Simon
Gdy opuszczaliśmy „Twierdzę” zegar wskazywał kilka
minut po dwudziestej pierwszej. Ile czasu Eryk spędził z Alanem? O czym
rozmawiali? Starszy brat musiał mieć jakiś konkretny cel, skoro zadał sobie aż
tyle trudu i pojawił się osobiście. Wiedział o zabezpieczeniach. Wiedział, jak
dostać się bezpośrednio do apartamentu. Nie przyszedł zabijać. Torturował
Eryka, bo chciał coś na nim wymusić. Tylko co? Może liczył na to, że Eryk odda
mu koronę? A może po prostu lubi zadawać mu ból? Cokolwiek to było, posunął się
za daleko. O wiele za daleko.
- Przestań się wiercić, bo mnie denerwujesz! –
Blondyn wyraża swoje niezadowolenie. Przeszkadzam mu, że bez przerwy się obracam.
- Przesiądę się. – Korzystam z okazji i od razu odpinam
pasy.
- Nawet o tym nie myśl – złowrogi syk pozbawia mnie
złudzeń.
- Dlaczego nie pozwalasz mi przy nim być? On mnie
potrzebuje!
- W tej chwili potrzebuje wyłącznie spokoju i
odpoczynku.
- Pan wszechwiedzący się znalazł, który wszystko wie
najlepiej – szydzę.
- Gdybyś śledził poczynania Alana to wiedziałbyś,
jak działa specyfik, który podał Erykowi – odpowiada ze spokojem, ignorując
moją zaczepkę.
- Skoro ty to wiesz, czemu więc Eryk jest w tak złym
stanie?!
- Zrobiłem tyle, ile mogłem. Teraz musimy czekać.
- Na co? – prycham.
- Aż jego organizm rozłoży związek chemiczny, który…
– Vee rzuca mi pojedyncze spojrzenie, po
którym kręci jedynie głową. – W sumie po co mam ci to tłumaczyć? I tak nie
zrozumiesz. Nie znasz się na tym.
- Za to umiem się całkiem nieźle bić i jeśli nie przestaniesz
mnie prowokować, to… – Przerywam swoją wypowiedź, bo z ust mojego ukochanego
wydobywa się ciche jęknięcie. Ponownie odpinam pasy. Może uda mi się
prześlizgnąć między fotelami.
- Nie dotykaj go! – Vee zdaje się czytać w moich
myślach. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że przewidział co chcę zrobić? Opiera
rękę o mój fotel, zagradzając przejście.
- Potrzebuje mnie! – Wykłócam się o swoje prawa.
- Narkotyk Alana potęguje ból. Eryk został pobity i
pocięty. Każde, nawet najmniejsze muśnięcie sprawia, że cierpi. Im mniej go
dotykamy, tym lepiej.
- Zabiję drania… Zabiję gołymi rękami… – odgrażam
się. Trudno jest mi zapanować nad falą bezsilności połączonej z dziką furią. Na
samą myśl, że ten zwyrodnialec znowu skrzywdził Eryka… Najchętniej bym go
zabił! I pomyśleć, że był czas, gdy ślepo wierzyłem Alanowi… Ba, ja go nawet
kochałem! Brzydzę się samym sobą i łatwowiernością, która obróciła się
przeciwko mnie.
- Nie zabijesz, bo to ja dopadnę go pierwszy – Vee
studzi moje mordercze zapędy.
- Ty?! Twoi ludzie wpuścili drania do apartamentu!
– Oskarżanie to ślepy zaułek, ale muszę się na kimś wyładować.
- Dopiero teraz na to wpadłeś? Wysłałem mu
zaproszenie oraz klucze. Nie wiedziałeś? – Blondyn stara się zachować spokój.
Zacisnął dłonie na kierownicy tak mocno, że pobielały mu palce. Nie zdziwię
się, jeśli rzucimy się sobie do gardeł.
- Nie… – Z ust Eryka wydobywa się kolejne jęknięcie.
- Śpij, skarbie. Wszystko będzie dobrze.
To jedno słowo, wypowiedziane przez mojego
ukochanego, całkowicie zmienia dynamikę między naszą trójką. Vee i ja przestajemy
się kłócić. Łączy nas wspólny cel. Tylko ściśle ze sobą współpracując będziemy
mogli przeciwstawić się niebezpieczeństwom.
- Szefie? – Ciszę w aucie przerywa telefon od Zoe.
- Mów – mój partner chce jak najszybciej poznać
odpowiedzi.
- Narkotyk to zupełna nowość na rynku. W porównaniu
z próbką, którą dostarczył nam nasz człowiek, skład tabletek z apartamentu
nieco się różni. Na chwilę obecną mogę jedynie potwierdzić, że powinien zostać
zneutralizowany w przeciągu czterdziestu ośmiu godzin.
- Przyślij mi pełną analizę chemiczną, gdy tylko
będzie gotowa.
- Tak jest.
- Zbadaliście nóż?
- Jest czysty. Poza śladową ilością krwi króla, nic
na nim nie ma.
- Niemożliwe! – krzyczy Vee, ignorując fakt, że jego
zachowanie może się odbić na śpiącym Eryku. – Za co wam płacę, do cholery!
Macie go dokładnie obejrzeć! Milimetr po milimetrze!
- Szefie, robimy co w naszej mocy, ale wszystko
wskazuje na to, że książę Alan celowo pozbył się śladów. Nawet na szklance, z
której pił, nie ma jego DNA. Technicy sprawdzają apartament. Szukają
mikrośladów, włosów, grudek błota…
- Dowiedziałaś się, w jaki sposób ominął
zabezpieczenie?
- Jeszcze nie – dziewczyna smętnie wzdycha. – Za to
wiem, jak się wydostał. Użył silnego ładunku wybuchowego. Podłożył go w
idealnym miejscu. Musiał wiedzieć, że akurat tam filary wykonane były w
cieńszych materiałów. Wysadził więc szklaną ścianę, a gdy wybuch spowodował
wyrwę, bez problemu wyszedł.
- Zoe, nie irytuj mnie! Gdzie niby wyszedł?! Skoczył
w dół?! A może ześlizgnął się po elewacji?!
- Mógł mieć ze sobą spadochron lub ktoś mu pomagał. Obraz
z kamer został wyłączony. Sprawdzamy, czy urządzenia działały. Jeśli tak, to
przekierowano nagrywanie na inny serwer, a wtedy…
- Żądam odpowiedzi. Szczegóły bez znaczenia możesz
zostawić dla siebie. Rusz tyłek i zacznij działać! – Vee kończy połączenie.
Mija godzina naszej podróży. Kręcimy się bez celu,
jeżdżąc mniej uczęszczanymi uliczkami po obrzeżach miasta. Obracam się,
by sprawdzić, czy z Erykiem wszystko w porządku. Podłączona przez Vee kroplówka
powoli się kończy. Szarooki jest blady niczym papier. Jego oddech wciąż wydaje
mi się płytki. Nie rozumiem także, dlaczego Vee woli męczyć króla w samochodzie,
zamiast zawieźć w jakieś bezpieczne miejsce. Niedawno chwalił się, że Eryk ma
kilka „domów”. Nie wątpię, że to prawda. Czemu więc nie pojedziemy do jednego z
nich? Czy przejażdżka z nieprzytomnym, owiniętym w ręcznik monarchą
kuloodpornym samochodem to obecnie szczyt naszych możliwości?
- Jeśli chcesz coś wiedzieć, zapytaj. – Vee przerywa
ciszę miedzy nami.
- Nagle jesteś chętny do udzielania odpowiedzi? –
Udaję zdziwionego. Blondyn nie reaguje, więc postanawiam wykorzystać okazję. –
Gdzie jedziemy?
- Jeszcze nie wiem.
- Nie wiesz? – parskam.
- Rozważam różne opcje.
- Rozważaj je szybciej. Nie będziemy przecież
zwiedzać miasta w nieskończoność, prawda?
- Dlaczego? Źle się bawisz?
- To nie jest śmieszne! – Kolejny raz tracę nad sobą
panowanie. – Jedźmy gdzieś, gdzie jest bezpiecznie!
- Eryk tylko przy nas czuje się bezpieczny. Poza tym
lubi, gdy prowadzę. To go uspokaja.
- Vee, nie przeciągaj struny. Jeśli nie chcesz mi
nic powiedzieć, to nie mów, ale przestań mnie prowokować!
- Nie prowokuję cię. Pojedziemy za miasto. Musimy
pokręcić się po okolicy, aby mieć pewność, że nikt nas nie śledzi.
- Kroplówka się kończy.
- Wiem. Za chwilę wymienię ją na nową.
Blondyn zatrzymuje auto praktycznie na środku drogi.
Nie gasi silnika. Za to popisuje się umiejętnościami medycznymi, których coraz
bardziej mu zazdroszczę.
- Świetnie sobie radzisz – rzucam od niechcenia. –
Gdzie się tego nauczyłeś?
- Chciałem być lekarzem, ale nie wyszło – puszcza do
mnie oko. Po chwili koncentruje całą swoją uwagę na Eryku. Bardzo delikatnie
odgarnia dłuższe pasmo jego włosów, które opadało na blady policzek. – Śpij,
mały – szepcze.
***
Nastaje noc. Jakiś czas temu wyjechaliśmy z miasta.
Wciąż nie mam pojęcia gdzie jedziemy. Vee z pewnością za chwilę się zatrzyma.
Kroplówka znowu nadaje się do wymiany. Tym razem miejscem naszego postoju
okazuje się malutka stacja benzynowa. Mój partner skupiony jest na potrzebach
Eryka. Dla mnie także znajduje zadanie.
- Zapłać za benzynę i kup nam coś do jedzenia.
Gotówka jest w schowku.
- Ok – przytakuję, niechętnie oddalając się od
samochodu.
Wchodzę do budynku, gdzie zastaję przysypiającego
młodego chłopaka. Dzieciak wydaje się nieco zdziwiony moim widokiem. Najwidoczniej
niewielu klientów odwiedza to zadupie w środku nocy. Nic nie mówi. Niezgrabnie
zsuwa się ze swojego stołka. Zgarnia banknoty, które rzuciłem na ladę.
Vee kazał mi kupić jakiś prowiant, lecz tym razem
chyba nieco się przeliczył. Poza piwem, lekami i innymi zbędnymi drobiazgami,
udaje mi się wypatrzeć jedynie karton wypełniony czekoladowymi batonikami.
Sięgam więc w jego kierunku i nabieram garść łakoci.
- Jeszcze to. I wodę – dodaję, licząc na to, że
nastolatek szybko się uwinie.
- Z napojów została już tylko cola w puszkach. No i
kawa – wskazuje na ekspres.
Kawa? Mają tu kawę? Ktoś u góry jednak się o mnie
troszczy.
Z prawdziwą wdzięcznością zabieram z lady papierową
torbę oraz dwa plastikowe kubki i wracam do samochodu.
- Chcesz zobaczyć magiczną sztuczkę? – Vee odpala
silnik i podjeżdża do znajdującej się na tyłach myjni bezdotykowej.
- A mam inny wybór? – Pytam, przełykając
jednocześnie najbardziej obrzydliwą kawę, jaką kiedykolwiek piłem. –
Paskudztwo! – Otwieram okno i wrzucam kubek do metalowego kosza na śmieci.
- Tą też wyrzuć – wskazuje na drugi kubek. Nie
raczył nawet spróbować. Znacznie bardziej interesują go batoniki. Niezdarnie
pozbywa się opakowania i odgryza spory kęs. Nie należy do fanów czekolady. Za
tortami także nie przepada. Dba o formę? A może to wina Eryka? Odkąd
zamieszkaliśmy w apartamencie, mój ukochany żywił się prawie wyłącznie
biszkoptem z owocami.
Blondyn wysiada z samochodu. Wrzuca kilka monet do
automatu i sięga po myjkę ciśnieniową. Pod wpływem wody, kolor lakieru zmienia
się z czarnego na srebrny. Woda zmienia także numer rejestracyjny.
- Przyznaj, że tego się nie spodziewałeś, co? –
Zadowolony z siebie, uśmiecha się przelotnie. – Za jakieś trzy godziny będziemy
na miejscu.
- Powiesz mi, gdzie jedziemy? – Nie tracę nadziei,
że w końcu mi zaufa.
- Nie.
- Niepotrzebnie się łudziłem – wzdycham do siebie.
- Simon, rozmawialiśmy już o tym. Cokolwiek się
stanie, masz być po mojej stronie. Nie podam ci współrzędnych, bo ich nie znam.
Sam widzisz, że nie korzystam z mapy. Kupiłem mały domek na odludziu. W obecnej
sytuacji to chyba najlepsze rozwiązanie – wreszcie wtajemnicza mnie w swój
plan. Chciałbym nauczyć się ufać jego słowom. Chciałbym także stać się godny
jego zaufania. To wiele by nam ułatwiło.
Tankowanie na obskurnej stacji to nasz ostatni postój.
Mając pewność, że nikt nie siedzi nam na ogonie, niebieskooki znacznie
przyspiesza. Nie zwraca uwagi na żadne znaki drogowe, zwłaszcza te mówiące o
ograniczeniu prędkości. Nic nie mówię. To i tak nie miałoby większego sensu.
Pochłaniają mnie wydarzenia dzisiejszego dnia, który okazał się wyjątkowo długi
i męczący. A najgorsze jest to, że jeszcze się nie kończy. Za oknem robi się szaro.
Mogę podziwiać kolorowe domki, porozrzucane po okolicy. Mniejsze i większe
osady oddzielone są od siebie niekończącymi się połaciami lasów. Drewno jest
niezwykle ważnym materiałem eksportowym dla królestwa. To właśnie z niego
produkowane są ołówki. Eryk uratował fabrykę. Gdyby nie jego odwaga i
determinacja, Alan do spółki ze starym księciem pozbyliby się fabryki bez
mrugnięcia okiem. Zaprzepaściliby bezcenne dziedzictwo. Zerkam na śpiącego króla.
- Simon, przestań się zamartwiać. Nic mu nie będzie.
- W ciągu ostatniego miesiąca trzy razy próbowano go
zabić.
- Potem się tym zajmiemy – mężczyzna skręca w polną
drogę. – Jesteśmy na miejscu – oświadcza, uśmiechając się.
Mam wielką ochotę jakoś skomentować jego ostatnią
uwagę, lecz gryzę się w język. Moim oczom ukazuje się spory dom, ukryty przed
wścibskimi spojrzeniami za masywną bramą, porośniętą bluszczem, która otwiera
się automatycznie. Vee parkuje na podjeździe, tuż przed samym wejściem. Wysiada
z auta i spogląda na wszystko dość krytycznym wzrokiem.
- Piękny, prawda? Z drugiej strony jest jezioro oraz
prywatna plaża. Eryk będzie zachwycony, gdy się obudzi. Weź go na ręce. Tylko ostrożnie
– przypomina.
Akurat o to nie musi się martwić. Staram się
delikatnie objąć ukochanego. Vee podał mu całe mnóstwo różnych leków, lecz idę
o zakład, że szarooki nadal odczuwa działanie narkotyku.
- Jego pokój jest na piętrze – informuje mnie,
otwierając drzwi na oścież.
Nasze kroki odbijają się echem od drewnianego
parkietu. Ku mojemu zdziwieniu, na górę prowadzą dwie pary schodów. Nie są one
usytuowane na samym środku, lecz po bokach i wyłożone brązową wykładziną. Vee
wybiera te prowadzące na prawo. Podążam za nim. Nie podziwiam widoków za oknami,
nie interesuje mnie wystrój wnętrz. Wpatruję się w twarz wtulonego we mnie
Eryka, który marszczy jasne brwi. Wiem, że cierpi. Przykro mi, że to ja
sprawiam mu ból. Uważam jednak, że nie powinien spać w samochodzie. W łóżku
będzie wygodniej. No i Vee będzie miał większe pole manewru.
Zawiasy lekko skrzypią, gdy blondyn przekręca
klamkę. Sypialnia króla okazuje się być niezbyt dużym pomieszczeniem. Centralną
część zajmuje masywne, ciemnobrązowe łóżko z rzeźbioną ramą. Obok łóżka stoi fotel
oraz malutki, okrągły stolik. Po drugiej stronie znajduje się sporych rozmiarów
szafa, a także biurko. Wszystko to stanowi komplet i przywodzi mi na myśl ferie zimowe, które spędzałem z
rodzicami w nadmorskich pensjonatach.
- Zdejmij jego buty i zasłoń okna.
Zaciągam aksamitne zasłony. Vee kończy opróżnianie
strzykawki. Wrzuca puste fiolki do torby, z którą się praktycznie nie rozstaje.
Eryk jęczy cicho, gdy dotykam jego obolałego ciała.
- Już dobrze – szepczę.
- Za trzy godziny podam kolejną porcję leków.
Dopiero wtedy będę mógł dokładniej przyjrzeć się ranom na rękach.
- Dobrze – przytakuję automatycznie, nie odwracając
wzroku od mojego skarbu.
- Chodź.
- Dokąd?
- Eryk potrzebuje ciszy.
- Posiedzę przy nim.
- Ja bardziej cię potrzebuję.
- Ty? – Czuję przypływ wiatru w żagle, na który tak
długo czekałem. Wiedziałem, że w końcu zacznie traktować mnie poważnie i
przydzieli jakieś odpowiedzialne zadanie. Mogę mu pomóc w tak wielu rzeczach.
Pełen entuzjazmu, podążam za królewskim opiekunem z
powrotem na parter. Schodzimy tymi samymi schodami, którymi weszliśmy na górę.
Mężczyzna prowadzi mnie do przestronnej kuchni. Odkłada torbę z lekami na stół.
Odsuwa jedno z krzeseł, po czym wyjmuje z kieszeni telefon.
- Co mam zrobić? – pytam.
- Jestem głodny, a mały mówił, że umiesz gotować.
- Żartujesz?! – Prawie się krztuszę własną śliną.
- Nie – Vee jest śmiertelnie poważny.
Wpatruję się w niebieskie oczy przeklinając
dzień, gdy nasze drogi się skrzyżowały. Wiem, że tylko mnie podpuszcza, lecz
wybrał sobie naprawdę kiepski moment na tego typu żarty.
- Pospiesz się. Mam mało czasu. Za pół godziny
rozpocznie się telekonferencja.
- Nie jestem twoim służącym!
- Masz za słabe kwalifikacje. Mimo to będę
wspaniałomyślny i przymknę na to oko. Lodówka jest pełna.
Waham się, czy najpierw go udusić, czy zastrzelić.
To wredny, impertynencki, wyjątkowo złośliwy i pewny siebie dupek!
- Simon, nie podważam twoich kompetencji. Wiem, że
stać cię na wiele więcej. Niestety, nie mam obecnie czasu, aby wprowadzić cię w
nowe obowiązki. Sądziłem, że to rozumiesz. Jeśli nie chcesz mi pomagać, nie
pomagaj. Sam sobie poradzę. – Vee spogląda
na zegarek. Jego telefon nie przestaje wibrować, informując o nowej korespondencji.
Dzwoni też Zoe, która zaczyna omawiać raport toksykologiczny.
- Jak się czuje Moor? – Vee odkłada telefon na blat.
Włącza głośnik, abym mógł słyszeć wieści przekazywane przez jego podwładną.
- Zdaniem doktora Arima operacja przebiegła pomyślnie.
Pan Moor spędzi kilka najbliższych dni w szpitalu.
Zapomniałem, że pan Moor został postrzelony.
- Oby szybko doszedł do siebie. Jest mi potrzebny.
Ktoś musi nadzorować prace nad naszym nowym lokum.
- Nasi ludzie zajęli się pałacem. Będzie gotowy za
trzy tygodnie. Za godzinę raport z Twierdzy powinien być już gotowy. Wybuch nie
uszkodził fundamentów. Naprawa zniszczeń potrwa do końca przyszłego tygodnia.
- Przypilnujcie, aby prasa milczała na ten temat.
- Już się tym zajęłam.
- Czy Jane rozesłała podziękowania za kondolencje? –
Vee bardzo dba o nienaganny wizerunek Eryka na arenie międzynarodowej.
- Tak.
- W razie jakiś niejasności, poproś o pomoc lady
Annę.
- Rada Korony domaga się spotkania z królem.
- Tak szybko? – Ta wiadomość nieco przygnębia Vee.
Rada Korony to najbliżsi współpracownicy króla. Ich
rola polega na doradzaniu w kwestiach polityki zagranicznej oraz krajowej. Obecnie
Rada to dziesięciu przedstawicieli wywodzących się z najznamienitszych rodów.
Część z nich w sposób otwarty wypowiedziała się negatywnie na temat objęcia
rządów przez Eryka. Co prawda król nie musi liczyć się z ich zdaniem. Mimo to
wrogość ze strony członków Rady nie wróży najlepiej na przyszłość.
- Zajmę się tym po konferencji. Potrzebuję raport z
najnowszymi danymi dotyczącymi cukrowni, którą ostatnio przejęliśmy.
- Ważniejszy jest plan naprawczy fabryki ołówków.
- Eryk jeszcze go nie ukończył. Będziemy
improwizować do czasu aż poczuje się lepiej.
Czuję silne wyrzuty sumienia przysłuchując się ich rozmowie. Gdyby nie Vee, Eryk naprawdę straciłby koronę. Szczerze wątpię, że byłby w stanie podołać tak licznym obowiązkom. Postanawiam więc zakasać rękawy, schować dumę do kieszeni i jakoś go wspomóc. Podchodzę do lodówki, skąd wyciągam niezbędne produkty spożywcze. Mam nadzieję, że lubi jajecznicę.
Oww, ugotuj mu coś dobrego Simon. Vee tak bardzo potrzebuje posiłku przygotowanego z ❤️.
OdpowiedzUsuńSimon w kuchni :D Efekt musi być piorunujący. Zanim poznamy przepisy na niezapomniane dania, wrócimy na trochę do Króliczka. Tęsknię za nim.
UsuńTwój Kitsune
Ja tęsknie za Maxem, a nie za króliczkiem :P
UsuńMax też tęskni. Rozdział już prawie napisany. Opublikuję, jak tylko skończę.
UsuńTwój Kitsune
Kitsuś, ja tęsknie za Maxem a on za mną 😟 Jak ci rozdział idzie?
UsuńTak, wiem, mam spore opóźnienie, bo w piątek skończyłem praktyki w szpitalu a weekend spędzam w szkole. Rozdział powinien pojawić się jutro.
UsuńTwój Kitsune
Miau, miau... miaaaaauuuuuuuu
UsuńOooo tego potrzebowałam. Ale przeraża mnie jaki Eryk jest w tym wszystkim samotny. Niby ma ludzi dookoła, niby ma pieniądze, wpływy i wiedzę. Ale jak przychodzi co do czego, ledwo się wylizuje i tylko na Vee może jako tako liczyć. Zastanawiam się, czy tak pokiereszowanemu dzieciakowi w ogóle uda się dojść do jako takiego spokoju i szczęścia w życiu. Plus Simon coraz mniej mi się podoba, mam wrażenie, że nie ma nic do zaoferowania Erykowi, Eryk go odcina, Vee go odcina... A Simon nic tylko uszy po sobie bo nie ma innego wyjścia, bo nic nie wie i nic nie może. Strasznie mnie to wszystko frustruje! U Królika wsio w porządku, ja bardzo ślicznie proszę o poświęcenie uwagi Erykowi, no bo to tak nie może być ;( P.S. I jakby to nie było jasne to rozdział bardzo mnie się podobał był :D
OdpowiedzUsuńMnie też przeraża postać Eryka. Czasami do tego stopnia, że chcę go zabić. A potem robi mi się go żal i go ratuję. A potem znowu chcę zabić. I tak bez końca :D
UsuńSimon... Lepiej go poznamy w kolejnych rozdziałach. Nie mogę nic zdradzić, bo nie będę psuć niespodzianek. W każdym razie życie z królem i u boku króla może mieć różny przebieg. Zwłaszcza, gdy nie jest się już ochroniarzem.
Do Humorów wrócę już za chwilę. Króliczek szepcze mi do ucha różne słodkości. Muszę być wobec niego uległy, bo kto wie... Może zostanie gwiazdą kolejnego ebooka :D
Twój Kitsune
Nie zabijaj Errryka ;( ;(
UsuńA swoją drogą, czy Króliczek to aby się nie roztapia już z tej słodkości? Czekam na jakiś dramat :D
UsuńAaaaaa i czemu w rozdziale drugim Eli miał zdemolowane mieszkanie? Kto go dręczył?
UsuńCzy będzie dramat? Hmm... To zależy jak na to spojrzeć. Dla jednych coś jest dramatem, dla innych końcem świata, a jeszcze dla innych codziennością.
UsuńCzy ktoś dręczył Króliczka? Może, może... Eli starannie ukrywa swoją przeszłość. Max, mimo wszystko, jest dociekliwy. Prędzej czy później skonfrontujemy przeszłość z teraźniejszością. Już teraz wiem, że nie wszystkim się to spodoba.
A Eryk nadal żyje. Tylko co to za życie...
Twój Kitsune
Ok, ja nic nie narzucam... ALE:
Usuń- zranienie,
- trudny poród
- śmierć dziecka
- pobicie
- poronienie
są dopuszczalne. NATOMIAST:
-Śmierć Eli
-Śmierć Maxa
-Rozstanie
-Zdrada
-Jakakolwiek trwała utrata kontaktu
-brak happy endingu
-cokolwiek innego co mi jeszcze do głowy nie przyszło ale Tobie szczwany Lisie może
jest absolutnie zabronione, niedozwolone i zakazane.
Tak tylko mówię ;)
Poświęciłabyś dziecko dla "szczęśliwego zakończenia"? Serio? Robi się coraz ciekawiej :D Sama widzisz, że mam szerokie pole manewru. Coś się stanie. A właściwie dużo się stanie i niektóre z tych rzeczy będą nieodwracalne. To od samego początku nie było słodkie i cukierkowe opowiadanie, więc zakończenie też musi być konkretne.
UsuńTwój Kitsune
No wiesz nic tak nie buduje cudownego zakończenia niż p r z e ż y c i e WSPÓLNIE poważnej tragedii - a ta się akurat sama nasuwa w tym wypadku ;)
UsuńTragedie? Wspólnie? Zakończenie? Nic o tym nie wiem :D Jak na razie cieszy mnie to co jest. Nie myślę jeszcze o zakończeniu.
UsuńTwój Kitsune
To mnie akurat niezwykle cieszy :D
UsuńEh Vee przydadzą się wakacje Erykowi przyda się czterolistna koniczyna a Simon musi zacząć coś robić bo mam wrażenie że zaraz wybuchnie xD
OdpowiedzUsuńWszystko w swoim czasie :D Zwłaszcza wybuch... :)
UsuńTwój Kitsune
Gdzie są moje bezsenne noce?
OdpowiedzUsuńHejka hej Lisku, żyjesz? Mam nadzieję, że nie zamknęli Cię w szpitalu zakaźnym do pomocy przy chorych z cowidem?
OdpowiedzUsuńKitsune wszystko u Ciebie w porządku? Nie dajesz znaku życia :(
OdpowiedzUsuńCzy można zgłosić zaginięcie blogera na policji jak się miesiąc nie odzywa? ;(
OdpowiedzUsuńHejka,
OdpowiedzUsuńcudownie, och Simon ugotuj cos przepysznego Vee, dobra sztuczka z tym samochodem, ale widać naprawdę, że Vee jest i dba o wizerunek Eryka...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, och Simion ugotuj coś przepysznego Vee... dobra sztuczka z samochodem, ale widać naprawdę że Vee jest i dba o wizerunek Eryka...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza