„Bezsenne Noce”
Freddy… Ty
podły, podstępny, oślizgły gadzie! Jak śmiałeś zakraść się tu pod moją
nieobecność?! Tak rzadko mam okazję pobyć z Eli sam na sam. Liczyłem na to, że
ucieszy się z czekolady, którą mu kupiłem i z wdzięczności rzuci mi się w
objęcia. Potem dotknąłbym brzuszka… Wszystko zepsułeś! Nie wybaczę ci tego!
Chwileczkę,
a może to wcale nie jego wina? Może to Eli wykorzystał fakt, że nikogo nie było
w domu i zadzwonił po swojego „przyjaciela” od siedmiu boleści. A teraz siedzi
sobie razem z nim w altance i beztrosko flirtuje. O nie, kochany… Nie będziesz
mnie wodzić za nos…
Chwytam
nożyce do przycinania żywopłotu. Mając ten sprzęt i zadanie przydzielone przez
ojca, nie wzbudzę niczyich podejrzeń. „Gruba ryba” hotelarstwa już zdążyła mnie
wypatrzeć. Macha mi na przywitanie, szczerząc się przy tym, jak na kretyna
przystało. Śmiej się póki możesz… Jeden fałszywy ruch i nie okażę ci litości…
-
Pamiętałem, że lubisz malinowy, więc… Dobre? – zwraca się do blondyna, który
delektuje się otrzymanym prezentem.
- Pyszne! –
nastolatek wydaje się zachwycony. Zerkam w jego kierunku. Trzyma w dłoniach
plastikowy kubeczek. Mrożony jogurt? Skąd w nim taki zachwyt nad czymś tak
banalnym? Przecież… Ależ ja jestem głupi! Cukier… Nie byłby sobą, gdyby nie
zatruwał nim dziecka… - Bardzo ci dziękuję, Freddy.
- Daj
spokój, to drobiazg – chłopak nieco się peszy, widząc tak szczerą reakcję ze
strony ciężarnego. – Sprzedajemy je od niedawna. Jogurt sojowy cieszy się sporą
popularnością. Chciałem cię zaprosić do pensjonatu, ale… Przepraszam za tamto.
Naprawdę głupio wyszło – wraca do feralnego wieczoru, który zamierzał zakończyć
wpychając mu język do gardła? Urocze…
- To ja
przepraszam – Eli odstawia kubeczek na stół i spuszcza wzrok.
- Ty?
Przecież nie zrobiłeś nic złego. Myślałem, że skoro tak dobrze się dogadujemy,
to warto by było, no wiesz… - Nie wierzę! On znowu próbuje tych
swoich tanich sztuczek!
- Przykro mi,
Freddy… Jesteś dobrym przyjacielem, ale… - sprawia Eli przykrość, wpędzając go
w poczucie winy. Jest taki młody. Pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy, że ten
padalec zastawił na niego pułapkę…
- Wiem,
wiem. Max już mi to wyjaśnił – arogancki gówniarz zaczyna się nerwowo śmiać. –
Swoją drogą, nie przypuszczałbym, że okaże się aż tak zaborczy. Zwykle miał
gdzieś ciebie i twoje potrzeby. Nie wmówisz mi, że coś się zmieniło w tym
temacie. – Ty bezczelny smarkaczu! Jak śmiesz obmawiać mnie w moim własnym
domu!
- To nie do
końca tak. Max dba o dziecko i… - fiołkowooki staje w mojej obronie. Słysząc takie słowa, robi mi się cieplej na sercu. Kocham mojego małego
synka ponad wszystko i zrobię co w mojej mocy, by był szczęśliwy.
- O dziecko
może i dba, a co z tobą? Kto się tobą zajmuje? - kontynuuje swój atak.
- Nie
przesadzasz? Jestem dorosły – odpowiada z dumą przyszły ojciec. Taki z niego
dorosły, jak ze mnie baletnica… Gdyby nie ja, skończyłby w przytułku dla
bezdomnych.
- Mnie nie
oszukasz! Rysujesz od rana do nocy, by uzbierać pieniądze na mieszkanie. Kiedy
ostatnio wyszedłeś z domu? Taka ładna pogoda, a ty jesteś blady i przemęczony.
Wiesz, że to odbija się na dziecku? -
nie sądziłem, że Freddy jest aż taki spostrzegawczy.
-
Dzidziusiowi nic nie jest. Rozumie, że to dla jego dobra – jasnowłosy czule
obejmuje swój brzuch.
- Eli, zejdź
na ziemię, proszę cię. Co jest dobrego w tym, że pracujesz w ciąży? Skoro
Maxowi powodzi się aż tak dobrze, to chyba stać go na to, by…
- Nie chcę
jego pieniędzy! – przerywa mu ostro. – Niczego od niego nie chcę…
- Bo on też
nic ci nie da – kpi hotelarz. – Biorąc pod uwagę fakt, że ucieszyłeś się z jogurtu,
wciąż każe ci unikać słodyczy… - dietetyk i jasnowidz się znalazł. Poczekam, aż
sam zmajstrujesz komuś dzieciaka i wtedy zobaczymy, czy będziesz równie mądry.
- Jogurt był
pyszny – uśmiecha się Eli.
- Gdybym
wiedział, przywiózłbym więcej. Właśnie dlatego uważam, że ze mną byłoby ci
lepiej.
- Freddy…
- Ktoś powinien skopać Maxowi tyłek za to, jak cię traktuje –
jeszcze chwilę i ja skopię twój tyłek, wygadany szczeniaku. Nie buntuj go. I
bez tego ma wredny charakterek.
- A ty
zgłaszasz się na ochotnika, tak? – króliczek też przeciwko mnie? Za grosz
zrozumienia…
- W każdej
chwili. I tak podziwiam, że w jego wieku był w stanie zrobić ci dziecko i nie
paść przy tym na zawał – zaczyna się złośliwie śmiać. – A właśnie, jak tam
maluszek? Prawie go nie widać – przygląda się uważnie, ukrytej pod luźnym
T-shirtem, wypukłości.
- Bardzo
dobrze – ton Eli momentalnie zmienia się czuły i troskliwy. – Chcesz dotknąć? –
pyta, głaszcząc swój brzuszek.
- Mogę? –
poruszony student wstaje ze swojego miejsca i klęka obok chłopaka, przejęty tak
niecodzienną propozycją.
- Pewnie.
Daj rękę – kieruje jego dłoń w stronę dziecka. – Czujesz?
- Jest taki
malutki… Trudno uwierzyć, że mieszka sobie tam, w środku… - jeszcze kilka
sekund tego obmacywania, a wyjdę z siebie! Zabieraj od niego te brudne łapska,
bo… bo ci je utnę!
- Ma jeszcze
kilka miesięcy, by urosnąć – ponownie obejmuje kruszynkę ramionami. Tuli go
tak, jakby dziecko już się urodziło. Jest tak słodki…
- Skoro
dziecko ma się dobrze, to porozmawiajmy o tobie. Co się dzieje? – Freddy się
nie szczypie. Od razu przechodzi do rzeczy. Moje mięśnie spinają się boleśnie.
Oto moment, na który czekałem. Dalej, mały. Opowiedz przyjacielowi o swoich
problemach. Chętnie posłucham…
- Nic się
nie dzieje – bagatelizuje problem. Kiepsko kłamie. Freddy jest idiotą, ale nie
aż takim…
- Eli… -
naciska na niego coraz mocniej.
- Straciłem
zlecenia na wszystkie obrazy olejne – wyznaje cichutko. – Pan Robinson oddał je
Edmundowi.
- Przecież
obecnie i tak nie możesz malować, więc w czym problem? – no właśnie, ja też
tego nie rozumiem. Czemu tak go to smuci? Rozpuszczalnik jest trujący.
Rozmawialiśmy o tym. Sam przyznał mi rację.
- Pan
Robinson jest zachwycony Edmundem. Jednak te zlecenia były
dla mnie ważne. Nie wszystkie dotyczyły reprodukcji - wzdycha.
- Nie martw
się. Jesteś bardzo zdolny. Masz wsparcie galerii. Jestem pewny, że…
- Nadal nie
rozumiesz – przerywa mu. - Bardzo ciężko pracowałem, by pan Robinson zechciał
ze mną choćby porozmawiać. Obiecywał mi wystawę, a bez tych obrazów… Moje
nazwisko nie pojawi się nawet na stronie internetowej galerii.
- To jeszcze
nie koniec świata – Freddy to nieudolny pocieszyciel, choć tym razem przyznam
mu rację. Skoro zależy mu tylko na popularności i wystawach, tym lepiej, że
zastąpi go ktoś inny. Za pół roku pojawi się nasz syn. To chyba ważniejsze, niż
szukanie poklasku.
-Straciłem
życiową szansę – jasnowłosy narzeka dalej, głuchy na argumenty.
- Nie
przesadzasz? Cały czas nad czymś pracujesz… – Freddy wskazuje na stół, na
którym rozłożone są malarskie przybory.
- To prawda,
pracuję… - Eli spogląda z żalem na swoje grafiki. – Wykonuję tanie substytuty i
tyle. Zmieńmy temat, dobrze?
- Gdy wrócę
z wyjazdu, postaram się zapewnić ci jakąś rozrywkę. Za dużo czas spędzasz w
domu i niepotrzebnie zadręczasz się czymś, na co i tak nie masz wpływu –
czochra chłopaka po długich włosach.
-
Wyjeżdżasz? – unosi na niego wzrok. Od razu widzę, że nie tego się spodziewał.
Liczył chyba na to, że usłużny hotelarz będzie go dalej rozpieszczać mrożonym
jogurtem.
- Muszę
ogarnąć sprawy z uczelnią i projektem, nad którym pracowaliśmy. Dziadek chce
również, żebym pojechał do jego przyjaciela. Planuje odkupić od niego jakieś
zabytkowe meble. Wysyła mnie także na ważne targi. Oficjalnie zadebiutuję jako
jego zastępca – przechwala się.
- Gratuluję!
Długo na to czekałeś! – spontanicznie chwyta Freddiego za rękę. Ten od razu
wykorzystuje ten drobny gest, splatając ich palce.
- Eli…
Zamierzam poświęcić ten czas pracy, ale nie tylko. Sam widzisz, że dobrze się
rozumiemy. Lubimy ze sobą rozmawiać. Może nie jeżdżę mercedesem, ale… Chcę
przez to powiedzieć, że jeśli teraz mnie odrzucisz, więcej nie będę ci się
narzucać – muska palcem wskazującym jasny policzek.
- Ja… Ja… -
przerażony takim obrotem sprawy złotowłosy, rzuca mi błagalne spojrzenie. Młody
mężczyzna pochyla się do przodu i całuje zaskoczonego chłopaka w policzek.
- Freddy… -
syczę wściekły, wchodząc do altanki. - Nie przypominam sobie, abym pozwolił ci
go dotykać… - odkładam nożyce ogrodowe, by w razie potrzeby móc ukręcić mu łeb.
- A ja nie
przypominam sobie, abym prosił o pozwolenie – uśmiecha się ironicznie, podczas
gdy ja aż się gotuję.
- Uważaj… -
warczę, ledwo nad sobą panując.
- Nie, to ty
uważaj, bo w każdej chwili mogę ci odebrać i jego, i dziecko – wkłada ręce do
kieszeni i odchodzi w kierunku drzwi. – Zadzwonię – zwraca się do Eli. – Nie musisz
mnie odprowadzać, Max. Sam trafię do drzwi – liczę w myślach do czterdziestu,
zanim udaje mi się rozluźnić zaciśnięte w pięści dłonie.
- Dlaczego
zawsze jesteś dla niego taki niemiły? – głos małego artysty przywraca mnie do
rzeczywistości.
- Ja?!
Niemiły?! Ciesz się, że go nie zabiłem!
- Nie
zrobiłbyś tego – stara się uspokoić moje skołatane nerwy, dolewając oliwy do
ognia…
-Nie życzę
sobie, by tu przychodził, karmił cię lub dotykał. Czy wyrażam się jasno?!
- Nie masz
na to wpływu – wraca do szkicowania, ignorując mnie. Podchodzę do fotela, na którym siedzi i
unoszę jego brodę, by patrzył mi prosto w oczy.
- Powiem to
tylko raz, więc radzę ci dobrze zapamiętać. Jesteś mój. Od chwili, gdy ten
bezmózgi doktorek oświadczył, iż nosisz moje dziecko, należysz do mnie! Jeśli
ktoś ośmieli się tknąć cię palcem, bez mojego pozwolenia, załatwię go tak, że
własna matka go nie pozna.
-
Skończyłeś? – zaciska usta w wąską kreskę, by nie parsknąć śmiechem.
- Eli, ja
nie żartuję… Ty i dziecko…
- Dziecko z
pewnością jest twoje, ale mnie do tego nie mieszaj – wygląda na urażonego. Odsuwa
moje dłonie, po czym zbiera niedokończone rysunki do teczki i zostawia mnie
samego.
- Gdzie
idziesz? – bezradnie przyglądam się jego poczynaniom.
- Na spacer.
- Poczekaj,
pójdę z tobą.
- Nie,
dziękuję - zadziorny króliczek? Podoba mi się… Popołudnie jest ciepłe i
słoneczne. Krótka wyprawa nad jezioro obu nam poprawi humor.
- To nie była
prośba – ruszam za nim, by mi nie uciekł.
- Spacer
jest moją zachcianką, a nie dziecka, a ponieważ masz już spore doświadczenie w gardzeniu moimi potrzebami, zostawisz mnie w spokoju i zajmiesz się sobą. Czy
wyrażam się jasno? – obraca się na piecie i znika mi z pola widzenia.
- Twoje
potrzeby, tak? Jeszcze zobaczymy…
No, chyba nie było tak źle... W sensie dla Maxa ;) Chociaż będzie musiał zacząć się naprawdę starać (Max, jeśli to czytasz, to NIE, wcale się teraz nie starasz) :D
OdpowiedzUsuńEh, i cały czas się zastanawiam jak to widzi Eli... Tj. w odróżnieniu od Pana Jeziora ja widzę jego żywieniowe potrzeby, ale ciekawam czego oczekuje poza cukrem...
Max to geniusz relacji męsko-męskich :D Nabroił, to naprawi lub bardziej zepsuje :D
UsuńTwój Kitsune
Eli zaczyna mnie strasznie irytować, a myślałam, że bardziej niż Freddy nikt nie jest do tego zdolny. Cóż za niespodzianka.
OdpowiedzUsuńNo cóż, to dopiero początek :d
UsuńTwój Kitsune
PS Już po urlopie? Jeśli tak, to wracaj do pracy :D Ja czekam...
Ja tam rozumiem Eli, póki co Max zrobił jedną akcję po pijaku (czego nawet nie pamięta) i żadnego konkretnego wyznania ani deklaracji. Nawet czekolady dobrej nie kupił.
Usuń*na ciężarnego się denerwować się nie powinno (sie) :D
P.S. ja też czekam Droga Kiro na kontynuację Twojego opowiadania :*
Właśnie tak jest. Max nadal potrzebuje szkolenia :D Będę się nad nim dalej znęcał.
UsuńTwój Kitsune
PS Kira się leni... A jak już ma dojść do czegoś konkretniejszego, to jej bohaterowie zasypiają :D Ja się na to nie zgadzam!
Max jest kochany... proszę mi tu na niego nie narzekać :) Eli nie wie co traci zachowując się jak rozwydrzona małolata :p
UsuńPs. Już po urlopie. Byłam zajeta pracą. Zaraz się postaram coś napisać. O ile ból głowy mi na to pozwoli ^^
Kitsune ja uwielbiam spać dlatego moi bohaterzy muszą być wypoczęci ^^
Dobra, możesz sobie spać, ale czemu oni przesypiają to, co najlepsze? :D Weź ich jakoś ogarnij :)
UsuńTwój Kitsune
Eli i Max są tacy wkurzający, nie podoba mi się to jak do siebie mówią. Ich zachowanie uhh, brak słów. Mam nadzieję, że w końcu znajdą wspólny język, ale oby w tym stuleciu to nastąpiło :)
OdpowiedzUsuńA kto powiedział, że oni muszą być razem? :D
UsuńTwój Kitsune
Ja tak mówię! :)
UsuńZobaczymy, zobaczymy... Niczego nie obiecuję :D
UsuńTwój Kitsune
Nieee...
OdpowiedzUsuńFreddy, przebrzydła jaszczurko, zabieraj swoje łapy od Eli. Czy on zawsze musi się tak przymilać? Skoro Eli mówi, że jest dobrym przyjacielem, to tyle powinno mu wystarczyć. A Max zamiast gonić swojego króliczka, to czeka nie wiem na co. Max ogarnij dupsko i spraw trochę przyjemności Eli. Na samych zakazach daleko nie zajedziesz...
A.
Nie martw się. Przed Maxem prawdziwy przełom :D Ponieważ to obecnie jedyne opowiadanie, w którym nie ograniczam się z fabułą, więc nie wiem, który to będzie dokładnie rozdział, ale jeden z najbliższych.
UsuńTwój Kitsune
Max...Wszystko szło dobrze do pewnego momentu... i znowu zepsułeś :D Ale no cóż, Eli powinien się już przyzwyczaić! Trochę się zgadzam z Kirą. Może "rozwydrzona małolata" to za dużo ale Freddiego mógł sobie odpuścić! No dalej! Obraża się na Maxa za przedmiotowe traktowanie, ale nie zauważył, że Freddie zrobił to samo w ostatniej wypowiedzi :'D Brak słów!
OdpowiedzUsuńWegi
Max nic nie zepsuł. Jeszcze. On jest w fazie naprawiania :D
UsuńTwój Kitsune
Jak on tak naprawia, to ja się boję jak zepsuje na serio ':o
UsuńWegi
Jak Freddie może mówić, że w każdej chwili może odebrać Maxowi Eli i dziecko?! A Max i Eli nic na to, to tak jakby dawali mu przyzwolenie, co dla mnie jest chore! Tak się gotuję w środku. Mam ochotę udusić tego Freda gołymi rękoma... Niech nigdy nie wraca z tej podróży.
OdpowiedzUsuńSzybciej oceany wyparują, niż Max da sobie odebrać "syna". A Freddy wróci. Oni zawsze wracają :D
UsuńTwój Kitsune
Tak, problemy zawsze wracają.
UsuńA.
Ja tam popieram Freda. Szanuje potrzeby Eli co do cukru a nie jak max zaciał sie na punkcie cukrzycy. Poza tym max sporo do przep
OdpowiedzUsuńraszania za zachowanie w wcześniejszych rozdziałach.
Max z pewnością nie będzie przepraszać :D On zawsze wie najlepiej :D
UsuńTwój Kitsune
rajuuu... max, mam kolejny pomysł na morderstwo frediego, albo chociaż na tortury.
OdpowiedzUsuńAle to już rozmowa na kiedy indziej. Czekam na rozdział w którym będzie kidnaping frediego i do nstępnego rozdziału
Yumiko :*
Ale się powtarzam xD
UsuńFreddy jest fajny :) Taki pozytywny i troskliwy. Max z pewnością będzie miał powody do zazdrości. Poczytacie o tym już niedługo :)
UsuńTwój Kitsune
Kitsune, kiedy kolejny rozdział Bezsennych Nocy? Dzisiaj Mikołaj rozdaje prezenty, może więc Ty zostaniesz naszym i podarujesz nam rozdział? A.
OdpowiedzUsuńBardzo proszę :)
UsuńTwój Kitsune
Hej,
OdpowiedzUsuńo tak fantastycznie, jak Max miał w ręku te nożyce od ścinania żywopłotu i był tekst, że Freddy się głupkowato się uśmiecha to myślałam, że te nożyce użyje do czegoś innego ;) nie sądzę, że Eliemu tak zależy na sławie, raczej na tym, aby robić to co lubi, a tak powoli to drzwi się przed nim zamykają...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, tak fantastycznie, jak Max miał w ręku te nożyce od ścinania żywopłotu i był tekst, że Freddy się głupio uśmiecha to myślałam, że Max użyje ich do czegoś innego ;) nie sądzę, żeby Eliemu tak zależało na sławie, raczej na tym, aby robić to co lubi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga