piątek, 24 listopada 2017

mpreg 21

„Bezsenne Noce


Freddy… Ty podły, podstępny, oślizgły gadzie! Jak śmiałeś zakraść się tu pod moją nieobecność?! Tak rzadko mam okazję pobyć z Eli sam na sam. Liczyłem na to, że ucieszy się z czekolady, którą mu kupiłem i z wdzięczności rzuci mi się w objęcia. Potem dotknąłbym brzuszka… Wszystko zepsułeś! Nie wybaczę ci tego!
Chwileczkę, a może to wcale nie jego wina? Może to Eli wykorzystał fakt, że nikogo nie było w domu i zadzwonił po swojego „przyjaciela” od siedmiu boleści. A teraz siedzi sobie razem z nim w altance i beztrosko flirtuje. O nie, kochany… Nie będziesz mnie wodzić za nos…
Chwytam nożyce do przycinania żywopłotu. Mając ten sprzęt i zadanie przydzielone przez ojca, nie wzbudzę niczyich podejrzeń. „Gruba ryba” hotelarstwa już zdążyła mnie wypatrzeć. Macha mi na przywitanie, szczerząc się przy tym, jak na kretyna przystało. Śmiej się póki możesz… Jeden fałszywy ruch i nie okażę ci litości…
- Pamiętałem, że lubisz malinowy, więc… Dobre? – zwraca się do blondyna, który delektuje się otrzymanym prezentem.
- Pyszne! – nastolatek wydaje się zachwycony. Zerkam w jego kierunku. Trzyma w dłoniach plastikowy kubeczek. Mrożony jogurt? Skąd w nim taki zachwyt nad czymś tak banalnym? Przecież… Ależ ja jestem głupi! Cukier… Nie byłby sobą, gdyby nie zatruwał nim dziecka… - Bardzo ci dziękuję, Freddy.
- Daj spokój, to drobiazg – chłopak nieco się peszy, widząc tak szczerą reakcję ze strony ciężarnego. – Sprzedajemy je od niedawna. Jogurt sojowy cieszy się sporą popularnością. Chciałem cię zaprosić do pensjonatu, ale… Przepraszam za tamto. Naprawdę głupio wyszło – wraca do feralnego wieczoru, który zamierzał zakończyć wpychając mu język do gardła? Urocze…
- To ja przepraszam – Eli odstawia kubeczek na stół i spuszcza wzrok.
- Ty? Przecież nie zrobiłeś nic złego. Myślałem, że skoro tak dobrze się dogadujemy, to warto by było, no wiesz… - Nie wierzę! On znowu próbuje tych swoich tanich sztuczek!
- Przykro mi, Freddy… Jesteś dobrym przyjacielem, ale… - sprawia Eli przykrość, wpędzając go w poczucie winy. Jest taki młody. Pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy, że ten padalec zastawił na niego pułapkę…
- Wiem, wiem. Max już mi to wyjaśnił – arogancki gówniarz zaczyna się nerwowo śmiać. – Swoją drogą, nie przypuszczałbym, że okaże się aż tak zaborczy. Zwykle miał gdzieś ciebie i twoje potrzeby. Nie wmówisz mi, że coś się zmieniło w tym temacie. – Ty bezczelny smarkaczu! Jak śmiesz obmawiać mnie w moim własnym domu!
- To nie do końca tak. Max dba o dziecko i… - fiołkowooki staje w mojej obronie. Słysząc takie słowa, robi mi się cieplej na sercu. Kocham mojego małego synka ponad wszystko i zrobię co w mojej mocy, by był szczęśliwy.
- O dziecko może i dba, a co z tobą? Kto się tobą zajmuje? - kontynuuje swój atak.
- Nie przesadzasz? Jestem dorosły – odpowiada z dumą przyszły ojciec. Taki z niego dorosły, jak ze mnie baletnica… Gdyby nie ja, skończyłby w przytułku dla bezdomnych.
- Mnie nie oszukasz! Rysujesz od rana do nocy, by uzbierać pieniądze na mieszkanie. Kiedy ostatnio wyszedłeś z domu? Taka ładna pogoda, a ty jesteś blady i przemęczony. Wiesz, że to odbija się na dziecku?  - nie sądziłem, że Freddy jest aż taki spostrzegawczy.
- Dzidziusiowi nic nie jest. Rozumie, że to dla jego dobra – jasnowłosy czule obejmuje swój brzuch.
- Eli, zejdź na ziemię, proszę cię. Co jest dobrego w tym, że pracujesz w ciąży? Skoro Maxowi powodzi się aż tak dobrze, to chyba stać go na to, by…
- Nie chcę jego pieniędzy! – przerywa mu ostro. – Niczego od niego nie chcę…
- Bo on też nic ci nie da – kpi hotelarz. – Biorąc pod uwagę fakt, że ucieszyłeś się z jogurtu, wciąż każe ci unikać słodyczy… - dietetyk i jasnowidz się znalazł. Poczekam, aż sam zmajstrujesz komuś dzieciaka i wtedy zobaczymy, czy będziesz równie mądry.
- Jogurt był pyszny – uśmiecha się Eli.
- Gdybym wiedział, przywiózłbym więcej. Właśnie dlatego uważam, że ze mną byłoby ci lepiej.
- Freddy…
- Ktoś powinien skopać Maxowi tyłek za to, jak cię traktuje – jeszcze chwilę i ja skopię twój tyłek, wygadany szczeniaku. Nie buntuj go. I bez tego ma wredny charakterek.
- A ty zgłaszasz się na ochotnika, tak? – króliczek też przeciwko mnie? Za grosz zrozumienia…
- W każdej chwili. I tak podziwiam, że w jego wieku był w stanie zrobić ci dziecko i nie paść przy tym na zawał – zaczyna się złośliwie śmiać. – A właśnie, jak tam maluszek? Prawie go nie widać – przygląda się uważnie, ukrytej pod luźnym T-shirtem, wypukłości.
- Bardzo dobrze – ton Eli momentalnie zmienia się czuły i troskliwy. – Chcesz dotknąć? – pyta, głaszcząc swój brzuszek.
- Mogę? – poruszony student wstaje ze swojego miejsca i klęka obok chłopaka, przejęty tak niecodzienną propozycją.
- Pewnie. Daj rękę – kieruje jego dłoń w stronę dziecka. – Czujesz?
- Jest taki malutki… Trudno uwierzyć, że mieszka sobie tam, w środku… - jeszcze kilka sekund tego obmacywania, a wyjdę z siebie! Zabieraj od niego te brudne łapska, bo… bo ci je utnę!
- Ma jeszcze kilka miesięcy, by urosnąć – ponownie obejmuje kruszynkę ramionami. Tuli go tak, jakby dziecko już się urodziło. Jest tak słodki…
- Skoro dziecko ma się dobrze, to porozmawiajmy o tobie. Co się dzieje? – Freddy się nie szczypie. Od razu przechodzi do rzeczy. Moje mięśnie spinają się boleśnie. Oto moment, na który czekałem. Dalej, mały. Opowiedz przyjacielowi o swoich problemach. Chętnie posłucham…
- Nic się nie dzieje – bagatelizuje problem. Kiepsko kłamie. Freddy jest idiotą, ale nie aż takim…
- Eli… - naciska na niego coraz mocniej.
- Straciłem zlecenia na wszystkie obrazy olejne – wyznaje cichutko. – Pan Robinson oddał je Edmundowi.
- Przecież obecnie i tak nie możesz malować, więc w czym problem? – no właśnie, ja też tego nie rozumiem. Czemu tak go to smuci? Rozpuszczalnik jest trujący. Rozmawialiśmy o tym. Sam przyznał mi rację.
- Pan Robinson jest zachwycony Edmundem. Jednak te zlecenia były dla mnie ważne. Nie wszystkie dotyczyły reprodukcji - wzdycha.
- Nie martw się. Jesteś bardzo zdolny. Masz wsparcie galerii. Jestem pewny, że…
- Nadal nie rozumiesz – przerywa mu. - Bardzo ciężko pracowałem, by pan Robinson zechciał ze mną choćby porozmawiać. Obiecywał mi wystawę, a bez tych obrazów… Moje nazwisko nie pojawi się nawet na stronie internetowej galerii.
- To jeszcze nie koniec świata – Freddy to nieudolny pocieszyciel, choć tym razem przyznam mu rację. Skoro zależy mu tylko na popularności i wystawach, tym lepiej, że zastąpi go ktoś inny. Za pół roku pojawi się nasz syn. To chyba ważniejsze, niż szukanie poklasku.
-Straciłem życiową szansę – jasnowłosy narzeka dalej, głuchy na argumenty.
- Nie przesadzasz? Cały czas nad czymś pracujesz… – Freddy wskazuje na stół, na którym rozłożone są malarskie przybory.
- To prawda, pracuję… - Eli spogląda z żalem na swoje grafiki. – Wykonuję tanie substytuty i tyle. Zmieńmy temat, dobrze?
- Gdy wrócę z wyjazdu, postaram się zapewnić ci jakąś rozrywkę. Za dużo czas spędzasz w domu i niepotrzebnie zadręczasz się czymś, na co i tak nie masz wpływu – czochra chłopaka po długich włosach.
- Wyjeżdżasz? – unosi na niego wzrok. Od razu widzę, że nie tego się spodziewał. Liczył chyba na to, że usłużny hotelarz będzie go dalej rozpieszczać mrożonym jogurtem.
- Muszę ogarnąć sprawy z uczelnią i projektem, nad którym pracowaliśmy. Dziadek chce również, żebym pojechał do jego przyjaciela. Planuje odkupić od niego jakieś zabytkowe meble. Wysyła mnie także na ważne targi. Oficjalnie zadebiutuję jako jego zastępca – przechwala się.
- Gratuluję! Długo na to czekałeś! – spontanicznie chwyta Freddiego za rękę. Ten od razu wykorzystuje ten drobny gest, splatając ich palce.
- Eli… Zamierzam poświęcić ten czas pracy, ale nie tylko. Sam widzisz, że dobrze się rozumiemy. Lubimy ze sobą rozmawiać. Może nie jeżdżę mercedesem, ale… Chcę przez to powiedzieć, że jeśli teraz mnie odrzucisz, więcej nie będę ci się narzucać – muska palcem wskazującym jasny policzek.
- Ja… Ja… - przerażony takim obrotem sprawy złotowłosy, rzuca mi błagalne spojrzenie. Młody mężczyzna pochyla się do przodu i całuje zaskoczonego chłopaka w policzek.
- Freddy… - syczę wściekły, wchodząc do altanki. - Nie przypominam sobie, abym pozwolił ci go dotykać… - odkładam nożyce ogrodowe, by w razie potrzeby móc ukręcić mu łeb.
- A ja nie przypominam sobie, abym prosił o pozwolenie – uśmiecha się ironicznie, podczas gdy ja aż się gotuję.
- Uważaj… - warczę, ledwo nad sobą panując.
- Nie, to ty uważaj, bo w każdej chwili mogę ci odebrać i jego, i dziecko – wkłada ręce do kieszeni i odchodzi w kierunku drzwi. – Zadzwonię – zwraca się do Eli. – Nie musisz mnie odprowadzać, Max. Sam trafię do drzwi – liczę w myślach do czterdziestu, zanim udaje mi się rozluźnić zaciśnięte w pięści dłonie.
- Dlaczego zawsze jesteś dla niego taki niemiły? – głos małego artysty przywraca mnie do rzeczywistości.
- Ja?! Niemiły?! Ciesz się, że go nie zabiłem!
- Nie zrobiłbyś tego – stara się uspokoić moje skołatane nerwy, dolewając oliwy do ognia…
-Nie życzę sobie, by tu przychodził, karmił cię lub dotykał. Czy wyrażam się jasno?!
- Nie masz na to wpływu – wraca do szkicowania, ignorując mnie. Podchodzę do fotela, na którym siedzi i unoszę jego brodę, by patrzył mi prosto w oczy.
- Powiem to tylko raz, więc radzę ci dobrze zapamiętać. Jesteś mój. Od chwili, gdy ten bezmózgi doktorek oświadczył, iż nosisz moje dziecko, należysz do mnie! Jeśli ktoś ośmieli się tknąć cię palcem, bez mojego pozwolenia, załatwię go tak, że własna matka go nie pozna.
- Skończyłeś? – zaciska usta w wąską kreskę, by nie parsknąć śmiechem.
- Eli, ja nie żartuję… Ty i dziecko…
- Dziecko z pewnością jest twoje, ale mnie do tego nie mieszaj – wygląda na urażonego. Odsuwa moje dłonie, po czym zbiera niedokończone rysunki do teczki i zostawia mnie samego.
- Gdzie idziesz? – bezradnie przyglądam się jego poczynaniom.
- Na spacer.
- Poczekaj, pójdę z tobą.
- Nie, dziękuję - zadziorny króliczek? Podoba mi się… Popołudnie jest ciepłe i słoneczne. Krótka wyprawa nad jezioro obu nam poprawi humor.
- To nie była prośba – ruszam za nim, by mi nie uciekł.
- Spacer jest moją zachcianką, a nie dziecka, a ponieważ masz już spore doświadczenie w gardzeniu moimi potrzebami, zostawisz mnie w spokoju i zajmiesz się sobą. Czy wyrażam się jasno? – obraca się na piecie i znika mi z pola widzenia.
- Twoje potrzeby, tak? Jeszcze zobaczymy…

28 komentarzy:

  1. No, chyba nie było tak źle... W sensie dla Maxa ;) Chociaż będzie musiał zacząć się naprawdę starać (Max, jeśli to czytasz, to NIE, wcale się teraz nie starasz) :D
    Eh, i cały czas się zastanawiam jak to widzi Eli... Tj. w odróżnieniu od Pana Jeziora ja widzę jego żywieniowe potrzeby, ale ciekawam czego oczekuje poza cukrem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Max to geniusz relacji męsko-męskich :D Nabroił, to naprawi lub bardziej zepsuje :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Eli zaczyna mnie strasznie irytować, a myślałam, że bardziej niż Freddy nikt nie jest do tego zdolny. Cóż za niespodzianka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, to dopiero początek :d

      Twój Kitsune

      PS Już po urlopie? Jeśli tak, to wracaj do pracy :D Ja czekam...

      Usuń
    2. Ja tam rozumiem Eli, póki co Max zrobił jedną akcję po pijaku (czego nawet nie pamięta) i żadnego konkretnego wyznania ani deklaracji. Nawet czekolady dobrej nie kupił.
      *na ciężarnego się denerwować się nie powinno (sie) :D

      P.S. ja też czekam Droga Kiro na kontynuację Twojego opowiadania :*

      Usuń
    3. Właśnie tak jest. Max nadal potrzebuje szkolenia :D Będę się nad nim dalej znęcał.

      Twój Kitsune

      PS Kira się leni... A jak już ma dojść do czegoś konkretniejszego, to jej bohaterowie zasypiają :D Ja się na to nie zgadzam!

      Usuń
    4. Max jest kochany... proszę mi tu na niego nie narzekać :) Eli nie wie co traci zachowując się jak rozwydrzona małolata :p

      Ps. Już po urlopie. Byłam zajeta pracą. Zaraz się postaram coś napisać. O ile ból głowy mi na to pozwoli ^^
      Kitsune ja uwielbiam spać dlatego moi bohaterzy muszą być wypoczęci ^^

      Usuń
    5. Dobra, możesz sobie spać, ale czemu oni przesypiają to, co najlepsze? :D Weź ich jakoś ogarnij :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Eli i Max są tacy wkurzający, nie podoba mi się to jak do siebie mówią. Ich zachowanie uhh, brak słów. Mam nadzieję, że w końcu znajdą wspólny język, ale oby w tym stuleciu to nastąpiło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kto powiedział, że oni muszą być razem? :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Ja tak mówię! :)

      Usuń
    3. Zobaczymy, zobaczymy... Niczego nie obiecuję :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Nieee...
    Freddy, przebrzydła jaszczurko, zabieraj swoje łapy od Eli. Czy on zawsze musi się tak przymilać? Skoro Eli mówi, że jest dobrym przyjacielem, to tyle powinno mu wystarczyć. A Max zamiast gonić swojego króliczka, to czeka nie wiem na co. Max ogarnij dupsko i spraw trochę przyjemności Eli. Na samych zakazach daleko nie zajedziesz...
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się. Przed Maxem prawdziwy przełom :D Ponieważ to obecnie jedyne opowiadanie, w którym nie ograniczam się z fabułą, więc nie wiem, który to będzie dokładnie rozdział, ale jeden z najbliższych.

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Max...Wszystko szło dobrze do pewnego momentu... i znowu zepsułeś :D Ale no cóż, Eli powinien się już przyzwyczaić! Trochę się zgadzam z Kirą. Może "rozwydrzona małolata" to za dużo ale Freddiego mógł sobie odpuścić! No dalej! Obraża się na Maxa za przedmiotowe traktowanie, ale nie zauważył, że Freddie zrobił to samo w ostatniej wypowiedzi :'D Brak słów!

    Wegi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Max nic nie zepsuł. Jeszcze. On jest w fazie naprawiania :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Jak on tak naprawia, to ja się boję jak zepsuje na serio ':o

      Wegi

      Usuń
  6. Jak Freddie może mówić, że w każdej chwili może odebrać Maxowi Eli i dziecko?! A Max i Eli nic na to, to tak jakby dawali mu przyzwolenie, co dla mnie jest chore! Tak się gotuję w środku. Mam ochotę udusić tego Freda gołymi rękoma... Niech nigdy nie wraca z tej podróży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szybciej oceany wyparują, niż Max da sobie odebrać "syna". A Freddy wróci. Oni zawsze wracają :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Tak, problemy zawsze wracają.
      A.

      Usuń
  7. Ja tam popieram Freda. Szanuje potrzeby Eli co do cukru a nie jak max zaciał sie na punkcie cukrzycy. Poza tym max sporo do przep
    raszania za zachowanie w wcześniejszych rozdziałach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Max z pewnością nie będzie przepraszać :D On zawsze wie najlepiej :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  8. rajuuu... max, mam kolejny pomysł na morderstwo frediego, albo chociaż na tortury.
    Ale to już rozmowa na kiedy indziej. Czekam na rozdział w którym będzie kidnaping frediego i do nstępnego rozdziału

    Yumiko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Freddy jest fajny :) Taki pozytywny i troskliwy. Max z pewnością będzie miał powody do zazdrości. Poczytacie o tym już niedługo :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  9. Kitsune, kiedy kolejny rozdział Bezsennych Nocy? Dzisiaj Mikołaj rozdaje prezenty, może więc Ty zostaniesz naszym i podarujesz nam rozdział? A.

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    o tak fantastycznie, jak Max miał w ręku te nożyce od ścinania żywopłotu i był tekst, że Freddy się głupkowato się uśmiecha to myślałam, że te nożyce użyje do czegoś innego ;) nie sądzę, że Eliemu tak zależy na sławie, raczej na tym, aby robić to co lubi, a tak powoli to drzwi się przed nim zamykają...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń