„Bezsenne Noce"
Nie mam odwagi
powiedzieć Eli o zamówieniu, które złożyłem w domu towarowym. Harris milczy na temat
listy szczęśliwców, którzy będą mogli przygarnąć świąteczny zestaw ubranek.
Moje dziecko musi znaleźć się na tej liście! Nie obchodzi mnie, jak on to zrobi.
Może nawet kogoś przekupić.
Biorę głęboki wdech
i przez chwilę zastanawiam się nad własnym postępowaniem. Będę ojcem, więc czuję
się usprawiedliwiony. To nic, że jestem gotowy posunąć się do przestępstwa. Na
obecnym etapie niewiele mogę. Nasz synek jest jeszcze bardzo malutki. Urodzi
się dopiero w grudniu. Do tego czasu to Eli nad nim czuwa. Moje zadanie polega
na wspieraniu ciężarnego i spełnianiu jego zachcianek.
Harris bez
najmniejszego problemu zgodził się ponownie ubrać Eli. Przygotowuje dla niego
pokaźną ilość zupełnie nowych rzeczy. Mam nadzieję, że postara się bardziej niż
poprzednim razem. Ma więcej czasu. Nieograniczony budżet. Poza tym widział zdjęcia,
które mu wysłałem. To z pewnością znacznie ułatwi kompletowanie garderoby.
Bezustannie
zastanawiam się co jeszcze mógłbym kupić. Same ubrania to za mało. Co prawda
zamówiłem już zegarek, który Eli dostanie na urodziny. Mimo to nie czuję się
usatysfakcjonowany. Gdyby to ode mnie zależało, codziennie prosiłbym go o rękę
tylko po to, by wkładać mu na palec nowe obrączki. Niestety, Eli nie należy do
materialistów. Poza tym szczerze wątpię, że zgodzi się zdjąć tą, którą ode mnie
dostał tylko po to, abym mógł zastąpić ją kolejną błyskotką. Waham się też nad
samochodem, lecz z drugiej strony nie ma opcji, abym pozwolił mu prowadzić,
zwłaszcza gdy spadnie śnieg. Tutejsze drogi nie zawsze są odpowiednio
zabezpieczone. Nie, samochód nie wchodzi w grę. Gdyby wpadł w poślizg... Na
samą myśl przechodzą mnie zimne dreszcze.
Ta sytuacja
sprawia, że czuję się odrobinę rozbity. Nie ukrywam, że chciałbym pochwalić się
Króliczkowi. Powiedzieć mu, że już niedługo zasypię go gradem nowych podarków,
by w zamian za to oglądać jego słodki uśmiech. Mimo to trzymam język za zębami
i uważam na słowa. Minęło kilka dni odkąd Eli zamknął się w łazience. Nie
zwróciłbym na to uwagi. Ostatecznie nic niezwykłego się nie stało. Czasami
każdy potrzebuje odrobiny samotności. Ja także. Do tego dochodzi ciąża. Sam
wielokrotnie powtarzał, że szalejące hormony nie ułatwiają mu życia. A mimo to
odnoszę wrażenie, że coś się między nami zmieniło. Eli stał się cichy i
zamyślony. Ucieka w głąb siebie. Nawet w tej chwili.
- Kochanie? –
Próbuję zwrócić na siebie jego uwagę. Blondyn nie odpowiada. Od blisko
dwudziestu minut wpatruje się w ekran tabletu. Szczerze wątpię, że mnie
słyszał. – Kochanie? – Ponawiam próbę, lecz nie osiągam pożądanego efektu.
Postanawiam zmienić
taktykę. Odkładam swój komputer na bok i przysuwam się bliżej ukochanego. Nie
chcę go przestraszyć, więc delikatnie muskam jego palce swoimi. Eli w końcu
unosi na mnie wzrok.
- Co rysujesz?
- Ja? – Króliczek zerka
na ekran. – Nie rysuję. Bawię się opcjami.
Znowu zapada cisza.
W taki sposób niczego nie wskóram.
- Pójdziemy na
spacer? – Proponuję spontanicznie.
- Na spacer? – Eli
wydaje się mocno pochłonięty swoimi myślami. Podejrzewam, że mógłbym go zapytać
o to, czy zamieszkamy na Marsie, a zareagowałby podobnie.
- Chodź, zostaw to –
odkładam jego sprzęt na stoliku i biorę chłopaka za rękę.
- Teraz? Dokąd?
Późne popołudnie na
wsi znacznie różni się od tego w dużym mieście. Powietrze przesiąknięte jest
zapachem natury. Polne kwiaty. Skoszona trawa. Ziemia rozgrzana słońcem. To
wszystko i tak nie dorównuje zapachowi jego skóry, ale mimo to silnie działa na
moje zmysły. Zatrzymuję się na środku polnej drogi, obejmuję Króliczka i
namiętnie go całuję.
- Max! – Jasnowłosy
wydaje się zaskoczony.
- Jeszcze raz? –
Pytam, opierając się czołem o jego czoło.
- Co w ciebie
wstąpiło?
- Sam nie wiem –
wzruszam ramionami. – To co zwykle. Jestem o ciebie zazdrosny.
- Ty? Dałem ci
jakiś powód do zazdrości?
- Odpływasz myślami
gdzieś daleko. Czuję się samotny.
- Przepraszam. –
Eli wydaje się serio skruszony.
- Co się dzieje? –
Wykorzystuję okazję. Liczę na to, że odpowie.
- Nic.
- Króliczku, nie
jestem ślepy. Coś cię trapi. Jeśli mi powiesz od razu będzie ci lepiej.
- Już jest mi
lepiej – szepcze fiołkowooki, wtulając się w moją klatkę piersiową. – Dziecko
ostatnio daje mi popalić. Dużo kopie. Nie wyspałem się.
- Jesteś pewny, że
chodzi tylko o to? – Pytam podejrzliwie.
- A o co innego
mogłoby chodzić?
Jego słowa wydają
się szczere. Do tego w nocy strasznie się wiercił.
Wstyd mi. Stałem
się przewrażliwiony i wszędzie węszę spisek.
- Każdy z nas ma
swoje tajemnice – zaczynam ostrożnie, by nie zaliczyć wpadki z zakupami.
- Masz przede mną
tajemnice? – Eli unosi jasne brwi.
- Ja? Nie! – Od razu
zaprzeczam.
Nie chcę go okłamywać.
Źle się z tym czuję. Mimo to jak mam wyznać prawdę? Wścieknie się.
- Nie? – Fiołkowe oczy
wwiercają się we mnie z szaloną intensywnością. Zapomniałem, że tak potrafi. Od
razu mam ochotę rzucić mu się do stóp i błagać o wybaczenie.
Przed kompletną
kompromitacją ratuje mnie dźwięk jego telefonu. Eli sięga do kieszeni, zerka na
ekran. Telefon wyślizguje mu się z dłoni i upada na ziemię.
- Proszę – schylam się
po jego zgubę.
- Dzięki. – Blondyn
od razu chowa smartfona do kieszeni.
- Nie odbierzesz? –
Dziwię się.
- Wiem kto dzwoni.
To nic ważnego. Wracamy?
Nasz spacer kończy
się równie szybko, jak się zaczął. Nie narzekam. Króliczek trzyma mnie za rękę.
Uśmiecha się. To dla mnie najważniejsze. Ta krótka przechadzka jest zaledwie
wstępem do miłego wieczoru w jego towarzystwie. Będziemy wylegiwać się na sofie
w salonie, rozmawiając i snując plany na przyszłość.
- Przebiorę się w
piżamę i pójdę spać.
- Tak wcześnie?
Czuję lekkie
rozczarowanie. Przyniosłem już koce, poprawiłem poduszki. Nalałem sobie
kieliszek wina. Wystarczyłoby, aby ten słodziak położył głowę na moich kolanach
i pozwolił bawić się swoimi włosami.
- Masz jeszcze sporo
pracy, prawda? – Eli brutalnie ograbia mnie z możliwości migdalenia się przed
kominkiem.
- Wolę spędzać czas
z tobą.
Lubię mieć go blisko
w czasie pisania. Jego obecność dobrze na mnie wpływa. Inspiruje. Wyzwala
kreatywność.
- Ja też wolałbym
tu z tobą zostać, ale oczy same mi się zamykają.
Króliczek podchodzi
bliżej i cmoka mnie w policzek.
- Nie idź – skomlę,
próbując zatrzymać go za wszelką cenę. Łapię nastolatka za rękę, a następnie
splatam nasze palce.
- Mam dziś gorszy
dzień. Chcę, aby jak najszybciej się skończył.
- Martwię się – dzielę
się z nim swoimi obawami.
- Nic mi nie jest.
Jestem tylko zmęczony.
- Pójdę z tobą.
- Max – zostaję popchnięty
z powrotem na sofę. – Jeśli ze mną pójdziesz, nie dokończysz rozdziału, a ja
nie odpocznę.
- Tak sądzisz? –
Droczę się. Siadam na samym brzegu by móc objąć Eli i przytulić się do jego
brzucha. – Maluszek znowu szaleje – uśmiecham się, czując ruchy naszego dziecka.
- To prawda.
- Powinieneś zjeść
kolację. Regularne posiłki są ważne – upominam Eli.
- Nie jestem
głodny.
- W takim razie
zmykaj na górę, bo za chwilę mogę zmienić zdanie.
- Dobranoc –
szepcze blondyn.
Z ciężkim sercem
obserwuję, jak znika za drzwiami. Wiem, że ma rację. Angażowanie się w pracę
wydaje mi się głupie i bez sensu. Nie miałbym nic przeciwko położeniu się do łóżka.
To nic, że jest dopiero dziewiętnasta. Kiedyś wydawało mi się, że o tak
wczesnej porze kładą się spać wyłącznie emeryci. Miłość wszystko zmienia.
***
Siedzę nad książką
do późna. Zależy mi, aby ją jak najszybciej skończyć. Mógłbym wtedy poświęcić
znacznie więcej czasu Eli. Chcę przy nim jak najwięcej być. Wspierać go podczas
trudów ciąży. Niestety, nic nie poradzę na to, że dziecko kopie. Taki jego
urok.
Wysyłam gotowy
rozdział April i wyłączam komputer. Przeciągam się. Jestem dziwnie pobudzony i
zjadłbym coś dobrego. Idę do kuchni. Otwieram lodówkę.
- Max?
Aż podskakuję na
dźwięk mojego imienia.
- Przestraszyłeś…
Nie mam okazji
dokończyć zdania, bo ciężarny przyciąga mnie do siebie i zaborczo obejmuje.
Jego oczy są czerwone i nieco spuchnięte. Płakał?
- Hej, co się
dzieje? – Unoszę jego twarz, by lepiej mu się przyjrzeć.
- Przytul… Przytul
mnie… – Chlipie w moją klatkę piersiową.
- Skarbie, czemu
płaczesz? Co się stało?
- Nic. – Eli przylega
do mnie jeszcze mocniej.
- Już dobrze –
biorę go na ręce i zanoszę do naszego łóżka. Ma bose stopy. Nie chcę, aby się
przeziębił.
Kładę ukochanego na
pościeli. Nie chce mnie puścić. Drży. Nie wiem, czy jest mu zimno, czy to z
powodu płaczu.
- Pozwolisz się
okryć? – Sięgam po kołdrę, lecz jest poza moim zasięgiem.
- Nie odchodź.
Potrzebuję cię.
- Już dobrze –
powtarzam bez końca, gładząc nastolatka po jasnych włosach.
Eli najwyraźniej to
nie wystarczy. Obejmuje mnie za szyję i zaczyna na oślep całować.
- Skarbie… – Próbuję
się delikatnie wyswobodzić.
- Pragnę cię.
- To nie jest dobry
pomysł. Jesteś roztrzęsiony i…
- Max, pragnę cię –
powtarza, ignorując moje argumenty.
- Opowiesz mi o
swoim śnie?
- Potem. –
Niecierpliwy Króliczek wsuwa dłonie pod moją bluzę i zaczyna wodzić palcami po
nagiej skórze.
Jestem w kropce.
Mój narzeczony zachowuje się irracjonalnie. Wszystko wskazuje na to, że dziecko
dalej nie daje mu spać. W dodatku śniło mu się coś, co mocno nim wstrząsnęło.
Seks to ostatnia rzecz, o której powinniśmy myśleć. Tylko jak mam mu o tym
powiedzieć, skoro to uparte stworzenie wije się pode mną zdejmując jednocześnie
dół od swojej piżamy.
- Nie sądzisz, że
rozsądniej byłoby…
- Nie sądzę.
- Jesteś zmęczony –
gorączkowo przywołuję jakiekolwiek argumenty, lecz mam totalną pustkę w głowie.
- Nie jestem.
Króliczek zaczyna
majstrować przy moim rozporku. Jeśli go szybko nie powstrzymam, nie będzie odwrotu.
- Skarbie… Uważam,
że…
- Max, nie chcę
rozmawiać. Pragnę cię. Jeśli mnie nie chcesz, to powiedz. Sam sobie poradzę. Przyjemność
będzie mniejsza, ale…
- Dość! – Przerywam
mu, gwałtownie rzucając na poduszki. – Tylko ja mogę cię dotykać w taki sposób,
jasne?
- Więc przestań
gadać i zacznij mnie dotykać, mężu.
Jego słowa są jak
zabłąkana iskra. Wzniecają pożar, któremu żaden z nas nie jest w stanie się
oprzeć.
***
Nie lubię budzić
się przed wschodem słońca. Wszystko wydaje mi się wtedy szare i pozbawione
kolorów. Pospałbym jeszcze jakiś czas, ale instynkt podpowiada, że coś jest nie
tak. Nie ma Króliczka, który zwykle wtulony jest w moje ramiona. Wyciągam rękę
i próbuję wymacać jego ciepłe ciałko. Szukam, szukam. Przewracam się na brzuch,
by łatwiej mi było go zlokalizować. Kupno dużego łóżka miało swoje plusy. Czemu
więc nie pomyślałem o minusach?
Palcami sięgam
krawędzi materaca. Otwieram oczy i odrzucam kołdrę. Gdzie jest Eli?! Czyżby
spadł?! Wygrzebuję się z pościeli z prędkością światła. Okrążam łóżko, lecz nie
ma po nim śladu.
Może źle się czuje?
A jeśli to coś z dzieckiem?
- Skarbie, jesteś
tutaj? – Zaglądam do łazienki, która okazuje się pusta.
Niedobrze. Bardzo
niedobrze.
Zbiegam po
schodach. Sprawdzam kuchnię oraz salon. Spanikowany, chcę biec do ogrodu.
- Max? – Odwracam
się na dźwięk swojego imienia.
- Tutaj jesteś! –
Wzdycham z ulgą, widząc blondyna, który ukrył się pod grubym kocem w altance. –
Co tu robisz?
- Nie mogłem spać.
- Dlaczego mnie nie
obudziłeś?
- A ty byś mnie
obudził, gdybyś nie mógł spać?
- Nie – odpowiadam
zgodnie z prawdą. – Wykorzystałbym to jako dodatkową okazję, by na ciebie
patrzeć. Wyglądasz wtedy tak słodko i niewinnie.
- Ty też wyglądasz
słodko. – Na twarzy nastolatka pojawia się przepiękny uśmiech.
- Chodź do łóżka. –
Opieram się o futrynę i czekam aż mój narzeczony wróci ze mną na górę.
- Dobrze mi tutaj.
I ciepło.
- Za to mi jest
zimno – żalę się.
- Oddam ci połowę
koca, jeśli zostaniesz i obejrzysz ze mną wschód słońca.
Nie potrafię i nie
chcę odmówić takiej propozycji.
- Jak ci się udaje
przekonać mnie do wszystkiego? – Pytam, podchodząc do chłopaka i sadzając go na
swoich kolanach.
- Nie wiem. Może to
miłość tak na ciebie działa?
- To chyba coś
więcej.
Siadam na fotelu i
mocno przytulam moją zgubę. Czuję się znacznie spokojniejszy, gdy mam go blisko
siebie. Eli troskliwie okrywa nas kocem.
- Serio zmarzłeś –
zauważa.
- Nie uciekaj ode
mnie bez słowa, bo… – Robię pauzę. Nie chcę go martwić swoimi podejrzeniami. Niepotrzebnie
zacząłem ten temat.
- Koniecznie chcesz
się mnie pozbyć? – Chłopak mruczy w moją klatkę piersiową.
- Kocham cię za
mocno. Za każdym razem, gdy znikasz mi z oczu, przechodzę katusze.
- Przykro mi mężu,
ale nigdzie się nie wybieram. Dobrze mi z tobą. Poza tym gdybym zrobił to, o co
mnie posądzasz, od razu rzuciłbyś się w pościg, prawda?
- Cieszę się, że to
powiedziałeś – puszę się dumnie.
- Powiesz mi w
końcu co przeskrobałeś?
- Czytasz mi w
myślach?!
- Nie muszę.
Wystarczy, że spojrzę w twoje oczy.
Nie wiem, jak to
skomentować. Trochę się boję, bo łatwo go zirytować. Z drugiej strony pociąga
mnie myśl, że wie o mnie coraz więcej. Interesuje się mną. Bacznie obserwuje. Jestem
dla niego ważny.
- Co kupiłeś tym
razem? – Eli prześwietla mnie na wylot.
- Kilka drobiazgów
– odpowiadam lekko nerwowym tonem. – Z domu towarowego – dodaję znacznie
ciszej.
- Tego co ostatnio?
- Tak. Mój dobry
znajomy jest dyrektorem działu mody męskiej. Mówiłem ci o nim.
- I? – Blondyn
świetnie się bawi wyciągając ze mnie strzępki informacji.
- Ma liczne
znajomości na innych piętrach.
- Na przykład w
dziale niemowlęcym? – Zgaduje.
- Tak. Chociaż mam
do niego żal, bo wpisał mnie na listę rezerwową, rozumiesz?! Mnie! Jestem jego
przyjacielem. Długo się znamy! Świąteczna kolekcja, na której tak bardzo mi
zależy, może trafić do kogoś innego! Tak się nie robi! – Opowiadam Eli o dręczących mnie problemach,
które jeszcze do niedawna musiałem dusić w sobie.
- Max, może tak
będzie lepiej. Nie uważasz, że nasza dotychczasowa kolekcja rozrosła się do
tego stopnia, że spokojnie damy radę ubrać całą armię maluchów? Nie
potrzebujemy więcej.
- Tu nie chodzi
jedynie o dziecko.
- A o co jeszcze? O
prestiż? Wydanie tysięcy dolarów nie zrobi z ciebie lepszego ojca.
- Dziecko ma już
wszystko. To prawda – przyznaję niechętnie. – Poza naszym synkiem jest ktoś
jeszcze, kogo chcę rozpieszczać. – Dotykam króliczego policzka, na którym
pojawia się lekki rumieniec.
- Max… – Nastolatek
jest wyraźnie onieśmielony. Nikt nigdy nie był dla niego dobry. Nie traktował
go tak, jak na to zasługuje. Nie popełnię drugi raz tego samego błędu. Owszem,
dziecko jest ważne, ale to Eli będzie stał u mego boku. Zawsze.
- Mój Króliczku,
jest tyle różnych rzeczy, które pragnę ci dać.
- Dałeś mi już
wystarczająco dużo.
- Nie! – Czuję się
w obowiązku, by bronić swojego zdania. – Jesteś dla mnie najważniejszy. Nie
zabronisz mi tego. A nawet jeśli to zrobisz, nie posłucham. Zasługujesz na
wszystko co najlepsze.
- Mam twoje serce.
To mi w zupełności wystarczy.
- Ty też dałeś mi
swoje serce. Dlatego musisz być wyrozumiały. Prezenty to mój niezawodny sposób
na wyrażanie uczuć. Kiedy trzymam cię w ramionach czuję, jakbym wdarł się do
raju i rozkochał w sobie najpiękniejszego anioła.
- Jesteś
niemożliwy, mój mężu. Zasypujesz mnie niezasłużonymi komplementami.
- Obiecaj, że
pozwolisz się rozpieszczać.
- A mam inny wybór?
- Nie będziesz się
na mnie boczyć? Nie chcę spać na sofie tylko dlatego, że tak bardzo cię kocham.
- Nie będziesz spać
na sofie. Jest dla ciebie zdecydowanie za mała. Znając twoją zaborczość,
szczerze wątpię, że nie zakradłbyś się do łóżka tylko po to, aby mnie
przytulić.
- Króliczku, tak
dobrze mnie znasz. Kiedy ja będę mógł powiedzieć to samo o tobie?
Na twarzy Eli
pojawia się cień smutku, który stara się przepędzić, lecz z marnym skutkiem.
- Słońce chyba się
rozleniwiło – szybko zmieniam temat.
- Nie marudź. – Eli
układa głowę na moim ramieniu i przymyka oczy.
- Pewnie jest
zazdrosne, bo błyszczysz znacznie jaśniej.
- Tak sądzisz?
- Jestem o tym
przekonany. Nie zauważyłeś, że twój mąż jest tobą totalnie zaślepiony?
Głaszczę ukochanego
po włosach. Zasypia przegapiając upragniony wschód. Muszę przyznać, że miał
rację. Widok jest naprawdę piękny. Subtelne promienie rozświetlają porcelanową
cerę i rzucają refleksy na złote pasma włosów. Kto by pomyślał, że to cudo
należeć będzie wyłącznie do mnie…
- Zakochałem się w
tobie po raz kolejny – szepczę.
Eli nie odpowiada.
Śpi. Zanoszę go na górę i układam z powrotem do łóżka. Gdy próbuję się odsunąć,
nastolatek mi na to nie pozwala.
- Nie odchodź –
mamrocze, obejmując mnie za szyję. Planuje znowu się na mnie rzucić?
- Nigdzie nie idę.
Będę tu cały czas.
- Nie zostawiaj
mnie samego. – Eli marszczy jasne brwi. – Przytul.
- A ponoć to ja
jestem zaborczy.
Kładę się obok
narzeczonego i delikatnie obejmuję. Eli obraca się do mnie plecami. Sięga po
moją dłoń i układa ją na swoim brzuchu. Zamykam oczy. Jest mi dobrze. Tak
dobrze.
Kochani!
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku! Obyście byli zdrowi, dbali o siebie i bliskich.
Wreszcie skończyłem pisanie nowego rozdziały. Tak, miałem go wrzucić 3 dni temu. Czasami powinienem ugryźć się w język, bo zawsze jak coś obiecuję, plany od razu ulegają zmianie.
Życzę Wam miłego popołudnia :)
Wasz Kitsune
Tak kolejny super rozdział 😄
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę :)
UsuńTwój Kitsune
każdy twój rozdział wyzwala we mnie mnóstwo emocji, po każdym rozdziale czuję się innym człowiekiem, niezwykle mnie twoja twórczość inspiruje, uwielbiam tą książkę ❤️
OdpowiedzUsuńDziękuję, że jesteś Królu i wszystkiego dobrego w nowym roku ��
Bardzo dziękuję :)
UsuńProszę mi tak nie słodzić już od stycznia, bo potem wszyscy się na mnie obrażają, że jestem zbyt słodki i uroczy :D
Twój Kitsune
I ja dziękuję z całego serca za nowy rozdział. A w Nowym Roku spełnienia marzeń i trochę więcej czasu na rozpieszczanie czytelników. IasonzTanagury
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńIlość rozdziałów zależy od ilości egzaminów. Jeśli będzie dużo nauki, pisanie będzie musiało poczekać :( W każdym razie postaram się to jakoś lepiej ogarnąć. Może się uda.
Twój Kitsune
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, co sie dzieje z Eli czy to ma coś wspólnego z jego przeszloscia... bardzo boi się, nie chce aby Max go zostawiał...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika