„Bezsenne Noce”
Otwieram oczy i przez kilka chwil nie mam pojęcia, gdzie się znajduję. Nie jest to dom rodziców, ani moje mieszkanie. Co to za obce miejsce?
Dopiero po dłuższej chwili wszystkie elementy łamigłówki układają się w spójną całość. Pojechałem po Eli, a następnie przywiozłem go do hotelu. Kochaliśmy się pod prysznicem, a później on miał suszyć włosy, a ja? Zasnąłem?
W sumie zupełnie mnie to nie dziwi. Stres, zarwane noce, setki spotkań i zero wieść od ukochanego, który pozbawiony dachu nad głową, błąkał się w deszczu po kempingu niejednego doprowadziłyby do obłędu. To była naprawdę intensywna noc. Tyle się działo. Uśmiecham się do swoich wspomnień. Warto było przeżyć to wszystko, oj warto…
Naciągam na siebie kołdrę, a następnie chcę przytulić mojego Króliczka, który powinien gdzieś tu być. Hotelowe łoże jest naprawdę słusznych rozmiarów. Wyciągam rękę, szukając cieplutkiego ciałka, lecz trafiam jedynie na idealnie wyprasowane prześcieradło.
Zaniepokojony zrywam się ze swojego miejsca i szarpię za puchowe okrycie. Po chłopaku nie ma śladu! W dodatku po drugiej stronie łóżka nie ma też ani jednego zagniecenia! Świadczy o tym, że Eli tu nie spał!
Gdzie on jest?!
Podbiegam do okna i odsłaniam rolety. Poranne niebo jest szare i zachmurzone. Deszcz to jedynie kwestia czasu. Cyfrowy wyświetlacz na parapecie informuje mnie, że jest dwadzieścia po szóstej. Położyłem się spać pewnie około czwartej. Czyżby Eli wykorzystał okazję i uciekł?
Pełen najgorszych przeczuć wpadam do łazienki. To moja jedyna deska ratunku. Jeśli tam go nie będzie, to chyba oszaleję!
Popycham drzwi i z sercem podchodzącym do gardła odkrywam, iż moja bezcenna zguba wyleguje się w wannie z hydromasażem.
- Tu jesteś… - podchodzę do złotowłosego, by sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku. – Zdenerwowałem się, gdy nie było cię w łóżku. Dlaczego nie poszedłeś spać? Źle się czujesz?
Eli unosi wzrok. Na pierwszy rzut oka powiedziałbym, że jest na mnie nieco wkurzony. Może przestraszył go raban, jaki niepotrzebnie wywołałem? A może minął się wczoraj z prawdą twierdząc, że nie zrobiłem mu nic złego?
Wykończę się przez tego dzieciaka!
- Skarbie, co się dzieje? – siadam na brzegu wanny, by zminimalizować dystans między nami.
- Nic – mój wybranek zbywa mnie, jak ma w zwyczaju.
- Nie poszedłeś spać? Dlaczego?
- Bo nie chciałem.
- W takim razie co tu robisz?
Zaczyna mnie drażnić ta gra w dwadzieścia pytań. Myślałem, że po tym wszystkim bardziej mi zaufa i nieco się otworzy. Tymczasem jest gorzej, niż przedtem.
- Korzystam z twojej hojności. Czy ta odpowiedź cię zadowala, czy dalej będziemy kontynuować to przesłuchanie?
Eli jest mocno wzburzony. Mówi się, że złość piękności szkodzi, lecz w moich oczach to wciąż perfekcyjny ideał. Wśród mydlanych baniek i z włosami upiętymi w luźny kok, przypomina raczej małego kotka. Nie powiem mu o tym, bo tylko pogorszę i tak dość napiętą sytuację.
Co go ugryzło od samego rana?
- Mam nadzieję, że woda jest ciepła. – Celowo zanurzam palce, by poza sprawdzeniem temperatury, poszukać także jego dłoni. Skóra na jego palcach jest pomarszczona. Unoszę jego rękę do ust i całuję każdą kosteczkę. Ciekawe od jak dawna tu jest?
- Nie! – Eli odbiera mi moją zdobycz. Robi mi się przykro. Nie rozumiem jego zachowania. Zrobiłem coś nie tak? A może powiedziałem? Czemu z radosnego i zadowolonego stał się nagle rozjuszony i złośliwy? A może jest głodny?
- Króliczku, co cię opętało? Nie tak dawno temu nalegałeś, abym cię dotykał, a teraz…
- A teraz już tego nie chcę!
- A czego chcesz? – Zupełnie ogłupiały, przeczesuję włosy palcami. Pora zamówić kawę, Max. Bez solidnej porcji kofeiny, nie dasz rady sobie rady.
- Od ciebie? Niczego – blondyn prycha gniewnie, celowo mnie ignorując.
- A śniadanie? Nadal masz ochotę na gofry? Może jeśli zjesz coś słodkiego, to twój poziom cukru jakoś się ustabilizuje – wzdycham, zbierając się do wyjścia.
- Nie jestem głodny. Zjadłem lizaka.
Tracę grunt pod nogami. Dlaczego? Przecież było już tak dobrze… Spałem najwyżej dwie i pół godziny. Jak to możliwe, że w tym czasie ze słodkiego i milutkiego, mój Króliczek transformował się w to agresywne i dzikie zwierzę? Może to wina wody? Co prawda nigdy wcześnie nie słyszałem o takim przypadku, lecz jeśli za jakiś czas okaże się, że pracownicy hotelu dodawali do niej dopalacze lub inne paskudztwa, które zmieniają osobowość, powieka nie drgnie mi ze zdziwienia.
- Eli, proszę cię… Porozmawiajmy jak dorośli, dobrze? – Podejmuję desperacką próbę zapanowania nad rozwydrzonym małolatem.
- Nie mamy o czym.
- Jak to nie?! Na litość boską, zwariuję przez ciebie! Co się dzieje?! Czy tak trudno jest okazać mi odrobinę zaufania i powiedzieć, o co chodzi? Przecież wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko, więc czemu traktujesz mnie jak obcego?! Rzuciłem pracę, za co moja agentka z pewnością mnie wypatroszy! Kochaliśmy się, choć dobrze wiesz, że boję się o dziecko. Co jeszcze mam zrobić, abyś był szczęśliwy?!
Źle, Max, bardzo źle… Podnosząc na niego głos, tylko pogarszasz sprawę. Eli ma w tej chwili jedynie ciebie. Jeśli zobaczy w tobie wroga, to koniec. Nie odzyskasz go…
- Przepraszam. Nie chciałem – kajam się, by jakoś załagodzić mój impulsywny atak.
- Nie przepraszaj. Powiedziałeś to, co myślisz.
Jasnowłosy sięga po pilota i wyłącza hydromasaż. Opiera dłonie na brzegach wanny, by nie poślizgnąć się przy wychodzeniu. Wyciągam do niego rękę asekurując go. Ku mojemu zdziwieniu, pozwala sobie pomóc. Zwinnym ruchem wstaje, a ja wyjmuję go z wanny. Nie protestuje, gdy okrywam go ręcznikiem, a następnie pomagam ubrać szlafrok.
- Czy teraz możemy porozmawiać? – pytam, gdy wracamy do pokoju.
- Skoro musimy… - Eli siada na jednym z foteli. Podciąga nogi do klatki piersiowej. Nawet jego zachowanie świadczy o tym, że się przede mną broni. Cudownie…
- Co się stało? – Zajmuję miejsce na wprost niego, choć najchętniej posadziłbym go na swoich kolanach. Pewnie wydrapałby mi oczy, gdybym spróbował go teraz dotknąć.
- Nic.
- Błagam cię, nie zaczynaj znowu. Powiedz mi prawdę! – Z całej siły naciskam na to krnąbrne stworzenie, by zechciał uchylić rąbka tajemnicy i podzielić się swoimi myślami.
- Nic się nie stało. To hormony tak na mnie działają. Jak zajdziesz w ciążę, sam zrozumiesz – nastolatek uśmiecha się kwaśno, wskazując na swój brzuch.
- To się nigdy nie stanie. Rozmawialiśmy już o tym. Skarbie… - zmieniam taktykę i staję się bardziej opiekuńczy. – Jeśli z mojej winy coś cię boli, to…
- Max, proszę cię! – przerywa mi ostro. – Skończ ten temat! Nie panuje nad sobą nie dlatego, że coś mi zrobiłeś. Wprost przeciwnie. Nie zachowałeś się jak należy. Teraz jesteś zadowolony?
„Nie zachowałem się jak należy?” – powtarzam cicho w myślach. Jak mam to rozumieć? To jakiś szyfr?
- To powiedz mi, co zrobiłem źle, a postaram się to naprawić.
- Jasne… Już to widzę… - szyderczy komentarz działa na mnie niczym płachta na byka.
- Może najpierw spróbuj, a dopiero później mnie oceniaj… - cedzę przez zęby, zachowując dobrą minę do złej gry.
- Chcesz wiedzieć? Dobrze, powiem ci, tylko później nie miej do mnie pretensji, bo to nie moja wina.
- No słucham, słucham – obejmuję się ramionami, czekając na te „rewelacje”.
- Jestem rozdrażniony, bo nie czuję satysfakcji.
- Satysfakcji? Jakiej znowu satysfakcji? – Dalej błądzę w ciemności. O czym on do licha mówi? Skubany ma zaledwie osiemnaście lat, za to jego osobowość jest bardziej skomplikowana niż u wszystkich kobiet, z którymi dotąd miałem do czynienia!
- Nie zaspokoiłeś mnie, ok? Po części to moja wina. Za pierwszym razem było przecież podobnie… Jestem naiwny, skoro myślałem, że wyciągniesz z tego jakieś wnioski.
- Co?! – Z wrażenia aż wstaję. Nie mam pojęcia, czy śmiać się, czy raczej przełożyć go przez kolano i…
- Max, nie chcę ranić twoich uczuć – Eli zaczyna się tłumaczyć. – Ciąża robi swoje, a dzieląca nas różnica wieku…
- Nagle zaczęło ci przeszkadzać, że jestem starszy?!
- Nie, to nie tak… - Chłopak robi pauzę, szukając odpowiednich słów. – Tak naprawdę nie dbam o to, ile masz lat. Po prostu liczyłem, że skoro jesteś starszy i doświadczony, to jakoś to pójdzie. Tymczasem…
- Przecież doszedłeś! – krzyczę, tracąc nad sobą panowanie. To kolejny raz w przeciągu zaledwie kilkunastu minut. Uspokój się, Max… Nie daj się sprowokować…
- Ale tylko raz… Myślałem, że bardziej się postarasz, a ty od razu poszedłeś spać. Nie powinienem mieć ci tego za złe. W twoim wieku to pewnie normalne, że po jednym razie odpuszczasz i wspominasz to przez kolejny miesiąc, ale hormony… Z ich powodu mam ochotę na seks częściej niż zwykle.
- W moim wieku?!
Złość i frustracja pozbawiają mnie resztek hamulców. Przez ostatnie tygodnie robiłem co mogłem, aby go w żaden sposób nie urazić. Trzymałem się z daleka. Obchodziłem się z nim jak z jajkiem, a on siedzi sobie na wprost mnie, patrzy mi prosto w oczy i narzeka, że jest niezaspokojony?! Czy on w ogóle zna definicję tego słowa?! Wredny, rozbestwiony małolat… Ja ci dam „w moim wieku”…
Idę do łazienki, trzaskając za sobą drzwiami. Przeszukuję wszystkie koszyczki z kosmetykami, by znaleźć to, po co tu przyszedłem.
- „Niezaspokojony”… Tylko poczekaj, ty rozpuszczony gryzoniu… - choć mnie nie słyszy, nie szczędzę mu złośliwych uwag.
Gdy udaje mi się odszukać buteleczkę z potrzebnym olejkiem, zrzucam z siebie szlafrok i nagi wracam do sypialni. Eli nadal siedzi skulony na fotelu.
- Max?! – piszczy, gdy biorę go na ręce. – Puszczaj! Oszalałeś?!
- Żebyś wiedział, że oszalałem!
- Obiecuję, że więcej nie będę cię prosił o seks.
- Prosił? – parskam, rzucając go na łóżko. – Kiedy z tobą skończę, nie będziesz robił nic innego, jak błagało więcej! Rozbieraj się! – rozkazuję mu.
- Nie! – Chłopak jeszcze szczelniej okrywa się szlafrokiem, abym nie miał jak go z niego zedrzeć.
Nieznośny uparciuch! Doigrałeś się, więc poniesiesz konsekwencje...
- Jak chcesz. W sumie nie robi mi to większej różnicy.
Chwytam Eli za nogi i szeroko rozsuwam jego kolana. Króliczek zna mnie na tyle długo, iż powinien wiedzieć, że jest całkowicie bezpieczny. Mimo to w pierwszej kolejności obejmuje brzuszek, by chronić naszego synka.
- Głuptas z ciebie – podsumowuję sytuację. – Za to wyjątkowo uroczy – dodaję tonem przepełnionym erotyzmem. Moje słowa nieco go uspokajają. W jego spojrzeniu dostrzegam psotne iskierki.
- Co chcesz ze mną zrobić, Max? – pyta frywolnym tonem, wpatrując się we mnie fiołkowymi oczami, w których przez krótką chwilę tonę.
Uśmiech jest moją jedyną odpowiedzią. Mam swoje plany, nie twierdzę, że nie. Na pierwszy ogień pójdzie zemsta. Marudził, że jeden orgazm to zdecydowanie za mało. Też tak uważam. Sprawdźmy więc, po ilu uzna, że ma już dość…
Eli wygina się w łuk, gdy biorę jego członka do ust. Jego skóra jest rozgrzana i nadwrażliwa z powodu bardzo długiej kąpieli. Wszystko poczuje znacznie intensywniej. Mogę go lizać i ssać tak długo, jak będę miał na to ochotę. W dodatku z każdą sekundą staje mi się coraz uleglejszy.
- Mmm… Max… - W jego gardła wydobywa się pojedynczy jęk. Nastolatek wplata palce prawej dłoni w moje włosy. Jego delikatny dotyk sprawia mi przyjemność. Może jeśli bardziej go oswoję, zacznie to robić częściej i chętniej? Póki co cieszę się tym, co mi daje, bo Eli niechętnie daje. Rozpieszcza wyłącznie dziecko, bezustannie je głaszcząc i zapewniając o swojej miłości. Jestem zepchnięty na dalszy plan. Kocham maleństwo, lecz drugi tatuś z pewnością nie jest mi obojętny. Mógłby od czasu do czasu poświęcić mi chwilę uwagi. Czy proszę o zbyt wiele?
Eli dochodzi, choć nasza miłosna gra tak naprawdę jeszcze się nie zaczęła…
Na brzoskwiniowych policzkach pojawia się lekki rumieniec. Z trudem unosi ociężałe powieki. Jego oczy… Tak mgliste i rozmarzone… A przecież to nie koniec atrakcji.
Z wielką przyjemnością poluzowuję supeł szlafroka i przyglądam się ciału ukochanego.
- Jesteś piękny – chwalę go. Przesuwam opuszkami począwszy od jego szyi, przez obojczyki, aż do serca, które tak szybko bije. Przykładam dłoń do drobnej klatki piersiowej. Czy Króliczek zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo go kocham i pożądam?
Trącam językiem jeden z jasnoróżowych sutków. Eli automatycznie znowu przymyka powieki. Jest mu dobrze, lecz to mnie nie satysfakcjonuje. Między nami musi zapłonąć prawdziwy ogień, który spali wszystkie wątpliwości i pozwoli nam zacząć budować naszą relację od nowa.
Obracam ciężarnego na brzuch. Materac jest miękki. Czy powinienem zabezpieczyć dziecko dodatkową poduszką? Z drugiej strony jeśli będę uważał i nie przygniotę go swoim ciężarem…
- Chodź do mnie – łapię go za biodra i unoszę je nieco w górę. W ostatnim czasie ich kształt nieco się zmienił. Dawniej były szczupłe, a teraz odrobinkę się zaokrągliły. Nie mam czasu, by bawić się z rozbieranie. Podwijam przeszkadzający mi szlafrok, by odsłonić ponętną pupę. Kilka godzin temu drżał, gdy wsuwałem język do środka. Czy teraz również tak zareaguje? Nie muszę się powstrzymywać, by to sprawdzić. Leżąc nie jest narażony na niebezpieczeństwo związane z upadkiem. W takim razie…
- Nie, tam nie! – Słaby protest mojego kochanka w żadnym wypadku mnie nie powstrzyma. Eli obraca głowę i patrzy na mnie z pasją. Jest malutki i ciasny. Jeśli nie poświęcę mu czasu i odpowiednio nie przygotuję, nici z seksu. To nie moja wina, że najbardziej lubię to robić właśnie ustami.
- No tak, nie lubisz łaskotania – przypominam sobie, drażniąc jego wejście czubkiem języka.
- Max! – prycha na mnie, nabierając głośno powietrza.
Przyznaję, że obnażony w ten sposób wydaje mi się jeszcze piękniejszy niż kiedykolwiek.
- Nie jesteś wobec mnie szczery, a twoje ciało tak… - mruczę, sięgając po butelkę z oliwką. Z prawdziwą przyjemnością wylewam jej zawartość na jego pośladki i obserwuję, jak cienkie strużki spływają po aksamitnej skórze. – Mogę? – Rozsmarowuję śliską substancję wokół palca, a następnie wsuwam go odrobinę do środka.
- Nadal jestem niezaspokojony… – Króliczek dobrze wie, jak rozgrzać mnie do czerwoności. Chciałem być delikatny, lecz najwyraźniej on potrzebuje czegoś innego. I szybko się przyzwyczaja do tak intymnego kontaktu.
- Wybacz, skarbie. Już się tobą zajmuję – odpowiadam zaczepnie, po czym cofam rękę i zajmuję miejsce miedzy jego szeroko rozstawionymi nogami. Ocieram się o niego moją męskością, by zminimalizować ból. Jednak Eli nie chce czekać. Mruży gniewnie oczy. Czyżby we mnie wątpił? Jeśli tak, to srogo się myli.
Wystarczy jedno zdecydowane pchniecie, abym cały był w środku. Eli skomle cicho, lecz nie każe mi przestać. Cierpliwie czekam, aż jego oddech się stabilizuje, a następnie zaczynam się poruszać.
Tym razem to bestia wewnątrz mnie przejmuje kontrolę. Zwykle trzymam ją na krótkiej smyczy, nakazując posłuszeństwo, lecz nie dzisiaj. Nie teraz. Wtapiam palce w biodra blondyna i narzucam mu bardzo ostre tempo.
- Właśnie tak… Jeszcze… Jeszcze… - Mój kochanek jest zachwycony. On także traci nad sobą panowanie. Oddycha spazmatycznie, ale co najważniejsze, wreszcie słyszę głośniejsze jęki, wydobywające się z jego ust.
Gdy jest już blisko, celowo zwalniam tempo i zaczynam pieścić go ręką. Orgazm pochłania go na dłuższą chwilę. Rozgorączkowany, cały dygocze. Wykorzystuję jego niemoc i odwracam go na plecy. Najchętniej zarzuciłbym sobie jego nogi na ramiona, lecz trochę się waham ze względu na dziecko. Eli nie ma takich dylematów. Przyciąga mnie do siebie, obejmując. Odsłania przy tym szyję, którą od razu zaczynam całować.
- Chce jeszcze… - szepcze mi do ucha.
- Rozpustnik z ciebie – zauważam, ponownie wchodząc w rozpalonego wnętrze mojego wybranka, który szczelnie owinął się wokół mnie nogami.
- Mhm…
- Dobrze ci? – upewniam się, wykonując kilka płytszych ruchów.
- Max! Max! – prawie krzyczy, gdy przyjemność robi się nie do zniesienia.
- Nie powstrzymuj się – nakazuję mu. Eli drapie mnie paznokciami po plecach. Nie robi tego na tyle mocno, by zostawić ślady. Nie zmienia to faktu, że bezustannie mnie zaskakuje. Moja krew zdaje się wrzeć, mięśnie pracują na pełnych obrotach, a czoło robi się lepkie od potu. Mimo to ani myślę, by przestać. Chcę mu dać tyle rozkoszy, ile tylko zechce. Spełnię każdą jego zachciankę. Zrobię wszystko, by był tylko mój.
- O tak, tak! – Mój Króliczek zamyka oczy i odchyla głowę do tyłu, szczytując. Wgapiam się w niego całkowicie urzeczony. Nigdy wcześniej nie kochałem się z kimś, kto podobnie zachowywałby się w łóżku. Jest frywolny, odważny, nie ma zahamowań. A jednocześnie słodki i bezbronny.
Kocham go. Kocham za mocno…
- Dokąd się wybierasz? – złotowłosy przytrzymuje moje biodra nogami, gdy próbuję się z niego wysunąć. Ze względu na dziecko, chyba nie powinienem dochodzić w jego wnętrzu.
- Ale… - Mam obawy, związane jego ciążą. Co prawda Eli nie skarżył się na złe samopoczucie. Mimo to uważam, że dla dobra maleństwa powinniśmy żyć w całkowitej abstynencji do czasu, aż…
- Zostań. Chcę tego…
Jego słowa sprawiają, że po raz drugi w swoim życiu, sięgam dłonią gwiazd.
Za pierwszym razem czułem się tak pierwszej nocy, gdy wymknąłem się z przyjęcia. Coś się we mnie zmieniło. On coś we mnie przestawił, a teraz dobitniej mi to pokazał. Nie ma we mnie krztyny silnej woli. Robię wyłącznie to, czego zażąda. Nawet jeśli zaprzecza to wszystkiemu, w co dotąd wierzyłem.
- Uwielbiam cię – wyznaję zdyszany, opadając obok niego na pościel.
- Wiem – mój oblubieniec przyznaje nieskromnie. – Jestem zmęczony – dodaje po chwili.
- Śpij, najdroższy… - Okrywam Eli kołdrą, by nie zmarzł.
- Max? – szepcze, nie będąc w stanie otworzyć oczu. – Zmieniłem zdanie. Jednak potrafisz mnie zaspokoić…
- Wciąż słabo mnie znasz, Króliczku. I za mało ufasz. – Przesuwam zabłąkane pasma złotych włosów, by nie drażniły go podczas odpoczynku.
- Tak miękko… - ciężarny dopiero teraz odkrywa zalety hotelowego łóżka, na którym próbuje się umościć. – I tyle miejsca tylko dla mnie… - obraca się na lewy bok, po czym od razu zasypia.