„Bezsenne Noce"
- Naprawdę?
Mógłbyś?
Budzi mnie podekscytowany
głos Króliczka, który rozmawia z kimś przez telefon. Podejrzewam, że to Jo. Eli
nadal przeżywa jego wyjazd. Zarzeka się, że to z winy hormonów. Wierzę mu.
Wczoraj nie mógł przestać płakać. Ze wszystkich sił starałem się go uspokoić.
Na chwilę nawet mi się udało. Potem wzruszyła go kolacja oraz fakt, że koc jest
ciepły i miękki. Zasypiając miał spuchnięte, czerwone oczy. Wyglądał trochę jak
królik, ale nie odważyłem pisnąć choćby słowa w tym temacie.
- Bardzo dziękuję.
Jesteś kochany.
No tego już za
wiele! Wyskakuję z łóżka zaalarmowany słowem „kochany”, które mój narzeczony
skierował do innego mężczyzny. A jeśli to nie Jo tylko jakiś obcy typ, którego
chce zatrudnić? Zdążył poznać idealnego kandydata? Już się zaprzyjaźnili? Nie mogę
bezczynnie leżeć i czekać na rozwój wypadków. Muszę działać. I to natychmiast!
Zwinny niczym pantera przemierzam korytarz by w końcu odnaleźć moją zgubę w
pokoju dziecięcym.
- Skarbie? Z kim
rozmawiasz?
- Max?
Przestraszyłeś mnie. – Nastolatek z wrażenia upuszcza telefon. Podchodzę bliżej
i schylam się po jego smartfona.
- Przepraszam. Nie
chciałem. Z kim rozmawiałeś? – Ponawiam pytanie.
- Z twoim tatą.
Poprosiłem go o małą przysługę.
- Mogłeś mnie poprosić.
Przecież wiesz, że z przyjemnością spełnię wszystkie twoje zachcianki. – Nieco
obrażony, oddaję Eli telefon.
- Nie mogłem, bo
wiem jak zareagujesz. Tymczasem tata…
- Wykorzystujesz
go, bo ma do ciebie słabość – kończę za niego zdanie.
- Nie wykorzystuję.
Chociaż może? – Eli robi tajemniczą minę. – Nie patrz tak na mnie. Za jakiś
czas o wszystkim się dowiesz i dopiero wtedy będziesz mógł się wściekać.
- Dlaczego z góry
zakładasz, że będę się wściekać? I czemu nie chcesz mi powiedzieć o co chodzi. Nie
lubię tajemnic.
- To nie tajemnica,
a niespodzianka. – Eli mierzy mnie przenikliwym wzrokiem. – Nie będę miał ci za
złe jeśli odmówisz.
- Odmówię czego?
Powiedz mi o co chodzi – domagam się wyjaśnień.
- Nie – pada
natychmiastowa odpowiedź.
- Eli… – Warczę,
zbliżając się do mojej trusi. – Żarty się skończyły. Jeśli natychmiast nie
powiesz mi co knujesz to…
- To co? –
Rozbestwiony małolat rzuca mi wyzwanie? No cóż, sam tego chciał.
Biorę chłopaka na
ręce i niosę w kierunku sypialni. Początkowo tylko się śmieje, ale po chwili
zmienia zdanie.
- Proszę, puść
mnie. Około trzynastej wpadnie do nas kandydatka twojego taty. Powinniśmy
posprzątać salon.
Nie reaguję.
Ostrożnie stawiam moją zdobycz obok łóżka i zaczynam rozbierać z piżamy.
- Max… – Ten wątły
głosik wszystko na co go stać?
- Daję ci ostatnią
szansę. Jeśli mi nie powiesz, nie opuścisz łóżka przez długie
godziny.
- Nie możesz zaczekać aż…
Nie słucham
dalszych wyjaśnień. Wplatam palce w jego rozpuszczone włosy i wymuszam, aby
odchylił głowę. Pocałunek smakuje słodko, choć jest też odrobinę brutalny.
Dokładnie taki, jak lubi. Małolat mruczy z zadowolenia. Oplata moją szyję
ramionami. Jego upór szybko topnieje. Lubię, gdy mi się poddaje. Pozbywam się
dolnej części jego piżamy i z dziką satysfakcją łapię go za nagie pośladki.
- Zaznaczasz
terytorium? – Niewybredny żart Króliczka trafia w samo sedno. Tak, jestem
zazdrosny. Wizyta Jo. Wizja obcego faceta, który ma nam pomagać w domu. A teraz
tajemnice i knucie za moimi plecami. Mam dosyć tych gierek. Chcę się kochać.
Siadam na łóżku,
ciągnąc za sobą drobnego ukochanego, który opada na moje kolana. Uśmiecham się
do siebie, zadowolony z takiego rozwiązania. Mogę się dalej bawić jego seksowną
pupą, którą znowu zaczynam namiętnie ugniatać.
- Zazdrośnik – Eli
szuka moich ust.
- Twój zazdrośnik –
poprawiam go.
- Mój. – Króliczek
otwiera oczy i dotyka mojej twarzy z wielkim uczuciem.
Nie chcę psuć
nastroju, lecz chyba nie mam innego wyjścia. Jak zahipnotyzowany obserwuję jego
zaskoczoną twarz, gdy wsuwam dwa palce w jego ciasną dziurkę. Jasnowłosy
nabiera gwałtownie powietrza i przez kilka sekund wstrzymuje oddech, próbując
oswoić się z tym doznaniem.
- Gdyby nie
dziecko, już dawno bym cię miał. Leżałbyś pode mną nagi i skomlał z rozkoszy.
- Tak sądzisz? –
Przebiegłe stworzenie mruga kilka razy, po czym kąsa mnie w dolną wargę, cicho
przy tym mrucząc.
Powolnie poruszam
palcami. Nie chcę zrobić mu krzywdy. Mając go tak blisko, trudno trzymać żądze
na wodzy. Pragnę go. Natychmiast.
Wredny gryzoń czyta
w moich myślach. Jego wzrok staje się zamglony. Rozchyla usta. Smukłe dłonie
błądzą najpierw po mojej klatce piersiowej, a następnie kierują się niżej.
Wpijam się w
słodkie usta w tej samej chwili, gdy palce ciężarnego masują mojego członka z
wielką wprawą. Eli krok po kroku zyskuje nade mną przewagę. Euforia i chęć
spełnienia nie przysłania zdrowego rozsądku. W mojej głowie zapala się
ostrzegawcze światełko, które każe mi przestać zabawiać się z puchatą pupą.
Układam ręce na biodrach narzeczonego, by przypadkiem nie zsunął się z moich
kolan i nie wylądował na podłodze. Dywan nie zamortyzuje bolesnego upadku.
- Puść. –
Najwyraźniej Eli na swój własny plan, bo próbuje się uwolnić z żelaznego
uścisku.
- Co chcesz zrobić?
– Pytam, bo mam już dość tajemnic jak na jeden dzień.
- Dobrze wiesz
czego chcę. – Eli zmysłowo oblizuje usta.
Jedno jest pewne. W
tej chwili dałbym mu wszystko. Jednak to… Nie, nie możemy. Nie jestem na to
gotowy. To zbyt wiele. Mam zbyt zszargane nerwy, aby…
Zacięta dyskusja z
podświadomością sprawia, że nie zauważam sprytnego postępowania małego
Króliczka, który zdążył zsunąć się na ziemię i wygodnie usadowić między moimi
nogami.
- Nie możesz –
ostatkiem sił próbuję go powstrzymać.
Eli unosi w górę
jasne brwi. Odrzuca rozpuszczone włosy na bok. Przeszywa mnie rozpalonym
wzrokiem. Jego oczy zdają się płonąć, a ja topię się w tym ogniu.
Nie mam pojęcia,
czy to jest mój pomysł, czy też jedynie wykonuję polecenia. Moje dłonie
dotykają jego twarzy. Eli wysuwa język i drażni stęsknioną uwagi główkę.
Oddycham ciężko i głośno. Nastolatek przymyka powieki, skupiając się na
pieszczotach, które z każdą chwilą przybierają na intensywności.
- Patrz na mnie –
żądam.
Eli zdaje się tylko
na to czekać. Otwiera szerzej usta i wsuwa mojego członka głęboko aż do gardła
prowokując mnie jeszcze bardziej. Klnę pod nosem. Mój rozpustnik znowu się
uśmiecha. Jego zęby zahaczają o napiętą skórę, przyprawiając mnie o dreszcze. Nie
wytrzymam długo, jeśli będzie kontynuował torturowanie mnie. Jeśli szybko
dojdę, uzna to za swój sukces. Nie mogę mu na to pozwolić.
Odpycham blondyna
nieco do tyłu. Mruży wściekle oczy, gdy pozbawiam go ulubionej „zabawki”. Zanim
zaczyna protestować podciągam go do góry. Gdy Eli ponownie siedzi na moich
kolanach, kładę się na łóżku. Tym razem to on nakierowuje moje dłonie na swoje
pośladki. Nie tracę czasu. Rozchylam je na tyle szeroko, aby móc od razu w
niego wejść. Chłopak pochyla się nieco do przodu. Prawą dłoń opiera na mojej
klatce piersiowej. Lewą na moim ramieniu.
- Pocałuj mnie –
szepcze.
Nie reaguję. Jestem
zbyt pochłonięty niezwykłym uczuciem, jakie daje mi możliwość zagłębiania się w
jego ciasnym wnętrzu. To ja poruszam jego biodrami, za każdym razem wchodząc
odrobinę głębiej.
Eli przygryza usta
i zaciska dłonie w pięści. Troszeczkę się męczy, lecz nie na tyle by kazać mi
przestać.
- Max… – Nie mam
pojęcia, czy wypowiada moje imię, bo jest mu dobrze, czy też ma coś innego na
myśli. Nie pytam. Rozkoszuję się jego reakcjami. Zwłaszcza sposobem, w jaki na
mnie patrzy. Jego oczy wyrażają szczerą miłość i oddanie.
Uczucia sprawiają,
że coś wewnątrz nie chce już dzikiej dominacji. Wprost przeciwnie. Marzę o tym,
by przytulić mojego Króliczka. Schować go w swoich ramionach i tulić bez końca.
Wybrałem do tego złą pozycję. Eli pewnie też nie jest zbyt wygodnie. Nie mogę
na to pozwolić. Obejmuję ciężarnego ramionami i układam na materacu, aby
znalazł się pode mną.
- Nie… Ja… – Od
razu manifestuje swoje niezadowolenie. Tamuję potok jego słów serią pocałunków,
dzięki którym znowu się zatraca.
- Kocham –
odwzajemniam miłość, którą wyraża w każdym geście. – Kocham cię ponad wszystko.
Jakiś czas później,
gdy leżymy w łóżku otoczeni sponiewierana pościelą, Eli nie przestaje się
uśmiechać. Opiera głowę na moim ramieniu, używając go jako poduszki. Wodzę
opuszkami po jego twarzy. Znalazłem najczulsze miejsce, a przynajmniej tak mi
się wydaje. Znajduje się ono tuż nad kością jarzmową.
- Która godzina? –
Pyta sennym głosem.
- Nie mam pojęcia.
- Nie pozwól mi
zasnąć. Mamy ważne spotkanie.
- Możemy je
przełożyć – proponuję. – Nie ruszę się stąd ani o centymetr. – Na potwierdzenie
moich słów, przytulam moje maleństwo z jeszcze większą zaborczością.
- Mi też jest
dobrze. Za dobrze.
- Zawsze może być
lepiej.
- Twoje dziecko
jest głodne. Znowu.
- Jadłeś śniadanie?
– Wpadam w popłoch. Czyżbym pozbawił syna posiłku?
- Jadłem. Zrobiłem
sobie kanapkę, gdy spałeś. Nasz dzidziuś twierdzi, że porcja była za mała i
chce jeszcze.
- Nie wstawaj.
Przyniosę wam śniadanie do łóżka. Wystarczy, że powiesz na co masz ochotę.
- Chcę gofry.
Gofry? To było do
przewidzenia. Mama dała mi kilka wskazówek, lecz nie miałem jeszcze okazji
potrenować. Poza tym to było wieki temu. Eli dawno nie prosił o gofry. No
trudno, słowo się rzekło. Zrobię co w mojej mocy. Zmobilizuję siły i…
- Wyglądasz na
przerażonego – ukochany zaczyna ze mnie żartować.
- Nieprawda!
Zapisałem najważniejsze wskazówki mamy, więc dam sobie radę.
- Z przyjemnością
ci pomogę – próbuje wyplątać się z pościeli.
- Nie. Zostaniesz
tutaj i odpoczniesz.
- Nie jestem
zmęczony. Seks z mężem do czysta przyjemność.
- Ja też tak
uważam, kochanie – cmokam Króliczka w policzek. – Daj mi piętnaście minut.
Jeśli do tego czasu nie wrócę, będziesz mógł ruszyć mi na pomoc, ok?
- Dobrze, mężu.
Poczekam na ciebie.
Oddalam się
samotnie do kuchni. Najpierw wyjmuję z szafki mąkę, cukier oraz mleko. Potem
przychodzi pora na gofrownicę. Jej przerażające, kwadratowe zębiska śmieją mi
się w twarz.
Nie wiem czemu
oszukuję samego siebie, że kiedyś nauczę się gotować. Mąka spada mi na podłogę.
Mleko się wylewa. Źle zabezpieczam miskę od robota kuchennego, który bryzga na
wszystkie strony zbyt gęstą masą. Przypomina to raczej serię z karabinu
maszynowego. Powinienem poszukać bezpiecznej kryjówki. Schować się w okopach
przed wrogiem, który jest wobec mnie bezlitosny.
- Max! – W tonie
Eli wyraźnie słyszę rozczarowanie i lęk. – Proszę, wyłącz to!
Pojawienie się
Króliczka może przechylić szalę zwycięstwa na moją stonę. Z wielką ulgą rzucam
się w kierunku dźwigni, która powinna wyłączyć robota. Niestety, pogarszam
jedynie sprawę zwiększając obroty. Gdy udaje mi się naprawię mój błąd, kuchnia
wygląda jak jedno wielkie pobojowisko.
- Nie wierzę… Po
prostu nie wierzę… – Eli nakrywa usta dłonią, oceniając szkody. Podłoga,
szafki, blaty, a nawet okna wymagają natychmiastowego mycia.
- Wybacz, skarbie.
Za chwilę to posprzątam.
- Za chwilę
przyjedzie do nas pani Loren! – Fiołkowooki wpada w panikę. Chwyta ścierkę kuchenną.
Siła rażenia robota była tak duża, że ciężko stwierdzić co wymaga czyszczenia w
pierwszej kolejności.
- Odsuń się, bo się
pobrudzisz. Ja to zrobię.
- Odrobinę na to za
późno, nie sądzisz? – Rzucam przelotne spojrzenie w kierunku blondyna. Jego
kremowy sweter, legginsy, a nawet twarz ubrudzone są od ciasta. Atak robota był
na tyle skuteczny, że Eli będzie musiał umyć lub porządnie wyszczotkować swoje
długie włosy. Podejrzewam, że ja wcale nie wyglądam lepiej.
Mój ukochany
wyciera ściereczką moją twarz. Niespodziewanie staje na palcach i kradnie mi
zmysłowy pocałunek.
- Pamiętaj, że cię
kocham – komentuję skruszony. – A jeśli chodzi o śniadanie, to co powiesz na
kanapkę z masłem orzechowym?
- Lubię twoje
kanapki – odpowiada z uśmiechem. – Są najlepsze.
- Przepraszam. Nie
mam pojęcia co poszło nie tak. To ich wina – wskazuję na złowrogie sprzęty. –
Zmówiły się przeciwko mnie i zaatakowały! Przysięgam!
- Muszą cię
naprawdę nie lubić, bo wybrały najmniej odpowiedni moment. Zwłaszcza, że za
chwilę będziemy mieli gościa.
- Powinieneś się
przebrać – wskazuję Eli na zniszczony sweter.
- Później. Najpierw
muszę coś zjeść, bo robi mi się słabo.
- Natychmiast
usiądź! – Biegnę po krzesło. – I nie mdlej! – Dodaję spanikowany, kręcąc się po
zrujnowanej kuchni. – Powiedz mi co mam robić! – błagam Króliczka o wskazówki.
- Max, spokojnie.
Nie trać głowy. Mamy wszystko pod kontrolą.
Pukanie do drzwi przypieczętowuje najgorszą z możliwych opcji.
Cudo,walka ze sprzętem kuchennym epicka. Dzięki za rozdział. Pozdrawiam Iason
OdpowiedzUsuńKto nie przeżył ataku robota kuchennego nie zna smaku życia.
UsuńTwój Kitsune
No ale jakiś postęp jest, ostatnio ciasto było za rzadkie. Należy docenić, nauczy się robić gofry jak dziecko dorośnie. Iason
UsuńAlbo Eli zatrudni kogoś, kto wyręczy Maxa w tym karkołomnym zadaniu. Niestety, o tym napiszę dopiero w kolejnych rozdziałach.
UsuńTwój Kitsune
Drogi Kitsune
OdpowiedzUsuńWalka max vs gofry cudo jakich mało. Jestem zaskoczona (pozytywnie) że rozdział pojawił się tak szybko
Jelie
Rozdział pojawiłby się szybciej, gdyby nie fakt, że napisałem i zapomniałem opublikować :D
UsuńTwój Kitsune
Drogi Kitsune
OdpowiedzUsuńMam do ciebie pytanie
Przepisujesz swoją książkę na wattpad'a?
Nie. Na razie wszystko zostaje tutaj.
UsuńTwój Kitsune
Więc drogi Kitsune ktoś kradnę twoja książkę
UsuńSerio? Możesz mi przysłać linka?
UsuńTwój Kitsune
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńchciałam złożyć Ci życzenia noworoczne (trochę takie spóźnione), aby był jeszcze lepszy od poprzedniego, i aby spełniały się pragnienia...
weny, chęci i pomysłów życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Drogi Kitsune
OdpowiedzUsuńKiedy można się spodziewać nowego rozdziału
Twoja Jelie
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwielki zadrośnik jest z Maxa, wystarczyło słówko "kocham" do kogoś innego i już działania... oj ta walka ze sprzętami była epicka...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika