niedziela, 6 września 2020

Humory króla - rozdział 18

 

Simon

- Eryk włączył alarm. Mam nadzieję, że zdążymy na czas.

- Alarm?! Jaki znowu alarm?! O czym ty mówisz?! – Atakuję Vee, be zechciał podzielić się ze mną szczegółami.

- Moor! – Vee wybiera głosowo numer do opiekuna, który pozostał z Erykiem w apartamencie. Kilka sekund czekamy w napięciu, lecz nic się nie dzieje.

- Powiesz mi o co chodzi?! – Jestem coraz bardziej zdenerwowany. Mój towarzysz także reaguje dosyć nerwowo. Rozpędza auto do niebotycznej szybkości. Gdyby nie pasy bezpieczeństwa, chyba wyleciałbym przez przednią szybę podczas jego manewrów.

- 0725! – Vee wybiera kolejny numer.

- Centrala – odzywa się kobiecy głos.

- Sprawdź „Twierdzę”! – rozkazuje kobiecie.

- „Twierdza” została odcięta. Naprawiamy łącze.

- Czemu nikt mi o tym nie powiedział?! – syczy blondyn.

- Połączenia nie są bezpieczne. Na wszelki wypadek wysłałam tam naszych ludzi. Daj znać, jak będziesz na miejscu – rozłącza się bez pożegnania.

- Vee! – Domagam się jego uwagi.

- Co niby mam ci powiedzieć?! Módl się, żebyśmy zdążyli na czas!

- Nie możesz jechać szybciej?! – Popędzam blondyna, choć wiem, że daje z siebie wszystko.

- Będziemy na miejscy maksymalnie za osiem minut.

Osiem minut… Nie bój się, ukochany. Za chwilę będę przy tobie…

- Przygotuj broń, łącznie z tą, która jest w schowku.

Bez słowa wykonuję polecenie. Moje ruchy są pewne. Nie zdradzają, że w środku cały się trzęsę. Jeszcze chwilę… Jeszcze dosłownie chwilę…

Rośnie także mój podziw dla umiejętności Vee. Otoczenie zdaje się być jedynie rozmytą plamą przypadkowych kolorów. Mimo to świetnie zna drogę, jakby miał wbudowany wewnętrzny GPS, który mówi mu, kiedy i gdzie skręcić, jak ominąć ewentualne przeszkody.

- Szefie?! – Na monitorze pojawia się imię Zoe. – Gdzie jesteś?!

- Sprawdź apartament! – Opiekun króla krzyczy na dziewczynę, dając się ponieść emocjom. Jednak nie jest robotem, o co czasami go posądzałem. Ma w sobie resztki uczuć, które przelewa na Eryka, traktując go jak młodszego brata lub syna.

- Alarm został włączony. Podejrzewamy, że to ktoś z zewnątrz uruchomił zabezpieczenie. Dasz wiarę, że jacyś nieudacznicy próbowali sforsować nasze zabezpieczenie?! – Zoe nie kryje zdumienia.

- To niemożliwe – Vee od razu sprostowuje jej przypuszczenia. – Bariera jest nie do ruszenia.

- Masz kontakt z Erykiem? – Pytam, bo to jedna rzecz, jaka mnie interesuje.

- Jeszcze nie. Właśnie nad tym pracuję. Teren jest czysty. Chłopaki osobiście wszystko sprawdzili. Atak był wyłącznie wirtualny. Mam dostęp do obrazu z kamery. Na górze nic się nie dzieje. Nikt oprócz was nie wchodził i nie wychodził z tego poziomu. Windy nie były używane. Na wszelki wypadek obstawiliśmy cały teren.

- Spróbuj złamać kod do apartamentu! – rozkazuje kobiecie.

- Staram się, szefie, ale to nie takie proste…  – Wzdycha Zoe. – Jest skomplikowany.

- Będę za dwie minuty! – Vee niespodziewanie kończy połączenie. – Moor! – Nie tracąc czasu ponownie próbuje nawiązać kontakt z osobistym lokajem króla, lecz ponownie odpowiada mu cisza.

- Dlaczego Zoe nie może złamać kodu? – zagaduję Vee, licząc na to, że wyciągnę z niego cokolwiek. Niestety, mój partner milczy. – Pan Moor z pewnością jest z Erykiem. Kiedy Zoe upora się z zabezpieczeniami…

- Na twoim miejscu nie martwiłbym się tym cholernym kodem! Skoro Eryk go użył, musiał mieć powód!  I ten powód nazywa się Alan. Bierz broń. Idziemy na górę.

Vee ostro hamuje, wjeżdżając do podziemnego garażu. Między zaparkowanymi samochodami kręcą się uzbrojeni ludzie.

- Teren czysty, szefie – melduje jeden z nich, podając nam kamizelki kuloodporne.

- Przechodzimy do trybu czwartego. Zajmijcie pozycje! – Blondyn wydaje rozkaz.

Wsiadamy do windy. Jadąc na górę, słyszę jedynie bicie swojego serca. W ekspresowym tempie zakładam na siebie kamizelkę. Vee odbezpiecza broń. Wyciąga również swoją kartę magnetyczną, którą przykłada do ściany windy, powyżej panelu sterującego. Za jej pomocą otwiera skrytkę, w której znajduje się mini arsenał. Kilka pistoletów, lina, noże oraz średniej wielkości karabin maszynowy, po który sięga. Do tylnych kieszeni spodni upycha dodatkowy magazynek. Decyduje się także zabrać niewielki ładunek wybuchowy. Obserwuję, jak ustawia zegar.

- Zamierzasz wysadzić drzwi?! – wpadam w panikę. – Za pomocą tego cacka wywalisz dziurę co najmniej na trzy piętra!

- Masz lepszy pomysł? – warczy na mnie, posyłając przy okazji złowrogie spojrzenie. – Nie będę czekać godzinami aż ta idiotka złamie ten cholerny szyfr! Za niecałą minutę będzie po wszystkim.

Spoglądam na elektroniczny zegar. 44… 43… 42… Czas zdaje się płynąć wolniej niż zwykle. Jeszcze chwilę, jeszcze dosłownie chwilę i będę przy tobie…

W tym samym momencie słyszymy potężny huk. Winda lekko się chwieje. Gaśnie światło. Vee zachowuje zimną krew, pewnie ściskając bombę, którą zdążył odbezpieczyć.

- Widzisz, Alan nie próżnuje. Najwyższa pora, abyśmy mu wytłumaczyli, gdzie jest jego miejsce w szeregu!

Winda dociera na ostatnie piętro. Pociągam za dźwignię, bo drzwi nie otwierają się automatycznie. Vee od razu podbiega do przeciwległej ściany i przymocowuje do niej ładunek. Następnie sięga po broń i cofa się. Podążam za nim aż na sam koniec korytarza.

- Padnij i zatkaj uszy! – rzuca szybko.

Tak jak podejrzewałem, eksplozja jest naprawdę silna. Solidna ściana sypie się niczym domek z kart. Wokół nas kłębią się tumany kurzu. Wchodzimy do środka, depcząc po gruzach.

- Eryku?! – Vee głośno woła swojego podopiecznego.

- Jest… Jest w saloniku… – szepcze pan Moor. – Książę Alan… – słowa mężczyzny urywają się. Prawdopodobnie stracił przytomność. Trudno mi to stwierdzić, bo widzę jedynie jego cień. Chciałbym sprawdzić, jak się czuje, ale nie mogę. Jeśli Alan nadal przebywa w apartamencie, musimy go schwytać.

Blondyn otwiera drzwi i wchodzi do sypialni, a właściwie jej resztek. Meble są poprzewracane. W powietrzu unoszą się pióra. Czuć proch i spaleniznę. Przeszklona ściana, którą zawsze podziwiałem, została rozbita w drobny mak. Brakuje także sporej części elewacji. Nasze ubrania przemakają od wody, która rozpylana jest przez zraszacze zainstalowane w suficie. Gasi ona resztki płomieni, pożerających tapicerowane łóżko i znajdującą się na nim pościel.

Vee wskazuje dłonią na drzwi prowadzące do pokoju z fortepianem. Ubezpieczam go. Mężczyzna popycha je nogą, bo są jedynie przymknięte. W ciemności słyszę jego wyrównany oddech. Obydwaj trzymamy nerwy na wodzy, choć żądza mordu za zniszczenie miejsca, które szarooki uważał za swój dom, jest ogromna.

Nagle robi się jasno. Podejrzewam, że Zoe odzyskała kontrolę nad systemem. W pierwszej chwili mam ochotę zasłonić oczy, które zdążyły przyzwyczaić się do ciemności. Mrugam kilka razy, by odzyskać ostrość widzenia. W tej samej chwili moje serce przestaje bić.

- Eryku! – Biegnę do ukochanego, który leży skulony obok fortepianu.

- Sprawdź puls! – Polecenie Vee mrozi mi krew w żyłach.

Obracam chłopaka na plecy. Jest nieprzytomny. Jego ręce i koszula przesiąknięte są krwią.

- Skarbie? – Dotykam zimnej skóry. Wstrzymuję oddech, przykładając palce do tętnicy szyjnej. – Puls jest słaby – informuję Vee. Z wielką ulgą stwierdzam także, że wątła klatka piersiowa unosi się i opada, świadcząc o płytkim oddechu.

Blondyn zajęty jest bardziej przyziemnymi rzeczami. Sprawdza otoczenie, gdzieś dzwoni. W końcu znika w łazience, skąd przynosi sporych rozmiarów apteczkę.

- Odsuń się – odpycha mnie na bok. – Eryku, ocknij się! – uderza króla po twarzy. – Słyszysz?! Otwórz oczy!

Szarooki mruży powieki. Jego twarz jest blada i zbolała. Vee odkłada broń i podnosi chłopaka z podłogi. Zabiera Eryka do łazienki, gdzie próbuje postawić go na nogach. Król nie reaguje. Obejmowany w pasie przez masywne ramię ochroniarza, wisi w powietrzu niczym szmaciana lalka. Mężczyzna wolną ręką odchyla mu głowę. Następnie wpycha palce do jego gardła.

- Co robisz?! – Krzyczę na niego, widząc jak Eryk zaczyna się dusić.

- Sprawdź co z Moorem.

- Przestań! On nie może oddychać!

- No mały, wypluj to co połknąłeś – blondyn zachęca swojego podopiecznego do współpracy, prowokując wymioty.

Eryk zaczyna z nim walczyć, szarpiąc się, lecz na niewiele się to zdaje. W końcu Vee udaje się dopiąć swego. Łapie chłopaka za włosy i nakierowuje jego głowę nad umywalkę.

- Już dobrze. Oddychaj. – Chwali młodego monarchę. – Simon, rusz się. Zobacz co z Moorem.

Potrzebuję kilku sekund, by moje nogi zechciały się ruszyć. Wracam do salonu. Pan Moor siedzi na podłodze, oparty o sofę. Jest nieprzytomny. I ranny. Został postrzelony. Odpinam jego marynarkę. Kula nadal tkwi w ciele, tuż pod obojczykiem. Ramie też zostało draśnięte.

- Simon? – Lokaj z trudem unosi ociężałe powieki.

- Lekarz za chwilę się panem zajmie – staram się go uspokoić.

- A król? Żyje?

- Tak.

Po moich słowach mężczyzna traci ponownie przytomność.

Wstaję z podłogi i podchodzę do szafek, gdzie przechowywane są najpotrzebniejsze drobiazgi. Wyciągam z dolnej szuflady kilka lnianych ściereczek. Jedną z nich owijam wokół jego ramienia, by powstrzymać krwawienie. Podkładam mu także poduszkę pod głowę, by było mu wygodniej.

- Simon?! Co z Moorem?!

Biegnę go Vee, by sprawdzić, jak sobie radzi.

- Został postrzelony, ale nic mu nie będzie. Wezwałeś pomoc?

- Jeszcze nie. Eryk jest ważniejszy.

Vee przyniósł króla z powrotem do salonu. Ułożył go na miękkim dywanie i założył wenflon. Z apteczki wyciąga jakieś fiolki, które zaczyna pospiesznie otwierać.

- Weź jeden z pojemników i pozbieraj do niego tabletki. A do innego włóż te, które nadal są w zlewie. Musimy ustalić, czym próbował go otruć.

- A jego ręce? – Zwracam uwagę na rany, które znajdują się na drobnych przedramionach.

- Nie wymagają szycia.

Zbierając porozrzucane tabletki, obserwuję Vee, który działa jak w transie. Radzi sobie równie dobrze jak Arim, którego pomoc z pewnością bardzo by się nam teraz przydała.

- W garderobie, po prawej stronie, jest niewielka torba. Przynieś ją. Weź też jego skrzypce.

- Po co? – dziwię się.

- Bo wyjeżdżamy. – Niebieskooki opróżnia ostatnią strzykawkę i zabezpiecza wenflon koreczkiem. Przygotowuje kroplówkę, którą układa obok apteczki. Resztę leków zagarnia na oślep i zamyka torbę. – Przynieś też koc – każe.

- Powiadomiłeś Arima, że jedziemy do szpitala?

- Nie jedziemy do szpitala.

- Eryk jest nieprzytomny! Nie sądzisz, że…

- Simon, tracisz cenny czas – Vee sięga po broń, którą celuje prosto w moją kratkę piersiową. – Jedziesz z nami czy zostajesz? Wybieraj.

Chociaż mam setki pytań, skupiam się wyłącznie na swoich zadaniach. Jeśli Vee chce wyjechać, będziemy musieli przenieść Eryka do auta. Odnajduję torbę, którą kazał mi zabrać oraz skrzypce. Najwięcej problemów mam z kocem. W tym bałaganie nie mogę nigdzie znaleźć zapasowego, więc wracam do łazienki, skąd przynoszę duży ręcznik kąpielowy. Rozkładam go na podłodze i obserwuję, jak Vee ostatni raz sprawdza ciśnienie króla, a następnie owija poranione ręce bandażem.

- Chłopcy, co z Erykiem?! – W pokoju pojawia się zdyszany i zdenerwowany Arim.

- Proszę się zająć Moorem. Opanowałem sytuację – Vee wskazuje na nieprzytomnego Eryka.

- Nic wam nie jest? – Lekarz wpatruje się w nas z troską. Nie doczekawszy się odpowiedzi, rusza na ratunek rannemu lokajowi.

- Szefie? – Zoe oraz Nico również czekają na rozkazy.

- Chcę wiedzieć, jak Alan tu wszedł i jak stąd wyszedł. Macie też zbadać tabletki, które są we fiolkach. Za pół godziny chcę znać szczegóły.

- Tak jest! – Nico wkłada fiolki do kieszeni. Z kolei jego partnerka pomaga mi przy pakowaniu. Umieszcza futerał ze skrzypcami w torbie, którą Vee kazał mi zabrać z garderoby. Poluzowuje pasek, abym mógł ją założyć na ramię. Upycha do środka rzucony na podłogę komputer, którego Eryk używa do pracy.

- Weź go na ręce, dobrze? – Mój partner w końcu pozwala mi przytulić ukochanego. – Winda wciąż działa?

- Tak. System jest w pełni sprawny. Połączenia na nowo zabezpieczone.

- Szybko się uwinęłaś – Vee jest pełen podziwu dla umiejętności dziewczyny.

- Ryś mi pomagał.

- Miał się uczyć, a nie uczestniczyć w… – Vee przerywa swoją wypowiedź. Wypatrzył coś, co skradło jego uwagę i oszczędziło wymówek należących się Zoe za to, że włączyła do akcji małego Rysia. – Podaj mi plastikową torebkę – zwraca się do Nico.

- Szefie, czy to jest… – Oczy młodego ochroniarza robią się wielkie niczym spodki.

- Ale numer… – z ust Zoe wydobywa się gwizdnięcie.

- Książę Alan przyniósł ze sobą bardzo interesujący prezent – mamrocze pod nosem Vee.

Jasnowłosy przenosi znaleziony przez siebie nóż do plastikowej torebki. Nawet z pewnej odległości dostrzegam na nim ślady krwi. Biedny Eryk… Ten drań zapłaci za wszystkie jego cierpienia… Już moja w tym głowa.

- Szefie? – Nico wyciąga rękę, lecz Vee ignoruje jego gest. Wpatruje się w nóż jak zahipnotyzowany. – Szefie?

- Tabletki i sztylet – Vee niechętnie rozstaje się z plastikową torebką. Jego oczy zioną chęcią mordu. Nigdy wcześnie nie widziałem u niego tak straszliwego spojrzenia.

- Będziemy cię na bieżąco o wszystkim informować.

- Jeśli to spieprzycie, osobiście was zabiję, jasne?! Mam dość wpadek jak na jeden dzień. I jeszcze jedno – zwraca się do swoich ludzi. – Sprawdźcie wszystkich, którzy przebywali dziś w hotelu. Jeśli ktoś z nich wyda się wam podejrzany, ma zostać natychmiast wyeliminowany. Alan jakoś się tu przedostał. Nie zrobiłby tego, gdyby nie miał wsparcia z wewnątrz.

- Tak jest! – Nico nie jest zdziwiony słowami swojego przełożonego. Najwidoczniej nie jest to pierwszy raz, gdy Vee roztacza wokół siebie aurę śmierci.

- Idziemy! – Zwraca się do mnie, opuszczając zgliszcza. Tylko tyle zostało z bezpiecznego schronienia.

Wsiadamy do windy. Spoglądam na nieprzytomnego Eryka, którego trzymam w ramionach. Przygryzam dolną wargę prawie do krwi. Gdybym mógł, zacząłbym walić gołymi pięściami w ścianę. Czuję się podle wiedząc, że podczas mojej nieobecności doszło do takiej tragedii. Podejrzewam, że Vee walczy z podobnymi myślami. Jego twarz przypomina kamienną maskę, lecz mnie nie oszuka. Wyraźnie widzę jego oczy, które wyrażają więcej niż tysiące słów, a są to słowa mówiące wyłącznie o zemście.

Prywatna część podziemnego parkingu jest całkowicie opustoszała. Być może Vee wycofał swoich ludzi, by nie widzieli, że wyjeżdżamy. Za ścianą słychać syreny straży pożarnej i policji, które kierują ewakuacją hotelowych gości. Męski głos każe wszystkim zachować spokój, wydając instrukcje przez megafon.

Nasze kroki odbijają się głuchym echem od betonowej posadzki. Nie mam pojęcia, który samochód wybierze Vee, więc podążam za nim w ciszy. Zatrzymujemy się obok czarnego suv’a. Mężczyzna otwiera tylne drzwi i pomaga mi położyć Eryka na skórzanej kanapie. Podłącza kroplówkę, którą wcześniej przygotował, zahaczając plastikową butelkę na specjalnym haczyku, który ukryty był w tapicerce. Podejrzewam, że samochody Vee mają wiele „unowocześnień”, których nie oferują oficjalni dilerzy.

- Włóż torbę do bagażnika. Tylko uważaj na skrzypce. Wpadnie w szał, jeśli zostaną uszkodzone – instruuje mnie.

Kręcę głową w odpowiedzi. Dobrze znam wartość skrzypiec. Władca mojego serca wspomniał kiedyś, że jest w nich zaklęta jego dusza. Podejrzewam, że mówił prawdę. Czeka mnie ciężkie zadanie. Chciałbym, aby podarował mi choć niewielką cząstkę tego skarbu.

- Wsiadaj – na ziemię sprowadza mnie nowy rozkaz.

- Wolałbym… – walczę o miejsce obok ukochanego.

- Zostaw go! Musi spać!

Vee odpala silnik, który cicho mruczy. Opuszczamy podziemny garaż. Przed oczami migają mi skrawki wspomnień, związanych z wydarzeniami w „Twierdzy”. Determinacja, aby znaleźć ukochanego, który uciekł ze szpitala. Jego błogi uśmiech, gdy objadał się ulubionym ciastem. Wreszcie spojrzenie pełne miłości, gdy kochaliśmy się po raz pierwszy.

Alan skalał te wspomnienia. Przekroczył granicę. Nie tylko on potrafi zamienić życie innych w koszmar.


***

Kochani, jak zwykle przytrafił mi się mały poślizg. W każdym razie opuszczamy "Twierdzę" i pędzimy dalej :D Dokąd? To już zależy od Was. Mogę Was zabrać do króliczej nory lub na wycieczkę, którą zorganizował Vee. Dajcie znać, która opcja bardziej Was interesuje.

Miłej niedzieli :)

Wasz Kitsune 

10 komentarzy:

  1. Uf Uf UF O jej!!! Elegancko wybrnąłeś, Eryk żyje, napięcie w końcu nieco opadło :) ALE czemu Alan uciekł -.- miałam nadzieję, że doczekam rychłego patroszenia. Ja jak zawsze głosuję za Erykiem, królicza nora ma się dobrze a nasz król ciągle tylko po łbie dostaje, mogło by w końcu coś dobrego się mu przytrafić ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko w swoim czasie. Nie mogę w jednym rozdziale zdradzić zbyt wiele :D
      Eryk jeszcze żyje, to prawda. Przydałaby się odrobina wytchnienia, ale wiesz jak jest - na wojnie i w miłości nie ma zmiłuj :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Aaaaaa ja chcę na wycieczkę z Vee!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam pytanie jest szansa na romans mmm biurowy taki z typu szef pracownik lub asystent ? Bardzo bym taki poczytał w twoim wykonaniu .pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ciężkie pytanie, bo trudno mi określić ramy czasowe. Na chwilę obecną możesz przeczytać drugą część Szkolnych opowieści - to jest tak jakby romans biurowy. W ebooku także znajduje się opowiadanie biurowe. Czy będzie ich więcej? Chciałbym. Zobaczymy co przyniesie przyszłość.

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Uuuu ciężki wybór aż chiało by się zobaczyć obie opcje 😆 .... wycieczka? Może?
    Nie ważne wszystko będzie świetne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacząłem pisać rozdział 19. Po nim zobaczymy co dalej.

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Hejka,
    wspaniale, uff można powiedziec że uratowany jest Erick, no tylko kwestia jak Alan się dostał i wydostał niepostrzeżenie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, uratowany Erick, tylko pozostaje kwestia jak Alan dostał się do tak strzeżonego budynku i jak się wydostał z niego niepostrzezenie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń