wtorek, 24 grudnia 2019

mpreg 79

„Bezsenne Noce


Meblowanie nowego domu to czasochłonne zadanie. Trzeba brać pod uwagę wiele drobnych szczegółów, takich jak wielkość potrzebnych mebli, ich ilość, kolor. Do tego dochodzą dodatki. Poduszki, koce, zasłony… Połączenie wszystkich tych niuansów sprawia, że zimne i puste wnętrza zaczynają żyć, rozkochując nas w sobie obietnicami wygody i bezpieczeństwa.
Tyle w temacie teorii. Przejdźmy do praktyki.
Meblowanie domu to katorga! Gdy zmuszony byłem robić to sam, było mi bardzo ciężko. W towarzystwie Eli wcale nie jest lepiej! Moja metoda polega na tym, że wpadam do sklepu i kupuję wszystko, co wpadnie mi w oko. Zbędne czy niepasujące rzeczy zawsze można odesłać (jeśli wcześniej się ich nie wyrzuciło, bo zajmowały zbyt wiele przestrzeni lub doprowadzały do szału koniecznością przestawiania ich z kąta w kąt). Niestety, nie działa to na Króliczka, który musi wszystko dokładnie obejrzeć, wymierzyć, porównać i dopiero wtedy zastanawia się nad zakupem. Właśnie. Zastanawia… Tracimy na to mnóstwo czasu i energii. Nie dysponuję wielkimi pokładami cierpliwości. Wprost przeciwnie. Większość zasobów wykorzystałem w sklepie z farbami i na rozmowę z April. Tymczasem błąkam się między rzędami stolików i krzeseł, lustrzanych szafek, regałów.
- Kochanie? – Zwracam się do jasnowłosego, który od ponad dwudziestu minut wpatruje się w równiutko poukładane sterty puchatych koców i poduszek.
- Tak?
- Wybrałeś coś?
- Jeszcze nie. – Eli markotnieje. Nie powie tego głośno, lecz konieczność płacenia za zakupy moją kartą kredytową to dla niego spore wyzwanie.  
- Weźmiemy wszystkie! – Decyduję, wyciągając ręce w kierunku całkiem sporego stosiku.
- Max, nawet tak nie żartuj! – Ukochany skutecznie gasi mój entuzjazm.
- Próbuję ci pomóc.
- Jak? – Króliczek marszczy jasne brwi, okazując swoje niezadowolenie. – Dodatkowo mnie stresując?
- Nie chcę, abyś był zestresowany! – Porzucam koce i obejmuję narzeczonego. – Nie denerwuj się, bo nie ma czym. – Przeraża mnie, że jego samopoczucie wpływa także na dziecko. Nie chcę zaszkodzić maleństwu.
- Czyżby? Gdyby to było takie proste, nie zrzucałbyś tego na mnie – kpi.
- Masz rację, to nie jest proste – wyznaję szczerze. – Zrzuciłem to na ciebie, bo wiem, że świetnie sobie poradzisz. Wiesz co do czego pasuje, a co nie. Tylko z kupowaniem masz problem.
- Nie z kupowaniem, a z płaceniem – mamrocze pod nosem.
- W tej kwestii także wszystko ustaliliśmy, zapomniałeś? Nic cię nie ogranicza. Wystarczy, że wskażesz coś palcem i już jest twoje. Na przykład te koce – zagarniam do kosza prawie wszystkie.
- Max, co robisz?! – Eli łapie mnie za rękę, ale ja się nie poddaję.
- Przydadzą się nam.
- Nie, nie przydadzą! Nie powinniśmy trwonić pieniędzy na bzdury.
- Serio? – Pytam, udając poważnego i zainteresowanego tematem. – Mamy ich tyle, że bez problemu wykupilibyśmy większość centrum handlowego i jeszcze by zostało.
- Nie zrobimy tego!
- Prowokuj mnie dalej, to się zdziwisz – śmieję się.
- Oddaj moją kartę! – Żądanie Króliczka ponownie wzbudza moją wesołość.
- Wymieniliśmy się. To sprawiedliwy układ.
- Max! – Przepełniony frustracją fiołkowooki ledwo nad sobą panuje. – Nie tak dawno temu twierdziłeś, że nie ma sprawiedliwości – wypomina mi.
- No już, już… Chodź, przytul się do mnie – zagarniam w ramiona to wojujące zwierzę. Nastolatek jest spięty, lecz uspokaja się pod wpływem delikatnego dotyku. – Musimy urządzić puste pokoje. Kupić meble na taras i do altanki. Co powiesz na huśtawkę w ogrodzie? Albo taki wielki hamak? Postawimy go między jabłoniami, które tak ci się podobają.
- Naprawdę? – Eli unosi na mnie wzrok. Jest taki ufny i niepewny.
- Jeśli będziesz postępować tak jak do tej pory, to zgromadzenie tego wszystkiego zajmie nam wieki. Przegapimy resztkę lata i kolorowe, jesienne liście… – Kuszę go wizjami romantycznych chwil, których obydwaj jesteśmy spragnieni. – Skarbie, nie marnuj czasu na drobiazgi. Podejmij decyzje i miejmy to już za sobą.
- Dzidziuś jest coraz większy – szepcze Eli. – Jeśli będzie rosnąć tak szybko, nici z kochania się w ogrodzie – wzdycha.
- Rzeczy dla dziecka też będziemy musieli wybrać.
- Masz rację – nastolatek powoli poddaje się mojej woli.
- Szybciutko, kup to, co ci się podoba i lecimy dalej – całuję Eli w policzek.
- Ty mi się podobasz – mruczy zalotnie.
- Ja już od dawna jestem tylko twój. I porywam cię na obiad. Niedaleko stąd jest taka miła restauracja. Jesteś głodny?
- Ja? Nie. Za to udało ci się uwieść nasze maleństwo. – Króliczek przykłada dłonie do brzucha.
- Świetnie! – cieszę się. – To czego jeszcze potrzebujemy? – Rozglądam się po sklepie, by uzupełnić listę, którą trzeba przekazać sprzedawcom.
- Mamy za dużo koców – wskazuje na nasz wypełniony po brzegi kosz.
- Koce zostają.
- Nie potrzebujemy aż tyle.
- Zmienisz zdanie, gdy będziemy się kochać w ogrodzie – zniżam głos, by tylko Eli był w stanie mnie słyszeć. – Każę je zapakować, a ty upewnij się, czy jest tu jeszcze coś, co warto przygarnąć.
- Wydaje mi się, że mamy już wszystko.
- Tak? To pokaż mi listę?
Eli posłusznie podaje mi kartkę, na którą wpisywaliśmy interesujące nas przedmioty. Przesuwam wzrokiem po poszczególnych pozycjach, szukając fotela, który bardzo mu się podobał. Tak jak przypuszczałem, nie został on dopisany. Nie szkodzi, za chwilę naprawimy to nieporozumienie.
- Pozwól – biorę ciężarnego za rękę, by cofnął się wraz ze mną do odpowiedniego działu.
- Kasy są tam – mój narzeczony wskazuje na uśmiechającą się do nas sprzedawczynię, która będzie odpowiedzialna za transport i dostawę.
- Pominąłeś coś co ci się podobało – zwracam się do ukochanego, wskazując na bujany fotel, okryty puchatą kapą imitującą futro.
- Masz na myśli ten fotel? Nie będzie pasował do wystroju.
- Jakie to ma znaczenie? Podoba ci się.
- Chwilowa słabość. Chciałem go postawić w naszej sypialni, ale tam już są fotele i… Poza tym spójrz. Jest taki… – tłumaczy się pospiesznie, wymyślając głupiutkie argumenty, których i tak nie słucham.
- Kilkanaście minut temu uśmiechałeś się dotykając go. To jedyna rzecz, która wywołała uśmiech na twojej twarzy. Naprawdę uważasz, że wyjdziemy bez niego ze sklepu? Siadaj – delikatnie popycham chłopaka, by sam się przekonał o niezbędności tego zakupu.
- To dlatego, że kapa mi się podobała. Jest mięciutka i… – Króliczek chciałby stawiać opór, ale nie bardzo ma jak. Miarowe kołysanie sprawia mu ogromną przyjemność
- Wygodnie? – upewniam się.
- Bardzo. Mógłbym tak spędzić resztę życia – rozmarza się.
- Więc dlaczego nie dopisałeś fotela do listy?
- Nie wiem – niewinnie spuszcza wzrok, unikając konfrontacji.
- Wiesz – drażnię się z nim. – Odpuściłeś, bo cena wydawała ci się zbyt wysoka, prawda?
- Max, ale my już mamy fotele i…
- Proszę dopisać dwa do listy – zwracam się do asystentki, która  usłużnie przyniosła komplet pasujących do kapy poduszek. – Te rzeczy także – wskazuję na puchate dodatki.
- Jak pan sobie życzy – kobieta odbiera ode mnie kartkę papieru i odnotowuje zmiany z zamówieniu. – Przy kasie dostaną panowie od nas specjalną kartę. Jest na niej wyszczególniony numer klienta. Jeśli coś jeszcze się panom spodoba, można to dodać do zamówienia za pomocą strony internetowej. Zamówienie trafi do realizacji w przeciągu dwudziestu czterech godzin, dlatego gorąco zachęcam do przejrzenia naszego asortymentu.
- Dziękuję. Z pewnością skorzystamy z pani porady, prawda skarbie?
- Mhm – Eli z trudem unosi powieki. Wtulony w swój nowy fotem wygląda na szczęśliwego.
- Mogę jeszcze w czymś pomóc? – Profesjonalizm sprzedawczyni przywraca mnie do rzeczywistości.
- Nie. Proszę przygotować rachunek.
- Oczywiście. – Kobieta odchodzi, zostawiając nas samych.
- Po twojej minie widzę, że jesteś zadowolony – zwracam się do kochanka.
- Bardzo. Dziękuję, Max.
- To ja ci dziękuję, mój piękny.
- Nic nie zrobiłem.
- Uśmiechnąłeś się do mnie – kucam obok fotela. – Uwielbiam, gdy się śmiejesz. Jesteś taki dobry i piękny. Nie zasłużyłem na ciebie.
- Przestań! – Zawstydzony Eli próbuje uciec z fotela.
- Czasami mi się wydaje, że już bardziej nie mogę cię kochać, a potem, gdy patrzysz na mnie tak jak teraz…
- Max!
- Mój prawie mężu, rzuciłbym ci świat do stóp, gdybyś tego zażądał – całuję Eli w usta.
- Obiecałeś dziecku obiad. – Mały spryciarz zgrabnie uwalnia się z moich objęć.
- Dobrze, idziemy jeść.
Z trudem udaje mi się upchnąć nasze zakupy do mercedesa. Większość rzeczy zostanie dostarczona bezpośrednio do domu. Uparłem się, że sami zabierzemy część dodatków, aby przyspieszyć prace.
- Potrzebujemy większego samochodu – dzielę się przemyśleniami z wpatrzonym we mnie chłopakiem. – Bagażnik ledwo się domyka, chociaż złożyłem tylne fotele.
- Jeszcze większego?
- Wózek, nosidełko, pieluchy. Jak my to tu upchniemy? – dumam.
- Trzeba dołożyć kilka dodatkowych koców – dogryza mi.
- Zamówię online.
- Jestem już naprawdę głodny – złotowłosy aniołek robi smutną minkę.
- Już, skarbie. Obiecuję, że za maksymalnie dziesięć minut…
- Aż tyle? – Niezadowolenie na twarzy mojego wybranka nieznacznie się pogłębia. Kilkugodzinne zakupy zaostrzyły mu apetyt? Gdybym wiedział o tym wcześniej, codziennie goniłbym go po sklepach. To informacja na wagę złota.
- Wskakuj do auta.
- O tej porze nie uda ci się nigdzie zaparkować.
- Coś wymyślę.
- Mówiłeś, że to blisko.
- Po drugiej stronie ulicy. Wezmę cię na ręce żebyś nie zemdlał – proponuję.
- Bardzo śmieszne – Eli wywraca oczami. – Sam pójdę. Nie musisz mnie nosić.
- Szkoda… – Zamykam samochód. – Uwielbiam mieć cię blisko.
- Jesteś niemożliwy.
Delikatny uśmiech pojawia się na jego twarzy. Oczy aż promienieją. Mogę z niego czytać jak z otwartej książki.
Wspólny spacer do restauracji to zaledwie kilka minut. Popołudniowe słońce rozpieszcza nas swoim ciepłem. Eli pozwala, abym trzymał go za rękę. Obrączka, którą ma na palcu subtelnie ociera się o moją skórę. Czuję ją bardzo wyraźnie. Jej symbolika jest tak prosta do rozszyfrowania – Króliczek należy tylko i wyłącznie do mnie. Na razie wyłącznie ciałem. Jego miłość jest dla mnie cholernie ważna. Zanim jednak odpowie na moje wyznanie, powinienem się zatroszczyć o to, co już mam.
Malutki lokal zapełniony jest gośćmi. Nie przeszkadza to kelnerowi by znaleźć dla nas wolny stolik. Zamiast menu mężczyzna od razu przynosi z kuchni dwie miseczki zupy.
- Spróbuj – zachęca Eli do jedzenia. – Zapewniam, że będzie ci smakowało. Będąc w ciąży przychodziłem tu tak często, że w końcu postanowili mnie zatrudnić.
- Dziękuję. – Osiemnastolatek jest tak głodny, że od razu sięga po łyżkę i kosztuje polecanego dania. – Pyszne! – Zachwyca się kremem z pomidorów.
- Co jeszcze nam pan poleca? – Próbuję wykorzystać sytuację i nakarmić chłopaka kolejnymi potrawami.
- Mamy wspaniałe spaghetti, albo pierożki nadziewane grzybami.
- Brzmi zachęcająco, prawda skarbie? – Uśmiecham się do narzeczonego.
- Rezygnuję z drugiego dania na rzecz deseru. – Eli celowo mnie prowokuje. Oblizuje usta czekając na moją reakcję. Dobrze wie, że niczego bym mu nie odmówił.
- Co jest na deser? – Pytam kelnera, podejmując grę, która z pewnością zakończy się seksem.
- Mamy ciasto bananowe, piankę kokosową z lodami, albo…
- Poprosimy wszystkie desery, w których nie ma mleka. – Odrywam wzrok oddalającego się od nas mężczyzny i zaczynam wpatrywać w ukochanego. –  Ciasto bananowe brzmi nieźle.
- Nie chcesz drugiego dania? – Fiołkowooki przygryza delikatnie dolną wargę. Na jego twarzy błąka się złośliwy uśmieszek. Spogląda na miseczkę zupy, której nawet nie tknąłem. – Sądziłem, że jesteś głodny i będziesz miał ochotę na coś gorącego…
Sięgam po szklankę wody z lodem. Czy my nadal rozmawiamy wyłącznie o jedzeniu?
- Doigrasz się, zobaczysz – mruczę ostrzegawczo, zagarniając we władanie rękę mojej trusi. Z uwielbieniem całuję jego palce. Eli wpatruje się we mnie z nieokreślonym wyrazem twarzy. Ile bym dał, by wiedzieć o czym myśli. – Jedz.
- Zupa jest dobra, ale ciasto… – Blondyn zaczyna chichotać. – Nie martw się. Zupę też zjem. Potem.
Potem czy teraz? Jakie to ma znaczenie? Najważniejsze, że widzę radość w jego oczach. Po raz kolejny zaskakuje mnie jak niewiele potrzeba, by sprawić mu przyjemność. Cieszy się drobiazgami – dobrym słowem, prostym gestem. Nawet głupia zupa. Dlaczego wcześniej tego nie widziałem?
- Coś się stało? – Eli wyrywa mnie z zamyślenia. – Tak dziwnie na mnie patrzysz.
- Nie, skarbie. Wszystko w porządku. – Odpycham od siebie przykre wspomnienia.
- Kelner wraca. Mam nadzieję, że przyniesie mi coś dobrego. – Chłopak nie może się doczekać deseru, co kwituję cichym śmiechem.
Dwa ciastka później opuszczamy restaurację i wracamy szaleć po sklepach. Zmęczenie powoli daje się Eli we znaki. Nie wykłóca się o każdy drobiazg. Wprost przeciwnie. Pozwala, abym go rozpieszczał tak, jak od początku miałem na to ochotę.
- To teraz rzeczy dla dziecka! – Decyduję. Jestem bardziej niż gotowy, by wybrać wózek, czy też cokolwiek innego, co mogłoby być potrzebne naszemu synkowi.
- Teraz? – Eli uśmiecha się smutno, zerkając w kierunku windy. – A nie moglibyśmy tego odłożyć do jutra?
- Jesteś zmęczony – bezbłędnie odgaduję jego myśli.
- Tylko trochę. Wiem, że ci na tym zależy, więc ja tu sobie posiedzę, a ty…
- Nie! – protestuję. – Bez ciebie to żadna przyjemność. Przyjedziemy tu innym razem, ok?
- Przepraszam, Max. Nie chcę ci robić na złość, ale byłbym wdzięczny, gdybyśmy to odłożyli.
- Oczywiście, kochanie. Nie musisz mi tego tłumaczyć. Zanieść cię do samochodu?
- Nie wygłupiaj się. Nie jestem chory, a jedynie trochę zmęczony. No i liczę na to, że pomożesz mi się zrelaksować – wymowne spojrzenie mówi mi więcej niż tysiące słów.
- Przez cały dzień torturowałeś mnie widokiem tych obcisłych szortów. Naprawdę sądzisz, że tak łatwo o tym zapomnę?
- Muszę je częściej zakładać, póki się w nie mieszczę.
- Z przyjemnością je z ciebie zdejmę – przechwalam się swoimi wieczornymi planami.
- Oby tylko robotnicy skończyli pracę na dziś.
- Nie wierzę. Ciągle powtarzasz, że nagość cię nie krępuje, a teraz wstydzisz się robotników?
- Max, tu nie chodzi o mnie, lecz o ciebie. Ja bez problemu mogę się przy nich rozebrać, ale ty…
- Nawet nie kończ tego zdania! – warczę niczym rozjuszona bestia.
- No właśnie – Eli ponownie zaczyna się ze mnie śmiać.
Wracamy do domu kilka minut po dziewiętnastej. Prace na dziś zostały chyba ukończone, bo dom jest pusty. Za to wszędzie panuje niesamowity bałagan.
- Musimy tu chociaż trochę posprzątać – Króliczek od razu bierze się do pracy. Chcąc nie chcąc, pomagam.
Jestem wściekły na siebie, że nasz dom nadal jest w tak opłakanym stanie. Nic nie wskazuje, by przez najbliższe dni coś miało się w tej kwestii zmienić. Mogłem się bardziej przyłożyć do remontu.
- Dziś już chyba nie rozpakujemy rzeczy z samochodu.
- I tak nie mam na to siły – blondyn ziewa przeciągle.
- Idziemy spać?
- Muszę się umyć. Cały się lepię.
- Moje biedactwo. Chodź do mnie. Ja się tobą zajmę. – Biorę Eli na ręce i zanoszę na górę.
- Wreszcie mamy drzwi – nastolatek uśmiecha się na ich widok. – Wiesz co to oznacza?
- Sądziłem, że jesteś zmęczony.
- Stęskniłem się za tobą – subtelnie dotyka mojej twarzy. – Tylko najpierw kąpiel, dobrze?
Ciepła woda i pachnąca lawendą piana powoli pozbawiają mojego narzeczonego resztek energii. Oparty o moją klatkę piersiową jest na najlepszej drodze, by przegrać nierówną walkę z ołowianymi powiekami. Zgotowałem mu zbyt wiele atrakcji jak na jeden dzień. Następnym razem będę to miał na uwadze. Nie chcę, by był przemęczony.
- Zostaję tu do rana – informuje mnie, drażniąc oddechem mokrą skórę.
- Nic z tego, piękny. Idziesz do łóżka.
- Nie wyjdę stąd o własnych siłach.
- Zaniosę cię do łóżka. – Wyciągam ukochanego z wody i otulam puszystym ręcznikiem. Sadzam go na pufie, co jest dosyć ryzykownym posunięciem. – Ubierzemy piżamę i…
- Mieliśmy się kochać – wypomina mi, gdy nieco niezdarnie staram się go ubrać.
- Później – biorę go na ręce i zanoszę do łóżka.
- A czemu nie teraz? – Eli kolejny raz ziewa. Nie otwiera oczu. Kładzie się na lewym boku i wtula w poduszkę. – Lubię, gdy mnie dotykasz… Chcę teraz…
- Wolę to robić, gdy jesteś przytomny.
- Jestem przytomny.
- Kocham cię, skarbie. – Gaszę światło i ładę się obok chłopaka. Obejmuję go ramieniem. Wystarczy kilka sekund, by zasnął. 

***

Wesołych Świąt, Moi Drodzy Czytelnicy :) 
Mam nadzieję, że nowy rozdział umili Wasze święta. Ostatnio nie miałem zbyt dużo czasu na pisanie, ale jak widzicie - dzielnie walczę :D 
Bawcie się dobrze,

Wasz Kitsune 

18 komentarzy:

  1. Wesołych Świąt i dla Ciebie Kitsune.
    A także dla wszystkich czytelników :)
    Ijona

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny prezent na święta! :D Tobie oraz czytelnikom również życzę wesołych świąt :)
    ~ Asuna

    OdpowiedzUsuń
  3. Tobie też wesołych świąt i wszystkiego dobrego~

    OdpowiedzUsuń
  4. Wesołych Świąt!
    W te święta życzę nieskończonej się weny, wytrwałości w pisaniu i na studiach, dużo czasu na odpoczynek bo też jest bardzo ważny i spełnienia wszystkich marzeń a zwłaszcza tych najskrytszych 😁🎁
    I dziękuję za wspaniały prezent na święta 😘❤️

    OdpowiedzUsuń
  5. zakupy to katorga!!! To jest święta prawda;)

    ps. Wesołych świąt lisku 🦊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dam złego słowa powiedzieć na zakupy. Uwielbiam :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Wesołych Świąt !!! :)
    Kitsune, obstawiam, że takie zakupy masz zaliczone. Przypomina to do złudzenia horror związany z wymianą mebli u mnie, kiedy dodatkowo okazało się, że kable jakoś się przemieściły i idą nie tak jak trzeba... Nie wiem zupełnie, jak te kable to zrobiły...;) W efekcie pół grudnia spałam na podłodze :) Ale za to w Wigilię już na łóżku i - YYYYEEESSS!!!!- z taaaaaaką ilością poduch, poduszek, poduszczek :)))) Przytulańsko takie, że aż miło :) MB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatni raz przeprowadzałem się w zeszłym roku i poszło mi świetnie :) Zaliczyłem kilka wycieczek do sklepów, sfotkałem odpowiednie meblem, potem je zamówiłem i po sprawie. To była czysta przyjemność :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Farciarz, ja skończyłam z meblami na wymiar. Jeszcze tylko jeden pokój, łazienka, przedpokój, kuchnia - i juz :) MB

      Usuń
    3. Dużo pracy przed Tobą. Pozdrawiam z mojego bujanego fotela, na którym rozkoszuję się herbatą :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  7. Dziś rano odkryłam Cię i właśnie skończyłam czytać. Jesteś genialny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałaś całe Bezsenne Noce w jeden dzień?! To chyba nowy rekord :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  8. Hej,
    jestem, o tak przeczytałam wszystkie opowiadania ;) przy moich możliwościach czytania (to znaczy ich braku), dwa miesiące to szybko ;)
    chwilowo nie będę wymieniać co, gdzie mi się podobało, bo usiądę sobie i powoli na spokojnie je jeszcze raz przeczytam... ale o "Bezsennych nocach" to muszę genialne opowiadanie Lisku... nasz Max przeszedł wielką przemianę od takiego drania, do naprawdę czułego, kochającego faceta... nie mogę się doczekać spotkania Alison i Eliego i tej rozmowy, wyobrażam sobie ją ta, że Eli pokaże się tutaj z drugiej strony i będzie jej równym przeciwnikiem ;)
    weny, weny życzę i wszystkiego dobrego w Nowym Roku...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale odjazdowy shopping, mam nadzieję, że nie za dużo, bo mo że się przejeść.

    OdpowiedzUsuń