niedziela, 26 lipca 2020

mpreg 93

„Bezsenne Noce"


Samochód April znika powoli za zakrętem. Biorę głęboki wdech. Nareszcie koniec. To był szalony dzień, wypełniony silnym stresem, który muszę jakoś odreagować. Jest tylko jeden sposób, który przychodzi mi na myśl, lecz wymaga on pełnej współpracy i zaangażowania mojego Króliczka.

Wpadam do domu niczym burza i szczelnie zamykam za sobą drzwi. W drodze do salonu wyciszam telefon. Nikt nie będzie nam przeszkadzać.

Eli siedzi na sofie. Obejmuje brzuszek. Ma przymknięte powieki. Uśmiecha się lekko. Idę o zakład, że myśli o dziecku. Siadam obok, by móc się na niego bezkarnie gapić. To chyba koniec moich podbojów.

Czuję się nieco rozczarowany. Wiedziałem, że jest zmęczony, lecz nie sądziłem, że zaśnie tak szybko. Liczyłem, że poświęci godzinę lub dwie na zabawę z mężem…

- Cieszysz się, że mamy to za sobą? – Pyta niespodziewanie, unosząc ciężkie powieki.

- Zaniosę cię do łóżka i zacznę sprzątać – proponuję spontanicznie. Szukam sobie jakiegoś zajęcia, by nie myśleć wyłącznie o seksie.

- Zostajemy tutaj – decyduje blondyn.

- Powinieneś odpocząć.

Wyciągam rękę, by dotykać jego policzka, który delikatnie pieszczę palcami.

Eli spogląda mi prosto w oczy.

- Chcesz się mnie pozbyć?

- Nie – zaprzeczam. – Po prostu myślałem, że…

- Dobrze wiem o czym myślisz. – Na twarzy mojego aniołka pojawia się figlarny uśmieszek. – Obiecałeś, że rozpalisz w kominku. Pamiętasz?

- Pamiętam.

Wstaję ze swojego miejsca i zaczynam rozglądać się za zapałkami. Nie mam pojęcia do czego dąży ten mały nicpoń i to nie daje mi to spokoju. Wyraźnie czuję na sobie jego wzrok. Atmosfera między nami niby jest spokojna, ale z drugiej strony powietrze zdaje się być naelektryzowane, a przecież nic się nie dzieje. Zupełnie nic.

W miarę sprawnie udaje mi się wypełnić zadanie. Ciepło ognia, który powoli obejmuje wcześniej przygotowane polana drewna wydaje mi się znacznie gorętsze niż powinno. Rzucam okiem na Króliczka, który nie ruszył się nawet o milimetr. W dalszym ciągu siedzi na sofie, obejmując brzuszek. Coraz intensywniejszy blask płomieni sprawia, że jego oczy zaczynają się mienić złotem, a jasna skóra aż iskrzy. Przełykam głośno ślinę. Jakim cudem ma na mnie tak silny wpływ? Równie dobrze mógłby wić się nagi na pościeli. Tymczasem jest w pełni ubrany. Wyraz jego twarzy wydaje się niewinny w porównaniu do erotycznych wizji, od których nie umiem się opędzić. Eli klęczący przede mną na podłodze w kuchni… Eli jęczący moje imię w ekstazie… Wreszcie Eli, na którego twarzy dostrzec mogę wyłącznie czystą rozkosz…

- Max?

Mrugam kilka razy, by jak najszybciej powrócić do rzeczywistości.

- Tak? – dukam cicho.

- Gdzie byłeś?

- Gdzie byłem? – Powtarzam pytanie.

- Ważniejsze, co tam robiłeś? – Słodki śmiech rozbrzmiewa w pomieszczeniu. – Odpłynąłeś tak daleko.

- Nie, wcale nie! – Zaprzeczam, czując na twarzy niechciane ciepło.

- Nie? – Eli marszczy jasne brwi. – W takim razie z pewnością wiesz o co pytałem, prawda?

Znowu ma mnie jak na widelcu! Chwila roztargnienia może słono kosztować.

- Cokolwiek to było, moja odpowiedź brzmi tak – uśmiecham się skruszony.

- Tak? – Eli wydaje się nieco zdziwiony. – No dobrze…

- Proszę, nie dręcz mnie! – Przymilam się, wracając na sofę.

- A powiesz mi co cię tak pochłonęło?

- Ty – wyznaję. – Jesteś tak piękny, że przy tobie zapominam o całym świecie.

Sprytne stworzenie od razu przystępuje do ataku. Wdrapuje się na moje kolana i obejmuje za szyję.

- Tęskniłem. – Eli wypowiada to słowo tak cicho, że ledwo potrafię je odczytać z ruchu jego ust. Pochyla się nade mną i bardzo delikatnie całuje.

- Kochanie, cały czas byłem obok ciebie.

- Wiem. Mimo to nie mogłem się do ciebie przytulić tak jak teraz. Brakowało mi twojego ciepła i dotyku.

- Ja też za tobą tęskniłem. Miło jest spędzić dzień z przyjaciółmi, ale upłynie naprawdę sporo czasu zanim ponownie kogoś zaprosimy.

- Zaryglujemy drzwi i będziemy udawać, że nas nie ma?

- A jeśli to nie pomoże, każę wybudować wielki mur wokół domu.

- Nie zrobiłbyś tego! – Eli odbiera moje słowa jako żart, lecz ja jestem śmiertelnie poważny.

- Zrobiłbym. Nie ma rzeczy, której dla ciebie nie zrobię.

- Czyżby?

Eli odsuwa się ode mnie i ściąga gumkę z włosów. Przez cały dzień miał je upięte, dręcząc wspomnieniami w okrutny sposób. Ciężkie pasma opadają na jego ramiona i plecy. Nastolatek odchyla głowę w tył i zaczyna masować sobie kark. Ociera się o mnie w sposób, który nie do końca wydaje mi się przypadkowy. Ma plan, a ja znowu wpadłem w jego sidła. Dobrze wie, że po takiej deklaracji, która chwilę temu padła z moich ust, męska duma nie pozwoli mi się wycofać.

- Chcesz dowodów? Dobrze. Wystarczy jedno twoje słowo – kuszę go, by zechciał podzielić się ze mną marzeniami.

- Coś czego pragnę? – Eli udaje, że się zastanawia. Jego twarz znajduje się kilka centymetrów od mojej. Mimo to chłopak uważa, że to za daleko i pochyla się nade mną jeszcze mocniej, by móc szeptać mi do ucha. – Kochaj się ze mną.

Zapach jego skóry. Żar bijący od niedawno rozpalonego ognia. No i przede wszystkim słowa, na które liczyłem. Wszystko to sprawia, że krew się we mnie gotuje.

- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, najdroższy.

W pierwszej chwili chcę zabrać narzeczonego do sypialni. Gdy jego słodkie usta wpijają się w moje stwierdzam, że pokonanie tych kilkudziesięciu metrów jest bez sensu. To zbyt daleki dystans. Poza tym nie robiliśmy tego w salonie. Króliczek przysuwa się do mnie, mrucząc coś niezrozumiałego wprost w moje usta.

- Za chwilę będziesz mój – dyszę ciężko, odrywając się od niego.

- Zawsze jestem twój.

- Masz pojecie jak to jest myśleć wyłącznie o tym, by cię posiąść? – Obłapiam królicze pośladki.

- Nie. Opowiedz mi – celowo podsyca we mnie żądzę.

- Potem. Potem ci opowiem, ale teraz… – Spycham go ze swoich kolan. – Masz na sobie zbyt dużo ubrań.

- Mówiłeś, że ładnie wyglądam w tym kombinezonie.

- Bardzo ładnie. Jeszcze lepiej wyglądasz jedynie nago.

Odsuwam część rozpuszczonych, jasnych włosów na boki, by zlokalizować zapięcie granatowego wdzianka. Niestety, nie jestem w stanie wymacać żadnych guzików, zapinek. Nic tu nie ma! Materiał zdaje się przylegać do jego ciała niczym druga skóra, podkreślając ciążowe krągłości.

- Jak to zdjąć? – Zniecierpliwiony, proszę o jakąś podpowiedź.

- Nie wiesz? – Eli zaczyna się ze mnie śmiać.

- Jeśli mi nie powiesz, zerwę to z ciebie i problem sam się rozwiąże.

- Nie możesz! – Broni swojego stroju. – Podoba mi się. I jest taki wygodny.

Skoro udało mu się jakoś to założyć, wie także, jak się uwolnić. Czemu nie chce mi pomóc? Jestem u kresu wytrzymałości!

- Skarbie, ja nie żartuję – ostrzegam jasnowłosego. – Pozbądź się tego lub ja to zrobię.

- Wystarczy rozpiąć zamki, widzisz? – Eli cały czas się ze mną droczy, wskazując na wszyte na bokach ekspresy.

Gdy kombinezon zostaje odpięty, moje oczy mogą zacząć ucztować. Uważnie śledzą każdy milimetr odsłoniętej skóry. W dodatku ten bezwstydnik nie założył pod spód żadnej bielizny!

- No co? – Zaczepnie rzuca mi wyzwanie, stojąc nago i wpatrując się we mnie z rozbawieniem.

- Chodź tu – chwytam moją trusię. Obracam chłopaka tyłem do siebie i mocno obejmuję. – Zanim zaczniemy, powinniśmy ustalić pewne zasady.

- Zasady? – Eli przeszywa mnie rozpalonym spojrzeniem.

- Od świtu bawisz się moim kosztem. Chyba nie liczyłeś, że to zignoruję, co?

- O świcie spałeś – wykłóca się.

- A wiesz kto mi się śnił?

- To nie moja wina!

- A czyja?

Tym razem to ja ocieram się niego. Chcę, by miał świadomość jak bardzo go pragnę.

- Dziś nie będę delikatny, lecz wystarczy jedno twoje słowo i przestanę, rozumiesz?

- Max… – Eli wzdycha przeciągle. – Tracimy cenny czas. Zamiast tyle gadać, powinieneś go we mnie włożyć. A może wolisz, abym sam to zrobił?

Króliczek próbuje mnie sprowokować, dociskając dłoń do mojego krocza. Nie pozwalam mu na to. Zdecydowanym ruchem odsuwam jego rękę.

- Jeszcze nie.

- Max! – Przez Króliczka przemawia niezadowolenie.

- Najpierw muszę być pewny, że jesteś na mnie gotowy.

Popycham go na sofę zmuszając, by na niej uklęknął. Eli obraca głowę. We fiołkowych oczach wyraźnie odbija się moja postać. Przypominam wygłodniałą bestię, która krąży blisko swojej ofiary.

Układam dłonie kochanka na oparciu. Eli zatapia palce w miękkim obiciu. Całkowicie poddaje się mojej woli. W dodatku nie skarży się, nie protestuje. Pozwoli mi sobą zawładnąć. Jego ciało i dusza będą należały do mnie. Na razie zawdzięczam to wyłącznie uległości ukochanego. Za kilka miesięcy, gdy zostaniemy małżeństwem, podpisze akt ślubu. To na dobre przypieczętuje nasz wspólny los. Nie wiem czemu, ale nagle bardzo żałuję, że tak łatwo odpuściłem kwestię małżeństwa. Już dawno powinniśmy to zrobić. Po co czekać?

- Pytałem cię już kilka razy i znam odpowiedź, ale może moglibyśmy jeszcze raz przedyskutować sprawę ślubu – nieśmiało poruszam tak ważną dla mnie kwestię.

- Chcesz dyskutować o ślubie… Dobrze… – Sarkazm w tonie jego głosu sprawia, że mam ochotę bardziej go podręczyć.

- Wyjedźmy gdzieś i pobierzmy się jak najszybciej. Tylko ty i ja.

- Bez rodziców? Wściekną się.

Eli ma rację. Czuję się rozdarty. Całym sobą pragnę, by był formalnie mój. Z drugiej strony wiem, że jeśli zmuszę go do ucieczki, rodzice nigdy mi tego nie wybaczą. Jestem bezradny wobec tych dwóch zwalczających się frakcji. Nie umiem wyciszy emocji. Żyję w bezustannym strachu, że ktoś odbierze mi szczęście, na które tak długo czekałem. Spotkania z innymi nasilają lęki. To błędne koło!

- Kocham cię – wyznanie Króliczka przerywa wojnę myśli.

- Skarbie… – Przesuwam palcami po jego wejściu.

- Obiecałem, że spędzę z tobą resztę życia. Nie ufasz moim słowom?

- Ufam – wzdycham cicho, wsuwając palec w ciasne wnętrze. – Jestem dziś bardziej zazdrosny niż zwykle.

- Zauważyłem.

- Odpręż się, bo bardzo, ale to bardzo cię chcę – dodaję kolejny palec, na co Eli reaguje wzdrygnięciem.

- Staram się.

- Wiem.

Obejmuję go ramieniem i przyciągam do siebie, by namiętnie całować. Jego smak jeszcze bardziej mnie podnieca. Eli również zachowuje się dziś inaczej. Ze wszystkich sił stara się panować nad swoimi reakcjami. To moja wina. Powinien skupić się na przyjemności, a ja popycham go w głąb mrocznych zakamarków moich niepoukładanych myśli, o których nie powinien wiedzieć. W każdym razie nie teraz.

Poruszam palcami coraz szybciej. Chłopak silnie na to reaguje. Przygryza usta, by pohamować niekontrolowany jęk.

- Nie rób tak – proszę go. – Chcę cię słyszeć.

- Max, przestań, bo…

- Dojdziesz? – zgaduję. – A chcesz? – szepczę mu do ucha. Eli unosi powieki i patrzy na mnie przez wachlarz gęstych rzęs.

- Chcę ciebie.

- Słuszny wybór, skarbie – chwalę go. – Oprzyj ręce. Nie chcemy, żebyś stracił równowagę.

Wredny Króliczek wypina pośladki w moją stronę. Ponownie odchyla głowę, uśmiechając się kusząco.

- Może być?

- Przekonajmy się.

Eli głośno krzyczy, gdy płynnym ruchem wsuwam się do środka. Układam dłonie na jego bokach i nabijam go na siebie, mrucząc przy tym, jakbym był kotem.

- Marzyłem o tym cały dzień – dzielę się wrażeniami z osiemnastolatkiem.

- Ja też – nie pozostaje mi dłużny.

Tak jak obiecałem, nie jest to spokojne i delikatne zbliżenie. Eli i ja jesteśmy pełni pasji. Znamy swoje ciała. Znamy wzajemne potrzeby. I kochamy się jak szaleni.

- Max, dotykaj mnie – blondyn jest żądny spełnienia.

- Jeszcze nie – hamuję go. – Dojdziesz razem ze mną albo wcale.

- Nie zrobisz mi tego…

- Zrobię. Dziś zrobię z tobą wiele różnych rzeczy – odgrażam się, celowo zwalniając. Chcę go czuć jeszcze przez chwilę. Poszukać ukojenia. Nacieszyć jego ekstazą. Zapachem jego ciała. Ciepłem ognia.

- Skarbie, dobrze ci? – Pytam, układając dłoń na jego lędźwiach. W ten sposób bez większego trudu udaje mi się zaatakować najbardziej wrażliwy punkt. Eli wstrzymuje oddech, dostosowując się do nowej pozycji.

- Proszę, proszę… – powtarza bez końca. Pochyla głowę do przodu. Rozpuszczone włosy zasłaniają jego twarz. Chciałbym na niego patrzeć, ale nie mogę przestać. Nie teraz, gdy orgazm wydaje mi się kwestią sekund.

Ostatkiem sił puszczam biodra Króliczka i przyciągam go do siebie. Nasze ciała drżą. Eli zaciska się na mnie coraz mocniej, lecz nie mogę dojść w jego wnętrzu.

- Max… – skomle.

- Teraz – pomagam ukochanemu, który dochodzi dzięki niewielkiej pomocy.

Mój pulsujący członek oblewa nasieniem króliczek pośladki. Eli dygocze, szukając schronienia w moich ramionach. Przytulam go do siebie, układając na sofie.

Przez kilkanaście minut leżymy wtuleni w siebie, zasłuchani w trzaskanie płonących polan. Moją uwagę zwraca błyszcząca obrączka. Króliczek nigdy jej nie zdejmuje. Sięgam po jego dłoń i całuję z uwielbieniem.

- To wciąż z zazdrości? – Eli uśmiecha się ze zrozumieniem. Uwalnia swoją rękę i dotyka mojej twarzy.

- Bardzo cię kocham.

- Ja kocham cię tak samo mocno, mężu.

- Kiedy mam cię tak blisko… – Staram się zebrać myśli, by powiedzieć mu o tym, jaki jest dla mnie ważny. Muska moje usta swoimi, traktując z wielką czułością.

- Odkąd się w tobie zakochałem, stałeś mi się niezbędny do życia. Nie wyobrażam sobie, abym nie mógł się do ciebie przytulić.

- Kiedy się we mnie zakochałeś? – Dopieszczony tak słodkim wyznaniem, pragnę więcej. Eli rzadko mówi tak otwarcie o uczuciach.

- Kiedy? – Fiołkowooki zastanawia się na odpowiedzią. – Trudno powiedzieć.

- Kłamiesz – wyrokuję. – Znam cię. Nie wyłgasz się twierdząc, że to był długi proces.

- To nie fair! Skąd wiedziałeś, że zamierzam użyć tego argumentu? – Nastolatek zaczyna chichotać.

- Nie odwracaj mojej uwagi. Powiedz mi – naciskam na niego.

- Zwróciłem na ciebie uwagę już podczas naszego pierwszego spotkania.

- Niemożliwe!

- Dlaczego?

- Bo byłem dla ciebie okropny.

- To prawda, byłeś. Nie zmienia to jednak faktu, że nie zauważyłem, jaki jesteś przystojny. A dziecko… – Urywa w połowie zdania.

- Dziecko? – Ciągnę go za język.

- Dziecko od razu wiedziało, że jesteś jego tatą.

- To było nasze pierwsze spotkanie, a potem?

- Nie pamiętam.

- Nie wstydź się. Powiedz mi. To dla mnie bardzo ważne.

- No dobrze. Tylko się ze mnie nie śmiej – Eli lekko się rumieni. – Zamieszkaliśmy w twoim mieszkaniu. Spędzaliśmy ze sobą sporo czasu. Obserwowałem cię.

Eli wpatruje się w moją szyję, unikając oczu. Waży słowa, próbując przedstawić całą sytuację w nieco lepszym świetle, chociaż obydwaj doskonale zdajemy sobie sprawę, że zgotowałem mu prawdziwe piekło.

- To najbardziej mroczny czas w całym moim życiu. Zrobiłem i powiedziałem wtedy masę rzeczy, których już zawsze będę żałować. – Pełen skruchy, jestem gotowy zmierzyć się z konsekwencjami.

- Nasza relacja była trudna, ale… – Nastolatek pąsowieje. – To właśnie wtedy zacząłem o tobie śnić.

- Nie dość, że źle cię traktowałem, to jeszcze zawdzięczasz mi nocne koszmary – wzdycham.

- To nie były koszmary.

- Skarbie, nie musisz mnie chronić. Doskonale pamiętam, jak wtedy wyglądałeś. Byłeś przemęczony i niewyspany. Dzień i noc siedziałeś przy stole, bezustannie rysując.

- Z twojej perspektywy mogło to tak wyglądać. Zawsze dużo pracowałem. Ciąża niewiele zmieniła w tej kwestii. Za to te sny… To dopiero była rewolucja. Były tak realistyczne. Miałem wrażenie, że dopiero dzięki tym snom poznałem prawdziwe pożądanie.

- Koszmary? Chcesz mi powiedzieć, że kiepsko spałeś, bo pożądałeś koszmarów z moim udziałem?

- Głuptas z ciebie – podsumowuje Eli, zanosząc się od śmiechu. – To były sny erotyczne. Niektóre z nich miały tak wyuzdany przebieg, że do teraz robi mi się gorąco, gdy o nich myślę.

- Nie wierzę! – Staram się ogarnąć sytuację, ale mój mózg odmawia współpracy. To jakiś absurd! Młody chłopak zaczyna mieszkać z tyranem, który prześladuje go na każdym kroku. W tego typu relacji nie ma mowy o erotyzmie, prawda?

- Nie musisz mi wierzyć.

- Opowiedz mi więcej o tych snach.

- Są zbyt osobiste, by o nich opowiadać.

- Przed chwilą nazywałeś mnie „mężem”. Nie możesz wiecznie ode mnie uciekać! Zaufaj mi! – Liczę na to, że moje argumenty jakoś go zmiękczą i zechce się przede mną otworzyć.

- Ufam ci. Gdybym ci nie ufał, nie leżałbym teraz nagi w twoich ramionach. – Eli zgrabnie unika odpowiedzi na moje pytania.

- Zdradź mi więcej szczegółów.

- Nie muszę. – Eli chowa moją twarz w swoich dłoniach. – Rzeczywistość okazała się znacznie lepsza niż senne fantazje. Intuicja słusznie podpowiadała, że w łóżku idealnie się do siebie dopasujemy. Mamy podobny temperament.

- Najwyższa pora, abyśmy wrócili do sypialni. – Uwalniam się z miłosnego uścisku, bo rozmowa o seksie sprawia, że ciało domaga się kolejnej porcji pieszczot. – Chodź, zaniosę cię na górę.

- Wolałbym pod prysznic, a dopiero potem do łóżka.

- A co powiesz na kąpiel z pianką? Nalejemy wody do wanny i skorzystamy z tych aromatycznych olejków, które tak lubisz. Masz ochotę?

- Czytasz w moich myślach, mężu. – Uśmiechnięty Króliczek wyciąga ręce w moją stronę. Biorę go na ręce i mocno przytulam. Jest mój. Dzieli ze mną życie. Nosi moje dziecko. Śni o mnie. Wyjdzie za mnie. Niepokój, który wcześniej odczuwałem, wydaje mi się teraz nieco irracjonalny. Jest nam dobrze, a w przyszłości będzie jedynie lepiej.

czwartek, 16 lipca 2020

co piszemy? :)

Kochani :)

Wczoraj oficjalnie przebrnąłem przez 1 rok studiów, więc wreszcie mam WAKACJE! 
Pogoda też nie zawiodła - od razu zaczęło padać :D
W każdym razie co mam napisać? Muszę Wam jakoś wynagrodzić te długie przerwy od rozdziałów.

Wasz Kitsune 

sobota, 11 lipca 2020

mpreg 92

„Bezsenne Noce"


Mój narzeczony to ideał. Jest seksowny, słodki. Mam wielką ochotę pobiec do salonu, porwać go w ramiona, przynieść na górę i nigdy więcej nie wypuszczać z łóżka. Tymczasem posłusznie wykonuję polecenie. Ścielę łóżko, biorę prysznic. Pozostaje jeszcze ubrać się w coś wygodnego. Przeglądam zawartość półek. Eli z pewnością doceni, jeśli postaram się odrobinkę bardziej niż zwykle. Chcę, aby na mnie patrzył w ten szczególny sposób. Sięgam po białą koszulę, która idealnie przylega, podkreślając moją budowę ciała. Króliczek ma wielką słabość do mięśni. Wielokrotnie to podkreślał. Nawet przez sen dotyka mnie po brzuchu.

- Powinienem więcej ćwiczyć… – pouczam samego siebie, przesuwając wieszaki. Aktywność fizyczna będzie musiała poczekać. Chyba, że zaliczymy seks, z którego z pewnością dziś nie zrezygnuję. – Jeszcze spodnie. Te są niezłe – sięgam po parę obcisłych, modnych jeansów. – Może innym razem. – Odkładam je szybko na miejsce, zastępując bardziej klasycznym modelem w ciemnoszarym kolorze. Za to nie odmawiam sobie ulubionych perfum.

Gdy schodzę na dół, samochód April pojawia się przed bramą. Moja agentka trąbi jak szalona, oznajmiając swój przyjazd. Spoglądam na zegarek. Spodziewałem się jej za pół godziny. Najwidoczniej nie mogła się doczekać naszego spotkania i wyjechała wcześniej.

- Gotowy? – Eli wygładza niewidoczne fałdki na obrusie.

- Nie – daję upust frustracji.

- Będzie fajnie, zobaczysz – narzeczony stara się mnie pocieszyć.

Biorę ostatni głęboki oddech i powolnie, niczym skazaniec, kieruję się do drzwi.

- Max! – Rozemocjonowana April, jak na prawdziwego drapieżnika przystało, od razu rzuca mi się na szyję.

- Udusisz mnie – protestuję, lecz na nic się to zdaje. Agentka nie zamierza odpuszczać. Stojący obok mnie Eli parska cicho, zasłaniając usta dłonią. – Będziesz się przyglądał, czy mi pomożesz?! – Karcę narzeczonego, który nie przestaje chichotać.

- Moim zdaniem świetnie sobie radzisz. – Króliczek nie rusza z odsieczą.

- Będę twoim mężem. Pomóż mi!

- Przepraszam, to przez hormony – odpowiada pospiesznie, zasłaniając się ciążą.

- Max! – April ponownie krzyczy mi do ucha. – Nie mogłam się doczekać!

- Nie da się ukryć. – Łapię ją za ramiona, by nieco się odsunąć. – To Eli, mój narzeczony, którego tak bardzo chciałaś poznać.

Z wrednym uśmieszkiem na twarzy obserwuję, jak narwana harpia rzuca się na kolejną ofiarę. Jest mi go nawet troszeczkę szkoda. Z drugiej jednak strony niech sam zobaczy, jak to jest.

- Eli! – April atakuje nową ofiarę. – Tak się cieszę!

- Ja również. Nie mogłem się doczekać naszego spotkania. – Małolat uśmiecha się przymilnie, pozwalając przytulić.

- Max bez przerwy o tobie opowiada! – April bezwstydnie zdradza moje sekrety.

- Naprawdę? – Króliczek udaje zaskoczonego.

- Ostatnim razem, gdy spotkaliśmy się w wydawnictwie, bez przerwy mówił tylko o tym, jaki jest w tobie zakochany.

- Nieprawda! – Zawstydzony, przerywam potok wspomnień.

- Widzisz? – April wskazuje na moje poczerwieniałe policzki. – Znamy się długo, a jeszcze nigdy nie zachowywał się w taki sposób.

- Rozumiem go – Eli niespodziewanie staje w mojej obronie. – Ja też nie sądziłem, że można aż tak kochać.

Przestaję oddychać. Wpatruję się we fiołkowe oczy, które tak pięknie błyszczą. Potrzebuję ich do życia znacznie bardziej niż tlenu.

- To Jeff – April przedstawia Eli swojego wspólnika, bez którego nigdzie się nie rusza.

Jak przez mgłę rejestruję, że mój ukochany zabawia naszych gości rozmową. Zaprasza ich do salonu. Pozwala dotknąć brzucha. Opowiada o ciąży. Oprowadza po domu. Moja rola ogranicza się głównie do stania obok i patrzenia.

Jak to możliwe, że spotkało mnie takie szczęście? Mnie – faceta o bogatej przeszłości, który robił różne dziwne rzeczy, aby ułożyć sobie życie.

- Wyjdź za mnie – szepcze bez zastanowienia, zwracając się do jasnowłosego.

- Głuptasie, już się zgodziłem. Nie pamiętasz? – Eli uśmiecha się ciepło. Łapie mnie za rękę i splata nasze palce.

- Wolałem się upewnić – mamroczę pod nosem, by jakoś ukryć zażenowanie swoim nagłym wyznaniem.

- Max… Wzruszyłam się! – April ociera łzy. – Od zawsze wiedziałam, że kryminały to jedynie przykrywka. Powinieneś zacząć pisać romanse!

Stwierdzenie mojej agentki wywołuje ogólną wesołość. Daje również pretekst, by wypytać Eli o plany na przyszłość.

- Bardzo bym chciała, abyś zaczął z nami pracować. Masz niesamowity talent. – Kobieta komplementuje Króliczka. Nastolatek uważnie jej słucha, nakładając jednocześnie kolejny kawałek ciasta z owocami na jej talerzyk.

- Nie mówiąc już o tym, że to byłaby dla ciebie świetna okazja, by wypłynąć na szerokie wody – wtóruje jej Jeff.

- Książki Maxa są bardzo popularne. Gdybyś zaprojektował okładkę, twój talent z pewnością zostałby dostrzeżony. Potem zorganizowalibyśmy wystawę i mógłbyś…

- Wystawę? – Eli wydaje się zaskoczony.

- Nasza agencja wszystkim się zajmie. Moi ludzie szukają już odpowiedniej lokalizacji. – April przechodzi do konkretów. – Udało mi się nawiązać kontakt z kilkoma kolekcjonerami sztuki współczesnej, którzy są zainteresowani twoimi pracami.

- Skąd wiesz, jak wyglądały moje prace? Przecież większość z nich została sprzedana przez galerię Impression.

- Max przysłał mi zdjęcia. – Dumna April jest perfekcyjnie przygotowana do rozmowy o interesach. Nieświadomy niczego Eli za chwilę zostanie omotany.

- Max? – Fiołkowe oczy wpatrują się we mnie oczekując jakiejś reakcji.

- Są piękne – dukam niepewnie. – Poza tym chciałem się pochwalić, jakiego mam zdolnego narzeczonego. Rozrzucałeś gotowe rysunki po całym domu. Kilka z nich sfotografowałem i wysłałem April i Jeffowi. Nie masz mi tego za złe, prawda? – W napięciu oczekuję na jego odpowiedź.

- Nie. – Eli spuszcza wzrok. Jest zamyślony co nie wróży nic dobrego.

- Obrazy, które tu wiszą, ściana w pokoju dziecka… Nie sądzisz, że pora przestać się ukrywać? – Jeff kolejny raz zwinne włącza się do rozmowy. Wspiera swoją wspólniczkę, by przekonać nastolatka do podpisania kontraktu. Jestem pewny, że April przywiozła ze sobą potrzebne dokumenty, które zwiążą nas ze sobą znacznie mocniej niż ślub.

- Nie ukrywam się – mały artysta protestuje cicho. – Niedługo rodzę i chcę się skupić na dziecku.

- Właśnie dlatego powinniśmy zacząć od okładki! – Uparta April wytrwale drąży temat. – To nie musi być nic szczególnego. Liczyć się będzie wyłącznie fakt, że twoje nazwisko stanie się rozpoznawalne.

- Przykro mi, ale muszę odmówić. – Króliczek niespodziewanie burzy misterny plan agentki. – Już nigdy nie podpiszę żadnej pracy jako Eli Bennett. Po ślubie zamierzam przyjąć nazwisko męża.

- Naprawdę? To nawet lepiej! – W oczach kobiety pojawiają się wesołe ogniki. – Max wspominał, że pobierzecie się pod koniec roku. Jeśli chcesz, to znam świetną firmę, która wszystko za was zorganizuje. Na Maxa raczej nie masz co liczyć. Jest beznadziejny w takich sprawach.

- Moja mama będzie nam pomagać. – Obejmuję Eli ramieniem, by czuł moje wsparcie. Wydaje mi się, że osobowość April nieco go przytłacza.

- Nonsens! – Kobieta od razu ostro protestuje. – Ta firma zorganizuje wam ślub, o jakim nawet się wam nie śniło. Jeszcze dzisiaj przekażę im wszystkie potrzebne informacje. W przyszłym tygodniu możecie się spodziewać wizyty profesjonalisty, który zrealizuje nawet najbardziej niesamowite wizje.

- To prawda – Jeff od razu przytakuje. – Ostatnio byliśmy na ślubie, gdzie para młodych powiedziała sobie „tak” unosząc się na chmurze z białych magnolii. To było niesamowite – rozmarza się.

- Na chmurze? – Muszę się mocno powstrzymywać, aby nie wybuchnąć śmiechem. – Może jeszcze sprowadzisz trupę cyrkową? – kpię.

- Oprawa jest bardzo ważna. Sprawi, że nie tylko wy, ale i wasi bliscy, zapamiętacie tę ważną chwilę na zawsze. No i pomyśl o zdjęciach. Masz pojęcie, jak niesamowicie to wygląda? Mogłabym wam załatwić serię artykułów we wszystkich kolorowych czasopismach w kraju. Czytelnicy zzielenieją z zazdrości.

- April, Max pisze pod pseudonimem – Jeff sprowadza swoją wspólniczkę na ziemię.

- Zawsze uważałam, że to głupi pomysł. Najwyższa pora, by przestał się wygłupiać i pokazał swoją twarz! Max, co o tym sądzisz?

- Przykro mi, ale znasz moje zdanie na ten temat. Nie zrezygnuję z anonimowości. Nawet dla kwiatowej chmury – zastrzegam.

- No cóż, mówi się trudno – kobieta wzdycha zrezygnowana. – W każdym razie jeśli chodzi o twoje nazwisko, to możesz być spokojny. Max kończy nową książkę. Premiera zapowiedziana jest na koniec roku. Wszystko idealnie się układa!

- Nie bardzo – Eli ponownie psuje April humor. – Nawet gdybym chciał, to nie zaprojektuję tej okładki.

- Dlaczego nie? – Agentka mierzy go podejrzliwym wzrokiem. Jestem pewny, że jej mózg działa właśnie na najwyższych obrotach, analizując wszystkie okoliczności. Czy jest coś, co pominęła? Jakim cudem odmawia, skoro miała go już w garści?

- Nie znam się na wydawaniu książek, ale wydaje mi się, że okładka powinna być dopasowana do treści, tak? – Eli rzuca April pytające spojrzenie.

- Do czego zmierzasz, mój drogi? – Pyta go, bo nic nie wkurza bardziej niż to, gdy ktoś trzyma cię w szachu.

- Nie przeczytałem ani jednej książki Maxa.

- Co?! – Oczy April robią się wielkie niczym spodki?

- I nie przeczytasz. To nie są książki dla osób w twoim stanie – wskazuję narzeczonemu na jego zaokrąglony brzuch. – Nie zamierzam straszyć syna.

- To najbardziej wydumane tłumaczenie, jakie kiedykolwiek słyszałam! – Zostaję od razu wyśmiany. – Powiedz lepiej, że boisz się jego opinii na temat książek. – Modliszka precyzyjnie wbija mi szpilę. – Zawsze jesteś pewny siebie, a przy Eli zacząłeś w siebie wątpić?

Trzy pary oczu mierzą mnie bardzo uważnie. Co mam im powiedzieć? Zdobyłem popularność i grono oddanych fanów na całym świecie. Mam na koncie kilka naprawdę świetnych bestsellerów. Jakie to ma znaczenie w obliczu wyroku, który mógłbym usłyszeć z jego ust? Czy moja męska duma byłaby w stanie przetrawić porażkę w postaci negatywnej opinii Eli na temat tego co robię? Szczerze wątpię. Ja też jestem artystą, a on moim ukochanym. Gdyby powiedział, że moje książki są kiepskie, bolałoby. Równie dobrze mógłby zażądać rozstania. Tak jak nie wyobrażam sobie życia bez Eli, tak nie wyobrażam sobie życia bez pisania.

- Pora zająć się obiadem. – Narzeczony rzuca mi koło ratunkowe.

- Pomogę ci – od razu oferuję mu swoje usługi.

- Poradzę sobie. Zajmij się naszymi gośćmi.

Uśmiechnięty Eli oddala się do kuchni. Pozostaję sam na polu walki.

- Jest niesamowity. Utalentowany. I taki piękny. – Zachwyt Jeffa przyprawia mnie o atak zazdrości.

- Nawet o tym nie myśl! – warczę ostrzegawczo, wyraźnie zaznaczając moje terytorium. – Jest mój! Tylko mój!

- Max, wyluzuj trochę. Nie powiedziałem nic złego. – Mężczyzna broni się, jak tylko umie, ale ja wiem swoje.

- Chłopcy, zamiast sprzeczać się o bzdury, pomyślcie o przyszłości Eli. Powinniśmy wspólnymi siłami zadbać o jego karierę. – April znowu przypomina o kontrakcie.

- Akurat o przyszłość Eli nie musi się martwić. Przy mnie niczego mu nie zabraknie – puszę się dumnie, by podkreślić zasobność konta w banku.

- Nie rozmawiamy o pieniądzach, a o zmarnowanym talencie. Jeśli schowasz go na prowincji, nikt oprócz ciebie nie doceni, jaki jest niesamowity.

- Max, to byłoby okropne – Jeff kiwa głową, zgadzając się ze swoją przedmówczynią.

- Oczywiście, że tego nie zrobię. Eli ma przed sobą bardzo wiele. Jednak zanim rzuci świat na kolana, musi w spokoju nacieszyć się ciążą i nowym domem, a potem bezpiecznie urodzić zdrowe i silne dziecko. To są nasze priorytety.

- Idę do kuchni – April nie jest w stanie usiedzieć choćby pięciu minut.

- Ona tak tego nie zostawi – Jeff szybko pozbawia mnie złudzeń. – Będzie walczyć do końca. Właśnie za to ją podziwiam.

- Podziwiasz? Powiedziałbym, że to coś więcej… – drażnię się z przyjacielem. Już dawno temu zauważyłem, że jego fascynacja April kryje sobie coś więcej.

- Cicho! – Mężczyzna szybko zerka na drzwi.

- Jeszcze jej nie powiedziałeś? – Udaję zdziwionego.

- Nie wiem o czym mówisz.

- Czyżby? – Przybieram pozę bardziej doświadczonego mentora. – Na co czekasz? Aż ktoś inny zgarnie ci ją sprzed nosa?

- Łatwo ci mówić, bo nigdy nie byłeś w takiej sytuacji! – podenerwowany Jeff daje upust swoim emocjom. – Nie mam tyle szczęścia co ty! Los nie wepchnął mi miłości prosto w ramiona. Stąpam po bardzo kruchym lodzie i…

- Po obiedzie pójdziemy obejrzeć ogród – niespodziewanie do salonu powraca April. – Mam nadzieję, że skosiłeś trawę. Mam na sobie bardzo drogie szpilki i nie chcę ich zniszczyć.

- W takim razie dlaczego chcesz błądzić po zaniedbanych krzakach? – Zupełnie nie rozumiem kobiecej logiki.

- Bo Eli czuje się z tym miejscem mocno związany, a ja chcę go jak najlepiej poznać. W dodatku świetnie gotuje. Od razu zauważyłam, że dzięki jego kuchni odrobinkę się zaokrągliłeś.

Kobiety…

- Wy tu sobie pogruchajcie, a ja pomogę narzeczonemu. – Zrywam się ze swojego miejsca i pędzę do Króliczka, by mu się pożalić.

Gdy tylko dostrzegam moją miłość, od razu chcę się przytulić. Eli stoi odwrócony do mnie plecami. Podgrzewa wywar. Biorąc pod uwagę intensywny zapach trawy cytrynowej, unoszący się w powietrzu uraczy nas czymś wyjątkowy. Nie chcę go przestraszyć. Mógłby się oparzyć.

- Co się stało?

Nastolatek wykazuje się szóstym zmysłem.

- Nic. Kocham cię. – Podchodzę bliżej i oplatam go ramionami.

- April obiecała, że jeszcze dzisiaj wyśle do mnie paczkę ze wszystkimi twoimi książkami.

- Serio? – Pochylam się, by pocałować ukochanego w policzek.

- Chce mnie przekupić.

- Powinna postarać się o lody.

- Nie jesteś zły?

- Nie jestem.

- Pozwolisz mi je przeczytać? – Króliczek obraca głowę, bo spojrzeć mi prosto w oczy.

- Nie słuchałeś, gdy mówiłem, że cię kocham? – Zmniejszam odległość między naszymi ustami, kradnąc słodki pocałunek. Eli delikatnie przymyka powieki. Rozchyla usta i przesuwa językiem po mojej dolnej wardze. Cały drżę, bo przypomina mi się, jak seksownie wyglądał jeszcze kilka godzin temu, gdy byliśmy sami.

- Jestem głodny… – szepcze w moje usta. – I nie mam na myśli obiadu.

- Nie prowokuj mnie, bo przez ciebie robie się twardy – mruczę cicho, żeby nikt oprócz niego mnie nie słyszał.

- Łatwo cię uwieść.

- To prawda. – Chwytam go za biodra, by sam się przekonał, że nie żartowałem.

- Max, nie teraz.

- Byłem pewny, że się spłoszysz – wyznaję, bawiąc się jego związanymi włosami.

- Ja też mam swoje potrzeby. – Chłopak odchyla głowę do tyłu, opierając się o moją klatkę piersiową.

- Podpisz kontrakt.

- Sądziłem, że będziesz mnie próbował odwieść od tego pomysłu.

- Skarbie jeśli to zrobisz, April wpadnie w euforię i od razu się ich pozbędziemy.

- Dobry pomysł, mężu.

- Gdy tylko wsiądą do samochodu, jesteś mój – ocieram się o zgrabne pośladki, dysząc mu do ucha.

- Max… – zostaję skarcony.

- Za chwilę wrócę. Muszę… – wzdycham smutno. – Sam wiesz co muszę.

- Pomóc? – złośliwy Króliczek obraca się w moich ramionach i zarzuca mi ręce na szyję.

- Lubisz mieć nade mną władzę, co?

- To miłe wiedzieć, że pomimo wielkiego brzucha, nadal tak silnie na ciebie działam. – Eli całuje mnie przelotnie, po czym cofa ręce. – Przypalę nasz obiad.

- W takim razie już nie przeszkadzam – wymykam się na górę.

Piętnaście minut później, gdy odzyskuję spokój i panowanie nad sobą i swoim ciałem, wracam do salonu, by pomóc nakrywać do stołu. April wciąż wałkuje temat okładki oraz benefitów, które będą płynąć z naszej współpracy.

- Max nie skończył jeszcze pisania. Mogę spróbować coś narysować, jeśli będę wiedział o czym jest książka. – Króliczek decyduje się negocjować swoje warunki.

- A współpraca z agencją? Dobrze wiesz, że będziemy cię traktować jak rodzinę. Zaopiekujemy się tobą. Będziemy czuwać nad twoją karierą. – Jeff raczy nas motywacyjną przemową, która nawet April wprawia z szczere zdumienie. W jej oczach widzę, jaka jest z niego dumna.

- Po porodzie, ok? Mam nadzieję, że moje danie przypadnie wam do gustu. Znam się wyłącznie na kuchni azjatyckiej.

- Pachnie nieziemsko – April, dla odmiany, postanawia skupić się na jedzeniu, dając chłopakowi odrobinę przestrzeni.

Popołudnie spędzamy w ogrodzie. Eli częstuje gości lodami truskawkowymi. Oprowadza ich po ogrodzie. Pokazuje zdjęcia mebli do pokoju dziecka, które ma dostarczyć jego przyjaciel. Jest spokojny i zadowolony. Wypytuje April o jej karierę zawodową i wydawnictwo. Mam nadzieję, że dobrze się bawi. Chciałbym, aby tak było. Jeff ma rację. Ludzie z wydawnictwa rzeczywiście są mi bardzo bliscy. Wspierali mnie, gdy wątpiłem w siebie. Jesteśmy zgraną ekipą. Chciałbym, aby Eli dołączył do naszego grona. April i Jeff nie pozwolą go skrzywdzić czy wyzyskiwać. Będą walczyć jak lwy w jego obronie i wspólnie świętować najmniejsze sukcesy. Tak, kontrakt to dobry pomysł.

Dzień powoli dobiega końca. April i Jeff dziękują nam za wspólnie spędzony czas. Są umówieni na kolację z kimś ważnym, lecz nie wprowadzają nas w szczegóły.

- Dowiesz się w swoim czasie – kobieta uśmiecha się tajemniczo.

- Czasami się ciebie boję – odpowiadam, bo z doświadczenia wiem, że znowu coś knuje za moimi plecami.

- Twoim zadaniem jest ukończenie książki i przekonanie Eli, by zajął się okładką. Reszta należy do mnie.

- Dziękuję – przytulam moją agentkę, którą czasami traktuję jak starszą siostrę.

- Przesłałeś mi nowe rozdziały? – Przebiegła lisica upewnia się, że zbytnio się nie rozleniwiłem.

- Jeszcze nie. Potem to zrobię – migam się od odpowiedzi.

- Zrób to jak najszybciej. Wiesz, że to ważne – grozi mi palcem.

- Obiecuję. Jak najszybciej.

- Do zobaczenia, Eli. Zostawiłam ci na stole trochę dokumentów. Przeczytaj je w wolnym czasie. Gdybyś miał jakieś pytania, dzwoń o każdej porze. Nasz adwokat także jest do twojej dyspozycji. Specjalizuje się w prawie autorskim, więc możesz być pewny, że nie wprowadzi cię w błąd.

- Dziękuję – Króliczek uśmiecha się pełen wdzięczności.

- Gdybyś potrzebował jakiś książek, również dzwoń. Mam liczne kontakty. Wykopię spod ziemi każdego białego kruka o malarstwie.

- Dobrze wiesz, że nie ma piękniejszych albumów niż te, które już mam. Są cudowne.

- Zmienisz zdanie, gdy zobaczysz co dla ciebie zdobyłam. Niestety, Włosi nie pracują zbyt sprawnie. Dużo obiecują, a mało wysyłają. W każdym razie spodziewaj się sporej paczki.

- Będę czekać. Dziękuję.

April z dużą gracją wsiada do auta, a Jeff odpala silnik.

- Zamknę bramę – informuję nastolatka, który zostaje przed domem, obejmując się ramionami. – Wejdź do środka. Nie chcę, abyś się przeziębił.

- Dobrze, apodyktyczny mężu – ciężarny żartuje sobie ze mnie, lecz spełnia polecenie. – Rozpalimy w kominku? – spogląda na mnie z nadzieją.

- Jeśli chcesz – przytakuję.

To zabawne, że mój ukochany myśli o ogniu. Jeszcze kilka minut i z pewnością go ogrzeję…