sobota, 11 lipca 2020

mpreg 92

„Bezsenne Noce"


Mój narzeczony to ideał. Jest seksowny, słodki. Mam wielką ochotę pobiec do salonu, porwać go w ramiona, przynieść na górę i nigdy więcej nie wypuszczać z łóżka. Tymczasem posłusznie wykonuję polecenie. Ścielę łóżko, biorę prysznic. Pozostaje jeszcze ubrać się w coś wygodnego. Przeglądam zawartość półek. Eli z pewnością doceni, jeśli postaram się odrobinkę bardziej niż zwykle. Chcę, aby na mnie patrzył w ten szczególny sposób. Sięgam po białą koszulę, która idealnie przylega, podkreślając moją budowę ciała. Króliczek ma wielką słabość do mięśni. Wielokrotnie to podkreślał. Nawet przez sen dotyka mnie po brzuchu.

- Powinienem więcej ćwiczyć… – pouczam samego siebie, przesuwając wieszaki. Aktywność fizyczna będzie musiała poczekać. Chyba, że zaliczymy seks, z którego z pewnością dziś nie zrezygnuję. – Jeszcze spodnie. Te są niezłe – sięgam po parę obcisłych, modnych jeansów. – Może innym razem. – Odkładam je szybko na miejsce, zastępując bardziej klasycznym modelem w ciemnoszarym kolorze. Za to nie odmawiam sobie ulubionych perfum.

Gdy schodzę na dół, samochód April pojawia się przed bramą. Moja agentka trąbi jak szalona, oznajmiając swój przyjazd. Spoglądam na zegarek. Spodziewałem się jej za pół godziny. Najwidoczniej nie mogła się doczekać naszego spotkania i wyjechała wcześniej.

- Gotowy? – Eli wygładza niewidoczne fałdki na obrusie.

- Nie – daję upust frustracji.

- Będzie fajnie, zobaczysz – narzeczony stara się mnie pocieszyć.

Biorę ostatni głęboki oddech i powolnie, niczym skazaniec, kieruję się do drzwi.

- Max! – Rozemocjonowana April, jak na prawdziwego drapieżnika przystało, od razu rzuca mi się na szyję.

- Udusisz mnie – protestuję, lecz na nic się to zdaje. Agentka nie zamierza odpuszczać. Stojący obok mnie Eli parska cicho, zasłaniając usta dłonią. – Będziesz się przyglądał, czy mi pomożesz?! – Karcę narzeczonego, który nie przestaje chichotać.

- Moim zdaniem świetnie sobie radzisz. – Króliczek nie rusza z odsieczą.

- Będę twoim mężem. Pomóż mi!

- Przepraszam, to przez hormony – odpowiada pospiesznie, zasłaniając się ciążą.

- Max! – April ponownie krzyczy mi do ucha. – Nie mogłam się doczekać!

- Nie da się ukryć. – Łapię ją za ramiona, by nieco się odsunąć. – To Eli, mój narzeczony, którego tak bardzo chciałaś poznać.

Z wrednym uśmieszkiem na twarzy obserwuję, jak narwana harpia rzuca się na kolejną ofiarę. Jest mi go nawet troszeczkę szkoda. Z drugiej jednak strony niech sam zobaczy, jak to jest.

- Eli! – April atakuje nową ofiarę. – Tak się cieszę!

- Ja również. Nie mogłem się doczekać naszego spotkania. – Małolat uśmiecha się przymilnie, pozwalając przytulić.

- Max bez przerwy o tobie opowiada! – April bezwstydnie zdradza moje sekrety.

- Naprawdę? – Króliczek udaje zaskoczonego.

- Ostatnim razem, gdy spotkaliśmy się w wydawnictwie, bez przerwy mówił tylko o tym, jaki jest w tobie zakochany.

- Nieprawda! – Zawstydzony, przerywam potok wspomnień.

- Widzisz? – April wskazuje na moje poczerwieniałe policzki. – Znamy się długo, a jeszcze nigdy nie zachowywał się w taki sposób.

- Rozumiem go – Eli niespodziewanie staje w mojej obronie. – Ja też nie sądziłem, że można aż tak kochać.

Przestaję oddychać. Wpatruję się we fiołkowe oczy, które tak pięknie błyszczą. Potrzebuję ich do życia znacznie bardziej niż tlenu.

- To Jeff – April przedstawia Eli swojego wspólnika, bez którego nigdzie się nie rusza.

Jak przez mgłę rejestruję, że mój ukochany zabawia naszych gości rozmową. Zaprasza ich do salonu. Pozwala dotknąć brzucha. Opowiada o ciąży. Oprowadza po domu. Moja rola ogranicza się głównie do stania obok i patrzenia.

Jak to możliwe, że spotkało mnie takie szczęście? Mnie – faceta o bogatej przeszłości, który robił różne dziwne rzeczy, aby ułożyć sobie życie.

- Wyjdź za mnie – szepcze bez zastanowienia, zwracając się do jasnowłosego.

- Głuptasie, już się zgodziłem. Nie pamiętasz? – Eli uśmiecha się ciepło. Łapie mnie za rękę i splata nasze palce.

- Wolałem się upewnić – mamroczę pod nosem, by jakoś ukryć zażenowanie swoim nagłym wyznaniem.

- Max… Wzruszyłam się! – April ociera łzy. – Od zawsze wiedziałam, że kryminały to jedynie przykrywka. Powinieneś zacząć pisać romanse!

Stwierdzenie mojej agentki wywołuje ogólną wesołość. Daje również pretekst, by wypytać Eli o plany na przyszłość.

- Bardzo bym chciała, abyś zaczął z nami pracować. Masz niesamowity talent. – Kobieta komplementuje Króliczka. Nastolatek uważnie jej słucha, nakładając jednocześnie kolejny kawałek ciasta z owocami na jej talerzyk.

- Nie mówiąc już o tym, że to byłaby dla ciebie świetna okazja, by wypłynąć na szerokie wody – wtóruje jej Jeff.

- Książki Maxa są bardzo popularne. Gdybyś zaprojektował okładkę, twój talent z pewnością zostałby dostrzeżony. Potem zorganizowalibyśmy wystawę i mógłbyś…

- Wystawę? – Eli wydaje się zaskoczony.

- Nasza agencja wszystkim się zajmie. Moi ludzie szukają już odpowiedniej lokalizacji. – April przechodzi do konkretów. – Udało mi się nawiązać kontakt z kilkoma kolekcjonerami sztuki współczesnej, którzy są zainteresowani twoimi pracami.

- Skąd wiesz, jak wyglądały moje prace? Przecież większość z nich została sprzedana przez galerię Impression.

- Max przysłał mi zdjęcia. – Dumna April jest perfekcyjnie przygotowana do rozmowy o interesach. Nieświadomy niczego Eli za chwilę zostanie omotany.

- Max? – Fiołkowe oczy wpatrują się we mnie oczekując jakiejś reakcji.

- Są piękne – dukam niepewnie. – Poza tym chciałem się pochwalić, jakiego mam zdolnego narzeczonego. Rozrzucałeś gotowe rysunki po całym domu. Kilka z nich sfotografowałem i wysłałem April i Jeffowi. Nie masz mi tego za złe, prawda? – W napięciu oczekuję na jego odpowiedź.

- Nie. – Eli spuszcza wzrok. Jest zamyślony co nie wróży nic dobrego.

- Obrazy, które tu wiszą, ściana w pokoju dziecka… Nie sądzisz, że pora przestać się ukrywać? – Jeff kolejny raz zwinne włącza się do rozmowy. Wspiera swoją wspólniczkę, by przekonać nastolatka do podpisania kontraktu. Jestem pewny, że April przywiozła ze sobą potrzebne dokumenty, które zwiążą nas ze sobą znacznie mocniej niż ślub.

- Nie ukrywam się – mały artysta protestuje cicho. – Niedługo rodzę i chcę się skupić na dziecku.

- Właśnie dlatego powinniśmy zacząć od okładki! – Uparta April wytrwale drąży temat. – To nie musi być nic szczególnego. Liczyć się będzie wyłącznie fakt, że twoje nazwisko stanie się rozpoznawalne.

- Przykro mi, ale muszę odmówić. – Króliczek niespodziewanie burzy misterny plan agentki. – Już nigdy nie podpiszę żadnej pracy jako Eli Bennett. Po ślubie zamierzam przyjąć nazwisko męża.

- Naprawdę? To nawet lepiej! – W oczach kobiety pojawiają się wesołe ogniki. – Max wspominał, że pobierzecie się pod koniec roku. Jeśli chcesz, to znam świetną firmę, która wszystko za was zorganizuje. Na Maxa raczej nie masz co liczyć. Jest beznadziejny w takich sprawach.

- Moja mama będzie nam pomagać. – Obejmuję Eli ramieniem, by czuł moje wsparcie. Wydaje mi się, że osobowość April nieco go przytłacza.

- Nonsens! – Kobieta od razu ostro protestuje. – Ta firma zorganizuje wam ślub, o jakim nawet się wam nie śniło. Jeszcze dzisiaj przekażę im wszystkie potrzebne informacje. W przyszłym tygodniu możecie się spodziewać wizyty profesjonalisty, który zrealizuje nawet najbardziej niesamowite wizje.

- To prawda – Jeff od razu przytakuje. – Ostatnio byliśmy na ślubie, gdzie para młodych powiedziała sobie „tak” unosząc się na chmurze z białych magnolii. To było niesamowite – rozmarza się.

- Na chmurze? – Muszę się mocno powstrzymywać, aby nie wybuchnąć śmiechem. – Może jeszcze sprowadzisz trupę cyrkową? – kpię.

- Oprawa jest bardzo ważna. Sprawi, że nie tylko wy, ale i wasi bliscy, zapamiętacie tę ważną chwilę na zawsze. No i pomyśl o zdjęciach. Masz pojęcie, jak niesamowicie to wygląda? Mogłabym wam załatwić serię artykułów we wszystkich kolorowych czasopismach w kraju. Czytelnicy zzielenieją z zazdrości.

- April, Max pisze pod pseudonimem – Jeff sprowadza swoją wspólniczkę na ziemię.

- Zawsze uważałam, że to głupi pomysł. Najwyższa pora, by przestał się wygłupiać i pokazał swoją twarz! Max, co o tym sądzisz?

- Przykro mi, ale znasz moje zdanie na ten temat. Nie zrezygnuję z anonimowości. Nawet dla kwiatowej chmury – zastrzegam.

- No cóż, mówi się trudno – kobieta wzdycha zrezygnowana. – W każdym razie jeśli chodzi o twoje nazwisko, to możesz być spokojny. Max kończy nową książkę. Premiera zapowiedziana jest na koniec roku. Wszystko idealnie się układa!

- Nie bardzo – Eli ponownie psuje April humor. – Nawet gdybym chciał, to nie zaprojektuję tej okładki.

- Dlaczego nie? – Agentka mierzy go podejrzliwym wzrokiem. Jestem pewny, że jej mózg działa właśnie na najwyższych obrotach, analizując wszystkie okoliczności. Czy jest coś, co pominęła? Jakim cudem odmawia, skoro miała go już w garści?

- Nie znam się na wydawaniu książek, ale wydaje mi się, że okładka powinna być dopasowana do treści, tak? – Eli rzuca April pytające spojrzenie.

- Do czego zmierzasz, mój drogi? – Pyta go, bo nic nie wkurza bardziej niż to, gdy ktoś trzyma cię w szachu.

- Nie przeczytałem ani jednej książki Maxa.

- Co?! – Oczy April robią się wielkie niczym spodki?

- I nie przeczytasz. To nie są książki dla osób w twoim stanie – wskazuję narzeczonemu na jego zaokrąglony brzuch. – Nie zamierzam straszyć syna.

- To najbardziej wydumane tłumaczenie, jakie kiedykolwiek słyszałam! – Zostaję od razu wyśmiany. – Powiedz lepiej, że boisz się jego opinii na temat książek. – Modliszka precyzyjnie wbija mi szpilę. – Zawsze jesteś pewny siebie, a przy Eli zacząłeś w siebie wątpić?

Trzy pary oczu mierzą mnie bardzo uważnie. Co mam im powiedzieć? Zdobyłem popularność i grono oddanych fanów na całym świecie. Mam na koncie kilka naprawdę świetnych bestsellerów. Jakie to ma znaczenie w obliczu wyroku, który mógłbym usłyszeć z jego ust? Czy moja męska duma byłaby w stanie przetrawić porażkę w postaci negatywnej opinii Eli na temat tego co robię? Szczerze wątpię. Ja też jestem artystą, a on moim ukochanym. Gdyby powiedział, że moje książki są kiepskie, bolałoby. Równie dobrze mógłby zażądać rozstania. Tak jak nie wyobrażam sobie życia bez Eli, tak nie wyobrażam sobie życia bez pisania.

- Pora zająć się obiadem. – Narzeczony rzuca mi koło ratunkowe.

- Pomogę ci – od razu oferuję mu swoje usługi.

- Poradzę sobie. Zajmij się naszymi gośćmi.

Uśmiechnięty Eli oddala się do kuchni. Pozostaję sam na polu walki.

- Jest niesamowity. Utalentowany. I taki piękny. – Zachwyt Jeffa przyprawia mnie o atak zazdrości.

- Nawet o tym nie myśl! – warczę ostrzegawczo, wyraźnie zaznaczając moje terytorium. – Jest mój! Tylko mój!

- Max, wyluzuj trochę. Nie powiedziałem nic złego. – Mężczyzna broni się, jak tylko umie, ale ja wiem swoje.

- Chłopcy, zamiast sprzeczać się o bzdury, pomyślcie o przyszłości Eli. Powinniśmy wspólnymi siłami zadbać o jego karierę. – April znowu przypomina o kontrakcie.

- Akurat o przyszłość Eli nie musi się martwić. Przy mnie niczego mu nie zabraknie – puszę się dumnie, by podkreślić zasobność konta w banku.

- Nie rozmawiamy o pieniądzach, a o zmarnowanym talencie. Jeśli schowasz go na prowincji, nikt oprócz ciebie nie doceni, jaki jest niesamowity.

- Max, to byłoby okropne – Jeff kiwa głową, zgadzając się ze swoją przedmówczynią.

- Oczywiście, że tego nie zrobię. Eli ma przed sobą bardzo wiele. Jednak zanim rzuci świat na kolana, musi w spokoju nacieszyć się ciążą i nowym domem, a potem bezpiecznie urodzić zdrowe i silne dziecko. To są nasze priorytety.

- Idę do kuchni – April nie jest w stanie usiedzieć choćby pięciu minut.

- Ona tak tego nie zostawi – Jeff szybko pozbawia mnie złudzeń. – Będzie walczyć do końca. Właśnie za to ją podziwiam.

- Podziwiasz? Powiedziałbym, że to coś więcej… – drażnię się z przyjacielem. Już dawno temu zauważyłem, że jego fascynacja April kryje sobie coś więcej.

- Cicho! – Mężczyzna szybko zerka na drzwi.

- Jeszcze jej nie powiedziałeś? – Udaję zdziwionego.

- Nie wiem o czym mówisz.

- Czyżby? – Przybieram pozę bardziej doświadczonego mentora. – Na co czekasz? Aż ktoś inny zgarnie ci ją sprzed nosa?

- Łatwo ci mówić, bo nigdy nie byłeś w takiej sytuacji! – podenerwowany Jeff daje upust swoim emocjom. – Nie mam tyle szczęścia co ty! Los nie wepchnął mi miłości prosto w ramiona. Stąpam po bardzo kruchym lodzie i…

- Po obiedzie pójdziemy obejrzeć ogród – niespodziewanie do salonu powraca April. – Mam nadzieję, że skosiłeś trawę. Mam na sobie bardzo drogie szpilki i nie chcę ich zniszczyć.

- W takim razie dlaczego chcesz błądzić po zaniedbanych krzakach? – Zupełnie nie rozumiem kobiecej logiki.

- Bo Eli czuje się z tym miejscem mocno związany, a ja chcę go jak najlepiej poznać. W dodatku świetnie gotuje. Od razu zauważyłam, że dzięki jego kuchni odrobinkę się zaokrągliłeś.

Kobiety…

- Wy tu sobie pogruchajcie, a ja pomogę narzeczonemu. – Zrywam się ze swojego miejsca i pędzę do Króliczka, by mu się pożalić.

Gdy tylko dostrzegam moją miłość, od razu chcę się przytulić. Eli stoi odwrócony do mnie plecami. Podgrzewa wywar. Biorąc pod uwagę intensywny zapach trawy cytrynowej, unoszący się w powietrzu uraczy nas czymś wyjątkowy. Nie chcę go przestraszyć. Mógłby się oparzyć.

- Co się stało?

Nastolatek wykazuje się szóstym zmysłem.

- Nic. Kocham cię. – Podchodzę bliżej i oplatam go ramionami.

- April obiecała, że jeszcze dzisiaj wyśle do mnie paczkę ze wszystkimi twoimi książkami.

- Serio? – Pochylam się, by pocałować ukochanego w policzek.

- Chce mnie przekupić.

- Powinna postarać się o lody.

- Nie jesteś zły?

- Nie jestem.

- Pozwolisz mi je przeczytać? – Króliczek obraca głowę, bo spojrzeć mi prosto w oczy.

- Nie słuchałeś, gdy mówiłem, że cię kocham? – Zmniejszam odległość między naszymi ustami, kradnąc słodki pocałunek. Eli delikatnie przymyka powieki. Rozchyla usta i przesuwa językiem po mojej dolnej wardze. Cały drżę, bo przypomina mi się, jak seksownie wyglądał jeszcze kilka godzin temu, gdy byliśmy sami.

- Jestem głodny… – szepcze w moje usta. – I nie mam na myśli obiadu.

- Nie prowokuj mnie, bo przez ciebie robie się twardy – mruczę cicho, żeby nikt oprócz niego mnie nie słyszał.

- Łatwo cię uwieść.

- To prawda. – Chwytam go za biodra, by sam się przekonał, że nie żartowałem.

- Max, nie teraz.

- Byłem pewny, że się spłoszysz – wyznaję, bawiąc się jego związanymi włosami.

- Ja też mam swoje potrzeby. – Chłopak odchyla głowę do tyłu, opierając się o moją klatkę piersiową.

- Podpisz kontrakt.

- Sądziłem, że będziesz mnie próbował odwieść od tego pomysłu.

- Skarbie jeśli to zrobisz, April wpadnie w euforię i od razu się ich pozbędziemy.

- Dobry pomysł, mężu.

- Gdy tylko wsiądą do samochodu, jesteś mój – ocieram się o zgrabne pośladki, dysząc mu do ucha.

- Max… – zostaję skarcony.

- Za chwilę wrócę. Muszę… – wzdycham smutno. – Sam wiesz co muszę.

- Pomóc? – złośliwy Króliczek obraca się w moich ramionach i zarzuca mi ręce na szyję.

- Lubisz mieć nade mną władzę, co?

- To miłe wiedzieć, że pomimo wielkiego brzucha, nadal tak silnie na ciebie działam. – Eli całuje mnie przelotnie, po czym cofa ręce. – Przypalę nasz obiad.

- W takim razie już nie przeszkadzam – wymykam się na górę.

Piętnaście minut później, gdy odzyskuję spokój i panowanie nad sobą i swoim ciałem, wracam do salonu, by pomóc nakrywać do stołu. April wciąż wałkuje temat okładki oraz benefitów, które będą płynąć z naszej współpracy.

- Max nie skończył jeszcze pisania. Mogę spróbować coś narysować, jeśli będę wiedział o czym jest książka. – Króliczek decyduje się negocjować swoje warunki.

- A współpraca z agencją? Dobrze wiesz, że będziemy cię traktować jak rodzinę. Zaopiekujemy się tobą. Będziemy czuwać nad twoją karierą. – Jeff raczy nas motywacyjną przemową, która nawet April wprawia z szczere zdumienie. W jej oczach widzę, jaka jest z niego dumna.

- Po porodzie, ok? Mam nadzieję, że moje danie przypadnie wam do gustu. Znam się wyłącznie na kuchni azjatyckiej.

- Pachnie nieziemsko – April, dla odmiany, postanawia skupić się na jedzeniu, dając chłopakowi odrobinę przestrzeni.

Popołudnie spędzamy w ogrodzie. Eli częstuje gości lodami truskawkowymi. Oprowadza ich po ogrodzie. Pokazuje zdjęcia mebli do pokoju dziecka, które ma dostarczyć jego przyjaciel. Jest spokojny i zadowolony. Wypytuje April o jej karierę zawodową i wydawnictwo. Mam nadzieję, że dobrze się bawi. Chciałbym, aby tak było. Jeff ma rację. Ludzie z wydawnictwa rzeczywiście są mi bardzo bliscy. Wspierali mnie, gdy wątpiłem w siebie. Jesteśmy zgraną ekipą. Chciałbym, aby Eli dołączył do naszego grona. April i Jeff nie pozwolą go skrzywdzić czy wyzyskiwać. Będą walczyć jak lwy w jego obronie i wspólnie świętować najmniejsze sukcesy. Tak, kontrakt to dobry pomysł.

Dzień powoli dobiega końca. April i Jeff dziękują nam za wspólnie spędzony czas. Są umówieni na kolację z kimś ważnym, lecz nie wprowadzają nas w szczegóły.

- Dowiesz się w swoim czasie – kobieta uśmiecha się tajemniczo.

- Czasami się ciebie boję – odpowiadam, bo z doświadczenia wiem, że znowu coś knuje za moimi plecami.

- Twoim zadaniem jest ukończenie książki i przekonanie Eli, by zajął się okładką. Reszta należy do mnie.

- Dziękuję – przytulam moją agentkę, którą czasami traktuję jak starszą siostrę.

- Przesłałeś mi nowe rozdziały? – Przebiegła lisica upewnia się, że zbytnio się nie rozleniwiłem.

- Jeszcze nie. Potem to zrobię – migam się od odpowiedzi.

- Zrób to jak najszybciej. Wiesz, że to ważne – grozi mi palcem.

- Obiecuję. Jak najszybciej.

- Do zobaczenia, Eli. Zostawiłam ci na stole trochę dokumentów. Przeczytaj je w wolnym czasie. Gdybyś miał jakieś pytania, dzwoń o każdej porze. Nasz adwokat także jest do twojej dyspozycji. Specjalizuje się w prawie autorskim, więc możesz być pewny, że nie wprowadzi cię w błąd.

- Dziękuję – Króliczek uśmiecha się pełen wdzięczności.

- Gdybyś potrzebował jakiś książek, również dzwoń. Mam liczne kontakty. Wykopię spod ziemi każdego białego kruka o malarstwie.

- Dobrze wiesz, że nie ma piękniejszych albumów niż te, które już mam. Są cudowne.

- Zmienisz zdanie, gdy zobaczysz co dla ciebie zdobyłam. Niestety, Włosi nie pracują zbyt sprawnie. Dużo obiecują, a mało wysyłają. W każdym razie spodziewaj się sporej paczki.

- Będę czekać. Dziękuję.

April z dużą gracją wsiada do auta, a Jeff odpala silnik.

- Zamknę bramę – informuję nastolatka, który zostaje przed domem, obejmując się ramionami. – Wejdź do środka. Nie chcę, abyś się przeziębił.

- Dobrze, apodyktyczny mężu – ciężarny żartuje sobie ze mnie, lecz spełnia polecenie. – Rozpalimy w kominku? – spogląda na mnie z nadzieją.

- Jeśli chcesz – przytakuję.

To zabawne, że mój ukochany myśli o ogniu. Jeszcze kilka minut i z pewnością go ogrzeję…

16 komentarzy:

  1. Ale mi nadzieję zrobiłeś nagle... Myśle o Boże już jest a tu, że dopiero o 23:00 :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wrzuciłem tekst bez poprawek, tak bardzo mi zależało, żebyście go szybko przeczytali :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. I tak bez poprawek jest cudowny... <3

      Usuń
  2. Jeeeezu jest dopiero 21:52.... Jak tam egzaminy? Ja dziś miałam ostatni :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Egzaminy? Jeszcze dzisiaj, środa i koniec sesji. Jestem zmęczony. Może jak to wszystko się skończy, to w końcu zacznę więcej pisać.
      A jak u Ciebie? Wszystko zaliczone? :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Jeszcze czekam na wyniki, ale mam nadzieję, że będę miała wakacje :) Też byłam mega zmęczona, ale moje maksimum miało miejsce jakieś 2 tyg temu więc już odetchnęłam. Nawet zrobiłam szybki wypad do Gdańska :) Moje wyjazdy planowane zostały wszystkie odwołane więc lokalne podróżne po Polsce to jedyne co mi zostało na ten rok :)

      Usuń
  3. Każdy przeczytany rozdział od ciebie to najlepiej spożytkowany czas :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Nie zasłużyłem na taki komplement :) Będę się bardziej starać, obiecuję.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Tez podpisuje sie pod tym

      Usuń
  4. Kitsune, czy Max już powiedział Eli o akcji w galerii a ja to ominęłam? Bo cały czas czekam i czekam a mam wrażenie że to gdzieś zaginęło i nie ma.
    Rozdział jak zawsze zgrabniutki, bardzo miło się czytało i podoba się bardzo mocno. Ta relacja jest tak słodka i w takim fajnym miejscu, oh oh, balsam dla duszy nastolatki (tak w duszy mam naście) ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo sprawa z galerią nie jest do końca rozwiązana. Max coś tam bąknął o tym co się stało, ale nie wchodził w szczegóły, a to nie koniec tej historii :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. No nareszcie April przyjechała! Ostatnio czytałam to od początku i odkryłam że rozdział w którym April zapowiedziała że przyjedzie za tydzień był opublikowany w styczniu XD
    Czyli podsumowując w tym opowiadaniu tydzień trwa jakieś 6-7 miesięcy XD oczywiście bez urazy ;)

    Rozdział sam w sobie był cudowny, liczę że będą pojawiać się częściej bo trochę szkoda ze tak rzadko publikujesz :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem. Przeskoki czasowe są niesamowite :D
      Nie spodziewałem się, że będzie tak ciężko zaliczyć semestr. Nie mówili także o tym, że liczba egzaminów przekroczy 14, stąd opóźnienia.

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Jejku jak ja się za nimi stęskniłam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty się stęskniłaś? Wiesz jak ja tęsknie za pisaniem? A czasu brak...

      Twój Kitsune

      Usuń
  7. Hejka,
    cudownie, och w końcu April przyjechała ;) sam Max już chce aby Eli podpisał ten kontrakt... wyobrażam sobie tak Eli czyta jego powieść, a Max siedzi na krzesełku i skupie z nerwów kosxule ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń