Nie wszyscy są mi tak przychylni. Niedługo pojawi
się Wilbur. On oraz jego poplecznicy z pewnością nie poprzestaną na jednym
zamachu. Będą próbować aż do skutku. A przynajmniej takie jest stanowisko Normana,
który od blisko godziny próbuje mnie przekonać, abym użył siły wobec barona i
zmusił go do mówienia.
- Panie, błagam, bądź rozsądny! A jeśli sam nie
chcesz tego zrobić, ja się tym zajmę. – Niestrudzony doradca naciska i
naciska, lecz nie zamierzam się ugiąć.
- Powiedziałem nie i zdania nie zmienię – ucinam
wszelkie protesty, koncentrując uwagę wyłącznie na porządkowaniu dokumentów
oraz podpisywaniu najważniejszych listów. Proszę w nich najwierniejszych
sojuszników, by nie wierzyli w krążące po królestwie plotki. Ród DiMarone nie
jest w stanie nam zagrozić. A nawet jeśli tak będzie, nie odpowiem na ich
zaczepki. Nie sprowokują mnie do wojny.
- Wasza wysokość, wybacz, że to powiem, lecz tego
problemu nie da się zignorować lub zamieść pod dywan!
- Ja niczego nie zamiatam pod dywan.
- Więc dlaczego nie chcesz zacząć działać?! –
irytuje się mój opiekun.
- Baron nie jest głupi. To wytrawny gracz, który z
pewnością liczy na to, że użyję siły. Mógłby wtedy rozpowiadać wszem i wobec,
że został zmuszony do składania fałszywych zeznań, a cały proces to farsa.
Dlatego zadbam o to, by włos nie spadł mu z głowy. Rozumiemy się?
- Szczerze wątpię, że ktokolwiek z jego świty zechce
udać się do lochów, by słuchać jego wynurzeń, gdy zostanie skazany na
dożywocie.
Mój przyjaciel nie wierzy w słuszność mojego planu,
dlatego chce jak najszybciej pozbyć się robactwa szerzącego zgniliznę. Jeśli
przyklasnę jego pomysłowi, za jakiś czas grono moich wrogów jedynie się
powiększy. Tortury i egzekucje źle wróżą na przyszłość.
- Zapominasz, że jego dzieci także są naszymi
więźniami. Uważam, że prędzej czy później DiMarone się złamie i ruszy im na
ratunek.
- Nie byłbym tego taki pewny, wasza wysokość.
Podczas naszego ostatniego spotkania dał nam wyraźnie odczuć, że los tej dwójki
nic go nie obchodzi. Baron ma serce z kamienia. – Norman milknie na chwilę,
próbując zebrać myśli. – Szanuję twój punk widzenia, panie, lecz uważam, że
jesteś w błędzie. Atak to najlepsza forma obrony. Zwłaszcza, jeżeli przeciwnicy
gotowi są na wszystko.
- Nefryt powiedział, że nic złego się nie stanie i
ja mu wierzę. Skończ więc z tym lamentem i weź się do pracy.
- Nie wierzę, że powierzasz tak delikatne kwestie
wampirowi! A co, jeśli się myli lub kłamie?
- Nefryt? To niemożliwe – uśmiecham się na samo
wspomnienie o ukochanym. Słońce właśnie zaszło. Mój skarb niedługo do mnie
dołączy. – Ufam mu. Mój ojciec także mu ufał.
- I skończył tragicznie… - Norman nie potrafi
odmówić sobie tej drobnej uszczypliwości.
- Powtórz to jeszcze raz, a ty również udasz się w
zaświaty – złowrogi szept różowowłosego rozlega się w pomieszczeniu. W dodatku
działa bardzo sprawnie. Łapie mojego opiekuna za gardło i przyszpila go do
ściany. – Przestań zatruwać mu umysł, bo nie ręczę za siebie… - Mój doradca
zaczyna się dusić, więc wampir łaskawie zwalnia uścisk, a następnie
materializuje się na moich kolanach. Jest tak szybki, że nie zdążyłem
zaprotestować, by zostawił Normana w spokoju. – Każ mu wyjść – żąda filigranowy
uwodziciel.
- Panie… - sługa ze złością patrzy mi w twarz. Wie,
że nie ma szans w starciu z Nefrytem, dlatego kłania się nisko, po czym z
wściekłością trzaska za sobą drzwiami. Przegrał to starcie.
- Nareszcie sami – cieszy się mój ukochany. Ujmuje
moją twarz dłońmi i ociera się ustami o moje usta.
- Skarbie… - staram się jakoś go poskromić, lecz to
takie trudne. – Tyle razy prosiłem, abyś nie kłócił się z …
- Pocałuj mnie. – Wampir ignoruje moje słowa i
skupia się wyłącznie na przyjemnościach. Nie jestem w stanie mu się oprzeć.
Zatapiam palce w jego włosach i wpijam się w rozchylone wargi, mrucząc przy tym
z zadowoleniem.
- Spisałem się? – dyszę, próbując zapanować nad
oddechem.
- We śnie bardziej się starałeś. – Mały deprawator
parska śmiechem i znacznie odważniej rozsiada się na moich kolanach. – Zrehabilituj
się, mój panie… - kusi, abym obdarzył go kolejnymi pieszczotami. Układam więc
dłonie na szczupłych biodrach i przyciągam go bliżej.
- Czy w twoim śnie poprzestaliśmy jedynie na
pocałunkach? – drażnię wampira, odchylając głowę do tyłu, by łatwiej mu było
mnie ugryźć.
- Nie. – Błękitne tęczówki długowiecznego rzucają mi
wyzwanie. Nefryt wpatruje się we mnie przez dłuższą chwilę, a następnie
przymyka powieki i pochyla się do przodu. Jego chłodne usta muskają moją
rozgrzaną oraz pobudzoną pocałunkami skórę.
- Jak daleko wolno mi się posunąć? – szepczę mu do
ucha, by nikt inny nie mógł nas usłyszeć.
Nefryt nie udziela jednoznacznej odpowiedzi. Zamiast
tego wbija we mnie swoje kły, by sycić się krwią z zadanej rany.
Po skończonym posiłku gryzie się w palec, by
zlikwidować ślady oraz dokonać wymiany. Przełykam mój bezcenny dar w postaci
szkarłatnej kropli, a następnie zatapiam palce w jego włosach.
- Mówiłem ci już, jak bardzo cię kocham? – pytam
wampira.
- Mówiłeś. W moim śnie bezustannie powtarzałeś, że
zrobisz dla mnie wszystko – delikatny uśmiech pojawia się na twarzy mojego
ukochanego.
- To prawda. Nie ma rzeczy, której bym ci odmówił –
zapewniam go.
- Czyżby? – Nefryt znacząco unosi do góry swoje
perfekcyjne brwi. – Tak się składa, że jest coś, co by mnie uszczęśliwiło… -
zaczyna swoje słodkie gierki.
- Mów, czego sobie życzysz, najdroższy. – Dobrze go
znam i wiem, że nic nie uszczęśliwia go równie mocno, jak kolejne prezenty.
- Pozbądź się Normana – pada natychmiastowa
odpowiedź.
- Skarbie… - wzdycham pokonany. – Proszę… Dobrze
wiesz, że nie mogę tego zrobić. Norman będzie trwał przy moim boku aż do
śmierci.
- Ty nigdy nie umrzesz, Cassianie! – oburza się mój
wybranek. – Będę cię karmił swoją krwią, abyś mógł żyć wiecznie.
- W takim razie przygotuj się na to, że Norman
stanie się częścią naszego wiecznego życia. Nie mogę go odprawić czy wygnać.
Jest moim opiekunem.
Nefryt prycha niepocieszony, krzyżując ramiona na
piersi. Z rozrzewnieniem wspominam czasy, gdy nie potrafiłem go obłaskawić.
Tymczasem teraz…
- Z pewnością są inne rzeczy, które choć troszeczkę
poprawią ci humor. Jeśli mi o nich powiesz, to…
- A co tobie poprawiłoby humor? – pyta wampir.
- Mnie? – udaję zdziwionego, by ukryć szybszy puls.
Na samą myśl o tym, że mógłbym poprosić go o
cokolwiek aż drżę z podniecenia. Nie będę ukrywać, że to jego pragnę najbardziej.
Jest moją obsesją. Marzeniem. Miłością.
- Cassianie… - Nefryt wlepia we mnie swoje
tajemnicze spojrzenie, cierpliwie czekając na to, co powiem.
- Chcę, żebyś był szczęśliwy.
Mój kochanek uśmiecha się do mnie, zadowolony .
Oddycham z ulgą, bo udało mi się uniknąć kłopotliwej sytuacji.
- Doprawdy? – szydzi ze mnie. – Czy wiąże się to z
tym, że mam być nagi? – Ukochany przygryza dolną wargę, wystawiając moją
samokontrolę na bardzo wielką próbę.
- Skarbie… - dukam, lekko zażenowany. – To nie tak…
Ja…
- Postaraj się jak najszybciej uwinąć z tym
bałaganem – niebieskooki wskazuje na stosy papierów na moim biurku. – Ja również
mam coś do zrobienia, a później… - Nefryt zaczyna rysować palcem wzory na mojej
zbroi. – Może pozwolę ci na coś więcej… - mruczy zmysłowo.
- Coś więcej? – powtarzam po nim, całkowicie
urzeczony.
- Chcesz mnie dotykać, Cassianie?
- Chcę… Chcę tego bardziej, niż jesteś w stanie to
sobie wyobrazić…
- Przyśniło mi się coś intrygującego i
chciałbym to z tobą wypróbować – wampir odsłania przede mną swoje ukryte
pragnienia.
- Po co mamy czekać? – sięgam w kierunku jego
ponętnych ust, by zatopić się w kolejnym pocałunku.
- Najpierw obowiązki. – Wampir odsuwa się o kilka centymetrów, po czym przykłada
opuszki swoich chłodnych palców do moich rozgrzanych warg.
- Obowiązki…
- Dokładnie tak – Nefryt ucieka z moich kolan i
materializuje się przy drzwiach. – Będę na ciebie czekał o północy, mój panie…
Nie spóźnij się… - grozi mi palcem przed wyjściem, po czym posyła całusa w moją
stronę.
- Gdzie się tak spieszysz? – wołam na nim.
- Mam swoje sprawy. Do zobaczenia o północy – Nefryt
rozpływa się w powietrzu, korzystając ze swojej nieziemskiej szybkości.
- Szczęściarz ze mnie – mamroczę do samego siebie,
próbując otrząsnąć się z miłosnego odurzenia. Nefryt z każdą minutą działa na
mnie coraz intensywniej. To udręka mieć go tak blisko i nie móc dotykać…
Mój wieczór przebiega w dość nerwowej atmosferze. Z
jednej strony mam naprawdę sporo pracy, która wymaga koncentracji oraz bycia
uważnym. Obietnice ukochanego sprawiły, że wszystkie inne sprawy przestają mieć
znaczenie. Czuje się tak, jakbym wypił zbyt dużo słodkiego wina. Kto by
pomyślał, że wampir potrafi być słodszy niż sam miód…
Po dwudziestej drugiej dołącza do mnie Norman, który
zatroszczył się o naszą kolację. Lubię posiłki w jego towarzystwie. Lata wojny
nauczyły mnie, że powinno się bardzo uważać na współbiesiadników, dlatego
podczas oficjalnych przyjęć piłem jedynie wino, by nie urazić moich gości. Po
incydencie z lady Zaną będę musiał pomyśleć o czymś innym.
- Gdyby Nefryt widział twoją minę uznałby, że chcesz
mnie otruć – przełamuję ciszę, która ciąży między nami. Nie lubię kłótni z
Normanem. Bądź co bądź to mój najwierniejszy druh oraz opiekun.
- Do tego celu nie użyłbym pieczeni, którą obydwaj
uważamy za prawdziwy przysmak. – Mężczyzna stawia przede mną talerz, na którym
znajduje się sowita porcja.
- Wyborne – doceniam kunszt kucharza, który
przygotował dla nas to wykwintne danie.
- Żałujesz, panie, że wampir nie dzieli z tobą tych
ulotnych chwil?
- Co masz na myśli? – rzucam zaintrygowane
spojrzenie w kierunku przyjaciela.
- Nefryt nie pamięta swojego człowieczeństwa.
Kieruje się zasadami wpojonymi przez stwórcę, których ty, demon, być może nigdy
nie zrozumiesz. – Norman unosi kielich w moją stronę. Już jakiś czas temu
obiecałem sobie, że nie będę pić alkoholu. Zamierzam dotrzymać tej obietnicy.
Sięgam więc po wodę, którą wznoszę toast.
- Nie zależy mi na tym. Wprost przeciwnie. Dzielące
nas różnice sprawiają, że nasz związek jest bardziej dynamiczny.
- Skąd możesz to wiedzieć, skoro odkąd pamiętam
wmówiłeś sobie uczucie do tego krwiopijcy? Omotał cię już w kołysce.
- To prawda – uśmiecham się.
Tak wczesna miłość jest dla mnie powodem do dumy.
Poza Nefrytem, nie kochałem nikogo innego. Nikogo też nie pocałowałem. Pod
wieloma względami jest on dla mnie tym pierwszym.
- Będziesz się tak puszyć, gdy inni poznają waszą
tajemnicę?
- Nie zamierzam nikomu o tym mówić. Wiesz tylko ty,
Sin, Jack oraz Henryk.
- Poddani będą chcieli, aby u twego boku pojawiła
się królowa. Co im wtedy powiesz? Związek z wampirem to ujma na honorze demona.
- Nie myślę o tym. Jestem młody, a małżeństwo to
odległa przyszłość – bagatelizuję obawy Normana.
- A dziedzic? O następcę tronu także nie zamierzasz
się starać?
- Przysięga, która nas połączyła, jest
niezniszczalna – odświeżam pamięć mojego opiekuna. – Nefryt oddał mi swoje
serce. Ten dar jest dla mnie po stokroć ważniejszy.
- Pospieszyłeś się ze swoją deklaracją, wasza
wysokość, a jej konsekwencje mogą być miażdżące. – Norman posyła mi znaczące
spojrzenie, odkładając sztućce.
- W takim razie wyrwij mi serce, ale wiedz, że nawet
wtedy nie przestanę go kochać! – Ściągam swoją zbroję, by ułatwić opiekunowi
jego nowe zadanie.
- Panie… - służący nie wie, co odpowiedzieć. Przez
chwilę mierzymy się wzrokiem. Ani on, ani ja nie zamierzamy ustąpić. Przerywa
nam ostre walenie do drzwi.
- Wejść – krzyczy Norman, wstając od stołu. –
Zbroja, panie – szepcze do mnie, widząc dwóch rosłych strażników. Jeden z nich
to kapitan straży. Drugiego nie rozpoznaję.
- Wasza wysokość! Stało się nieszczęście! – większy z
mężczyzn nie ukrywa swojego zdenerwowania. – Dawno już nie widziałem takiej
masakry!
Przez krótką chwilę przeszywa mnie piorunujący
strach. A jeśli Nefrytowi stało się coś złego…
- O co chodzi?! – pytam, nie mogąc znieść napięcia.
- Baron DiMarone i jego dzieci nie żyją – odpowiada zalękniony
kapitan.
- Kazałem wam ich pilnować! – unoszę się gniewem.
- Pilnowaliśmy, panie, przysięgam! Moi ludzie co
godzinę sprawdzają wszystkie cele. Nie mamy pojęcia, jak to się stało, bo zamki
w drzwiach są nietknięte. Zaklęcia również. Od czasu, gdy podałeś baronowi
odtrutkę, nikt inny nie przekroczył progu jego celi. – Tłumaczenia kapitana na
niewiele się zdają. Wolę się upewnić, czy mówi on prawdę.
Przenoszę naszą czwórkę bezpośrednio do lochów,
gdzie panuje spore poruszenie. Strażnicy szepczą między sobą. Żaden z nich nie
chce podejść do drzwi.
- Otwórzcie wrota! – rozkazuję im.
- Wasza wysokość, może najpierw zechciej spojrzeć… -
Kapitan otwiera niewielką zasuwę, odsłaniając otwór, przez który można sprawdzić
co dzieje się w celi. Idę za jego radą.
Ściany celi obryzgane są krwią. Na samym środku leży
zmasakrowane ciało barona. Na pierwszy rzut oka widzę, że złamano mu kark, bo
głowa wykręcona jest pod bardzo dziwnym kątem. Do tego wydłubano mu oczy.
- A dzieci barona? – dopytuje Norman, który zerka mi
przez ramię.
- Są w podobnym stanie.
Gdy mija pierwszy szok, mężczyzna po raz kolejny
pokazuje mi zamki oraz zaklęcia zabezpieczające wejście. Miał rację. Są
nietknięte. Przymykam oczy, próbując się skoncentrować. Nie wyczuwam jednak
żadnej magii.
- Otwórzcie drzwi i zajmijcie się ciałami – każę moim
ludziom.
- Rozkaz, panie – kapitan kłania mi się nisko, po
czym zaczyna wydawać polecenia.
- Kto mógł zrobić coś tak strasznego? – zastanawiam się
na głos, nadal nie potrafiąc wyzbyć się widoku zwłok barona, którego
bezustannie widzę przed oczami.
- Nie znam nikogo, kto pokonałby zabezpieczenia
naszych lochów – odpowiada Norman. – Chyba, że… - zawiesza głos, by zasiać we
mnie kolejną wątpliwość. Nie musi wymawiać jego imienia. Doskonale wiem, że
chodzi mu o Nefryta.
- Wampir nie ma z tym nic wspólnego! – warczę wściekle,
zaciskając dłonie w pięści.
- Wampir? – Za plecami Normana pojawia się dwóch
obcych mężczyzn. Jeden z nich rzuca mi harde, nienawistne spojrzenie. – Jestem Wilbur
DiMarone. Przybyłem, by porozmawiać z moim krewnym…
"Proces barona [...] ELEKTRYCZNE KRZESŁO"
OdpowiedzUsuńA nie. "elektryzuje królestwo". Źle przeczytałam c:
Na Twoim miejscu utrzymałbym elektryczne napięcie, bo jutro Max odkryje zdradę.
UsuńTwój Kitsune
Lisie nie rób nam tego, zdrada?
UsuńChociaż w sumie to wydaje sie trochę ciekawe, ale tylko ze względu na moje chore sadystyczne pasje... no ale, Eli jest w ciąży i trochę mi go szkoda ~ mam mieszane uczucia co do tego
~ Miriam
Ps. Ale jutro tzn dziś ( pisałeś to po północy), czy jutro to faktycznie jutro ( niedziela)?
Usuń* Patrzy z nadzieją, że okaże się, że to jednak dziś * <3
~ Miriam
To będzie dzisiaj, droga Miriam, nie jutro :) I znacznie szybciej niż sądzisz.
UsuńTwój Kitsune
Lisku, aleś ty brutalny... Ale taką śmierć mogę zaakceptować. Ciekawi mnie kto to zrobił. Trochę liczyłam na coś więcej między naszym władcą a wampirkiem, ale i tak rozdział wyszedł cudowny
OdpowiedzUsuńDużo weny Lisie bo nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału
~ Miriam
Ja się dopiero rozkręcam, wierz mi.
UsuńJutro Bezsenne Noce, a później zobaczymy.
Twój Kitsune
Za Chiny nie mogę spać więc wysmaruję komentarz, a co :D
OdpowiedzUsuńMatko co tu się stało? :O Barona i jego córki nie będę opłakiwać, zasłużyli sobie. Tylko tego syna to mi się żal zrobiło, Nefryt mógł go oszczędzić, był chętny do współpracy a Cassian obiecał że się nim zaopiekuje :( Tak, mam pewność że to różowa piękność za tym stoi bo kto by inny. Od samego początku wydawał mi się podejrzany i coś czuję że książę demonów będzie miał przez niego niezłe kłopoty, a może nawet przypłaci życiem tą szaleńczą miłość i bezgraniczne zaufanie do wampira(jak jego ojciec). Cóż, mam nadzieję, że jednak moje przypuszczenia się nie sprawdzą(w Twoich opowiadaniach naprawdę ciężko cokolwiek przewidzieć co jest oczywiście ogromnym plusem) i niepotrzebnie wątpię w dobre intencje rozwydrzonej pijawki ;)
I tak chwilowo bardziej martwią mnie losy Maxa niż Cassiana. Jaka zdrada?! Czyżby ten upierdliwiec Freddy miał zamiar skorzystać z nieobecności rywala? Oby nie. Kurcze niedobrze, Eli ma być słodkim i niewinnym Króliczkiem, to Max jest ten zły i od psucia wszystkiego :P
No nic zobaczymy jak się sytuacja rozwinie, życzę Ci Lisku duuużo weny i czekam niecierpliwie na następne rozdziały! :D I zazdroszczę talentu do pisania :P
Mój "talent" jest dyskusyjny, wierz mi. Mimo to cieszy mnie każdy Czytelnik, któremu podobają się moje opowiadania, bo będzie ich całkiem sporo :D
UsuńCzy to Nefryt stoi za mordem w lochach? Zobaczymy. Opowiadanie zbliża się do końca. A to z kolei oznacza, że akcja znacznie przyspieszy.
Wiem, że rozdziały o wampirach nie cieszą się popularnością, ale ja lubię o nich pisać.
Historią Maxa zajmiemy się już niedługo. Muszę jeszcze raz rzucić okiem na tekst, bo ciągle coś mi w nim nie gra. Jak tylko go sprawdzę, od razu rzucę Wam na pożarcie :D
Twój Kitsune
Ja kocham nasze wampirki i bardzo ssie cieszę na każdy rozdział z nimi, tym bardziej ze tak mało mi fantasy w twoim wykonaniu. Z jednej strony, uwielbiam zakonczenia, bo wtedy wszystko sie układa i wyjaśnia (chyna że będą kolejne czesci), a z drugiej przykro mi , no bo to koniec. Aczkolwiek musze przyznać jednak że najbardziej interesujący wydaje sie finał bezcennych nocy. Nie mniej czekam na ciąg dalszy Romantyka oraz weny i czasu życzę.
OdpowiedzUsuńCicha Czytelniczka
Dziękuję :)
UsuńJa również lubię pisać o wampirach. Pisałbym i o elfach, ale nie rozpocznę nowego opowiadania, bo nie mam jak go upchnąć w grafik.
Bezsenne Noce nie skończą się zbyt szybko. Chcę torturować Maxa jeszcze przez jakiś czas :D
Twój Kitsune
Rzadko się wypowiadam, u Ciebie mi się jeszcze nie zdarzyło, chociaż Twojego bloga podrzucono mi kiedyś jako propozycję w czasach, kiedy jeszcze sama prowadziłam bloga.
OdpowiedzUsuńDzisiaj odmiana, bo mam rozkminę z racji, że sama pisałam m. in. opowiadanie o wampirach.
Wiadomo - w opowiadaniach o wampirach tworzymy sami niektóre elementy rzeczywistości - np. u mnie ugryzienie nietoperzy działało jak narkotyk. W świecie Twoich wampirów Sin mówił, że po jedzeniu owoców krew jest smaczniejsza (całkiem realistyczne), natomiast jak to jest z wampirzą spermą? Co zrobić, żeby była smaczniejsza?
Witaj w świecie moich problemów pierwszego świata ^^
Droga Alex,
UsuńObawiam się, że nie umiem odpowiedzieć na Twoje pytanie. Może jakiś wampir rozwieje wątpliwości w tym temacie :)
Twój Kitsune
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ciekawe co wymyślił Nefryt no i co sie stało o z Baronem i jego dziećmi, I jeszcze tak niespodziewanie nagle pojawia sie Wilbur jak dla mnie to jest bardzo podejrzane...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział ciekawe co wymyślił Nefryt no i co się stało z baronem i dziećmi, tak niespodziewanie nagle pojawia się Wilbur jak dla mnie to jest bardzo podejrzane...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia