piątek, 29 stycznia 2021

mpreg 100

 

„Bezsenne Noce"

- Boję się…

Pomimo łez i strachu, Eli wykonuje pierwszy krok. Wyciąga rękę w moją stronę. Drży tak bardzo, że smartfon upada na jezdnię zanim udaje mi się go przejąć. W tej chwili mało mnie to obchodzi. Przytulam Króliczka, który bardzo mnie potrzebuje.

- Już dobrze. Nie płacz, proszę nie płacz – powtarzam bez końca.

- Max, wszystko w porządku? – Ojciec wybiega z domu, aby sprawdzić co się stało. – Eli źle się czuje?

- Nic mu nie jest. To hormony tak na niego działają. – Kłamię, by dał nam spokój.

- Jesteś pewny? Może lepiej będzie jeżeli…

Trzask pękającego szkła oznacza tylko jedno – Eli będzie potrzebował nowego telefonu.

- Co u licha?! – Niedźwiedź zbyt późno orientuje się w sytuacji.  

- Nic się nie stało. Potem się tym zajmę – bagatelizuję problem.

- Eli, przepraszam. Nie zauważyłem – mężczyzna zaczyna się tłumaczyć. Podnosi pobity i nieco zgnieciony sprzęt. – Kupię ci nowy.

- Powiedziałem, że się tym zajmę. Proszę, wróć do domu, dobrze?

- No dobrze… – Mój staruszek w końcu odpuszcza. Oddaje mi resztki króliczego iphona. Chowam go do kieszeni. Wątpię, aby nadawał się do użytku. To jedyny plus tej pokręconej sytuacji.

- Już dobrze – szepczę do ukochanego.

- Prze-Przepraszam… To moja wina… Ja nie… Nie chciałem…

- Skarbie, spokojnie. Przytul się do mnie. To za chwilę minie. Oddychaj. – Gładzę go po plecach, aby łatwiej mu było się uspokoić.

Mija dłuższa chwila, zanim Eli jest w stanie się ode mnie odkleić.

- W porządku? – Wolę się upewnić, że nic mu się nie stało.

- Tak. Już mi lepiej. – Ciężarny pociąga nosem.

- Wracamy do rodziców, czy jedziemy do domu?

- Zabierz mnie do domu.

- Pomogę ci wsiąść do auta. – Asekuruję Króliczka, bo nie mam pewności, czy się nie przewróci jeśli go puszczę. Sadzam go w fotelu, zapinam w pasy i zamykam drzwi. Po chwili odpalam silnik i po raz ostatni zerkam na mój roztrzęsiony skarb.

Podróż do domu zajmuje nam dosłownie chwilę. Bez wahania biorę narzeczonego na ręce i niosę od razu do sypialni. Kładę go na łóżku. Pomagam zdjąć buty. Czy powinienem przebrać go w coś wygodniejszego?

- Przytul mnie – prosi cicho, odsuwając koc, którym go okryłem.

- Mój mały Króliczku, cały dygoczesz – zauważam, chowając blondyna w swoich ramionach. – Co mam zrobić, abyś poczuł się lepiej?

- Powiedz, że mnie kochasz.

- Kocham cię. Zawsze będę cię kochać.

- Boję się, Max. Bardzo się go boję.

- Kogo? – Zadaję to mało subtelne pytanie, bo nadeszła pora, abym poznał odpowiedź. – Skarbie, powiedz kto to jest. Zaufaj mi. Przecież wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko.

- Mniej więcej pięć lat temu moja siostra Tessa zdecydowała, że chce wyjść za mąż. Poznała męża na jakimś przyjęciu. Czasami, gdy o tym myślę, to wydaje mi się, że ich spotkanie miało niewiele wspólnego z przypadkiem. Tessa bardzo dokładnie zbadała rynek, jeśli wiesz co mam na myśli. – Eli uśmiecha się kwaśno. – Zaplanowała każdy szczegół, począwszy od sukienki, w którą była ubrana, a skończywszy na łzawej historyjce o ciężko pracującej dziewczynie, która musi się zajmować młodszym bratem. Owinęła tego nieszczęśnika wokół palca. Wmówiła mu, że jest jej księciem z bajki, a on w to uwierzył. Perfekcyjnie zagrała swoją rolę. Ofiara połknęła haczyk.

- Co było potem?

- Wzięli ślub. Możesz obejrzeć zdjęcia, jeśli cię to interesuje. W Internecie jest ich pełno, bo jej mąż to jakiś znany prawnik.

- To z powodu męża twojej siostry wyprowadziłeś się z domu?

Głupio się czuję wypytując o szczegóły, lecz nie mam innego wyjścia. W mojej głowie rodzi się niecny plan. Jak tylko Eli zaśnie, ustalę jak ten facet wygląda, a potem własnoręcznie go uduszę!

- Nie. Andre zawsze był dla mnie bardzo miły. Lubiłem go.

Skoro to nie mąż Tessy, więc kto? Kto śmiał przestraszyć mojego Króliczka?

- Teraz przejdziemy do mroczniejszej części mojej historii. – Eli bierze głęboki wdech. – Po ślubie Tessa i Andre zdecydowali, że zamieszkamy w jego domu. Poza przeprowadzką niewiele się zmieniło. Chodziłem do szkoły, a oni do pracy. Spędzaliśmy niewiele czasu razem. To była taka niepisana umowa między moją siostrą i mną. Ona nie wtrącała się w to co ja robię, a ja schodziłem im z oczu. I wszystko byłoby dobrze, gdybym pewnego dnia nie wrócił szybciej do domu.

Eli znowu przerywa swoją opowieść. Na jego twarzy maluje się cała gama emocji, z którymi sobie nie radzi. Przykro mi, że musi przez to wszystko ponownie przechodzić, ale ja muszę poznać prawdę. Tylko w taki sposób będę mógł mu pomóc.

- Ktoś zadzwonił do szkoły twierdząc, że w budynku znajduje się bomba. Przyjechała policja. Poszedłem do domu, tak jak nam kazali. I wtedy… Gdybym wiedział… Gdybym wiedział, jak to się skończy, to… – Oczy Króliczka zachodzą łzami. – Nakryłem Tessę na zdradzie. Sama zdrada nie byłaby jeszcze taka straszna. Nie zrozum mnie źle. Nie usprawiedliwiam jej. Tessa poszukała mężczyznę, który miał jej zapewnić spokojne i dostatnie życie, ale go nie kochała. Andre jest od niej sporo starszy. W dodatku wiecznie skupiony wyłącznie na swojej pracy. Moja siostra stanowiła raczej ładny dodatek. Gdyby  zdrada wyszła na jaw, ich małżeństwo byłoby skończone.

- Nie powiedziałeś mu? – zgaduję.

- Nie powiedziałem. Tessa nie musiała mnie nawet prosić. Wiedziała, że nikomu nie pisnę ani słowa. Byłem od niej zależny. Wychowała mnie. Po części czułem się odpowiedzialny za to, że wyszła za mąż. Ostatecznie jej mąż troszczył się także i o mnie. Anrde zgodził się płacić za moją szkołę. Wysłał mnie do elitarnego liceum, które znajdowało się niedaleko jego domu. Nigdy go o to nie prosiłem. To była jego decyzja. Mówiłem ci już, że dobry z niego człowiek.

Skoro to nie Andre jest czarnym charakterem, i nie Tessa, pozostaje tylko jedna możliwość…

- Z kim Tessa zdradzała męża?

- On… Pracował jako szofer, choć wydaje mi się, że pełnił też funkcję ochroniarza. Ja… Nigdy go nie lubiłem. Gdy na mnie patrzył… Jego oczy… Było w nich coś niepokojącego. Coś, co sprawiało, że wolałem trzymać się od niego z daleka. W każdym razie ich romans trwał dalej. Andre żył z nieświadomości, a ja udawałem, że nic nie widzę. W końcu Tessa stwierdziła, że stać ją na kogoś lepszego niż zwykły szofer. Poszukała sobie innego, ale on nie dawał za wygraną. Zaczął ją szantażować. Twierdził, że chce pieniędzy, a tak naprawdę, to zależało mu na tym, aby odzyskać Tessę. A potem…– Eli zaczyna łkać.

- Proszę, nie płacz – ścieram mokre ślady z jego policzków. – Nie mogę patrzeć jak cierpisz.

- Nie, Max. Chcę, żebyś wiedział, rozumiesz? – Ciężarny bierze kilka głębokich oddechów, aby się uspokoić. – To się stało podczas przyjęcia urodzinowego Tessy. Andre zaprosił wielu gości. Wynajął dodatkowych kucharzy, kelnerów. Wmieszał się w tłum, bo przecież jego nazwisko nie widniało na oficjalnej liście. Siedziałem w swoim pokoju. Kończyłem malować jakiś obraz. Byłem tak pochłonięty pracą, że nie zauważyłem… Nie mam pojęcia, jak wszedł do środka. Mógłbym przysiąc, że zamknąłem drzwi na klucz. Nie chciałem tego… Nie chciałem, żeby mnie dotykał… Wyrywałem się i krzyczałem, ale nikt mnie nie słyszał.

- Skarbie… – Tym razem to ja nie umiem sobie poradzić. Obejmuję Eli i staram się schować przed całym światem. Wiem, co za chwilę powie. Jakaś część mnie buntuje się przed tym, aby to usłyszeć. Przecież on był dzieckiem! Powiedział, że odszedł z domu mając piętnaście lat! Niedobrze mi się robi na samą myśl, że jakiś chory zwyrodnialec śmiał skrzywdzić młodego, bezbronnego chłopaka i nie poniósł za to żadnej kary!

- Musiał mnie uderzyć, a może dał coś, po czym straciłem przytomność. Nie wiem. Nie pamiętam. Kiedy się obudziłem, było już popołudnie. Wszystko mnie bolało. Leżałem na podłodze. Nie byłem w stanie się ruszyć. Potem przyszła Tessa. Zaczęła na mnie krzyczeć. Powiedziała, że to moja wina. Zagroziła, że jeśli Andre się dowie… Dużo mówiła. Powiedzmy, że wylała wszystkie swoje żale, które w głównej mierze dotyczyły niesprawiedliwości i niechcianych obowiązków rodzicielskich, jakie na nią spadły. Krążyła po pokoju bluzgając i wyzywając, a ja nie mogłem się ruszyć. Na końcu stwierdziła, że nie chce mnie więcej widzieć. Nie potraktowałem jej słów poważnie. Połowy z nich i tak nie rozumiałem. Szumiało mi w głowie. Nie wiedziałem co się dzieje. Kilka dni później Andre wyjechał w podróż służbową. Przez ten czas ani razu nie wyszedłem z pokoju. Bałem się. Bardzo się bałem. Chociaż to wszystko nie było jeszcze takie złe.

- Chcesz przez to powiedzieć, że to jeszcze nie koniec?

- W czasie nieobecności Andre, gdy Tessa i ja byliśmy sami w domu, on znowu wrócił. Chciał odzyskać Tessę. Moja siostra kolejny raz wykazała się przebiegłością. Wytknęła mu, że zdradził ją przy pierwszej lepszej okazji, w dodatku ze mną. Ja nie nazwałbym tego zdradą. To było brutalne i wymuszone… To…  – Głos Eli znowu się łamie.

- Mój Króliczku, nie płacz.

- Gdy Tessa wyśmiała jego żądania, kazał sobie zapłacić za milczenie. W przeciwnym razie miał powiedzieć wszystko Andre. Moja siostra stwierdziła, że Andre i tak mu nie uwierzy, a za gwałt na nieletnim czeka go więzienie. Wtedy zaczął nas prześladować. Kręcił się pod naszym domem. Czasami celowo za nią jeździł lub parkował naprzeciwko i po prostu patrzył. Widywałem go wychodząc rano do szkoły. Czasami szedł za mną, jak cień. To było gorsze niż tortury.

- Andre tego nie widział?

- Był wtedy zajęty pracą. Reprezentował ważnego klienta. Przez kilka tygodni praktycznie go nie widywaliśmy. Wrócił do domu akurat wtedy, gdy on przyszedł po pieniądze. Wywiązała się wielka awantura. Ochroniarze Andre wyrzucili go z domu. Tessa całą noc płakała. Powiedziała mężowi, że to wszystko moja wina. W jej historii stałem się obłudnym uwodzicielem, którego kryła, bo było jej wstyd. Andre zażądał odpowiedzi… Gdybym powiedział mu o romansach mojej siostry, jeszcze tego samego dnia skończylibyśmy na ulicy.

- Nie powiedziałeś mu.

- Nie mogłem. Być może tego nie rozumiesz, ale poza siostrą, nie miałem żadnej rodziny. Tylko ona się mną opiekowała. Dbała o mnie. Zajęła się mną, chociaż nie musiała tego robić.

- Wyprowadziłeś się mając zaledwie piętnaście lat. To nazywasz opieką?! – Nie potrafię dłużej zapanować nad własnymi emocjami. Jestem wściekły. Bezgranicznie wściekły. I bezsilny. Eli nie zasłużył na to wszystko co go spotkało. Był dzieckiem! W głowie mi się nie mieści, że rodzona siostra wiedziała o tym, że został zgwałcony i nie zareagowała! – Nie mogę w to uwierzyć! – Uciekam z łóżka. – Dlaczego?! Dlaczego nie poprosiłeś o pomoc?! Dlaczego nikomu nie powiedziałeś?! Dlaczego nie mogłem spotkać cię wcześniej?!

- Wyprowadzka była najlepszą decyzją, jaką podjąłem. Wreszcie poczułem ulgę. Miałem trochę oszczędności. Wynająłem pokój w motelu. Koledzy ze szkoły pomogli mi zdobyć fałszywe prawo jazdy. Znalazłem pracę. Dobrze sobie radziłem.

- Ale? – Spoglądam wyczekująco na fiołkowookiego, bo pomógł mi połączyć ostatnie fragmenty układanki.

- Znalazł mnie. Zastraszył. Okradł. Zdemolował mieszkanie, które wynajmowałem. Groził, że mnie zabije. Nie wiedziałem co mam zrobić. Nagle dowiedziałem się, że jestem w ciąży. Fatalnie się czułem. Obcy facet chciał mi odebrać dziecko. Wszystko się posypało. Od czasu wyprowadzki naprawdę dobrze sobie radziłem. Dużo pracowałem. Malowałem obrazy z Edmundem. Zacząłem pracować dla pana Robinsona.

- Edmund… – Wypowiadam to imię z pogardą i przekleństwem. Wiedziałem, że prędzej czy później odegra jakąś rolę w tej historii.

- Zazdrościłem mu, bo mógł uczęszczać na zajęcia, o których ja nie śmiałbym nawet marzyć. Utalentowany, zdolny. Imponował mi wiedzą. Miał swój styl. Był pewny siebie. Bardziej mnie uwiódł jego stosunek do malarstwa niż on sam. Malował z taką ekspresją. Na chwilę straciłem dla niego głowę. Wydawało mi się, że on mnie rozumie.

- Rozumie? To zwykły oszust. Kiedy ja go poznałem opowiadał same bzdury na twój temat!

- Poznałeś Edmunda? – Eli wpatruje się we mnie, czekając na wyjaśnienia.

- Może wpadliśmy na siebie w galerii… – Nieco spanikowany, nie wiem co jeszcze powinienem mu powiedzieć. Nie chcę wchodzić w szczegóły.

- Jego wystawa została odwołana. – Króliczek drąży temat. – Wiesz coś o tym?

- To zwykły drań i złodziej! Jeśli chce urządzać wystawę, będzie musiał najpierw ruszyć tyłek i samemu coś namalować! Nie pozwolę, aby wykorzystywał twoje obrazy!

- Edmund jest specyficzny. Chciał mną sterować. Wydawało mu się, że jest moim mentorem i z racji tego powinienem ślepo za nim podążać. Nie oznacza to jednak, że jest zły. Znam dużo gorszych od niego.

- Nie wierzę! Bronisz go?! Po tym wszystkim co ci zrobił?!

- Nie bronię. Staram się zachować obiektywizm.

- Obiektywizm? – prycham. – Spałeś z nim. – Ogarnia mnie zazdrość, która zawsze jest złym doradcą, a ja wyjątkowo szybko wpadam dziś w jej niecne szpony.

- Tak, Max. Kilka razy z nim spałem.

Wiem, że to najbardziej nieodpowiedni czas na tego typu uwagi, lecz Eli nie ma mi tego za złe. Wprost przeciwnie. Siadam obok niego na łóżku i biorę za rękę.

- Spałem z nim dlatego, bo sam tego chciałem. On mnie do niczego nie zmuszał. To nie miało głębszego znaczenia. Po prostu dobrze się razem bawiliśmy, przynajmniej na początku, zanim sytuacja się skomplikowała.

- Mam ochotę rozszarpać go na kawałki za to, że z nim byłeś.

- Seks bez zobowiązań to nie związek. Nie chciałem mieszkać z Edmundem. Nigdy nie zostałem u niego na noc. Nie wyobrażałem sobie, że mógłbym się obudzić przy jego boku. Kochaliśmy malarstwo, a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Taki układ oznaczał, że każdy z nas w dowolnej chwili może odejść. I tak właśnie zrobiłem. Odszedłem.

- To mnie nie pociesza i nadal jestem zazdrosny – szepczę, obejmując ukochanego ramieniem.

- Nie zmienię przeszłości. Ty też jej nie zmienisz.

- Ale Edmund…! – Zaciskam dłonie w pięści, bo tak bardzo mam ochotę mu przywalić.

- Max, ja też nie byłem twoim pierwszym.

- To nie ma nic do rzeczy! – Irytuję się, bo wiem, ze Eli ma rację.

- Czasami wydaje mi się, że nic nie dzieje się bez powodu. Przykre chwile sprawiają, że potrafimy lepiej docenić te piękne i dobre. Moje piękne i dobre chwile zaczęły się wtedy, gdy poznałem ciebie.

- Ty jesteś piękny i dobry. Kocham cię bardzo, bardzo mocno.

- Ja też cię kocham. Świadomie i dojrzale. Przy tobie po raz pierwszy czuję, że mam dom.

- Nie bez powodu jestem twoim mężem – uśmiecham się z dumą.

- Jesteś dla mnie kimś znacznie ważniejszym. Jesteś… Au! – Eli dotyka brzucha. – Nie, nie zapomniałem o tobie – zwraca się z czułością do dziecka. – Chyba się na mnie gniewa. Przysporzyłem sporo stresu naszemu maleństwu.

- Dziękuję, że mi zaufałeś. Pozwolisz, że teraz ja się wszystkim zajmę? – Kładę rękę na drobną dłoń Eli, którą przytula do dzidziusia.

- Nic nie musisz robić. Dzięki tobie czuję się znacznie spokojniejszy, bo wiem, że mnie obronisz. Nie pozwolisz, żeby ktoś zrobił mi krzywdę. Nie zostawisz mnie samego. – Króliczek ziewa przeciągle, wymęczony silnym stresem oraz płaczem.

- Połóż się – popycham blondyna na poduszki. – Potrzebujesz drzemki.

- Nie, nie jestem zmęczony. Ja chcę… - Narzeczony łapie mnie za rękę. – Nie odchodź, dobrze?

- Odpoczywaj, mój piękny – gładzę go po jasnych włosach.

- Kocham cię, Max.

Eli zasypia. Przez jakiś czas leżę obok niego. Bezczynność powoli mnie zabija. Wyobraźnia podsyła setki scenariuszy. W każdym znęcam się nad tym zwyrodnialcem, który śmiał skrzywdzić mojego Króliczka.

Jak można zgwałcić dziecko?!

Jeśli sprawiedliwość istnieje, to prędzej czy później spotkam tego typa, a wtedy…

Eli nie powiedział mi, jak on się nazywa. Zrobił to celowo? Chronienie go nie ma sensu. Nie ucieknie przede mną.

Może Eli nie jest w stanie wypowiedzieć na głos jego imienia?

Biedactwo…

To przez tego zwyrodnialca nie chciał mnie pocałować?

Utrata domu. Strach. Koszmary.

Na domiar złego przypominam sobie, że widziałem już tego drania! Minąłem się z nim i jego kumplem krótko po tym, jak zdewastowali mieszkanie! W dodatku okradli go i pobili! Eli mógł stracić dziecko!

Byłem tak blisko! Szlag by to trafił!

- Poczekaj, jeszcze cię dopadnę… - odgrażam się.

Idę do kuchni, bo nie umiem znaleźć sobie miejsca. Mój Króliczek… Moje dziecko… Kolejny raz zagroził ich życiu…

Wbijam palce w krawędź blatu i wpatruję się w ekspres do kawy.

- Spokojnie, Max. Tylko spokojnie. Najpierw zadbasz o Eli. To jest twój priorytet.

Właśnie, muszę się skupić na tym, co najważniejsze.

Z kuchni przenoszę się do salonu, który tonie papierowych torbach. Prezenty z domu towarowego. Czy w obecnej sytuacji będzie się nimi cieszył? Szczerze wątpię. Staram się go oswoić. Po tym, co dzisiaj usłyszałem, poprzeczka poszybowała gwałtownie w górę. Trochę nowych ciuchów to za mało, aby Króliczek poczuł się chociaż trochę komfortowo.

- Opowiedział ci o gwałcie. Jak chcesz go pocieszyć po czymś takim? – Karcę samego siebie, kopiąc w jedną z toreb. Mój cios sprawia, że pakunki przewracają się na ziemię, niczym kostki domina. – Świetnie!

Aby zająć czymś myśli, zaczynam sprzątać. W pierwszej kolejności zanoszę prezenty na górę. Ustawiam torby wzdłuż korytarza, bo nie chcę wchodzić do sypialni. Następnie rozpalam ogień w kominku i zaczynam przygotowywać kolację. Znam mojego synka na tyle dobrze, by wiedzieć, że będzie się domagać od ciężarnego chociaż niewielkiej porcji owoców. Najbardziej lubi łączyć je z sałatą oraz grzankami. No i sosem czekoladowym.

Wyciągam z szafki talerze, a następnie sięgam po miskę, do której wsypuję ekologiczną mieszankę różnych rodzajów liści. Koncentruję się na każdej czynności, bo dzięki temu udaje mi się skupić na czymś innym niż wielogodzinne tortury.

- Max? – Słysząc swoje imię od razu odwracam się w kierunku drzwi.

- Nie śpisz już?

- Dzidziuś jest głodny.

- To dobrze, bo zacząłem przygotowywać sałatkę. Masz ochotę?

- Przecież wiesz, że tak. – Eli uśmiecha się do mnie nieśmiało.

- Rozpaliłem w kominku. Zaparzyłem też twoją ulubioną herbatę.

- Rozpieszczasz mnie.

- Od tego jestem, skarbie.

- Pocałuj mnie.

Niespodziewana prośba wypowiedziana cichym szeptem… To próba. Eli sprawdza, czy coś się między nami zmieniło. Czuje się niepewnie, bo w jego oczach wszystko co dziś usłyszałem może sprawić, że się od niego odsunę.

- Chodź do mnie – otwieram szeroko ramiona. Blondyn od razu biegnie w moją stronę. Obejmuję narzeczonego, a następnie biorę go na ręce i sadzam na wyspie. – Tęskniłeś? – Droczę się.

- Nie było cię, gdy się obudziłem.

- Wiedziałem, że będziesz głodny, więc przyszedłem tutaj, żeby…

- Max – chłopak ociera się ustami o moje usta. – Pocałuj – ponawia prośbę.

Nie umiem, ale przede wszystkim nie chcę mu się przeciwstawiać. Spełniam więc zachciankę mojego Króliczka. Najpierw delikatnie muskam jego usta swoimi. Eli cichutko mruczy. Przymyka powieki. Rozchyla wargi. Jego język ociera się o mój. Czuję przyjemne dreszcze. To jednak zdecydowanie za mało. Takie pieszczoty są miłe, lecz on i ja oczekujemy więcej. Wpijam się w mojego ukochanego, który nie pozostaje mi dłużny i oddaje pocałunki z równą pasją. Moje dłonie zakradają się pod królicze ubranie, gładząc ciepłą i miękką skórę. Wodzę opuszkami wzdłuż kręgosłupa napawając się tym, jak ukochany reaguje na mój dotyk. Przez to, że jest tak blisko, wyraźnie czuję i słyszę, jak burczy mu w brzuchu.

- Akurat teraz? – Eli z wyrzutem zerka na ciążową wypukłość. – Tatuś i ja jesteśmy zajęci, a ty myślisz wyłącznie o jedzeniu.

- Nie tylko on. Ja też jestem głodny – puszczam do niego oko.

- Tobie nie chodzi o sałatkę.

- Najchętniej zjadłbym ciebie. Jesteś taki słodki… – niechętnie przerywam kolejny pocałunek.

- Kocham cię, mężu.

- Ja ciebie bardziej, skarbie.

Pomagam blondynowi zejść z wyspy, a następnie sadzam go przy stole.

- Bardzo proszę – podaję mu miseczkę oraz sos czekoladowy.

Eli wolno przeżywa każdy kęs. Jest milczący. Jego zachowanie zdradza, że wciąż żywi obawy związane z tym, co mi dzisiaj powiedział. Niepotrzebnie się przejmuje. Pora, aby mąż się nim zajął i pomógł odrobinę zrelaksować.

- Przeniesiemy się do salonu?

- Do salonu? – Wyrwany z zamyślenia nastolatek nie ma pojęcia, o czym mówię.

- Tak, pomigdalimy się przy kominku. – Biorę go za rękę i ciągnę za sobą.

- Trzeba posprzątać.

- Potem – zmierzam w kierunku sofy. Eli już nie protestuje. Potulnie podąża we wskazane miejsce. – Siadaj, proszę – popycham go na poduszki. – Wygodnie? – Zajmuje miejsce obok niego.

- Mogę? – Eli kładzie głowę na moich kolanach.

- Jak się czujesz?

- Trochę zmęczony. Powiedzenie ci o wszystkim nie było łatwe.

- Wiem.

- Z drugiej strony poczułem ulgę. Jest mi tak lekko na duszy. Dziękuję.

- Polecam się na przyszłość. – Uśmiecham się.

- Kupisz mi nowy telefon?

- Tak. Z zastrzeżonym numerem, żeby nikt więcej cię nie niepokoił.

- Dziękuję.

- Drobiazg, kochanie. Jutro się tym zajmę.

- Max, moglibyśmy zainstalować alarm? Wiem, że to mało prawdopodobne, aby on się dowiedział gdzie mieszkami. Mimo wszystko wolałbym…

- Powiedz słowo, za zatrudnię ochronę.

- Żadnej ochrony! – Króliczek reaguje bardzo nerwowo, a ja zbyt późno zdaję sobie sprawę z gafy, jaką strzeliłem.

- Przepraszam. Nie miałem nic złego na myśli.

- To ja przepraszam. – Eli znowu kuli się w sobie.

- Masz za sobą ciężki dzień. Odpręż się.

- Wiesz na co mam ochotę? Na kąpiel.

- Poczekaj tu na mnie. Naleję wody do wanny i po ciebie wrócę.

Jak na skrzydłach pędzę do łazienki, by spełnić zachciankę ukochanego. Kąpiel rzeczywiście wydaje mi się dobrym pomysłem. Przyciemniam światło, dolewam do wody sporą ilość olejku lawendowego, a nawet zapalam kilka świeczek. Gdy wszystko jest gotowe, rozglądam się po otoczeniu zastanawiając, czy jest coś o czym zapomniałem.

Wracam do salonu. Blondyn nadal siedzi na sofie. Ma w dłoniach swój zniszczony telefon, który gdzieś tu porzuciłem. Obserwuję, jak wyciąga ze środka kartę sim i wrzuca ją do ognia. Chowa twarz w dłoniach.

Podchodzę do chłopaka, klękam przed nim na podłodze i namiętnie całuję.

- Jesteś piękny, dobry, utalentowany i mądry. Każda chwila, którą spędzamy razem, jest dla mnie bezcenna. Nie umiem sprawić, że przeszłość po prostu zniknie, ale zrobię co w mojej mocy, aby nikt cię więcej nie skrzywdził. Poruszę niebo i ziemię, jeśli zajdzie taka potrzeba. Chcę być nie tylko twoim mężem, ale i wsparciem. Pomogę ci rozwiązać każdy problem. Już nigdy nie będziesz sam. Masz mnie. Wkrótce urodzi się nasze dziecko. Będziemy rodziną. Prawdziwą rodziną.

- Kiedy jestem z tobą mam wrażenie, że to wszystko co się stało, dotyczyło kogoś innego.

- Bo to prawda. Miłość wszystko zmienia. A ty jesteś teraz bardzo mocno kochany. Przez mnie. Przez nasze dziecko. Przez moich rodziców. Mówiłem to już wiele razy. Od zawsze czułem, że prędzej czy później pojawisz się przy moim boku. Czasami brakowało mi ciebie tak bardzo, że traciłem nadzieję. Już prawie się poddałem. Zdesperowany. Pokonany. Rozgoryczony i zapatrzony w siebie. Taki byłem, gdy się poznaliśmy. Teraz też taki jestem?

- Nie. Jesteś najbardziej wyjątkowym i czarującym facetem, jakiego znam. Jesteś opiekuńczy, hojny i silny. Przez większość czasu chciałbym po prostu chować się w twoich ramionach.

- Bo tu jest twoje miejsce. Właśnie tu – przytulam Króliczka. – Nie płacz – proszę, choć wiem, że i tak mnie nie posłucha. – Zabieram cię do wanny, a potem do łóżka. Musisz się porządnie wyspać. Przez ostatnich kilka dni zmizerniałeś.

Ciepłą kąpiel z olejkami sprawia, że Eli wreszcie się relaksuje. Opiera się plecami o moją klatkę piersiową. Bezustannie dotyka moich dłoni, które ułożyłem na jego brzuchu.

- Dobrze mi – mamrocze sennie. – Bardzo dobrze. Dzidziuś też jest znacznie spokojniejszy, czujesz?

- Tak.

- A tobie jest dobrze?

- Z tobą? Zawsze. – Przygarniam Króliczka jeszcze bliżej. Jego upięte z niedbały kok włosy łaskoczą mnie po twarzy. Eli obraca głowę i całuje mnie w żuchwę.

- Jeśli zasnę, zaniesiesz mnie do łóżka?

- Najpierw muszę cię wysuszyć i ubrać.

- Nie musisz. Mogę być nagi. Zwłaszcza, jeśli będziesz obok.

- Przeceniasz moje możliwości. Nie mam w sobie aż takiej samokontroli. Nie umiem tylko patrzeć.

- Przykro mi mężu, ale dziś wyjątkowo nic z tego nie będzie. Chyba, że nie masz nic przeciwko, jeśli będę leżeć jak kłoda.

- Właśnie dlatego ubiorę cię w piżamę i przytulę. Kiedy odzyskasz siły i poczujesz się lepiej, wrócimy do tematu.

- Jesteś taki kochany.

- Obejmij mnie za szyję.

- Nie chcę stąd iść. Chcę spać. – Eli zaczyna marudzić. Uważam, że mało jest osób, które potrafią robić to równie uroczo, jak on. Rozumiem, że jest zmęczony, ale w łóżku będzie mu znacznie wygodniej.

Otulam nastolatka ręcznikiem, a następnie niosę prosto do łóżka.

- Poczekaj tu na mnie. Pójdę po twoją piżamę.

- Mhm…

Ubieram śpiącego ciężarnego, co okazuje się nie lada wyzwaniem. Eli nie jest chętny do współpracy. Pomimo wczesnej pory, postanawiam zgasić światło i położyć się razem z nim. Dzisiejszy dzień mi także dał nieźle w kość. Było ciężko. Cholernie ciężko. Poczułem też naszą siłę jako pary. Nie udajemy i nie bawimy się w związek. My naprawdę jesteśmy razem. To odkrycie znacznie poprawia mi humor. Zasypiam spełniony.

***

Nowy dzień zaczynam od dokładnego przejrzenia oferty firm produkujących alarmy. Bez problemu znajduję interesujące mnie zabezpieczenia. Udaje mi się nawet przeprowadzić szybką rozmowę z osobą, która dokładnie rozumie, jakie są moje oczekiwania. Obiecuje, że jeśli dzisiaj omówimy wszystkie szczegóły, alarm zostanie zainstalowany przed końcem tygodnia. Problem polega na tym, że fachowcy nie kiwną palcem, jeśli nie przyjadę do ich biura i podpiszę umowę. Chciałbym to zrobić jak najszybciej. Tylko jak mam gdzieś jechać, skoro Eli jeszcze śpi?

Zerkam na zegarek. Dochodzi dziesiąta. Króliczek zwykle budzi się wcześnie rano. Musi być naprawdę bardzo zmęczony. Odkładam komputer i przez dłuższą chwilę wpatruję się w moją słodką kruszynkę.

- Max? – Blondyn niechętnie unosi powieki. – Już rano? Która godzina?

- Chcesz mi przez to powiedzieć, że tak dobrze ci się spało?

- Za dobrze.

- Cieszę się, bo mamy dziś sporo do zrobienia.

- Do zrobienia?

- Najpierw zjemy śniadanie. Następnie pojedziemy kupić nowy telefon. A potem zajmiemy się alarmem.

- Podołamy tak napiętemu grafikowi?

- Znajdzie się też czas na przyjemności. Co powiesz na kino i romantyczny obiad z mężem?

- Nie mogę się doczekać. – Moja propozycja spotyka się z entuzjazmem. – Co będzie na śniadanie? – Eli uśmiecha się niczym kot na widok śmietanki.

- A na co masz ochotę? – Odpowiadam pytaniem na jego pytanie.

- Zjadłbym pudding kokosowy, a dzidziuś chce kakao i kanapkę z dżemem malinowym. Jak to pogodzić?

- Przekonajmy się – całuję go w policzek. – Wracam za pięć minut.

- Pomóc ci?

- Poradzę sobie.

Wystarczy kwadrans, abym uświadomił sobie, że dziś nigdzie nie pojedziemy. Eli może i przespał całą noc, lecz zmuszanie go do ponad godzinnej podróży czy zakupów, wydaje się barbarzyństwem. Blondyn skubie tosta jednocześnie walcząc z zamykającymi się powiekami.

- Chcesz spać – stwierdzam, zabierając mu z ręki niedojedzony kawałek chleba.

- Co? Nie. Daj mi chwilę. Za chwilę będę gotowy.

- To nic pilnego. Możemy pojechać jutro. Odpoczywaj.

- Jutro? Obiecałem twojej mamie, że dokończę winietki.

- W takim razie pojedziemy innym razem.

- Jesteś umówiony w sprawie alarmu na dzisiaj – przypomina mi.

- Zadzwonię i to przełożę. – Poprawiam poduszki, aby mój Króliczek miał wygodnie.

- Max, jedź sam.

- Sam? – Dziwię się. – A nasza randka?

- Nie znam się na alarmach. Za to z przyjemnością zjem lody i obejrzę film, przytulając się do męża we własnym salonie.

- Koniecznie chcesz się mnie pozbyć? – Jest mi trochę przykro, że Eli nie będzie mi towarzyszyć.

- Nie. Dziecko prosi, abyśmy jeszcze trochę pospali. Jeśli nie wrócisz zanim się obudzę, postaram się rozpakować chociaż część prezentów, które od ciebie dostałem.

- Jeśli tobie pasuje taki układ, to mi także. Nie boisz się zostać sam? – Dodaję po chwili wahania. – Mam zadzwonić po tatę, aby dotrzymał ci towarzystwa?

- Nie.

- Zostawię ci mój telefon.

- Nic z tego, mężu. Nie jestem aż tak naiwny. Rozmowy z April zostawiam tobie.

- Postaram się szybko wrócić – szepczę ukochanemu na ucho.

- Będę czekać.

***

Kochani, to 100 rozdział. Sam nie mogę w to uwierzyć :) Mam nadzieję, że docenicie fakt, iż jest on naprawdę długi. W dodatku poznajemy przeszłość Eli, która spędzała Maxowi sen z powiek (nie martwcie się - po rozwikłaniu tej tajemnicy znajdę mu inne problemy :D). 

Bardzo dziękuję Wszystkim, którzy pomogli mi dokonać wyboru. Opcja z Króliczkiem nie została przeze mnie odrzucona. Wprost przeciwnie. Jeszcze dzisiaj zabieram się za pisanie. A jak napiszę, to od razu wrzucę. Cieszycie się? Bo ja bardzo. 

Wasz Kitsune 

12 komentarzy:

  1. Bardzo się cieszymy. Na każdy rozdział czekam z utęsknieniem. A teraz zamiast odsypiać zarwany tydzień gonię króliczki. Iason

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czy dobrze myślę ale coś czuje ze coś się stanie Króliczkowi podczas nieobecności Maxa :(
    Mam też teorie że ten facet co zgwałcił Eli, jakoś go odnajdzie i będzie go nękał czy coś (?)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo wciąż pozostała kwestia tego co się działo z Eli przez ostatnie kilka dni. Czy to ten facet do niego wydzwaniał? Znalazł go? Czy znowu chce mu coś zrobić? Oby nic się z tego nie sprawdzało a Króliczek niech spokojnie sobie żyje z Maxem i dzidzią, Która jeszcze nie ma imienia przypominam! ;)

      Usuń
    2. W sensie to raczej oczywiste że to ten facet wydzwaniał ale po co (?) czego on znowu chce od biednego Eli? :'(

      Usuń
  3. Ogólnie rozdział świetny! Dóbr, e ze Króliczek się w końcu otworzył i powiedział o sobie Maxowi.
    Nie mogę się doczekać perspektywy Eli! Powodzenia w pisaniu! :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurna nie wiem jak to się stało ale obudziałam się po 3 i zobaczyłam powiadomienie o ty rozdziale, więc zaczęłam czytać. Jakoś jest 5 a ja zasnąć nie mogę :/ Teraz przeczytałam już drugi raz rozdział i o matko, nie mogę się doczekać co będzie dalej!

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedny Eli tego się nie spowiedzialam 😭😭😭😭😭

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja się cieszę, ale nowy problem numer jeden dla Maxa to fakt, że jego kruszynka została sama w domu. Podejrzane...

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochani :)
    Bardzo się cieszę, że nowy rozdział tak bardzo się Wam podoba. Napisanie go wcale nie było proste i zajęło mnóstwo czasu. Nieskromnie powiem, że jestem zadowolony z efektu. Wahałem się, czy wrzucać to w nocy, czy poczekać do rana, ale wiecie jak to u mnie jest - skoro coś zostało napisane, musi NATYCHMIAST ujrzeć światło dzienne (w tym wypadku nocne) :)

    Tak jak wspominałem - dodatek do opowiadania pojawi się na blogu już wkrótce. Nie będę pochopnie "rzucał" datą, bo potem wszystko się przesuwa w czasie, a ja wychodzę na niesłownego. Pracuję. Piszę. Idzie całkiem sprawnie :D

    Kolejna sprawa - co się takiego wydarzy pod nieobecność Maxa? Czeka go "mała" niespodzianka. To chyba oczywiste, prawda?

    Czy dzidziuś ma imię? Nie ma.

    Po co ten facet dzwoni? Nie wiem. Może chce zapytać co słychać, a może w jakimś innym celu.

    Mały spoiler na koniec. Wiem, że pewnie wydaje się Wam, że to co miało do tej pory miejsce w jakiś tam sposób wszystko wyjaśnia, ale... No zawsze jest jakieś "ale" :D

    Jeśli macie jakieś pytania, wątpliwości, teorie spiskowe - to pamiętacie, że ja tu jestem i wszystko uważnie czytam :D
    Nie wiem, czy już o tym wspominałem, ale będę się starać nie zaśmiecać bloga zbędnymi postami (np. pytaniami typu co chcecie przeczytać) - wszystkie tego typu kwestie postaram się wrzucać na wattpada.

    Życzę Wam miłego popołudnia :)
    Wasz Kitsune

    OdpowiedzUsuń
  8. Boje się, mam złe przeczucia, oby nic się nie stało pod jego nieobecność

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham to opowiadani ♡♡♡ nie mogę się doczekać następnego rozdziału i mam nadzieję że ta dwojka wreszcie będzie mieć trochę chwili na szczęście ��

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejeczka,
    to bylo... króliczek odsłonił tąa drugą swoją stronę, taką niepewną... co za siostra.. ale widać że Andre naprawdę się zaopiekował nimi... a Max naprawdę wydoroślał, chce go chronić...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń