czwartek, 15 lipca 2021

mpreg 104

 

„Bezsenne Noce"

Eli jest wyraźnie zszokowany. Nie spodziewał się takiego prezentu. Trochę mnie już zna i wie, że lubię działać z rozmachem. Słusznie podejrzewa, że to nie błyszczące kamyki nadają bransoletkom cudownego blasku. Mąż nie lubi tanich imitacji. Dla mojego Króliczka tylko to co najlepsze.

- Podobają ci się? – Nie umiem się dłużej powstrzymać. Pełen napięcia czekam na surowy werdykt.

- Są śliczne.

- Cieszę się. – Z uczuciem ulgi przytulam moje maleństwo. – Nic nie sprawia mi większej przyjemności niż zasypywanie cię prezentami.

- Max, kocham cię. Nic tego nie zmieni. Nie musisz kupować…

Nie chcę słuchać zdroworozsądkowego Eli. Kilka sekund temu był ze mną szczery. Przyznał, że bransoletki są śliczne. Dalsza dyskusja jest zbędna Pora na pocałunki. Jego usta idealnie wpasowują się w moje. Obojętne co powie. Nie zmienię zdania. Wprost przeciwnie. Uważam, że prezentów powinno być jeszcze więcej.

- Ja też cię kocham – szepczę mu na ucho, napawając się jednocześnie przyspieszonym biciem jego serca, które tak wyraźnie czuję. – Bardzo, bardzo mocno. Właśnie dlatego chcę okazywać ci moją miłość. Staram się być powściągliwy, ale z drugiej strony dlaczego mam taki być? Mówiłem ci już wiele razy. To wbrew mojej naturze.

- A ja ci mówiłem, że będę cię kochał tak samo mocno i bez prezentów.

- Wiem. Doceniam twoje poświęcenie, ale to nie będzie konieczne.

- To nie jest żadne poświęcenie!

Króliczek nadal nie rozumie. Nie jest zepsuty przez dobrobyt. Nigdy nie pławił się w luksusie. Moja szczodrość zwykle go peszy. Musimy wypracować kompromis.

- Żyjesz jak ascetyczny minimalista. Za każdym razem, gdy bronisz się przed moimi prezentami lub wydawaniem pieniędzy, wywołujesz we mnie coś na kształt reakcji łańcuchowej. Aby to jakoś zrównoważyć, popadam ze skrajności w skrajność. Zaczynam kupować różne rzeczy. Im częściej słyszę „nie”, tym bardziej pragnę rzucić ci pod stopy cały świat. Nie możesz mnie za to winić. To ty popychasz pierwszy klocek, wywołując reakcję domina.

- Mężu, jesteś mistrzem w dobieraniu odpowiednich słów.

- Dziękuję, najdroższy. Twoje komplementy są jak balsam dla duszy. Bądź grzecznym Króliczkiem i nie zdejmuj bransoletek. Chcę, abyś je nosił.

- Hmm… Ja bym powiedział, że to przejaw twojej samczej dominacji. Kręci cię fakt, że za każdym razem, gdy ktoś obcy spojrzy na moje nadgarstki, od razu wyciągnie właściwe wnioski. Przekaz jest dosyć prosty. Jestem związany.

- Związany? – Rozważam na głos. – Moim zdaniem bardziej pasowałoby „uwiązany”. Związani będziemy dopiero wtedy, gdy powiesz „tak” i złożysz podpis na dokumentach.

- Zrobię to. Za jakiś czas.

Eli celowo mnie drażni - wpatrując się w złote sploty, ignorując rzucane przeze mnie pytające spojrzenia. Dobrze wie, że ślub znajduje się na czele listy moich życiowych priorytetów. Związek jest fajny, ale małżeństwo znacznie fajniejsze.

- To może jutro? – Rzucam zaczepnie. – Albo jak przyjedzie Jo. Co ty na to?

- Chciałbyś, co? – Króliczek nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji i brnie dalej w słowną utarczkę.

- Chciałbym. Powiedz jedno słowo, a rzucam wszystko i biorę się za przygotowania.

- Zajmiesz się ślubem po porodzie. Nie wcześniej – Eli stanowczo wyznacza granicę. – Nie będziemy niczego przyspieszać. Mówiłem ci setki razy, że chcę się nacieszyć ciążą. Poza tym jestem twoim narzeczonym. Masz mnie na własność. Dobrze wiesz, że bardzo cię kocham. Chcę z tobą być. Zawsze.

- Skarbie, byłbyś świetnym psychologiem – pełen uznania, chwalę błyskotliwość narzeczonego.

- Pamiętaj, że jeśli mnie zdradzisz, nigdy ci tego nie wybaczę.

Zdradzę?! Ja?! Nie mógłbym tego zrobić i on dobrze o tym wie. Co ciekawe, mój pokręcony mózg do spółki z sercem wyrokują, że jeśli to Króliczek dopuściłby się zdrady, wybaczyłbym mu. Nie umiem bez niego żyć. Na potwierdzenie moich szalonych teorii ponownie atakuję usta ukochanego. Ich słodycz przepędza denerwujące myśli, których chcę się jak najszybciej pozbyć. Wsuwam ręce pod koc, a następnie pokonuję kolejną barierę w postaci jego ubrań. Przymykam powieki, ciesząc się ciepłem nagiej skóry mojego wybranka.

- Max… – Króliczek z trudem otwiera fiołkowe oczy, które zasnuwa mgła rozkoszy. – Nie możemy.

- Muszę cię dotykać. To silniejsze ode mnie.

- A ja bardzo lubię, gdy to robisz, ale…

- Wiem, wiem. Nie musisz mi przypominać. Działasz na mnie jak narkotyk. Nie umiem być blisko i trzyma rąk przy sobie – tłumaczę się. – Ciągle mi ciebie mało.

- Myślisz, że mi jest łatwo? Staram się nad sobą panować tylko i wyłącznie ze względu na dziecko.

- Ciężko być odpowiedzialnym rodzicem – przytakuję, pieszcząc Eli po brzuchu.

- Razem damy sobie radę, prawda? Początki pewnie nie będą łatwe, ale nasze dziecko z pewnością będzie z nami szczęśliwe. – Eli znowu się wzrusza mówiąc o bąbelku, który od razu daje o sobie znać kopniakiem.

- Kocham cię – powtarzam z czułością.

- Jeszcze raz bardzo dziękuję za piękny prezent. Obiecuję, że nawet na chwilę nie zdejmę tych wyjątkowo drogich kajdanek. – Żart Króliczka sprawia, że zaczynam się głośno śmiać.  

- Mój piękny – przytulam chłopaka. – Czasami zachowujesz się w łóżku nieco perwersyjnie, ale szczerze wątpię, że pozwoliłbyś mi na coś takiego.

- Nie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz. – Pewny siebie Króliczek nie da się zepchnąć do narożnika.

- Chcesz, abym spróbował? – Odpowiadam pytaniem na jego pytanie.

- Szczerze? Gdyby na twoim miejscu był ktoś inny, odmówiłbym. Jednak ty… Nie dość, że czuję się przy tobie bardzo wyjątkowo, to dajesz mi niesamowite poczucie bezpieczeństwa. Kiedy jesteś obok tak jak teraz lub kiedy mam cię w zasięgu wzroku to wiem, że nie stanie mi się nic złego. Obronisz mnie. Ochronisz. Przy tobie zrozumiałem co to znaczy mieć dom.

- To zabawne, że o tym wspominasz, bo ja czuję dokładnie to samo – wyznaję. –  Przed tobą byłem w różnych związkach, ale… Nie wiem, jak ci to wyjaśnić. Nie było więzi. Żadna z tych osób nie myślała poważnie o życiu. Nie chciała tworzyć ze mną domu. Kolacja w eleganckiej restauracji i trochę seksu już dawno przestało mi wystarczać.

Spoglądam na twarz Eli. Blondyn nieco się zamyślił. Pewnie strzeliłem gafę mówiąc mu o przeszłości. Zwykle nie rozmawiamy o przeszłości i naszych doświadczeniach.

- Przepraszam – kajam się. – Nie chciałem cię denerwować. Po prostu nie umiem nie docenić faktu, że jesteś tak młody, a jednocześnie poukładany i odpowiedzialny. W dodatku ty i ja idealnie się uzupełniamy.

- Nie jestem zdenerwowany, a odrobinę zazdrosny.

- Zazdrosny? O mnie? – Moje ego zostaje przyjemnie połechtane.

- Mężu, wydaje ci się, że jestem tylko niewinnym nastolatkiem, ale zapewniam cię, że nie zawaham się ani przez chwilę, jeśli zajdzie taka potrzeba.

- Będziesz o mnie walczyć? – Pełen dumy gładzę Eli po brzuchu.

- Jak lew. Dziecko też jest po mojej stronie. Uważa, że ewentualna konkurencja nie ma ze mną szans i ja się z nim zgadzam.

- Bo to prawda. Jestem tylko twój. Już na zawsze. Będę się starać, abyś niemu musiał być zazdrosny, więc schowaj pazurki.

- Zauważyłeś, że czasami drapię cię podczas seksu?

- Dość! – Przerywam naszą pogawędkę. – Ze wszystkich sił staram się nie myśleć o tym, że kilkanaście godzin temu miałeś na sobie koronkowe majtki. Jeśli doliczymy do tego kajdanki oraz drapanie, sytuacja może wymknąć się spod kontroli.

- Cieszę się, że o tym wspominasz właśnie teraz. Pomigdaliłeś się ze mną na sofie, a teraz pora wracać do pracy.

- Idę, idę…

Nie ukrywam. Nie chce mi się sprzątać domu przed przyjazdem Jo. Najchętniej kopnąłbym go w tyłem i zatrzasnął drzwi, lecz nie mogę tego zrobić. W dodatku jest nietykalny, bo przecież to „najlepszy przyjaciel”. Jeśli choć trochę go poszuram, Eli śmiertelnie się na mnie obrazi. Wściekły Eli przeobraża się w krwiożerczą bestię. No dobra, trochę przesadziłem. Wściekły Eli zamyka się w sobie. Milczy. A jego milczenie to najgorsza tortura. Wolałbym, gdyby na mnie nakrzyczał. Wyrzucił z siebie złe emocje. Jeśli nic nie mówi to znaczy, że cierpi. Nie chcę być źródłem jego cierpienia. Dlatego bez słowa skargi odkurzam podłogi, zmieniam pościel. No i najważniejsze – dbam o to, aby pokój gościnny prezentował się nienagannie.

- Powinniśmy zatrudnić kogoś do pomocy – proponuję ukochanemu.

- Aż tak się zmęczyłeś? – Króliczek z troską zaczyna masować moje ramiona, gdy siadam na podłodze obok jego legowiska.

- Ja? Nie – uśmiecham się do niego, podziwiając jak niesamowicie wygląda. Zebrał włosy w niedbały kok. Jego fiołkowe oczy promienieją cudownym blaskiem. Wygląda na wypoczętego i szczęśliwego. – Chodzi mi o ciebie, skarbie. Powinieneś więcej odpoczywać.

- Odpoczywam. Cały dzień.

- Nie tylko dzisiaj.

- Lubię zajmować się domem. To mnie odpręża.

- Od chwili, gdy się tu wprowadziliśmy bezustannie sprzątamy.

- Proza życia – jasnowłosy wzdycha smętnie.

- Poproszę mamę, aby poleciła nam kogoś odpowiedniego. W sumie żałuję, że od razu o tym nie pomyślałem – złoszczę się na samego siebie.

- Max, przecież sami możemy to robić.  

- To prawda, możemy. Pytanie brzmi po co? Sprzątanie pochłania masę czasu i energii. Nie wolałbyś malować? Miałeś zamówić nowe płótna i farby – przypominam. – Chcę, abyś skupił się na przyjemnościach, a nie na porządkach. Zamiast odkurzać podłogi, powinniśmy pójść na spacer lub do kina.

Eli przez chwilę rozważa moje słowa. Wiem, że przyzna mi rację. Chcę, aby nacieszył się ciążą. Staram się brać czynny udział we wszystkich pracach domowych, lecz muszę także od czasu do czasu popracować. Ciężko napisać dobry rozdział, jeśli jest się przytłoczonym nieposkładanym praniem, koniecznością rozładowania zmywarki czy umyciem okien.

- Zamówiłeś farby? – Ostrożnie badam teren. Wydawanie pieniędzy z karty to nadal trudny temat.

- Zamówiłem.

- To dobrze. Myślałeś już o tym, jak będzie wyglądała okładka mojej nowej książki?

- Jeszcze nie.

- Dlaczego?

- Bo dużo się działo. Byłem zajęty i…

- Widzisz, o tym właśnie mówię. Zatrudnimy kogoś do pomocy? – Sprytnie powracam do mojego genialnego pomysłu.

- Nie wiem. Nigdy nie brałem pod uwagę takiego rozwiązania.

- Zaufaj intuicji i zdaj się na męża.

- Przy tobie wszystko wydaje się takie łatwe.

- Skarbie, bo to jest łatwe. Problemy zawsze przynoszą nowe rozwiązania. Na chwilę obecną rozwiązaniem jest dodatkowa para rąk. Ty skupisz się na sztuce, ja na pisaniu i wszyscy będą szczęśliwi. Wolny czas poświęcimy na przyjemności. Zgadzasz się ze mną?

- Tak.

Do końca dnia Eli wydaje się nieobecny. W czasie kolacji ukradkiem zerka na swoje nadgarstki. Cieszę się, że kupiłem te bransoletki. Za ich pomocą udało mi się wyjaśnić mu coś, co pochłonęłoby tysiące słów. Nasz status materialny znacznie odbiega od przeciętnego. Biżuteria. Ubrania. Samochody. Oswajanie go z zasobami naszego konta w banku to wyjątkowo powolny proces. Przez długie tygodnie ciąży skupiony był na walce o własny kąt. A potem pojawił się dom, który kupiłem. Ta stara klitka nie jest szczytem naszych możliwości. Prawda jest taka, że możemy zamieszkać w dowolnym miejscu na świecie. Podróżować. Pławić się w luksusie. Nie robimy tego właśnie ze względu na Króliczka, który potrzebuje bliskości rodziców i tego spokojnego, sielskiego życia. Za jakiś czas to może się zmienić. Z Eli trzeba postępować bardzo ostrożnie. Zacząć od drobiazgów, które stopniowo zostaną zastąpione czymś większym. Aż w końcu…

- Znowu coś knujesz. – Spostrzegawczy małolat kolejny raz czyta mi w myślach.

- Jedz – podsuwam mu opakowanie deseru kokosowego, którego nawet nie tknął.

- Już nie mogę.

- Nie wierzę, że odmawiasz. To twój ulubiony przysmak – kuszę go. Może jednak ulegnie.

- Jestem zmęczony.

Z takim argumentem się nie polemizuje. Fizycznie nic mu nie jest. Tu bardziej chodzi o stres. Eli przeżywa odwiedziny Jo. Pewnie się boi, że dojdzie do jakiejś afery. Jestem porywczy, to prawda, lecz choćby mnie miało w środku skręcać, zachowam się nienagannie. Zrobię co w mojej mocy, by jego przyjaciel spędził miłe chwile w naszym domu.

- Chodź, mój Króliczku. Zaniosę cię do łóżka.

- Jest jeszcze wcześnie. Może za chwilę mi przejdzie – blondyn ziewa przeciągle.

- Nie musimy spać. Poleżymy sobie. Może coś poczytamy?

Chociaż Eli jest w szóstym miesiącu ciąży, nadal wydaje mi się bardzo drobniutki. Bez problemu biorę go na ręce i niosę na górę.

- Posiedzisz ze mną? – Dopytuje, wtulając się w moje ramiona.

- Z największą przyjemnością. I przestań się zamartwiać o Jo. Zrobię co w mojej mocy, aby go oczarować.

- Mówisz tak tylko dlatego, żebym poczuł się lepiej.

- Nieprawda. Twój przyjaciel zostanie moim przyjacielem. Zobaczysz – całuję narzeczonego w nos. – April i Jeff od razu cię zaakceptowali. Liczę na to, że z Jo będzie podobnie.

- Max, wasza ostatnia rozmowa to kiepski początek znajomości.

- To było tylko nieporozumienie, które od razu zostało wyjaśnione. Nie mam żalu do Jo. Wkurzył mnie, to fakt, ale to już przeszłość. Skupmy się raczej na teraźniejszości. Powinniśmy zamówić wielki tort. Jutro pojadę do cukierni i…

Spoglądam na ciężarnego, który zasnął w trakcie naszej rozmowy. Okrywam go kołdrą. Nie gaszę nocnej lampki, aby móc jeszcze przez chwilę nasycić oczy tym bezcennym widokiem.

- Króliczku, jak ty to robisz co? Jak udało ci się schwytać mnie w swoje sidła? – Szepczę.

Podejrzewam, że gdybym jutro zadał ci te same pytania, odpowiedzi okazałyby się celne i logiczne. Nie zrobię tego. Wolę wierzyć w magię, która cię otacza. Spełniłeś tak wiele z moich marzeń. Nie mogę być gorszy. Zrobię co w mojej mocy, aby i twoje marzenia się spełniły.