środa, 2 grudnia 2020

Humory Króla - rozdział 20

 

Eryk

Próbuję unieść powieki, lecz nie mam na to siły. Boli mnie głowa, brzuch, ręce. Nawet oddech sprawia mi ból.

Dziwne. Zawsze sądziłem, że po śmierci to wszystko zniknie. Tymczasem moje ciało reaguje tak, jakbym zbyt długo przebywał pod wodą.

Może Alan zaciągnął mnie za sobą do piekła?

Byliśmy razem w apartamencie, a potem… Co było potem?

- Eryku?

Simon?

Kosztuje mnie to naprawdę sporo wysiłku, lecz nie waham się ani chwili i od razu otwieram oczy. Być może to ostatni raz, gdy…

- Obudziłeś się. – Czuły szept, przepełniony troską, pieści moje uszy. Czuję ciepło jego skóry na policzku. Drżę pod wpływem tak delikatnego dotyku. – Zimno ci? – Simon zabiera rękę. Oddala się ode mnie.

- Ni-Nie… – ostatkiem sił staram zatrzymać go przy sobie. Niech mnie nie zostawia. Nie chcę być sam. Boję się.

- Cieplej? – Mój ukochany przynosi dodatkową kołdrą. Odnoszę wrażenie, że jej ciężar wbija mnie w materac. Nie mogę nabrać tchu. Simon także to dostrzega i od razu pozbywa się problematycznego okrycia. – Poszukam czegoś innego.

Kilka kolejnych minut obserwuję krzątaninę byłego ochroniarza, który poprawia poduszki, podaje mi wodę, odgarnia włosy. Jego obecność działa niczym zaklęcie. „Nie zostawiaj mnie. Nie odchodź.” To słowa, które chciałbym mu powiedzieć. Nie robię tego w obawie, że ten słodki sen za chwilę się skończy. Jeśli obudzę się w jakimś odludnym miejscu, mając Alana za towarzysza, to nie chcę marnować jedynej okazji, by jeszcze przez chwilę pobyć z Simonem. Znam siebie i wiem, że dobrnąłem do kresu wytrzymałości. Jeden silniejszy podmuch zmiecie mnie z powierzchni niczym pyłek kurzu. Nie mam już siły, by walczyć.

Oczy zachodzą mi łzami. Ciało poddaje się fali nieprzyjemnych dreszczy. Przegrałem. I ta przegrana ma bardzo gorzki smak.

- Skarbie... Nie płacz… – Mój mężczyzna siada obok mnie na łóżku i ściera łzy z moich policzków. – Proszę, nie płacz. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.

Nie będzie. On to wie i ja to wiem. Po co się oszukiwać?

Niczego na świecie nie pragnąłem tak bardzo, jak tego, by kochać i być kochanym. A mimo to żałuję, że spotkałem Simona. Wplątałem go w swoje problemy. Nie chciałem tego. To przeze mnie nie uśmiecha się tak, jak zwykle. Gdy na mnie patrzy, jest zmartwiony. Zabrałem mu radość życia. Beztroskę. Rodzinę.

- Nie odchodź – szepczę, całkowicie się załamując.

Nie mam pojęcia co dzieje się dalej. Chyba tracę przytomność.

Gdy ponownie otwieram oczy, nadal jestem w tym samym pomieszczeniu. Jedyna różnica polega na tym, że ktoś tuli mnie do siebie niczym dziecko. I pachnie tak znajomo… Wreszcie jest mi ciepło, bezpiecznie. Doskonale znam to uczucie. Taki komfort zapewniają jedynie ramiona ukochanego. Niech mnie przytula i nigdy nie puszcza.

***

- Jak mały? – Głos Vee przywraca mnie do rzeczywistości.

- Śpi – odpowiada Simon, nieznacznie się przy tym poruszając.

- Przesuń go, bo muszę zmienić kroplówkę.

Ktoś odsuwa kołdrę, a następnie brutalnie próbuje nas rozdzielić. Zaprotestowałbym, lecz nie jestem w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa. Zamiast tego wczepiam się palcami w koszulę zielonookiego. Żałosne, że stać mnie jedynie na taki gest. Miałem plany, marzenia. Tak wiele chciałem zmienić.

- Eryku, daj rękę. To zajmie tylko chwilę. Potrzebujesz tych leków. – Mój ukochany ostrożnie dotyka moich zaciśniętych palców. Nie puszczę go. Nie mogę.

- Zostaw – Vee zdaje się czytać w moich myślach. – Poradzę sobie w inny sposób.

Nie mam pojęcia co robi Vee i nic mnie to nie obchodzi. Skupiam się na otoczeniu. Pierwsza rzecz, którą rejestrują moje zmysły, to śpiew ptaków. Trzepot ich skrzydeł. Szelest gałęzi, wśród których wesoło dokazują.

Ptaki? W apartamencie nie słychać ptaków! I nie ma drzew! Przynajmniej nie na ostatnim piętrze!

Otwieram oczy i próbuję usiąść, lecz nie mogę się wyrwać. Ktoś obejmuje mnie na tyle mocno, że nie jestem w stanie się ruszyć. Zaczynam się szarpać, lecz to i tak na nic.

- Kochanie? Co się dzieje? – Zatroskany Simon spogląda na mnie z góry. Gdzie jestem? To nie jest mój dom! Czemu nie jesteśmy w hotelu?! I gdzie jest Alan?!

Ból w klatce piersiowej sprawia, że robi mi się ciemno przed oczami. Znowu mam atak paniki? Co teraz?!

- Eryku, spokojnie. Oddychaj. Wszystko jest dobrze. Nic ci nie grozi. Jesteś bezpieczny. – Mężczyzna gładzi mnie po głowie, próbując uspokoić.

Tracę poczucie czasu. Wsłuchuję się w słowa Simona, który zapewnia mnie o tym, że wszystko jest w porządku, ale jakoś trudno mi w to uwierzyć. Przed oczami wciąż widzę pourywane sceny, które pamiętam jak przez mgłę. Alan przyszedł mnie zabić. Bił mnie. Kazał połknąć jakieś tabletki. A potem ten huk. Duszący zapach dymu. Pisk alarmu. I ciemność.

- Jak się czujesz? – Simon nie pozwala o sobie zapomnieć.

Unoszę wzrok, by spojrzeć mu prosto w oczy. Uśmiecha się, gdy na niego patrzę. Pochyla się nade mną i całuje w policzek. Dotyk jego ust na mojej zimnej skórze sprawia, że mimowolnie drżę. Dociskam ręce do klatki piersiowej, kuląc się w sobie.

- Ostrożnie, bo wyrwiesz kroplówkę.

- Nie chcę tego – sięgam w kierunku plastra, który znajduje się na moim lewym nadgarstku, by jak najszybciej się go pozbyć.

- Nie. – Simon bez trudu odczytuje moje zamiary. Splata nasze dłonie uniemożliwiając mi dalsze działanie. – To leki. Dzięki nim szybciej dojdziesz do siebie.

- Nie chcę! Zabierz to! – Jego tłumaczenie zupełnie mnie nie przekonuje. Leki przypominają jedynie o tym, że znowu zostałem pobity. Odtrącam ręce Simona. – Nie dotykaj mnie!

Zielonooki jest w kropce. Nie bardzo wie, jak powinien się zachować. Próbuje mnie dotknąć, lecz szybko rezygnuje z tego pomysłu.

- Eryku, zrobisz sobie krzywdę. – Mój opiekun przygląda się całej scenie z boku. Nie interweniuje, skupiając się na przygotowaniu nowej kroplówki.

- Co to za miejsce?! Dlaczego nie jesteśmy w domu?! – żądam od niego wyjaśnień.

- Hotel wymaga małego remontu. Przez jakiś czas pomieszkamy tutaj.

- Nie chcę tu być! Wracajmy do domu! – wykłócam się.

- Nie będę cię okłamywać. Nie możemy dłużej mieszkać w Twierdzy. - Vee nie lubi owijania w bawełnę. Jego zdaniem prawda, nawet bolesna, brzmi lepiej niż kłamstwo podszyte trującą słodyczą.

Nie możemy wrócić do domu? Już nigdy? Jak to… Nie rozumiem… To było nasze miejsce. Nasza kryjówka przed światem. Dlaczego?

- Jak się czujesz? – Opiekun muska moje czoło opuszkami palców.

- Zabierz to! – Wskazuję za kroplówkę.

- Nie – od razu mi się sprzeciwia.

- Proszę, zabierz to! – Oczekuję interwencji z jego strony. Przecież od tego tu jest. Ma mi pomagać, a nie utrudniać życie.

- Nie zrobię tego, bo narkotyk nie został jeszcze wypłukany z twojego organizmu. – Vee waha się przez chwilę, po czym podchodzi do łóżka. – Posuń się – pozbywa się Simona, który od razu schodzi mu z drogi. – Daj rękę – zwraca się do mnie.

- Jeśli się tego nie pozbędziesz, sam to zrobię – ostrzegam, wskazując na plaster.

- To głównie środki przeciwbólowe. Jesteś pewny, że ich nie chcesz? – Vee uważnie mi się przygląda. Rzuca okiem na plastikową butelkę, która przytwierdzona jest na specjalnym wieszaku. – Moim zdaniem jest zdecydowanie za wcześnie, aby podejmować tak pochopne decyzje. W dodatku masz gorączkę – wyrokuje, przyciskając dłoń do mojego czoła.

- Nie dotykaj! – Strącam jego dłoń. – Obydwaj przestańcie mnie dotykać! Nie chcę tego! – Dyszę ciężko, ledwo nad sobą panując.

- Przepraszam, już nie będę. – Mój opiekun od razu się wycofuje. Wstaje ze swojego miejsca, lecz wciąż bacznie mi się przygląda. – Napijesz się wody?

- Nie! – Wciąż jestem wzburzony. – Nie chcę wody! Zostawcie mnie w spokoju!

- Zanim wyjdę, muszę wiedzieć, jak się czujesz. – Nie zważając na moje protesty, podmienia butelki. Zdecydował za mnie. Jak mam się pozbyć kroplówki?

Atak złości kosztował mnie sporo energii, której powoli zaczyna brakować. Kręci mi się w głowie. Powracają nieprzyjemne dreszcze. Światło słoneczne drażni oczy. W dodatku za plecami Vee nadal tkwi zmartwiony Simon, który tylko czeka, aby rzucić mi się na ratunek.

- To ostatnia porcja leków. Po niej poczujesz się znacznie lepiej. – Vee jest głuchy na moje argumenty.

- Nie chcę – opadam na poduszki.

- Wiem. – Mężczyzna siada obok mnie. – Mi także jest przykro z powodu hotelu. Lubiłem nasze mieszkanie, ale po tym, co miało tam miejsce, nie będziemy mogli tam wrócić. Nadal nie wiem, jak twojemu bratu udało się sforsować zabezpieczenia.

- Jeśli pytasz o to, czy to ja go wpuściłem, to odpowiedź brzmi nie. – Wolę od razu uciąć ich spekulacje.

- Nawet mi to przez myśl nie przeszło. – Vee od razu zaczyna się bronić. Nie wierzę mu. Zbyt dobrze znam sposób jego postępowania. Na razie jeszcze się łudzi, że przechytrzy Alana, ale to niemożliwe. Mój brat znalazł lukę w perfekcyjnym systemie zabezpieczeń i od razu z niej skorzystał.

- Mówiłem ci tysiące razy, że tak właśnie będzie – prycham gniewnie.

- To dlatego posłużyłeś się blokadą? Miałeś inne opcje. – Vee udaje spokojnego, lecz jest na skraju wybuchu. Włamanie to poważna sprawa. Zwłaszcza dla kogoś, kto ma obsesję na punkcie bezpieczeństwa.

- Chciałem żebyś go złapał. Wydawało mi się, że odetnę mu w ten sposób wszystkie drogi ucieczki.

- Nie rób tak nigdy więcej!

- Nie wydaje mi się także, że przyniósł ze sobą bombę. Ona już tam była. Czekała na niego. – Dzielę się z mężczyzną swoimi przemyśleniami.

- Wiem. Dlatego szukam zdrajcy, a nie luki w systemie.

- Ile osób jest podejrzanych?

Zadanie tego pytania sporo mnie kosztuje. Po pierwsze wiem, że Vee nie zawaha się ani przez chwilę. Zabije wszystkich podejrzanych, nie czekając na ich wyświechtane wymówki. Po drugie… Nie chcę o tym rozmawiać w obecności Simona. Boję się co sobie o nas pomyśli.

- Kilka – enigmatyczna odpowiedź Vee daje mi nadzieję, że jeszcze nikogo nie zabił.

- Ile? – Przyciskam go do muru.

- Cztery. To dosyć elitarne grono.

- Masz na myśli moich ochroniarzy? – Simon wykazuje się refleksem.

- Nie. Akurat o nich nie musisz się martwić. Znam ich od dawna i ręczę, że nie zdradzą. Eryk także ich zna. – Mój opiekun mimowolnie się uśmiecha. Pewnie przypomniało mu się jakieś zdarzenie z przeszłości. – Pomagali nam, gdy odkrywaliśmy uroki Azji, prawda?

- Tak – przytakuję automatycznie.

W przeciwieństwie do Vee, dobrze się tam czułem. Nie miałbym nic przeciwko, gdybyśmy przenieśli się na przykład do Chin na stałe. Niestety, on nie podzielał mojego zdania. Wolał Europę. W tej kwestii nic się nie zmieniło.

- No dobrze, skupmy się na tym, co ważne. Kroplówka zostaje, ok? Wytrzymasz jeszcze kilka godzin? – Vee szybko zmienia temat.

- Niczego nie obiecuję – odpowiadam wymijająco.

- Jedzeniem nie będę cię dręczył. Wiem, że niczego nie tkniesz, ale dobrze by było, gdybyś coś wypił.

- Nie chcę.

- Przynieś mu jakiś sok. – Niebieskooki przydziela zadanie Simonowi.

- Już niosę. – Mój ukochany zachowuje się tak, jakby na to właśnie czekał. Rzuca się w kierunku drzwi.

- Eryku? – Vee ponownie wyrywa mnie z zamyślenia. – Nie powiedziałeś mi jeszcze jaki był cel wizyty twojego brata.

- Próbował mnie zmusić, abym oddał koronę – cedzę przez zęby.

Wspominanie chwil spędzonych z Alanem źle się na mnie odbija. Za każdym razem, gdy o nim myślę, czuję się tak, jakbym był popychany w samo epicentrum czarnej dziury. Jeśli tam wpadnę, nie będzie odwrotu. Smutniejsze jest jedynie to, że pociągnę za sobą innych.

- Podpisałeś coś? – Mężczyzna wsuwa ręce do kieszeni spodni i zaczyna nerwowo spacerować po pokoju.

- Gdybym podpisał, zabiłby mnie.

- Znowu był blisko. Za blisko. Pora zmienić taktykę i przejść do ataku.

- Do ataku? – Zaczynam się gorzko śmiać. – Kiedy się obudziłem, byłem pewny, że nie żyję. Wszystko mnie boli. Nie jestem w stanie się ruszyć, a ty mi mówisz, że mamy atakować? Nie widzisz, że to mnie przerasta? Starałem się. Naprawdę się starałem, ale nie dam rady. To ponad moje siły.

- Nie mów tak. Takie słowa nie pasują do króla.

- Nie chcę być królem. Chcę zwykłego, normalnego życia.

- Eryku, przykro mi, ale wiesz równie dobrze jak ja, że twoje marzenie nigdy się nie spełni. Nie zdołasz uciec przed przeznaczeniem. Nawet jeśli oddałbyś koronę, to niczego nie zmieni. Nie możesz odejść. W dniu, w którym się poddasz, wszyscy twoi bliscy staną się celem.

- Myślisz, że o tym nie wiem?! Ja… – Przed oczami widzę małą Melanię, lady Annę i Konrada. Nie mogę dopuścić, by stało się im coś złego. – Nie oddam korony. Nie mam komu jej dać. Po prostu chciałbym wrócić do domu. To wszystko bardzo mnie przytłacza.

- Ja też chciałbym tam wrócić, ale to niemożliwe. Przez jakiś czas pomieszkamy tutaj, a potem się przeniesiemy.

- Po twojej minie widzę, że knujesz coś naprawdę złego – zaskakuję Vee obserwacją, którą poczyniłem.

- Nie będzie tak źle, zobaczysz. – Opiekun klepie mnie po ramieniu. Jestem pewny, że wolałby mnie przytulić. Niestety, nie należę do osób, które lubią być dotykane. Zwłaszcza w chwilach takich jak ta. – Mam jeszcze trochę pracy, więc Simon się tobą zajmie, dobrze?

- Nie możesz znaleźć mu jakiegoś zajęcia? – Po cichu liczę na to, że Vee pozwoli mi na odrobinę samotności.

- Próbowałem. – Mój przyjacie wzdycha smętnie, ukrywając uśmiech.

- Co zrobiłeś? – pytam, czekając w napięciu na to co powie.

- Zagoniłem go do kuchni. Świetnie się odnajduje w roli żony.

- Vee! – Ganię go za głupie pomysły.

- Jeszcze mu daleko do pana Moor’a, ale jeśli pilnie poćwiczy to…

- Nie tak się umawialiśmy! Simon miał… – Przerywam w połowie zdania, bo mój ukochany niespodziewanie otwiera drzwi.

- Co miałem? – Simon wpatruje się we mnie badawczo, czekając na to co powiem.

- Nic – szepczę, kuląc się w sobie i spuszczając wzrok. – Jestem zmęczony.

- Nie ruszaj kroplówki, to poczujesz się lepiej. Obiecujesz? – Vee zbiera się do wyjścia. Jego telefon zaczyna wibrować. – Eryku?

- Obiecuję.

- Ja się nim zajmę. Możesz iść. – Simon dąży do tego, abyśmy zostali sami.

- Będę na dole. Zawołaj, gdybyście czegoś potrzebowali.

To chyba pierwszy raz, gdy Simon i Vee starają się wzajemnie uzupełniać. Nie skaczą sobie do oczu. Nie szarpią się o mnie. Zniknęło napięcie, które towarzyszyło ich relacji. Rozejm między nimi to jedyny plus tego, że znowu uniknąłem śmierci.

Gdy Vee znika za drzwiami, opadam na poduszki i zmykam oczy. Jestem wyczerpany. Uciska w klatce piersiowej nieco się wzmaga. Jeśli doliczyć do tego ból oraz gorączkę, to moja sytuacja nie przedstawia się zbyt optymistycznie.

- Napijesz się soku? – Simon sięga po tacę, którą ze sobą przyniósł i ustawia ją na szafce obok łóżka.

- Nie.

- To może herbaty?

- Nie.

- Chociaż odrobinkę? – Namawia mnie do picia, na które zupełnie nie mam ochoty.

- Nie chcę. Odejdź. Proszę.

Nie jestem w stanie otworzyć oczu, więc wydaje mi się, że w końcu mnie posłuchał. W pokoju robi się cicho. Chciałbym zasnąć, ale to nie jest takie proste. Nie umiem wyciszyć gonitwy myśli. Martwi mnie tak wiele różnych rzeczy. A im bardziej jestem zmartwiony, tym gorzej się czuję. Moje ciało zdaje się płonąć. Kołdra waży tonę, a ja tak bardzo chciałbym się spod niej uwolnić. Zaczynam się z nią szarpać, bo w przeciwnym wypadku chyba się uduszę.

- Już jestem. Pomogę ci.

Simon zrzuca moje okrycie na podłogę. Zasłania okna. Przysuwa sobie krzesło i siada blisko łóżka. Nie widzę go, lecz moje zmysły są aż nazbyt świadome jego obecności.

- Lepiej? – Pyta, przecierając mi twarz chłodnym ręcznikiem.

Czuję ulgę, ale nic nie mówię. Nie mam na to siły.

Tymczasem Simon posuwa się o krok dalej. Odpina guziki piżamy, obnażając moją nagą skórę. Odepchnąłbym go, gdybym mógł. Nie chcę, aby na mnie patrzył. Alan z pewnością postarał się o kolejne blizny. Ostatecznie to jego ulubiona rozrywka.

- Skarbie, nie walcz ze mną. – Mężczyzna niespodziewanie całuje mnie w policzek. – Jesteś mój, więc pozwól, abym cię dotykał – szepcze mi do ucha.

- N-Nie… – mamroczę w odpowiedzi.

- Potrzebujesz mnie, dlatego położę się obok ciebie. Musisz dużo odpoczywać, żeby odzyskać siły. Chodź tu. – Jego silne ramię owija się wokół mnie. Korzystam z okazji i wtulam się tak szczelnie, jak tylko mogę. – Kocham cię, Eryku. Bardzo mocno cię kocham i nigdy nie przestanę.

24 komentarze:

  1. Nie rozumiem Eryka... Zaczyna mnie strasznie denerwować... Nie chce żeby coś stało się Saimonowi, a sam najbardziej go rani... Ja rozumiem, że ma ciężkie życie, ale mógłby przestać się tak użalać nad sobą i pozwolić na pomoc ze strony Simon... Współczuje Simonowi, a Alana to bym za jaja powiesiła, że tak to ujmę...

    Ps. To chyba mój najdłuższy komentarz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poczekaj, spokojnie. To dopiero początek kłopotów. Jeden problem pociągnie za sobą kolejne, a te kolejne - wiadomo. Sytuacja stanie się dynamiczna :D
      Czy to jest Twój najdłuższy komentarz? Nie wiem. Jeśli tak, to źle. Czemu tak mało do mnie piszesz?

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. No bo ja nigdy nie wiem co mam powiedzieć 😂 ostatnio się opuściłam z pisaniem komentarzy. Obiecuję poprawę 😄

      Usuń
    3. Mam podobnie, Eryk i Simon jakoś mi w ogóle nie grają razem. Co ich w sumie łączy? Simon nie ma prawa do niczego z Erykiem związanego, Eryk owszem, jest udręczony, ale względem Simona zachowuje się całkiem irracjonalnie. Drażni mnie dynamika tej relacji

      Usuń
    4. Miło, że nie jestem jedyna!!!! Bo Eryk nie zasługuje na Simona! Za to Vee, to co innego! On powinien być z Simonem!

      Usuń
    5. Vee i Simon? Ok, spróbujmy :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Jeeeejjjjjjjj ERYK!! ERYK!! ERYK!! Ah nowy rozdział jak przyjemnie. Dobra mniej ekscytacji wiecej czytania 🤣🤣

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następne w kolejce są Bezsenne Noce.

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Cały czas podejrzewam pana More'a o zdradę. On mi od początku jakoś podejrzanie wygląda. Eryk mnie coraz bardziej drażni, nie chce być królem, uzależnił się od Vee, odrzuca Simona, ale go kocha, jedna mała, udręczona, jęcząca i bezsilna kupka nieszczęścia. Rozumiem jego poczucie beznadziei i przerażenie, ale nie do końca rozumiem myślenie i działania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie Eryk nie drażni. Być może jest nieco rozkapryszony, ale ja go kocham, więc tego nie widzę. Poza tym Eryk od 3 lat jest uzależniony od Vee. Mieszkając z dziadkiem musiał to ukrywać. Teraz nie musi.
      Jeśli chodzi o Simona, to cóż - niech się męczy. Miłość wymaga poświęceń. Od początku wiedział, że książę jest humorzasty. A teraz, kiedy Eryk został królem, musi zachować poziom. Oznacza to mniej więcej tyle, że Simon bardziej oberwie.
      Pan Moor miałby być zdrajcą? To przecież taki dobry człowiek. Zna się na kuchni i operze. Nie wierzę, że byłby zdolny do tak nikczemnych czynów.
      Podsumowując, nie mogę przeskoczyć do bardziej ciekawych wątków tak od razu, bo musi być zachowana chronologia. Dopiero za chwilę dynamizm całej sytuacji ulegnie zmianie. Będą bale, nowe romanse i wielkie ucieczki. Niestety, zanim to nastąpi, trzeba się uporać ze smutniejszymi wydarzeniami.

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Jeśli jakiś bohater wywołuje tyle emocji, to znaczy, że jest dobrze skonstruowany���� Chociaż trzeba z tym uważać, bo w pewnym momencie każdemu chyba opadną witki i nie będzie miał sił dalej czytać. O kim mowa? O Eryku�� Nie wiem czemu, ale z humorów króla robi się jakaś parodia króla trochę. To tylko moje odczucie, ale ja tu nie widzę humorzastej osoby, lecz kogoś totalnie rozlazłego z wielkim ego. Zawsze mi się wydawało, że bycie humorzastym idzie w parze z jakąś siłą charakteru czy jego mocniejszym zarysem, a odnosi się wrażenie, że jego przerasta dosłownie wszystko, takie wieczne "coś bym chciał, ale sam nie wiem co to jest i czy tego chce", to nawet nie zależy od zewnętrznych sytuacji, bo czy ogólnie jest dobrze, czy żle, to Eryk jest ciepłą kluchą. Tak jakby się ciągle ślizgał po każdym temacie, a nie schodził głębiej - w żałobie czy radości, mniej działania, a więcej takiej właśnie ciepłej kluchy. Nawet pod koniec, jak nie chciał żeby Simon go oglądał w takim stanie, to i tak zero konsekwencji, bo jak zawsze wymamrocze nie, a potem i tak się przytuli i "korzysta z okazji". Już więcej sensu by miało odepchnięcie rąk Simona lub leżenie jak kłoda, już nie wspominając, że Eryk nie musi korzystać z okazji, bo one ze strony Simona praktycznie są przez 99% czasu. Dziwię się, że Simon jeszcze coś próbuje, bo tu jakby nie ma widocznego chociaż minimum zaangażowania ze strony Eryka, chyba że liczymy samolubne gesty, jak przytrzymanie go przy sobie na łóżku, tylko dlatego, że się bał zostać sam. Simon zasługuje na kogoś bardziej żywego, a Eryk idealnie pasuje do Vee. Może za kilka rozdziałów coś się zmieni w jego zachowaniu�� Pozdrawiam��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już wspominałem, nie będę uprzedzał faktów. Mam taką wizję i będę ją konsekwentnie realizować.
      Tak, mam świadomość, że nie wszystkim przypadnie ona do gustu. Nie szkodzi. Piszę to bardziej dla siebie. Bo mogę i lubię. Jeśli nie chcecie, nie czytajcie. Nic na siłę. Każdy jest inny. Rozumiem to. Szanuję. Pisanie po kawałku jest trudne, bo nie można przerzucić kilku kartek do przodu i podpatrzeć co dalej się stanie. Nie zamierzam bronić Eryka. Nie muszę tego robić. Poradzi sobie bez mojej pomocy :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Dziękuje za kolejną część do czytania 😊 co do Eryka do już mnie h**strzela od jego humorów ale to w końcu humoru króla 😂 ale ogólnie by się przydało by Simon w końcu tupnął porządnie noga i ustawił go do pionu a nie że Vee ustawia wszystkich... Niech Eryk w końcu pokaże choć ciut uczucia do Simona bo mi go jest tak żal 😢 może jakiś buziak 😘 No ale to tylko takie mihe odczucie 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy co przyniesie przyszłość :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Alana mam ochotę obedrzeć ze skóry, świeże rany posypać solą, a na koniec nabić go na pal nasączony octem... Eryk zaczyna mnie irytować swoją niedostępnością, choć doskonale go rozumiem. Simona mi szkoda, ale podziwiam jego upór w nieustannym dbaniu o ukochanego, a Vee... Myślę, że to szczwana bestyjka, która skutecznie zalezie Alanowi za skórę, byle nie dobierał się do Simona.

    Weny Lisku!

    Twoja Yuki Asami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to widzę tak. Alan jest na tyle interesujący, że mógłbym napisać o nim osobne opowiadanie. Nie zrobię tego (przynajmniej nie w najbliższym czasie), bo nie mam kiedy. Gdybym mógł zacząć coś nowego to opowiedziałbym Wam historię o omedze i alfie, ale cóż. Czasu brak.
      Eryk to Eryk. Geniusze zawsze są nieco oderwani od rzeczywistości.
      Simon w pierwszej części nie popisał się niczym szczególnym. Teraz musi się bardziej wykazać.
      Vee to ideał faceta. Nie ma żadnych wad. No może poza faktem, że jest wyjątkowo kochliwy.
      Czy Simon i Vee będą razem? Zobaczymy :) Nowy rozdział z pewnością nieco naświetliłby sprawę, ale obecnie piszę o Króliczku.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Piszesz o Króliczku... Nie mogę się doczekać. Swoją drogą Króliczek zainspirował mnie do napisania opowiadania Tylko mnie kochaj ;) Znajdziesz na Wattpadzie, jeśli będziesz miał ochotę o wolną chwilę :)

      Twoja YA

      Usuń
  7. Dzień doberek, jestem na blogu od niedawna i jest to mój pierwszy komentarz, więc jestem trochę przestraszony, ale w końcu się do tego przemogłem. Muszę przyznać, że akcja stała się teraz dosyć taka... ciężka, bynajmniej dla mnie. Boli mnie, gdy widzę jak Simon, Eryk oraz Vee się męczą, a z każdym dniem, zamiast się poprawiać, jest coraz gorzej. Mam nadzieję, że niedługo będą mogli pozwolić sobie na chwilę oddechu. Mimo to, czytanie wciąga mnie coraz bardziej i już nie mogę się doczekać następnej części :D
    Pozdrowionka, Leo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj nowy Czytelniku :)
      Cieszę się, że jesteś. Miło wiedzieć, że poza Dziewczynami, są i Chłopacy :D
      Historia Eryka jest specyficzna, bo ciężka. Ciężko się ją czyta. Ciężko się ją pisze (zwłaszcza jak się studiuje). W każdym razie od 40 minut mam wolne i jak tylko skończę rozdział Bezsennych Nocy, wrócimy do mroczniejszych klimatów.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Już nie mogę się doczekać :D W każdym razie, najważniejsze, żebyś się nie przemęczał, więc jak masz chwilę czasu, to sobie odpocznij, bo studiowanie to chyba trudny okres... Na szczęście idą święta i chyba będziesz mieć trochę luzu, a co za tym idzie, czasu na leniuchowanie, prawda? :3
      PS. Swoją drogą, bałem się, że nie odpiszesz i naprawdę nie wiesz, gdy zgodnie z moim postanowieniem zajrzałem na bloga wieczorem, by sprawdzić, a Ty odpisałeś. Czuję się teraz taki... podekscytowany :D
      Pozdrowionka, Leo

      Usuń
  8. Myślałem, że to już koniec. Na szczęście coś poszło do przodu. Jedyne co wiem, że Alan to ... niedobry, chory człowiek. Co będzie dalej - zobaczymy. Rozumiem brak zaufania Eryka. Sam w takiej sytuacji nie wiedziałbym komu mogę zaufać.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj, to moj pierwszy komentarz, a przeczytalam wszystkie twoje opowiadania, uwielbiam je wszystkie. Ale najbardziej w serce zapadl mi nasz książe ... eee tzn król Eryk. Czekam na kolejne rozdziały moich ulubionych bohaterów. Ps. Uwielbiam też Eliego z Bezsennych Nocy ... życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, miło się patrzy że Vee i Simon się dogadają... Erick weź się jednak w garść... Vee się nie poddaje tak łatwo i wie jak podejść Ericka...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń