wtorek, 14 grudnia 2021

mpreg 110

 

„Bezsenne Noce"

- Naprawdę? Mógłbyś?

Budzi mnie podekscytowany głos Króliczka, który rozmawia z kimś przez telefon. Podejrzewam, że to Jo. Eli nadal przeżywa jego wyjazd. Zarzeka się, że to z winy hormonów. Wierzę mu. Wczoraj nie mógł przestać płakać. Ze wszystkich sił starałem się go uspokoić. Na chwilę nawet mi się udało. Potem wzruszyła go kolacja oraz fakt, że koc jest ciepły i miękki. Zasypiając miał spuchnięte, czerwone oczy. Wyglądał trochę jak królik, ale nie odważyłem pisnąć choćby słowa w tym temacie.

- Bardzo dziękuję. Jesteś kochany.

No tego już za wiele! Wyskakuję z łóżka zaalarmowany słowem „kochany”, które mój narzeczony skierował do innego mężczyzny. A jeśli to nie Jo tylko jakiś obcy typ, którego chce zatrudnić? Zdążył poznać idealnego kandydata? Już się zaprzyjaźnili? Nie mogę bezczynnie leżeć i czekać na rozwój wypadków. Muszę działać. I to natychmiast! Zwinny niczym pantera przemierzam korytarz by w końcu odnaleźć moją zgubę w pokoju dziecięcym.

- Skarbie? Z kim rozmawiasz?

- Max? Przestraszyłeś mnie. – Nastolatek z wrażenia upuszcza telefon. Podchodzę bliżej i schylam się po jego smartfona.

- Przepraszam. Nie chciałem. Z kim rozmawiałeś? – Ponawiam pytanie.

- Z twoim tatą. Poprosiłem go o małą przysługę.

- Mogłeś mnie poprosić. Przecież wiesz, że z przyjemnością spełnię wszystkie twoje zachcianki. – Nieco obrażony, oddaję Eli telefon.

- Nie mogłem, bo wiem jak zareagujesz. Tymczasem tata…

- Wykorzystujesz go, bo ma do ciebie słabość – kończę za niego zdanie.

- Nie wykorzystuję. Chociaż może? – Eli robi tajemniczą minę. – Nie patrz tak na mnie. Za jakiś czas o wszystkim się dowiesz i dopiero wtedy będziesz mógł się wściekać.

- Dlaczego z góry zakładasz, że będę się wściekać? I czemu nie chcesz mi powiedzieć o co chodzi. Nie lubię tajemnic.

- To nie tajemnica, a niespodzianka. – Eli mierzy mnie przenikliwym wzrokiem. – Nie będę miał ci za złe jeśli odmówisz.

- Odmówię czego? Powiedz mi o co chodzi – domagam się wyjaśnień.

- Nie – pada natychmiastowa odpowiedź.

- Eli… – Warczę, zbliżając się do mojej trusi. – Żarty się skończyły. Jeśli natychmiast nie powiesz mi co knujesz to…

- To co? – Rozbestwiony małolat rzuca mi wyzwanie? No cóż, sam tego chciał.

Biorę chłopaka na ręce i niosę w kierunku sypialni. Początkowo tylko się śmieje, ale po chwili zmienia zdanie.

- Proszę, puść mnie. Około trzynastej wpadnie do nas kandydatka twojego taty. Powinniśmy posprzątać salon.

Nie reaguję. Ostrożnie stawiam moją zdobycz obok łóżka i zaczynam rozbierać z piżamy.

- Max… – Ten wątły głosik wszystko na co go stać?

- Daję ci ostatnią szansę. Jeśli mi nie powiesz, nie opuścisz łóżka przez długie godziny.

- Nie możesz zaczekać aż…

Nie słucham dalszych wyjaśnień. Wplatam palce w jego rozpuszczone włosy i wymuszam, aby odchylił głowę. Pocałunek smakuje słodko, choć jest też odrobinę brutalny. Dokładnie taki, jak lubi. Małolat mruczy z zadowolenia. Oplata moją szyję ramionami. Jego upór szybko topnieje. Lubię, gdy mi się poddaje. Pozbywam się dolnej części jego piżamy i z dziką satysfakcją łapię go za nagie pośladki.

- Zaznaczasz terytorium? – Niewybredny żart Króliczka trafia w samo sedno. Tak, jestem zazdrosny. Wizyta Jo. Wizja obcego faceta, który ma nam pomagać w domu. A teraz tajemnice i knucie za moimi plecami. Mam dosyć tych gierek. Chcę się kochać.

Siadam na łóżku, ciągnąc za sobą drobnego ukochanego, który opada na moje kolana. Uśmiecham się do siebie, zadowolony z takiego rozwiązania. Mogę się dalej bawić jego seksowną pupą, którą znowu zaczynam namiętnie ugniatać.

- Zazdrośnik – Eli szuka moich ust.

- Twój zazdrośnik – poprawiam go.

- Mój. – Króliczek otwiera oczy i dotyka mojej twarzy z wielkim uczuciem.

Nie chcę psuć nastroju, lecz chyba nie mam innego wyjścia. Jak zahipnotyzowany obserwuję jego zaskoczoną twarz, gdy wsuwam dwa palce w jego ciasną dziurkę. Jasnowłosy nabiera gwałtownie powietrza i przez kilka sekund wstrzymuje oddech, próbując oswoić się z tym doznaniem.

- Gdyby nie dziecko, już dawno bym cię miał. Leżałbyś pode mną nagi i skomlał z rozkoszy.

- Tak sądzisz? – Przebiegłe stworzenie mruga kilka razy, po czym kąsa mnie w dolną wargę, cicho przy tym mrucząc.

Powolnie poruszam palcami. Nie chcę zrobić mu krzywdy. Mając go tak blisko, trudno trzymać żądze na wodzy. Pragnę go. Natychmiast.

Wredny gryzoń czyta w moich myślach. Jego wzrok staje się zamglony. Rozchyla usta. Smukłe dłonie błądzą najpierw po mojej klatce piersiowej, a następnie kierują się niżej.

Wpijam się w słodkie usta w tej samej chwili, gdy palce ciężarnego masują mojego członka z wielką wprawą. Eli krok po kroku zyskuje nade mną przewagę. Euforia i chęć spełnienia nie przysłania zdrowego rozsądku. W mojej głowie zapala się ostrzegawcze światełko, które każe mi przestać zabawiać się z puchatą pupą. Układam ręce na biodrach narzeczonego, by przypadkiem nie zsunął się z moich kolan i nie wylądował na podłodze. Dywan nie zamortyzuje bolesnego upadku.

- Puść. – Najwyraźniej Eli na swój własny plan, bo próbuje się uwolnić z żelaznego uścisku.

- Co chcesz zrobić? – Pytam, bo mam już dość tajemnic jak na jeden dzień.

- Dobrze wiesz czego chcę. – Eli zmysłowo oblizuje usta.

Jedno jest pewne. W tej chwili dałbym mu wszystko. Jednak to… Nie, nie możemy. Nie jestem na to gotowy. To zbyt wiele. Mam zbyt zszargane nerwy, aby…

Zacięta dyskusja z podświadomością sprawia, że nie zauważam sprytnego postępowania małego Króliczka, który zdążył zsunąć się na ziemię i wygodnie usadowić między moimi nogami.

- Nie możesz – ostatkiem sił próbuję go powstrzymać.

Eli unosi w górę jasne brwi. Odrzuca rozpuszczone włosy na bok. Przeszywa mnie rozpalonym wzrokiem. Jego oczy zdają się płonąć, a ja topię się w tym ogniu.

Nie mam pojęcia, czy to jest mój pomysł, czy też jedynie wykonuję polecenia. Moje dłonie dotykają jego twarzy. Eli wysuwa język i drażni stęsknioną uwagi główkę. Oddycham ciężko i głośno. Nastolatek przymyka powieki, skupiając się na pieszczotach, które z każdą chwilą przybierają na intensywności.

- Patrz na mnie – żądam.

Eli zdaje się tylko na to czekać. Otwiera szerzej usta i wsuwa mojego członka głęboko aż do gardła prowokując mnie jeszcze bardziej. Klnę pod nosem. Mój rozpustnik znowu się uśmiecha. Jego zęby zahaczają o napiętą skórę, przyprawiając mnie o dreszcze. Nie wytrzymam długo, jeśli będzie kontynuował torturowanie mnie. Jeśli szybko dojdę, uzna to za swój sukces. Nie mogę mu na to pozwolić.

Odpycham blondyna nieco do tyłu. Mruży wściekle oczy, gdy pozbawiam go ulubionej „zabawki”. Zanim zaczyna protestować podciągam go do góry. Gdy Eli ponownie siedzi na moich kolanach, kładę się na łóżku. Tym razem to on nakierowuje moje dłonie na swoje pośladki. Nie tracę czasu. Rozchylam je na tyle szeroko, aby móc od razu w niego wejść. Chłopak pochyla się nieco do przodu. Prawą dłoń opiera na mojej klatce piersiowej. Lewą na moim ramieniu.

- Pocałuj mnie – szepcze.

Nie reaguję. Jestem zbyt pochłonięty niezwykłym uczuciem, jakie daje mi możliwość zagłębiania się w jego ciasnym wnętrzu. To ja poruszam jego biodrami, za każdym razem wchodząc odrobinę głębiej.

Eli przygryza usta i zaciska dłonie w pięści. Troszeczkę się męczy, lecz nie na tyle by kazać mi przestać.

- Max… – Nie mam pojęcia, czy wypowiada moje imię, bo jest mu dobrze, czy też ma coś innego na myśli. Nie pytam. Rozkoszuję się jego reakcjami. Zwłaszcza sposobem, w jaki na mnie patrzy. Jego oczy wyrażają szczerą miłość i oddanie.

Uczucia sprawiają, że coś wewnątrz nie chce już dzikiej dominacji. Wprost przeciwnie. Marzę o tym, by przytulić mojego Króliczka. Schować go w swoich ramionach i tulić bez końca. Wybrałem do tego złą pozycję. Eli pewnie też nie jest zbyt wygodnie. Nie mogę na to pozwolić. Obejmuję ciężarnego ramionami i układam na materacu, aby znalazł się pode mną.

- Nie… Ja… – Od razu manifestuje swoje niezadowolenie. Tamuję potok jego słów serią pocałunków, dzięki którym znowu się zatraca.

- Kocham – odwzajemniam miłość, którą wyraża w każdym geście. – Kocham cię ponad wszystko.

Jakiś czas później, gdy leżymy w łóżku otoczeni sponiewierana pościelą, Eli nie przestaje się uśmiechać. Opiera głowę na moim ramieniu, używając go jako poduszki. Wodzę opuszkami po jego twarzy. Znalazłem najczulsze miejsce, a przynajmniej tak mi się wydaje. Znajduje się ono tuż nad kością jarzmową.

- Która godzina? – Pyta sennym głosem.

- Nie mam pojęcia.

- Nie pozwól mi zasnąć. Mamy ważne spotkanie.

- Możemy je przełożyć – proponuję. – Nie ruszę się stąd ani o centymetr. – Na potwierdzenie moich słów, przytulam moje maleństwo z jeszcze większą zaborczością.

- Mi też jest dobrze. Za dobrze.

- Zawsze może być lepiej.

- Twoje dziecko jest głodne. Znowu.

- Jadłeś śniadanie? – Wpadam w popłoch. Czyżbym pozbawił syna posiłku?

- Jadłem. Zrobiłem sobie kanapkę, gdy spałeś. Nasz dzidziuś twierdzi, że porcja była za mała i chce jeszcze.

- Nie wstawaj. Przyniosę wam śniadanie do łóżka. Wystarczy, że powiesz na co masz ochotę.

- Chcę gofry.

Gofry? To było do przewidzenia. Mama dała mi kilka wskazówek, lecz nie miałem jeszcze okazji potrenować. Poza tym to było wieki temu. Eli dawno nie prosił o gofry. No trudno, słowo się rzekło. Zrobię co w mojej mocy. Zmobilizuję siły i…

- Wyglądasz na przerażonego – ukochany zaczyna ze mnie żartować.

- Nieprawda! Zapisałem najważniejsze wskazówki mamy, więc dam sobie radę.

- Z przyjemnością ci pomogę – próbuje wyplątać się z pościeli.

- Nie. Zostaniesz tutaj i odpoczniesz.

- Nie jestem zmęczony. Seks z mężem do czysta przyjemność.

- Ja też tak uważam, kochanie – cmokam Króliczka w policzek. – Daj mi piętnaście minut. Jeśli do tego czasu nie wrócę, będziesz mógł ruszyć mi na pomoc, ok?

- Dobrze, mężu. Poczekam na ciebie.

Oddalam się samotnie do kuchni. Najpierw wyjmuję z szafki mąkę, cukier oraz mleko. Potem przychodzi pora na gofrownicę. Jej przerażające, kwadratowe zębiska śmieją mi się w twarz.

Nie wiem czemu oszukuję samego siebie, że kiedyś nauczę się gotować. Mąka spada mi na podłogę. Mleko się wylewa. Źle zabezpieczam miskę od robota kuchennego, który bryzga na wszystkie strony zbyt gęstą masą. Przypomina to raczej serię z karabinu maszynowego. Powinienem poszukać bezpiecznej kryjówki. Schować się w okopach przed wrogiem, który jest wobec mnie bezlitosny.

- Max! – W tonie Eli wyraźnie słyszę rozczarowanie i lęk. – Proszę, wyłącz to!

Pojawienie się Króliczka może przechylić szalę zwycięstwa na moją stonę. Z wielką ulgą rzucam się w kierunku dźwigni, która powinna wyłączyć robota. Niestety, pogarszam jedynie sprawę zwiększając obroty. Gdy udaje mi się naprawię mój błąd, kuchnia wygląda jak jedno wielkie pobojowisko.

- Nie wierzę… Po prostu nie wierzę… – Eli nakrywa usta dłonią, oceniając szkody. Podłoga, szafki, blaty, a nawet okna wymagają natychmiastowego mycia.

- Wybacz, skarbie. Za chwilę to posprzątam.

- Za chwilę przyjedzie do nas pani Loren! – Fiołkowooki wpada w panikę. Chwyta ścierkę kuchenną. Siła rażenia robota była tak duża, że ciężko stwierdzić co wymaga czyszczenia w pierwszej kolejności.

- Odsuń się, bo się pobrudzisz. Ja to zrobię.

- Odrobinę na to za późno, nie sądzisz? – Rzucam przelotne spojrzenie w kierunku blondyna. Jego kremowy sweter, legginsy, a nawet twarz ubrudzone są od ciasta. Atak robota był na tyle skuteczny, że Eli będzie musiał umyć lub porządnie wyszczotkować swoje długie włosy. Podejrzewam, że ja wcale nie wyglądam lepiej.

Mój ukochany wyciera ściereczką moją twarz. Niespodziewanie staje na palcach i kradnie mi zmysłowy pocałunek.

- Pamiętaj, że cię kocham – komentuję skruszony. – A jeśli chodzi o śniadanie, to co powiesz na kanapkę z masłem orzechowym?

- Lubię twoje kanapki – odpowiada z uśmiechem. – Są najlepsze.

- Przepraszam. Nie mam pojęcia co poszło nie tak. To ich wina – wskazuję na złowrogie sprzęty. – Zmówiły się przeciwko mnie i zaatakowały! Przysięgam!

- Muszą cię naprawdę nie lubić, bo wybrały najmniej odpowiedni moment. Zwłaszcza, że za chwilę będziemy mieli gościa.

- Powinieneś się przebrać – wskazuję Eli na zniszczony sweter.

- Później. Najpierw muszę coś zjeść, bo robi mi się słabo.

- Natychmiast usiądź! – Biegnę po krzesło. – I nie mdlej! – Dodaję spanikowany, kręcąc się po zrujnowanej kuchni. – Powiedz mi co mam robić! – błagam Króliczka o wskazówki.

- Max, spokojnie. Nie trać głowy. Mamy wszystko pod kontrolą.

Pukanie do drzwi przypieczętowuje najgorszą z możliwych opcji.


14 komentarzy:

  1. Cudo,walka ze sprzętem kuchennym epicka. Dzięki za rozdział. Pozdrawiam Iason

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto nie przeżył ataku robota kuchennego nie zna smaku życia.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. No ale jakiś postęp jest, ostatnio ciasto było za rzadkie. Należy docenić, nauczy się robić gofry jak dziecko dorośnie. Iason

      Usuń
    3. Albo Eli zatrudni kogoś, kto wyręczy Maxa w tym karkołomnym zadaniu. Niestety, o tym napiszę dopiero w kolejnych rozdziałach.

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Drogi Kitsune
    Walka max vs gofry cudo jakich mało. Jestem zaskoczona (pozytywnie) że rozdział pojawił się tak szybko
    Jelie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział pojawiłby się szybciej, gdyby nie fakt, że napisałem i zapomniałem opublikować :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Z niecierpliwością czekam na dalsze rozdziały 😊mam nadzieję że nie zapomniałeś opublikować 😉pozdrawiam

      Usuń
  3. Drogi Kitsune
    Mam do ciebie pytanie
    Przepisujesz swoją książkę na wattpad'a?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie. Na razie wszystko zostaje tutaj.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Więc drogi Kitsune ktoś kradnę twoja książkę

      Usuń
    3. Serio? Możesz mi przysłać linka?

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Hejeczka,
    chciałam złożyć Ci życzenia noworoczne (trochę takie spóźnione), aby był jeszcze lepszy od poprzedniego, i aby spełniały się pragnienia...
    weny, chęci i pomysłów życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Drogi Kitsune
    Kiedy można się spodziewać nowego rozdziału
    Twoja Jelie

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wielki zadrośnik jest z Maxa, wystarczyło słówko "kocham" do kogoś innego i już działania... oj ta walka ze sprzętami była epicka...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń