niedziela, 2 grudnia 2018

mrper 51

„Bezsenne Noce


- Mam nadzieję, że jesteś głodny – znacząco spoglądam na mojego towarzysza. Jego mina świadczy o tym, że właśnie doznał lekkiego rozczarowania.
- Czyli jednak restauracja… - Eli bez entuzjazmu wysiada z samochodu, spoglądając obojętnym wzrokiem w kierunku centrum handlowego, do którego dość często przyjeżdżam na zakupy.
- Pudło. – Biorę ciężarnego za rękę i ciągnę w kierunku wejścia. Ku jego zdziwieniu, omijamy piętro gastronomiczne. W zamian za to wrzucam żeton do największego wózka, by zwolnić blokadę. - No rozchmurz się chociaż troszeczkę – proszę Króliczka, unosząc jego brodę do góry. – Obiecałem ci coś specjalnego, więc pozwól mi się wykazać.
- Śmiało, wykazuj się – żartuje sobie ze mnie. – Czemu tu przyjechaliśmy?
- Żeby nasza randka była udana, musimy się do niej odpowiednio przygotować – uśmiecham się tajemniczo, lecz Eli nadal nie jest przekonany. Pewnie uważa, że traci cenny czas, który mógłby poświęcić na rysowanie. Już w drodze do szpitala zauważyłem, że pan Robinson jest dziś wyjątkowo aktywny. Co kilkanaście minut wysyła wiadomości. Z początku Eli czytał je na bieżąco, a potem wyciszył dźwięk i schował telefon do swojej torby. Nie dziwi mnie to. Należy mu się chwila oddechu od monotonnego szkicowania.
- Przygotować? W jaki sposób? – Uparciuch nie daje za wygraną. Może jeśli rzucę mu garść okruszków, uspokoi się na tyle, by nie drążyć tematu i spokojnie poczekać na rozwój wypadków.
- Najpierw kupimy jedzenie.
- Super… - mamrocze pod nosem, widząc alejki oznaczone jako dział ekologiczny.
- Nie tu, głuptasie – zaczynam się śmiać. – Dziś wyjątkowo darujemy sobie zdrową żywność.
-Pani Gertruda wspominała, że ma tu gdzieś swój kącik – Eli zamyśla się na chwilę, próbując przypomnieć sobie tak ważną informację.
- Nie wiem jak ty, ale ja wolałbym trzymać się z daleka od jej wypieków.
- Podczas ostatniej rozmowy straszyła dziecko wizją degustacji batoników zbożowych, w których się obecnie specjalizuje.
- Biedne maleństwo… - szczerze współczuję naszemu synkowi.
- Wiesz co mi powiedziała?
- Co takiego? – Zaskoczony obserwuję, jak Eli podchodzi blisko mnie i wspina się na palce, by szeptać do mojego ucha.
- Powiem ci, ale nie mów tego głośno, dobrze? Nie chcę by dzidziuś słyszał…
Wstrzymuję oddech, walcząc z przyspieszonym biciem serca. Blondyn konspiracyjnie rozgląda się na boki, a potem zerka także na swój brzuch. W końcu decyduje się podzielić ze mną swoim sekretem
- Jej batoniki są bez cukru! – Fiołkowooki robi przerażoną minę, a ja wybucham głośnym śmiechem.
- Skarbie, ko… - gwałtownie urywam w połowie zdania. Niewiele brakuje, abym wyznał mu swoje uczucia. Na szczęście Eli także się śmieje.
Nie zauważył mojej wpadki. Czy to dziwne, że część mnie odczuwa spore rozczarowanie z tego powodu?
- Co będziemy jeść? – Pytanie Króliczka przywołuje mnie do rzeczywistości. Wiem, że jest głodny. Ominął go obiad. Poza tym jego porcje są zwykle malutkie. Filiżankę owsianki szumnie nazywa śniadaniem. Być może jest tak dlatego, że łaknie wyłącznie cukru. Ian mówił, że Eli i dziecko potrzebują energii. To pewnie stąd ta nagła obsesja na mrożony jogurt i lizaki. Kupiłbym mu coś innego, lecz nie wiem co lubi. Teraz to się zmieni.
- Na co masz ochotę? – celowo prowadzę chłopaka w kierunku alejek ze słodyczami. Podejrzewam, że wśród tysięcy produktów z pewnością znajdą się takie, które przypadną mu do gustu.
- To może banan? – Eli dotyka maleństwa, konsultując swój wybór z dzieckiem.
- Nie udawaj. Wcale nie chcesz banana… - kuszę ukochanego, wskazując mu setki błyszczących opakowań.
- W torbie mam lizaka. To mi wystarczy.
Nie daję się nabrać na tę wymijającą odpowiedź. W żadnym innym sklepie nie ma aż tak tylu słodyczy. Za ich pomocą chcę upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Nie dość, że nakarmię go czymś, co lubi, to jeszcze w przewrotny sposób zmuszę do otwartości. Im więcej będę o nim wiedział, tym szybciej zdobędę jego serce. Jesteś geniuszem, Max!
Mija krótka chwila milczenia. Eli nie jest chętny, by podzielić się ze mną nawet tak trywialną wiedzą na swój temat. To nas różni. On już dawno czyta ze mnie jak z otwartej książki. To dobry obserwator. W dodatku do perfekcji opanował sztukę siedzenia cicho. Ponoszę za to część odpowiedzialności, bo zazwyczaj traktowałem go w okropny sposób. Na szczęście w porę przejrzałem na oczy.
- Jeśli mi nie powiesz, kupimy wszystko, co znajduje się w tym sklepie.
- Max, ja naprawdę nie… - chłopak próbuje się bronić, ale nie zamierzam tego słuchać.
- Zaczniemy od tej półki. – Podchodzę do regału i zaczynam wrzucać do koszyka pierwsze lepsze produkty.
- Przestań się wygłupiać – Króliczek z niedowierzaniem kręci głową, ale ja nie ustępuję. – Max…
- Chcę to wiedzieć – łapię chłopaka za ramiona i wpatruję się w jego oczy. – Chcę wiedzieć o tobie wszystko!
- Moim zdaniem chcesz mnie wpędzić w cukrzycę ciążową – Eli zaczyna chichotać, lecz nadal nie jest zainteresowany zakupami.
- Proszę, nie utrudniaj. Powodzenie naszej randki w głównej mierze zależy od tego, co wybierzesz.
- Naprawdę? Stawka jest aż tak wysoka? – blondyn kpi sobie ze mnie, bawiąc się swoimi włosami.
- Jak chcesz… - Z niezadowoleniem powracam do przerwanej czynności.
Pochłonięty zapełnianiem koszyka, przestaję zwracać uwagę na to, co robi Eli. Nastolatek przygląda się wielkim piramidom, które są dziełem pracowników sklepu. Wkurza mnie, że głównie patrzy na słodycze. Nie zamierza ich jeść? To tylko upewnia mnie w przekonaniu, że powinienem bardziej zapełnić koszyk.
- Proszę – Eli wręcza mi kieszonkowe opakowanie ciastek. Wybór jednego produktu zajął mu ponad dwadzieścia minut. Ja wykorzystałem ten czas bardziej produktywnie. Właśnie staram się upchnąć wszystkie słodycze w taki sposób, by przypadkowo nie wysmyknęły się ze sklepowego rydwanu. – Obiecujesz, że pozwolisz mi je zjeść? – Mina jasnowłosego świadczy o tym, że nie do końca wierzy w moje zapewnienia.
- Oczywiście, że tak – uśmiecham się czule. – Położymy je na samej górze, dobrze? – odbieram od niego malutkie opakowanie i z wielką czcią oglądam je ze wszystkich stron. Powinienem się domyślić, że jego wybór padnie na podwójnie czekoladowe herbatniki, przełożone słodkim kremem…
- Max… - ciężarny otwiera szeroko usta, nie wiedząc jak zareagować na zawartość wózka, który przed sobą pcham. – Chyba trochę cię poniosło.
- Mnie? Ależ skąd… - Obdarzam ukochanego kolejnym uśmiechem, po czym podchodzę do regału i ściągam z półki sporej wielkości karton, który wypełniony jest wybranymi przez niego ciastkami. W środku powinno znajdować się co najmniej pięćdziesiąt opakowań. Dla pewności biorę też sąsiedni, w którym znajdują się te same ciastka, lecz o innym smaku. – Tyle powinno wystarczyć… - mamroczę do samego siebie.
- Max! – Fiołkowooki najwyraźniej chciałby mnie powstrzymać, lecz nie ma pomysłu, jak się za to zabrać.
- Po prostu zdaj się na mnie, ok? – ucinam temat. – Chodź, musimy wybrać coś do picia.
Oglądam się za siebie na drepczącego wolniutko osiemnastolatka. Jego uroda zwraca uwagę kilku innych mężczyzn, lecz jeśli życie im miłe, będą się trzymać z daleka od mojego skarbu. By zaznaczyć swoje terytorium, porzucam koszyk i obejmuję Eli ramieniem.
- Może kupimy coś dla dziecka? – wskazuję mu dział niemowlęcy, gdzie prym wiodą młode mamy oraz ich pociechy.
- Mówiłem ci już, że zajmę się tym w odpowiednim czasie – fuka Eli, gasząc mój ojcowski zapał.
- W odpowiednim czasie, czyli kiedy? – dopytuję niecierpliwie. – Wiesz, że to dla mnie bardzo ważne. Chcę mieć udział we wszystkim, co dotyczy naszego dziecka. Jednak co ważniejsze, chcę abyśmy razem dzielili te chwile.
- Będę to miał na uwadze – szepcze w odpowiedzi.
- Dziękuję – całuję go przelotnie w policzek, po czym wyciągam rękę w jego stronę. – Skoro to randka, to chcę cię ciągle trzymać za rękę.
- Będzie ci niewygodnie… - chłopak wskazuje na przepełniony pojazd.
- Bzdura, kochanie. Perfekcyjnie panuję nad sytuacją.
- W takim razie zostawmy to tutaj.
- O nie! Te wszystkie ciastka są nam potrzebne!
- Do czego?
- Jesteś dziś bardzo niecierpliwy, mój drogi. Mówiłem ci, że to niespodzianka – przymilam się, by Eli nie torpedował moich pomysłów.
- Pić mi się chce. Możemy pójść po wodę? – Króliczek posyła mi zniewalające spojrzenie, pod wpływem którego topię się w środku niczym wosk.
- Może rzeczywiście zostawmy to tutaj. Albo nie, mam lepszy pomysł. Na głównym holu są ławki. Posiedź tam, a ja się wszystkim zajmę, dobrze?
- Dziękuję. – Eli najwyraźniej spodobał się mój pomysł, bo kieruje się w stronę wyjścia. Tymczasem ja w ekspresowym tempie chwytam zgrzewkę wody butelkowanej oraz całe mnóstwo schłodzonych owoców, które są pokrojone i zapakowane w plastikowy pojemnik. Objuczony tym wszystkim biegnę do kasy.
Stojąc w kolejce nie potrafię odwrócić wzroku od blondyna. Jest taki piękny… Mam ochotę schrupać go żywcem lub przypiąć do siebie kajdankami.
- Proszę – wręczam Króliczkowi butelkę wody oraz owoce.
- Pamiętałeś o bananie – cieszy się, odczepiając od pojemnika plastikowy widelec. – Dzidziuś będzie zadowolony.
- Cieszę się, skarbie. Dobrze wiesz, że zrobiłbym dla was wszystko.
- To może zdradzisz mi w końcu, co będziemy robić? – Eli kolejny już raz próbuje mnie podejść. Jego ciekawość jest jak miód na moje serce.
- Dowiesz się za jakąś godzinę – rzucam okiem na zegarek. – Zjedz owoce póki są zimne.
- Dobrze, dobrze… - wzdycha złotowłosy, zajmując swoje miejsce w samochodzie. Zamykam za nim szczelnie drzwi.
Godzinna podróż nieco mi się dłuży. Eli nie zwraca na mnie uwagi, stąd moje rozdrażnienie. Najpierw próbował uspokoić pana Robinsona, który dzwonił chyba sto razy, a później odezwał się jego przyjaciel. Króliczek przeczytał uważnie wiadomość, a następnie wystukał jakieś zdanie, uśmiechając się słodko do ekranu swojego telefonu.
- Jestem zazdrosny – nie kryję się ze swoimi uczuciami.
- Zazdrosny? – chłopak powtarza po mnie to słowo. Na pierwszy rzut oka widzę, że nie nadąża za moim tokiem myślenia.
- Kim on jest? – pytam, licząc na szybką odpowiedź.
- Masz na myśli Jo? Mówiłem ci już o nim. Właśnie mi napisał, że za jakieś pięć, czy sześć tygodni wpadnie w odwiedziny.
- To się jeszcze okaże – burczę.
- Jo to mój najlepszy przyjaciel. Pływa na statkach i zwiedził kawał świata. Polubisz go, gdy się bliżej poznacie.
- Nie mam na to ochoty – marudzę. – Ty i ja poradzimy sobie sami, bez jego zbędnych odwiedzin.
- Max, nie mów tak. Jo jest naprawdę bardzo miły. – Króliczek walczy jak lew w obronie tego typa.
Boli mnie, gdy tak ciepło się o nim wypowiada. A co ze mną? Co z nami? Wiem, że nie powinienem mieć mu za złe tego, że nie widzi we mnie fajnego faceta. Wiele razy go skrzywdziłem. Nie jestem pewny, czy kiedykolwiek zechce mi wybaczyć.
- Max? – chłopak muska moją prawą rękę swoimi palcami. Nie reaguję. Boję się, że w jego oczach znowu zobaczę rozczarowanie. – Max… - szepcze miękko. – Ty naprawdę jesteś zazdrosny… - Na domiar złego zaczyna chichotać.
- Bo zależy mi na tobie, głupku! Jesteś mój, rozumiesz?! Nie obchodzi mnie, kto stanie na mojej drodze! Nie oddam cię!
Zbyt późno zdaję sobie sprawę, że podniosłem głos i powiedziałem o wiele za dużo. Eli milknie. Wpatruje się we mnie szeroko otwartymi oczami, po czym znowu się uśmiecha.
- Nasza randka za bardzo cię stresuje. A właśnie, jesteśmy już na miejscu? – mój ukochany taktownie zmienia temat, by odciąć mnie od przykrych myśli.
- Jeszcze parę minut, obiecuję.
Eli rozgląda się po okolicy. Nigdy wcześniej tu nie był. To znaczy, że dobrze wybrałem. Z początku obawiałem się, że może Freddy zabrał go w to miejsce, ale jak widać, zostawił je sobie na później. Ma pecha. „Później” już nigdy nie nadejdzie.
- To kino samochodowe?! – zaskoczony blondyn uśmiecha się promiennie, gdy poszukuję idealnego miejsca do zaparkowania auta. – Jeszcze nigdy w takim nie byłem! – W głosie Eli słyszę ekscytację. Mam nadzieję, że tego nie udaje.
- Kupię bilety. – Wysiadam z mercedesa i idę w kierunku specjalnej przyczepy, oświetlonej kolorowymi światełkami. Ostatni raz byłem tu całe wieki temu. W kolejce po napoje i batoniki towarzyszą mi same małolaty. Na ich tle czuję się staro. Mimo to przełykam tę gorzką pigułkę. Od teraz żadnych więcej dram. Nasz wieczór ma być miły i spokojny.
- O której zacznie się film? – pyta Eli, odbierając ode mnie wielki karton prażonej kukurydzy.
- Za kilka minut – uśmiecham się niepewnie. W jego towarzystwie tak łatwo tracę grunt pod nogami… To zupełnie do mnie niepodobne.
Jasnowłosy nie kryje swojej radości. Je ciastka, które kupiliśmy. Nawet na chwilę nie przestaje rozniecać wokół siebie gwiezdnego pyłu, dzięki któremu jego drobna postać lśni jaśniej niż słońce.
- Jesteś zadowolony? – Miałem wstrzymać się z tym tematem do chwili, gdy wrócimy do domu, lecz nie potrafię się powstrzymać.
- Bardzo! – W jednej sekundzie wszystkie moje wątpliwości zostały rozwiane.
- Martwiłem się, bo nie wiem, czy lubisz takie rzeczy. Kina samochodowe nie są obecnie zbyt popularne. Kiedyś były… Mówimy tu o odległych czasach mojej młodości…  – wracam do wspomnień z okresu szkoły średniej.
- Nagle uznałeś, że jesteś dla mnie za stary? – Eli parska śmiechem, widząc moją zaskoczoną minę.
- Nie – zaprzeczam automatycznie. – Chociaż… Gdy stałem w kolejce czułem się jak dinozaur wśród tych wszystkich podlotków – żalę się ukochanemu.
- Mimo to nie wybrałeś tego miejsca dlatego, by je przekopać i poszukać szczątków swoich pobratymców, prawda?
Skubany! Już zdążył mnie przejrzeć! Jak on to robi?!
- Zależało mi głównie na tym, abyś spędził wieczór inaczej niż zwykle. I przy okazji poznał mnie trochę bliżej. Kto wie, może ty też dasz mi się poznać z innej strony? – snuję swoje romantyczne wizje. – W dużych miastach takie miejsca to przeżytek, jednak prowincja rządzi się swoimi prawami. Jesteś bardzo młody. Chciałbym pokazać ci wiele nowych rzeczy. Nie masz pojęcia jak mnie cieszy, gdy odkrywasz je dzięki mnie…
Eli przygląda mi się przez chwilę, po czym wyciąga z opakowania kolejne ciastko i wpycha mi je do ust.
- Chyba dopada cię cukrzyca ciążowa. Bredzisz, jakby ci poziom cukru gwałtownie opadł… - szydzi ze mnie.
- Dobre – tym razem to ja chwalę jego wybór.
- To moje ulubione. Zazwyczaj kupuję je zimą. Smakują słodko i kojarzą mi się z miękkim kocem oraz płatkami śniegu za oknem.
Nie wytrzymam… Po prostu nie wytrzymam… On jest taki cudowny… Mógłbym go słuchać godzinami…
- Jeszcze jedno? – Króliczek podsuwa mi kartonik, po czym mości się na fotelu, który nieco opuszczam, by było mu wygodniej. – Co będziemy oglądać?
- Komedię romantyczną. A jeśli film okaże się szmirowaty, skupimy się na podglądaniu dzieciaków – puszczam do niego oko. – Dla większości z nich to także pierwsza randka. W dodatku w samochodzie pożyczonym od ojca.
- Więc mamy nad nimi przewagę. Znamy się już kilka miesięcy i siedzimy w twoim samochodzie… - Eli układa się na boku, by móc patrzeć wyłącznie na mnie. Uwielbiam, gdy to robi. Czuję się wtedy wyjątkowo. – I będziemy mieli dziecko. – chłopak sięga po moją dłoń, którą układa na swoim brzuszku.
- Chciałbym cię przytulić – zwierzam mu się ze swoich intymnych pragnień.
- Na pierwszej randce? – małolat udaje zszokowanego. – To chyba za wcześnie… - Króliczek nie przestaje dotykać wierzchu mojej dłoni, która nadal spoczywa na jego brzuchu. Raz po raz przesuwa po niej palcami, wywołując delikatne iskrzenie.
- Myślisz?
Przełykam głośno ślinę. Mam ochotę przyciągnąć go bliżej i posadzić na swoich kolanach. Gdyby nie nasz synek, z pewnością właśnie tak bym zrobił.
- Jak daleko wolno się posunąć przyjeżdżając do kina samochodowego samochodem ojca?
- To zależy… - Coraz bardziej poddaję się jego urokowi.
- Od czego?
- Od tego, czy lubisz… - oblizuję suche usta, nie mogąc zebrać myśli. – Igrasz z ogniem. Wiesz o tym? – Wolę go zawczasu ostrzec, by później nie miał do mnie pretensji.
- Ja? – dziwi się. – Przecież nic nie robię.
- Flirtujesz ze mną! I nawet się tego nie wypierasz!
- Max, to randka. Zapomniałeś? – Figlarne stworzenie za chwilę przyprawi mnie o zawał serca… Eli wpatruje się w moje oczy. Wodzi opuszkami po dłoni. Uśmiecha się. A na domiar złego jest tak cholernie idealny! Ta skóra, włosy, zapach… Chcę go! – Film się zaczyna. – Zostaję gwałtownie ograbiony z uwagi, jaką mi poświęcał.
Krew w moich żyłach krąży szybciej niż zazwyczaj. Jestem dziwnie poruszony. Bliskość Króliczka aż nazbyt mocno działa na moje zmysły. Próbuję sobie przypomnieć twarze moich randek, które przywiozłem do kina samochodowego, lecz wszystkie one wyparowują, zupełnie jakby się zmówiły. Jest tylko on. Kocham go. Tak bardzo go kocham. Rozbuchana wyobraźnia podpowiada, by przesiąść się do tyłu. Mógłbym wtedy bez trudu wsunąć dłonie pod jego ubrania i rozkoszować się gładkością skóry. Od tak dawna marzę, by go pieścić.
Tymczasem mój wybranek zjada jeszcze kilka „zimowych ciastek”, a następnie podwija nogi i z uśmiechem na ustach zasypia, nie doczekawszy nawet do połowy filmu.
To chyba pierwszy raz, gdy ktoś zasnął będąc ze mną na randce… Nie dziwi mnie to. Ostatecznie nigdy wcześniej nie umawiałem się z ciężarnym. Dla niego to był dzień pełen wrażeń. Sięgam po koc, który już zawsze zamierzam wozić w samochodzie i okrywam nim mojego małego artystę.
- To chyba koniec… - uśmiecham się, odpalając silnik.
Droga jest praktycznie pusta. Cieszy mnie to, bo prowadzę samochód korzystając w wewnętrznego autopilota. Jest tyle spraw, które muszę przemyśleć i uporządkować. Czekają mnie poważne wyzwania, związane zwłaszcza ze zniechęceniem Eli do wyprowadzki. No i praca. Nie mam ochoty wyjeżdżać i rozstawać się z moim szczęściem. Pięć minut z daleka od niego to prawdziwy koszmar.
- Max? – Zaspany Eli otwiera oczy. – Gdzie jesteśmy? Film już się skończył?
- Śpij, skarbie. Niedługo będziemy w domu – uspokajam chłopaka.
- Zasnąłem? Przepraszam – oczy jasnowłosego przepełnione są wyrzutami sumienia.
- Nic się nie stało.
- Ja naprawdę nie chciałem. Było mi ciepło i najadłem się słodyczy… - Eli nie przestaje się tłumaczyć.
- Skarbie, nie masz się czym przejmować.
- Ale tobie tak bardzo zależało na dzisiejszym wieczorze… - Króliczek spuszcza głowę. – Zatrzymaj się – prosi nagle.
- Teraz? Tutaj? – ściągam nogę z gazu i zaczynam hamować. – Źle się czujesz? – wpadam w panikę. Jesteśmy sami. Wokół nas jest tylko asfalt oraz graniczące z nim pola pszenicy. W dodatku nie mam tu zasięgu! – To pustkowie. Za pół godziny będziemy na miejscu.
- Ale ja nie chcę jeszcze wracać…
- Nie chcesz wracać? – Przyznaję, że takiej opcji nie brałem pod uwagę.
- Jest wcześnie… – jasnowłosego znowu ogarnia flirciarski nastrój. – Nie ciąży na nas godzina policyjna…
- A to nie jest samochód mojego ojca… - podejmuję jego grę.

24 komentarze:

  1. Jak zwykle świetny rozdział! W dodatku Maxowi idzie coraz lepiej !Teraz tylko by nic się nie zepsuła!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Opowiadanie wkracza na nowe tory - przechodzimy od nienawiści do miłości :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Oni są tak słodcy :D
    Max żebyś tylko znowu nie zepsuł.
    Króliczek jest delikatny :) ale również potrafi pokazać pazurki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Króliki to niebezpieczne zwierzęta. Mogą drapać i gryźć :D Biedny Max :D
      A tak na poważnie, to dużo będzie się działo, oj dużo :) Oby tylko zdołał to opisać :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Potrzebuję więcej😍💕
    Weny!~~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też! Tylko skąd brać na to czas?

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Zasnął?! Ciąża rozumiem jest męcząca, ale tak na randce?! Współczuję Maxowi :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie byłaś na takiej "śpiącej" randce? Serio?
      Ciążę pomijam, bo ona rządzi się swoimi prawami.

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Mega jak zresztą każdy rozdział :) Jeśli Maks znów wszystko schrzani (a ma chłopak wyjątkowy talent do tego) to się chyba załamie. Mam nadzieję że tym razem jednak ulegnie Króliczkowi a ich randka zakończy się czymś znacznie więcej niż tylko flirtem...albo awanturą co gorsza :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więcej wiary w ludzi. Max związek na całe życie próbuje zbudować. Fakt, trochę mu przeszkadzam, ale nie ma dymu bez ognia :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Ehh no co tu dużo mówić, zajebiste ! <3
    Życzę weny i czasu :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Choć nie ukrywam, że moją największą bombę nadal mam ukrytą w rękawie :D Niestety, będziecie musieli troszeczkę na to poczekać :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Wiesz co po tym ile razy tu coś Max odjebał ,bardziej bym się zdziwiła jakby nic się nie stało i wszystko poszło miło i gładko ,a nie tym że znowu coś zrobi ,bo to już jest oczywiste xD

      Usuń
  7. No, no, teraz króliczek pokaże różki. Ciekawe co oni będą robić w tym aucie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Będzie się działo :D Zobaczymy coś Ty nawymyślał!

    Wegi
    Ps. Dostałeś mojego maila?

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy nowy rozdział lisku?

    OdpowiedzUsuń
  10. Lisku żyjesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze? Kiepsko się czuję. Coś tam piszę i na dniach z pewnością pojawi się coś nowego.
      Dzięki za troskę.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. W takim razie zdrówka lisku, odpoczywaj, ale dawaj czasami o sobie znać, żebyśmy się nie martwili :*

      Usuń
  11. Dbaj o siebie Lisku

    OdpowiedzUsuń
  12. Oni są taaacy uroczy💖😍
    Czekam na następny rozdział
    Wny życzę 😚💖

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak zdrowie i samopoczucie lisie?

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej,
    o tak Max dobrze Ci idzie, randka wyszła fantastycznie... oby tylko teraz coś się nie popsuło...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń