niedziela, 3 stycznia 2021

mpreg 97

 

„Bezsenne Noce"

Nie mam odwagi powiedzieć Eli o zamówieniu, które złożyłem w domu towarowym. Harris milczy na temat listy szczęśliwców, którzy będą mogli przygarnąć świąteczny zestaw ubranek. Moje dziecko musi znaleźć się na tej liście! Nie obchodzi mnie, jak on to zrobi. Może nawet kogoś przekupić.

Biorę głęboki wdech i przez chwilę zastanawiam się nad własnym postępowaniem. Będę ojcem, więc czuję się usprawiedliwiony. To nic, że jestem gotowy posunąć się do przestępstwa. Na obecnym etapie niewiele mogę. Nasz synek jest jeszcze bardzo malutki. Urodzi się dopiero w grudniu. Do tego czasu to Eli nad nim czuwa. Moje zadanie polega na wspieraniu ciężarnego i spełnianiu jego zachcianek.

Harris bez najmniejszego problemu zgodził się ponownie ubrać Eli. Przygotowuje dla niego pokaźną ilość zupełnie nowych rzeczy. Mam nadzieję, że postara się bardziej niż poprzednim razem. Ma więcej czasu. Nieograniczony budżet. Poza tym widział zdjęcia, które mu wysłałem. To z pewnością znacznie ułatwi kompletowanie garderoby.

Bezustannie zastanawiam się co jeszcze mógłbym kupić. Same ubrania to za mało. Co prawda zamówiłem już zegarek, który Eli dostanie na urodziny. Mimo to nie czuję się usatysfakcjonowany. Gdyby to ode mnie zależało, codziennie prosiłbym go o rękę tylko po to, by wkładać mu na palec nowe obrączki. Niestety, Eli nie należy do materialistów. Poza tym szczerze wątpię, że zgodzi się zdjąć tą, którą ode mnie dostał tylko po to, abym mógł zastąpić ją kolejną błyskotką. Waham się też nad samochodem, lecz z drugiej strony nie ma opcji, abym pozwolił mu prowadzić, zwłaszcza gdy spadnie śnieg. Tutejsze drogi nie zawsze są odpowiednio zabezpieczone. Nie, samochód nie wchodzi w grę. Gdyby wpadł w poślizg... Na samą myśl przechodzą mnie zimne dreszcze.

Ta sytuacja sprawia, że czuję się odrobinę rozbity. Nie ukrywam, że chciałbym pochwalić się Króliczkowi. Powiedzieć mu, że już niedługo zasypię go gradem nowych podarków, by w zamian za to oglądać jego słodki uśmiech. Mimo to trzymam język za zębami i uważam na słowa. Minęło kilka dni odkąd Eli zamknął się w łazience. Nie zwróciłbym na to uwagi. Ostatecznie nic niezwykłego się nie stało. Czasami każdy potrzebuje odrobiny samotności. Ja także. Do tego dochodzi ciąża. Sam wielokrotnie powtarzał, że szalejące hormony nie ułatwiają mu życia. A mimo to odnoszę wrażenie, że coś się między nami zmieniło. Eli stał się cichy i zamyślony. Ucieka w głąb siebie. Nawet w tej chwili.

- Kochanie? – Próbuję zwrócić na siebie jego uwagę. Blondyn nie odpowiada. Od blisko dwudziestu minut wpatruje się w ekran tabletu. Szczerze wątpię, że mnie słyszał. – Kochanie? – Ponawiam próbę, lecz nie osiągam pożądanego efektu.

Postanawiam zmienić taktykę. Odkładam swój komputer na bok i przysuwam się bliżej ukochanego. Nie chcę go przestraszyć, więc delikatnie muskam jego palce swoimi. Eli w końcu unosi na mnie wzrok.

- Co rysujesz?

- Ja? – Króliczek zerka na ekran. – Nie rysuję. Bawię się opcjami.

Znowu zapada cisza. W taki sposób niczego nie wskóram.

- Pójdziemy na spacer? – Proponuję spontanicznie.

- Na spacer? – Eli wydaje się mocno pochłonięty swoimi myślami. Podejrzewam, że mógłbym go zapytać o to, czy zamieszkamy na Marsie, a zareagowałby podobnie.

- Chodź, zostaw to – odkładam jego sprzęt na stoliku i biorę chłopaka za rękę.

- Teraz? Dokąd?

Późne popołudnie na wsi znacznie różni się od tego w dużym mieście. Powietrze przesiąknięte jest zapachem natury. Polne kwiaty. Skoszona trawa. Ziemia rozgrzana słońcem. To wszystko i tak nie dorównuje zapachowi jego skóry, ale mimo to silnie działa na moje zmysły. Zatrzymuję się na środku polnej drogi, obejmuję Króliczka i namiętnie go całuję.

- Max! – Jasnowłosy wydaje się zaskoczony.

- Jeszcze raz? – Pytam, opierając się czołem o jego czoło.

- Co w ciebie wstąpiło?

- Sam nie wiem – wzruszam ramionami. – To co zwykle. Jestem o ciebie zazdrosny.

- Ty? Dałem ci jakiś powód do zazdrości?

- Odpływasz myślami gdzieś daleko. Czuję się samotny.

- Przepraszam. – Eli wydaje się serio skruszony.

- Co się dzieje? – Wykorzystuję okazję. Liczę na to, że odpowie.

- Nic.

- Króliczku, nie jestem ślepy. Coś cię trapi. Jeśli mi powiesz od razu będzie ci lepiej.

- Już jest mi lepiej – szepcze fiołkowooki, wtulając się w moją klatkę piersiową. – Dziecko ostatnio daje mi popalić. Dużo kopie. Nie wyspałem się.

- Jesteś pewny, że chodzi tylko o to? – Pytam podejrzliwie.

- A o co innego mogłoby chodzić?

Jego słowa wydają się szczere. Do tego w nocy strasznie się wiercił.

Wstyd mi. Stałem się przewrażliwiony i wszędzie węszę spisek.

- Każdy z nas ma swoje tajemnice – zaczynam ostrożnie, by nie zaliczyć wpadki z zakupami.

- Masz przede mną tajemnice? – Eli unosi jasne brwi.

- Ja? Nie! – Od razu zaprzeczam.

Nie chcę go okłamywać. Źle się z tym czuję. Mimo to jak mam wyznać prawdę? Wścieknie się.

- Nie? – Fiołkowe oczy wwiercają się we mnie z szaloną intensywnością. Zapomniałem, że tak potrafi. Od razu mam ochotę rzucić mu się do stóp i błagać o wybaczenie.

Przed kompletną kompromitacją ratuje mnie dźwięk jego telefonu. Eli sięga do kieszeni, zerka na ekran. Telefon wyślizguje mu się z dłoni i upada na ziemię.

- Proszę – schylam się po jego zgubę.

- Dzięki. – Blondyn od razu chowa smartfona do kieszeni.

- Nie odbierzesz? – Dziwię się.

- Wiem kto dzwoni. To nic ważnego. Wracamy?

Nasz spacer kończy się równie szybko, jak się zaczął. Nie narzekam. Króliczek trzyma mnie za rękę. Uśmiecha się. To dla mnie najważniejsze. Ta krótka przechadzka jest zaledwie wstępem do miłego wieczoru w jego towarzystwie. Będziemy wylegiwać się na sofie w salonie, rozmawiając i snując plany na przyszłość.

- Przebiorę się w piżamę i pójdę spać.

- Tak wcześnie?

Czuję lekkie rozczarowanie. Przyniosłem już koce, poprawiłem poduszki. Nalałem sobie kieliszek wina. Wystarczyłoby, aby ten słodziak położył głowę na moich kolanach i pozwolił bawić się swoimi włosami.

- Masz jeszcze sporo pracy, prawda? – Eli brutalnie ograbia mnie z możliwości migdalenia się przed kominkiem.

- Wolę spędzać czas z tobą.

Lubię mieć go blisko w czasie pisania. Jego obecność dobrze na mnie wpływa. Inspiruje. Wyzwala kreatywność.

- Ja też wolałbym tu z tobą zostać, ale oczy same mi się zamykają.

Króliczek podchodzi bliżej i cmoka mnie w policzek.

- Nie idź – skomlę, próbując zatrzymać go za wszelką cenę. Łapię nastolatka za rękę, a następnie splatam nasze palce.

- Mam dziś gorszy dzień. Chcę, aby jak najszybciej się skończył.

- Martwię się – dzielę się z nim swoimi obawami.

- Nic mi nie jest. Jestem tylko zmęczony.

- Pójdę z tobą.

- Max – zostaję popchnięty z powrotem na sofę. – Jeśli ze mną pójdziesz, nie dokończysz rozdziału, a ja nie odpocznę.

- Tak sądzisz? – Droczę się. Siadam na samym brzegu by móc objąć Eli i przytulić się do jego brzucha. – Maluszek znowu szaleje – uśmiecham się, czując ruchy naszego dziecka.

- To prawda.

- Powinieneś zjeść kolację. Regularne posiłki są ważne – upominam Eli.

- Nie jestem głodny.

- W takim razie zmykaj na górę, bo za chwilę mogę zmienić zdanie.

- Dobranoc – szepcze blondyn.

Z ciężkim sercem obserwuję, jak znika za drzwiami. Wiem, że ma rację. Angażowanie się w pracę wydaje mi się głupie i bez sensu. Nie miałbym nic przeciwko położeniu się do łóżka. To nic, że jest dopiero dziewiętnasta. Kiedyś wydawało mi się, że o tak wczesnej porze kładą się spać wyłącznie emeryci. Miłość wszystko zmienia.  

***

Siedzę nad książką do późna. Zależy mi, aby ją jak najszybciej skończyć. Mógłbym wtedy poświęcić znacznie więcej czasu Eli. Chcę przy nim jak najwięcej być. Wspierać go podczas trudów ciąży. Niestety, nic nie poradzę na to, że dziecko kopie. Taki jego urok.

Wysyłam gotowy rozdział April i wyłączam komputer. Przeciągam się. Jestem dziwnie pobudzony i zjadłbym coś dobrego. Idę do kuchni. Otwieram lodówkę.

- Max?

Aż podskakuję na dźwięk mojego imienia.

- Przestraszyłeś…

Nie mam okazji dokończyć zdania, bo ciężarny przyciąga mnie do siebie i zaborczo obejmuje. Jego oczy są czerwone i nieco spuchnięte. Płakał?

- Hej, co się dzieje? – Unoszę jego twarz, by lepiej mu się przyjrzeć.

- Przytul… Przytul mnie… – Chlipie w moją klatkę piersiową.

- Skarbie, czemu płaczesz? Co się stało?

- Nic. – Eli przylega do mnie jeszcze mocniej.

- Już dobrze – biorę go na ręce i zanoszę do naszego łóżka. Ma bose stopy. Nie chcę, aby się przeziębił.

Kładę ukochanego na pościeli. Nie chce mnie puścić. Drży. Nie wiem, czy jest mu zimno, czy to z powodu płaczu.

- Pozwolisz się okryć? – Sięgam po kołdrę, lecz jest poza moim zasięgiem.

- Nie odchodź. Potrzebuję cię.

- Już dobrze – powtarzam bez końca, gładząc nastolatka po jasnych włosach.

Eli najwyraźniej to nie wystarczy. Obejmuje mnie za szyję i zaczyna na oślep całować.

- Skarbie… – Próbuję się delikatnie wyswobodzić.

- Pragnę cię.

- To nie jest dobry pomysł. Jesteś roztrzęsiony i…

- Max, pragnę cię – powtarza, ignorując moje argumenty.

- Opowiesz mi o swoim śnie?

- Potem. – Niecierpliwy Króliczek wsuwa dłonie pod moją bluzę i zaczyna wodzić palcami po nagiej skórze.

Jestem w kropce. Mój narzeczony zachowuje się irracjonalnie. Wszystko wskazuje na to, że dziecko dalej nie daje mu spać. W dodatku śniło mu się coś, co mocno nim wstrząsnęło. Seks to ostatnia rzecz, o której powinniśmy myśleć. Tylko jak mam mu o tym powiedzieć, skoro to uparte stworzenie wije się pode mną zdejmując jednocześnie dół od swojej piżamy.

- Nie sądzisz, że rozsądniej byłoby…

- Nie sądzę.

- Jesteś zmęczony – gorączkowo przywołuję jakiekolwiek argumenty, lecz mam totalną pustkę w głowie.

- Nie jestem.

Króliczek zaczyna majstrować przy moim rozporku. Jeśli go szybko nie powstrzymam, nie będzie odwrotu.

- Skarbie… Uważam, że…

- Max, nie chcę rozmawiać. Pragnę cię. Jeśli mnie nie chcesz, to powiedz. Sam sobie poradzę. Przyjemność będzie mniejsza, ale…

- Dość! – Przerywam mu, gwałtownie rzucając na poduszki. – Tylko ja mogę cię dotykać w taki sposób, jasne?

- Więc przestań gadać i zacznij mnie dotykać, mężu.

Jego słowa są jak zabłąkana iskra. Wzniecają pożar, któremu żaden z nas nie jest w stanie się oprzeć.

***

Nie lubię budzić się przed wschodem słońca. Wszystko wydaje mi się wtedy szare i pozbawione kolorów. Pospałbym jeszcze jakiś czas, ale instynkt podpowiada, że coś jest nie tak. Nie ma Króliczka, który zwykle wtulony jest w moje ramiona. Wyciągam rękę i próbuję wymacać jego ciepłe ciałko. Szukam, szukam. Przewracam się na brzuch, by łatwiej mi było go zlokalizować. Kupno dużego łóżka miało swoje plusy. Czemu więc nie pomyślałem o minusach?

Palcami sięgam krawędzi materaca. Otwieram oczy i odrzucam kołdrę. Gdzie jest Eli?! Czyżby spadł?! Wygrzebuję się z pościeli z prędkością światła. Okrążam łóżko, lecz nie ma po nim śladu.

Może źle się czuje? A jeśli to coś z dzieckiem?

- Skarbie, jesteś tutaj? – Zaglądam do łazienki, która okazuje się pusta.

Niedobrze. Bardzo niedobrze.

Zbiegam po schodach. Sprawdzam kuchnię oraz salon. Spanikowany, chcę biec do ogrodu.

- Max? – Odwracam się na dźwięk swojego imienia.

- Tutaj jesteś! – Wzdycham z ulgą, widząc blondyna, który ukrył się pod grubym kocem w altance. – Co tu robisz?

- Nie mogłem spać.

- Dlaczego mnie nie obudziłeś?

- A ty byś mnie obudził, gdybyś nie mógł spać?

- Nie – odpowiadam zgodnie z prawdą. – Wykorzystałbym to jako dodatkową okazję, by na ciebie patrzeć. Wyglądasz wtedy tak słodko i niewinnie.

- Ty też wyglądasz słodko. – Na twarzy nastolatka pojawia się przepiękny uśmiech.

- Chodź do łóżka. – Opieram się o futrynę i czekam aż mój narzeczony wróci ze mną na górę.

- Dobrze mi tutaj. I ciepło.

- Za to mi jest zimno – żalę się.

- Oddam ci połowę koca, jeśli zostaniesz i obejrzysz ze mną wschód słońca.

Nie potrafię i nie chcę odmówić takiej propozycji.

- Jak ci się udaje przekonać mnie do wszystkiego? – Pytam, podchodząc do chłopaka i sadzając go na swoich kolanach.  

- Nie wiem. Może to miłość tak na ciebie działa?

- To chyba coś więcej.

Siadam na fotelu i mocno przytulam moją zgubę. Czuję się znacznie spokojniejszy, gdy mam go blisko siebie. Eli troskliwie okrywa nas kocem.

- Serio zmarzłeś – zauważa.

- Nie uciekaj ode mnie bez słowa, bo… – Robię pauzę. Nie chcę go martwić swoimi podejrzeniami. Niepotrzebnie zacząłem ten temat.

- Koniecznie chcesz się mnie pozbyć? – Chłopak mruczy w moją klatkę piersiową.

- Kocham cię za mocno. Za każdym razem, gdy znikasz mi z oczu, przechodzę katusze.

- Przykro mi mężu, ale nigdzie się nie wybieram. Dobrze mi z tobą. Poza tym gdybym zrobił to, o co mnie posądzasz, od razu rzuciłbyś się w pościg, prawda?

- Cieszę się, że to powiedziałeś – puszę się dumnie.

- Powiesz mi w końcu co przeskrobałeś?

- Czytasz mi w myślach?!  

- Nie muszę. Wystarczy, że spojrzę w twoje oczy.

Nie wiem, jak to skomentować. Trochę się boję, bo łatwo go zirytować. Z drugiej strony pociąga mnie myśl, że wie o mnie coraz więcej. Interesuje się mną. Bacznie obserwuje. Jestem dla niego ważny.

- Co kupiłeś tym razem? – Eli prześwietla mnie na wylot.

- Kilka drobiazgów – odpowiadam lekko nerwowym tonem. – Z domu towarowego – dodaję znacznie ciszej.

- Tego co ostatnio?

- Tak. Mój dobry znajomy jest dyrektorem działu mody męskiej. Mówiłem ci o nim.

- I? – Blondyn świetnie się bawi wyciągając ze mnie strzępki informacji.

- Ma liczne znajomości na innych piętrach.

- Na przykład w dziale niemowlęcym? – Zgaduje.

- Tak. Chociaż mam do niego żal, bo wpisał mnie na listę rezerwową, rozumiesz?! Mnie! Jestem jego przyjacielem. Długo się znamy! Świąteczna kolekcja, na której tak bardzo mi zależy, może trafić do kogoś innego! Tak się nie robi! –  Opowiadam Eli o dręczących mnie problemach, które jeszcze do niedawna musiałem dusić w sobie.

- Max, może tak będzie lepiej. Nie uważasz, że nasza dotychczasowa kolekcja rozrosła się do tego stopnia, że spokojnie damy radę ubrać całą armię maluchów? Nie potrzebujemy więcej.

- Tu nie chodzi jedynie o dziecko.

- A o co jeszcze? O prestiż? Wydanie tysięcy dolarów nie zrobi z ciebie lepszego ojca.

- Dziecko ma już wszystko. To prawda – przyznaję niechętnie. – Poza naszym synkiem jest ktoś jeszcze, kogo chcę rozpieszczać. – Dotykam króliczego policzka, na którym pojawia się lekki rumieniec.

- Max… – Nastolatek jest wyraźnie onieśmielony. Nikt nigdy nie był dla niego dobry. Nie traktował go tak, jak na to zasługuje. Nie popełnię drugi raz tego samego błędu. Owszem, dziecko jest ważne, ale to Eli będzie stał u mego boku. Zawsze.

- Mój Króliczku, jest tyle różnych rzeczy, które pragnę ci dać.

- Dałeś mi już wystarczająco dużo.

- Nie! – Czuję się w obowiązku, by bronić swojego zdania. – Jesteś dla mnie najważniejszy. Nie zabronisz mi tego. A nawet jeśli to zrobisz, nie posłucham. Zasługujesz na wszystko co najlepsze.

- Mam twoje serce. To mi w zupełności wystarczy.

- Ty też dałeś mi swoje serce. Dlatego musisz być wyrozumiały. Prezenty to mój niezawodny sposób na wyrażanie uczuć. Kiedy trzymam cię w ramionach czuję, jakbym wdarł się do raju i rozkochał w sobie najpiękniejszego anioła.

- Jesteś niemożliwy, mój mężu. Zasypujesz mnie niezasłużonymi komplementami.

- Obiecaj, że pozwolisz się rozpieszczać.

- A mam inny wybór?

- Nie będziesz się na mnie boczyć? Nie chcę spać na sofie tylko dlatego, że tak bardzo cię kocham.

- Nie będziesz spać na sofie. Jest dla ciebie zdecydowanie za mała. Znając twoją zaborczość, szczerze wątpię, że nie zakradłbyś się do łóżka tylko po to, aby mnie przytulić.

- Króliczku, tak dobrze mnie znasz. Kiedy ja będę mógł powiedzieć to samo o tobie?

Na twarzy Eli pojawia się cień smutku, który stara się przepędzić, lecz z marnym skutkiem.

- Słońce chyba się rozleniwiło – szybko zmieniam temat.

- Nie marudź. – Eli układa głowę na moim ramieniu i przymyka oczy.

- Pewnie jest zazdrosne, bo błyszczysz znacznie jaśniej.

- Tak sądzisz?

- Jestem o tym przekonany. Nie zauważyłeś, że twój mąż jest tobą totalnie zaślepiony?

Głaszczę ukochanego po włosach. Zasypia przegapiając upragniony wschód. Muszę przyznać, że miał rację. Widok jest naprawdę piękny. Subtelne promienie rozświetlają porcelanową cerę i rzucają refleksy na złote pasma włosów. Kto by pomyślał, że to cudo należeć będzie wyłącznie do mnie…

- Zakochałem się w tobie po raz kolejny – szepczę.

Eli nie odpowiada. Śpi. Zanoszę go na górę i układam z powrotem do łóżka. Gdy próbuję się odsunąć, nastolatek mi na to nie pozwala.

- Nie odchodź – mamrocze, obejmując mnie za szyję. Planuje znowu się na mnie rzucić?

- Nigdzie nie idę. Będę tu cały czas.

- Nie zostawiaj mnie samego. – Eli marszczy jasne brwi. – Przytul.

- A ponoć to ja jestem zaborczy.

Kładę się obok narzeczonego i delikatnie obejmuję. Eli obraca się do mnie plecami. Sięga po moją dłoń i układa ją na swoim brzuchu. Zamykam oczy. Jest mi dobrze. Tak dobrze.

***

Kochani!

Wszystkiego dobrego w Nowym Roku! Obyście byli zdrowi, dbali o siebie i bliskich. 

Wreszcie skończyłem pisanie nowego rozdziały. Tak, miałem go wrzucić 3 dni temu. Czasami powinienem ugryźć się w język, bo zawsze jak coś obiecuję, plany od razu ulegają zmianie.

Życzę Wam miłego popołudnia :)

Wasz Kitsune 

7 komentarzy:

  1. Tak kolejny super rozdział 😄

    OdpowiedzUsuń
  2. każdy twój rozdział wyzwala we mnie mnóstwo emocji, po każdym rozdziale czuję się innym człowiekiem, niezwykle mnie twoja twórczość inspiruje, uwielbiam tą książkę ❤️
    Dziękuję, że jesteś Królu i wszystkiego dobrego w nowym roku ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :)
      Proszę mi tak nie słodzić już od stycznia, bo potem wszyscy się na mnie obrażają, że jestem zbyt słodki i uroczy :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. I ja dziękuję z całego serca za nowy rozdział. A w Nowym Roku spełnienia marzeń i trochę więcej czasu na rozpieszczanie czytelników. IasonzTanagury

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Ilość rozdziałów zależy od ilości egzaminów. Jeśli będzie dużo nauki, pisanie będzie musiało poczekać :( W każdym razie postaram się to jakoś lepiej ogarnąć. Może się uda.

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, co sie dzieje z Eli czy to ma coś wspólnego z jego przeszloscia... bardzo boi się, nie chce aby Max go zostawiał...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń