„Bezsenne Noce"
- Nie chcę! Nie
chcę! Odejdź! Zostaw mnie!
To kolejna noc, gdy
budzą mnie krzyki roztrzęsionego Eli.
- Skarbie, już
dobrze. – Chowam Króliczka w ramionach. – To tylko zły sen – potrząsam nim, aby
się szybko obudził.
Mój ukochany
otwiera oczy i rozgląda się po naszej sypialni. Zapalam lampkę, aby miał
pewność, gdzie się znajduje i że nic mu nie grozi.
- Jesteś
bezpieczny, w domu. W dodatku w ramionach męża, który nikomu nie pozwoli cię
skrzywdzić.
Eli nic nie mówi.
Wtula się we mnie tak mocno, jakby od tego zależało jego życie. Ja też milczę.
Czekam aż jego puls nieco się uspokoi, a serce przestanie trzepotać niczym
dziki ptak uwięziony w za ciasnej klatce.
Leżymy w ciszy
przez dłuższą chwilę. Oddech Króliczka jest spokojny i równy. Mam nadzieję, że
udało mu się zasnąć. Potrzebuje odpoczynku. Zaczyna przypominać wampira. Jest
blady, ma podkrążone oczy. Większość czasu włóczy się po domu bez celu lub
szkicuje z zawziętością, której dawno u niego nie widziałem. Wszystkie jego
prace są depresyjne i przesiąknięte czernią. Gdzie się podziały kolory, które
lubi? Martwię się. Kilka razy próbowałem wypytać o szczegóły, lecz nic nie
wskórałem.
- Max, śpisz?
- Nie.
- To dobrze, bo
chcę się kochać.
Eli wykorzystuje
to, że praktycznie na mnie leżał. Podpiera ciężar ciała na lewej dłoni, a prawą
zakrada się pod moją piżamę.
- Poczekaj, porozmawiajmy!
– Chwytam go za nadgarstek.
- Nie chcę
rozmawiać. Chcę cię poczuć w sobie. Mocno i głęboko. Możesz mi to dać?
Szczupłe palce
błądzą najpierw po moim brzuchu, a następnie schodzą znacznie niżej.
Mam dylemat.
Rozsądek podpowiada, że absolutnie nie powinienem mu ulegać. Dzieje się z nim
coś niedobrego i seks z pewnością nie rozwiąże tego problemu. Z drugiej strony
jestem facetem, a nie głazem. Podnieca mnie, gdy mówi mi wprost o swoich
potrzebach. Zaczynamy popadać w rutynę. Koszmary, seks, koszmary, seks.
- Pragnę cię, mężu.
A ty mnie pragniesz chociaż troszeczkę?
- Eli, nie. To nie
jest dobry pomysł.
- Jest. Udowodnię
ci, że jest.
Nastolatek nie
odpuszcza. Mości się wygodnie między moimi nogami, po czym patrząc mi prosto w
oczu zaczyna prowokująco lizać po brzuchu.
- Skarbie – stękam
cicho. – Nie będziemy rozmawiać, jeśli nie chcesz, ale w taki sposób… W taki
sposób… – Nabieram głośno powietrza, gdy
łapie za mojego członka i wyciąga go z bokserek. Sam sposób, w jaki porusza
ręką po twardniejącej męskości, świętego wyprowadziłby z równowagi.
- Chcę tego.
Eli oblizuje usta,
a następnie czubkiem języka zaczyna drażnić spragnioną uwag główkę. Wolno
rozchyla usta, przymyka powieki.
Zaciskam dłonie na
pościeli. Gdzie się podziało moje opanowanie? Jestem poważnym, dorosłym
facetem, a nie podlotkiem. Czemu więc tak łatwo tracę nad sobą kontrolę?
- Odepchniesz mnie
czy zaspokoisz? – Pyta, po czym pozwala, abym znalazł się naprawdę głęboko w
jego ustach. Dyszę ciężko, przegrywając z własnymi pragnieniami.
- Ty mały… –
Brakuje mi słów. Zamiast ostrej reprymendy łapię go za włosy, by łatwiej mi
było sterować jego poczynaniami. Uwielbiam to uczucie całkowitego zatracenia.
- Ty z pewnością
nie jesteś mały, prawda Max? – Szepcze blondyn, odsuwając się ode mnie. – Za to
taki pyszny… – zlizuje ślady mojego podniecenia.
Dobra, dosyć tego.
Chciał się bawić, to się pobawimy.
- Przestań, bo dojdę
– ostrzegam chłopaka.
- Tak szybko?
- Chciałeś się kochać?
Rozbierz się. – Tym stwierdzeniem przypieczętowuję kapitulację względem
króliczych zachcianek.
Na twarzy mojego
narzeczonego pojawia się uśmiech przesiąknięty satysfakcją. Wie, że ze mną
wygrał.
Obserwuję, jak Eli
pozbywa się swojej piżamy, którą rzuca na podłogę. Odgarnia włosy do tyłu, nie
przestając się uśmiechać.
- Chodź tu –
przyciągam go do siebie. – Bardzo cię kocham. Nie oznacza to jednak, że jestem
ślepy. Prędzej czy później będziemy musieli stawić czoła tym problemom. Razem.
Pamiętaj, nie dam się spławić byle czym. Jestem twoim mężem. Zapomniałeś?
- Zostaw to i skup
się wyłącznie na mnie.
- Chcesz być na
górze? – Zmieniam taktykę. Może dzięki temu, że będę wobec niego bardziej uległy
łatwiej mu będzie się przede mną otworzyć.
- Chcę.
Widok Króliczka,
który przygryza dolną wargę i odchyla głowę do tyłu, gdy łapię go za pośladki,
będzie mnie jeszcze długo prześladował. Jego długie włosy rozsypują się po
nagich plecach, muskając moje dłonie.
- Mówiłem ci
dzisiaj, jaki jesteś piękny?
- Tak, kilka razy.
- To zdecydowanie
za mało.
- Komplementy od
męża… Szczęściarz ze mnie.
Eli ociera się o
mnie, dociskając pośladki do mojego pobudzonego członka.
- Nie chcę już
czekać.
- Ale musisz. Potrzebujemy
gumki i...
- Niczego nie
potrzebujemy – przerywa mi. – Dobrze wiesz, że nie lubię gumek.
- Dziecko… –
przypominam o oczywistym fakcie. Nie chcę pogarszać jego kiepskiego
samopoczucia. Znam siebie i wiem, że zapanowanie nad żądzą będzie cholernie
trudne.
- Nie oszukuj. Ty
też wolisz to robić bez.
- Rozsądniej…
- Innym razem
będziemy rozsądni. Cały płonę. Nie czujesz tego?
- Jesteś zbyt
idealny.
- I wciąż
niezaspokojony – dogryza mi.
- Powiedz, jeśli
zaboli – chcę wsunąć w niego palce, ale nie daje mi takiej szansy. Odsuwa moją
rękę i nakierowuje mojego członka na swoje wejście. Kochaliśmy się kilkanaście
godzin temu, więc nie powinienem mieć problemów, by w niego wejść. Mimo to Eli
krzywi się z bólu. – Czemu mnie nie słuchasz? Gdybyś mi pozwolił się sobą zająć
to…
- Pocałuj mnie –
żąda.
Obejmuję mój skarb
i bardzo powoli sunę ustami po jego ustach. Eli zatraca się w tej chwilowej
pieszczocie. Trąca językiem mój język. Unosi powieki i wpatruje się w moje
oczy. Uwodzi, kusi.
- Kocham cię –
szepczę mu prosto w usta. – Kocham…
Same słowa to za
mało. Chcę mu pokazać, jak bardzo jest dla mnie ważny. Łapię go za biodra i bez
problemu obracam, układając na pościeli.
- Max! – Wybucha
śmiechem. – Mówiłeś, że mogę być na górze. Ile to trwało? Pięć minut?
- Zmieniłem zdanie.
Teraz będziesz grzecznie leżeć.
- Zawsze taki
zaborczy… – mamrocze pod nosem.
Lubię, gdy Eli jest
pode mną. Lubię patrzeć na niego z góry. Dotykać jego twarzy. Całować. Lubię,
gdy jego nogi obwijają się wokół moich bioder.
Osiemnastolatek
ponownie przygryza dolną wargę. Chce powstrzymać głośniejsze westchnienie.
Odsłania szyję, po której od razu zaczynam go całować.
- Kocham cię.
Jesteś cudowny. Słodki. Namiętny. Seksowny. – Sięgam po jego dłonie i splatam
nasze palce. – Nie ma rzeczy, której bym dla ciebie nie zrobił – szepczę,
wsuwając się w niego.
- Przestań
traktować mnie jak porcelanową figurkę.
- Tego chcesz? –
Zaczynam poruszać biodrami.
- Kochasz mnie,
mężu? – Pyta niespodziewanie.
- Kocham cię tak
bardzo, że muszę wymyślić nowe słowa, aby zmieścić w nich to co do ciebie
czuję, Króliczku.
- I zawsze będziesz
mnie kochać? Bez względu na wszystko?
- Zawsze. Tylko
ciebie. Jesteś mój.
- Ja też cię
kocham. Bardzo. – Po policzkach Eli spływają łzy.
- Proszę, nie
płacz. To nie jest najlepszy moment.
- Nie mogę się
powstrzymać. Tak mi z tobą dobrze. – Eli obejmuje mnie ściśle za szuję i cicho
łka.
- Mi z tobą też.
Zapewnię ci dom i bezpieczeństwo. Obronię. Wytrę łzy. Będę rozpieszczać. Nikomu
nie pozwolę cię skrzywdzić. Wierzysz mi?
- Dziękuję.
- Nie dziękuj, mój
piękny. Zasługujesz na wiele więcej.
- Pocałuj mnie.
- Pocałuję, jeśli
przestaniesz się mazać – dotykam jego twarzy. – Patrz na mnie.
Uwalniam jedną rękę
i zaczynam dotykać jego skóry. Zaznaczam kontur ust, a następnie kieruję się
niżej. Wodzę opuszkami po krzywiźnie szyi. Potem przychodzi kolej obojczyków. W
końcu dotykam jego serca. Eli drży. Całuję go. Gdy nasze języki zajęte są
wyłącznie sobą, łącząc się w dzikim tańcu, kontynuuję podróż. Nie dotykam
brzucha. Dzieckiem zajmę się później. Teraz liczy się wyłącznie mój mąż. Miłość
mojego życia. Gdy patrzy mi w oczy, czuję się tak, jakbym obejmował wszystkie
ukryte pragnienia, moją teraźniejszość, przyszłość. Wszystko na czym
kiedykolwiek mi zależało znajduje się na wyciągnięcie ręki…
- Max… –
Osiemnastolatek z trudem oddycha.
- Patrz na mnie –
ponawiam moją wcześniejszą prośbę. – Tylko na mnie – pieszczę go ręką. Eli jest
tak blisko spełnienia. Musi się mocno koncentrować, aby nie zamykać swoich
niezwykłych oczu.
- Kocham cię –
powtarza bez końca, zatracając się w przyjemności.
Nadmiar emocji
sprawia, że nie umiem zasnąć. Eli nie ma tego problemu. Schowany z moich
ramionach zasypia praktycznie od razu po orgazmie. Gładzę go po głowie i całuję
aż za oknem robi się jasno. Nadal uważam, że potrzebuje odpoczynku. Jeśli seks
ze mną zapewni mu chociaż kilka godzin snu, było wato.
Kilka minut po
siódmej telefon Eli zaczyna wibrować. Od razu reaguję na ten dźwięk i szukam
wzrokiem zdradzieckiego urządzenia. Za każdym razem, gdy dzwoni, mój mąż odcina
się ode mnie. Mam szansę, by dowiedzieć się prawdy. Bardzo ostrożnie sięgam w
kierunku szafki nocnej. Na ekranie wyświetlają się wiadomości, które przesyła
Jo. Nie powinienem ich czytać, lecz to silniejsze ode mnie. Przyjaciel Eli pyta
głównie o jego samopoczucie. Interesuje go, czy dziecko nadal mocno kopie. Pyta
też o mnie.
„Jeśli coś
jest nie tak od razu pisz.”
Po przeczytaniu
tego zdania odkładam telefon na miejsce. Mam wielką ochotę spotkać się z Jo sam
na sam i po prostu mu przywalić. Eli przyjął moje oświadczyny. Nie zrobiłby
tego, gdyby mi nie ufał i nie miał pewności, że z mojej strony nie spotka go
nic złego. Gdyby Jo serio był jego przyjacielem, rozumiałby, że się kochamy.
Podła kanalia…
- Max? – Króliczek
chyba wyczuł moje zdenerwowanie. Otwiera oczy i spogląda na mnie z wielką
czułością.
- Śpij, jeszcze
wcześnie.
- Ty już nie śpisz.
- Nie tylko ja –
dotykam jego zaokrąglonego brzucha. – Ktoś tu szaleje od samego rana.
- Nasze maleństwo
jest szczęśliwe – Eli uśmiecha się do dziecka.
- A co ja mogę
zrobić, abyś był szczęśliwy?
- Jestem
szczęśliwy.
- Tylko szczęśliwy?
To mnie nie satysfakcjonuje. Ciebie też nie powinno.
- Dlaczego? – Zaintrygowany
Króliczek spogląda mi prosto w oczy.
- Bo każdego dnia
kocham cię mocniej, a to oznacza, że powinieneś podnosić poprzeczkę. Stawiać mi
nowe wymagania.
- Miłość to nie
konkurs.
- Masz rację. Jak
zawsze. A teraz śpij – gładzę go kciukiem po policzku.
- Nie odchodź –
prosi cichutko.
- Nie odejdę.
- Nawet po kawę? –
Eli unosi powieki i posyła mi pełne zdziwienia spojrzenie.
- Nawet po kawę –
odpowiadam z uśmiechem, przeczesując długie pasma króliczych włosów palcami. –
Śpij, mój piękny, śpij.
Króliczek ufnie
zamyka oczy. Wtula twarz w moją klatkę piersiową. Jego ciało powoli się
rozluźnia. Kiedy wydaje mi się, że moja misja została zakończona sukcesem, ten
cholerny telefon znowu zaczyna wibrować. Eli odskakuje ode mnie jak poparzony.
Sięga po swojego smartfona i przez chwilę ściska go w drżących dłoniach. Nie
odbiera. Wycisza dźwięk.
- Jo… To Jo… To
tylko Jo… Muszę… – Odwraca się do mnie sprawdzając, jak zareaguję. Wzdycham
ciężko i nic nie mówię.
- Pójdę włączyć
ekspres, ok?
Niechętnie
opuszczam ciepłe łóżko i w ciszy nakładam dół od piżamy. Koncentruję się na
małych, prozaicznych czynnościach. Jestem wściekły, lecz starannie ukrywam to
przed Eli. Chciałbym z nim szczerze porozmawiać. Niestety, nasza konfrontacja
będzie musiała poczekać. Obecnie mój mały narzeczony trzęsie się jak liść. Jest
zdenerwowany, a ja nie chcę bardziej go dołować. Wycofuję się, by nabrać
dystansu.
Schodzę do kuchni.
Wyciągam z szafki dwa kubki, a następnie ustawiam je w wyznaczonym miejscu i
włączam ekspres. Mija kilka sekund. Zaciskam mocno palce na oparciu krzesła.
Rzeźbione drewno delikatnie daje mi znać, że jeśli nie będę się z nim lepiej
obchodził, to za chwilę zamienię oparcie na kuplę smętnie wyglądających trocin.
- Spokojnie, Max.
Tylko spokojnie…
Niechętnie skreślam
Jo z listy podejrzanych. Eli użył go jako wymówki. Poza tym czytałem jego
wiadomości. Były szczere i pełne troski. Gdyby któryś z moich bliskich przyjaciół
spodziewał się dziecka, ja też troszczyłbym się o jego zdrowie.
Kim jesteś?
Aromat świeżej kawy
przywraca mnie do rzeczywistości. Zabieram gotowe napoje i wracam do sypialni.
Mój narzeczony siedzi w tym samym miejscu. Nie ruszył się nawet o milimetr.
Jest tak bardzo pochłonięty swoimi myślami, że nie zwraca uwagi, gdy okrywam
jego nagie ciało puchatym szlafrokiem.
- Co? – Wyraźnie
czuję, jak się spina pod wpływem mojego dotyku.
- Nie jest ci
zimno?
- Nie. Ja tylko… –
Stara się wymyśleć jakąś wymówkę.
- Przyniosłem ci kakao.
Masz ochotę?
- Kakao? – Eli patrzy
na parujący kubek. Potem na mnie.
- Może wolisz kąpiel?
Naleję wody do wanny. Mogę też pojechać do piekarni po rogaliki. Co ty na to?
- Max…
Króliczek obejmuje
brzuch. Wydaje się taki zagubiony i bezradny. Nie pomogę mu, jeśli mi na to nie
pozwoli. Za to mogę udawać, że wszystko jest w porządku. Ostatecznie on też
przede mną udaje.
- Znam to
spojrzenie. Wolisz wrócić do łóżka, zgadłem?
- Tak.
Nastolatek zakopuje
się w pościeli. Siadam obok niego i poprawiam kokon, w który się owinął.
- Wygodnie? –
Dopytuję.
- Tak.
- Podać kakao?
- Tak. A dzidziuś
chce rogaliki.
- Naprawdę? –
Rozpromieniam się na samo wspomnienie o naszym dziecku.
- Nie da mi
spokoju, jeśli ich nie przywieziesz.
- Za chwilę będą
twoje. Tylko ubiorę coś bardziej przyzwoitego – pędzę do garderoby. Co prawda
nie miałbym oporów, by wyjść z domu jedynie w piżamie, lecz nie chcę niepotrzebnie
drażnić Eli.
- Wrócę za dziesięć
minut – podchodzę do narzeczonego i całuję go w policzek.
- Gdybyś tak głośno
nie mówił o ciastkach, to…
- Skarbie, tysiące
razy powtarzałem, że z przyjemnością spełnię każdą twoją zachciankę, prawda?
Lubię cię rozpieszczać.
- Zjemy śniadanie w
łóżku? – Mojemu ukochanemu wraca dobry humor.
- Śniadanie, obiad,
kolację. Będziemy jeść i leniuchować.
- Nie mogę się
doczekać. – Eli obejmuje mnie za szuję i całuje w usta.
- Za chwilę będę z
powrotem. Odpoczywaj.
Zostawiam ukochanego samego. Nie będę na niego naciskać. Wprost przeciwnie. Postaram
się, aby się zrelaksował. Potrzebuje mnie. Zamierzam go wspierać, a nie oceniać
czy krytykować. Nawet jeśli moje działania nie sprawią, że Eli opowie mi o
swoich zmartwieniach, to może chociaż uda mi się przejąć telefon w chwili, gdy
ta osoba ponownie zadzwoni. To będzie trudne, zważywszy na blokadę, ale coś
muszę zrobić.
O tak wczesnej
porze piekarnia jest pusta, a wybór słodkości olbrzymi. Proszę ekspedientkę o
pomoc. Niestety, mogę kupić tylko te ciastka, które nie zawierają mleka. Mimo
tych przeciwności losu, wychodzę ze sklepu z pokaźnym kartonem. Szczerze
wątpię, że Króliczek będzie w stanie zjeść chociaż połowę. Ostatnio jest
znacznie bardziej wybredny. W dodatku jego porcje zawsze są takie malutkie. Za
kilka dni czeka nas wizyta kontrolna w szpitalu. Lekarka, która prowadzi ciążę,
wydaje się bardzo kompetentna. Mam nadzieję, że pomoże mi w kwestii diety
ciężarnego.
- Kochanie, już
jestem! – Niczym prawdziwy zwycięzca ogłaszam triumfalny powrót. Wspinam się po
schodach, dźwigając pachnące skórką cytrynową wypieki.
Ku mojemu
zdziwieniu, łóżko okazuje się puste. Odkładam zakupy na stole zastanawiając
się, gdzie jest moja zguba.
- Eli? – Podchodzę do
łóżka i ostrożnie odsuwam zmierzwioną kołdrę licząc na to, że może jednak
zasnął.
- Twoi rodzice
dzwonili – Króliczek wyłania się z łazienki. Jest umyty i ubrany, a jego włosy
rozczesane i lśniące. – Zapraszają nas do siebie na śniadanie.
- Na śniadanie? Sądziłem,
że mamy już plany… – wzdycham z rezygnacją.
- Rodzice bardzo
nalegali. Powiedzieli, że spędzamy razem za mało czasu. Zaskoczyli mnie i…
Przepraszam – zaczyna się tłumaczyć.
- Nie przepraszaj,
bo nie masz za co. W ostatnim czasie rzeczywiście byliśmy skupieni głównie na
sobie. – Obejmuję Króliczka. – Ładnie pachniesz.
- To tylko mydło –
chichocze w odpowiedzi. – Dzidziusia bardziej interesuje zawartość kartonu.
Jest już bardzo głodny. Ja zresztą też.
- To dobrze, bo
kupiłem całe mnóstwo ciastek – szepczę, jednocześnie całując ukochanego za uchem.
Jego bliskość sprawia, że na tym nie poprzestaję.
- Max… – drży, gdy
przesuwam językiem w dół jego szyi. – Nie rób tak.
- Dlaczego? – Udaję
zaskoczonego odmową.
- Bo za chwilę nie
będę w stanie myśleć o niczym innym.
- Kiedy jesteś przy
mnie, trudno się powstrzymać. – Popycham Eli w kierunku ściany i wymuszam na
nim ognisty pocałunek. – Nowy plan. Jedziemy do rodziców. Pouśmiechamy się
godzinę lub dwie, a potem od razu wracamy. – Kradnę kolejny pocałunek.
- Mężu, przestań
mnie uwodzić. – Eli wczepia się dłońmi w moją rozpiętą bluzę. Najwidoczniej boi
się, że za chwilę upadnie.
- Wymagasz
niemożliwego – przesuwam kciukiem po zaróżowionych ustach. – Wrócimy do tematu
maksymalnie za godzinę.
- Przed chwilą
mówiłeś, że za dwie.
- Godzina. Ani
minuty dłużej. A jeśli zaproponują ci drugą szklankę soku, odmówisz, obiecujesz?
- Tak! – Eli entuzjastycznie
kiwa głową. – Mam bajkowe życie. Najpierw zjem ciastka, a potem będziemy się
kochać.
Bajkowe… Zrobię co
w mojej mocy, aby tak właśnie było.
Te koszmary są koszmarne, a po za tym...
OdpowiedzUsuńZdradź mi swój sekret
Dlaczego piszesz tak dobrze?!
Koszmarami zajmiemy się w kolejnym rozdziale.
UsuńDobrze? Raczej bardzo przeciętnie.
Twój Kitsune
W tych koszmarach pewnie pojawia sie Pan Robinson
OdpowiedzUsuńMyślisz, że to on? Serio? Moim zdaniem to ktoś zupełnie inny :D
UsuńTwój Kitsune
Ja myślę że w tych koszmarach pojawia się Edmund albo rodzice Eli :?
UsuńCiepło, ciepło, ale... Nie :D
UsuńTwój Kitsune
Hmmm.... W tych koszmarach pojawia się ( tak myślę) mąż siostry Eli'ego - takie mam przeczucie, że to on molestował Eli
UsuńCieplej, cieplej... :D Masz odrobinkę racji, ale nie do końca :D
UsuńTwój Kitsune
Ćwiczysz nas w cierpliwości sadysto. Już się ostro zaczęło i dobrze żarło i zdechło. A na następny rozdział przyjdzie znowu czekać. Pozdrawiam Iason
OdpowiedzUsuńSadysta... Aż tak dobrze mnie znasz? :)
UsuńTak się składa, że miałem mega ciężkie kolokwium w sobotę, więc nie było czasu na pisanie. Teraz to nadrobię.
Twój Kitsune
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńo ja... te koszmary Eli są bardzo niepokojące, i takie słowa czy Max go nie zostawi, tak jakby Joe coś wiedział albo to może on jest sprawca tych koszmarów koszmarnych...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika