poniedziałek, 18 stycznia 2021

mpreg 98

 

„Bezsenne Noce"

- Nie chcę! Nie chcę! Odejdź! Zostaw mnie!

To kolejna noc, gdy budzą mnie krzyki roztrzęsionego Eli.

- Skarbie, już dobrze. – Chowam Króliczka w ramionach. – To tylko zły sen – potrząsam nim, aby się szybko obudził.

Mój ukochany otwiera oczy i rozgląda się po naszej sypialni. Zapalam lampkę, aby miał pewność, gdzie się znajduje i że nic mu nie grozi.

- Jesteś bezpieczny, w domu. W dodatku w ramionach męża, który nikomu nie pozwoli cię skrzywdzić.

Eli nic nie mówi. Wtula się we mnie tak mocno, jakby od tego zależało jego życie. Ja też milczę. Czekam aż jego puls nieco się uspokoi, a serce przestanie trzepotać niczym dziki ptak uwięziony w za ciasnej klatce.

Leżymy w ciszy przez dłuższą chwilę. Oddech Króliczka jest spokojny i równy. Mam nadzieję, że udało mu się zasnąć. Potrzebuje odpoczynku. Zaczyna przypominać wampira. Jest blady, ma podkrążone oczy. Większość czasu włóczy się po domu bez celu lub szkicuje z zawziętością, której dawno u niego nie widziałem. Wszystkie jego prace są depresyjne i przesiąknięte czernią. Gdzie się podziały kolory, które lubi? Martwię się. Kilka razy próbowałem wypytać o szczegóły, lecz nic nie wskórałem.

- Max, śpisz?

- Nie.

- To dobrze, bo chcę się kochać.

Eli wykorzystuje to, że praktycznie na mnie leżał. Podpiera ciężar ciała na lewej dłoni, a prawą zakrada się pod moją piżamę.

- Poczekaj, porozmawiajmy! – Chwytam go za nadgarstek.

- Nie chcę rozmawiać. Chcę cię poczuć w sobie. Mocno i głęboko. Możesz mi to dać?

Szczupłe palce błądzą najpierw po moim brzuchu, a następnie schodzą znacznie niżej.

Mam dylemat. Rozsądek podpowiada, że absolutnie nie powinienem mu ulegać. Dzieje się z nim coś niedobrego i seks z pewnością nie rozwiąże tego problemu. Z drugiej strony jestem facetem, a nie głazem. Podnieca mnie, gdy mówi mi wprost o swoich potrzebach. Zaczynamy popadać w rutynę. Koszmary, seks, koszmary, seks.

- Pragnę cię, mężu. A ty mnie pragniesz chociaż troszeczkę?

- Eli, nie. To nie jest dobry pomysł.

- Jest. Udowodnię ci, że jest.

Nastolatek nie odpuszcza. Mości się wygodnie między moimi nogami, po czym patrząc mi prosto w oczu zaczyna prowokująco lizać po brzuchu.

- Skarbie – stękam cicho. – Nie będziemy rozmawiać, jeśli nie chcesz, ale w taki sposób… W taki sposób…  – Nabieram głośno powietrza, gdy łapie za mojego członka i wyciąga go z bokserek. Sam sposób, w jaki porusza ręką po twardniejącej męskości, świętego wyprowadziłby z równowagi.

- Chcę tego.

Eli oblizuje usta, a następnie czubkiem języka zaczyna drażnić spragnioną uwag główkę. Wolno rozchyla usta, przymyka powieki.

Zaciskam dłonie na pościeli. Gdzie się podziało moje opanowanie? Jestem poważnym, dorosłym facetem, a nie podlotkiem. Czemu więc tak łatwo tracę nad sobą kontrolę?

- Odepchniesz mnie czy zaspokoisz? – Pyta, po czym pozwala, abym znalazł się naprawdę głęboko w jego ustach. Dyszę ciężko, przegrywając z własnymi pragnieniami.

- Ty mały… – Brakuje mi słów. Zamiast ostrej reprymendy łapię go za włosy, by łatwiej mi było sterować jego poczynaniami. Uwielbiam to uczucie całkowitego zatracenia.

- Ty z pewnością nie jesteś mały, prawda Max? – Szepcze blondyn, odsuwając się ode mnie. – Za to taki pyszny… – zlizuje ślady mojego podniecenia.

Dobra, dosyć tego. Chciał się bawić, to się pobawimy.

- Przestań, bo dojdę – ostrzegam chłopaka.

- Tak szybko?

- Chciałeś się kochać? Rozbierz się. – Tym stwierdzeniem przypieczętowuję kapitulację względem króliczych zachcianek.

Na twarzy mojego narzeczonego pojawia się uśmiech przesiąknięty satysfakcją. Wie, że ze mną wygrał.

Obserwuję, jak Eli pozbywa się swojej piżamy, którą rzuca na podłogę. Odgarnia włosy do tyłu, nie przestając się uśmiechać.

- Chodź tu – przyciągam go do siebie. – Bardzo cię kocham. Nie oznacza to jednak, że jestem ślepy. Prędzej czy później będziemy musieli stawić czoła tym problemom. Razem. Pamiętaj, nie dam się spławić byle czym. Jestem twoim mężem. Zapomniałeś?

- Zostaw to i skup się wyłącznie na mnie.

- Chcesz być na górze? – Zmieniam taktykę. Może dzięki temu, że będę wobec niego bardziej uległy łatwiej mu będzie się przede mną otworzyć.

- Chcę.

Widok Króliczka, który przygryza dolną wargę i odchyla głowę do tyłu, gdy łapię go za pośladki, będzie mnie jeszcze długo prześladował. Jego długie włosy rozsypują się po nagich plecach, muskając moje dłonie.

- Mówiłem ci dzisiaj, jaki jesteś piękny?

- Tak, kilka razy.

- To zdecydowanie za mało.

- Komplementy od męża… Szczęściarz ze mnie.

Eli ociera się o mnie, dociskając pośladki do mojego pobudzonego członka.

- Nie chcę już czekać.

- Ale musisz. Potrzebujemy gumki i...

- Niczego nie potrzebujemy – przerywa mi. – Dobrze wiesz, że nie lubię gumek.

- Dziecko… – przypominam o oczywistym fakcie. Nie chcę pogarszać jego kiepskiego samopoczucia. Znam siebie i wiem, że zapanowanie nad żądzą będzie cholernie trudne.

- Nie oszukuj. Ty też wolisz to robić bez.

- Rozsądniej…

- Innym razem będziemy rozsądni. Cały płonę. Nie czujesz tego?

- Jesteś zbyt idealny.

- I wciąż niezaspokojony – dogryza mi.

- Powiedz, jeśli zaboli – chcę wsunąć w niego palce, ale nie daje mi takiej szansy. Odsuwa moją rękę i nakierowuje mojego członka na swoje wejście. Kochaliśmy się kilkanaście godzin temu, więc nie powinienem mieć problemów, by w niego wejść. Mimo to Eli krzywi się z bólu. – Czemu mnie nie słuchasz? Gdybyś mi pozwolił się sobą zająć to…

- Pocałuj mnie – żąda.

Obejmuję mój skarb i bardzo powoli sunę ustami po jego ustach. Eli zatraca się w tej chwilowej pieszczocie. Trąca językiem mój język. Unosi powieki i wpatruje się w moje oczy. Uwodzi, kusi.

- Kocham cię – szepczę mu prosto w usta. – Kocham…

Same słowa to za mało. Chcę mu pokazać, jak bardzo jest dla mnie ważny. Łapię go za biodra i bez problemu obracam, układając na pościeli.

- Max! – Wybucha śmiechem. – Mówiłeś, że mogę być na górze. Ile to trwało? Pięć minut?

- Zmieniłem zdanie. Teraz będziesz grzecznie leżeć.

- Zawsze taki zaborczy… – mamrocze pod nosem.

Lubię, gdy Eli jest pode mną. Lubię patrzeć na niego z góry. Dotykać jego twarzy. Całować. Lubię, gdy jego nogi obwijają się wokół moich bioder.

Osiemnastolatek ponownie przygryza dolną wargę. Chce powstrzymać głośniejsze westchnienie. Odsłania szyję, po której od razu zaczynam go całować.

- Kocham cię. Jesteś cudowny. Słodki. Namiętny. Seksowny. – Sięgam po jego dłonie i splatam nasze palce. – Nie ma rzeczy, której bym dla ciebie nie zrobił – szepczę, wsuwając się w niego.

- Przestań traktować mnie jak porcelanową figurkę.

- Tego chcesz? – Zaczynam poruszać biodrami.

- Kochasz mnie, mężu? – Pyta niespodziewanie.

- Kocham cię tak bardzo, że muszę wymyślić nowe słowa, aby zmieścić w nich to co do ciebie czuję, Króliczku.

- I zawsze będziesz mnie kochać? Bez względu na wszystko?

- Zawsze. Tylko ciebie. Jesteś mój.

- Ja też cię kocham. Bardzo. – Po policzkach Eli spływają łzy.

- Proszę, nie płacz. To nie jest najlepszy moment.

- Nie mogę się powstrzymać. Tak mi z tobą dobrze. – Eli obejmuje mnie ściśle za szuję i cicho łka.

- Mi z tobą też. Zapewnię ci dom i bezpieczeństwo. Obronię. Wytrę łzy. Będę rozpieszczać. Nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić. Wierzysz mi?

- Dziękuję.

- Nie dziękuj, mój piękny. Zasługujesz na wiele więcej.

- Pocałuj mnie.

- Pocałuję, jeśli przestaniesz się mazać – dotykam jego twarzy. – Patrz na mnie.

Uwalniam jedną rękę i zaczynam dotykać jego skóry. Zaznaczam kontur ust, a następnie kieruję się niżej. Wodzę opuszkami po krzywiźnie szyi. Potem przychodzi kolej obojczyków. W końcu dotykam jego serca. Eli drży. Całuję go. Gdy nasze języki zajęte są wyłącznie sobą, łącząc się w dzikim tańcu, kontynuuję podróż. Nie dotykam brzucha. Dzieckiem zajmę się później. Teraz liczy się wyłącznie mój mąż. Miłość mojego życia. Gdy patrzy mi w oczy, czuję się tak, jakbym obejmował wszystkie ukryte pragnienia, moją teraźniejszość, przyszłość. Wszystko na czym kiedykolwiek mi zależało znajduje się na wyciągnięcie ręki…

- Max… – Osiemnastolatek z trudem oddycha.

- Patrz na mnie – ponawiam moją wcześniejszą prośbę. – Tylko na mnie – pieszczę go ręką. Eli jest tak blisko spełnienia. Musi się mocno koncentrować, aby nie zamykać swoich niezwykłych oczu.

- Kocham cię – powtarza bez końca, zatracając się w przyjemności.

Nadmiar emocji sprawia, że nie umiem zasnąć. Eli nie ma tego problemu. Schowany z moich ramionach zasypia praktycznie od razu po orgazmie. Gładzę go po głowie i całuję aż za oknem robi się jasno. Nadal uważam, że potrzebuje odpoczynku. Jeśli seks ze mną zapewni mu chociaż kilka godzin snu, było wato.

Kilka minut po siódmej telefon Eli zaczyna wibrować. Od razu reaguję na ten dźwięk i szukam wzrokiem zdradzieckiego urządzenia. Za każdym razem, gdy dzwoni, mój mąż odcina się ode mnie. Mam szansę, by dowiedzieć się prawdy. Bardzo ostrożnie sięgam w kierunku szafki nocnej. Na ekranie wyświetlają się wiadomości, które przesyła Jo. Nie powinienem ich czytać, lecz to silniejsze ode mnie. Przyjaciel Eli pyta głównie o jego samopoczucie. Interesuje go, czy dziecko nadal mocno kopie. Pyta też o mnie.

„Jeśli coś jest nie tak od razu pisz.”

Po przeczytaniu tego zdania odkładam telefon na miejsce. Mam wielką ochotę spotkać się z Jo sam na sam i po prostu mu przywalić. Eli przyjął moje oświadczyny. Nie zrobiłby tego, gdyby mi nie ufał i nie miał pewności, że z mojej strony nie spotka go nic złego. Gdyby Jo serio był jego przyjacielem, rozumiałby, że się kochamy.

Podła kanalia…

- Max? – Króliczek chyba wyczuł moje zdenerwowanie. Otwiera oczy i spogląda na mnie z wielką czułością.

- Śpij, jeszcze wcześnie.

- Ty już nie śpisz.

- Nie tylko ja – dotykam jego zaokrąglonego brzucha. – Ktoś tu szaleje od samego rana.

- Nasze maleństwo jest szczęśliwe – Eli uśmiecha się do dziecka.

- A co ja mogę zrobić, abyś był szczęśliwy?

- Jestem szczęśliwy.

- Tylko szczęśliwy? To mnie nie satysfakcjonuje. Ciebie też nie powinno.

- Dlaczego? – Zaintrygowany Króliczek spogląda mi prosto w oczy.

- Bo każdego dnia kocham cię mocniej, a to oznacza, że powinieneś podnosić poprzeczkę. Stawiać mi nowe wymagania.

- Miłość to nie konkurs.

- Masz rację. Jak zawsze. A teraz śpij – gładzę go kciukiem po policzku.

- Nie odchodź – prosi cichutko.

- Nie odejdę.

- Nawet po kawę? – Eli unosi powieki i posyła mi pełne zdziwienia spojrzenie.

- Nawet po kawę – odpowiadam z uśmiechem, przeczesując długie pasma króliczych włosów palcami. – Śpij, mój piękny, śpij.

Króliczek ufnie zamyka oczy. Wtula twarz w moją klatkę piersiową. Jego ciało powoli się rozluźnia. Kiedy wydaje mi się, że moja misja została zakończona sukcesem, ten cholerny telefon znowu zaczyna wibrować. Eli odskakuje ode mnie jak poparzony. Sięga po swojego smartfona i przez chwilę ściska go w drżących dłoniach. Nie odbiera. Wycisza dźwięk.

- Jo… To Jo… To tylko Jo… Muszę… – Odwraca się do mnie sprawdzając, jak zareaguję. Wzdycham ciężko i nic nie mówię.

- Pójdę włączyć ekspres, ok?

Niechętnie opuszczam ciepłe łóżko i w ciszy nakładam dół od piżamy. Koncentruję się na małych, prozaicznych czynnościach. Jestem wściekły, lecz starannie ukrywam to przed Eli. Chciałbym z nim szczerze porozmawiać. Niestety, nasza konfrontacja będzie musiała poczekać. Obecnie mój mały narzeczony trzęsie się jak liść. Jest zdenerwowany, a ja nie chcę bardziej go dołować. Wycofuję się, by nabrać dystansu.

Schodzę do kuchni. Wyciągam z szafki dwa kubki, a następnie ustawiam je w wyznaczonym miejscu i włączam ekspres. Mija kilka sekund. Zaciskam mocno palce na oparciu krzesła. Rzeźbione drewno delikatnie daje mi znać, że jeśli nie będę się z nim lepiej obchodził, to za chwilę zamienię oparcie na kuplę smętnie wyglądających trocin.

- Spokojnie, Max. Tylko spokojnie…

Niechętnie skreślam Jo z listy podejrzanych. Eli użył go jako wymówki. Poza tym czytałem jego wiadomości. Były szczere i pełne troski. Gdyby któryś z moich bliskich przyjaciół spodziewał się dziecka, ja też troszczyłbym się o jego zdrowie.

Kim jesteś?

Aromat świeżej kawy przywraca mnie do rzeczywistości. Zabieram gotowe napoje i wracam do sypialni. Mój narzeczony siedzi w tym samym miejscu. Nie ruszył się nawet o milimetr. Jest tak bardzo pochłonięty swoimi myślami, że nie zwraca uwagi, gdy okrywam jego nagie ciało puchatym szlafrokiem.

- Co? – Wyraźnie czuję, jak się spina pod wpływem mojego dotyku.

- Nie jest ci zimno?

- Nie. Ja tylko… – Stara się wymyśleć jakąś wymówkę.

- Przyniosłem ci kakao. Masz ochotę?

- Kakao? – Eli patrzy na parujący kubek. Potem na mnie.

- Może wolisz kąpiel? Naleję wody do wanny. Mogę też pojechać do piekarni po rogaliki. Co ty na to?

- Max…

Króliczek obejmuje brzuch. Wydaje się taki zagubiony i bezradny. Nie pomogę mu, jeśli mi na to nie pozwoli. Za to mogę udawać, że wszystko jest w porządku. Ostatecznie on też przede mną udaje.

- Znam to spojrzenie. Wolisz wrócić do łóżka, zgadłem?

- Tak.

Nastolatek zakopuje się w pościeli. Siadam obok niego i poprawiam kokon, w który się owinął.

- Wygodnie? – Dopytuję.

- Tak.

- Podać kakao?

- Tak. A dzidziuś chce rogaliki.

- Naprawdę? – Rozpromieniam się na samo wspomnienie o naszym dziecku.

- Nie da mi spokoju, jeśli ich nie przywieziesz.

- Za chwilę będą twoje. Tylko ubiorę coś bardziej przyzwoitego – pędzę do garderoby. Co prawda nie miałbym oporów, by wyjść z domu jedynie w piżamie, lecz nie chcę niepotrzebnie drażnić Eli.

- Wrócę za dziesięć minut – podchodzę do narzeczonego i całuję go w policzek.

- Gdybyś tak głośno nie mówił o ciastkach, to…

- Skarbie, tysiące razy powtarzałem, że z przyjemnością spełnię każdą twoją zachciankę, prawda? Lubię cię rozpieszczać.

- Zjemy śniadanie w łóżku? – Mojemu ukochanemu wraca dobry humor.

- Śniadanie, obiad, kolację. Będziemy jeść i leniuchować.

- Nie mogę się doczekać. – Eli obejmuje mnie za szuję i całuje w usta.

- Za chwilę będę z powrotem. Odpoczywaj.

Zostawiam ukochanego samego. Nie będę na niego naciskać. Wprost przeciwnie. Postaram się, aby się zrelaksował. Potrzebuje mnie. Zamierzam go wspierać, a nie oceniać czy krytykować. Nawet jeśli moje działania nie sprawią, że Eli opowie mi o swoich zmartwieniach, to może chociaż uda mi się przejąć telefon w chwili, gdy ta osoba ponownie zadzwoni. To będzie trudne, zważywszy na blokadę, ale coś muszę zrobić.

O tak wczesnej porze piekarnia jest pusta, a wybór słodkości olbrzymi. Proszę ekspedientkę o pomoc. Niestety, mogę kupić tylko te ciastka, które nie zawierają mleka. Mimo tych przeciwności losu, wychodzę ze sklepu z pokaźnym kartonem. Szczerze wątpię, że Króliczek będzie w stanie zjeść chociaż połowę. Ostatnio jest znacznie bardziej wybredny. W dodatku jego porcje zawsze są takie malutkie. Za kilka dni czeka nas wizyta kontrolna w szpitalu. Lekarka, która prowadzi ciążę, wydaje się bardzo kompetentna. Mam nadzieję, że pomoże mi w kwestii diety ciężarnego.

- Kochanie, już jestem! – Niczym prawdziwy zwycięzca ogłaszam triumfalny powrót. Wspinam się po schodach, dźwigając pachnące skórką cytrynową wypieki.

Ku mojemu zdziwieniu, łóżko okazuje się puste. Odkładam zakupy na stole zastanawiając się, gdzie jest moja zguba.

- Eli? – Podchodzę do łóżka i ostrożnie odsuwam zmierzwioną kołdrę licząc na to, że może jednak zasnął.

- Twoi rodzice dzwonili – Króliczek wyłania się z łazienki. Jest umyty i ubrany, a jego włosy rozczesane i lśniące. – Zapraszają nas do siebie na śniadanie.

- Na śniadanie? Sądziłem, że mamy już plany… – wzdycham z rezygnacją.

- Rodzice bardzo nalegali. Powiedzieli, że spędzamy razem za mało czasu. Zaskoczyli mnie i… Przepraszam – zaczyna się tłumaczyć.

- Nie przepraszaj, bo nie masz za co. W ostatnim czasie rzeczywiście byliśmy skupieni głównie na sobie. – Obejmuję Króliczka. – Ładnie pachniesz.

- To tylko mydło – chichocze w odpowiedzi. – Dzidziusia bardziej interesuje zawartość kartonu. Jest już bardzo głodny. Ja zresztą też.

- To dobrze, bo kupiłem całe mnóstwo ciastek – szepczę, jednocześnie całując ukochanego za uchem. Jego bliskość sprawia, że na tym nie poprzestaję.

- Max… – drży, gdy przesuwam językiem w dół jego szyi. – Nie rób tak.

- Dlaczego? – Udaję zaskoczonego odmową.

- Bo za chwilę nie będę w stanie myśleć o niczym innym.

- Kiedy jesteś przy mnie, trudno się powstrzymać. – Popycham Eli w kierunku ściany i wymuszam na nim ognisty pocałunek. – Nowy plan. Jedziemy do rodziców. Pouśmiechamy się godzinę lub dwie, a potem od razu wracamy. – Kradnę kolejny pocałunek.

- Mężu, przestań mnie uwodzić. – Eli wczepia się dłońmi w moją rozpiętą bluzę. Najwidoczniej boi się, że za chwilę upadnie.

- Wymagasz niemożliwego – przesuwam kciukiem po zaróżowionych ustach. – Wrócimy do tematu maksymalnie za godzinę.

- Przed chwilą mówiłeś, że za dwie.

- Godzina. Ani minuty dłużej. A jeśli zaproponują ci drugą szklankę soku, odmówisz, obiecujesz?

- Tak! – Eli entuzjastycznie kiwa głową. – Mam bajkowe życie. Najpierw zjem ciastka, a potem będziemy się kochać.

Bajkowe… Zrobię co w mojej mocy, aby tak właśnie było.


11 komentarzy:

  1. Te koszmary są koszmarne, a po za tym...
    Zdradź mi swój sekret
    Dlaczego piszesz tak dobrze?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koszmarami zajmiemy się w kolejnym rozdziale.
      Dobrze? Raczej bardzo przeciętnie.

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. W tych koszmarach pewnie pojawia sie Pan Robinson

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz, że to on? Serio? Moim zdaniem to ktoś zupełnie inny :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Ja myślę że w tych koszmarach pojawia się Edmund albo rodzice Eli :?

      Usuń
    3. Ciepło, ciepło, ale... Nie :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Hmmm.... W tych koszmarach pojawia się ( tak myślę) mąż siostry Eli'ego - takie mam przeczucie, że to on molestował Eli

      Usuń
    5. Cieplej, cieplej... :D Masz odrobinkę racji, ale nie do końca :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Ćwiczysz nas w cierpliwości sadysto. Już się ostro zaczęło i dobrze żarło i zdechło. A na następny rozdział przyjdzie znowu czekać. Pozdrawiam Iason

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sadysta... Aż tak dobrze mnie znasz? :)
      Tak się składa, że miałem mega ciężkie kolokwium w sobotę, więc nie było czasu na pisanie. Teraz to nadrobię.

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Hejeczka,
    o ja... te koszmary Eli są bardzo niepokojące, i takie słowa czy Max go nie zostawi, tak jakby Joe coś wiedział albo to może on jest sprawca tych koszmarów koszmarnych...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń