wtorek, 1 stycznia 2019

mpreg 53

„Bezsenne Noce


Dzisiejszy poranek rozpoczyna się zdecydowanie za szybko. Nie chcę otwierać oczu. Wiem, że za oknem robi się jasno, a na mnie czeka masa obowiązków, ale…
Wtulam twarz w jasne włosy Eli. Są takie miękkie i jedwabiste. A jego skóra… Odurza mnie swoim zapachem. Przesuwam złociste pukle i składam delikatny pocałunek na karku chłopaka. Nawet nie drgnął. Jest taki piękny…
Muszę wstać, zanim zrobię coś naprawdę głupiego!
Bardzo ostrożnie próbuję opuścić łóżko, by nie obudzić mojego Króliczka. Niestety, fiołkowooki ma wyjątkowo lekki sen. Gdy tylko przestaję go obejmować, od razu unosi powieki.
- Max? – Eli mruga kilka razy, walcząc z sennością. – Już rano? – Rozgląda się po naszym pokoju, jakby widział go po raz pierwszy.
- Śpij. Jeszcze wcześnie – przesuwam opuszkami po brzoskwiniowy policzku.
- Zostań… Było mi tak ciepło…
Mój ukochany narzeka na chłód? Od razu poprawiam kołdrę, by szczelnie go okryć.
- Nie masz pojęcia, jak bardzo chcę z tobą zostać… Postaram się jak najszybciej wrócić i wtedy to sobie odbijemy, dobrze?
- Zapomniałem, że wyjeżdżasz – Eli zakopuje się z pościeli i ponownie zamyka oczy.
- Ja też chciałbym o tym zapomnieć, wierz mi.
Mam go tuż obok - rozmarzonego i całkowicie bezbronnego. W dodatku chętnego, by dobrowolnie oddać się w moje ręce, a ja co?
Widok Eli o poranku to zdecydowanie zbyt wiele dla mojego wymęczonego serca.
Biorę szybki prysznic i ubieram się w pierwsze lepsze rzeczy, które wpadają mi w ręce. Gdy pomyślę o tym, czeka nas rozłąka… To trudne. Pisanie jest ważną częścią mojego życia. Należę do szczęściarzy, którzy kochają swoją pracę. Nie muszę tego robić pod presją. Mam wyrobioną pozycję na rynku, a wydawnictwo idzie mi we wszystkim na rękę. Jakie to ma jednak znaczenie w obliczu kilkudniowego rozstania z ciężarnym ukochanym?
Gdy wychodzę z łazienki, Eli kończy ścielić łóżko. Jest odwrócony do mnie tyłem, co powinno znacznie ułatwić rzecz, którą planuję zrobić. Potrzebuję dosłownie dwóch sekund, by podejść do ukochanego i owinąć ramiona wokół jego klatki piersiowej.
- Co robisz?! – chłopak rzuca mi złośliwe spojrzenie, próbując uwolnić się z pułapki.
- Będziesz za mną tęsknić? – szepczę mu do ucha, jednocześnie przesuwając językiem po wrażliwej małżowinie.
- Max! – Eli zaczyna się śmiać, bo mój dotyk go łaskocze.
- Uwielbiam, gdy jesteś taki radosny – dzielę się z nim swoimi przemyśleniami.
- Tak? – powątpiewa mój wybranek.
- Wróć do łóżka. Jest zdecydowanie za wcześnie, abyś już wstawał.
- Mam dużo do zrobienia. Sam wiesz. – Króliczek opiera głowę na mojej klatce piersiowej. Po chwili kładzie dłoń na mojej i splata nasze palce. – Chcesz dotknąć dziecka? – pyta zmysłowym tonem.
- Ja… - zasycha mi w gardle i nie mam pojęcia, co mu odpowiedzieć. Czuję, jak moja ręka zostaje nakierowana na jego ciepłą, aksamitną skórę, którą od tak dawna mam ochotę wielbić językiem. – Eli… - wstrzymuję oddech, nie mogąc się uspokoić.
- Będziesz tęsknić, Max?
Czy to jasnowłose stworzenie ma świadomość, że igra z ogniem? Nie zna odpowiedzi na swoje pytanie? A samo to, że przyciągam go jeszcze bliżej siebie i nie potrafię oderwać rąk od jego ciała to za mało?
- Zabrałbym cię ze sobą, gdybym tylko mógł… - mruczę, kołysząc go lekko na boki.
- Tu mi dobrze – Eli ponownie kradnie moje serce, uśmiechając się zniewalająco. – Nie martw się. Zatroszczę się o dziecko.
- Nie martwię się o dziecko, lecz o ciebie.
- O mnie? – Mój skarb unosi jasne brwi, nie kryjąc zdziwienia.
- Kto się o ciebie zatroszczy, gdy będę tak daleko? – melodramatyzuję.
- Max, mną się nie przejmuj. Jestem dorosły. Poradzę sobie – zostaję czule poklepany po dłoni, którą nadal trzymam na jego nagim brzuchu.
- Jesteś bezcenny, a nie dorosły – całuję chłopaka za uchem, by nacieszyć się chwilową intymnością.
- A kiedy to będzie? Wspominałeś o końcu przyszłego tygodnia, a dziś jest dopiero czwartek… - zostaję subtelnie upomniany.
- Nie wiem, skarbie. Moja agentka zaplanowała mnóstwo atrakcji. Muszę ukrócić jej samowolę, załatwić to, co najważniejsze, a później… Obiecałem ci drugą randkę, prawda? – dopytuję, czekając w napięciu na jego reakcję.
Eli milczy. Wpatruje się we mnie nieodgadnionym wzrokiem. Znowu zostawiam go samemu sobie. Co prawda wiecznie powtarza, że jest samodzielny, ale co z tego? Od początku ciąży nie mógł liczyć na moje wsparcie. Rodzice mają swoje obowiązki. Mam wyrzuty sumienia, że skazuję go na przesiadywanie ze szkicownikiem w ogrodzie.
- Proszę, nie patrz tak na mnie! – jęczę o odrobinę litości. – Nic nie mogę na to poradzić. Podpisałem kontrakt. Czeka mnie wybór okładki i ustalenie szczegółów promocji…
- Więc na co czekasz? – We fiołkowych oczach pojawiają się migoczące iskierki.
- Będę często dzwonił, obiecuję – przymilam się.
- Max, tracisz tylko czas. Jedź już.
- Wyrzucasz mnie? – udaję zszokowanego.
- Jeśli tego nie zrobię, będziesz mnie ściskać przez kolejną godzinę – zostaję odepchnięty. Eli obraca się do mnie przodem. – Mam rację?
- Tak, ale to o niczym nie świadczy.
Pochylam się nieco do przodu. Zaalarmowany niebezpieczeństwem Króliczek robi krok do tylu.
- Nie pocałujesz mnie na pożegnanie? – uśmiecham się, by ukryć rozczarowanie.
- Przecież wrócisz. – Nastolatek opiera dłonie na mojej klatce piersiowej, abym trzymał się na dystans.
- Prędzej czy później ulegniesz… Wiesz o tym równie dobrze jak ja – droczę się zagarniając potargane włosy za jego prawe ucho.
- Max… - Eli wzdycha z rozdrażnieniem, okazując swoje zniecierpliwienie moją krnąbrnością.
- Mówiłem ci już, że nie będę na ciebie naciskać. Jestem cierpliwy i zrobię co w mojej mocy, abyś obdarzył mnie zaufaniem.
- To nie jest kwestia zaufania… - Króliczek ucieka ode mnie wzrokiem. – Nie możesz zapomnieć o temacie i przestać do tego wracać? Nie będę się całować ani z tobą ani z nikim innym. Jasne?
- Skarbie… - ponownie chowam moje szczęście w swoich ramionach. – Nie masz pojęcia ile bym dał, aby uwolnić cię od złych wspomnień.
- Zamiast bawić się w dobrą wróżkę sprawdziłbyś lepiej, czy o niczym nie zapomniałeś. Wyjeżdżasz na tydzień. Pamiętasz o tym jeszcze? – Zgryźliwy ciężarny jak nikt potrafi sobie ze mną poradzić. Jest odważny i zadziorny, a jednocześnie taki delikatny.
- Pamiętam – mamroczę w jego włosy. – Dbaj o siebie, dobrze? Masz odpoczywać, chodzić wcześnie spać i nie zapominać o jedzeniu – wyliczam wszystkie grzeszki, którym Eli tak łatwo ulega.
- A nie zapytasz co będę robić, gdy zostanę tu zupełnie sam? – Na twarzy chłopaka pojawia się ten specyficzny, uwodzicielski uśmiech, któremu już raz uległem. Moje serce szaleje, wyobraźnia uczynnie podsyła wspomnienia, do których zabroniłem sobie wracać.
- Eli… - szepczę bezradnie. – Jesteś okrutny…
- Tak sądzisz? – Mały artysta bezwiednie zaczyna bawić się swoimi włosami, okręcając jedno z dłuższych pasm wokół palca.
- Pójdę już, bo…  – zaczynam wycofywać się w kierunku drzwi.
- Komputer. Wydaje mi się, że powinieneś go zabrać… - Króliczek sięga po torbę, którą rzuciłem na krzesło. Wyciągam rękę, by ją od niego odebrać, a wtedy on wykorzystuje moje chwilowe oszołomienie, chwyta mnie za ramię, wspina się na palce i całuje w policzek!
Miejsce, które zaledwie musnął wargami, natychmiast płonie. Jestem tak poruszony, iż nie mogę wydusić z siebie ani słowa. Jedyne co słyszę i czuję, to łomot mojego serca.
- Szczęśliwej podróży, Max. Zadzwoń do mnie, to może opowiem ci, w jaki sposób umilam sobie czas podczas twojej nieobecności. – Wredna bestia celowo przygryza dolną wargę, a następnie puszcza do mnie oko. Nim się orientuję, wypycha mnie z naszej sypialni. Słodko chichocząc, zamyka drzwi tuż przed nosem.
- Króliczku… Doigrasz się, zobaczysz…
Z błogim uśmiechem na ustach zmierzam w kierunku kuchni. Powinienem przygotować sobie mocną kawę, by jakoś mnie ocuciła. Póki co mam wrażenie, że unoszę się na różowej chmurze miłości, która nadal dryfuje niebezpiecznie blisko mojego najukochańszego uwodziciela. Poza tym obiecałem mu ciastka, które nadal są w bagażniku.
- Synu, wstałeś tak wcześnie? – tata z niedowierzaniem zerka na tarczę zegara. – Źle się czujesz? A może Eli czegoś potrzebuje?
- Jadę do wydawnictwa – mówię.
- Teraz? – ojciec nie kryje zdziwienia. – Sądziłem, że wybierzesz się tam dopiero pojutrze.
- Ja także, ale plany uległy zmianie. Przepraszam, że was nie uprzedziłem. Sam dowiedziałem się dopiero wczoraj wieczorem – kajam się, nalewając kawę do kubka termicznego.
- Max, takie rzeczy trzeba planować z wyprzedzeniem. Mama i ja jesteśmy zajęci. Nawet weekend mamy zajęty.
- Przecież nie proszę, abyście cokolwiek zmieniali. – Odnoszę wrażenie, że Peter Ford robi co może, by wyprowadzić mnie z równowagi. Nie widzi, że i bez jego "mądrości” jest mi ciężko?
- A Eli? Zostawiasz go samego?
- Tato, błagam cię! Nie rób ze mnie potwora! Eli nic nie będzie przez te kilka dni. W przeciwieństwie do ciebie on doskonale rozumie sytuację. Muszę zająć się pracą, bo jak wiesz, pieniądze nie spadają z nieba i trzeba na nie zapracować.
- Pewnie, że to rozumie. W przeciwieństwie do ciebie, on haruje jak wół, od rana do nocy. – Ojciec wraca do lektury swojej porannej gazety, ignorując mnie.  Nie mam pojęcia jak skomentować jego słowa.
- Nie chcę się kłócić. Proszę jedynie o to, abyś na niego zerknął do czasu mojego powrotu. Możesz to dla mnie zrobić?
- Jestem dziadkiem dla dziecka, które on nosi. Nie musisz mnie prosić o coś, co jest oczywiste.
- Zadzwonię. Pozdrów mamę – żegnam się i pospiesznie wychodzę.
Starcie z moim staruszkiem tak mnie rozstroiło, że zapomniałem o ciastkach Eli, które zostały w bagażniku.
- Świetnie… Tylko tego mi brakowało… - wyciągam telefon i pospiesznie dzwonię do poszkodowanego. Nie odbiera. Pewnie jest zajęty. Piszę mu więc smsa przepraszając za to niedopatrzenie. Nie trzeba być jasnowidzem, by przewidzieć, jakie wyciągnie wnioski. Znowu nawaliłem.
Gdy przekraczam próg wydawnictwa odnoszę wrażenie, że to wrota do zupełnie innego świata. Moja agentka, do spółki ze swoim pomocnikiem, zasypują mnie całą masą obowiązków. Analizujemy kontrakty, podejmujemy decyzje dotyczące wyglądu nowej książki. Zajmujemy się także sprawami filmu, o którym ja praktycznie zapomniałem. Kilkanaście godzin wytężonej pracy sprawia, że przestaję kontrolować czas. Do mieszkania, w którym nie byłem od kilku tygodni, wracam przed dwudziestą trzecią. Kładę się na łóżku i wyciągam telefon. Pospiesznie wybieram numer mojego Króliczka.
- Nie śpisz? – strofuję chłopaka, gdy tylko nawiązujemy połączenie.
- Nie – pada dość zwięzła odpowiedź.
- Gniewasz się, bo zapomniałem o słodyczach? – zgaduję. – Przepraszam, skarbie. Nie zrobiłem tego celowo.
- Większość dnia spędziłem z panią Gertrudą. – Eli zaczyna się śmiać, a mi od razu udziela się jego pozytywny nastrój.
- Bardzo ci współczuję.
- Współczuć powinieneś jedynie Freddiemu. Wpadł w odwiedziny, a ja poprosiłem, by pomógł mi zjeść upieczone przez nią pyszności.
Słysząc imię wroga numer jeden mimowolnie czuję, jak włoski na moim karku zaczynają się jeżyć.
- Freddy… - mój głos brzmi jak niebezpieczne warknięcie. – Zaprosiłeś go?
- Przyjechał do twojego ojca.
- Długo u was był? – drążę temat, zbierając jak największą ilość danych.
- Dwie godziny. Może dłużej – Eli zamyśla się na chwilę.
- Co robiliście? – Denerwuję się coraz mocniej, bo mój nieomylny szósty zmysł podpowiada mi, że mój ukochany coś przede mną ukrywa.
- To co zwykle.
- To znaczy co? – naciskam na chłopaka. Czuję, jak moje palce bezwiednie tężeją na smartfonie.
- Nic – w słuchawce rozlega się cichutki szept.
- Powiedz mi! – domagam się poznania prawdy.
- No wiesz… Rozmawialiśmy – duka Eli, nadal wydzielając mi bezcenne informacje.
- O czym?
- O dziecku. Freddy pytał głównie o to jak się czuję i tyle.
- Eli… To moje ostatnie ostrzeżenie… - grzmię, pełen najgorszych przeczuć.
- Max, co mam ci powiedzieć? Że wkładał mi ręce pod ubranie? Albo że z nim spałem? – wzdycha jasnowłosy.
- A spałeś? – zamieram, nie mogąc opanować emocji.
- Nie.
Fala ulgi przynosi mi chwilowe ukojenie. Wiem, że nie kłamie.
- Skarbie, nie strasz mnie tak więcej… - Rozluźniam palce, które bezwiednie wbiłem w poduszkę.
- Freddy zapytał, czy mam ochotę gdzieś się z nim wybrać. Odmówiłem. Gdybym się zgodził, urządziłbyś mi prawdziwe piekło na ziemi.
- Wcale nie! – Męska duma każe mi zaprzeczyć, choć powinienem przyznać mu rację. Nie ma to związku z brakiem zaufania. Jestem po prostu zazdrosny.
- Nie? – blondyn parska śmiechem. – Mam gęsią skórkę od twoich morderczych zapędów.
- Dziwisz mi się?! Ledwo wyjechałem, a ty już szalejesz! Masz pojęcie, jak bardzo za tobą tęsknię?! Nie tak dawno temu spałeś w moich ramionach! To nic dla ciebie nie znaczy?!
Dyszę ciężko. Nie powinienem wyładowywać na nim swoich frustracji. Nie zasłużył na to. W dodatku milczy. Max, ty się nigdy nie nauczysz…
- Króliczku… - zaczynam znacznie spokojniejszym tonem. – Ja nie…
- Powiedziałem mu, że spotykam się z kimś innym – Eli wchodzi mi w słowo.
Moje serce eksploduje ferią kolorowych światełek. Czuję się tak, jakby moja krew, oprócz tlenu, dostarczała jednocześnie szczęście do każdej komórki mojego ciała.
- Kto jest tym szczęściarzem? – pospiesznie zmieniam temat, bo nasz drobny flirt kręci mnie znacznie bardziej, niż rozmowa o Freddym. Układam się wygodnie na plecach i przymykam powieki.
- Wredny, nadopiekuńczy zazdrośnik – Eli celnie wymienia wszystkie moje wady.
- Przepraszam, skarbie. Nie chciałem cię denerwować. Po prostu przyzwyczaiłem się, że jesteś blisko. Rozłąka jest trudna. Bardzo trudna… - narzekam na swój los.
- Wytrzymasz. To tylko kilka dni. – Nie lubię, gdy Króliczek jest tak zimnym realistą. Ma rację, ale i to i tak nie zmienia faktu, że chciałbym go przytulić.
- Pozwolisz mi ze sobą spać, gdy wrócę? O niczym tak nie marzę, jak o możliwości tulenia cię przez długie godziny.
- Max…
- Jesteś mój. Ty i dziecko należycie wyłącznie do mnie.
- Jesteś zmęczony i zaczynasz bredzić. Marsz do łóżka.
- Pójdę spać, jeśli ty też pójdziesz – licytuję się, by jeszcze na chwileczkę przedłużyć naszą rozmowę. Nie jestem już w stanie unieść powiek, za to dokładnie czuję, że moje ramiona są puste, a powinienem tulić w nich moje skarby…
- Za chwilę. Nie skończyłem szkicu. Rano przyślę ci zdjęcie. Są na nim kwiaty śliwy i drzewo. Jego rozległe gałęzie…
Mów, skarbie. Mów do mnie. Tak mi dobrze, gdy słyszę twój głos...

12 komentarzy:

  1. Co ten Freddy tak nagle, gdy nie ma Maxa przyczepa się do króliczka :)
    Niech sobie znajdzie innego. To dopiero pierwszy dzień, Max do końca tygodnia oszaleje :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba już wspominałem, że ten wyjazd wiele zmieni, prawda? Czy na dobre i kto na tym skorzysta - dowiecie się niedługo :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Super historia? Opowiadanie? Nie ważne Ale jest mega. Szkoda, że tak rzadko dodawane. Jednak rozumiem,że takie dopracowane i długie części muszą zajmować bardzo dużo czasu. Życzę weny w bardzo dużych ilościach ❤❤❤
    Gal Anonim ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Masz rację, pisanie wymaga czasu. Naprawdę dużo czasu. Obecnie to moja największa pasja i zamierzam ją rozwijać :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Świetny rozdział! Tak bardzo się cieszę
    ,że nareszcie wszystko idzie dobrze chociaż znając naszego ukochanego liska ten stan nie potrwa długo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszmy się więc tym co jest :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Co ty knujesz? Zły Lisek ;) Zostaw ich w spokoju. Nic złego się nie stanie podczas wyjazdu Maxa. Króliczek jest w ciąży, biedak nie może się denerwować a jak coś pójdzie nie tak max na pewno go zdenerwuje.

      Usuń
    3. Co ja knuję? Jestem bardzo grzeczny. To wszystko wina Maxa. Zazdrość jest zła. Bardzo zła :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. No i straszysz. Wiele zmieni i Ten wielki F. No dobra, każdy może spieprzyć sobie życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Straszę? Ja? Cichutko pracuję nad nowym rozdziałem.

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. 29 czerwca 2018 była ostatnia aktualka humorów księcia.
    KIEDY NOWY ROZDZIAŁ !!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    uroczo i cudownie, i znów Max nawalił, zapomniał o tych ciasteczkach, a Eli bardzo kusi naszego Maxa i jeszcse ten flir...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń