poniedziałek, 14 stycznia 2019

mpreg 56

„Bezsenne Noce


Pomimo otaczającej nas ciemności, czuję na sobie uważny wzrok Eli. Blondyn jest milczący, lecz śledzi każdy mój ruch, utrudniając w ten sposób prowadzenie samochodu. Jest mu wszystko jedno dokąd jedziemy. Moja nocna eskapada sprawiła, że zyskałem odrobinę podziwu w jego oczach. Chyba zdał sobie sprawę, że jestem jedyną osobą, której może zaufać. Wyciągnąłem do niego pomocną dłoń w chwili, w której zupełnie się tego nie spodziewał. Zazwyczaj udaje dorosłego i twardego, lecz ja mozolnie przebijam się przez jego pancerz. Pod nim ukrywa się delikatny i wrażliwy chłopak. W dodatku ciężarny. Jego prawa dłoń bezwiednie masuje brzuszek, jakby starał się w ten sposób zapewnić naszego synka, że nie musi się już bać, bo zagrożenie minęło.
Zerkam na GPS, by upewnić się, że nie pomyliłem drogi. Zamiast domu rodziców, udamy się odrobinę bardziej na północ. Jadąc na wieś zwykle omijam większe miasta, lecz dzisiaj zrobimy wyjątek. Mój ukochany jak najszybciej powinien wziąć gorącą kąpiel i znaleźć się w łóżku. Ma dość wrażeń jak na jeden dzień.
- Jesteśmy na miejscu – uśmiecham się do Króliczka, parkując przez hotelem. Obsługa od razu odbiera ode mnie kluczyki, by odprowadzić mercedesa na podziemny parking. Obchodzę auto, by pomóc Eli wysiąść. Sięgam po jego drobną dłoń i splatam nasze palce. Są zimne niczym lód. Nastolatek spogląda w górę, by przyjrzeć się wysokiemu budynkowi. – Chodź – ciągnę go za sobą w kierunku recepcji. To nie pora na zwiedzanie.
W holu znajduje się sporo gości. Część z nich jest bardzo elegancko ubranych. Kobiety mają na sobie długie suknie, a mężczyźni garnitury. Trochę się niepokoję tym tłumem, bo może to oznaczać, że nie ma wolnych pokoi.
- Poczekaj tu na mnie, dobrze? – sadzam ukochanego na kanapie. – Postaram się szybko załatwić formalności.
- Dobrze – Eli tylko przytakuje. Jest wyjątkowo ugodowy, co zupełnie do niego nie pasuje i utwierdza mnie w przekonaniu, że naprawdę mocno dostał w kość. Skoro rodzice wysłali go na biwak, mogli mu chociaż dać czas, by lepiej się do tego przygotował. Poza bluzą oraz swoją niewielką torbą, nie ma innego bagażu. W dodatku te gołe nogi… Nie zauważyli burzy? Wypchnęli go na zewnątrz, jak jakiś mebel, który im przeszkadzał. A gdyby się rozchorował? Byle infekcja może zagrozić zdrowiu dziecka. Czeka nas naprawdę ciężka rozmowa…
- Dobry wieczór – młody recepcjonista uśmiecha się do mnie przymilnie. – W czym mogę panu pomóc?
- Chcę wynająć apartament.
- Sprawdzę, co mogę panu zaproponować… - Mężczyzna kieruje wzrok na ekran komputera. – Goszczą u nas absolwenci szkoły muzycznej – wskazuje na grupy emerytów, którzy pomimo późnej pory, nadal kręcą się po hotelu, rozmawiając i popijając wino. Na kontuarze wyłożony jest plan artystyczny zlotu seniorów, przewidujący masę recitali i koncertów. Jak się okazuje, jesień życia potrafi być mocno absorbująca. – Mamy kilka wolnych pokoi na trzecim i czwartym piętrze – pracownik hotelu wyrywa mnie z zamyślenia.
- Proszę poszukać czegoś wygodniejszego. Pieniądze nie grają roli. – Wyciągam z portfela złotą kartę kredytową i podsuwam ją mężczyźnie. – I proszę się pospieszyć. Mój ciężarny narzeczony chciałby jak najszybciej położyć się spać.
- Rozumiem… Obawiam się jednak, że nasze najlepsze apartamenty zostały wynajęte. Mogę panów umieścić w skrzydle centralnym, lecz tylko do jutra. O godzinie szesnastej trzeba będzie zdać klucze.
- Dziękuję – uśmiecham się z wdzięcznością.
- Do tego czasu postaram się o inny pokój, ale to może być trudne. Mamy cała masę rezerwacji… - recepcjonista bezradnie rozkłada ręce. – Jeśli pan chce, mogę zarezerwować apartament w innym hotelu.
- Nie, dziękuję. Jutro sam się tym zajmę.
- W takim razie proszę jeszcze o chwilę cierpliwości. Uzupełnię dane i dam panu kartę. Mają panowie jakieś bagaże?
- Nie.
- Proszę wypełnić formularze. Za chwilę wracam.
Mężczyzna zabiera moją kartę i wkłada ją do czytnika. Podaje mi także elektroniczny klucz i proponuje, że jeden z pracowników wskazał nam drogę.
- Poradzimy sobie – zbywam jego starania, ściskając plastikową przepustkę.
Eli uśmiecha się na mój widok i wstaje z fotela.
- Dobrze się czujesz, skarbie? – pytam z troską, bo nadal nie potrafię uwolnić się od złych myśli.
- Tak.
- Załatwiłem nam pokój. Za chwilę będziesz mógł odpocząć.
Ponownie biorę ukochanego za rękę, która w dalszym ciągu jest nieco chłodna. Ciepły prysznic i kolacja powinny rozwiązać ten problem.
- Jesteś głodny, Króliczku? – zwracam się do nastolatka, gdy wsiadamy do windy.
- Nie bardzo.
- W hotelu z pewnością mają coś, co lubisz – próbuję zmusić go do zmiany decyzji. – Na przykład kakao albo…
- Gofry? – podpowiada mi Eli, a właściwie nie on, lecz nasz synek.
- Mogą być gofry – uśmiecham się, obejmując moje szczęście ramieniem. Dziś bardziej niż zwykle wydaje mi się małym, przestraszonym Króliczkiem, którym trzeba się zaopiekować.
Wynajęty apartament na pierwszy rzut oka wydaje mi cię całkiem znośny. Co prawda składa się on jedynie w dość dużej sypialni oraz łazienki, lecz w tej chwili jest mi wszystko jedno, gdzie będziemy nocować. Każde miejsce wydaje się lepsze niż dom moich rodziców.
Zamykam drzwi, a Eli rozgląda się po pomieszczeniu. Oprócz łóżka, znajduje się tu komplet wypoczynkowy ze skóry, szklany stół, cztery krzesła i całkiem spory telewizor. Mój wybranek podchodzi do jednego z beżowych foteli i kładzie na nim swoją torbę. Pozbywa się także bluzy. Tak jak się spodziewałem, ma na sobie jedynie biały T-shirt. Nie chcę zaogniać sytuacji, wiec ani słowem nie wspominam o tym, że był za lekko ubrany na biwakowanie. Mimo tych mankamentów,  nie potrafię oderwać od niego wzroku. Stęskniłem się za jego widokiem.
Złotowłosy obejmuje zaokrąglony brzuch, a ja wracam do rzeczywistości. Kąpiel i kolacja – to nasze najważniejsze priorytety. Gdy położę go spać, będę mógł wpatrywać się w niego choćby do rana.
- Zmarzłeś. Musisz się ogrzać – popycham chłopaka w kierunku łazienki. Otwieram przeszklone drzwi od kabiny prysznicowej i włączam ciepłą wodę. – Umyj się, a ja zamówię gofry.
Eli jak zwykle ignoruje moje słowa. Podchodzi do marmurowego blatu i siada pomiędzy umywalkami. Obdarza mnie także uważnym spojrzeniem. W jego oczach dostrzegam mieszaninę rozczarowania oraz czegoś jeszcze…
- O co chodzi? – pytam, powoli tracąc cierpliwość.
Dlaczego on zawsze jest taki uparty?! Nie rozumie co do niego mówię? Pewnie do głowy mu nie przyszło, że jest o krok od choroby…
- Max… - rzuca mi nieśmiałe spojrzenie, przygryzając jednocześnie dolną wargę zębami.
- Skarbie, to nie jest odpowiednia pora na zabawę. Jest po drugiej, a ty jesteś zmęczony. Nawet ręce masz zimne. Szybciutko, rozbieraj się.
- Nie chcę.
Typowe. Zamiast zatroszczyć się o siebie i dzidziusia, zrobi dokładnie na odwrót, by choć odrobinę mnie pognębić. Oby nasze dziecko nie odziedziczyło po nim tej irytującej cechy. Aż świerzbi mnie ręka, by przełożyć go przez kolano…
No dobrze, tylko spokojnie.
- Eli… - ostrzegam go, cicho wzdychając.
- Ty mnie rozbierz.
- Ja?!
Biorę głęboki wdech, całkowicie zszokowany.
W pierwszej chwili do głosu dochodzą moje ukryte pragnienia, które tłamszę w sobie, by normalnie funkcjonować. Dopiero po kilku sekundach ciszy przychodzi oprzytomnienie. On nie to ma na myśli. To tylko zmęczenie, a ja głupi wysnuwam jakieś niedorzeczne wnioski.
- Eli… - Nie mam pojęcia, co mu odpowiedzieć. Z jednej strony nie marzę o niczym tak bardzo, jak o możliwości dotykania jego nagiego ciała. Nie oznacza to jednak, że wykorzystam sytuację. Chłopak ma za sobą trudny dzień. Może wydaje mu się, że w ten sposób odwdzięczy mi się za pomoc. Za bardzo mi na nim zależy, by postąpić tak niegodziwie.
- Rozbierz mnie, Max.
- Nie. – Cały się spinam na samą myśl, że muszę odmówić. Któryś z nas powinien wykazać się zdrowym rozsądkiem i to przykre zadanie znowu spadło na moje barki.
- Nie chcesz? – Fiołkowooki wydaje się nieco zawiedziony. Robi smutną minkę, doprowadzając mnie w ten sposób do wrzenia. Z kabiny prysznicowej bucha ciepła para, która utrudnia mi oddychanie. Najbezpieczniejszym sposobem uniknięcia tragedii jest zostawienie go samego.
- Bardzo chcę – wyznaję szczerze, lekko się przy tym uśmiechając.
- Więc mnie rozbierz.
- Nie masz pojęcia, o co prosisz – poważnieję. – Jeśli cię dotknę… - chrząkam. – Jeśli choć spróbuję… Nie będę umiał się powstrzymać, rozumiesz? – Zaciskam mocno dłonie, by za wszelką cenę zwalczyć tę nęcącą pokusę. Mam przed sobą ucieleśnienie wszystkich moich pragnień. Los naprawdę lubi ze mnie drwić, skoro pozwala, abym z taką łatwością dał mu się aż tak omotać.
- A nie przyszło ci do głowy, że ja wcale nie chcę, abyś się powstrzymywał? – pyta złotowłosy. Jego fiołkowe oczy niebezpiecznie ciemnieją. Znam ten wzrok… Znam go bardzo dobrze… Tak samo na mnie patrzył szepcząc mi do ucha, abym przyjechał sprawdzić czy jest nagi w czasie przyjęcia rodziców.
- Eli…
- Więcej nie poproszę. – Nastolatek pozbywa się swoich butów, a następnie z kocią gracją zsuwa się z blatu po czym robi krok w moją stronę. Prowokuje mnie, sięgając do zapięcia swoich szortów. Jego oczy hipnotyzują blaskiem. Przełykam głośno ślinę. – Chcesz mnie, Max? – szepcze zmysłowo, zakradając się dłońmi pod materiał.
- Nie! – powstrzymuję go, łapiąc za nadgarstki i obracając w kierunku lustra. Eli odwraca głowę, zaskoczony moją reakcją. – Nie… - powtarzam znacznie spokojniej, odgarniając jego rozpuszczone włosy na prawe ramię, by moc całować go po karku. – Pozwól, że ja to zrobię…

25 komentarzy:

  1. Czemu ten rozdział jest taki krótki, gdy takie sceny się dzieją 😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś kosztem czegoś. Chciałyście rozdział szybko, a ja napisałem tylko tyle. Więcej nie ma :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Jezuuu w takim momencie !!!
    Dlaczegoooo??! Ehh no ,ale masz rację ,sami chcieliśmy.
    No cóż pozostaje nam czekać na gorące seksy z niecierpliwością xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Radzę uzbroić się w cierpliwość, bo chwilowo czuję przesyt Maxa i jego niekończących się problemów.

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. No weź, sadysto jeden!! W takim momencie?!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No a w jakim? Znając życie ktoś (być może nawet Ty) napisze dokładnie to samo pod kolejnym rozdziałem. Powtarzam - gdzieś musi być koniec :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Kolejny rozdział ma być dłuższy, bardzo długi :)
    Możesz go pisać trochę dłużej :D
    Max obyś nie zepsuł takiej romantycznej chwili jaką daje ci Eli :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejny rozdział z pewnością będzie dłuższy. Czemu mamy sobie odmawiać przyjemności dręczenia Maxa? Tylko kiedy to będzie - oto jest pytanie :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. No rozdział był szybko, ja tam nie krzyczę, że w takim momencie. Poczekam będzie fajnie wyobrażać sobie co może się wydarzyć. Jeśli męczy cię znęcanie się nad Maxem to może daj mu spokój niech w końcu upoluje swojego króliczka:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale zabawa polega na tym, by gonić, a nie złapać :P

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. No może i tak, ale zbyt długa gonitwa jest wykończająca:-)

      Usuń
    3. Max się nie męczy. Jest stary, więc wie jak rozłożyć siły :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Walka na argumenty, ale niech tam:-)

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest słodko i romantycznie ale na jak długo? Oto jest pytanie ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze niczego nie zepsułem, a Ty mi tu takie insynuacje wypisujesz. Daj mi czas, to szybko zmienię to o owo :P

      Twój Kitsune

      Usuń
  8. W takiej chwili przetrwać???!
    Następny rozdział poprosimy!!!:DDDD

    OdpowiedzUsuń
  9. Ludzie po 30 nie są starzy...hellą;)))

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    ostatnio się pomyliłam i wstawiłam nie ten komentarz pod rozdziałem, ale terax już jest w porządku... teraz pod tym wstawiam właściwy...
    rozdział fantastyczny, zastanawiam się co knuje Eli? Max tylko spokojnie obyś nie zespół takiej romantycznej chwili...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń