„Bezsenne Noce”
Rozpoczynam nowy dzień znacznie wcześniej niż zwykle. Niewyspany, a jednocześnie bardzo podekscytowany, marzę o mocnej kawie. Eli i ja mamy dziś dość napięty grafik. Będziemy oglądać mieszkanie, którym Króliczek jest zainteresowany. Później szybkie badania kontrolne w szpitalu. I na koniec – nasza pierwsza, oficjalna randka.
Gdy pomyślę, że od tej przełomowej chwili dzielą nas zaledwie godziny, aż cały dygoczę. Wybrałem coś nietypowego, bo zależy mi na tym, by zaskoczyć ukochanego. Pierwszy raz w życiu idę na totalny żywioł. Odrzuciłem lata doświadczeń, których nabyłem w poprzednich związkach. Nie chcę potraktować Eli sztampowo. Jest wyjątkowy. Jednak co ważniejsze – to miłość mojego życia. Zasługuje na to, co najlepsze.
Nie dziwi mnie, że blondyn wstał przede mną. Zdążył już naszkicować kilka nowych projektów, które ocenia krytycznym wzrokiem, rozczesując przy tym swoje wilgotne włosy.
Opuszczam łóżko, by zakraść się bliżej stołu i zerknąć chłopakowi przez ramię. Moje stęsknione ramiona same owijają się wokół jego klatki piersiowej. Uśmiecham się przymilnie. Udaję zainteresowanego jego pracami, choć tak naprawdę…
- Max… - syczy, unosząc na mnie karcące spojrzenie.
- Skarbie, dopiero szósta. Nie masz ochoty poleniuchować jeszcze przez godzinkę? – pytam z nadzieją w głosie. – Chętnie ci potowarzyszę.
- Nie mam czasu na leniuchowanie – wzdycha smętnie.
- Co się dzieje? Źle się czujesz? – przerażony spoglądam w kierunku jego brzucha.
- Nie – Eli szybko rozwiewa moje wątpliwości. – Po prostu muszę lepiej zarządzać czasem, bo inaczej pan Robinson znowu będzie miał pretensje.
- Niech tylko spróbuje… - odgrażam się. – Nie pozwolę, by cię denerwował – cmokam policzek fiołkowookiego i szybko się odsuwam, by go już nie drażnić. Mając go na wyciągnięcie ręki, tak trudno jest się powstrzymać.
- Właśnie dlatego nie będziesz się wtrącać w nie swoje sprawy. – Ton Eli nie pozostawia mi pola do manewru. Ma rację. Ja również nie chciałbym, by ktoś z zewnątrz ingerował w moją pracę.
- Udam, że tego nie słyszałem – markotnieję na samą myśl, jak długą drogę będę musiał pokonać, by zdobyć jego serce. - To może śniadanie? – szybko zmieniam temat, by jakoś go udobruchać.
- Wolałbym jogurt… - ciężarny czeka na moją reakcję.
Jeszcze jakiś czas temu okazałbym mu swoje niezadowolenie. Mrożony jogurt z pewnością można by zastąpić czymś znacznie zdrowszym i pożywnym, ale…
- W takim razie będzie jogurt – ponawiam mój uśmiech. Jestem gotowy na wszystko, by sprawić mu przyjemność.
Podczas gdy Króliczek spędza poranek plotkując z moją mamą, która potrzebuje „fachowej porady” w kwestii zakupu nowej garsonki, ojcu udziela lekkie zdenerwowanie. Za każdym razem, gdy lekarze kręcą się wokół jego wnuka, Peter Ford gotowy jest spieszyć mu na ratunek.
- Mam dziś sporo na głowie i nie będę mógł ci towarzyszyć – zwraca się do Eli pełnym wyrzutów sumienia głosem. Jest tak przejęty, że ulubiony dział sportowy porannej gazety czyta do góry nogami.
- Nic nie szkodzi, proszę pana. Poradzimy sobie. – Króliczek z czułością obejmuje nasze maleństwo. Uśmiecha się przy tym tak pięknie, że nie potrafię odwrócić od niego wzroku.
- A gdybyśmy tak zadzwonili do twojej lekarki i poprosili o przełożenie wizyty na inny termin? – niedźwiedź kontynuuje swój dziki lament, nie zwracając uwagi na moją posępną minę.
- Nie będziemy niczego przekładać – warczę, dając ojcu do zrozumienia, że jego zdanie w tej kwestii nie ma racji bytu.
- Martwię się o ciebie, mój drogi. Humory Maxwella świętego wyprowadziłyby z równowagi… – Przyszły dziadek traktuje mnie jak powietrze i bez przerwy dolewa oliwy do ognia. – Nie wspiera cię, w niczym nie pomaga…
- Tato! Nie wydaje ci się, że powiedziałeś już wystarczająco dużo?! – Próbuję przetrawić gorzką pigułkę, na którą składa się poczucie winy, wstyd oraz złość i rozgoryczenie. – Dlaczego robisz wszystko, by zdyskredytować mnie w jego oczach?!
- Synku, nie unoś się tak – mama w końcu wkracza do akcji, traktując mnie przy tym jak krnąbrnego jedynaka. – Tata nie ma nic złego na myśli. Martwimy się, czy podczas badań zachowasz się odpowiednio…
Następuje znacząca pauza. Rodzice wgapiają się we mnie czekając aż urośnie mi druga głowa. Po części ich rozumiem. Eli nie chce poznać płci naszego dziecka, a ja uszanuję jego decyzję.
- Skoro już koniecznie musicie wtrącać się w nasze sprawy, to razem z Eli uzgodniliśmy, że poczekamy aż dziecko się urodzi, prawda? – Oddycham spokojnie i głęboko, by nie dać się wyprowadzić z równowagi.
- Tak – mój Króliczek nagradza mnie przelotnym uśmiechem.
- W razie czego powinniśmy wrócić do domu około szóstej. – Tata zaciska swoje dłonie, dając mi tym samym do zrozumienia, że jeśli skrzywdzę Eli, będę mieć poważne kłopoty.
- My wrócimy późno. Nie czekajcie na nas – rzucam od niechcenia.
- Późno? – Ojciec ze sporym zdziwieniem powtarza po mnie to słowo. – Dlaczego? W szpitalu spędzicie najwyżej godzinę.
- Mamy swoje plany – odpowiadam pewnym siebie tonem.
- Eli? – Tata koniecznie chce pociągnąć go za język. Chłopak unosi wzrok najpierw na mnie, a potem na niedźwiedzia.
- Mnie proszę nie pytać. Tylko Max zna szczegóły. – Osiemnastolatek nie lubi, gdy rodzice skupiają na nim całą swoją uwagę. Jego spuszczony wzrok i nieśmiałość sugerują, iż bliscy rzadko poświęcali mu czas. Pozostawiony samemu sobie nie do końca rozumie zasady panujące w naszej rodzinie i nie próbuje tego zmienić. Jest milczący. Owszem, doradza mamie, jeśli ta prosi go o pomoc. Za to do głowy mu nie przyszło, że sytuacja mogłaby się odwrócić. Nigdy nie słyszałem, by sam z siebie o czymś jej opowiedział. Trzyma wszystkich na dystans. To się musi zmienić.
- Dowiesz się w swoim czasie – zwracam się pieszczotliwie do ukochanego.
Po śniadaniu Eli wraca do rysowania. Dopiero koło południa zaczyna szykować się do wyjścia. Uważnie przegląda jakieś dokumenty oraz wyniki badań, które najwyraźniej zamierza ze sobą zabrać. Przebiera się także w prosty, biały T-shitr i ciemne, jeansowe szorty. Jeśli zestawimy to z wysoko upiętymi włosami, prezentuje się naprawdę pięknie. Proste rzeczy nadają mu elegancji. Choć nie są luźne, po Eli praktycznie nie widać ciąży, a to już prawie piąty miesiąc.
Oglądanie mieszkania, którego i tak nie pozwolę mu wynająć, to zbędna strata czasu. Mimo to powstrzymuję się od jakichkolwiek komentarzy i zawożę Eli pod wskazany adres. Chłopak wysiada z samochodu i od razu zaczyna wachlować się trzymanymi w ręku dokumentami. Nic dziwnego. Dzisiejszy dzień jest dość gorący, jak na końcówkę lipca przystało. Klimatyzacja w mercedesie jest zbawienna. Mam więc szczerą nadzieję, że nie zrobi mu się słabo przez tą wycieczkę. Dość, że stresuje się badaniami.
Zaparkowałem przed czteropiętrowym blokiem, który znajduje się na obrzeżach miasteczka. Nigdy wcześniej tu nie byłem, więc z ciekawością rozglądam się po okolicy.
- Nic specjalnego – rozprawiam sam ze sobą. Dodałbym więcej, na przykład o tym, że brakuje chodników, do przystanku jest daleko, a sam budynek to jakiś dawno zapomniany relikt, lecz nie chcę epatować negatywnym nastawieniem. Zobaczymy jak to wszystko wygląda od środka.
Króliczek sprawdza numer mieszkania, po czym odważnie kieruje się w stronę klatki schodowej.
- Które piętro? – pytam, zawczasu przewidując odpowiedź. Drzwi od windy zaklejone są taśmą z napisem „awaria”, co upewnia mnie w przewidywaniu, że wdrapiemy się na samą górę.
- Poczekaj tu na mnie – Eli uśmiecha się cierpko, po czym próbuje zlokalizować schody.
- Idę z tobą.
Po pierwsze, nie ma opcji, abym zostawił go samego w tym opustoszałym budynku, który wygląda jak porzucony wieki temu. Licho nie śpi. Wolę mieć moje maleństwo na oku. A po drugie… Strach pomyśleć jak wygląda samo mieszkanie.
- Zarządca napisał mi smsa, że trochę się spóźni. Zachęca, abyśmy sami wszystko obejrzeli. Zostawił klucz pod wycieraczką.
- Serio? – kpię, nie dając tego po sobie poznać. Najchętniej wziąłbym na ręce tego uparciucha i zaniósł go z powrotem do samochodu. Nie wyobrażam sobie jak on planuje pokonywać taką trasę dźwigając wózek z niemowlakiem. Nic jednak nie mówię. Intuicja każe mi mieć się na baczności, a ona nigdy się nie myli.
Po około piętnastu minutach udaje się nam odszukać lokal numer dwadzieścia siedem. Schylam się po klucz, a następnie umieszczam go w zamku, wolno przekręcając. Biorę przy tym głęboki wdech, który z pewnością będzie mi bardzo potrzebny. Irytujący dźwięk skrzypiących zawiasów odbija się echem po niewielkim korytarzu, na którym znajdują się trzy inne mieszkania.
Wchodzimy do środka.
W pierwszej chwili doznaję szoku, widząc obdrapane ściany oraz zniszczoną podłogę. W kącie po prawej stronie urządzono aneks kuchenny, choć wszystko wskazuje na to, że pierwotnie jej tu nie było. Dwa duże okna sprawiają wrażenie, jakby zaraz miały wypaść. Jest też łazienka, do której boję się zajrzeć.
- Wychodzimy! – decyduję, cofając się w stronę wyjścia. Eli nie zgadza się z moją decyzją. Piorunuje mnie wzrokiem, po czym kontynuuje „zwiedzanie”. Nasz horror trwa w najlepsze, gdy przechodzimy do nieco mniejszego, lecz równie upiornego pomieszczenia, zwanego szumnie „główną sypialnią”.
- Jest znacznie większe niż moje poprzednie mieszkanie. W dodatku ma balkon – nastolatek cieszy się jak dziecko, próbując odblokować klamkę, by wpuścić do środka nieco świeżego powietrza.
- Nie! – powstrzymuję go, łapiąc za rękę. – Skąd pewność, że nie zawali się pod twoim ciężarem?
- Max… - blondyn z niedowierzaniem kręci głową.
- To niebezpieczne! – strofuję go, zatrzaskując mu drzwi przed nosem. – Najpierw sam sprawdzę – zagradzam mu drogę, by móc ocenić to budowlane dzieło sztuki.
- I jak? Mogę już zobaczyć? – Eli opiera dłonie na biodrach, czekając cierpliwie na dalszy rozwój wypadków.
- Wolałbym nie… W kącie leży zdechły ptak – rozciągam ramiona, by nie miał jak mnie wyminąć. – I widok jest beznadziejny – dodaję po chwili.
- Za taką cenę nie można spodziewać się luksusów.
Podejście Króliczka do spraw mieszkaniowych jeszcze długo będzie mi się śniło po nocach. Jak on może pleść takie bzdury?! To mieszkanie nadaje się co najwyżej do rozbiórki. Nie ma mowy, abym pozwolił mu tu zostać!
- Proszę, chodźmy już. – Czuję, że całe moje ciało pokrywa się wysypką ze stresu, który właśnie przeżywam.
- Nie jesteś zachwycony, wiem. Jednak ja… - oczy mojego ukochanego rozbłyskają milionami iskierek – dostrzegam tu spory potencjał.
- Skarbie… – Z mojego gardła wydobywa się jęk frustracji. Ze wszystkich sił staram się zapanować nad emocjami. Nie chcę się kłócić. Wytrzymam jeszcze chwilę, a potem go przytulę i zapomnę, że kiedykolwiek tu byliśmy.
- Tu urządziłbym pokój dla maleństwa. Ustawiłbym mebelki i łóżeczko.
- Tu? – Ponownie rozglądam się po mocno zniszczonych wnętrzach.
- Wystarczy pomalować ściany. To nic trudnego – niezmordowany Eli dalej snuje swoje utopijne wizje.
- Zapomniałeś dodać, że najpierw trzeba by było zburzyć ten budynek i postawić nowy – dodaję zgryźliwie.
- Mieszkałem już w gorszych warunkach i świetnie sobie radziłem.
- Wolę o tym nie myśleć. – Zaciskam dłonie w pięści z bezradności. Nie wierzę, że mogłoby być gorzej.
- To miejsce ma swój potencjał. Wystarczy go wykorzystać. – Eli nie unosi wzroku znad dokumentów. Podejrzewam, że to umowa najmu, którą ktoś zostawił na parapecie.
- Króliczku, tu nawet nie ma mebli. – Nie chcę go urazić, ale udawać, że jest super też nie będę.
- Meble dla dziecka zamówiłem dawno temu. Wkrótce powinny być gotowe.
- Nie mówimy o dziecku, a o tobie! Gdzie chcesz spać? Na podłodze?! – Bycie spokojnym i opanowanym przerasta moje możliwości. Dopada mnie silna niemoc i gniew. Powstrzymuję się, by nie rzucić się na Eli. Chcę go schować w swoich ramionach i chronić przed całym złem tego świata. W najśmielszych snach nie przypuszczałem, że on na serio weźmie pod uwagę przeprowadzkę w tak ohydne miejsce!
- Max… - chłopak spogląda na mnie zmęczonym wzrokiem. – Mówiłem ci wiele razy, że ta decyzja nie należy do ciebie, lecz do mnie. Nie musisz się martwić. Potrafię o siebie zadbać. W najgorszym wypadku kupię dmuchany materac i po kłopocie.
- Skarbie… Nie będę brać twoich słów na poważnie. Jesteś w ciąży i podejrzewam, że to z tego powodu chwilowo nie potrafisz spojrzeć na wszystko obiektywnie. Nie będzie żadnej przeprowadzki, zwłaszcza tutaj. Czy wyrażam się jasno?
- Nie możesz mi mówić, co mam robić!
- Nosisz moje dziecko!
- Ale nie jestem twoją własnością! Sam będę o sobie decydować! – odcina mi się.
Po części go rozumiem. Równie dobrze mógłby zacząć stawiać mi warunki finansowe, na które musiałbym przystać. Tymczasem on okazał się pracowity i zaradny. Kosztuje go to wiele trudu, ale nigdy nie narzeka. Dom moich rodziców jest za mały, by wychowywać w nim dziecko. Eli doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Poza tym nie chce obciążać ich swoimi problemami. Jednak za żadne skarby świata nie pozwolę mu na to szaleństwo!
- Króliczku, nie kłóćmy się – podchodzę do ukochanego i ściśle go obejmuję.
- Puść! – fiołkowooki nie jest w nastroju na takie rzeczy.
- Zaufaj mi. Obiecuję, że wszystkim się zajmę. Zaopiekuję się tobą i dzidziusiem – całuję go w czubek głowy, co pozwala mi odzyskać równowagę. – Nie pozwólmy, by takie drobiazgi psuły nam dzień – mruczę w jego włosy. – W porządku? – czekam na reakcję ukochanego.
- Tak – szepcze bez entuzjazmu.
Milczę, gdy Eli ponownie zaczyna oglądać mieszkanie. Wyciąga jakąś kartkę i tworzy szybki szkic. Chowa także egzemplarz umowy do swojej torby. Mam ochotę porwać go w drobny mak, a następnie odjechać stąd z piskiem opon.
- Przedstawiciel z biura nieruchomości powiedział, że daje mi kilka dni na podjęcie decyzji. Muszę to na spokojnie przemyśleć.
- Tu nie ma nad czym myśleć. Nie pozwolę, abyś wprowadził się do tej zaniedbanej nory bez mebli i windy, jasne? – twardo wyznaczam granicę, by jak najszybciej ukrócić te niedorzeczności.
- Powtarzam, że ta decyzja należy do mnie, a nie do ciebie. Prosiłem jedynie o to, abyś mnie tu przywiózł. Nie potrzebuję twoich złotych rad. Jestem dorosły i sam zdecyduję, co jest najlepsze dla mnie i dla mojego dziecka. – Jego zimny ton brzmi wyjątkowo sztucznie. Nie przekonał nim ani mnie, ani siebie.
- Naszego dziecka – poprawiam go automatycznie, - Nie wyrzucaj mnie poza nawias naszej małej rodziny.
- Nie jesteśmy rodziną.
- Ale będziemy. Zapewniam cię, że nią będziemy. – Na mojej twarzy pojawia się uśmiech, za którym zmuszony jestem schować moje prawdziwe pragnienia. Gdybym powiedział, że marzę o ślubie i wspólnym życiu, Eli uciekłby ode mnie z krzykiem. Jego przypadek jest szczególny, a siła dość iluzoryczna. Pewnego dnia zda sobie sprawę, że potrzebuje prawdziwego wsparcia. Będę na niego czekał z szeroko otwartymi ramionami. – Chodź, pora się zbierać, bo spóźnimy się do szpitala.
Wizyta kontrolna w szpitalu przebiega bez żadnych komplikacji. Lekarka Eli wita nas uśmiechem. Nawet wobec mnie zachowuje się przyjaźnie. Bałem się, że będzie mi wypominać ostatni wyskok, gdy spanikowałem z powodu zwykłego bólu głowy i zafundowałem ukochanemu pełen komplet badań. Niechcący pogorszyłem sytuację, przysparzając mu dodatkowego bólu. Na szczęście dzisiaj jest inaczej. Nie zostaję wyrzucony za drzwi czego najbardziej się obawiałem. Oddycham z ulgą, gdy pani doktor oznajmia, iż nasze maleństwo jest zdrowe i rozwija się prawidłowo.
Eli bardzo się wzruszył widząc dziecko na ekranie monitora. On tak bardzo je kocha… Mnie także udziela się ten radosny nastrój. Nie ukrywam, że jestem zaślepiony miłością do synka. Przez całą noc wydawało mi się, że słyszę głos dzidziusia, który wzywał mnie do siebie. Chciał, abym był blisko. Przytulił ich. Nie zrobiłem tego. Nie chcę zachowywać się nachalnie. Zwłaszcza przed randką.
Wstyd się przyznać, lecz moje uczucie względem Króliczka przyćmiewa miłość do własnego potomka. Mały hobbit zawrócił mi w głowie. Do końca dnia mam go tylko dla siebie.
- Jesteś zmęczony? – pytam przezornie, gdy wsiadamy do samochodu.
- Nie. Po prostu dziecko… Za jakiś czas poczuję jak się rusza… - kolejne łzy szczęścia spływają po brzoskwiniowych policzkach.
- Nie płacz… - ścieram mokre ślady w jego twarzy. Tak bardzo chciałbym go przytulić.
- Nie płaczę… Ja… Po prostu… Czuję się taki…
- Moje skarby… - dukam, zbyt wzruszony, by dodać coś więcej. Chciałbym wyznać swoje uczucia, lecz jest na to zdecydowanie za wcześnie. Pomyślałby, że mówię to wszystko wyłącznie ze względu na dziecko. Tymczasem gra toczy się o znacznie wyższą stawkę.
Króliczkowi udaje się odzyskać panowanie nad sobą. Uśmiecha się od ucha do ucha i bezustannie głaszcze swój brzuszek prawą dłonią. W lewej trzyma zdjęcie dzidziusia, wykonane podczas USG.
- Ulżyło mi, że mam to już za sobą. Nie lubię szpitali.
- Ja też nie – odpowiadam z chytrym uśmieszkiem na ustach. – Wiesz, co to oznacza? Do końca dnia jesteś tylko mój – przypominam ukochanemu.
- Wiem, wiem – chichocze blondyn. – Zdradzisz mi co będziemy robić?
- Najpierw pojedziemy na małe zakupy – wtajemniczam go w mój randkowy plan.
- Na zakupy? – dziwi się Eli, marszcząc przy tym brwi. – Znowu będziemy kupować meble?
- Nie dzisiaj – zaczynam się szczerze śmiać. – Najwyższa pora odciąć się od problemów i wyluzować.
- Mam nadzieję, że nie masz na myśli palenia skrętów. – Żart Króliczka jest dość celny i od razu podnosi mi ciśnienie. Palenie? W ciąży? Spokojnie, Max, tylko spokojnie… Eli nie wygląda na takiego, który uganiał się za używkami. Jest na to zbyt odpowiedzialny. Doskonale znasz to uczucie, bo urodziłeś się jako sztywniak. Pora zaszaleć.
- Nie, skarbie. To będzie coś zupełnie innego, wierz mi…
Błagam czy max w końcu wpadł na pomysł żeby kupić mu farby i tamte albumy ? Błagam powiedz że tak.... Nawet nie farby a kredki akwarelowe i tak bardzo znam ból kiedy biedny plastyk xd
OdpowiedzUsuńPs xd bardzo dziękuję za rozdział i życzę weny <3
OdpowiedzUsuńNie, plan Maxa nie obejmuje kredek. On tak jakby cofnie się do czasów nastoletnich... Znaczy zacznie się cofać po zakupach, ale jeszcze tego nie opisałem.
UsuńByć może pokusiłbym się o kolejny rozdział, ale to już zależy od tego, czy będziecie grzeczne :D
Twój Kitsune
PS Dziękuję :)
Oj Max :)
OdpowiedzUsuńCo to ma być? Domagałaś się rozdziału i na Maxa narzekasz?
UsuńTwój Kitsune
To było takie pozytywne Oj Max :D
UsuńEli będzie chciał to mieszkanie, czy Max wymyśli coś. Fajnie by było gdyby mogli mieszkać razem :) a nie, że Eli chcę decydować o wszystkim. Max też ma prawo powiedzieć swoje i Eli powinien mieć to na uwadze. Ciekawe czy Eli spodoba się randka :D
OdpowiedzUsuńWszystkiego dowiecie się za jakiś czas. Mam już napisaną połowę nowego rozdziału.
UsuńTwój Kitsune
No czekam na wymyślny program Maxa. Zobaczymy jak to przełknie Króliczek:-)
OdpowiedzUsuńBiedny Króliczek... Max jest szalony, a to dopiero początek :D
UsuńTwój Kitsune
Czuję kłopoty. Max na pewno przesadzi i zirytuje biednego króliczka. Kiedy zacznie im się układać
OdpowiedzUsuńNo właśnie, kiedy zacznie się im układać? Sam chciałbym to wiedzieć :D
UsuńTwój Kitsune
Max, aż boję się co wymyśliłeś. Lisku, kiedy zobaczymy twoje nowe opowiadania?
OdpowiedzUsuńTo zależy o jakie opowiadania pytasz. Nie chcę zaśmiecać bloga nowymi rozdziałami zupełnie nowych opowiadań. Muszą poczekać aż coś ukończę. Poza tym wszystko będzie zależało od Czytelników. Może pójdę w fantasy, a może zabiorę Was na pustynię. Zobaczymy :D
UsuńTwój Kitsune
Pustynne noce brzmią ciekawie i ciepło. Idzie zima, rozgrzej nas ;)
UsuńTo jest roboczy tytuł. Nie wykluczam, że go zmienię. W każdym razie opowiadanie będzie się działo na pustyni, bo kto mi zabroni? :D I fakt, będzie gorące. Zacznę coś nowego, gdy ukończę Prawdziwego Romantyka, czyli nigdy :P
UsuńTwój Kitsune
Odrobinkę martwię się, że Max zrobi coś wbrew Eliemu i znów będzie nimi bardzo "chłodno"... Za to rozumiem, że Eli troszkę się boi i obawia jeszcze Maxa ale mógłby chociaż odrobinę go zrozumieć... Cóż... Takie mają charaktery... Bardzo cieszę się, że tworzysz takie piękne opowiadania... Ich czytanie jest lepsze niż nie jeden poprawiacz humoru i nastroju... Nie mogę się doczekać następnego rozdziału...
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za miłe słowa :)
UsuńMax się zmienił. Trwało to długo (za długo, jak na mój gust) i teraz powoli ogarnia swoje życie. Kolejne rozdziały przyniosą odpowiedzi na pytania o wspólną przyszłość. Wypłyną także sekrety z przeszłości. Dużo będzie się działo. Nowy rozdział powinien pojawić się w przeciągu kilku kolejnych dni. Napisałem już połowę, ale nie chcę niczego wyprzedzać, bo później zawsze dzieje się coś nieoczekiwanego, a ja wychodzę na niesłownego.
Twój Kitsune
Ostatnio przeczytałem wszystko jeszce raz i doszedłem do wniosku, że Max jak na kogoś kto pisze kryminały to jakby nie potrafił łączyć niektórych faktów... i o dziwo bardzo mi się to spodobało, ponieważ to takie urocze >///<
UsuńJa także ostatnio przeczytałem wszystko jeszcze raz i wniosek jest jeden - trzeba było ograniczyć się do 10 rozdziałów :D Teraz już za późno. Ewentualnie mogę skasować to co napisałem i zacząć od nowa.
UsuńTwój Kitsune
Tylko nie to... Chcesz mnie mieć na sumnieniu? Lubię takie dłuższe bo conajmniej się nie nudze... :)
UsuńNie należe do wybrednych ludzi więc wszystko co wstawisz przecztam z uśmiechem na twarzy... Dlatego proszę twórz dalej...
Mówisz nie kasuj, ale jeśli zastąpię Bezsenne Noce innym opowiadaniem i ono okaże się lepsze, nie będziesz protestować :D
UsuńTworzę nieco wolniej niż zwykle, bo dostałem paczkę z mangami i same się nie przeczytają.
Twój Kitsune
Lisku, mam nadzieję, że żartujesz z tym kasowaniem.
UsuńNowe opowiadanie oczywiście byłoby tym co rozświetliło by mój dzień, ale daj szanse Maxowi. Ja muszę zobaczyć happy end.
Happy end? Na chwilę obecną mogę jedynie obiecać "end". Nic poza tym.
UsuńTwój Kitsune
Okrutny Lisek :(
UsuńTak sądzisz? Przecież jeszcze nikt nie umarł...
UsuńTwój Kitsune
Należy podkreślić słowo '' jeszcze'' :D
UsuńDokładnie tak :D Ostatecznie po co komu dziecko :D
UsuńTwój Kitsune
Dziecko proszę zostawić w spokoju :D
UsuńUśmiercaj kogo innego, ale nie z Bezsennych, proszę ��
No nie wiem, nie wiem... Na razie dziecko jest mi potrzebne. Poza tym niedługo "urodzą" się moje kolejne "dzieci". Już teraz mogę zdradzić, że to bliźniaki :D
UsuńTwój Kitsune
Co to za mpreg bez dziecka? Musi się do czegoś przydać xd
UsuńBędę czekała za kolejnym ''dzieckiem'' mpreg.
Spod twoich palcy wychodzi MEGA! :D
No cóż, nowy mpreg będzie bardziej dramatyczny. Max to teraz takie ciepłe kluchy. Jego przemiana "w dobrego gościa" trwa w najlepsze, a ja tęsknię za czasami, gdy był zły :D
UsuńTwój Kitsune
Ja nie tęsknię ani trochę. Wystarczy, że Eli i dzidziuś będą szczęśliwi i będzie dużo miłości :)
UsuńTo nudne. Czy nie lepiej wszystko skomplikować, zamieszać w życiu bohaterów, wepchnąć ich w ziemię za pomocą życiowych tragedii?
UsuńTwój Kitsune
Właściwie śmierć dziecka nie byłaby złym pomysłem. Wtedy Max i Eli mogliby skupić się na sobie i na spokojnie zdecydować czy chcą ze sobą być, bez nacisku, że zaraz będą rodzicami i muszą się dogadać. A wspólne trudności tylko by ich do siebie zbliżyły. Ostatecznie mogliby mieć kolejne dziecko, na które tym razem byliby gotowi.
UsuńCzakam na kolejne rozdziały. A szczególnie na humory króla <3
Nie, nie, nie! Dziecko jest jedynym co ich łączy. Bez niego ich nieistniejący związek nie ma szans. Przyznaje, że Max to ciepła klucha i jakoś tak rozlazłe się to zrobiło ( wybacz Lisku), ale zdecydowanie nie uśmiercaj nikogo. Może porwanie. Co powiesz na to? Szalony właściciel galerii porywa ich dziecko gdy króliczek stara się uwolnić od jego wpływu, albo ktoś z jego przeszłości. Pojawia się gdy tym dwojgu zaczyna się układać? Cokolwiek tylko nie zabijaj nikogo.
UsuńNikt nie będzie nikogo zabijał ani porywał.
UsuńTeraz ich łączy tylko dziecko, a po stracie dziecka, nie ma szans by byli razem. To się nie uda. A jeśli dziecko zostanie porwane, Max może obwiniać Eli. A strata dziecka, plus kłótnie i inne emocje mogą doprowadzić, że Eli i Max nie wytrzymają tej próby. Dodając do tego jaki był ich start, to będzie katastrofa.
Ale ostateczną decyzję podejmie autor. I pogodzie się z nią.
Jak wiecie (a jeśli nie wiecie, to teraz się dowiecie), ja zawsze piszę od końca, dlatego zakończenie nie stanowi dla mnie większego wyzwania. Znam je od dawna. Problemem jest sama długość opowiadania, które niepotrzebnie rozciągnąłem w niektórych momentach i teraz muszę iść tą ścieżką. Niestety uczymy się tylko na błędach. Nie zmienia to jednak faktu, że wiele, naprawdę WIELE będzie się działo :D Poza tym nie zabiję dziecka. Przynajmniej nie w tym mpregu :D
UsuńW tym tygodniu z pewnością wrzucę nowy rozdział. Wszystko się przeciąga, bo muszę jak najszybciej ukończyć inny mpreg :D I chciałbym chociaż na trochę zajrzeć do Eryka. Wkurza mnie, że choć piszę praktycznie codziennie, to tak wolno się to wszystko posuwa. A gdzie czas na zupełnie nowe opowiadania? Pustynia na nas czeka. I Medium. I mnóstwo innych przygód. Coś mi się wydaje, że poznają je tylko najwytrwalsi Czytelnicy :)
Wasz Kitsune
Poczekam nawet do emerytury, wtedy przynajmniej będę miała dużo czasu na czytanie :D
UsuńTo zabawne, że o tym wspominasz. Czasami myślę o tym, czy w wieku emerytalnym będę pamiętał o moich opowiadaniach i czy będę pamiętał cokolwiek :D I czy dożyję, ale to inna bajka :P
UsuńTwój Kitsune
Hej,
OdpowiedzUsuńciekawe o jakie to zakupy chodzi, może Max kupi tamte albumy albo kredki i oj Max "nasze dziecko" a jeszcze jakiś czas temu mówiłeś "twoje dziecko" - mamy postęp, no w zasadzie mi ta rudera też się nie podoba ale mamy obraz jak ciężko było wcześniej Eli, że jednak potrafi docenić coś takiego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia