poniedziałek, 6 grudnia 2021

mrper 109

 

„Bezsenne Noce"

Tak jak podejrzewałem, Eli budzi się dość późno. Z jednej strony chciałby spędzić jak najwięcej czasu z przyjacielem, a z drugiej nie odmawia śniadania w łóżku, a także wspólnej kąpieli.

- Uśmiechasz się – zagaduję ukochanego, który susząc swoje blond włosy, rzuca mi jednocześnie dość ponętne spojrzenia.

- Tak? – Nastolatek wyłącza suszarkę i odkłada ją do szuflady.

- Zdradzisz mi co sprawiło, że jesteś taki szczęśliwy? – Dopytuję, powoli osaczając moją małą zdobycz.

- Wydaje mi się, że dobrze wiesz – odpowiada tajemniczo.

- Nie wiem. Powiedz mi – droczę się, zakradając się coraz bliżej.

- Muszę się ubrać. – Zwinny małolat ucieka, zanim udaje mi się go dopaść.

- Moim zdaniem wyglądasz naprawdę pięknie.

- Mam wyjść z domu w szlafroku? – Fiołkowooki posyła mi pytające spojrzenie. – Nie będziesz zazdrosny, jeśli to zrobię?

- Skarbie… – Wzdycham ciężko odsuwając od siebie wizję prawie nagiego narzeczonego, który próbuje przekroczyć próg domu. – Tylko ja mogę podziwiać twoje ciało. To mój przywilej. Tylko mój – dodaję z naciskiem.

- W takim razie pójdę się ubrać. Intuicja podpowiada mi, że jeśli szybko tego nie zrobię, zaciągniesz mnie do łóżka i nie wypuścisz.

- Nie lubię, gdy czytasz w moich myślach – komentuję, podążając wzrokiem za ukochanym.

- Twoje myśli są tak głośne, że połowa miasteczka z pewnością je słyszała.

- Tak sądzisz? – Na mojej twarzy pojawia się uśmiech pełen samczej dominacji.

- Jesteś niemożliwy! – Eli wywraca oczami i znika w garderobie.

- Pozwolisz, abym to ja coś dla ciebie wybrał? – Składam ciężarnemu dość nietypową propozycję.

- Nie.

- Dlaczego? – Zaskoczony odmową zaczynam drążyć temat.

- Bo jesteś zazdrosny. Każesz mi założyć połowę szafy, zgadłem?

- No cóż… Aż tak dobrze mnie znasz? – Zaczynam się wesoło śmiać. – A jeśli obiecam, że będę grzeczny, pozwolisz mi coś wybrać?

- Może…

Frywolny nastrój. Uśmiechy. Tęskniłem za naszą domową „normalnością”. Jeden głupi wybryk sprawił, że Eli odsunął się ode mnie. Upicie się do nieprzytomności i spanie w łóżku z obcym facetem zasługiwały na reakcję. Nie twierdzę, że nie. Jednak konsekwencje… Nie sądziłem, że tak mną to wstrząśnie.

Podchodzę do ukochanego i mocno go obejmuję.

- Max? Co robisz? – Ufny ciężarny pozwala mi zawładnąć swoim drobnym ciałem.

- Bardzo cię kocham, Króliczku. Bardzo. Bardzo mocno – szepczę w jego włosy.

- Ja też cię kocham. I nie, nie założę trzech swetrów, jeśli o to ci chodzi.

- Nie zasłużyłem na ciebie. Wybaczyłeś mi tak wiele…

- Mężu, proszę cię. Nie rozmawiajmy już o tym. – Mały dyplomata nie chce rozdrapywać ran.

Zraniłem go. Znowu. A mimo to wybaczył mi kolejny już raz. Tak dłużej być nie może. Muszę się ogarnąć. Nie chcę stanowić źródła problemów.

- Jeśli się nie pospieszymy noc nas tu zastanie i Jo wyjedzie. – Eli dyskretnie przypomina mi o obowiązkach.

- Wiem. – Niechętnie uwalniam go z objęć. – Poczekaj na mnie w sypialni, dobrze? Poszukam dla ciebie czegoś wyjątkowego.

Nie wiem, jak mi się to udało, ale zyskałem kolejny kredyt zaufania. Przeglądam wieszaki, na których znajduje się pokaźna kolekcja markowych ubrań, których mój słodziak nie miał okazji nawet przymierzyć. Tak, jest ich dużo, ale co z tego? Króliczek zasługuje na wszystko co najlepsze.

- Może to? – Sięgam po elegancką koszulę w odcieniu butelkowej zieleni. Ten śmiały kolor idealnie podkreśli fioletowe refleksy jego oczu. – Skoro górę już mam, to pora na dół. Co wybrać? – Prowadzę dialog z samym sobą.

Eli zazwyczaj nosi legginsy. To jego ulubiona alternatywa dla obcisłych szortów, na które jest już odrobinkę za zimno. Tęsknię za jego szortami. Uwielbiam, gdy elastyczny materiał podkreśla jego kształtne krągłości. Na szczęście mój przyjaciel z domu towarowego zna się na rzeczy. Bez problemu odnajduję parę idealnych, szarych jeansów, które z pewnością sprawią, że nie będę mógł oderwać od niego wzroku. Powinienem też poprosić, aby rozpuścił włosy.

Najgorsze męki przeżywam zaglądając do szuflady z bielizną. Celowo położył na samym wierzch majtki, które będą mi się śnić po nocach?

Zabieram wybrane przeze mnie ubrania i wkraczam do sypialni. Potulny Eli siedzi na idealnie pościelonym łóżku.

- Misja zakończona sukcesem? – Żartuje sobie ze mnie, bawiąc się paskiem od szlafroka.

- Kochanie, wątpisz we mnie? – Udaję urażonego. – Zobacz co dla ciebie mam – dumnie prezentuję moje łowy.

- No dobrze. Pokaż co przyniosłeś.

Króliczek podnosi się ze swojego miejsca. Wstrzymuję oddech, gdy poluzowuje supeł i pozwala, aby miękki, frotowy materiał ześlizgnął się z niego wprost na podłogę.

- Mogę? – Przebiegłe stworzenie wyciąga rękę, aby odebrać ode mnie bieliznę. Mam wrażenie, że wypalę dziury w jego skórze gapiąc się jak wygłodniały na ten jakże kuszący kąsek. – Pasują idealnie, prawda? – Obraca się do mnie tyłem, aby zaprezentować, jak cienka koronka przylega do atłasowej skóry. – Podobam ci się?

- Poczekam… Poczekam w salonie. Zejdź na dół, gdy będziesz już gotowy. – Uciekam z sypialni, nie czekając na jego komentarz. Serce wali mi jak oszalałe. Szczęściarz ze mnie. Cholerny szczęściarz.

***

Kilkanaście minut później parkuję pod domem rodziców. Wysiadam z samochodu, aby otworzyć Eli drzwi.

- Pozwól – wyciągam rękę, aby asekurować Króliczka.

- Dziękuję.

- Mówiłem ci już, że pięknie wyglądasz?

- Coś wspominałeś, jakieś piętnaście sekund temu.

- Muszę to częściej powtarzać – łapię chłopaka za krągły tyłek.

- Max, zachowuj się! – Zostaję zganiony przez małolata.

Naciskam na klamkę, lecz zanim udaje mi się otworzyć drzwi, mój ukochany strąca moją rękę ze swojej ponętnej pupy.

- Obiecałeś, że będziesz grzeczny – wypomina mi moje zachowanie.

- A ty obiecałeś, że nie piśniesz złego słowa, gdy zerwę z ciebie to co na sobie masz – przypominam o naszym cichym porozumieniu, które zawarliśmy przed wyjściem z domu.

- Dopiero, gdy zostaniemy sami i…

- Nareszcie jesteście! – Uradowana mama szeroko otwiera drzwi, przerywając naszą intymną konwersację. – Jak się masz, skarbeczku? Wyglądasz dziś znacznie lepiej niż wczoraj.

- Bo lepiej się czuję. Przepraszam, że nie przyjechaliśmy wcześniej. – Złotowłosy oględnie tłumaczy nasze spóźnienie.

- Powinieneś jak najwięcej odpoczywać. Odpoczywasz? – Pamela Ford skanuje Eli swoim matczynym wzrokiem.

- Staram się – nastolatek duka cicho odpowiedź. Nie lubi być w centrum uwagi rodziców. Nie bardzo wie, jak się zachować, gdy się o niego martwią. Nie jest przyzwyczajony do troski, jaką mu okazują.

- Mam nadzieję. Co prawda Peter uważa, że to wszystko wina Maxa, który powinien lepiej o ciebie dbać.

- Mamo, błagam cię – cedzę przez zęby. – Pod moją opieką nie dzieje mu się żadna krzywda. Pospał dłużej i jest jak nowo narodzony, prawda skarbie? – Szukam wsparcia u mojej połówki.

- Mam nadzieje, że mówisz prawdę, synku. W przeciwnym wypadku tata się tobą zajmie.

- Pamelo? – Jak na zawołanie pojawia się przyszły dziadek, gotowy bronić swojego ulubieńca w dzień i w nocy przez złem. Czyli przede mną. – Eli, nareszcie jesteś! I bardzo ładnie wyglądasz! Dobrze ci w zielonym. – Tata zachwyca się strojem, który z wielką starannością wybrałem.

- To zasługa Maxa. On… – Blondyn urywa w połowie zdania. Wstydzi się przyznać, że to ja go ubrałem? Jakie to słodkie.

- Pokazałeś Jo wszystkie puchary i nagrody? Był pod wrażeniem? – Zmieniam temat rozmowy na bardziej neutralny.

- No ba! Jesteśmy w trakcie małego seansu filmowego. Powiem wam w zaufaniu, że Jo odrobinę się wzruszył. Nie sądziłem, że tak emocjonalnie do tego podchodzi. – Niedźwiedź znalazł uznanie w oczach nowego fana.

- Zupełnie mnie to nie dziwi. Jesteś prawdziwą legendą. – Chwalę ojca, który rośnie w oczach.

- Max, przestań się wygłupiać. – Staruszek klepie mnie po plecach z siłą, która wgniotłaby Eli w ziemię. Mam nadzieję, że w podobny sposób nie potraktuje wątłego Króliczka. Wolę dmuchać na zimne i na wszelki wypadek chowam drobnego ukochanego za swoimi plecami. – Mam też dobrą wiadomość. Znalazłem idealną kandydatkę, która chce dla was pracować. Ma doświadczenie w zajmowaniu się domem oraz dziećmi. Wpadnie do was jutro około południa.

- Dziękuję, tato. To bardzo miłe z twojej strony. – Staram się nie zaogniać sytuacji i doceniać starania ojczulka. Zwłaszcza, że pomoc w domu jest nam naprawdę potrzebna.

- Ja też kogoś znalazłam – mama włącza się do rozmowy. – Wnuczka mojej koleżanki szuka dorywczej pracy. Od razu pomyślałam o was. Dałam jej twój numer telefonu synku.

- Pamelo, nic mi o tym nie mówiłaś. – Tata nie jest zadowolony. Chciał wyjść na bohatera. Tymczasem jego sukces zawisnął na włosku.

Rodzice rozpoczynają dyskusję na temat tego, którą z pań powinniśmy wybrać. Eli i ja wymieniamy między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Musimy zachować ostrożność. Jeden fałszywy ruch jest w stanie wywołać spory konflikt pomiędzy zaangażowanymi dziadkami.

- Eli! Max! – Pojawia się nasz wybawca. – Widzieliście filmy Peter’a? Albo jego medale? Są niesamowite!

- Nie, ona jest za młoda. Nie ma doświadczenia z niemowlętami. – Z kuchni dochodzą strzępy dyskusji, która z każdą chwilą nabiera rozpędu.

- Chodźmy obejrzeć medale ojca – biorę Eli za rękę i odciągam go na bok.

- Twoja mama jest na dobrej drodze, aby przejąć choć połowę tytułów. Myślisz, że znokautuje tatę? – Żart Króliczka sprawia, że parskam śmiechem.

- Może lepiej schowajmy się w altance. Widziałeś kwiaty, które Eli namalował? Są niesamowite. – Zwracam się do Jo.

Nasz trójka ucieka do ogrodu. Rozsiadamy się na fotelach ogrodowych i z oddali obserwujemy, jak rozwinie się konflikt.

- Ojciec będzie tego żałować. Wkroczył na zakazany teren – niczym rasowy komentator, staram się podsumować porażkę, której będziemy świadkami. – Mama i jej koleżanki z pewnością przedyskutowały problem i wyselekcjonowały idealną kandydatkę. Zawsze tak robią.

- Obydwoje wybrali kobiety. Wolałbym, abyśmy zatrudnili mężczyznę. – Uwaga Eli od razu podnosi mi ciśnienie.

- Mężczyznę? – Warczę pod nosem, uderzając jednocześnie opuszkami palców o blat stołu. – To chyba nie jest dobry pomysł.

- Dlaczego? Nie dyskryminuj naszej płci. Panuje równouprawnienie. Uważam, że mężczyźni świetnie sobie radzą jeśli chodzi o organizację domu.  Poza tym przeglądałem ogłoszenia i kilku kandydatów wydało mi się bardzo interesujących.

- Co?! Jakie znowu ogłoszenia?! – Tracę grunt pod nogami.

- Max jest zazdrosny – Jo wchodzi Eli w słowo, bawiąc się przy tym moim kosztem.

- Będzie to musiał jakoś przeboleć. Zwłaszcza, że to był jego pomysł.

- Spotkamy się z obiema kandydatkami rodziców. Jestem pewny, że któraś z nich przypadnie ci do gustu. – Znowu jestem zmuszony załagodzić sytuację.

- Nie chcę, aby po naszym domu kręciła się starsza kobieta, która wszystko wie najlepiej i będzie mnie na każdym kroku pouczać. Młodej nie ufam. Za chwilę pojawi się dziecko. Nie zostawię maluszka pod opieką kogoś, kto nie ma doświadczenia. – Argumenty Eli niebezpiecznie zmierzają w stronę zatrudnienia faceta, na co ja absolutnie nie wyrażę zgody.

- Skarbie, powinniśmy się zdać na wybór rodziców, skoro tak bardzo się zaangażowali.

- Ty serio jesteś zazdrosny! – Eli robi wielkie oczy.

- I to jak. Aż go nosi – zadowolony z siebie Jo wyciąga się na fotelu.

- Nie zostawię cię samego w domu z obcym mężczyzną! To absolutnie wykluczone! – Jako pan domu stawiam sprawę na ostrzu noża.

- Mężu, nawet nie przejrzałeś ogłoszeń. Nie nastawiaj się tak negatywnie, bo jeszcze nie wybraliśmy nikogo konkretnego.

- To nie będzie facet! Nie i koniec!

***

Pełen najgorszych obaw, przyglądam się Eli przez resztę dnia. Boję się. Serio się boję. Czy chęć zatrudnienia jakiegoś obcego mężczyzny to jego sposób, aby się na mnie odegrać? Jeśli tak, to bardziej nie mógł mi dopiec. Zazdrość jest jak trujący jad, który rozprzestrzenia się po całym moim ciele. Atakuje ze zdwojoną siłą, bo on i ja nie jesteśmy jednomyślni.

Co ciekawe, ta sytuacja nie dotyczy moich rodziców. Szalona dwójka szybko dochodzi do porozumienia. Ich zdaniem sami powinniśmy dokonać wyboru odpowiedniej pomocy domowej. Nie zamierzają się wtrącać. Wprost przeciwnie. Gruchają sobie w najlepsze, uśmiechając się do siebie. Czemu my tak nie możemy?

- Pora się zbierać – słowa Jo działają jak kubeł zimnej wody.

Zapomniałem o najgorszym. Mój sojusznik wyjeżdża.

Wiem, że to dziwne, ale wspólny czas z Bakerem bardzo nas do siebie zbliżył. Okazało się, że wiele nas łączy. I nie mam na myśli spania w jednym łóżku. Jo stanął po mojej stronie. On także uważa, że nie powinniśmy zatrudniać facetów. Za to całym sercem kibicuje wybrance mamy. Ma nadzieję, że ta młoda dziewczyna okaże się miłością jego życia, którą porwie przy pierwszej nadarzającej się okazji.

- Jeszcze wcześnie – próbuję odsunąć w czasie to co nieuniknione.

- Mam przed sobą kawałek drogi. Chciałbym wrócić do domu zanim się ściemni.

Mój nowy przyjaciel przytacza racjonalny argument. Ma rację, ale co z tego? Jestem wściekły i smutny. Na domiar złego nie chcę być jeszcze racjonalny. W sumie sam nie wiem czego chcę. Nie pociesza mnie obietnica rychłego spotkania. Jo obiecuje, że będziemy codziennie rozmawiać przez telefon. To nie to samo.

- Wolałbym, abyś przeprowadził się bliżej nas. Potrzebuję wsparcia psychicznego.

- Max, dasz sobie radę. Jak do tej pory świetnie sobie radziłeś w ujarzmianiu Króliczka. Czemu nagle zacząłeś w siebie wątpić?

- Nie wiem – przyznaję szczerze. Serio nie wiem.

Ciężko mi patrzeć, jak Jo żegna się z rodzicami. Pete i Pam są z nim bardzo zżyci. Znają go dłużej i bardzo lubią. Dla nich to już część rodziny. Dla mnie chyba już też.

- Dziękuję… Dziękuję za wszystko...  – Eli całkowicie się rozkleja.

- Nie płacz, bo Max patrzy na mnie, jak na okrutnego złoczyńcę.

- Będę tęsknić. Bardzo. Chciałbym, abyś dłużej z nami został.

- Przecież niedługo znowu przyjadę. Spędzimy razem święta i nowy rok. Tylko tym razem będę mieszkał u rodziców. Pete obiecał, że będziemy razem trenować. Ja i mistrz, rozumiesz to?! – Twarz Bakera rozjaśnia niesamowity uśmiech szczęścia. Dobrze, że mama tego nie widzi. Mogłaby poczuć się zazdrosna.

- Trzymamy cię za słowo. – Odbieram zapłakanego narzeczonego, który wtula się w moje ramiona. – Zadzwoń, gdy dojedziesz na miejsce.

- Zadzwonię.

Po raz ostatni uściskamy sobie dłonie, po czym Jo wsiada do swojej furgonetki i odpala silnik.

- Trzymajcie się. Do szybkiego zobaczenia.


***

Kochani, nie gniewajcie się, że publikuję to dopiero teraz. Szybciej się nie dało. To chyba jakaś klątwa, bo za każdym razem, jak pochwalę się, że będzie rozdział, rozdziału nie ma i to z przyczyn niezależnych ode mnie. 

Mam też nadzieję, że Wszyscy byli grzeczni i dostali prezenty od Mikołaja. Ja nie byłem grzeczny, a dostałem piżamę. W lisy :D 

Życzę Wam udanego wieczoru :)

Wasz Kitsune 

8 komentarzy:

  1. Fajny rozdział. Jest takie powiedzenie , że jak chcesz rozśmieszyć Boga to powiedz co zaplanowałeś. Pozdrawiam Iason

    OdpowiedzUsuń
  2. Drogi Kitsune
    Rozdaj jak zawsze doskonały ale szkoda że tak długo na niego musieliśmy czekać.
    Ps czekam na więcej <3
    Twoja Jelie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem. Przerwa była dłuższa niż zwykle. Dobra wiadomość jest taka, że prace nad nowym rozdziałem już trwają. Jeśli dobrze pójdzie, pojawi się on dość szybko. Nauczony doświadczeniem, nie będę deklarował kiedy. Z wiadomych względów :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Nie cierpię jak rozdział kończy się w takim momencie ugh

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    cudnie, Max teraz bardzo przekonał się co do Joe i trzeba powiedzieć, że teraz to są dobrymi kumplami, Eli tak prowokuje że aż się dziwię że Max nie stracił jeszcze włosów... i ta zazdrość... faceta niech zatrudnią...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń