- Wasza wysokość… - Norman raczy mnie lekko
rozczarowanym spojrzeniem, po czym wskazuje na biurko. Piętrzą się na nim stosy
nieprzeczytanej korespondencji.
- Nie było mnie dwa dni… - wzdycham ciężko. – Nie
mogłeś jakoś tego posegregować?
- Posegregowałem – zapewnia mnie mój zaufany
doradca. – Stos po prawej to dość pilne sprawy, którymi powinieneś był zająć
się wczoraj. Natomiast ten po lewej to równie pilne sprawy, ale jestem pewny,
że do rana nic złego się nie stanie.
- Do rana? Nie wyjdę stąd przez tydzień… - Rozsiadam
się w swoim fotelu i sięgam po pierwszy list, po którym pobieżnie przesuwam
wzrokiem. – Brzmi jak zawoalowana groźba. – Przyglądam się pieczęci, która
znajduje się na pergaminie. – I to nie od byle kogo… Syn jednego z
najwierniejszych przyjaciół ojca grozi mi wypowiedzeniem posłuszeństwa!
- Większość tych listów napisana jest w taki właśnie
tonie. Szlachta domaga się uwolnienia barona DiMarone oraz jego dzieci.
- Mogą mi grozić ile tylko chcą. Barona czeka
sprawiedliwy proces – rozdrażniony pocieram obolałe skronie.
- Źle się czujesz, panie? – Norman od razu pojawia
się przy moim boku, gotowy by mi służyć, jeśli wyrażę takie życzenie.
- Jestem po prostu zmęczony – odpowiadam zgodnie z
prawdą. - Nie martw się. Poproszę Nefryta o kroplę jego krwi. To z pewnością od
razu postawi mnie na nogi – uśmiecham się blado, by jakoś obłaskawić wiecznie
niezadowolonego opiekuna.
- Panie… - Norman koniecznie chce zapytać o
antidotum, lecz się waha. By ukrócić jego męki, wyciągam z kieszeni niewielką
fiolkę z lekko różowawą cieczą.
- Jack powiedział, że mogę go użyć dopiero wtedy,
gdy kolorem będzie przypominał wino. – Ustawiam flakonik na biurku, by móc go
przez chwilę poobserwować.
- Ile to potrwa?
- Zdaniem Jacka trzy dni, lecz Sin uważa, że dłużej
– wpatruję się w mętny płyn, za pomocą którego pozbędę się trucizny z ciała
zdrajcy.
- Nie mamy tyle czasu! Królestwo jest zagrożone!
- Nie popadaj w melodramatyzm – karcę przyjaciela. –
Nic złego się nie dzieje. A nawet gdyby… - celowo daję mu do zrozumienia, że
wszystko mam pod kontrolą – nie dorównują mi siłą. Niech próbują, jeśli życie
im niemiłe.
- To wszystko wina wampira! – Norman nie kryje się
ze swoimi antypatiami. No i oczywiście zdążył znaleźć winnego. – Nefryt jest
obcy! Nie zależy mu na utrzymaniu spokoju! Nie zdziwiłbym się, gdyby rozkochał
cię w sobie wyłącznie po to, by nas szpiegować!
- Dość! – ostro przerywam mężczyźnie jego plugawy
wywód. – Skończ pleść to bzdury, bo słuchanie ich doprowadza mnie do szału! – z
całych sił zaciskam dłonie w pięści.
- Ale panie… Pozwól, że… - Norman dalej próbuje mi
wytłumaczyć swój punkt widzenia, jednak nie zamierzam brać w tym udział. Za
pomocą magii zmiatam z blatu większą część korespondencji i wrzucam ją do
ognia.
- Nie dam się szantażować! – kończę temat, kierując
się w stronę drzwi.
- Wychodzisz? – dziwi się mój służący. – Idziesz do
niego, prawda?
- Im szybciej dotrze do ciebie fakt, że Nefryt jest
miłością mojego życia, tym lepiej!
Wystarczy ułamek sekundy i przenoszę się do sypialni
na górze. Zamykam oczy i biorę kilka głębokich oddechów, by odzyskać panowanie
nad sobą. W środku cały się trzęsę ze złości. Dlaczego wszyscy są przeciwko
mnie?! Kłamliwi zdrajcy!
Zaciskam mocniej szczęki i koncentruję się wyłącznie
na tym, by przez przypadek nie zamienić własnego zamku w popiół.
Na policzku czuję chłodny dotyk ust. Nefryt wtula
się we mnie, żądając abym przygarnął go w swoje ramiona. Nie przeszkadza mu
nawet żelazna zbroja, która chroni moje ciało przez atakami wrogów. Żałuję, że
w ten sam sposób nie da się ochronić serca…
- Co cię martwi, mój panie? – zmysłowy szept wampira
w cudowny sposób koi moje zszargane nerwy. – Nadal przeżywasz fakt, że eliksir
nie jest w pełni gotowy?
- Nie… - pozbywam się zbroi, by przytulić moje
pastelowe szczęście. – Czasami przerasta mnie bycie królem… - zwierzam się
ukochanemu.
- Cassianie, to od zawsze było twoim przeznaczeniem
– Nefryt uśmiecha się tajemniczo, by po chwili zniknąć z moich ramion. Zaczynam
szukać go wzrokiem po sypialni. Nieśmiertelny materializuje się na samym środku
naszego łóżka. – Chcesz, abym ci opowiedział o przyszłości? – pyta. Ton jego
głosu jest lekki i uwodzicielski.
- Nie – odpowiadam uśmiechem na jego uśmiech. – Chcę
cię jedynie przytulić. Mogę?
- Będzie mi bardzo miło – zapewnia mnie wampir.
Układam się na poduszkach. Nie jest mi wygodnie. Nie
pomaga nawet to, że Nefryt trzyma głowę na mojej klatce piersiowej.
Niepokój. Frustracja. Gniew. Bezsilność. Słodki smak
ust…
- Cassianie? – mój najdroższy wybranek rzuca mi
kolejne zagadkowe spojrzenie. – Zdradzasz mnie… Twoje myśli aż krzyczą imię
Normana… - wampir okazuje mi swoje niezadowolenie wydymając lekko usta.
- Przepraszam, aniele. Nie chciałem – składam
pocałunek na jego skroni.
- Nie przejmuj się nim. Mówi ci te wszystkie przykre
rzeczy wyłącznie dlatego, że mnie nie lubi. A poza tym… - Nefryt unosi głowę,
by patrzeć mi prosto w oczy. – Nie zapominaj, że znam przyszłość. Twoje
panowanie sprawi, że w królestwie znowu zapanuje ład i porządek. Zaufaj moim
słowom.
- Ufam ci i kocham bezgranicznie mocno – wtulam się
w drobne ciało.
Pomimo całej mojej siły i doświadczenia, tak bardzo łaknę,
by Nefryt był blisko. Potrzebuję go… Jest dla mnie wszystkim…
Mój wybranek mruży oczy niczym kot, ciesząc się z
subtelnych pieszczot. Przez dłuższą chwilę obydwaj milczymy.
- Miałem rację… - różowowłosy sięga po moją dłoń.
Jego opuszki rysują jakieś niewidoczne wzory na mojej skórze.
- W jakiej sprawie? – mruczę, wplatając palce drugiej
ręki w jego puszyste włosy.
- Kąpieli – Nefryt zaczyna chichotać. Obraca twarz w
moją stronę, a następnie przesuwa kciukiem po mojej dolnej wardze. Dreszcz
pożądania, o którym zdążyłem zupełnie zapomnieć, powraca ze zdwojoną siłą. „On
nadal ma na sobie koronkową bluzkę, którą pragniesz z niego zdjąć…” podpowiada
cichy głosik, który pojawia się wyłącznie wtedy, gdy jesteśmy sami. – Marzyły
mi się płatki róż i… - Brutalnym pocałunkiem, w który wkładam wszystkie emocje
dzisiejszego dnia, przerywam wywód mojego ukochanego.
- Nie musimy z niczego rezygnować… - szepczę,
uwalniając nieco zmaltretowane, chłodne wargi. – Jedno twoje słowo i przez
resztę nocy nie wyjdziemy z wody – obiecuję mu.
- Nie możemy. Norman wkrótce po ciebie przyjdzie.
Poza tym jestem zmęczony… - Niebieskooki ziewa przeciągle. Przemieszczanie się
z jednego miejsca w drugie za pomocą magii zawsze pozbawia go energii i wymusza
więcej odpoczynku.
- A ja chcę cię przytulać tak długo aż zaśniesz. –
Moje wyznanie przepełnia troska. Erotyzm gdzieś się ulatnia.
- Mówiłem ci już, że jesteś najwspanialszym
mężczyzną na świecie? – na twarzy Nefryta pojawia się uśmiech, którym obdarzają
się wyłącznie zakochani z długoletnim stażem.
- A czy ja ci już mówiłem o tym, że nadałeś sens
mojemu życiu? Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił – dzielę się z tym pięknym
stworzeniem swoimi najskrytszymi przemyśleniami.
- Byłbyś znacznie spokojniejszy – odpowiada Nefryt,
ponownie moszcząc się w moich ramionach.
- Tak sądzisz? – droczę się z nim. – Może to również
jest część mojego przeznaczenia? – rozważam na głos.
- Twoje przeznaczenie zostało złączone z moim, choć
nic na to nie wskazywało.
- Nie widziałeś mnie w swoich wizjach? – dopytuję,
bo nie miałem jeszcze okazji, by zrobić to wcześniej. Zanim połączyła nas
przysięga, mój anioł jak ognia unikał rozmowy na takie „osobiste” tematy.
- Nie widziałem. To się zmieniło w chwili, gdy
pochyliłem się nad twoją kołyską i wtedy wszystko stało się jasne – Nefryt uśmiecha
się do swoich wspomnień.
- Przez ponad sto lat trzymałeś mnie w niepewności –
żalę się.
- Cassianie, to nie moja wina. Sam wiesz, że związek
wampira i demona należy do rzadkości. Poza tym skąd mogłem wiedzieć, że czujesz
do mnie coś więcej?
- Skąd?! – oburzam się. – Nie widziałeś, jak na ciebie
patrzę?! Byłem gotowy zrobić dla ciebie wszystko! Wystarczyło, abyś kiwnął
palcem.
- Naprawdę? – wampir udaje zdziwionego. – Sam wiesz,
co do ciebie czułem – Nefryt spuszcza wzrok z zawstydzeniem. – Czasami… Czasami
wydawało mi się, że może… Och, Cassianie… - wzdycha. – Bezustannie wmawiałem
sobie, że to tylko moja wyobraźnia. Przepełniały mnie nieodwzajemnione uczucia,
o których powinienem był zapomnieć wieki temu. Starałem się to zrobić, wierz
mi. Walczyłem z tym. Wiele razy próbowałem odejść… Życie obok ciebie było
trudne, lecz życie bez ciebie… - oczy mojego ukochanego zachodzą łzami.
- Gdy wyjechałeś w odwiedziny do Sina poprzysięgłem
sobie, że po twoim powrocie wszystko się zmieni. Byłem tak bliski zakończenia
wojny… Potem rozpoczęły się pertraktacje… Niekończące się godziny rozmów – tym razem
to ja niechętnie zagłębiam się w przeszłości. – Nigdy ci tego nie mówiłem,
aniele, lecz po twoim powrocie planowałem ci się oświadczyć.
- Co takiego?! – zszokowany Nefryt siada na łóżku. –
Cassian! – podnosi na mnie głos.
- Zaplanowałem wszystko z najdrobniejszymi szczegółami
– chwalę się.
- To dlatego ukrywałeś jednorożca w ogrodzie? –
Nefryt krzyżuje ramiona na piersi i wpatruje się we mnie podejrzliwie.
- Może… - kradnę kolejny, zakazany pocałunek, a
następnie zmuszam ukochanego, by ponownie położył się obok mnie. - Skarbie, tak
właściwie to jak to się stało, że pojawiłeś się w zamku akurat wtedy, gdy się
urodziłem?
- Nie wiem… - nieśmiertelny unika odpowiedzi na moje
pytanie.
- Teraz, gdy jesteśmy razem, chyba możesz mi
powiedzieć czyj to był pomysł, prawda? – nalegam na niego, by uchylił rąbka
tajemnicy.
- To żaden sekret, mój panie. Ja… - Nefrytowi
brakuje słów. – Ojciec powiedział, że pojedziemy w podróż. Podszedłem do
kołyski, w której leżałeś. Zwykle unikałem dzieci. Zawsze płakały na nasz
widok, ale wtedy… Spojrzałem na ojca, a on skinął głową… - wampir przygryza
dolną wargę, walcząc w przeszłością.
- Nadal nie pogodziłeś się z jego utratą, prawda? –
bezbłędnie odczytuję emocje z jego urodziwej twarzy.
- Był dla mnie wszystkim. Spędziłem setki lat przy
jego boku. Uczył mnie. Troszczył się o mnie. Był dobry. Taki dobry… - po
policzku Nefryta spływa krwawa łza.
- Zdradzisz mi, jak miał na imię? – Z czułością
scałowują szkarłatne ślady z bladego policzka, czekając jednocześnie na jego
odpowiedź.
- Ojciec? – Nefryt spogląda na mnie z zatrwożeniem. –
On… Nazywał się… - zapada chwila ciszy, podczas której wampir miota się wśród
swoich wspomnień. – Ojciec… Ja nie wiem… Nie pamiętam!
- Spokojnie, mój śliczny. Nie denerwuj się. Jestem
pewny, że…
- Nie! – Nefryt wyrywa mi się i ucieka z łóżka. –
Nie wiem! Nie pamiętam, jak on miał na imię! – krzyczy, obejmując się drżącymi
ramionami i zanosząc od płaczu.
- Aniele… - wygrzebuję się z pościeli i staram się
bardzo powoli zbliżyć do ukochanego. – Aniele – powtarzam cicho – chodź do
mnie.
- Ja nie pamiętam! Dlaczego o tym zapomniałem?! Jak
mogłem?! Przecież spędziliśmy ze sobą tyle czasu! On był moim ojcem! Cassianie!
Ja nie pamiętam!
- Skarbie… - prawie siłą zagarniam niebieskookiego w
moje ramiona i mocno go obejmuję. Wampir łka, szukając u mnie pocieszenia. –
Już dobrze… - szepczę w jego włosy. – Przypomnisz sobie… Jego odejście było dla
ciebie szokiem. Nic więc dziwnego, że…
- Nie! Mam perfekcyjną pamięć! Znam treść wszystkich
książek, które przeczytałem, dokumentów, map… Pamiętam każde słowo, które do
mnie wypowiedziałeś, a nie mogę sobie przypomnieć imienia własnego ojca!
Cassianie! Pomóż mi! – Nefryt popada w prawdziwą histerię. Mija ponad godzina
zanim udaje mi się go uspokoić.
- Nie płacz, proszę – pocieszam nieszczęśliwego
ukochanego, który nadal chlipie. - Każę Normanowi sprawdzić wszystkie
dokumenty. Przepytam wszystkich mieszkańców królestwa. Obiecuję, że…
- On zrobił to celowo… Rzucił na mnie zaklęcie… -
Nefryt ponownie zalewa się łzami. – Jak mogłem nie zauważyć? Zapomnieć? Przecież
to mój ojciec!
- Aniele… Błagam, uspokój się… - serce mi się kraje,
gdy widzę go w takim stanie.
- Dlaczego on mi to zrobił? Dlaczego pamiętam
jedynie krótkie chwile? To niesprawiedliwe… Niesprawiedliwe…
Łzy wkrótce się kończą, bo wymęczony wrażeniami
dzisiejszej nocy wampir dość szybko zasypia. Pozbywam się jego ubrań i otulam
go ciepłą kołdrą, by mógł spokojnie odpocząć.
Nie tak dawno temu wydawało mi się, że gorzej być
nie może…
- Mamy siebie. Razem pokonamy wszystkie trudności –
szepczę do nieśmiertelnego ucha, po czym nakładam zbroję i opuszczam naszą
sypialnię. Demoniczny instynkt odpowiada mi, że to dopiero początek problemów…
Oj rozpieszczasz tymi rozdziałami Lisku :) Oby więcej!
OdpowiedzUsuńJakie rozpieszcza? Wstawia je za żadko! Częściej proszę^^
OdpowiedzUsuńDroga Kiro, przecież wiesz, że Kitsune nie jest maszynką do opowiadań i ma też własne życie, prawda?
UsuńJa również sądzę, że nas rozpieszcza. Inni wstawiają rozdział co tydzień :)
Wegi
Albo co miesiąc jak ja :D
UsuńWiem że nie jest maszynką, ale ja mam ciągle niedosyt! :D
Niedosyt będzie zawsze, co poradzić :D
UsuńWegi
Piszę tyle, ile mogę. Tu trzeba zabić, tu zapłodnić. Mam pełne ręce roboty :D W każdym razie nowy rozdział (jeszcze nie wiem, co to będzie) pojawi się już wkrótce :)
UsuńWasz Kitsune
Komentarz trochę niezwiązany z rozdziałem. Chcę spytać, czy będziesz może znów publikować swoje prace na Wattpadzie? Byłoby to dla mnie i z pewnością wielu innych czytelników wielkim ułatwieniem, gdyż niejednokrotnie nie mogę wejść na Twojego bloga. Strona często się blokuje, a w zakładki (spis treści) wejść nie jestem w stanie w ogóle, Wattpad zaś funkcjonuje u mnie bez zarzutu. Byłabym niezmiernie wdzięczna za wznowienie publikacji na tym portalu. Mam nadzieję, że to przemyślisz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, czytelniczka sprzed lat ;)
Nie chcę się tu zbytnio wtrącać ale z tego co pamiętam Wattpad był tylko zachęceniem do odwiedzenia bloga ;)
UsuńWegi
Lisie znów nam znikasz
OdpowiedzUsuńNie znikam. Cały czas piszę, serio. Tworzę nowy mpreg :D W weekend na pewno coś wstawię, a potem skupię się na Bezsennych Nocach.
UsuńTwój Kitsune
Super :)
UsuńDobrze wiedzieć, że nic Ci nie jest.
W takim razie czekam na nowe opowiadanie *.*
Nowy mpreg?! Tak, tak, TAK! Nie mogę się doczekać ��
UsuńNie spiesz się, wszystko w swoim czasie ��
Pozdrawiam xx
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńuroczo, czemu Norman aż tak jest przeciwko Nefrytowi, to bylo piękne...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga