Simon
- Jesteś mój – szepczę w jego usta. – I dzisiaj ci
to udowodnię.
Eryk słusznie odczytuje moje słowa jako ostrzeżenie.
Niestety, jest za późno, abym pozwolił mu uciec. O wiele za późno…
Kolejny pocałunek jest znacznie bardziej brutalny.
Przelewam w niego tęsknotę, która towarzyszy mi od dawna. Od tygodni byłem
odpychany, wyrzucany, pomijany, ale koniec z tym! Więcej nie dam się odepchnąć!
- Puszczaj! – Wojowniczy srebrnooki szarpie się w
moich ramionach.
- W ten sposób nic nie zdziałasz – ograbiam go ze
złudzeń.
Obezwładnienie tak słabego fizycznie przeciwnika to
żadna sztuka. Bardziej martwi mnie, aby nie zrobił sobie krzywdy stawiając opór.
- Puszczaj, słyszysz!
Słyszę. Po prostu nie zamierzam ustąpić. Nie tym
razem. Chwytam za nadgarstek króla. Jego skóra jest zimna. Za chwilę go
ogrzeję. Łapię mojego małego uciekiniera za rękę i ciągnę za sobą do łazienki.
Kopniakiem zatrzaskuję drzwi. Opieram chłopaka o wykafelkowaną, białą ścianę,
która od razu kojarzy mi się ze szpitalem. Prawie go wtedy traciłem…
- Simon, co ty wyprawiasz?! O wszystkim powiem Vee!
- Mam nadzieję, że to zrobisz, kochanie. Opowiedz mu
wszystko co z tobą zrobię. Z najdrobniejszymi szczegółami.
Uśmiecham się na samą myśl, że za chwilę to
niepokorne stworzenie znajdzie się w moich ramionach. Eryk nie jest przekonany
do tego pomysłu. Zamiera, gdy wsuwam ręce pod jego bluzę.
- Zimni ci? – Pytam z troską.
- Nie możesz mnie zmusić! – Buńczuczny monarcha z
całych sił stara się odsunąć moje dłonie. Nie lubi być dotykany.
- Nie zamierzam cię zmuszać. Sam mi się oddasz. Tak
jak za pierwszym razem.
Eryk szeroko otwiera oczy. Jest zszokowany. Zdążył zapomnieć
o przyjemności? Najwyższa pora, aby odświeżyć mu pamięć…
- Zostaw! Puść!
- Kochanie, nie denerwuj się.
- Nie dotykaj mnie! Gdzie jest Vee?! Chcę do Vee!
Wstrzymuję oddech.
Vee…
Twój opiekun celowo zostawił nas samych. Wyjechał,
aby dać nad odrobinę prywatności. Nie mogę ci o tym powiedzieć, bo nie chcę,
abyś znienawidził go równie mocno, jak obecnie nienawidzisz mnie. To nasza
ostatnia szansa. Jeśli nie zdołam przełamać w tobie oporu, będę musiał
odejść. Vee stanie u twego boku. Dlatego zdecydowałem, że nie będę wyłącznie
patrzył aż na zawsze zamkniesz się w swojej skorupie. Nie jesteś typem osoby,
która będzie tęskniła za miłością. Wprost przeciwnie. Zaangażujesz się całym
sobą w pracę. Poświęcisz się dla mnie. Znowu. Co więcej, będziesz z siebie
zadowolony. W twoim odczuciu to jedyne słuszne wyjście. Zależy ci, aby mnie
chronić. A ja nie chcę twojej ochrony. Masz mnie kochać. Patrzeć na mnie z
uczuciem. Chcę być twoim partnerem. Przyjacielem. Kochankiem. A nie kimś, kogo
otoczysz pancernym murem. Nie zdołasz schować mnie przed światem. Ja ciebie też
przed nim nie schowam. Nie oznacza to jednak, że nie możemy razem zbudować
miejsca wyłącznie dla nas. Żeby to zrozumieć, musisz to poczuć. Musisz mnie
poczuć. Przypomnieć sobie, że życie ma wiele kolorów. Nie tylko tych ciemnych i
złych, których tak bardzo się boisz.
Zdejmuję Erykowi okulary i odkładam na umywalkę. Chwytam
za ściągasz jego bluzy. Szarooki jest tak chudy, że prawie się w niej topi. Po
bluzie przychodzi kolej na koszulkę, która miał pod spodem. Potem na dresy i
jego bieliznę.
- Mam wrażenie, że minęły wieki odkąd widziałem cię
nagiego.
- Simon, proszę cię, przestań. Ja tego nie chcę!
- Czego nie chcesz? – Udaję zatroskanego. Wyciągam
rękę i odgarniam jego jasne włosy do tyłu. Niechcący trochę go potargałem.
- Proszę, nie dotykaj mnie…
Ton jego głosu jest cichy i nieco błagalny. Broda mu
się trzęsie. Oczy zachodzą łzami. Biedactwo.
Część mnie nienawidzi się za to co muszę zrobić.
Eryk ma za sobą wyjątkowo przykre chwile. Podkreślają to ślady na jego skórze.
Rana po postrzale. Ledwo widoczne siniaki. No i plecy. Kiedy pierwszy raz go
rozebrałem, wywarły na mnie piorunujące wrażenie. Wżarły się w mój mózg, nie
pozwalając zapomnieć. Przyjdzie taka chwila, skarbie, że Alan odpłaci za twój
ból. Przysięgam. Nie stanie się to dziś lub jutro. Nic nie uczy cierpliwości
tak jak zemsta. Każda komórka w moim ciele domaga się sprawiedliwości. Krwawej
sprawiedliwości. Takiej, która zrównoważy cierpienia małego chłopca, wleczonego
przez oprawcę w głąb lasu, gdzie go katował. Eryk do teraz boi się ciemności.
Przeraża go. Sprawię, że na mój widok Alan będzie czuł tysiąc razy silniejsze
przerażenie.
Klękam przed królem i zdejmuję mu buty.
- Trzęsiesz się z zimna – zauważam. – Chodź – wstaję
i popycham chłopaka pod parujący strumień. – Lepiej?
Nie odpowiada. Robi krok do tyłu. A po nim kolejny
aż dochodzi do ściany. Drżącymi palcami dotyka płytek.
- Dlaczego się mnie boisz? – Pytam, wpatrując się w
jego hipnotyzujące oczy. – Nie zrobię ci nic złego. Wiesz o tym, prawda? Znasz
mnie lepiej niż ktokolwiek.
- Simon…
- Potrzebujesz mnie, a ja potrzebuję ciebie.
Zaczynam się rozbierać. Moje ubrania zdążyły już
nieco namoknąć od wody. To zabawne, ale nawet tego nie poczułem. Byłem zbyt
skoncentrowany na tym małym „pisklaku”. Vee często go tak określa. Ma rację. Jest jak pisklę. Nieco nieporadny i niepewny siebie, a przy tym taki
uroczy. Przy nas dorośnie i nauczy się latać.
Młody monarcha uważnie śledzi każdy mój ruch. Jego
spojrzenie pali nagą skórę, wyzwalając we mnie dzikie pożądanie. Gdy nasze oczy
się spotykają, jego policzki pąsowieją. Spuszcza wzrok. Nie jestem mu obojętny.
- Tak długo kazałeś mi czekać…
- Możesz odejść! Nikt nie każe ci tu być! –
Wzburzony blondyn przytacza swój ulubiony argument.
- Odejść? – Bez zastanowienia podchodzę bliżej i
sięgam po drobną dłoń, którą przykładam do swojej klatki piersiowej. – Wyrwij
mi serce. Jest tylko twoje. Inaczej się mnie nie pozbędziesz.
- Simon… – Po raz kolejny wydaje się zszokowany.
Jeszcze tyle musi się o nas nauczyć.
Nie chcę więcej rozmawiać. Wolę mu pokazać, jak
wiele dla mnie znaczy. Podchodzę do ukochanego, który uparcie wpatruje się w
podłogę. Unoszę jego brodę do góry. Srebrne tęczówki przepełnia mieszanina
różnych emocji. Widzę w nich strach, ale i złość.
Gdy pracowałem jako jego ochroniarz często miałem
okazję mierzyć się z „atakami” humorzastego księcia. Potrafił być wobec mnie
wyjątkowo uszczypliwy. I rzucał czym popadnie. Przypominał dzikiego kota, który
wybiera tylko sobie znane ścieżki lub drapie do krwi, gdy chce się go pogłaskać.
Intuicja słusznie podpowiadała, że drapieżny tygrys jest w środku słodkim puszkiem.
Dobrym. Wrażliwym. Inteligentnym. Odważnym. Jednym uśmiechem przywłaszczył
sobie moje serce. Oswoiłem go. Jest mój. Cały mój.
Eryk odtrąca moją rękę. Z niedowierzaniem kręcę
głową. Opieram dłonie o płytki na wysokości jego głowy i lekko się pochylam, by
móc swobodnie patrzeć mu prosto w oczy.
- Wreszcie jesteś zadziorny – mruczę z uznaniem.
- Zadziorny?!
- Przyznaj, że odgrywanie roli grzecznego i
potulnego już dawno zaczęło cię nudzić.
- Nie odgrywam żadnej roli! Kompletnie oszalałeś!
Dziewiętnastolatek podejmuje ostatnią próbę walki, lecz i ona
skazana jest na porażkę. Odrywam prawą dłoń od płytek i chwytam króla za
gardło. Zamiera z przerażenia. Wykorzystuję moją przewagę i kciukiem przesuwam
po jego drżących ustach. Gdy rozchyla wargi, całuję go mocno i namiętnie,
napierając ciałem na jego ciało. Tym razem ze mną nie walczy. Poddaje się
pieszczocie. Gdy pozwalam mu nabrać powietrza i minimalnie się od niego
odsuwam, sam szuka moich ust.
Mój kochany, wróciłeś do mnie…
Z satysfakcją obserwuję, jak zatraca się w
pocałunkach. Odurzają go znacznie bardziej niż wino, które tak lubi.
Podejrzewam, że nie miałby nic przeciwko, gdyby nasz wspólny wieczór zakończył
się w tym miejscu. Niestety, ja chcę czegoś więcej.
Pewnym ruchem unieruchamiam ręce Eryka. Przyciskam
je do jego brzucha, trzymając za przedramiona. Powtarzam sobie w myślach, że
muszę to robić z wyczuciem. Jego ciało nie jest w najlepszej kondycji. Przez
to, że sporo schudł, jego ręce przypominają dwa cienkie patyki pokryte
pergaminową skórą.
Nieufny kochanek szybko orientuje się w sytuacji.
Otwiera oczy i posyła w moją stronę miażdżące spojrzenie.
- Puść! – Rozkazuje.
- Nie – odpowiadam ze spokojem. – Przez długi czas
robiłem to co mi kazałeś, ale miarka się przebrała, więc teraz ty zrobisz to czego
ja chcę.
Lubieżnie oblizuję usta, klękając przed szarookim,
który nie może się ruszyć.
- Taki piękny i taki uparty… Poskromię cię z
prawdziwą przyjemnością.
Trącam jeżykiem jego męskość, by przygotować go na
to, co za chwilę zrobię. Młody monarcha przygryza wargi. Chciałem być delikatny
i pójść na ustępstwo, ale skoro on tak stawia sprawę, to trudno. Zasysam się ja
jego członku i wsuwam go sobie głęboko do ust. Mój ukochany drży z podniecenia.
Wije się i szarpie, lecz trzymam go na tyle mocno, że po chwili kapituluje.
Może wydaje mu się, że w ten sposób uśpi moją czujność. Najbardziej boli mnie
fakt, że zamyka oczy i odwraca głowę. Jego długie, mokre włosy zasłaniają mu
twarz. Ciche westchnienia i urwany oddech są jedyną nagrodą, na którą mogę liczyć.
Nie poddaję się. Za długo byłem biernym obserwatorem. Teraz będzie inaczej.
Eryk może być królem i pociągać za sznurki, lecz w domu to ja będę miał nad nim
władzę. Przynajmniej do chwili aż zmądrzeje i zacznie zachowywać się jak
zakochanego faceta przystało.
Uwalniam jego ręce, bo liczę na to, że mnie dotknie.
Niestety, uparciuch ma inne plany. Skąpi mi jakichkolwiek pieszczot. Nie
otwiera też oczu, doprowadzając mnie do szału swoim dziecinnym zachowaniem.
Łapię go za biodra i przyciągam bliżej, by znalazł się głębiej w moich ustach.
Z jego ust wyrywa się niekontrolowany jęk, gdy osiąga spełnienie. Dopiero wtedy
nieśmiało unosi powieki. Odnoszę wrażenie, że minęły wieki odkąd widziałem go w
podobnym stanie. Zaróżowione policzki, przyspieszony oddech i ten wzrok
przysłonięty mgłą namiętności. Uwielbiam go.
Podnoszę się z podłogi. Jest to nieco trudne, bo
muszę też podtrzymywać Eryka, aby nie upadł. Do tego odzywa się we mnie
zaborcza potrzeba, aby był ciągle blisko. Chcę się nim nacieszyć, a
jednocześnie odseparować go od wszystkiego. Niech patrzy tylko na mnie. Marzę
wyłącznie o tym, aby znaleźć się w epicentrum jego świata, tak jak on znajduje
się w moim.
- Kocham cię.
Moje wyznanie pozostaje bez odpowiedzi. Wynika z
tego, że powinienem się bardziej postarać. Przyjmuję wyzwanie.
Zastanawiam się co najpierw chciałbym z nim zrobić.
Mógłbym zabrać go do łóżka, lecz jestem na to zbyt podniecony. Wpijam się w słodkie
usta. Cieszy mnie, że sam zdecydował się je rozchylić. Na tym jednak
poprzestaje. Niby opiera rękę o moją klatkę piersiową, lecz palce zaciska w
pięść.
- Skarbie – szepczę mu do ucha. – Obróć się.
Moja prośba sprawia, że gwałtownie
przytomnieje. Jest nagi, a łazienka jasno oświetlona. Nie chce, abym widział
blizny, które „zdobią” jego plecy.
- Tylko na chwilę – zapewniam go.
- Nie!
- Skarbie… To dla twojego dobra. Nie chcę sprawić ci
bólu. W taki sposób będzie ci łatwiej.
Gładzę chłopaka po policzku. Moje słowa nie
przynoszą mu ukojenia. Wprost przeciwnie. Zdenerwowałem go. Jeśli naszą relację
przyrównamy do gry, to znowu trafiłem na pole z napisem „START”, a byłem tuż
przy mecie.
Pochylam się nad Erykiem i obdarzam jego twarz
mnóstwem pocałunków. Cierpliwie czekam aż ponownie zechce mi zaufać. Jego ciało
relaksuje się bardzo powoli. Obejmuję go w pasie, a następnie unoszę w górę.
Dziewiętnastolatek opiera dłonie na moich ramionach. Łapię go za pośladki i
zmuszam, aby owinął nogi wokół moich bioder. Dopiero wtedy zaczynam go naprawdę
całować. Chcę na nowo wzniecić między nami ogień.
- Co robisz?! – Chłopak odsuwa się ode mnie, gdy
palcami muskam jego sekretne wejście.
- Obejmij mnie za szyję – proszę.
Eryk niechętnie spełnia prośbę. Otula mnie
ramionami. Mimo naszej bliskości, nadal nie czuję jego palców na skórze. Chowa
przede mną twarz, więc nie widzę, jak reaguje, gdy wsuwam z niego najpierw
jeden, a potem dwa palce. Staram się być delikatny, choć sporo mnie to
kosztuje. Moja twarda męskość bezustannie ociera się o jego płaski brzuch.
Każde muśnięcie jest torturą.
- Spójrz na mnie – błagam go, dochodząc do kresu
moich możliwości.
- Nie chcę – odpowiada, wtulając się szczelniej w
moją szyję.
- Patrz na mnie – warczę, wsuwając się w jego ciasne
wnętrze.
Powoli odchyla głowę. Unosi wzrok. Jego twarz
ma nieodgadniony wyraz. Przygryza dolną wargę i wstrzymuje oddech. Hipnotyzuje
mnie swoim widokiem do tego stopnia, że zapominam o delikatności. Moje biodra samowolnie
wykonują pchnięcie. Młody monarcha cicho jęczy, ponownie się chowając.
- Już dobrze – chciałbym go jakoś udobruchać. Przez
chwilę gładzę go po mokrych włosach. Jego gorący oddech parzy moją skórę, a
długie palce wbijają się w ramiona.
- Nie mów tyle – prosi seksownym głosem.
Jego słowa przywołują tak wiele wspomnień. Nienasycony
Eryk, który bezustannie powtarzał jedno i to samo słowo. Ile bym dał, aby teraz
je usłyszeć…
Mój kochanek cichutko pojękuje, próbując dostosować
się do szaleńczego tempa, nad którym nie mam kontroli.
- Skarbie… – Dyszę ciężko, próbując zwrócić na
siebie jego uwagę. – Proszę… Nie chowaj się… Skarbie…
Eryk niechętnie odkleja się od mojej szyi. Jego oczy
są czerwone. Usta nieco spuchnięte. Oczy iskrzą od emocji, które w nas buzują.
Jest piękny. Idealny.
- Tylko mój... – Dwa bezgłośne słowa uciekają z jego
ust.
- Tylko. Twój. – Powtarzam po nim, dając mu kolejne
spełnienie.
***
Staram się zachować spokój, gdy szarooki układa
głowę na moim ramieniu lub wodzi opuszkami po konturze smoka. Milczymy, od
czasu do czasu patrząc sobie ukradkiem głęboko w oczy. Ciepła woda obmywa nasze
złączone ciała. Wiem, że nie jest mu zbyt wygodnie. Rozsądek nakazuje, abym
zadbał o jego komfort.
Czekam jeszcze kilka minut aż rytm jego serca
zsynchronizuje się z moim, po czym wyłączam wodę. Zanoszę króla w kierunku szafki
z ręcznikami. Różnica temperatur sprawia, że trzęsie się z zimna. Okrywam go
białym, puchatym szlafrokiem.
- Lepiej? – Przełamuję ciszę między nami. Eryk nie
odpowiada. Przytakuje skinieniem głowy.
To będzie trudniejsze niż myślałem.
Nie podejmuję kolejnej próby rozmowy. Wyciągam z
szuflady suszarkę. Eryk mnie nie odpycha. Dzięki temu, że znalazłem sobie zajęcie,
oswajam się na nowo z bliskością, za którą tak tęskniłem. Czuję w nozdrzach kuszący
zapach jego skóry, gdy zatapiam twarz w jego długich włosach i całuję w kark.
- Zaniosę cię do łóżka – informuję chłopaka o swoich
planach.
Gdy Eryk leży wśród puchatej pościeli i śledzi
wzrokiem każdy mój ruch, tracę rezon.
- Przyniosę wino – decyduję spontanicznie, by choć
na chwilę wyrwać się spod jego uroku.
- Nie idź – łapie mnie za rękę.
- Dobrze. Zostanę.
Gaszę światło. Odsuwam kołdrę i kładę się do łóżka. Wzdycham
głośno, bo emocje powoli ze mnie opadają.
- O czym myślisz? – Pytam Eryka, który zrobił się
cichszy niż zwykle.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? – Odpowiada po dłuższym
zastanowieniu.
- Chcesz się wymknąć z łóżka i zadzwonić do Vee, aby
przybył ci z pomocą? – Smutno oceniam sytuację, za którą odpowiadam. – Nie żałuję
tego co się stało. Wyrzutami sumienia zajmę się później. Teraz wolę rozkoszować
się chwilą.
- Zmieniłeś się. Vee ma na ciebie spory wpływ.
- Owszem. Jestem o niego cholernie zazdrosny, jakbyś
nie zauważył.
Znowu zapada cisza.
Wyciągam się na łóżku i wpatruję w sufit.
- Jednak napiłbym się wina. – Eryk odsuwa się ode
mnie. Ma zamiar pójść do kuchni.
- Zostań tu. Ja pójdę po wino.
Wycieczka do kuchni nieco się przeciąga. Nie mogę
znaleźć korkociągu. Przeszukuję wszystkie szuflady, bo nie mam pojęcia, gdzie
Vee go odłożył.
- Mam cię, skubańcu! – Wredna zguba leżała sobie spokojnie
na suszarce od naczyń, tuż przed moim nosem.
Nie zapytałem Eryka na jakie wino ma ochotę. Biorąc
pod uwagę jego nastrój, lepsze byłoby wytrawne. Sięgam po pierwszą lepszą
butelkę i staram się ustalić jaki rodzaj trunku w sobie kryje. Enigmatyczna
nazwa, rok produkcji i to by było na tyle. Odkładam butelkę na miejsce i sięgam
po inną. Sytuacja wygląda podobnie.
- Niech będzie to – zirytowany, decyduję się na
pierwszą lepszą butelkę, która wpada mi w ręce.
Wracam na górę. Odstawiam kieliszek na szafkę nocną
i pokazuję Erykowi etykietę.
- Może być?
- Może.
Pozbywam się korka i napełniam kieliszek.
- Nie napijesz się ze mną? – Jasnowłosy z
zainteresowaniem czeka na to co powiem.
- Nie, skarbie. Znasz zasady. Odpowiadam za twoje
bezpieczeństwo – uśmiecham się.
- Jak chcesz.
Eryk odbiera ode mnie swój ulubiony napój. Bez
zastanowienia opróżnia pół kieliszka, po czym patrzy mi prosto w oczy.
- Jestem dorosły – przypomina, widząc moje karcące
spojrzenie.
- Wiem.
- Więc w czym problem?
- Nie jadłeś kolacji. Upijesz się.
- Nie upiję. Poza tym nawet jeśli tak się stanie, to
tym lepiej dla ciebie, prawda? – Przełyka pozostałą porcję alkoholu.
- Sprowokowałeś mnie – bronię się.
- Teraz też cię prowokuję. Co zamierzasz ze mną
zrobić?
- Jest wiele rzeczy, które chciałbym z tobą zrobić.
Bardzo wiele.
- Chcę jeszcze – wyciąga rękę w moją stronę, żądając
aby powtórnie napełnił kieliszek.
- Nie. – Odbieram mu kieliszek i stawiam obok
butelki.
Niepocieszony monarcha wywraca oczami. Mości się na
poduszce i zaczyna bawić frotowym paskiem od szlafroka, który na sobie ma.
- Powinniśmy porozmawiać.
- O czym? – Irytuje się.
- Na przykład o tym, jak się czujesz? – Zaczynam ostrożnie
badać teren.
- Dobrze.
- Na pewno? Nie chciałem sprawić ci bólu.
- Nic mi nie jest – Eryk bagatelizuje problem.
- Czyżby? Jesteś rozdrażniony.
- Nalej mi jeszcze wina.
Nie ukrywam, że jego prośba działa mi nieco na
nerwy. Pijąc takim tempem za chwilę straci przytomność. A najgorsze jest to, że
to ja zaproponowałem mu alkohol. Byłem pewny, że dzięki temu nieco się odpręży
i odbędziemy szczerą i jakże potrzebną rozmowę. Odmówić? Ustąpić? Co powinienem
zrobić?
Przypominam sobie, że Vee w takich chwilach zawsze
mu ustępuje. Niechętnie korzystam z jego „rady” i ponownie napełniam kieliszek,
który od razu ode mnie odbiera.
- Zjesz coś? – Sam nie wiem po co wspominam o
jedzeniu, bo odpowiedź łatwo jest przewidzieć.
- Nie.
- Jesteś na mnie zły?
- Jestem.
- Jak bardzo jesteś zły?
Eryk nie odpowiada. Przysuwam się do niego i kładę
głowę na jego kolanach. Spogląda na mnie z góry. Sięgam po jego rękę i zaczynam
całować palce. Byłem pewny, że mi na to nie pozwoli. Seks jednak coś zmienił. Uśmiecham
się, przyciągając jego rękę do swojej klatki piersiowej.
- Nic więcej nie powiesz?
- Jestem zmęczony. Idę spać.
Szarooki ponownie opróżnia kieliszek i odstawia go
na nocną szafkę po swojej stronie łóżka. Poprawia poduszkę. Jego zachowanie
sprawia, że teraz ja jestem rozdrażniony. Mój plan nie przewidywał takiego
scenariusza. Mieliśmy się kochać, a potem żyć razem długo i szczęśliwie. Coś
się spieprzyło i nie wiem od czego zacząć, aby to naprawić.
- Nie skończyliśmy naszej rozmowy.
- Skończyliśmy.
- Nie!
Podrywam się ze swojego miejsca i niczym wielki zwierz
pochylam nad moją ofiarą. Jego jasne włosy rozsypały się na poduszce. Szlafrok
nieco się rozchylił, ukazując jasną skórę, którą mam ochotę pożreć. Moje ciało
przechodzi silny dreszcz, świadczący o nowej fali podniecenia, którą to chuchro
we mnie wzbudziło. Sięgam do paska od jego szlafroka i nieco go poluzowuję.
- Co robisz?
- Mało mi ciebie – wyznaję nieco skruszony. – Skoro i
tak czeka mnie egzekucja, nie chcę niczego żałować. – Rozsuwam materiał na
boki, obnażając ciało mojego kochanka.
- Jeszcze nie zdecydowałem co z tobą zrobię.
- Jesteś królem. Masz do dyspozycje wiele środków. –
Robię pauzę, bo dekoncentruje mnie jego wygląd. Półprzymknięte powieki. Lekko
rozchylone usta. Przyspieszone bicie serca. Wyciągam rękę i dotykam jego klatki
piersiowej. – Mógłbyś okazać łaskę mężczyźnie, który jest w tobie nieziemsko
zakochany.
- Mógłbym… Gdybym chciał…
- Powstrzymaj mnie, bo za chwilę lista moich
przewinień będzie jeszcze dłuższa.
- Przecież i tak mnie nie posłuchasz.
- Tak dobrze mnie znasz – zaczynam się śmiać, po
czym pochylam się nad jego klatką piersiową. Językiem wyznaczam szlag, który
prowadzi od lewego obojczyka aż do prawego sutka. Eryk automatycznie zaciska
usta, aby nie wydobył się z nich żaden dźwięk. – Nie pójdziesz dziś spać.
Będziemy się kochać tak długo aż mi wybaczysz.
- Nie wierzę ci. Składasz dużo obietnic, które po
chwili łamiesz.
- Ja? Niemożliwe! – Udaję oburzonego. – Wymień chociaż
jedną obietnicę, którą złamałem.
- Obiecałeś, że dasz mi czas.
- I dałem. Dostałeś naprawdę dużo czasu. Poza tym to
nie do końca moja wina. Zobacz, widzisz moją rękę? – Wskazuję na prawą dłoń,
która gładzi chłopaka po brzuchu. – Kazałem jej przestać i mnie nie słucha.
- Ja też kazałem ci przestać i nie posłuchałeś.
- Jesteś piękny i działasz na mnie jak magnes.
Widząc cię, bezustannie mam ochotę na seks. A kiedy cię nie widzę o niczym innym
nie myślę.
- Teraz też mnie chcesz? – Ku mojemu zdziwieniu, on
chyba ze mną flirtuje.
- Wątpisz w moje słowa? – Dziwię się. – Właśnie tak
na mnie działasz. – Łapię Eryka za rękę i przykładam ją do mojego w pełni
pobudzonego członka. – Potrzebujesz innych dowodów?
Szarooki z zawstydzeniem cofa dłoń.
- Nie rób tak! – Gani mnie.
- A tak mogę? – Rozsuwam jego kolana i zaczynam
wodzić palcami po wewnętrznej stronie lewego uda. – Odpręż się. Obiecuję, że
tym razem zrobimy to powoli.
- Mhm – mruczy w odpowiedzi.
Nie chcę go straszyć. Nie chcę, aby się mnie bał.
Zależy mi na nim cholernie mocno. I on też chyba wreszcie to czuje. Nie broni
się przed moim dotykiem. Pozwala się pieścić. Nie ucieka, gdy staram się dać mu
rozkosz. Z każdą chwilą robię się coraz bardziej śmiały. Uważnie obserwuję reakcję
mojego króla. Wszystko w jego zachowaniu jest inne niż zapamiętałem. Stał się
bardziej zachowawczy. Nie chce lub nie umie się w pełni otworzyć. Z typową
sobie elegancją łapie za prześcieradło.
- Powiedz, że mnie chcesz – próbuję wyrwać go w
obłoku namiętności i sprawić, aby zwrócił na mnie uwagę.
- Mówiłeś… Mówiłeś, że nie będziesz mnie słuchać…
- Kłamałem.
Chwytam za uda Eryka. Dociskam jego ugięte nogi do
klatki piersiowej, unosząc biodra nieco
w górę. Mój członek ociera się o jego odsłonięte pośladki.
- Powiedz to – nalegam. – Powiedz, że mnie
pragniesz. Powiedz.
- Simon…
- Jesteśmy tylko my. Ty i ja. To jest nasz świat.
- Pragnę cię – szepcze tak cicho, że ledwo go
słyszę.
Kochamy się powoli, tak jak mu obiecałem. Eryk
bezustannie patrzy mi prosto w oczy, nawet gdy się całujemy. Gdy dochodzi,
oplata mnie ramionami, przyciągając bliżej siebie. Ja też go obejmuję i trzymam
w ramionach całą wieczność.
Przymykam powieki, gdy delikatnie gładzi mnie po
twarzy.
- Tylko mój – powtarza słowa, które wypowiedział
chwilę po postrzale.
Otwieram oczy. Dopiero teraz dociera do mnie ich
sens.
- Ja też cię kocham – wyznaję swoje uczucia.
- Hmm? – Udaje zaskoczonego, uciekając wzrokiem w
bok.
- Chciałeś mi to powiedzieć w czasie lotu do Włoch,
prawda? Byłeś gotowy zacząć ze mną nowe życie. Wierzyłeś w nas. Co się od
tamtej chwili zmieniło?
Srebrne oczy zachodzą łzami, które spływają po jego
policzkach.
- Nie płacz. Wiem, że się boisz, ale zapewniam cię,
że nie masz czego. Cały czas będę przy tobie. Do końca życia będę cię kochał
najmocniej jak potrafię. Każdego dnia. W każdej godzinie. W każdej minucie.
Eryk ściera mokre ślady. Uśmiecha się do mnie. I to
jest najpiękniejszy i najbardziej słodki uśmiech, jaki w życiu widziałem. Tak
długo za nim tęskniłem.
- Złożyłeś obietnicę – przypominam sobie. – Zgodnie z
prawem, twoje obietnice mają moc prawną, prawda?
- Wtedy nie byłem królem.
- Byłeś, władco mojego serca.
Chłopak wtula się w moje ramiona a ja ściśle go
obejmuję. Leżymy w ciszy. Gaszę światło, bo za oknem powoli robi się szaro.
- Kocham cię – niespodziewanie słyszę słowa, na
które zupełnie nie byłem przygotowany. – Kocham cię, Simon. Chciałem ci to
powiedzieć. Naprawdę chciałem. Tak jak mówiłeś, mieliśmy zacząć nowe życie. A
potem wszystko się posypało.
- Nie posypało. Zmieniły się okoliczności, ale to
nie jest ważne. Mamy siebie i tylko to się liczy.
- Nieprawda! Mogłeś zginąć! Nie rozumiesz tego? Nie
jesteś przy mnie bezpieczny! Powinieneś odejść i…
Nie chcę słuchać tych bredni, więc zamykam mu usta
pocałunkiem.
- Nie wyciągnąłeś odpowiednich wniosków, chociaż od kilku
godzin staram się jak mogę, abyś w końcu zrozumiał.
Ściągam z nas kołdrę i zrzucam ją na ziemię.
Obejmuję Eryka w pasie. Teraz wystarczy żebym obrócił się na plecy. Mój
ukochany znowu może patrzeć na mnie z góry, lecz jego wzrok jest teraz taki
inny. Łapię go za pośladki naprowadzając go na moją męskość.
- Nie masz dość? – Pyta przewrotnie.
- Jak mógłbym mieć ciebie dość? Jesteś piękny. I
seksowny. Poza tym to ty zawsze powtarzałeś „jeszcze”.
- Może i tak było. Nie pamiętam – chichocze. Serce
mi rośnie, słysząc ten wesoły dźwięk.
- Śmiało, skarbie. Możesz mnie wykorzystywać do
woli. Nie mam nic przeciwko.
- Chciałbym, ale jestem już troszeczkę zmęczony.
Musiałbyś mi pomóc. – Unosi biodra, abym mógł się w nim zagłębić.
- Co mam zrobić?
- Przytul mnie. Mocno. I nigdy nie puszczaj. Obiecujesz?
- Obiecuję. A w zamian za to ty mi obiecasz, że od
teraz będziemy żyć razem, jak prawdziwa para.
Ostrożnie poruszam biodrami. Eryk marszczy jasne
brwi. Takie tempo go nie satysfakcjonuje. Odrobinę przyspieszam.
- Jesteś za daleko – narzeka.
Siadam na łóżku. Eryk oplata mnie niczym bluszcz.
Łapię go za pośladki, aby nie gubił rytmu.
- Otworzysz się na mnie? – Próbuję wymusić kolejne
obietnice.
- Postaram się.
- Właśnie to chciałem od ciebie od dawna usłyszeć.
- Simon… – Nieco odgina się do tyłu. – Pocałuj mnie.
Muskam usta króla swoimi, lecz na tym poprzestaję.
Przypomina mi się bowiem, że to ja miałem mieć nad nim władzę. Popycham Eryka
do tyłu, aby mógł wygodnie położyć się na materacu. Wysuwam się z jego wnętrza.
- Nie! – Próbuje odsunąć moją głowę, bo już wie, co
zamierzam. Zaczynam go ssać, przytrzymując jego ręce. Wygina plecy w łuk. Jego
głos także się zmienia. Z każdą sekundą traci nad sobą panowanie. – Simon! –
Krzyczy, gwałtownie dochodząc.
- Teraz jesteś bardziej mój, ale to mnie nadal nie
satysfakcjonuje.
- Już nie mogę… – marudzi.
- Noc się jeszcze nie skończyła. Nie dam ci spać.
Wow, serio czuję się rozpieszczona. Nie spodziewałam się, że coś tu znajdę tak szybko!! Już czytam :D
OdpowiedzUsuńAh ah, co tu dużo mówić ❤❤❤❤❤❤❤
UsuńTo nie było szybko. Napisanie tego rozdziały zajęło mi mnóstwo czasu. Oby nowy rozdział powstał szybciej, bo muszę się też zająć moim niegrzecznym Króliczkiem :D
UsuńTwój Kitsune
Ni w końcu! Bo już mnie Eryk wkurzał
OdpowiedzUsuńMoja Droga, jeśli serio uważasz, że Eryk wyczerpał już swój wachlarz możliwości, to niestety, ale muszę Cię rozczarować. On (i ja) dopiero się rozkręcamy :)
UsuńTwój Kitsune
Oj domyślam się, ale chociaż na chwilę był spokój 😁
UsuńNo w końcu Simon zrobił po swojemu 😁 trzeba było odrazu tak z Erykiem krótko 🤔 ale teraz aż się boję zemsty naszego króla 😂
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńfanrastycznie, co za nie wyrzyty Saimon, tak mi Eryka wykorzystywać... choć czy coś się zmieni, ale tekst chce do Vee był boski...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika