środa, 14 lutego 2024

mpreg 116

 

„Bezsenne Noce"

Piękna blondynka uśmiecha się przymilnie czekając na moją reakcję. Co mam niby zrobić?! Chciałbym uciec, lecz nie bardzo mam jak! Nie rzucę się do wyjścia, choć to z pewnością byłoby najlepsze wyjście w tej krępującej sytuacji. Mógłbym udawać, że się nie znamy. Niestety, zdążyła wymienić moje imię. Niedobrze, bardzo niedobrze! Może wystarczy bąknąć, że z kimś mnie pomyliła. Czy to wystarczy, aby sobie poszła? Okoliczności, w których się poznaliśmy z pewnością nie są warte wspominania. Zwłaszcza, że jest ze mną Eli. Ona także nie przyszła tu sama. Czeka na nią mężczyzna w średnim wieku, który reguluje rachunek, uśmiechając się lubieżnie do młodej kelnerki, która go obsługuje.

- Cześć – dukam cicho, próbując grać na czas.

- Jednak mnie pamiętasz! – Kobieta obdarza mnie jeszcze szerszym uśmiechem. – Ja także długo nie mogłam o tobie zapomnieć – puszcza do mnie oko, poprawiając jednocześnie elegancko ułożone, platynowe pukle, które wcale nie wymagają poprawiania.

Nie komentuję jej zaczepki. Nie chcę pogarszać sytuacji. Ostatecznie nie tylko ona uważnie mi się przygląda. Czuję na sobie wzrok Eli. Nie śmiem spojrzeć mu w oczy. Za to wyraźnie czuję stróżkę zimnego potu, który spływa mi po plecach.

- Miło było cię spotkać… – Szlag! Jak ona miała na imię?!

- Cherry – blondynka odświeża mi pamięć.

Na dźwięk jej imienia, Króliczek odwraca głowę w kierunku nieznajomej i obdarza ją przelotnym spojrzeniem. Kobieta nie pozostaje mu dłużna.

- Cherry. Oczywiście – mamroczę pod nosem, bliski zawału.

- Muszę lecieć. Mój chłopak na mnie czeka – wskazuje na lekko poirytowanego faceta, który śmiało mógłby być jej ojcem. Świerzbi mnie język. Chciałbym zapytać, czy jego też zamierza oskubać, lecz nic nie mówię. Z wielką ulgą obserwuję, jak oddala się od naszego stolika.

- To było dziwne – słowa narzeczonego gwałtownie przywracają mnie do rzeczywistości.

- Nawet nie wiesz jak bardzo – szepczę, sięgając po szklankę z zimną wodą, którą praktycznie od razu opróżniam.

- Wszystko w porządku? – Eli lekko muska palcami wierzch mojej dłoni. Dzięki niemu zwalniam uścisk i nie rozkruszam szklanki w drobny mak.

- Tak – przytakuję nerwowo. – Masz ochotę na deser? – Za wszelką cenę próbuję przywołać normalność, która została brutalnie przerwana przez pojawienie się Cherry.

- Zamówiliśmy już deser.

- Prawda – rozglądam się po sali za kelnerem. – Muszę się napić.

- Max, kto to był? – Małolat drąży temat. Sam jestem sobie winny. Gdybym nie zachowywał się tak dziwnie, pewnie nawet nie zwróciłby uwagi na intruza.

- Nikt – chrząkam nerwowo.

- Twoja była?

- Absolutnie nie! – zaprzeczam gwałtownie. – To był nikt! Zupełnie nikt!

- Jesteś bardzo rozemocjonowany jak na spotkanie z „panią-nikt” – celna uwaga Króliczka pogarsza mój podły nastrój. – Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? Ukrywasz coś?

- Bo nie ma nic do opowiadania. Serio – nerwowo kręcę się na swoim miejscu. Na ratunek przybywa kelner, który przynosi dla Eli zapomniany przeze mnie deser.

- Bardzo proszę – zwraca się do fiołkowookiego. – Życzę smacznego.

- Poproszę wodę z lodem – wtrącam się do konwersacji. – Bardzo tu gorąco.

- Oczywiście, proszę pana. Za chwilę do państwa wrócę.

Mam nadzieję, że mój wybawca szybko wróci. W międzyczasie unikam wzroku Eli. Dlaczego?! Dlaczego ta wredna Cherry musiała się tu pojawić i zepsuć naszą randkę?! Romantyczną atmosferę zastępuje głucha cisza.

Kelner rzeczywiście szybko wraca. Stawia przede mną szklankę wypełnioną kostkami lodu oraz plasterkami cytryny, do której nalewa wody ze szklanego dzbanka.

- Jak deser? – Zwraca się do Eli.

- Straciłem apetyt. – Króliczek odsuwa od siebie talerzyk, na którym znajduje się pięknie udekorowane ciastko. Jeszcze dziesięć minut temu miał na nie wielką ochotę.

- Może zamówimy coś innego? Na co masz ochotę, skarbie? – Próbuję udobruchać ukochanego większą ilością cukru.

- Max, kim jest Cherry?

- Nikim!

- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?

- Bo tu nie ma co opowiadać. Spotkaliśmy się raz, dawno temu. Sam widziałeś, że miałem problem, by przypomnieć sobie jej imię. To obca kobieta. Nie mam pojęcia po co w ogóle podchodziła do naszego stolika.

Celowo przemilczam okoliczności poznania Cherry. Przecież nie powiem Eli prawdy. Jak miałbym mu wyjaśnić, że poszedłem do jedynego baru na wsi, upiłem się, a potem pozwoliłem, by Cherry ściągnęła ze mnie spodnie i opróżniła mój portfel. Nie, ta historia zdecydowanie powinna pozostać częścią haniebnej przeszłości „kawalera Maxa”. Po wycieczce do baru Króliczek pozwolił mi się do siebie zbliżyć. Gdybym wyznał prawdę, zraniłbym jego uczucia.

- Jak dawno temu? – Eli nie odpuszcza. Co powinienem zrobić? Jak skupić jego uwagę na czymś innym?

- Bardzo, bardzo dawno temu.  

- Spałeś z nią? – Na dźwięk tego pytania krew w moich żyłach przestaje płynąć. Mały spryciarz. Czemu trafił mi się aż tak inteligentny narzeczony? Nie wystarczy mu, że czyta ze mnie jak z otwartej książki? Nawet mój mózg przestaje być dla niego niedostępnym sejfem!

- Nie! Nie spałem! – wzdycham głośno. – To było spotkanie biznesowe. – Postanawiam brnąć w kłamstwa, by nie pogorszać napiętej atmosfery. – Do niczego nie doszło. Przysięgam.

Eli spogląda mi głęboko w oczy. Doskonale wiem, co robi. Łamie ostatnie kody. Uśmiecham się do niego, po czym sięgam po jego dłoń, którą z wielką miłością całuję. Tym gestem pokazuję, jak bardzo jestem mu oddany. Przeszłość nie ma znaczenia. Tak, zrobiłem coś, z czego nie jestem dumny. Nie chcę o tym mówić. Zwłaszcza dzisiaj. Od tak dawna marzyłem o idealnej randce. Nie pozwolę, by jakaś puszczalska flądra wszystko to popsuła.

- Zamówimy inny deser? – Ze wszystkich sił staram się powrócić na spokojne wody. Słodycze. Eleganckie otoczenie. Prezenty. Niespodzianki. To z pewnością przyćmi ten przykry incydent z… Niech mnie! Znowu zapomniałem jak ta diablica ma na imię! To chyba wystarczający dowód mojej niewinności.

- Za chwilę. Najpierw muszę skorzystać z łazienki. – Mój ukochany cofa dłoń i powoli wstaje ze swojego miejsca.

- Poproszę kelnera, by przyniósł kartę. Jestem pewny, że znajdziemy dla ciebie coś wyjątkowego.

Przez kilka chwil obserwuję oddalającego się Króliczka. Biorę głęboki wdech. Z przyjemnością pozbywam się wielkiego ciężaru winy, który miażdżył mnie od środka. Zagrożenie minęło. Przeszłość pozostała przeszłością. Wszystko wróci do normy.

Zamawiam nowe desery dla Króliczka. Uśmiecham się na widok małych, cukierniczych arcydzieł, które szczelnie wypełniły wolne miejsce na naszym stoliku. Eli z pewnością się ucieszy. Uwielbia słodycze. Na wsi nie mam szans, aby kupować mu tak wyszukane przysmaki. Gdybyśmy się przeprowadzili nie miałbym z tym problemu. Codziennie zasypywałbym go całą masą ciastek. Z drugiej jednak strony czy to nie zaszkodziłoby dziecku? Hmm… Może to dobrze, że jednak mieszkamy na wsi i Eli nie jest narażony na słodkie pokusy?

Spoglądam na zegarek. Odnoszę wrażenie, że Króliczka nie ma już całe wieki. Zaniepokojony sytuacją postanawiam go poszukać. W pierwszej kolejności udaję się do łazienki, lecz nikogo tam nie ma. Wracam na salę coraz bardziej zdenerwowany. Sięgam do wewnętrznej kieszeni marynarki po telefon. Wybieram numer Eli, lecz zgłasza się jedynie poczta głosowa.

- Proszę pana? – Wredny kelner pojawia się za moimi plenami niczym duch.

- Mój narzeczony poszedł do łazienki i zniknął! Jest w ciąży! Nie mogę go znaleźć! Macie tu monitoring?! – Wyrzucam z siebie potok słów, jednocześnie próbując ponownie zadzwonić do Eli. Jeśli nie odbierze, dzwonię do April. Kiedyś mówiła, że ma znajomości w FBI. Jeśli pracownicy restauracji nie zechcą udostępnić mi nagrania z monitoringu, to…

- Pański towarzysz wyszedł kilka minut temu.

- Wyszedł?! Jak to wyszedł?! Beze mnie?! – Coraz bardziej spanikowany podnoszę się z mojego miejsca. – Czemu wcześniej mi pan nie powiedział? Może uda mi się go dogonić! – Wyciągam z portfela plik pieniędzy i wciskam kelnerowi do ręki.

- Rachunek został już uregulowany. Pański towarzysz prosił, aby poczekał pan na niego w hotelu. – Kelner oddaje mi pieniądze, na które spoglądam z niedowierzaniem.

- W hotelu? Ale dlaczego? – Zupełnie skołowany staram się pozbierać myśli, by opracować jakiś plan działania.

- Nic więcej nie wiem.

Wychodzę przed restaurację i rozglądam się po ruchliwej ulicy. Dlaczego Eli zostawił mnie samego? W dodatku nie odbiera telefonu. Ponownie próbuję do niego zadzwonić. Dźwięk poczty głosowej uświadamia mi, że celowo go wyłączył. Nie chce ze mną rozmawiać. Po chwili mam olśnienie. Wkurzył się z powodu tej dziewczyny! Może poczuł się zazdrosny i dlatego tak zareagował. A może źle się poczuł? Może zamiast deseru wolał wrócić do hotelu i się położyć? Jeśli źle się poczuł mógł mi powiedzieć. A może to coś zupełnie innego?! Oszaleję przez to wszystko!

Biegnę do hotelu, który na szczęście nie znajduje się daleko od restauracji. Wpadam do apartamentu niczym tornado.

- Eli?! Skarbie?! – po kolei otwieram drzwi do łazienki, a następnie do sąsiedniego pokoju.

Nie ma go.

Pełen najgorszych przeczuć opadam na fotel i chowam twarz w dłoniach.


3 komentarze:

  1. O ja, o ja, o ja, Lisku, jej jak super!!!! Ciekawa jestem jaki podstęp Eli wymyślił, bo wątpię aby po prostu walnął focha jak dziecko - to bardziej Maxa zachowanie :D Zamiast podejść do sprawy dojrzale to się dureń myślał że wykpi :D Niczego się nie nauczył D:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze bardzo dziękuję za Twoje wsparcie i wszystkie miłe słowa :) Przepraszam, że mało się tu udzielam. Gdybym tyle nie chorował, nie miał egzaminu na głowie oraz zabiegu dentystycznego, to wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej.
      Eli nie knuje nic podstępnego. W sumie powinien, ale... Nie będę spojlerował kolejnego rozdziału :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Czy jak zobaczyłam, że wleciał następny rozdział przeczytałam jeszcze raz tą książkę od początku? ... być może. Teraz już zostaje czekać na dalsze losy tej dwójki

    OdpowiedzUsuń