„Bezsenne Noce"
Obiecałem Eli
kąpiel z pianką i na obietnicach się skończyło. Gdy tylko przekroczyliśmy próg
łazienki, nie powstrzymałem swoich dzikich rządzy i zaciągnąłem go wprost pod
prysznic. Przypomniała mi się noc w hotelu, od której tak naprawdę wszystko się
zmieniło. Króliczek nie miał mi tego za złe. Oddał mi się raz, a potem drugi.
Niestety, łazienkowe atrakcje pozbawiły go resztek energii. To moja wina.
Zatraciłem się do tego stopnia, że zapomniałem o dziecku, które nosi pod
sercem. Dzidziuś może i jest malutki, ale ma swoje potrzeby. Najważniejszy jest
odpoczynek, a Eli od świtu działał na pełnych obrotach. Nic dziwnego, że słania
się na nogach.
- Jestem zmęczony –
narzeka, ziewając przeciągle.
- Jeszcze pięć
minut, obiecuję. – Staram się w ekspresowym tempie wysuszyć jego długie włosy.
- Chcę do łóżka…
Proszę…
- Skarbie,
wytrzymaj jeszcze chwilę. Nie mogę pozwolić, abyś się przeziębił.
- Są już
wystarczająco suche. – Mała maruda przeczesuje wilgotne pasma palcami. –
Proszę… – Sposób, w jaki wypowiada to słowo chwyta mnie za serce. Odkładam
suszarkę na blat i biorę chłopaka na ręce.
- Masz na mnie zbyt
silny wpływ – szepczę, niosąc mój słodki ciężar do sypialni.
- Mhm… – mruczy w
odpowiedzi.
Sadzam Eli na łóżku
i pozbywam się puchatego szlafroka. Sięgam po piżamę, lecz nastolatek mnie
ubiega i wpełza nagi pod kołdrę. Wzdycham ciężko. Powinienem się przyzwyczaić
do faktu, że nie da się nad nim zapanować.
Gaszę światło i na
wszelki wypadek minimalnie podkręcam ogrzewanie. Lepiej dmuchać na zimne. W
jego stanie nawet katar może być niebezpieczny.
Ziewam, poprawiając
swoją poduszkę. Ja też jestem zmęczony. Z prawdziwą przyjemnością przytulę się
do ukochanego. Eli ma chyba inne plany, bo wygrzebuje się spod kołdry. Jego
spojrzenie jest nieprzytomne. Z wielką trudnością unosi ołowiane powieki.
- Chcesz pić? –
Zgaduję.
- Muszę posmarować
brzuszek olejkiem.
- Śpij, skarbie.
Rano…
- Nie. Teraz.
Dzidziuś chce teraz. – Ciężarny rozgląda się po otoczeniu, szukając buteleczki
z pachnącym płynem.
- Połóż się.
- Ale dziecko… Ja
muszę… – Daje mi do zrozumienia, że nie odpuści. No trudno. Trzeba wkroczyć do
akcji.
- Ja to zrobię,
dobrze? – Popycham narzeczonego, aby zechciał się położyć.
- Obiecujesz? – Eli
łapie mnie za rękę. Najwidoczniej bardzo mu zależy, aby spełnić zachciankę
maluszka.
- Obiecuję –
pochylam się nad chłopakiem i całuję go w nos. – Śpij.
- Dziękuję – z jego
ust wydobywa się cichutki szept.
Przez kilka chwil
stoję przy łóżku. Z prawdziwym uwielbieniem wpatruję się w mojego Króliczka.
Piękny. Zabawny. Wrażliwy. Utalentowany. Kocha mnie.
- Jestem prawdziwym
szczęściarzem – mamroczę do samego siebie, udając się na poszukiwanie butelki z
olejkiem.
***
Agresywne dobijanie
się do drzwi kuriera rozpoczyna nowy dzień w naszym domu. Z wielkim trudem unoszę
zaspane powieki. Staram się wyplątać z miłosnego uścisku. Nagi Eli wtulony jest
w moje ramiona. Wyplątanie się w miłosnego uścisku wcale nie jest takie proste.
Napastnik na dole nie odpuszcza. Jeśli szybko czegoś nie zrobię, obudzi
Króliczka.
Pomstując na April
opuszczam ciepłe łóżko i zbiegam po schodach. Chwytam za klamkę i szeroko
otwieram drzwi.
- No nareszcie! –
Niecierpliwy, młody dostawca posyła w moim kierunku nieco zniecierpliwione
spojrzenie. – Pan Bennett? – Kurier odczytuje nazwisko z listu przewozowego.
- Nie – rozwiewam
jego wątpliwości. – Przekażę mu paczkę, gdy się obudzi.
- Przykro mi, ale
tu jest wyraźnie napisane, że tylko pan Bennett może odebrać przesyłkę.
Liczę w myślach do
pięciu. Spokojnie, Max. Tylko spokojnie. Nie pozwól, by ten szczeniak
wyprowadził cię z równowagi. Dasz sobie radę. Oddychaj głęboko.
- A ja panu
powiedziałem, że mój narzeczony śpi i prędzej szlag mnie trafi niż pozwolę go
obudzić – warczę ostrzegawczo.
- Gościu, wyluzuj
trochę. Takie są procedury. – Młodzieniec stara się rozładować napiętą
sytuację. – Szefowa osobiście do mnie dzwoniła. Powiedziała, że to ważna
przesyłka i musi trafić w ręce pana Bennetta. Nikogo innego.
- W takim razie
zabieraj ten ciężki karton z książkami do samochodu i przyjedź po południu. –
Uśmiecham się złośliwie oceniając odległość, jaką ten natręt będzie musiał pokonać,
by przydźwigane pudło ponownie znalazło się z powrotem w furgonetce.
- Dopiero po
południu? – jęczy zawiedziony. – Co ja niby mam robić tak długo na tym zadupiu?
- Możesz poczytać
kryminały, które znajdują się w pudle.
- Przekaże pan
paczkę? – Tak jak podejrzewałem, dostawca nie ma ochoty marnować dnia lub
narażać zdrowia, mocując się z moimi książkami. Zamiast tego wlepia we mnie
podejrzliwe spojrzenie. Zachowuje się tak, jakby próbował prześwietlić mój mózg
i przewidzieć kolejne ruchy.
- Przekażę –
wzdycham głośno, rozdrażniony.
- Tylko proszę jej
nie otwierać – zastrzega, mrużąc groźnie oczy.
- Nie zamierzam.
Biorę kolejny,
głęboki wdech. Najchętniej spaliłbym to przeklęte pudło. April mi za to
zapłaci! Spiskowała za moimi plecami! Jeśli Eli będzie miał przez nią koszmary,
to…
- Proszę podpisać –
dostawca wyrywa mnie z zamyślenia, podtykając jakiś papier. – Pomóc panu wnieść
paczkę do środka?
- Po co? – dziwi mnie
jego pytanie.
- Jeśli to książki,
to nie lubią deszczu.
To nie będzie
zwykły deszcz. Zbiera się na burzę. Ciemne chmury. Złowrogie błyski. Gdyby nie drobna
uwaga tego pajaca, to może rzeczywiście zostawiłbym przesyłkę przed domem.
Teraz nie mogę tego zrobić. Za chwilę April pozna każdy szczegół naszej rozmowy
i z pewnością podzieli się tą wiedzą z Eli, jeśli zajdzie taka potrzeba.
- Poradzę sobie.
Zamknij za sobą bramę, ok? – Udaję niewzruszonego, choć w środku cały się
gotuję.
- Miłego dnia,
panie Ford.
Miły dzień?! Też
coś. Miał być miły! Ty i April wszystko zepsuliście!
Kopniakiem wpycham
karton do środka i zamykam drzwi, o które opieram się plecami. Jeszcze nie jest
zapóźni, by dopaść tego małego drania. Mógłbym go zabić i pozbyć się ciała
topiąc je w jeziorze. Miejscowa policja miałaby spory problem, by wytropić sprawcę.
W tego typu sprawach trudno wykryć motyw. Prędzej czy później do śledztwa
wkroczyłoby FBI. Tylko czy agentowi z dużego miasta udałoby się skłonić
mieszkańców do mówienia? Hmm… Gdybym się przyłożył powstałby z tego całkiem
niezły kryminał.
Chęć zemsty,
zazdrość, frustracja, samotność… Wystarczy iskra, która wznieci płomień.
Przypadkowo przeczytane zdanie, nieudana randka, stanie w korku i zastanawianie
się nad sensem życia, które przecieka przez palce. Nic dziwnego, że karton
przysłany przez April jest naprawdę duży i ciężki. Czy Eli zechce je
przeczytać? Spodobają mu się? Co sobie o mnie pomyśli? A może uzna, że jestem beznadziejny
i straci zainteresowanie tym co robię?
Nie, Eli nie
zrobiłby mi czegoś takiego. Rzadko rozmawiamy o mojej pracy. Mimo to jestem
pewny, że doskonale rozumie, jak bardzo to kocham. Boję się, bo nie umiem
radzić sobie z krytyką. Z jego krytyką. Czy będę w stanie jakoś się otrząsnąć,
jeśli nazwie mnie kiepskim pisarzem? Nasz związek to wieczne wzloty i upadki.
Upadków jest tysiąc razy więcej niż wzlotów. W dodatku to głównie moja zasługa.
Potrzebuję jego aprobaty. Tak bardzo zależy mi na tym, aby dostrzegł we mnie
faceta, któremu coś się w życiu udało. Po akcji z ciuchami znowu stąpam po
kruchym lodzie. Sukces. Jest mi potrzebny jakiś mały sukces. Na przykład drobna
pochwała dotycząca moich książek. Z pewnością nie uzna ich za równie
fascynujące, jak albumy o malarstwie, które mu kupiłem. Kryminały rządzą się
swoimi prawami. Jest zbrodnia, kara. Czasami morał. Każda decyzja pociąga za
sobą konsekwencje.
Porzucam świat
literatury i ruszam do kuchni, by zrobić sobie mocną kawę. Duża porcja kofeiny
z pewnością poprawi mi nastrój. To mój promyk światła w ten pochmurny dzień. Z
prawdziwą lubością naciskam włącznik i obserwują, jak ciemny, parujący płyn
wypełnia porcelanowy kubek. W tej samej chwili wielkie krople deszczu zaczynają
odbijać się od szyb. Pora wracać na górę. Eli nie lubi burzy.
Pozbywam się szlafroka.
Poprawiam poduszkę i kładę się na swoje miejsce. Aromat kawy miesza się z
zapachem olejku, którym posmarowałem wczoraj Eli. Uśmiecham się mimowolnie.
Ogarnia mnie błogi spokój. Zagarniam w ramiona moją małą trusię.
- Zaborczy od
samego rana? – Ciężarny szuka mojej dłoni i splata nasze palce. – Połóż rękę
tutaj. Czujesz?
Wstrzymuję oddech,
czując delikatne ruchy dziecka. Kolejna bariera, zbudowana z lęków i obaw po
prostu znika. Zalewa mnie fala miłości. Łzy same napływają mi do oczu. Gdybym
był choć odrobinkę szczęśliwszy niż teraz, moje serce chyba by tego nie
wytrzymało.
Mija kilka długich
minut. Wydaje mi się, że Eli znowu zasnął. Oddycha równo i spokojnie. Dzidziuś
nie jest zadowolony. Wciąż kopie. Podejrzewam, że domaga się śniadania.
Kolejny raz wymykam
się z łóżka, by przygotować coś pysznego. Eli lubi owoce, zwłaszcza mango. Same
owoce to trochę mało. Może udałoby mi się zrobić gofry? Nie chcę demolować
kuchni, więc korzystam z tych gotowych. Odpowiednio podgrzane, robią się złote
i chrupiące. Do tego słodki syrop. Króliczek będzie zadowolony.
- Kochanie? Śpisz? –
Stawiam tacę na stoliku tuż przy łóżku.
- Nie. – Blondyn obraca
się w moją stronę.
- To dobrze. –
Uradowany, postanawiam go nakarmić.
- Max, dlaczego
jestem nagi? – To poważnie zadane pytanie sprawia, że zaczynam się śmiać.
- Nie pamiętasz?
- Byliśmy w
łazience. Suszyłeś mi włosy, a potem? Co było potem? – Fiołkowooki zastanawia
się na głos. Z pomocą przychodzi butelka olejku. – Dotykałeś mnie i… – Wpatruje
się we mnie, szukając podpowiedzi.
- Naprawdę nie pamiętasz.
– Nie wiem czemu, ale ta niewielka przewaga sprawia mi ogromną frajdę.
- Nie jest to chyba
nic, czego nie moglibyśmy sobie przypomnieć lub powtórzyć, prawda?
Eli z kocią gracją
opuszcza swój ciepły kokon i przysuwa się bliżej. Jego drobne dłonie wsuwają
się pod materiał mojej koszulki i zaczynają pieścić brzuch.
- Najpierw
śniadanie – wyznaczam granicę, łapiąc za królicze nadgarstki.
- Powstrzymaj mnie,
jeśli potrafisz – szepcze zmysłowo, ocierając się ustami o moje usta.
- To nie fair –
również szepczę, dając mu do zrozumienia, że wygrał to starcie.
Nastolatek popycha
mnie na poduszki i siada na moich biodrach.
- Co jest nie fair?
– pyta, wodząc opuszkami po mojej skórze.
- Wczoraj
praktycznie straciłeś przytomność. Może…
- Nie jestem
zmęczony – przerywa mi. – Wyspałem się i mam teraz mnóstwo energii, którą
zamierza wykorzystać.
- To mnie
zamierzasz wykorzystać – poprawiam go.
- No cóż… – wzrusza
ramionami i sięga po moje dłonie. – Musisz mi troszeczkę pomóc – droczy się ze
mną, nakierowując je na swój niesamowity tyłek. Rozpuszczone włosy opadają mu
na ramiona i nieco przysłaniają twarz. Króliczek odgarnia je do tyłu. Uśmiecha
się, a potem przymyka powieki i zmniejsza odległość między naszymi wargami.
- Kocham cię –
szepczę w jego usta.
- Ja też cie
kocham, Max.
Stało się.
Straciłem resztki silnej woli. Przejął nade mną całkowitą kontrolę. Każda
komórka mojego ciała należy wyłącznie do niego. Bliskość, której zawsze
pragnąłem. Bezgraniczna miłość, na którą czekałem. Dziecko, o którym marzyłem.
Dał mi to wszystko, a nawet więcej. Jestem jego, a on jest tylko mój.
- Co będziemy
dzisiaj robić? – Narzeczony podpiera głowę na dłoni i spogląda mi prosto w
oczy. Dostrzegam w nich tak wiele emocji. Niektóre z nich potrafię już
bezbłędnie odszyfrować. Wiem na przykład, kiedy Eli ma dobry humor. Kiedy jest
szczęśliwy, a kiedy zaspokojony.
- Nie wiem. Na co
masz ochotę? – Cierpliwie czekan na dalsze rozkazy.
- Wszystko zależy
od tego, która jest godzina.
- A czy to ważne? –
Przeczesuję jego długie włosy palcami. – Możemy robić wszystko co chcemy.
- Pójdziemy na
spacer? – z nadzieją zerka na okno. – Już prawie nie pada.
- Wolałbym, abyśmy
zostali pod dachem i nie narażali cię na przeziębienie.
- W sumie możemy
zostać w domu. – Blondyn wzdycha smętnie.
- Nie miałem na
myśli siedzenia w domu. Co powiesz na obiad w restauracji? Albo kino? Masz
ochotę?
- Uuu… Czeka mnie
randka z mężem? – Fiołkowe oczy rozbłyskają.
- Zgadzasz się? –
Wolę się upewnić, by nie wpakować się w jakieś zbędne problemy.
- Tak! Bardzo
chętnie! – Entuzjazm z jaką przyjął moją propozycję sprawia, że od razu
postanawiam codziennie gdzieś go zabierać. Eli za dużo czasu spędził w domu i
teraz tęskni za atrakcjami. Pora to zmienić.
- Widzisz, czasami
warto jest zaufać mężowi.
- Bardzo ci ufam,
Max. Jesteś… – Pasmo komplementów, na które czekałem zostaje przerwane przez
wiadomość od Jo. Telefon cicho wibruje, a ja mam ochotę roztrzaskać go o
ścianę. – Pochwalę się Jo! Ucieszy się, gdy powiem mu o randce.
Eli i Jo piszą do
siebie praktycznie codziennie. „Najlepszy przyjaciel” towarzyszy nam niczym
złowrogi cień i to od samego początku naszej znajomości. Pisał do Eli, gdy mieszkaliśmy
razem w moim mieszkaniu. Pisał, gdy mieszkaliśmy u rodziców. Czasami wydaje mi
się, że nie ma nic innego do roboty, poza przesyłaniem wiadomości, które
przychodzą w ilościach hurtowych.
Staram się
zachowywać jak na odpowiedzialnego partnera przystało. Nie dotykam telefonu
Eli. Blokada skutecznie uniemożliwia przeglądanie korespondencji. Mógłbym ją
łatwo złamać, ale nie chcę posuwać się tak daleko. Nie jestem wścibski. Tak
naprawdę to brzydzi mnie to, że zazdrość podsuwa mi tak karygodne rozwiązania.
Usprawiedliwiam się
sam przed sobą. Tak naprawdę to nigdy wcześniej, nawet wtedy, gdy byłem
zdradzany, nie przeszło mi przez myśl, by posuwać się do takich rozwiązań i
naruszać prawo do prywatności drugiej osoby. Eli na pewno nie ma takich
dylematów. I nie fantazjuje o tym, jak pozbyć się moich przyjaciół.
- Max, Jo
serdecznie cię pozdrawia.
- Ty też go ode
mnie pozdrów – odpowiadam automatycznie, siląc się na obojętny ton.
- Poleca nam film,
o którym ostatnio czytałem. Recenzje były takie sobie, ale Jo mówi, że warto go
obejrzeć. Lubisz filmy o wampirach?
- Jasne – cmokam Eli
w policzek.
- Nie mogę się
doczekać! – Nastolatek szczebiocze wesoło, pisząc jednocześnie kolejnego smsa.
Mam więc czas, by wstać z łóżka i poprawić pościel. Po chwili odkłada telefon i
rzuca mi się na szyję. – Jestem taki szczęśliwy!
- Ja też, skarbie.
Ja też.
- Kiedy jedziemy?
- Jak tylko się
ubierzesz.
- Naprawdę?! – Uśmiech na twarzy Eli powoli przygasa.
- O co chodzi?
- Mam tyle nowych
ubrań, że ciężko będzie się zdecydować.
- Chcesz, żebym ci
pomógł? – Oferuję swoje usługi.
- Jeśli zaczniesz
mi pomagać, znowu wylądujemy z łóżku.
- Nie bądź taki
zasadniczy – żartuję. – Wiesz równie dobrze jak ja, że nic nie sprawia mi
większej przyjemności niż oglądanie cię nagiego.
Moje argumenty
chyba go nie przekonały. Trzeba spróbować czegoś innego.
- Zrobimy tak.
Pójdę do kuchni po kawę, a ty w tym czasie wybierzesz coś odpowiedniego,
dobrze?
- Dobrze.
- Masz pięć minut.
- Tylko pięć?! – Na
twarzy Eli maluje się panika.
- Musimy wziąć
prysznic przed wyjściem, a to nam zajmie więcej czasu niż ubieranie – puszczam do
niego oko, wychodząc z sypialni.
- Zboczeniec –
syczy cicho, biegnąc w kierunku garderoby.
- Słyszałem to.
- Właśnie na to
liczyłem.
Dokładnie pięć minut
później wracam na górę, uzbrojony w komputer oraz kolejny kubek kawy.
- Czas minął.
Wybrałeś coś? – Wołam w kierunku drzwi.
- Tak. Jestem już
prawie gotowy.
- Przed wyjściem sprawdzimy
repertuar – rzucam laptopa na łóżko. – Dzięki temu będziemy wiedzieć, które
miasto…
- Podobam ci się? –
Eli wynurza się z łazienki. Ma na sobie biały sweter oraz granatowe jeansy.
Jasne włosy upiął w luźny kok.
- A prysznic?
- Przykro mi mężu,
ale uznałem, że poradzę sobie bez ciebie.
- Umyłeś się i
ubrałeś w tak krótkim czasie? Jak to zrobiłeś? – Nie potrafię otrząsnąć się z
szoku. – Mieliśmy wspólne, łazienkowe plany. Nie pamiętasz?
- Uznałem, że moja
obecność będzie cię za bardzo rozpraszać.
- Widzisz, właśnie
dlatego nie lubię się z tobą rozstawać. Od razu działasz na własną rękę.
- Max, pospiesz
się. Potrzebujemy co najmniej godziny na dojazd.
- Dobrze, już dobrze.
Ogarnę się, a ty sprawdź kina.
Chyba się starzeję,
bo mycie, golenie i ubieranie zajmuje mi troszeczkę więcej czasu niż pięć
minut. Przeglądam się w lustrze. Poprawiam włosy. Pryskam się ulubionymi
perfumami. Chcę dobrze wyglądać. Zależy mi na tym, aby Eli na mnie patrzył.
Tylko na mnie. Czytałem kiedyś, że błękitna koszula może mi w tym pomóc. Czy
sama marynarka wystarczy, czy też założyć jeszcze krawat? Nie, krawat to chyba
przesada. Nie chcę czuć się jak sztywniak. Poza tym podkreśliłbym dzielącą nas
różnicę wieku. Nie wyglądalibyśmy jak para. Żałuję, że nie jestem chociaż pięć
lat młodszy. Życie przed trzydziestką wygląda zupełnie inaczej.
No dobrze. Koniec
narzekania. Pora zabłysnąć i postarać się o wyjątkowo romantyczne popołudnie. Wkładam
do kieszeni portfel. Kluczyki do auta zostawiłem chyba w kuchni.
- Skarbie,
jedziemy? – Szukam narzeczonego, który wpatruje się w karton, przyniesiony rano
przez kuriera.
- Powiedz, że to
nie są ubrania.
- Chciałbym żeby
tak było.
- Max! – Eli piorunuje
mnie wzrokiem.
- To książki. Od April.
- Książki?
- Moje książki –
dodaję, lekko się przy tym uśmiechając.
- Mogę? – Eli nieśmiało
zerka na karton, a potem na mnie.
- Możesz. April
przysłała je dla ciebie.
Obserwowanie, jak
otwiera przesyłkę i zagląda do wnętrza kartonu sprawia, że serce bije mi
znacznie szybciej. Staram się grać swoją rolę, choć drżę na samą myśl, co sobie
o mnie pomyśli, jak zareaguje.
- Twoje książki…
Szept Króliczka,
który trzyma w dłoniach bestseller sprzed dwóch lat odbija się głośnym echem
wewnątrz mnie. Powinienem usiąść, bo kręci mi się w głowie od nadmiaru wrażeń.
- Inaczej je sobie
wyobrażałem. – Nastolatek przesuwa palcami po czarnej, matowej okładce.
Znajduje się na niej tytuł, moje fałszywe nazwisko oraz zdjęcie ćmy, przebitej
szpilką i umieszczonej w szklanej probówce. Czuję się tak, jakby dotykał bezpośrednio
mojej duszy. – Pozwolisz mi je przeczytać?
- Jeśli naprawdę
tego chcesz – dukam, bo zaschło mi w gardle od nadmiaru emocji.
- Chcę. Dobrze
wiesz, że chcę.
Nastaje chwila
niezręcznej ciszy. Ja nie bardzo wiem co powiedzieć, a Eli? Nadal przygląda się
okładce.
- Pamiętam ją.
Niedaleko galerii znajduje się duża księgarnia. Najpopularniejsze tytuły
umieszczane są w głównej witrynie. Twoja książka leżała na wystawie długie
tygodnie. I ta ćma… Wydawała mi się dosyć niepokojąca.
- Dlaczego?
- Bo przyciągała
uwagę, a jednocześnie patrząc na nią, trochę się bałem.
- April wybrała to
zdjęcie.
- April?
- Tak.
- A inne książki?
- April decyduje o
każdym szczególe. Ja zajmuje się głównie pisaniem. Gdy wszystko jest gotowe,
wydawnictwo przesyła mi przygotowane materiały. Mogę je zaaprobować lub
odrzucić.
- Rozumiem.
- Sądząc po twojej
minie, nasza romantyczna randka właśnie dobiegła końca, co? – uśmiecham się
smutno.
- Ja… Nie… – Eli
szuka odpowiednich słów, by osłodzić moje rozczarowanie.
Zaszyje się na
górze, gdzie czeka na niego ulubiony, bujany fotel i będzie czytał. A ja? Co
mam ze sobą zrobić czekając na jego wyrok? Czemu bycie z związku bywa aż tak
trudne? I czemu nikt nie napisał poradnika, jak sobie radzić w takiej sytuacji?
- Nasz film zaczyna
się o siódmej. Pojedziemy do kina w tej dużej galerii. Kupowaliśmy tam rzeczy
do domu, pamiętasz? Za to z obiadem może być problem. Będą tłumy.
Blondyn odkłada mój
bestseller do kartonu. Przytula się do mnie, po czym wyciąga rękę przykłada ją
do mojego policzka.
- A co z książkami?
- Poczekają aż
wrócimy.
***
Moi Drodzy!
Tak, to ja. Żyję i mam się dobrze (proszę zadzwonić na komisariat i wstrzymać poszukiwania).
Jak zwykle powodem naszej wymuszonej rozłąki była uczelnia. Nie przepadam za pisaniem "o szkole", więc chyba daruję sobie opowiadanie o moich uczelnianych "przygodach". Teraz, gdy sytuacja nieco się ustabilizowała, powinno być lepiej. Będę się starał częściej dodawać rozdziały. W sumie ciągle się staram, ale efekty... Sami wiecie jak jest.
Oddaję w Wasze łapki nowy rozdział Bezsennych Nocy. Następny w kolejce będzie rozdział 95. Co będzie potem? Nie wiem.
W każdym razie tęskniłem za Wami tysiąc razy bardziej niż Wy za mną (Blog strasznie uzależnia). Mam nadzieję, że jesteście zdrowi i dbacie o zdrowie Waszych najbliższych.
Miłego wieczoru,
Wasz Kitsune
❤️❤️❤️❤️��❤️��❤️
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTwój Kitsune
Cieszę się że znalazłeś czas. Rozdział fascynujacy bo mam wrażenie że sielanka niedługo się skończy.
OdpowiedzUsuńCoś się kończy, coś się zaczyna :D
UsuńTwój Kitsune
��❤��
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTwój Kitsune
Kitsu dobrze ze żyjesz, czekamy na następny odcinek bessenych nocy ❤️
OdpowiedzUsuńDziękuję, pisanie idzie dobrze, ale nie będę niczego obiecywać, bo potem wychodzi jak zawsze :D
UsuńTwój Kitsune
Dobrze, że żyjesz:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTwój Kitsune
Ufff, jaka ulga, że wszystko u Ciebie dobrze. Już dzwoniłam na komisariat i odwołałam też GROMa. Ja rozumiem, że masz zajęcia inne po za blogiem - ledwo, ale rozumiem, niemniej mógłbyś chociaż dać znak życia. Rozdziały są zajebiaszcze, ale Twoja osoba też nie jest nam obojętna. Nie każ nam się martwić!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńBo widzisz - to było tak. Codziennie coś dopisywałem do tego rozdziału i wydawało mi się, że "dzisiaj na pewno skończę". Wyszło na to, że "dzisiaj" było dopiero wczoraj. Przykro mi z tego powodu, ale nie robiłem tego celowo.
To jest też wina samego bloga. Nie każdy czyta komentarze. Wstawianie nowego posta o treści "wszystko u mnie ok" wkurzy część Czytelników, którzy spodziewają się rozdziału. I ja to rozumiem. Też byłbym wkurzony, dlatego staram się nie zaśmiecać bloga zbędnymi treściami. Myślałem o FB, ale nie oszukujmy się - kto w obecnych czasach ma konto na fejsie? Tak samo jest z Instagramem. Do tego dochodzą treści, które tworzę. Nie każdy chce przecież afiszować się przed znajomymi/rodziną, że czyta opowiadania lgbt. W sumie nie wiem jak to rozwiązać. Burza mózgów? Jakieś pomysły?
Twój Kitsune
Prawda, face to nie rozwiązanie, ja się absolutnie nie afiszuję z miłością do mpreg. Nie widzę ku temu żadnej potrzeby. Mnie by post w stylu "Ciągle żyję, jeszcze piszę" nie zdenerwował, ale rozumiem, że nie tylko o mnie tu idzie. Muszę pomyśleć. A to dopisywanie wyszło in plus, bardzo fajnie napisany rozdział :)
UsuńWymyśliłem :D Założyłem nową "książkę" na Wattpadzie. Zobaczymy czy to się sprawdzi :)
UsuńTwój Kitsune
Hej hej hej
OdpowiedzUsuńŻycie mi ratujesz tym rozdziałem !!!!
Przykro mi ale nie wiem czy uda mi się odwołać te psy tropiące...
Co prawda rozumiem , że nie masz czasu bo uczelnia (sama jestem studentką) ale nie zostawiaj nas w niepewności. Musisz o siebie dbać ( dlatego że się o ciebie martwię, wcale nie jestem uzależniona od twoich opowiadań ).
W ogóle strasznie bym przeczytała książki Maxa.
Trzymaj się ciepło i nie daj się tej szkole!
Dziękuję :)
UsuńTy lubisz czytać, a ja uwielbiam pisać. Jakoś się dogadamy :D
Twój Kitsune
Hejka, hejka,
OdpowiedzUsuńtak wiem, że no zaległości, ale nie mogłam się powstrzymać, no bo Twoje kilka słów muszę skomentować... tak apropo to cieszę się z rozdziału, ale muszę odezwać się do słów o udaniu się na komisariat i wstrzymaniu poszukiwań, stwierdzili że zbyt często trzeba Cię poszukiwać więc niech będzie tak jak jest ;) tak, tak nie komentowałam ale dawno nie było rozdziału z "Uparty jak Gilbert"
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika
Dziękuję :)
UsuńOstatnio coraz częściej myślę o moich porzuconych opowiadaniach. W sumie to one nie do końca są takie porzucone. Po prostu brakuje mi na nie czasu, ale bardzo chciałbym do nich wrócić. Ostatecznie każda historia zasługuje na swoje zakończenie.
Twój Kitsune
Hejeczka, hejeczka,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, Eli rządzi Maxem, wystarczy słówko, gest i już po silnej woli... jak widać bardzo ważne jest dla niego zdanie Wli, i randka och...
weny i pomysłów życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika