa to na niego znacznie intensywniej niż pożądanie. Jednak jeśli się postaram, może uda mi się zmienić jego nieufne nastawienie.
Delikatnie dociskam swoje wargi do ust mojego ukochanego. W pierwszej chwili Eli od razu chce uciec, lecz gdy widzi, że nie jestem brutalny i napastliwy, postanawia wstrzymać się z ostateczną decyzją. Ciekawość bierze nad nim górę. Przecież on także od dawna pragnął pocałunku. Chciał go znacznie dłużej niż ja. Dla niego to coś poważniejszego niż drobna pieszczota. Z jego ponętnych ust wydobywa się dźwięk, który interpretuje jako mieszaninę lęku oraz zagubienia, które stopniowo przeradzają się w ulgę. Z mojej strony nie spotka go żadna krzywda. Zawsze będzie traktowany z szacunkiem i troską. Dobrze o tym wie.
Dociskam usta odrobinę mocniej. Mój kochanek waha się, czy pozwolić mi pogłębić pocałunek, czy też ukarać mnie za tak zuchwałe zachowanie. Nim zapada wyrok, odsuwam się od niego.
Spanikowany Króliczek od razu otwiera oczy. Ponownie się do niego uśmiecham, nie przestając głaskać go po twarzy.
- Bolało? – pytam dociekliwie.
- Nie – szepcze w odpowiedzi. Jego policzki stają się subtelnie zaróżowione. Z niedowierzaniem zbliża rękę do swoich ust i przykłada do niech palce. Wygląda słodko, gdy upewnia się, że go nie uszkodziłem. Chyba nigdy wcześniej nie wydawał mi się równie piękny.
- Jesteś pewny? – droczę się z nim, by nie zamykał się w sobie.
- Tak – przytakuje.
- W takim razie śmiało. Jestem gotowy ponieść konsekwencje. – Udaję, że przygotowuję się na cios, teatralnie zaciskając powieki.
Ku mojemu zdziwieniu, nie zostaję uderzony. Eli przez kilkanaście sekund milczy, intensywnie się nad czymś zastanawiając.
- Jeszcze raz – przerywa ciszę, upominając się o kolejny pocałunek.
- Skarbie, nie musimy, jeśli nie chcesz. Mówiłem ci już, że nie będę cię zmuszał. Małymi kroczkami…
W tej samej chwili Eli łapie mnie za kark i unosząc się w górę śmiało przesuwa językiem po moich ustach, domagając się większego zaangażowania. Nieśmiałość, którą jeszcze przed chwilą podziwiałem, dość szybko z niego ulatuje. Popycham go z powrotem na pościel.
- To ja miałem całować – przypominam.
Narzeczony odważnie patrzy mi prosto w oczy. Już się nie boi. Wprost przeciwnie. Posyła w moją stronę psotny uśmiech, którym po raz tysięczny kradnie moje serce.
- Więc czemu tego nie robisz? – docieka, udając oburzenie. – Zapomniałem, że to takie przyjemne – rozmarza się.
Porywam Eli w ramiona i z prawdziwą przyjemnością spełniam jego prośbę. Chociaż obydwaj jesteśmy zbyt świadomi żądzy, która bezustannie podsyca wzajemne pożądanie, ignorujemy ją. Słodkie pocałunki sprawiają, że każdy dotyk nabiera zupełnie innego wymiaru. Nasze języki ocierają się o siebie, kusząc do dalszej zabawy. W pewnym momencie czuję, jak drobne dłonie zakradają się pod moje ubrania, domagając się czegoś więcej.
- Niecierpliwisz się? – zgaduję, zerkając na Króliczka, który celowo oblizuje wargi, zupełnie jakby nadal cieszył się smakiem ostatniego pocałunku.
- Może… – kokietuje mnie.
- Nie musimy się spieszyć – zapewniam go. – Mamy własny dom. Nikt nam nie będzie przeszkadzać. Wreszcie będę mógł się tobą nacieszyć.
- Nacieszyć? – Eli marszczy brwi. Prawdopodobnie jeszcze do niego nie dotarło, że został złapany w miłosne sidła, z których nie dam mu uciec.
- Mój kochany, nawet nie wiesz, ile dla mnie znaczysz – uśmiecham się.  Eli przeciąga się na pościeli. Wokół jego głowy tworzy się aureola z pachnących deszczem włosów, które wywijają się od wilgoci. Przymyka powieki i podgryza dolną wargę zębami.
- Rozbierz mnie – wydaje polecenie, kierując naszą zabawę na właściwe tory.
- Skoro nalegasz… – Momentalnie przestaję się śmiać. Nie oznacza to, że opuścił mnie dobry humor. Wprost przeciwnie. Wolę spożytkować energię na spełnianie zachcianek Króliczka. Posłusznie cofam się do tyłu i pomagam chłopakowi usiąść, by łatwiej mi było pozbyć się jego ubrań. Eli posłusznie unosi ręce. W sypialni nie jest zimno, lecz mimo to mój wybranek lekko drży. – Poczekaj tu na mnie. Włączę ogrzewanie.
- Nie odchodź – ciężarny chwyta mnie za rękę.
- Skarbie, nie chcę, abyś marzł – tłumaczę swoją decyzję.
- Obiecałeś, że sam mnie ogrzejesz – wypomina mi. Wyraz rozczarowania na jego twarzy sprawia, że kolejny już raz zmieniam zdanie. Chciałbym mu się przypodobać, a to najprostszy sposób. Niech poczuje, że ma nade mną władzę.
- Dla ciebie zrobię wszystko, najdroższy. – Całuję fiołkowookiego w czubek nosa. – Połóż się i odpręż. Chcę, by było ci przyjemnie.
- Więc się postaraj – prowokuje mnie.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.
Zgodnie z oczekiwaniami Eli, zaczynam pieścić jego skórę. Już wcześniej postanowiłem, że w naszym domu panować będą zupełnie inne zasady. Skoncentruję się na tym, by zapewnić mu szczęście. Jak do tej pory bywało różnie, jednak teraz… To początek naszego związku. Wspólnego życia. A przede wszystkim – miłości.
- Max… – Kolejne westchnienie zniecierpliwienia wydobywa się z ponętnych ust, które znowu całuję. Mam świadomość, że jego oczekiwania są w tej chwili nieco inne. Eli spragniony jest seksu. Ma za sobą wyjątkowo stresujący dzień. Nic dziwnego, że szuka czegoś, co odwróci jego uwagę od przykrych wspomnień. Najpierw Nicole, potem pan Robinson. Wisienką na torcie jest poznanie mojej tajemnicy. Czy Eli zgodzi się ze mną zamieszkać?
- Prosiłem, abyś się odprężył, prawda? – droczę się, kąsając chłopaka po smukłej szyi.
- Nie chcę czekać… – zaczyna marudzić.
- A czego chcesz? Co mam zrobić, abyś był zadowolony?
- Kochaj się ze mną.
- Przecież to właśnie robię – uśmiecham się, widząc rozdrażnienie w jego magicznych oczach. – Mówiłem ci już, że nie musimy się więcej spieszyć. Mamy mnóstwo czasu, a ja zamierzam maksymalnie go wykorzystać.
Nie chcę, by sfrustrowany Eli pomyślał, że ignoruję jego potrzeby, dlatego zaczynam drażnić jego lewy sutek czubkiem języka. Prawy pocieram kciukiem, czekając na jego reakcję. Blondyn przymyka ociężałe powieki, po czym wplata palce w moje włosy. Przez kilka chwil gładzi mnie po karku, ale to dość szybko mu się nudzi. Unosi głowę, domagając się kolejnego, namiętnego pocałunku. Jak na kogoś, kto przez tyle miesięcy bezustannie powtarzał, że nie lubi i nie będzie się ze mną całować, teraz robi to nadzwyczaj chętnie, mrucząc przy tym z satysfakcją. Zamierzałem wielokrotnie doprowadzić go na skraj rozkoszy, pieszcząc każdy milimetr atłasowej skóry, lecz będę musiał się z tym nieco wstrzymać. Po co mam robić mu na złość, skoro jestem jedyną osobą, której obecnie potrzebuje. Przerywam pocałunek, który z każdą sekundą robił się coraz bardziej ognisty i pozbywam się ostatniej części jego garderoby, czyli szarych, dresowych szortów. To chyba jego ulubione, bo dość często je zakłada. Podejrzewam, że to miękki materiał wpływa na jego wybór. Eli w pierwszej kolejności dba o dobro naszego syna, a maluszek nie lubi, gdy coś uciska brzuch. Ja także się staram, by go przypadkowo nie przygnieść. Muszę się bezustannie kontrolować, co jest dosyć trudne, zwłaszcza w sytuacji, gdy Króliczek jest nagi.
- Mówiłem ci już, że jesteś piękny? – pytam nastolatka, uważnie lustrując jego wdzięki.
- Próbujesz mnie zawstydzić? Dobrze wiesz, że to niemożliwe. Brak ubrania zupełnie mi nie przeszkadza – przechwala się swoim ekshibicjonizmem.
- Mały bezwstydnik – zaczynam się śmiać, przesuwając palcami po obnażonej klatce piersiowej. Gdy docieram do brzucha, Eli nieco się spina. Nie lubi, gdy dotykam dziecka w czasie zbliżenia. Rozumiem go. Dla mnie to również jest nieco kłopotliwe.
- Tu nie…
- A gdzie? – dopytuję, przyjmując jego zasady gry.
- Pragnę cię, Max. Jestem tak rozpalony, że nie mogę się doczekać, aż we mnie wejdziesz.
- Czyżby? – zaczepnie dokazuję.
- Uważasz to za żarty? To daj rękę. Za chwilę sam się przekonasz…
Eli śmiało sięga po moją prawą dłoń. Wstrzymuję oddech, gdy jego różowy język zaczyna sunąć po moich palcach.
- Teraz i mnie robi się zbyt gorąco – żalę się.
- I dobrze. Kto mieczem wojuje… –  Złotowłosy chichocze, rozbawiony własnym żartem.
- Nie musisz tego robić, skarbie. W szufladzie mam specjalny żel, który…
- I dopiero teraz mi o tym mówisz? – Zostaję spiorunowany fiołkowym wzrokiem.
- Wybacz. Rzadko mnie dotykasz, a ja…
- Mówiłeś, że mam się trzymać od ciebie z daleka. – Eli kolejny raz wraca do przeszłości.
- Kłamałem – wyznaję szczerze. – Ty też kłamałeś, że nie lubisz pocałunków.
- Bo nie lubię. Wyjątek zrobiłem tylko dla ciebie – puszcza do mnie oko.
- Doceniam twój szczodry gest. – Wymieniamy porozumiewawcze spojrzenia.
- Nadal jest mi zimno… – Eli celowo rozsuwa szeroko nogi, by swoim zachowaniem pozbawić mnie zdrowego rozsądku.
- Wybacz, kochanie – wstaję z łóżka i zaczynam się w ekspresowym tempie rozbierać. Gdy walczę z guzikami koszuli, chłopak parska niepohamowanym śmiechem.
- Jesteś taki zabawny – wyrokuje, podpierając głowę, by mieć lepszy widok.
- A ty piękny – prawię mu komplementy.
- Kolejne kłamstwo? – Eli przeciąga się leniwie. Zamyka oczy, po czym ponownie zaczyna badać powierzchnię swoich ust opuszkami. Najwyraźniej pocałunek zadziałał na niego znacznie mocniej, niż chce to przyznać.
Nie tracę czasu i wykorzystuję fakt, że na mnie nie patrzy. Czasami robi to tak sugestywnie, że przypomina mi się nasz pobyt w hotelu, gdy zarzucił mi, że nie umiem go zaspokoić. Potem, gdy kochaliśmy się w domu rodziców, również nie mogłem pójść na całość, bo denerwował się, że zostaniemy przyłapani. Teraz żadna z tych rzeczy nie będzie miała miejsca.
Nagi i uzbrojony w lubrykant, bez problemu sadowię się między smukłymi nogami ukochanego, który nadal jest zamyślony i nieobecny. Odkręcam butelkę i wylewam na dłoń niewielką ilość śliskiej substancji.
- Powiedz, jeśli zaboli – uprzedzam ciężarnego o swoich poczynaniach.
- Mhm – mruczy w odpowiedzi, czekając aż wsunę w niego palce.
- W środku rzeczywiście jesteś gorący – kokietuję go. – I bardzo ciasny – dodaję po chwili, delikatnie pokonując kolejne centymetry.
- Lubię, gdy tak robisz… Czuję się od tego taki pełny i…
- Króliczku! – karcę go. – Przestań mnie nakręcać – grożę mu palcem. – Zawsze mogę zmienić zdanie i zaspokoić cię w inny sposób.
- Nie zrobiłbyś mi tego… – wzdycha z rozkoszy. – Dobrze wiesz, że lubię mieć cię w środku. Lubię, gdy się we mnie poruszasz. A gdybyś mnie przy tym całował, to…
- Eli! – Z mojego gardła wydobywa się żałosny jęk, oznaczający pożegnanie z samokontrolą. Pochylam się nad nim i łączę nasze wargi. Króliczek od razu obejmuje mnie zaborczo. Koniecznie chce, abym był bliżej. To trudne zadanie, zważywszy na okoliczności. Dwa z moich palców nadal tkwią z jego wnętrzu, które zaciska się na nich łapczywie.
- Weź mnie – narzuca mi swoją wolę, sugestywnie się przy tym wyginając.
- Kocham cię za mocno…  – szepczę do jego ucha. Rozsuwam szerzej uda mojego kochanka i nakierowuję członka na pulsujące wnętrze. Eli wydaje się być w ekstazie. Jest tak podniecony, że gotowy jest dojść w chwili, w której się w niego wsunę. – Kocham cię…
Zalewa mnie fala nieograniczonej błogości. Moja męskość nie napotyka zbytniego oporu. Mimo to zatrzymuję się w połowie drogi, aby mieć pewność, że mój narzeczony nie cierpi.
- W porządku? – pytam, nie umiejąc rozszyfrować wyrazu jego twarzy.
- Jeszcze… – ponagla mnie, unosząc nieco biodra. – Max, proszę…
W jednym miałem rację. Po kilku płytkich pchnięciach Eli od razu osiąga spełnienie. Jego przyspieszony oddech robi się ciężki, a na twarzy pojawia urzekający uśmiech.
- Jeszcze raz, czy masz już dosyć? – wzniecam w nim kolejne iskierki namiętności.
- Jeszcze kilka razy – odpowiada, odpychając mnie od siebie, bo koniecznie chce zmienić pozycję. – Teraz zrób tak, jak najbardziej lubię – wypina w moją stronę swój kształtny tyłeczek.
Kochamy się tak długo aż za oknem powoli robi się szaro. Zziajany Eli wtula się we mnie, układając głowę na mojej klatce piersiowej. Przesuwam potargane kosmyki jego włosów do tyłu. Wciąż są nieco wilgotne, lecz tym razem od wysiłku. Mój kochanek zdaje się w pełni zadowolony. Ani na chwilę nie przestaje się uśmiechać. Głaszcze mnie po klatce piersiowej. Milczy. Nie wygląda na zmęczonego. Jego anielska twarzy wyraża różne emocje, począwszy od słodkiego błogostanu, któremu całkowicie się poddaje. Nie oznacza to jednak, że jego problemy i troski zniknęły. Prawda jest taka, że razem byłoby znacznie łatwiej, by się z nimi uporać.
- Eli? – przerywam ciszę.
- Tak? – Króliczek unosi na mnie wzrok.
- Podjąłem kolejną ważną decyzję – informuję go. Ton mojego głosu idealnie balansuje na krawędzi powagi oraz wzruszenia.
- Jaką?
- Wyjdziesz za mnie?