„Bezsenne Noce"
Piękna blondynka uśmiecha się przymilnie czekając na
moją reakcję. Co mam niby zrobić?! Chciałbym uciec, lecz nie bardzo mam jak!
Nie rzucę się do wyjścia, choć to z pewnością byłoby najlepsze wyjście w tej
krępującej sytuacji. Mógłbym udawać, że się nie znamy. Niestety, zdążyła
wymienić moje imię. Niedobrze, bardzo niedobrze! Może wystarczy bąknąć, że z
kimś mnie pomyliła. Czy to wystarczy, aby sobie poszła? Okoliczności, w których
się poznaliśmy z pewnością nie są warte wspominania. Zwłaszcza, że jest ze mną
Eli. Ona także nie przyszła tu sama. Czeka na nią mężczyzna w średnim wieku,
który reguluje rachunek, uśmiechając się lubieżnie do młodej kelnerki, która go
obsługuje.
- Cześć – dukam cicho, próbując grać na czas.
- Jednak mnie pamiętasz! – Kobieta obdarza mnie
jeszcze szerszym uśmiechem. – Ja także długo nie mogłam o tobie zapomnieć –
puszcza do mnie oko, poprawiając jednocześnie elegancko ułożone, platynowe
pukle, które wcale nie wymagają poprawiania.
Nie komentuję jej zaczepki. Nie chcę pogarszać
sytuacji. Ostatecznie nie tylko ona uważnie mi się przygląda. Czuję na sobie
wzrok Eli. Nie śmiem spojrzeć mu w oczy. Za to wyraźnie czuję stróżkę zimnego
potu, który spływa mi po plecach.
- Miło było cię spotkać… – Szlag! Jak ona miała na
imię?!
- Cherry – blondynka odświeża mi pamięć.
Na dźwięk jej imienia, Króliczek odwraca głowę w
kierunku nieznajomej i obdarza ją przelotnym spojrzeniem. Kobieta nie pozostaje
mu dłużna.
- Cherry. Oczywiście – mamroczę pod nosem, bliski
zawału.
- Muszę lecieć. Mój chłopak na mnie czeka – wskazuje
na lekko poirytowanego faceta, który śmiało mógłby być jej ojcem. Świerzbi mnie
język. Chciałbym zapytać, czy jego też zamierza oskubać, lecz nic nie mówię. Z
wielką ulgą obserwuję, jak oddala się od naszego stolika.
- To było dziwne – słowa narzeczonego gwałtownie
przywracają mnie do rzeczywistości.
- Nawet nie wiesz jak bardzo – szepczę, sięgając po
szklankę z zimną wodą, którą praktycznie od razu opróżniam.
- Wszystko w porządku? – Eli lekko muska palcami
wierzch mojej dłoni. Dzięki niemu zwalniam uścisk i nie rozkruszam szklanki w
drobny mak.
- Tak – przytakuję nerwowo. – Masz ochotę na deser? –
Za wszelką cenę próbuję przywołać normalność, która została brutalnie przerwana
przez pojawienie się Cherry.
- Zamówiliśmy już deser.
- Prawda – rozglądam się po sali za kelnerem. –
Muszę się napić.
- Max, kto to był? – Małolat drąży temat. Sam jestem
sobie winny. Gdybym nie zachowywał się tak dziwnie, pewnie nawet nie zwróciłby
uwagi na intruza.
- Nikt – chrząkam nerwowo.
- Twoja była?
- Absolutnie nie! – zaprzeczam gwałtownie. – To był
nikt! Zupełnie nikt!
- Jesteś bardzo rozemocjonowany jak na spotkanie z „panią-nikt”
– celna uwaga Króliczka pogarsza mój podły nastrój. – Dlaczego nie chcesz mi
powiedzieć? Ukrywasz coś?
- Bo nie ma nic do opowiadania. Serio – nerwowo kręcę
się na swoim miejscu. Na ratunek przybywa kelner, który przynosi dla Eli
zapomniany przeze mnie deser.
- Bardzo proszę – zwraca się do fiołkowookiego. –
Życzę smacznego.
- Poproszę wodę z lodem – wtrącam się do
konwersacji. – Bardzo tu gorąco.
- Oczywiście, proszę pana. Za chwilę do państwa
wrócę.
Mam nadzieję, że mój wybawca szybko wróci. W
międzyczasie unikam wzroku Eli. Dlaczego?! Dlaczego ta wredna Cherry musiała
się tu pojawić i zepsuć naszą randkę?! Romantyczną atmosferę zastępuje głucha
cisza.
Kelner rzeczywiście szybko wraca. Stawia przede mną
szklankę wypełnioną kostkami lodu oraz plasterkami cytryny, do której nalewa
wody ze szklanego dzbanka.
- Jak deser? – Zwraca się do Eli.
- Straciłem apetyt. – Króliczek odsuwa od siebie
talerzyk, na którym znajduje się pięknie udekorowane ciastko. Jeszcze dziesięć
minut temu miał na nie wielką ochotę.
- Może zamówimy coś innego? Na co masz ochotę,
skarbie? – Próbuję udobruchać ukochanego większą ilością cukru.
- Max, kim jest Cherry?
- Nikim!
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?
- Bo tu nie ma co opowiadać. Spotkaliśmy się raz,
dawno temu. Sam widziałeś, że miałem problem, by przypomnieć sobie jej imię. To
obca kobieta. Nie mam pojęcia po co w ogóle podchodziła do naszego stolika.
Celowo przemilczam okoliczności poznania Cherry.
Przecież nie powiem Eli prawdy. Jak miałbym mu wyjaśnić, że poszedłem do
jedynego baru na wsi, upiłem się, a potem pozwoliłem, by Cherry ściągnęła ze
mnie spodnie i opróżniła mój portfel. Nie, ta historia zdecydowanie powinna
pozostać częścią haniebnej przeszłości „kawalera Maxa”. Po wycieczce do baru Króliczek
pozwolił mi się do siebie zbliżyć. Gdybym wyznał prawdę, zraniłbym jego
uczucia.
- Jak dawno temu? – Eli nie odpuszcza. Co powinienem
zrobić? Jak skupić jego uwagę na czymś innym?
- Bardzo, bardzo dawno temu.
- Spałeś z nią? – Na dźwięk tego pytania krew w
moich żyłach przestaje płynąć. Mały spryciarz. Czemu trafił mi się aż tak
inteligentny narzeczony? Nie wystarczy mu, że czyta ze mnie jak z otwartej
książki? Nawet mój mózg przestaje być dla niego niedostępnym sejfem!
- Nie! Nie spałem! – wzdycham głośno. – To było
spotkanie biznesowe. – Postanawiam brnąć w kłamstwa, by nie pogorszać napiętej
atmosfery. – Do niczego nie doszło. Przysięgam.
Eli spogląda mi głęboko w oczy. Doskonale wiem, co
robi. Łamie ostatnie kody. Uśmiecham się do niego, po czym sięgam po jego dłoń,
którą z wielką miłością całuję. Tym gestem pokazuję, jak bardzo jestem mu oddany.
Przeszłość nie ma znaczenia. Tak, zrobiłem coś, z czego nie jestem dumny. Nie
chcę o tym mówić. Zwłaszcza dzisiaj. Od tak dawna marzyłem o idealnej randce.
Nie pozwolę, by jakaś puszczalska flądra wszystko to popsuła.
- Zamówimy inny deser? – Ze wszystkich sił staram
się powrócić na spokojne wody. Słodycze. Eleganckie otoczenie. Prezenty.
Niespodzianki. To z pewnością przyćmi ten przykry incydent z… Niech mnie! Znowu
zapomniałem jak ta diablica ma na imię! To chyba wystarczający dowód mojej
niewinności.
- Za chwilę. Najpierw muszę skorzystać z łazienki. –
Mój ukochany cofa dłoń i powoli wstaje ze swojego miejsca.
- Poproszę kelnera, by przyniósł kartę. Jestem
pewny, że znajdziemy dla ciebie coś wyjątkowego.
Przez kilka chwil obserwuję oddalającego się
Króliczka. Biorę głęboki wdech. Z przyjemnością pozbywam się wielkiego ciężaru
winy, który miażdżył mnie od środka. Zagrożenie minęło. Przeszłość pozostała
przeszłością. Wszystko wróci do normy.
Zamawiam nowe desery dla Króliczka. Uśmiecham się na
widok małych, cukierniczych arcydzieł, które szczelnie wypełniły wolne miejsce
na naszym stoliku. Eli z pewnością się ucieszy. Uwielbia słodycze. Na wsi nie
mam szans, aby kupować mu tak wyszukane przysmaki. Gdybyśmy się przeprowadzili
nie miałbym z tym problemu. Codziennie zasypywałbym go całą masą ciastek. Z drugiej
jednak strony czy to nie zaszkodziłoby dziecku? Hmm… Może to dobrze, że jednak
mieszkamy na wsi i Eli nie jest narażony na słodkie pokusy?
Spoglądam na zegarek. Odnoszę wrażenie, że Króliczka
nie ma już całe wieki. Zaniepokojony sytuacją postanawiam go poszukać. W
pierwszej kolejności udaję się do łazienki, lecz nikogo tam nie ma. Wracam na
salę coraz bardziej zdenerwowany. Sięgam do wewnętrznej kieszeni marynarki po
telefon. Wybieram numer Eli, lecz zgłasza się jedynie poczta głosowa.
- Proszę pana? – Wredny kelner pojawia się za moimi
plenami niczym duch.
- Mój narzeczony poszedł do łazienki i zniknął! Jest
w ciąży! Nie mogę go znaleźć! Macie tu monitoring?! – Wyrzucam z siebie potok
słów, jednocześnie próbując ponownie zadzwonić do Eli. Jeśli nie odbierze, dzwonię
do April. Kiedyś mówiła, że ma znajomości w FBI. Jeśli pracownicy restauracji
nie zechcą udostępnić mi nagrania z monitoringu, to…
- Pański towarzysz wyszedł kilka minut temu.
- Wyszedł?! Jak to wyszedł?! Beze mnie?! – Coraz bardziej
spanikowany podnoszę się z mojego miejsca. – Czemu wcześniej mi pan nie
powiedział? Może uda mi się go dogonić! – Wyciągam z portfela plik pieniędzy i
wciskam kelnerowi do ręki.
- Rachunek został już uregulowany. Pański towarzysz
prosił, aby poczekał pan na niego w hotelu. – Kelner oddaje mi pieniądze, na
które spoglądam z niedowierzaniem.
- W hotelu? Ale dlaczego? – Zupełnie skołowany
staram się pozbierać myśli, by opracować jakiś plan działania.
- Nic więcej nie wiem.
Wychodzę przed restaurację i rozglądam się po
ruchliwej ulicy. Dlaczego Eli zostawił mnie samego? W dodatku nie odbiera
telefonu. Ponownie próbuję do niego zadzwonić. Dźwięk poczty głosowej uświadamia
mi, że celowo go wyłączył. Nie chce ze mną rozmawiać. Po chwili mam olśnienie. Wkurzył
się z powodu tej dziewczyny! Może poczuł się zazdrosny i dlatego tak
zareagował. A może źle się poczuł? Może zamiast deseru wolał wrócić do hotelu i
się położyć? Jeśli źle się poczuł mógł mi powiedzieć. A może to coś zupełnie
innego?! Oszaleję przez to wszystko!
Biegnę do hotelu, który na szczęście nie znajduje
się daleko od restauracji. Wpadam do apartamentu niczym tornado.
- Eli?! Skarbie?! – po kolei otwieram drzwi do
łazienki, a następnie do sąsiedniego pokoju.
Nie ma go.
Pełen najgorszych przeczuć opadam na fotel i chowam
twarz w dłoniach.
O ja, o ja, o ja, Lisku, jej jak super!!!! Ciekawa jestem jaki podstęp Eli wymyślił, bo wątpię aby po prostu walnął focha jak dziecko - to bardziej Maxa zachowanie :D Zamiast podejść do sprawy dojrzale to się dureń myślał że wykpi :D Niczego się nie nauczył D:
OdpowiedzUsuńPo pierwsze bardzo dziękuję za Twoje wsparcie i wszystkie miłe słowa :) Przepraszam, że mało się tu udzielam. Gdybym tyle nie chorował, nie miał egzaminu na głowie oraz zabiegu dentystycznego, to wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej.
UsuńEli nie knuje nic podstępnego. W sumie powinien, ale... Nie będę spojlerował kolejnego rozdziału :D
Twój Kitsune
Czy jak zobaczyłam, że wleciał następny rozdział przeczytałam jeszcze raz tą książkę od początku? ... być może. Teraz już zostaje czekać na dalsze losy tej dwójki
OdpowiedzUsuńJestem od samego początku tego opowiadania i zaczynałam je czytać z telefonu na klikane przyciski a teraz mam już pisać maturę, tak bardzo dziękuję ci za publikowanie tej cudownej historii !!
OdpowiedzUsuńDużo miłości i życzeń weny
Wspaniały, cudowny z niesamowitym talentem do pisania 😍 Błagam powiedz, że to nie koniec twojej Twórczości 🙇 Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały ❤️
OdpowiedzUsuńZachwycona Maomi 😋