niedziela, 13 sierpnia 2017

mpreg 14

„Bezsenne Noce


Nie mogę zasnąć! Wiercę się z boku na bok, choć niewiele mi to daje. Boję się… Irracjonalne uczucie. Jak dotąd nigdy niczego się nie bałem, a teraz… Spoglądam w kierunku drugiego łóżka. Eli też nie śpi. Leży skulony na pościeli, dotykając swojego brzucha. W końcu wstaje i wychodzi. Doskonale wiem dokąd się wybiera. Daję mu jeszcze kilka minut, a potem sam zakradam się do ogrodu, gdzie zdążył owinąć się kocem i zająć ulubione miejsce na sofie.
- Bezsenna noc? – krzyżuję ręce na piersi, obserwując go.
- Freddy mnie przeprosił. Napisał mnóstwo wiadomości. Przysięga, że więcej tak nie zrobi.
- Ufasz mu? – podchodzę bliżej by usiąść obok niego.
- Sam już nie wiem… - jasnowłosy bawi się swoim telefonem, unikając mojego wzroku.
- Mówiłem ci już, nie musisz się go obawiać. W razie potrzeby zajmę się nim – zacieram dłonie z zadowoleniem, wyobrażając sobie te bezcenne chwile.
- Jesteś zbyt pewny siebie – odkłada smartfona na stół, otulając się szczelniej przed zimnem.
- Być może… Mam ku temu powody – rozglądam się konspiracyjnie, upewniając się, czy nikt nas nie podsłuchuje. – Tata mówił ci, dlaczego zostałem pisarzem?
- Wspominał coś, że miałeś pójść w jego ślady, ale sport nie był dla ciebie.
- Bzdury – wyciągam się wygodnie, by podkreślić mój nonszalancki sposób bycia. – Po prostu doszedłem do punktu, w którym wiedziałem, że jestem lepszy od niego. Nie chciałem strącać go z piedestału i zająłem się czymś innym.
- I ja mam w to uwierzyć? – zaczyna się śmiać. – Twój tata jest niesamowity. Nie pokonałbyś go. Nie masz na to najmniejszych szans.
- Pokonałbym – poprawiam koc, który nieco się osunął, gdy chłopak zmienił ułożenie ciała, podciągając kolana do klatki piersiowej. – To kwestia techniki. Lepiej się czujesz? – zmieniam temat.
- Jutro muszę pojechać do pensjonatu… - w końcu wyjawia mi prawdę.
- Pojadę z tobą, jeśli chcesz – proponuję mu, przeciągając się leniwie.
- Mógłbyś?
- Pewnie, że bym mógł. Chyba nie liczysz na to, że zostawię cię z tym… - nie powinienem przeklinać przy dziecku, napominam sam siebie - Freddym samego, prawda?
- Dziękuję, Max. Nie wiem, co strzeliło mu do głowy. Nigdy się tak nie zachowywał.
- Nadal się go boisz? – bezbłędnie odczytuję jego myśli.
- Nie o to chodzi. Ja nie chcę, żeby on… - rumieni się lekko.
- A ja? – wstrzymuję oddech, zadając to pytanie.
- Ty? – nie potrafi ukryć zdziwienia. – Ty taki nie jesteś, prawda? Nie zmusiłbyś mnie… A poza tym sam mówiłeś, że jestem brzydki i odpychający, więc nie mam się czego obawiać. Idziemy spać? Jestem skonany – ściąga z siebie koc i stawia bose stopy na podłodze.
- Jasne, idziemy… - mruczę pod nosem.

Rano, tuż po obudzeniu, zerkam na blondyna. „Brzydki i odpychający”. To bez wątpienia moje słowa. Te, a także wiele innych, znacznie gorszych. Unosi na mnie wzrok i uśmiecha się lekko, nie odrywając się od pracy. Jak to się stało, że nagle zmieniłem zdanie? Bo nosi moje dziecko? A może dlatego, że powoli się docieramy? Przyzwyczajamy do wzajemnej obecności… Tak, to musi być to. Lubię go. Troszkę. To, że Freddy próbował go pocałować, a wcześniej śniłem erotyczne sny, nie ma z tym nic wspólnego!
- Czy ty nigdy nie śpisz? Przecież dopiero siódma… - kręcę głową z niedowierzaniem.
- Nie jestem zmęczony. Muszę to skończyć, a potem…
- Ile spałeś? Godzinę? Dwie? – podnoszę się z łóżka i podchodzę do stołu. – Piękne… - nie potrafię oderwać wzroku od akwareli, która leży przed nim na stole. Przedstawia anioła wśród kwiatów.
- To tylko wstępny szkic. Jeden z klientów galerii chce mieć taki obraz. Nie jestem pewny, czy mu się spodoba. Równie dobrze może wybrać projekt Edmunda…
- Wybierze twój, zobaczysz.
- Mam nadzieję – spogląda na swoją pracę krytycznym wzrokiem.
Po śniadaniu Eli nadal maluje, tym razem w ogrodzie. Obserwuję go z daleka. Nie wiem czemu, ale od minionej nocy, wolę mieć go na oku. Przebywając w salonie zauważam, że moi rodzice szepczą miedzy sobą w kuchni. W pierwszej chwili byłem pewny, że to tylko ich małżeńskie czułości, ale gdy mama wyciągnęła sporej wielkości papierową torbę i zaczęła zachwycać się zawartością, nie wytrzymuję.
- Co robicie? – pytam. Tata chwyta pakunek i chowa za swoimi plecami.
- Nic – wolną ręką obejmuje mamę, by pomogła ukryć dowody zbrodni.
- Wszystko widziałem. Chcę wiedzieć, co knujecie… - układam dłonie na biodrach.
- Powiemy mu, Pamelo? – wahanie na twarzy niedźwiedzia? Nie wierzę…
- Przysięgnij, że nie powiesz Eli – po minie mamy widzę, że to nie przelewki.
- Nie przesadzacie trochę? – miażdżę ich swoją krytyką.
- Eli zabronił nam kupowania czegokolwiek. Powiedział, że sam się tym zajmie, ale nie możemy się powstrzymać… - tata wyciąga pakunek zza pleców i kładzie go na stole. Z zaciekawieniem sprawdzam, co kryje się w jej wnętrzu.
- Ubranka dla dziecka? – sięgam po malutkie śpioszki, ozdobione kolorowymi misiami.
- Mamy ich całe mnóstwo. Spójrz tylko, jakie są słodkie. Albo to – mama wyciąga kaftanik z różowymi kokardkami.
- Mój syn nie będzie nosił różowych kokardek – odsuwam zbędny element garderoby , nieco urażony.
- Ja też mówiłem to Pameli, ale nie chce mnie słuchać – tłumaczy mi tata.
- Nie zrozumcie mnie źle. Po prostu wolę być przygotowana na wszystko – oczy mamy zachodzą łzami. – Liczyłam na to, że może z biegiem czasu jakoś się dogadacie i dzięki temu postaracie się także o dziewczynkę…
- Mamo! To absolutnie wykluczone! – unoszę się gniewem, jednocześnie czując zdradzieckie ciepło na policzkach. Drugie dziecko? Z Eli? Nie ma takiej opcji! Poza tym nigdy więcej nie zaufam żadnemu lekarzowi. Po tym, co zrobił Webb, więcej nie skorzystałbym ze sztucznego zapłodnienia, a to oznaczałoby, że ja… Sam…
- Nie musisz być taki brutalny – mama dyskretnie ociera łzy i chowa ubranka z powrotem do torby. – To tylko moje marzenia – tata na pocieszenie całuje ją w policzek.
- Zaniosę je do naszego schowka, a ty – wskazuje na mnie palcem – masz mu nic nie mówić, jasne?
- Dlaczego Eli nie pozwolił wam kupować rzeczy dla dziecka? – dziwię się. – Przecież to nic niezwykłego.
- Nie wiem. Może jest przesądny? Gdy wspomniałam, że chciałabym wybrać mebelki i inne drobiazgi, poprosił, abym tego nie robiła. Nie chciałam go denerwować, więc kupujemy w sekrecie, prawda? – uśmiecha się do męża.
- Liczymy na twoją dyskrecję, synu – tata kończy temat, zabierając torbę do ich sypialni. Nic z tego nie rozumiem… Mnie także obejmuje ten zakaz? Póki co nie interesowałem się takimi rzeczami. Planowałem wynająć firmę, która dostarczy wszystkie niezbędne rzeczy, a nawet urządzi pokoik, ale przeprowadzka do domu rodziców sprawiła, że zupełnie wyleciało mi to z głowy. Poza tym Eli planuje pozostać tutaj. Będę musiał rozejrzeć się za jakimś lokum, gdy wybierze już sobie mieszkanie.
Po południu, zbieramy się do wyjazdu. Nie przestaję wgapiać się w jego brzuch. Mój synek jest jeszcze bardzo malutki, ale gdy się urodzi, będziemy go ubierać, karmić i przytulać bez końca.
- Max, dobrze się czujesz? – jasnowłosy wyrywa mnie z zamyślenia, stając na wprost mnie w bezpiecznej odległości.
- Oczywiście, że dobrze. Dlaczego pytasz?
- Twój wyraz twarzy sprzed chwili był przerażający.
- Tak? Myślałem o książce, nad którą obecnie pracuję – sprawdzam kieszenie, by upewnić się, że zabrałem kluczyki.
- Pani Ford wspominała, że piszesz głównie o krwawych morderstwach. To prawda?
- Nie do końca… Mama nie przepada za moimi książkami. Gotowy? – gorączkowo zmieniam temat.
- Poprosiłem panią Ford, by pozwoliła mi przeczytać coś twojego autorstwa. Odmówiła – odpalam silnik, a ten niestrudzenie drąży temat.
- I bardzo dobrze. Nie są dla dzieci.
- Kogo nazywasz dzieckiem? – rzuca mi pełne rezerwy spojrzenie. Jestem w kropce. Z jednej strony czuję się mile połechtany jego nagłym zainteresowaniem moją skromną osobą, ale z drugiej… Jest zbyt wrażliwy. Po zapoznaniu się z tak drastycznymi opisami, zupełnie przestałby spać.
- Nie sądziłem, że doczekam chwili, w której wyrazisz chęć przeczytania mojej książki – nie potrafię ukryć uśmiechu satysfakcji.
- Co w tym takiego dziwnego? – podpiera głowę, obserwując drogę. Wolałbym, by patrzył na mnie. Zwłaszcza teraz… - Chciałem wiedzieć, jaki jesteś. To wszystko.
- Wystarczy, że zapytasz – droczę się z nim.
- Nie uważasz, że to trochę niesprawiedliwe? Ty bezustannie zaglądasz mi przez ramię.
- Nic w tym dziwnego. Świetnie rysujesz.
- Skoro tak, pozwól, że sam wyrobię sobie zdanie na temat twojej twórczości.
- Nic z tego – zaczynam się śmiać, zaskoczony jego przebiegłością. – Musiałbym najpierw napisać coś, po czym nie bałbyś się zasnąć w nocy.
- Trochę się spóźniłeś, a poza tym potrafię oddzielić fikcję od rzeczywistości – dąsa się.
- Co masz przez to na myśli? – czuję, że powiedział mi właśnie coś bardzo ważnego. Coś, co powinienem z niego natychmiast wyciągnąć.
- Nic – ucina temat.
- Eli…
- Źle jedziesz. Powinieneś skręcić w lewo – instruuje mnie.
- Teraz mi to mówisz? – gdyby nie to, że jest w ciąży, wykonałbym ten manewr. Rezygnuję, by nie narażać go na niepotrzebny stres. Wjeżdżamy w boczną drogę, przy której znajduje się sporych rozmiarów reklama ze zdjęciem budynku. Jest tu odkąd pamiętam. Nawracam wóz i skręcam w odpowiednią alejkę. Pensjonat nie wygląda źle. Położony jest nad samym jeziorem. Rodzice twierdzą, że w ostatnim czasie, czyli odkąd Freddy pomaga dziadkowi na pełen etat, odwiedza ich znacznie więcej gości. To chyba prawda, bo na parkingu przed budynkiem z trudem udaje mi się wcisnąć w ostatnie wolne miejsce. Restauracja pęka w szwach. Nowością są za to olbrzymie, białe namioty, gdzie zmęczonym atrakcjami gościom, podawane są lody i zimne napoje.
- Eli! – odwracamy się, widząc zbliżającego się do nas chłopaka.
- Trzymaj się blisko mnie – szepczę do jasnowłosego, biorąc go za rękę, której mi nie wyrywa, czego najbardziej się obawiałem.
- Max… A co ty tu robisz? – Freddy od razu dostrzega mój drobny gest.
- Pan Ford jest zajęty – Eli nieśmiało wtrąca się do rozmowy. Tata nie ma czasu, ale ja wprost przeciwnie.
- Jeśli chodzi o wczoraj, to… - z dumą obserwuję, jak blondyn odsuwa się, gdy były już przyjaciel wyciąga dłoń w jego stronę.
- Chciałbym jak najszybciej skończyć pracę, więc jeśli nie masz nic przeciwko, to… - gasi jego zapędy.
- Nie, nie. Proszę – wskazuje nam drogę do budynku.
Ostatni raz byłem w środku kilka lat temu, gdy razem z rodzicami świętowaliśmy wydanie mojej pierwszej książki. Mają duży sentyment do tego miejsca i przyjaźnią się z dziadkiem Freddiego, którego wypatrzyłem przy recepcji.
- Max! – wita się ze mną serdecznie, przepraszając swoich gości. – Dawno się nie widzieliśmy! – obejmuje mnie i poklepuje po ramieniu.
- Ja również bardzo się cieszę, panie Cooper. W dodatku interes kwitnie.
- To prawda, a ma być jeszcze lepiej.
- Wy sobie porozmawiajcie, a ja porwę Eli na zaplecze, dobrze? – Freddy chce zostać z nim sam na sam. Ściskam dłoń jasnowłosego, by dać mu do zrozumienia, że nie ma takiej opcji, ale on ma swoje plany.
- Poczekasz na mnie? To nie potrwa długo… - zapewnia mnie.
- Mogę pomóc, jeśli chcesz – liczę na to, że zdrowy rozsądek każe mu ze mną zostać.
- Za chwilę wracam – zwalania uścisk i odchodzi razem z tym śliniącym się gadem.
- Freddy… - nie jestem złośliwy. Chcę mu tylko przypomnieć zasady gry.
- Jezioro. Wiem, pamiętam – uśmiecha się do mnie pełen poczucia winy. To za mało. Znam takich jak ty na wylot. Dobrze wiem, że to jeszcze nie koniec.
- Jezioro? – jego dziadek spogląda najpierw na mnie, a potem na wnuka.
- Mamy z Freddym swoje sekrety – uśmiecham się, maskując chęć mordu.
- Napijemy się kawy? Wprowadzenie ostatnich poprawek zajmie chłopcom kilka minut. Eli wykonał dla nas nowe ulotki. Chcemy jak najszybciej wysłać je do drukarni. Liczy na to, że nowa reklama zaowocuje większą liczbą rezerwacji.
- Eli jest bardzo zdolny. Jestem pewny, że z jego pomocą, tak właśnie będzie. – Mężczyzna wybiera stolik blisko wejścia do namiotu, by mieć wszystko pod kontrolą.
- Kiedy Peter wspomniał, że niedługo zostaniesz ojcem, byłem pewny, że żartuje. A tu proszę. Taka niespodzianka.
- No cóż, prędzej czy później, trzeba się ustatkować – puszę się niczym paw, na samo wspomnienie dzidziusia. - Za pół roku urodzi się nasz syn – celowo to podkreślam, by wyzbył się złudzeń. Szybciej zabraknie wody w jeziorze, niż pozwolę, by twój wnuk położył swoje brudne łapska na tym drobnym ciele…
- Traktujesz wasz związek bardzo poważnie. Freddy był pewny, że…
- Freddy niewiele wie – przerywam mu, upijając łyk gorzkiej kawy z filiżanki.
- Peter również mówił, że między tobą a naszym małym artystą nie układa się zbyt dobrze… - no proszę, wszyscy wszystko wiedzą. Nawet własny ojciec obmawia mnie za plecami! Muszę jak najszybciej wyprowadzić go z błędu, bo inaczej gotów wspierać wnuczka w tych obleśnych zalotach…
- Każdy związek przeżywa wzloty i upadki – odpowiadam enigmatycznie.
- Freddiemu bardzo zależy na Eli, dlatego daruj, że zadam to niedyskretne pytanie, ale obecna faza to bardziej wzlot, czy upadek? – a to lis jeden! Ohydna kawa to trochę za mało, abym się przed tobą uzewnętrzniał.
- Przewróciłem całe moje życie do góry nogami, włączając w to mieszkanie na prowincji. To, że pański wnuk coś sobie ubzdurał, to już nie moja wina. Dziękuję za kawę – wstaję od stołu, nie oglądając się za sobą. Chcę jak najszybciej odnaleźć blondyna. Eli również ma dosyć męczącego towarzystwa, bo wpadamy na siebie w wejściu.
- Jedziemy? – uśmiecham się do niego wiedząc, że z każdej strony jesteśmy obserwowani.
- Tak – przytakuje mi. Ponownie łapię go za rękę. Chłopak pewnie splata swoje palce z moimi.
- Poczekaj, nie idź jeszcze – jasnowłosy odwraca się w kierunku pędzącego za nim chłopaka. – Napracowałeś się, więc chciałbym ci się jakoś zrewanżować. Masz ochotę popływać łódką po jeziorze? – Eli posyła mi pytające spojrzenie.
- To bardzo dobry pomysł, Freddy – chwalę go.
- Cieszę się – młody Cooper nie bardzo rozumie, do czego zmierzam.
- Z przyjemnością skorzystamy z twojej propozycji, prawda Eli?
- Tak! – jego twarz rozjaśnia się od uśmiechu.
- Nie to miałem na myśli. Liczyłem na to, że ty i ja… - romantyczna przejażdżka? No proszę cię, chyba nie jesteś aż tak naiwny…
- Ty i on? – prycham gniewnie. - Ponosi cię wyobraźnia, Freddy…
- Najwidoczniej źle odczytałem pewne sytuacje… - spogląda na ciężarnego jakby był odtrąconym szczeniaczkiem.
- Wrócimy za godzinę – informuję go, dając jednocześnie do zrozumienia, że jest tu zbędny.
- Do zobaczenia – rzuca oschle, zostawiając nas samych.
- Umiesz pływać? – zastanawiam się, czy powinienem ubrać Eli w kapok bezpieczeństwa. Jezioro nie jest zbyt głębokie, ale wolę nie ryzykować.
- Umiem i to bardzo dobrze – zapewnia mnie, wchodząc na pomost.
- Ta łódka może być? Wiem, że wszyscy wolą plastikowe, ale drewniane mają więcej uroku.
- Może być! – cieszy się jak dziecko. Ja też bardzo się cieszę.
- Chodź do mnie – wyciągam ręce w kierunku chłopaka. Asekuruję go do chwili, aż siada sobie wygodnie. – Jest stabilna i nie przecieka, ale mimo to proszę, abyś nie robił niczego głupiego, jasne? -  odwiązuję linę i sięgam po wiosła.
Wypływamy na środek jeziora. Jest naprawdę przyjemnie. Popołudniowe promienie słońca odbijają się od tafli. Widać stąd plażę, położoną po drugiej stronie. Bliżej pensjonatu podpływają dzikie kaczki i łabędzie, które są fotografowane przez licznych turystów. Jednak największe wrażenie robią na mnie jego oczy, uśmiechające się tak szczerze. Chłopak pochyla się nieco do przodu i wkłada rękę do wody.
- Uważaj, bo wpadniesz! – odzywam się głosem mojego ojca, który setki razy powtarzał mi to samo zdanie. Wybucham śmiechem, uświadomiwszy sobie ten fakt.
- Co cię tak rozbawiło?
- Chyba się starzeję, bo zaczynam zachowywać się jak mój tata.
- Ach tak? Moim zdaniem ten etap masz jeszcze przed sobą – ponownie wkłada rękę do wody, tym razem po to, by mnie ochlapać.
- Nie prowokuj mnie, bo cię tu zostawię.
- Na środku jeziora? – drwi. - Zrobiłeś to specjalnie, prawda? – odzywa się po chwili ciszy.
- Co takiego? – udaję zdziwionego.
- Dobrze wiesz, o czym mówię. Chodzi o Freddiego.
- Przyznaj, że sam się o to prosił – bagatelizuję sprawę.
- Może odrobinę.
- Wolałbyś pływać z nim? – wstrzymuję oddech, wpatrując się w jego oczy.
- Nie – spuszcza wzrok. – W pełni zasłużył sobie na to, co go spotkało.
- Też tak uważam. I nie mówię tak dlatego, że jestem złośliwy – dodaję po chwili, chlapiąc go wodą. Blondyn zaczyna się śmiać. – Teraz jestem złośliwy – puszczam do niego oko. – Wolisz pośmiać się z ludzi na plaży, czy obejrzeć łabędzie?
- Chcesz się śmiać w turystów? – otwiera szeroko oczy ze zdziwienia. – To okrutne.
- Nie do końca. Lubię obserwować ludzi. Później mogę to opisać. Dzięki takim zwykłym rzeczom, książka zyskuje na autentyczności.
- Trudno mi to ocenić. Jeszcze nie czytałem twoich książek.
- Ty mały spryciarzu – odkładam wiosła. Nagle przeszła mi ochota, by zbliżać się do innych. Wolę mieć go tylko dla siebie. Na tle jeziora, w rozwianymi włosami i błyszczącymi oczami, wygląda całkiem znośnie. O czym ja bredzę? Czemu jest mi tak trudno przyznać, nawet przed samym sobą, że jest piękny? Pierwszy raz jest przy mnie taki zadowolony. Chciałbym, by zachowywał się tak częściej.
Po powrocie do domu, Eli ze szczegółami opowiada mamie co robiliśmy. Jest wesoły i uśmiechnięty. Nie zwraca uwagi na zagadkowe spojrzenia, które kobieta rzuca pod moim adresem. Nie odzywam się. Dobrze wiem, że gdy pójdzie na górę, mama od razu przystąpi do przesłuchania.
Tak jak przypuszczałem, nie muszę długo czekać. Pani koordynator kończy wstawianie brudnych naczyń do zmywarki, a potem wpatruje się we mnie intensywnie przez kilka minut.
- O co chodzi? – nie wytrzymuję napięcia.
- Właśnie to chciałabym wiedzieć… Dlaczego to zrobiłeś?
- Co takiego?
- Zniszczyłeś jego szanse na szczęście. Wtrąciłeś się, chociaż wyraźnie prosiłam, abyś zostawił ich w spokoju – rozmasowuje sobie skronie. Świetnie. Do długiej listy moich przewinień za chwilę dopisze także ból głowy…
- A co miałem zrobić?! Pozwolić, by ten zboczeniec go wykorzystał?! Tego chciałaś?! Powiedział nie. Wyraźnie słyszałem. Jednak twój ulubiony Freddy nie zareagował. Chciał mu wcisnąć język prosto do gardła!
- Chyba trochę przesadzasz. Freddy to dobry chłopak – wiedziałem, że stanie w jego obronie, lecz nie zmienia to faktu, że bardzo mnie boli jej upór i ślepa wiara w tego smarkacza. Młody Cooper przekroczył granicę. Może myśleć i mówić co chce. Widziałem na własne oczy, co chciał zrobić. To się z pewnością więcej nie powtórzy.
- Bardzo dobry. To nic, że Eli się go boi. Przecież tata i ty go lubicie. Jestem pewny, że nawet jeśli siłą zaciągnie go do łóżka, nic się nie stanie, prawda? Nadal będziesz go lubić, bo to Freddy.
- Max! – przerywa mi, zaskoczona takimi argumentami.
- Jeśli jeszcze raz spojrzy na niego w sposób, który uznam za niewłaściwy, to…
- Synku, ja nie wiedziałam… - oniemiała mama osuwa się na krzesło. Najpierw jest śmiertelnie poważna, a po chwili uśmiecha się tak, jakby przed chwilą wygrała los na loterii.
- Pamelo, wiesz gdzie jest wczorajsza gazeta? Chciałbym… - nagłe pojawienie się ojca nie robi na mamie żadnego wrażenia. Nadal wpatruje się we mnie, uśmiechając błogo. – Pamelo?
- Peter, mógłbyś mi podać telefon? Muszę koniecznie zadzwonić do sklepu.
- Teraz? – dziwi się. – Swoją drogą dziwnie wyglądasz moja droga. Stało się coś?
- Stało, oj stało… Niepotrzebnie anulowałam nasze zamówienie. Max nagadał mi głupot, a te ciuszki jednak mogą się nam przydać. Dobrze, że infolinia działa przez całą dobę – odbiera od równie zdziwionego taty komórkę i wykręca numer, kierując się na sofę w salonie.
- Mamo, ani się waż! Rozmawialiśmy już o tym! – krzyczę za nią, lecz macha ręką, ignorując moje protesty.
- Maxwell, o co chodzi? Coś ty znowu zmajstrował? – ojciec staje na wprost mnie. Jego spojrzenie, choć przenikające niczym skaner, na niewiele się zdaje.
- Dom wariatów… - szepczę pod nosem. – Wychodzę.
- Dokąd idziesz? Myślałem, że pomożesz mi przy naprawie…
- Innym razem, tato – marzę o tym, by jak najszybciej uciec im z pola widzenia. Wsiadam do auta i odpalam silnik. Jestem wściekły na mamę i jej niedorzeczne pomysły. Czy ona naprawdę nie rozumie, że to wszystko dla dobra dziecka? Tak, Eli jest ładniutki, ale mimo to za dużo nas dzieli… Nie mógłbym z nim być. Sama uroda to zdecydowanie za mało. Musielibyśmy być kompatybilni na innych płaszczyznach. Tymczasem on jest młody, impulsywny. Nic nie wiem o jego przeszłości. A nawet gdybym wiedział, to przecież zostaje jeszcze seks. Nie wyobrażam sobie, że mielibyśmy to zrobić… No dobrze, ja mógłbym, ale on? To jeszcze dziecko! Jego świat składa się z kolorowych farbek i landrynek. Freddiemu nie dał się nawet pocałować, a ja chciałbym więcej, znacznie więcej… Nie, coś takiego nie ma racji bytu!
Wracam do domu trochę po północy. W naszym pokoju pali się lampka. Podchodzę bliżej łóżka. Eli śpi. Ma na sobie nieco za dużą piżamę. Jasny błękit materiału podkreśla lekko brzoskwiniowe policzki, muśnięte promieniami słońca. Wygląda słodko. Zaopiekuję się nim do chwili, gdy urodzi i stanie na nogi, ale to wszystko. Na nic więcej nie może liczyć. Ja z resztą też nie.

26 komentarzy:

  1. Strasznie nie mogłam się doczekać tego rozdziału <3 Jutro wyjeżdżam i już się obawiałam, że będę musiała czekać dłuuugi tydzień aż będę mogła znowu ujrzeć Maxa i Eliego :c Sprawiłeś mi jednak tę radość i czuję się znacznie podniesiona na duchu. Rozdział jak zawsze świetny, super się obserwuje stopniową zmianę jaka zachodzi w Maxie (ulubiony bohater! <3) i jak Eli otwiera się przed nim. Sytuacja z Freddym mnie mocno rozbawiła, dobrze że Max go pogonił, a Eli się nie opierał XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że nie zawiodłem :) Rozdział miałem wrzucić w piątek wieczorem, ale za oknem zrobiło się piekło i musieliśmy się przenieść w inne miejsce. Trochę trwało, zanim odzyskaliśmy prąd i internet. Teraz wrzucę Najlepszego, ale o chłopakach też nie zapomnę :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. "Jezioro. Wiem, pamiętam" To stwierdzenie jest moim ulubionym w tym rozdziale ^^

    Max wspieram cię całym swoim sercem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się może wkrótce zmienić. Pomysłowość Maxa nie zna granic :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Cieszę się nowym rozdziałem! :) Dziękuję :*
    Max i Eli są tacy słodcy, kocham ich! :) tylko schrupać jak ciasteczka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już niedługo poznamy nowe oblicze Maxa - jego mroczne oblicze :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Nie mogę się doczekać :) MB

      Usuń
    3. Ja też nie :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Kitsune, właśnie przeczytałam Twój pamiętnik. Nie jestem na wattpadzie więc komentuję tu: Tak fantastycznej lektury pełnej lekkiego humoru nie czytałam po prostu wieki!!!!!!! Człowieku, yyy, Lisie - ile Ty masz twarzy?! Jesteś absolutnie nieprawdopodobny!!!!
      Pozdrów Joleen i przekaż jej moje najlepsze życzenie urodzinowe :)
      Co do parkowania - wystarczy, że będziesz patrzył na to co robisz. Nie zapominaj korzystać z lusterek i .... pamiętaj, że parkowanie nie ma być szybkie, tylko dokładne. :) MB

      Usuń
    5. I jeszcze jedno - oprócz dobrego humoru, naprawdę trafne spostrzeżenia. Lektura godna polecenia. MB

      Usuń
    6. Cieszę się, że Ci się podoba. Powinienem zacząć dodawać zdjęcia. Pewnie dojdziemy i do tego, bo wiele rzeczy chciałbym Wam pokazać.
      W sprawie humoru to nie przesadzajmy. Często bywam bardzo złośliwy i sarkastyczny, co mocno odbija się na moich relacjach z innymi. Etap, gdy mi zależało, by inni mnie lubili, mam już za sobą, a przez to mogę sobie pozwolić na więcej. W każdym razie spróbuj sama założyć takie konto. Codzienne pisanie krótkich notatek jest fajną przygodą. Namówiłem Joleen, więc Ciebie też namówię :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Kocham to opowiadanie ❤️ To takie urocze patrzeć jak powoli się do sobie zbliżają ❤️ Nie mogę się doczekać aż będą razem i mama Maxa doczeka się wnuczki :P Mam nadzieję, że się doczeka. Trzymam kciuki ;)
    Pozdrawiam ciepło i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Ja też uwielbiam Bezsenne noce. Cieszę się, że Max i Eli każdego dnia zyskują nowych zwolenników :)

      Twój Kitsune - samozwańczy ojciec blogowego dziecka :D

      Usuń
  5. Ugh... Zazdroszczę talentu... Zazdrość mnie zżera, ale przełknę ją i wrócę. Bo mi się tu podoba. Weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przesadzaj. Moim opowiadaniom daleko do ideału. Kluczem jest by się nie poddawać i więcej pisać. Wystarczy włożyć w pisanie sporo pracy i czasu, a na efekty nie trzeba długo czekać :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Moja wena ode mnie uciekła. Pomimo że moje opowiadanie jest dla mnie bardzo ważne. Niecierpliwie czekam na jej powrót. I na kolejny rozdział Bezsennych Nocy :-)

      Usuń
    3. Przeczytałem Twojego shocika. Bardzo fajny :)
      Wena wróci. Zawsze wraca :) To rodzaj związku z happy endem :D A potem żyli długo i szczęśliwie :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Rzadko kiedy komentuję, ale to opowiadanie czytam regularnie :) Kreacje bohaterów przypadły mi do gustu, a zmiana nastawienia Maxa jest urocza ;) Jedno pytanie - jak wygląda Max? Albo mi, albo gdzieś w opowiadaniu to umknęło. Oczy, fryzura, kolor włosów, odcień skóry, okulary? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Istnieje też możliwość, moja nieśmiała Gąsko, że jeszcze nic o tym nie napisałem :D Poprawię się, obiecuję :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  7. Kiedy najlepszy? Czekam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem... Jestem w trakcie pisania. Może już dziś, może jutro.

      Twój Kitsune

      Usuń
  8. Ja to wiedziałam, to było takie oczywiste!
    Ale jak pocisnął Frediego. ( Nwm jak się to pisze ) Czekam na następny rozdział!

    Yumiko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy rozdział pojawi się w tym tygodniu. Najpierw wrzucę Najlepszego, a potem zerkniemy co u Maxa, bo czeka go prawdziwe tornado z mojej strony :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  9. Witam,
    wspaniale, jak widać w Maxie zachodzi wielka zmiana, ale ciekawi mnie przeszłość Eli'ego wciąż jeszcze za mało wiemy o nim, jeszcze te jego słowa, a Freddy no tak...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejeczka,
    cudnie, w Maxie w końcu zachodzi wielka zmiana, ale wciąż ciekawi mnie przeszłość Eli'ego tak mało wiemy o nim, i jeszcze te jego słowa...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń