środa, 3 listopada 2021

Prawdziwy Romantyk, część XXI

 

- Weźmiemy ślub tak szybko, jak to tylko będzie możliwe. Każę Normanowi rozpocząć przygotowania. – Ze wszystkich sił staram się przekonać Nefryta do rychłego zamążpójścia. Nie jest to proste zadanie. Wymaga dyplomacji. Przytoczenia odpowiednich argumentów, które udowodnią, że mam rację. W obecnej chwili nie przytoczę żadnego z nich. Słyszę weselne dzwony. Widzę też neon z olbrzymim napisem „ŚLUB”. Obie te rzeczy całkowicie przysłaniają mi rzeczywistość.

- Są ważniejsze sprawy – wampir boleśnie sprowadza mnie na ziemię.

- Niby jakie? – Prycham, kładąc się obok nieśmiertelnego, który za chwilę zaśnie.

- Wilbur. Musimy go pokonać.

- Nie wypowiadaj imienia obcego mężczyzny w naszym łóżku, bo robię się zazdrosny.

- O Wilbura? – Nefryt uśmiecha się sennie. – Jeszcze godzinę temu nie zachowywałeś się w taki sposób.

- Bo godzinę temu nie byłem zaręczony. – Z dumą spoglądam na drobną dłoń, na której błyszczy olbrzymi brylant.

- Zaręczyny są dla ciebie aż tak ważne?

- Wszystko co związane jest z tobą jest dla mnie bardzo ważne.

- Jesteś kochany – Nefryt uśmiecha się uroczo.

- Jestem szczęśliwy. Dzięki tobie, mój przyszły mężu. – Z czułością dotykam twarzy ukochanego.

- W naszym wypadku ślub to tylko formalność.

- Nieprawda – nieco urażony, bronię swojego zdania. – Ślub to symbol naszej wiecznej miłości.

- Symbolem naszej wiecznej miłości są znaki przysięgi. O tutaj – Nefryt wskazuję na mój lewy nadgarstek, na którym widnieje mój znak.

Dla wampira przysięga jest czymś szczególnym. Wymiana krwi sprawia, że w pełni oddaje się swojemu wybrakowi. Będzie z nim na dobre i na złe. Aż do samego końca. Nie dziwi mnie, że nie reaguje zbyt entuzjastycznie na weselne plany. Lubi życie w cieniu. Tymczasem ja marzę o olbrzymim przyjęciu, podczas którego przedstawię go poddanym. Chcę, aby stał przy moim boku. Mam dosyć ukrywania się lub zbywania pytań dotyczących przyszłej królowej. Nie pozwolę, aby swatano mnie z kimś, na kogo nawet nie spojrzę. Kłamstwa zawsze kończą się katastrofą. Nie zamierzam dłużej udawać kogoś kim nie jestem tylko po to, aby zadowolić innych.

- Weźmiemy ślub – ogłaszam tonem nie znoszącym sprzeciwu.

- Cassianie, pośpiech jest złym doradcą.

- Zgodziłeś się – przypominam wampirowi.

- Nie zmienię zdania. – Nefryt próbuje załagodzić sytuację. – Proszę jedynie, abyśmy się skupili na Wilburze. Dopiero potem pomyślimy o ślubie.

- Nie lubię, gdy do wszystkiego podchodzisz tak racjonalnie – żalę się. – Powinieneś odrobinę odpuścić i pomyśleć o przyjemnościach.

- Przyjemności… – Rózowowłosy tłumi śmiech. – Chodzi ci o noc poślubną, prawda?

Skubany! Za każdym razem trafia w samo sedno! Przyłapany na gorącym uczynku, wpatruję się w błękitne oczy czując jednocześnie, jak moja twarz mocno się czerwieni. Nic na to nie poradzę. Pragnę go.

- Może… – odpowiadam wymijająco.

- Nie ukryjesz przede mną prawdy, mój panie. Pragniesz mnie.

- Oczywiście, że cię pragnę! Masz pojęcie, jak kusi mnie twój wygląd, zapach skóry? Tak długo o tobie marzyłem.

Moja ognista przemowa sprawia, że Nefryt wpatruje się we mnie błękitnymi oczami, w których dostrzegam jedynie bezgraniczną miłość. Biorę głęboki wdech, bo muszę się uspokoić. Obiecałem, że poczekam. Nie powinienem na niego naciskać przy każdej okazji. Nie chcę, aby pomyślał, że zależy mi wyłącznie na seksie.

- Ja czekałem na ciebie znacznie dłużej.

- Czyżby? – Komentuję z lekkim powątpiewaniem.

- Traktujesz mnie jak dziecko, które nie ma pojęcia o pożądaniu. Z góry założyłeś, że jestem zdystansowany, oziębły i będziesz musiał mnie długo przekonywać lub wprost zmuszać do pewnych rzeczy.

- Nie, to nie tak! – Szybko protestuję, bo nie chcę sprawiać Nefrytowi przykrości.

- Cassianie, ciągle zapominasz, że jestem od ciebie dużo starszy. Dobrze wiem czego chcę. Znam siebie i znam smak namiętności. Nauczyłem się ukrywać emocje, bo tego ode mnie oczekiwano. Nie oznacza to jednak, że tylko tobie jest ciężko. Ja także muszę wykazać się cierpliwością, bo łączy nas więź. Jack z pewnością lepiej by ci to wytłumaczył. Ma porównanie, bo spał z wampirem przed i po przemianie. Z tobą będzie inaczej. Jesteś demonem. Twoja krew naznaczona jest magią. Zareagujesz inaczej.

- Inaczej? – Nie potrafię poskromić ciekawości. – Co masz na myśli? Znowu zemdleję? – Niechętnie wracam do chwili, gdy Nefryt próbował zaznajomić mnie z wampirzymi zwyczajami. Skończyło się na tym, że orgazm dosłownie zwalił mnie z nóg.

- Dowiesz się w swoim czasie, mój panie. – Tajemniczy uśmiech rozświetla twarz mojego przyszłego kochanka.  

- Powiedz mi – błagam ukochanego. – Za chwilę zaśniesz, a ja nie będę mógł myśleć o niczym innym.

- To dobrze. Lubię, gdy o mnie myślisz. Zwłaszcza, że najbliższe dni spędzisz dość intensywnie, z daleka ode mnie.

- Skarbie… Jesteś okrutny… – Żalę się. – Nie możesz wiecznie trzymać mnie w zawieszeniu!

- Nie mogę? – Nefryt udaje niewiniątko. – Bezustannie mnie uwodzisz. Ja też nie mogę się doczekać aż będziemy się kochać. Bardzo tego chcę. Chcę, abyś mnie całował i pieścił przez wiele, wiele nocy…

- Błagam, przestań – skomlę o odrobinę zrozumienia.

- Dlaczego mam przestać? Czeka cię dzień pełen wrażeń. Będziesz patrolować granice, szukać Wilbura. Tymczasem ja… Chcesz wiedzieć o czym będę śnić?

Nefryt hipnotyzuje mnie na kilka sekund, pokazując swoją wizję – on i ja, splątani w miłosnym uścisku.

- Nie jestem tak zimny, jak ci się wydaje. W środku cały płonę. Nie martw się, Cassianie. Potrafię nad sobą zapanować. Zatroszczę się o ciebie, abyś się zbytnio nie zatracił. – Wampir przez chwilę uważnie mi się przygląda. – Podobało ci się?

- Poczekam aż się obudzisz, a potem zerwę z ciebie…

- Nic ze mnie nie zerwiesz. Szybciej Norman wyważy drzwi i rozbije barierę niż pozwoli, abyś marnował czas leżąc ze mną w łóżku.

Czasami bycie królem niesie za sobą przykre obowiązki. Czemu muszę przekonywać się o tym w chwilach takich, jak ta? Mam ochotę wyć z frustracji, co zapewne i tak nic nie da.

- Sądziłem, że to moje zadanie. – Pochylam się nad wampirem, który z coraz większym trudem unosi powieki. – Obiecaj, że zostaniesz tu aż do mojego powrotu. – Smutny i pokonany, poprawiam pościel, aby zapewnić maksymalny komfort mojemu wybrakowi.

- Obiecuję, że dobrowolnie nie opuszczę naszej sypialni.

- Kocham cię, aniele. Kocham cię bardzo, bardzo mocno – szepczę, obserwując, jak Nefryt zamyka oczy.

- Ja też cię kocham. – Wampir zapada w letarg.

Gdy tylko pierwsze promienie słońca wyglądają zza widnokręgu, mój doradca od razu zaczyna walić w drzwi.

- Wasza wysokość, powinniśmy ruszać. Nie ma chwili do stracenia!

Niechętnie wstaję z łóżka. Spod ciepłego okrycia wyciągam lewą rękę Nefryta i po raz ostatni spoglądam na pierścionek zaręczynowy. Delikatnie przesuwam opuszkami po grzbiecie dłoni mojego narzeczonego.

- Będziemy razem bardzo szczęśliwi. Śpij spokojnie, mój przyszły mężu.

Podczas gdy ja żegnam się z Nefrytem, wściekły Norman wydeptuje równie wściekłą ścieżkę drepcząc po zamkowym korytarzu. Jego ślady naznaczone są magią.

- Próbujesz złamać barierę? – Pytam, opierając się o drzwi, których nikomu oprócz mnie nie wolno otwierać.  

- Nie, panie. Mam ważniejsze rzeczy na głowie. Nasi ludzie donoszą, że powinniśmy udać się na południe.

- Dobrze. Zróbmy tak – przytakuję.

Norman uważnie mi się przygląda, zupełnie jakby wwiercał się we mnie wzrokiem.

- Zbroja też ci przeszkadza? – Żartuję, kierując się w stronę dziedzińca.

- Jesteś dziś jakiś inny, panie.

- Tak sądzisz? – Nie powinienem się z nim droczyć, lecz to silniejsze ode mnie. Chciałbym podzielić się swoją radością. Ostatecznie Norman nie jest jedynie moim sługą. Jest rodziną. – To zasługa Nefryta – uchylam rąbek tajemnicy.

- Zahipnotyzował cię?!

- Nie – zaprzeczam. – Nie musiał. Dobrze wiesz, że od lat żyję poddając się jego urokowi. Poprosiłem go o rękę.

- Zgodził się?

- Dziwi cię to?! – Przyznaję, że nie takiej reakcji się spodziewałem. Norman zwykle się gniewa, gdy mówię o Nefrycie. Tym razem wydaje się nieco przygnębiony.

- Gratuluję, panie. – Doradca wyciąga rękę w moją stronę. Ściskam ją automatycznie, przyjmując jego gest za dobrą monetę. – O co chodzi, królu Cassianie? Powiedziałem coś nie tak?

- Nie. Po prostu nie sądziłem, że mi pogratulujesz.

- Jesteśmy przyjaciółmi. To chyba nic niezwykłego.

- Twój przyjaciel już niedługo poślubi wampira – przechwalam się, pękając z dumy. – Nie masz pojęcia, jakie to uczucie. Składając przysięgę zaskoczyłem Nefryta podejmując za niego decyzję, ale teraz… Zapytałem, czy za mnie wyjdzie, a on tak na mnie spojrzał… A potem się zgodził! – Popadam w euforię, streszczając wszystko ze szczegółami.

- Wampir zostanie królową… – Kpiący ton Normana sprawia, że robi mi się przykro.

- Mógłbyś chociaż raz okazać mi swoje wsparcie! – Rozżalony i zły, wymijam opiekuna, pędząc w kierunku czekających na nas żołnierzy.

- Panie, poczekaj proszę. – Norman chwyta mnie za ramię. – Przepraszam. Wiem, jakie to dla ciebie ważne. Dogryzać będę wyłącznie wampirowi, bo znając życie to mnie obarczysz odpowiedzialnością za zorganizowanie bajkowego ślubu.

- To prawda – uśmiecham się. – Będę ci bardzo wdzięczny za wszelką pomoc.

- Pomogę. Nie licz jednak na jakąkolwiek taryfę ulgową względem Nefryta. Wyśmieję go, jeśli zdecyduje się założyć suknię ślubną lub zażąda klejnotów twojej matki.

- Będę to miał na uwadze – kończę temat.

- Ślub z wampirem… Nasz świat chyli się ku upadkowi…

Ten mało optymistyczny komentarz Normana jeszcze dłuższy czas brzęczy mi w uszach. Z początku potraktowałem go jako obrazę. Potem jednak doszedłem do wniosku, że Norman ma rację. Dawny świat odchodzi. Nadchodzi nowa era. Era pokoju i dobrych decyzji. Akurat w tej dziedzinie mogę być spokojny. Idzie mi świetnie. Mając Nefryta u boku niczego się nie boję.

***

Upływający czas utwierdza mnie w przekonaniu, że jedyną przeszkodą, która może zachwiać moim szczęściem, jest Wilbur DiMarone. Chociaż pędzę po królestwie niczym wiatr, ten przebiegły spryciarz zawsze jest o krok przede mną. Jego szeregi topnieją z każdą minutą. Część knujących przeciwko mnie zdrajców sama się poddała. Inni zostali przez nas schwytani. Całkiem liczna grupa postanowiła błagać mnie o wybaczenie. Staram się zachowywać rozsądne i sprawiedliwie. Nie zamierzam się mścić. Nie jestem też naiwniakiem, który nabierze się na krokodyle łzy. Postanowiłem, że wszystkie sprawy zostaną potraktowane indywidualnie. Królewscy sędziowie zdecydują co stanie się ze zdrajcami. Niektórzy trafią do więzienia, inni poniosą kary finansowe. Rozmawiałem na ten temat z sir Nolanem oraz królewskimi ministrami. Po burzliwej dyskusji, przyznali mi rację. Sir Nolan jest zdania, że zdrajcy nie zasługują na łaskę. Zamiast pod sąd, powinni trafić od razu na gilotynę. Gdyby mój ojciec nadal zasiadał na tronie, nie zawahałby się ani chwili. Nie tolerował podstępów i zdrady. Zabicie sporej grupy możnowładców nie przywróci mu życia. Nie chcę także, aby kojarzono mnie jako krwawego egzekutora. Zwłaszcza, że za kilkanaście dni oficjalnie ogłoszone zostaną moje zaślubiny. Poprzedzanie ślubu serią morderstw oznaczałoby nienawiść i bunt. Zawiązałyby się kolejne spiski przeciwko mnie. Znowu mogłaby wybuchnąć wojna. Nie takiej przyszłości pragnę. Dlatego lwią część czasu spędzam w siodle, sprawdzając każdy trop, każdą plotkę, która pomogłaby mi złapać Wilbura.

Prosiłem Nefryta o pomoc, lecz za każdym razem jego wizje dotyczą jedynie dnia pełni. Mój ukochany nie jest w stanie określić, gdzie Wilbur się ukrywa lub jakie są jego kolejne kroki. Oznacza to, że mój wróg nie podjął ostatecznej decyzji. Waha się. Jego dziwne zachowanie zaczyna mi ciążyć. Zmuszony jestem uganiać się za nim po całym królestwie, zamiast spędzać czas w domu, w towarzystwie narzeczonego, którego rzadko widuję.

- Aniele… – Wpadam do naszej sypialni jak po ogień. Widok nieśmiertelnego, który wita mnie uśmiechem, jest jak balsam dla duszy.

- Chodź do mnie, odpocznij. – Nefryt zachęca, abym położył się obok niego.

- Nie mogę. Przyjechałem do zamku wyłącznie po to, aby podpisać dokumenty.

- Przyjechałeś też po to, aby sprawdzić, czy dotrzymałem obietnicy. – Różowowłosy uśmiecha się wyrozumiale.

- Tęsknię za tobą – szepczę, porywając go w ramiona. – Mam wrażenie, że nie widziałem cię całą wieczność.

- Widziałeś mnie wczoraj, mój panie.

- Spałeś, gdy tu byłem.

- Cassianie, do pełni pozostały trzy dni. Wytrzymasz tyle, prawda?

Słowa Nefryta nie brzmią pocieszająco. Jestem zmęczony. Naprawdę zmęczony. Nie pamiętam kiedy ostatnio spałem czy jadłem. Mimo to całym sobą czuję, że Wilbur jest już na wyciągnięcie ręki. Odcięliśmy mu drogi prowadzące do jego rodzinnych posiadłości. Zbrojne oddziały, którymi planował zaatakować zamek, zostały przejęte i rozbrojone. Bilans świadczy wyłącznie na jego niekorzyść. Przegrał z kretesem starcie, które nawet się nie rozpoczęło.

- Trzy dni – powtarzam, przygotowując się mentalnie na kolejne, wielogodzinne rozstanie. – Kiedy to wszystko minie, nie wypuszczę cię z moich objęć nawet na chwilę.

- Proszę – Nefryt gryzie się w palec. – Moja krew sprawi, że nabierzesz sił.

- A co z tobą? – Łapię za dłoń wampira i scałowuję bezcenny dar. – Ostatnio prawie nic nie wypiłeś. Nie jesteś głodny?

- Nie jestem. Żyję miłością do mojego przyszłego męża.

- Twój przyszły mąż szaleje z niepokoju o ciebie.

- Cassianie, nic mi nie będzie. Pokazałem ci przyszłość. Mamy przed sobą setki wspólnych lat.

- Znam cię, mój piękny. Kiedy jesteś głodny, robisz się nerwowy. Zupełnie jak teraz. – Ponownie podsuwam Nefrytowi mój nadgarstek. Mały uparciuch odwraca głowę.

- Nie marnuj sił. Będą ci potrzebne.

- Jeśli sądzisz, że pozwolę, abyś przez kolejne dni tak się męczył to…

Narzeczony nie słucha moich wywodów. Oplata ramiona wokół mojej szyi i zmusza do pocałunku.

- Nie kłóć się ze mną, bo i tak nie wygrasz – szepcze mi do ucha.

- Tak sądzisz? – Łapię Nefryta za pośladki i unoszę w górę. Wampir ignoruje te nieco barbarzyńskie zaloty. Przesuwa moje dłonie wyżej, po czym układa głowę na ramieniu. – Co się dzieje, mój piękny? Przecież wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć.

Nefryt przez chwilę milczy. Wyraz jego twarzy także się zmienia Smutek mojego anioła łamie mi serce.

- Skarbie… – Niosę ukochanego do łóżka. Gdy kładę go na pościeli, wtula się we mnie zaborczo.

- To z tęsknoty – duka cicho, bo jego gardło wydaje się ściśnięte. – Za chwilę przyjdzie Norman i znowu się rozstaniemy.

- Nie odejdę dopóki nie poczujesz się lepiej – zaczynam gładzić Nefryta po głowie.

- Już jest mi lepiej. Bardzo cię kocham. Wiesz o tym?

- Ja też bardzo cię kocham. Jesteś dla mnie najważniejszy.

- Ty dla mnie też. Właśnie dlatego muszę cię chronić.

- Aniele… – Wzrusza mnie dobroć mojego wybranka.

- Panie? – Pukanie do drzwi oznacza, że Norman przygotował wszystko do dalszej podróży.

- Idź. Nic mi nie jest – zostaję pocałowany w policzek na pożegnanie.

- Trzy dni, mój najdroższy. Jeszcze trzy dni i nikt więcej nas nie rozdzieli. Przysięgam.

- Masz rację. Za trzy dni wszystko będzie inaczej. Wszystko się zmieni.

- Do zobaczenia, mój skarbie – z wielką czułością całuję wampira w usta. Nasz pocałunek wydaje mi się jakiś inny. Smakuje miłością. Oddaniem i czymś jeszcze. Co to za uczucie? Zupełnie jakbym stanowił jedność z Nefrytem. Moje serce łączy się z jego sercem. Przepełnia mnie radość, którą chcę się z nim podzielić. Tymczasem Nefryt… Dlaczego się nie cieszy? Wokół niego wyczuwam strach i determinację. Momentalnie odsuwam się od ukochanego. Wampir mruży oczy. Coś do mnie mówi, lecz nie mam pojęcia co. Nie rozróżniam słów. Moje ciało samoistnie się porusza. Chcę krzyknąć, zaprotestować, lecz nie mogę. Wydarzenia minionych minut rozpływają się niczym poranna mgła.

- Dobrze się czujesz, panie? – Mój opiekun pojawia się przy moim boku.

Rozglądam się wokół siebie. Jestem w gabinecie. Siedzę na fotelu, przy swoim biurku. W dłoni trzymam pióro. Podpisuję dokumenty. Po to tu przyjechałem, prawda?

- Tak. To tylko zmęczenie. – Odsuwam od siebie mętne wizje i wspomnienia.

- Chcesz odpocząć? – Zatroskany służący ponownie mi się przygląda.

- Nie. Nic mi nie jest. – Wstaję z fotela. – Chcę mieć to już za sobą.

- Jak sobie życzysz.

Oby te trzy dni szybko minęły.