niedziela, 6 grudnia 2020

mpreg 96


„Bezsenne Noce"

- Mamo, musisz koniecznie przyjechać! Potrzebuję twojej pomocy!

- Co się dzieje, kochanie? Źle się czujesz? – Pamela Ford jest gotowa rzucić wszystko i ruszyć na pomoc swojemu ulubieńcowi.

- Ja? Nie. Chodzi o Maxa! Oszalał! Wykupił połowę sklepu!

- Powiedziałeś, że dajesz mi wolną rękę – komentuję beznamiętnie, rozsiadając się przy kuchennym stole.

Delektuję się poranną kawą, podczas gdy mój narzeczony wylewa swoje nieuzasadnione żale, licząc na wsparcie i zrozumienie ze strony rodziców. Nie muszę być jasnowidzem by przewidzieć, po której stronie opowiedzą się staruszkowie.

- Pamelo, nie ma na co czekać! Zbieraj się! Jedziemy! – Rozemocjonowany ojciec chce natychmiast wkroczyć do akcji. On także nie zawaha się ani chwili, by tylko przypodobać się Króliczkowi i jakoś mnie pognębić.

- Dałeś mi wolną rękę – powtarzam wcześniejszą kwestię. – Powiedziałeś, że mogę kupić co zechcę.

- Bo liczyłem na to, że wykażesz się rozsądkiem!

- Max i rozsądek?! Też coś… – Prycha ojciec. Dzięki nowoczesnej technologii, nawet bez włączonej kamery, czuję się tak, jakby był z nami w kuchni i patrzył na ręce.

- Nie cieszysz się, że kupiliśmy nowe ubranka? Przecież sam mówiłeś, że są śliczne. – Staram się wybadać powód rozdrażnienia Króliczka.

- Wszystkie ubranka dla niemowląt takie są – ukochany przyznaje mi rację.

- Więc o co chodzi? – Podchodzę do Eli i chowam go w swoich ramionach. – Nie powinieneś denerwować się drobiazgami. To może ci zaszkodzić.

- Pomyślałeś o tym, gdzie będziemy je przechowywać?

- Coś wymyślimy – unikam jednoznacznej odpowiedzi, bo wiem do czego zmierza. Będzie próbował na mnie wpłynąć, aby moje łupy zostały oddane z powrotem do sklepu. Nic z tego. Walczyłem jak lew o urocze śpioszki i sweterki. Nie zamierzam się z nimi rozstawać.

- Mamo, wpadniecie do nas po pracy? Sam nie dam rady wszystkiego posegregować. – Eli uwalnia się z moich ramion, by dalej kontynuować rozmowę.

- Słoneczko, przecież wiesz, że na mnie i na tatę zawsze możesz liczyć.

- Ugotujesz coś dobrego? – Ojciec od razu wykorzystuje okazję, aby załapać się na pyszny posiłek.

- Tak! Specjalnie dla was zrobię coś dobrego! – Króliczek cały się rozpromienia.

- W takim razie do zobaczenia. – Rodzice kończą połączenie.

„Słoneczko”, „kochanie”, „skarbie” – wkurza mnie, że zwracają się do niego w taki sposób. Od komplementów ma mnie. To ja powinienem mówić mu te wszystkie miłe rzeczy, dzięki którym będzie się uśmiechać.

- Max, widzę zazdrość na twojej twarzy. – Spostrzegawcze maleństwo od razu przyłapuje mnie na gorącym uczynku.

- Chodź do mnie, słoneczko – zagarniam fiołkowookiego w swoje ramiona.

- Nie wierzę! Jesteś zazdrosny, bo mama tak do mnie powiedziała?

- Króliczku, ja zawsze jestem o ciebie zazdrosny. I zawsze będę. Uważam, że to najlepsza część mojej samczej natury.

- Bardzo zabawne – Eli zaczyna chichotać.

- Myślisz, że to dla mnie łatwe?

- Max, mówimy o twoich rodzicach, a ty zachowujesz się tak, jakbym z flirtował z kimś kto…

Nie chcę słuchać dalszej części tego zdania. Instynkt zadziałał prawidłowo, zaraz po słowie „flirtował”. Przyciągam Eli do siebie i praktycznie miażdżę jego usta swoimi. Chwytam za jego pośladki i bez problemu unoszę chłopaka, który dopasowuje się do sytuacji. Chciwie obejmuje mnie za szyję i oplata w pasie nogami. Całujemy się z dziką furią, która sprawia, że zaczyna nam brakować tchu. Niechętnie odsuwam się odrobinę od mojej zdobyczy, aby ciężarny mógł wziąć bezcenny wdech.

- Co… Co to było? – Szepcze, nieco zaskoczony.

- Nigdy więcej nie prowokuj mnie w taki sposób – ostrzegam go. – Jeśli chcesz z kimś flirtować, to muszę być ja. I tylko ja. Rozumiemy się?

- Tak. – Eli ponownie szuka moich ust. Jego pocałunek jest znacznie delikatniejszy. Nie znaczy to jednak, że w taki sposób nie jest w stanie na mnie wpłynąć. Dobrze wie, że zrobię dla niego wszystko. Po prostu wszystko. Nastolatek chwilę się ze mną droczy, a następnie z pełną premedytacją kąsa w dolną wargę. Przyjemny dreszcz spływa wzdłuż mojego kręgosłupa.

- Oszaleje przez ciebie.

- Tak?

- Tak – potwierdzam.

Podchodzę do kuchennej wyspy i sadzam Eli na blacie.

- Jestem za ciężki? – Źle odczytuje moje intencje.

- Nie – uśmiecham się przebiegle. – Odchyl głowę – proszę, bo chcę móc całować go po szyi. Eli spełnia moją prośbę. Przymyka powieki, a ja wsuwam rękę pod jego ubranie. Przykładam dłoń do drobnej klatki piersiowej. Pod palcami czuję jak mocno bije jego serce. – Kocham cię.

- Ja też cię kocham.

- Ja kocham cię bardziej. Znacznie bardziej. Za to, że jesteś. Za to, że mogę z tobą żyć. Mieszkać razem z tobą. Spać z tobą. Całować.

- Twoje argumenty są łudząco podobne do moich.

- Mój. Tylko mój. Najpiękniejszy. Najsłodszy. Najukochańszy. Po prostu cudowny. Nie umiem odwrócić od ciebie wzroku. Mam udowodnić, jak cenny dla mnie jesteś?

- To chyba niemożliwe…

- Wątpisz w moje słowa? – Przesuwam dłoń na jego brzuch. Pod palcami wyczuwam ruchy dziecka. – Dasz życie naszemu synowi. Nie masz pojęcia co to dla mnie oznacza.

- Dzidziuś kopie. Czujesz? – Eli układa dłoń na moje dłoni.

- Czuję. I kocham cię za to milion razy mocniej.

- Mówisz tak dlatego, żebym odpuścił w sprawie ubranek?

- Mówię tak, bo to szczera prawda. Masz moje serce na własność. Nie muszę cię przekonywać, że jest inaczej, prawda? Ty to wiesz. Wiesz co do ciebie czuję.

- Max… – Oczy Eli zachodzą łzami. Tak łatwo się wzrusza. Pora więc odwrócić jego uwagę.

- Zdradzić ci sekret?

- Jaki sekret?

- Taki, który z pewnością cię zaskoczy. Dotyczy mamy i taty. Chcesz go poznać?

- Tak.

- Zapytaj ich, gdzie trzymają ubranka, które mama od bardzo dawna kupuje dla naszego dziecka.

- Mama też?! – Oczy Eli robią się wielkie niczym spodki.

- Nie zwróciłeś uwagi na paczki, które bezustannie spływały do ich domu, gdy jeszcze z nimi mieszkaliśmy?

- Nie.

- No właśnie.

- Mama i tata… Kto by pomyślał… – Eli nadal stara się przetrawić informacje. Ja w tym czasie wracam do pieszczenia jego klatki piersiowej.

- Wolisz łóżko, czy zostajemy w kuchni?

- Kuchnia… Muszę ugotować obiad!

- Czyli łóżko – decyduję, biorąc go na ręce.

- Max, puść.

- Puszczę, jeśli mnie ładnie poprosisz – kieruję się w stronę schodów. – Najbardziej działają na mnie twoje słodkie jęki. Co ty na to? – Wspinam się na górę.

- Jesteś okropny. To znęcanie się nad słabszym.

- Masz rację. Wykorzystam przewagę, jaką nad tobą mam. – Kopię w drzwi, by szybciej się otworzyły. – Nie martw się. Obiecuję, że wezmę pod uwagę wszystkie twoje potrzeby i zachcianki. – Kładę Króliczka na łóżku i spoglądam na niego z góry.

- Testosteron aż z ciebie paruje.

- Z ciebie też będzie.

- Tak sądzisz?

Eli celowo przygryza swoje lekko spuchnięte usta i unosi nieco biodra do góry, by zsunąć z siebie spodnie. Patrzy mi prosto w oczy.

- To się dopiero nazywa transformacja. Z jednej strony słodki i pluszowy, a po chwili bezwstydny i wyuzdany. – Dzielę się swoimi obserwacjami. 

- Którego mnie lubisz bardziej?

- To trudne pytanie – udaję, że zastanawiam się nad odpowiedzią, jednocześnie pozbywając się ciuchów. – Chyba tego, który należy wyłącznie do mnie.

- Jestem tylko twój.

Wreszcie powiedział to co najbardziej chciałem usłyszeć.

***

- Przeszkadzasz mi – zostaję odepchnięty od lodówki.

- Chciałem pomóc – skarżę się.

- Nie pomagasz.

Króliczek jest na mnie nieco obrażony, bo spędziliśmy w łóżku większość przedpołudnia. Zaprosił rodziców na obiad. Na gotowanie nie zostało mu zbyt wiele czasu.

- Zróbmy kanapki z masłem orzechowym. Każdy je lubi – proponuję.

Eli marszczy jasne brwi. Wyraża w ten sposób dezaprobatę dla mojego pomysłu.

- Nie patrz tak na mnie. Ojciec z pewnością będzie zachwycony. Ma do ciebie wielką słabość. Zje nawet truciznę.

- Jasne… – mamrocze pod nosem, wyciągając z lodówki potrzebne składniki.

- Nie gniewaj się na mnie – próbuję go udobruchać. – Przecież ci się podobało – dodaję znacznie ciszej.

- Zaczynam podejrzewać, że celowo zaciągnąłeś mnie do łóżka, abym podał rodzicom kanapki na obiad. Mam rację?

- Podejrzewasz mnie o tak niecny występek? – Parskam śmiechem, bo w sumie jest w tym ziarno prawdy. Obrywam za to kuchenną ściereczką.

- Zazdrośnik. – Eli używa wobec mnie ulubionego przekleństwa. Na szczęście dla mnie dzwoni mój telefon.

- To April. Muszę odebrać – uciekam z kuchni, zostawiając go samego.

***

Popołudnie z rodzicami mija w bardzo miłej atmosferze. Mama z uwagą ogląda wszystkie ubranka. Często wyciera też łzy szczęścia. Prawie zawsze płacze, gdy Eli pozwala jej dotykać brzucha.

Z kolei ojciec przestawia meble w altance. Dzielnie dźwiga też wszystkie kupione przeze mnie drobiazgi na górę. No i prawie płacze, gdy jego pierworodny wnuk szaleje po obiedzie.

Jeśli chodzi o mnie, to staram się zbytnio nie wychylać. Odbyłem poważną rozmowę z April, która dotyczyła w głównej mierze motywacji. Moja agentka ima się różnych sposobów, aby zachęcić mnie do pisania. Jej zdaniem bez kontroli zapominam o terminach i zobowiązaniach.

Jeff dodał od siebie, że April nie cofnie się przed niczym, aby zmusić mnie do ukończenia nowej książki. Ponoć rozważa złożenie nam kolejnej wizyty, jeśli uzna to za niezbędne. Skąd w niej taki zapał do pracy? Na razie wszystko przebiega zgodnie z planem. Trzymam się harmonogramu. Na wszelki wypadek przeglądam aplikację z kalendarzem, który April codziennie aktualizuje. Ignoruję też piętnastego smsa, którego od niej dostałem z pytaniem, czy traktuję swoją pracę poważnie.

Nowa wiadomość : Do April

„Jeszcze w tym tygodniu dostaniesz nowy rozdział. Obiecuję.”

Mam nadzieję, że w ten sposób zyskam choć trochę spokoju. Mam świadomość, że za bardzo obie pofolgowałem. Powinienem chociaż od czasu do czasu pomyśleć o pracy. Tylko jak to zrobić, gdy on kradnie całą moją uwagę? Nawet teraz – uśmiecha się tak słodko. W jego oczach widzę satysfakcję i zaspokojenie. Króliczku, temperamentu z pewnością nie można ci odmówić. Wydajesz się cichy i spokojny, a to tylko pozory. W łóżku potrafisz zmienić się w prawdziwą bestię. W takich chwilach nie pozostaje mi nic innego, jak ujarzmienie mojego dzikiego zwierzaka. To też ciężka praca. W dodatku fizyczna.

Mój telefon ponownie zaczyna wibrować. Wywracam oczami, odblokowując ekran. Czy ta kobieta nie jest w stanie wytrzymać chociaż pięciu minut bezczynności?

Nowa wiadomość : Od Harris

„Przyjacielu, co u Ciebie słychać? Jak się czuje Twój Narzeczony? Mam nadzieję, że wszystko u Was w porządku. Zadzwoń do mnie w wolnej chwili, jeśli możesz. W dziale dziecięcym pojawiła się nowa kolekcja świątecznych ubranek, na które warto rzucić okiem. Wpisałem Cię na listę rezerwową, bo zainteresowanie jest spore. Dla Eli też…”

Nie czytam wiadomości do końca. Zamiast tego od razu przyciskam zieloną słuchawkę.

- Max? Miło mi cię słyszeć. – Harris jest pełen optymizmu, czego nie mogę powiedzieć o sobie.

- Wpisałeś mnie na listę rezerwową?! Co to oznacza?!

Wiem, jestem zwykłym gburem. Zamiast przywitać się jak człowiek i wymienić niezbędne formułki grzecznościowe, od razu przechodzę do sedna.

- To znaczy mniej więcej tyle, że możesz się nie załapać na kolekcję świąteczną od projektantów i będziesz musiał zadowolić się zwykłą.

- Teraz mi to mówisz?! – Moje ciśnienie szybuje niebezpiecznie w górę. W dodatku czuję na sobie trzy pary oczu, które uważnie mnie obserwują. – To z wydawnictwa. Nie przeszkadzajcie sobie. Muszę to załatwić – rzucam w kierunku rodziny i opuszczam salon, by móc w spokoju nawrzeszczeć na Harrisa.

- Nie sądziłem, że tak się przejmiesz tą wiadomością. I czemu powiedziałeś, że to telefon z wydawnictwa?

- Bo Eli nie przywykł jeszcze do mojej hojności. Mniejsza o to. Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej?! I dlaczego nie zapisałeś mnie na jakąś głupią listę?! Masz pojęcie, jakie to dla mnie ważne?! – Wyrzucam z siebie całą litanię pretensji.

- Jesteś na liście rezerwowej. Nie przejmuj się. Jeśli tylko ktoś zrezygnuje, ty od razu wskoczysz na jego miejsce.

- Dziękuję. – Biorę głęboki wdech.

- Nie ma za co. Kurcze, Max. Nie sądziłem, że ciąża tak cię zmieni. – Harris zaczyna się ze mnie śmiać. – Poza tym ostatnio kupiłeś naprawdę…

- To było ostatnio – przerywam mu. – Poproś dział dziecięcy, by wybrali dla nas wózek. Tylko porządny – zastrzegam z góry.

- Dobrze. Za chwilę się tym zajmę. A jak się czuje Eli? – Mój przyjaciel dyskretnie zmienia temat.

- Dobrze. Promienieje jak nigdy.

- Ciesz się. Przygotowałem dla niego coś specjalnego.

- Ubrania, które dla niego wybrałeś, świetnie leżą. Zresztą widziałeś zdjęcia, więc wiesz.

- Owszem, widziałem. Nie wiem, czy to on jest tak fotogeniczny, czy to ty robisz aż tak niepokojąco dobre zdjęcia, ale z przyjemnością zatrudniłbym go do jakiejś kampanii.

- Nie! – warczę.

- No dobrze, dobrze – Harris ma ze mnie niezły ubaw. – Jeszcze wrócimy do tej rozmowy.

- Nie wrócimy! – stanowczo wyznaczam granicę. – Eli nie będzie pracować. Zwłaszcza jako model. – Przed oczami, niczym film, wyświetlają mi się jego nagie akty. – Nie masz pojęcia jak ciężko mi było, gdy widziałem…

- Eli pracował jako model? To wiele tłumaczy. – Harris szybko orientuje się w sytuacji.

- Koniec tematu! Nie będziemy do tego więcej wracać!

- Max? – Złotowłosy przyszedł sprawdzić co robię.

- Skarbie, już do ciebie idę. – Staram się uspokoić emocje. – Przepraszam cię Harris, ale muszę kończyć.

- Ależ cię wzięło, stary! – Mężczyzna aż gwiżdże z wrażenia. – Żałuję, że nie widziałem tego na własne oczy. Nie mogę się doczekać aż go poznam.

- A ja czekam na przesyłkę. Nie zawiedź mnie, bo stracisz ulubionego klienta.

- Najlepszego i najbardziej upierdliwego. Jutro dam znać. Pozdrów ode mnie Eli.

- Pozdrowię. Cześć. – Chowam telefon do kieszeni.

- Kim jest Harris? – W Eli odzywa się nutka zazdrości.

- To mój dobry znajomy.

- Wydaje mi się, że już mi o nim mówiłeś, ale nie pamiętam przy jakiej okazji. W ciąży trudno ogarnąć wszystkie fakty.

Nie pamięta Harrisa? Całe szczęście!

- To nikt ważny – całuję go w policzek. – Zjemy deser?

- Bardzo chętnie.

Popołudnie spędzone z rodzicami szybko zmienia się w wieczór. Rozmawiamy. Śmiejemy się. Mama segreguje dziecięce ubranka, a my z tatą pijemy kawę.

- Synku, może zaniesiesz go na górę? – Ojciec uśmiecha się na widok śpiącego Eli, któremu ciąża nieco daje się we znaki.

Spoglądam w kierunku mojego szczęścia, wtulonego w ozdobną poduszkę.

- Nie śpię. Ja tylko… – Nieco nieprzytomny złotowłosy stara się dotrzymać nam kroku.

- Śpisz. – Wstaję z sofy z zamiarem zaniesienia chłopaka na górę. Gdyby nie obecność rodziców, pozwoliłby mu zostać tutaj. Okryłbym go kocem. Rozpalił ogień w kominku i godzinami podziwiał. Może jutro uda mi się namówić Eli na tego typu atrakcje. Tymczasem dzisiaj, z ciężkim sercem, zostawiam go samego w sypialni.

Około dziewiętnastej żegnam się z rodzicami i odprowadzam ich do samochodu. Nastawiam zmywarkę. Robię sobie kolejną kawę i idę na górę po komputer.

Ku mojemu zdziwieniu, światło w sypialni jest zapalone. Eli już nie śpi. Siedzi na łóżku, odwrócony do mnie plecami. Uśmiecham się do siebie. Miło by było pracować nad książką w jego towarzystwie. Wiem, że nie będzie mi przeszkadzał. Skupi się na szkicowaniu lub czytaniu, a ja będę mógł zająć się pracą.

- Dlaczego… Dlaczego… – Króliczek bez przerwy powtarza to jedno słowo, pociągając przy tym nosem.

- Skarbie? Ty płaczesz? – Od razu do niego podbiegam. – Coś się stało? Źle się czujesz? – Dopytuję, klęcząc na dywanie i starając się zmusić chłopaka, by na mnie spojrzał.

- Nic mi nie jest. – Eli unika mojego wzroku. Ściera ślady łez, lecz to i tak na niewiele się zdaje.

- Skarbie… Co się stało? Boli cię coś? Mam zadzwonić po lekarza? – Z duszą na ramieniu czekam na jego odpowiedź.

- Nic mi nie jest. – Próbuje wstać. – Puść, proszę – odpycha moje dłonie, gdy nie pozwalam mu się ruszyć z miejsca.

- Nie puszczę cię, jeśli mi nie powiesz o co chodzi.

- To tylko zły sen. Wiesz, że przez hormony na wszystko reaguję intensywniej niż zwykle.

- Chodź do mnie – chcę go przytulić, ale nie daje się dotknąć.

- Proszę, zostaw mnie samego, dobrze?

Zanim udaje mi się wymyśleć jakąś sensowną odpowiedź, Eli znika za drzwiami łazienki. Wyraźnie słyszę, jak leje wodę do wanny. Szanuję jego prawo do prywatności i nie przeszkadzam. Cierpliwie czekam aż do mnie wróci.

Około dwudziestej drugiej zaczynam się lekko niepokoić. Odkładam komputer na stół i cicho pukam. Gdy nie odpowiada, przekręcam klamkę i uchylam drzwi.

- Króliczku? – Szepczę cicho. – Wszystko w porządku?

- Tak.

- Mogę wejść, czy dalej chcesz być sam.

- Możesz.

Podchodzę do wanny, nie bardzo wiedząc, czego powinienem się spodziewać. Eli jest już znacznie spokojniejszy, choć jego oczy są wyraźnie spuchnięte i zaczerwienione.

- Tęskniłem – żalę się, siadając na podłodze.

- Ja też. Dołączysz do mnie?

To kusząca propozycja, ale nie byłbym sobą, gdybym najpierw nie sprawdził czy puchacz nie siedzi w lodowatej wodzie.

- Nie jest ci zimno? – Pytam, upewniając się, że przeczucie mnie nie myliło.

- Trochę jest. Będzie cieplej, jeśli mnie przytulisz.

- Przytulę, ale w łóżku. Chodź, mój piękny. Pora spać.

Wyciągam nastolatka z wanny. Pomagam mu się wysuszyć oraz założyć piżamę. Zanim udaje mi się ponownie zapytać o jego samopoczucie, Eli zasypia.


22 komentarze:

  1. Rozdział jak zawsze cudny 😍 Ale ta przeszłość Eli nie daje spokoju. Co tam szykujesz przebiegły Lisie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Starałem się :)
      Nie wybiegajmy zbytnio w przyszłość. Wszystko w swoim czasie.

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Cieszę się, że Ci się podobał :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Śliczny prezent na Mikołajki. Tylko budzisz ciekawość ile traum kryje się w przeszłości Eli ijakto wpłynie na Maxa. Dziękuję i niecierpliwie czekam na dalszy ciąg. Pozdrawiam Iason.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Max bezustannie wysyła sygnały, więc łatwo przewidzieć, jak zareaguje. Tylko jeszcze nie wie z czym przyjdzie mu się zmierzyć :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. O matko... Co tu się wyprawia? Jaka lista rezerwowa ja się pytam? To on nie wie, że Maxa trzeba wpisywać na takie listy jak tylko się pojawiają?!

    Martwią mnie te sny króliczka, choć mam wrażenie, że to nie są sny... No nic pożyjemy zobaczymy jak się sprawa rozwinie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie to tylko sny. Nie powiem co będzie później :D
      Jeśli chodzi o zakupy to też może być problem. W sumie wszystko jest problemem.

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Cudowny rozdział, czekam na kolejne, powodzenia w pisaniu 👌😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Kolejny rozdział już niedługo.

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Chyba nie może być słodsze:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Lisku, chyba szykujesz nam niezłą bombę emocjonalną jak chodzi o przeszłość Eli :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja? No nie wiem. Kiedyś chciałem zabić ich dziecko. Potem wpadłem na lepszy pomysł :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Ani się waż Lisie! Okrucieństwo Ci nie przystoi! Z ogromną przyjemnością za to poznam losy naszego małego Króliczka.

      Usuń
    3. Okrucieństwo? No w sumie... Miłość czasami bywa okrutna.
      Nowy rozdział już się pisze. Będzie wkrótce (nie podam żadnej konkretnej daty, bo wtedy praca wydłuża się 3 razy :D)

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Lisku,

      Rozkochałeś mnie w słowach, miłosnych wyznaniach... Bywasz moją inspiracją. Jak zawsze czekam na kolejny rozdział nie mogąc doczekać się co przyniosą kolejne słowa.

      Yuki Asami ;)

      Usuń
    5. Moja Droga, jest mi bardzo miło, że tak o mnie myślisz :)
      Jeśli chodzi o miłość i rozkochanie, to uważam, że stać mnie na wiele więcej. Jest tyle historii, które chciałbym Wam opowiedzieć. Zawsze mi się wydaje, że opowiadania, które dopiero planuję są o niebo lepsze od tych, które obecnie tworzę. Pisanie to niestety żmudny proces. I czasochłonny. Przeciwności losu jest wiele. Na szczęście jeszcze mnie nie pokonały :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. Nawet nie wiesz jak ja Cię dobrze rozumiem. Sama obecnie piszę trzy teksty. Jeden nie ujrzał jeszcze światła dziennego i zobaczymy kiedy to nastanie. Chcę go najpierw skończyć. A pozostałe dwa wstawiam na Wattpad :) Przeciwności losu są okrutne w tworzeniu nowych treści! :)

      Twoja YA

      Usuń
    7. Przeczytałem Twoje opowiadania. Są bardzo dobre. Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    8. O bogowie!

      Kitsune przeczytał moje opowiadania! Dziękuję!

      Cieszę się, że Ci się podobały. Właśnie zabieram się za nowy rozdział przygód mojej małej omegi i niesfornych alf :)

      Usuń
  8. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, trochę martwią mnie te sny Eli... tylko czy to są sny czy jakieś wspomnienia, urazy z przeszłości... "nie ma napisanego rozdziału, to nie ma nawet buziaka" -  w taki sposób to Eli szybko wpłynie na Maxa...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń