„Bezsenne Noce”
Nie mogę zasnąć! Wiercę się z boku na bok, choć
niewiele mi to daje. Boję się… Irracjonalne uczucie. Jak dotąd nigdy niczego
się nie bałem, a teraz… Spoglądam w kierunku drugiego łóżka. Eli też nie śpi.
Leży skulony na pościeli, dotykając swojego brzucha. W końcu wstaje i wychodzi.
Doskonale wiem dokąd się wybiera. Daję mu jeszcze kilka minut, a potem sam
zakradam się do ogrodu, gdzie zdążył owinąć się kocem i zająć ulubione miejsce
na sofie.
- Bezsenna noc? – krzyżuję ręce na piersi,
obserwując go.
- Freddy mnie przeprosił. Napisał mnóstwo wiadomości.
Przysięga, że więcej tak nie zrobi.
- Ufasz mu? – podchodzę bliżej by usiąść obok niego.
- Sam już nie wiem… - jasnowłosy bawi się swoim
telefonem, unikając mojego wzroku.
- Mówiłem ci już, nie musisz się go obawiać. W razie
potrzeby zajmę się nim – zacieram dłonie z zadowoleniem, wyobrażając sobie te
bezcenne chwile.
- Jesteś zbyt pewny siebie – odkłada smartfona na
stół, otulając się szczelniej przed zimnem.
- Być może… Mam ku temu powody – rozglądam się
konspiracyjnie, upewniając się, czy nikt nas nie podsłuchuje. – Tata mówił ci,
dlaczego zostałem pisarzem?
- Wspominał coś, że miałeś pójść w jego ślady, ale
sport nie był dla ciebie.
- Bzdury – wyciągam się wygodnie, by podkreślić mój
nonszalancki sposób bycia. – Po prostu doszedłem do punktu, w którym
wiedziałem, że jestem lepszy od niego. Nie chciałem strącać go z piedestału i
zająłem się czymś innym.
- I ja mam w to uwierzyć? – zaczyna się śmiać. –
Twój tata jest niesamowity. Nie pokonałbyś go. Nie masz na to najmniejszych
szans.
- Pokonałbym – poprawiam koc, który nieco się
osunął, gdy chłopak zmienił ułożenie ciała, podciągając kolana do klatki
piersiowej. – To kwestia techniki. Lepiej się czujesz? – zmieniam temat.
- Jutro muszę pojechać do pensjonatu… - w końcu
wyjawia mi prawdę.
- Pojadę z tobą, jeśli chcesz – proponuję mu, przeciągając
się leniwie.
- Mógłbyś?
- Pewnie, że bym mógł. Chyba nie liczysz na to, że
zostawię cię z tym… - nie powinienem przeklinać przy dziecku, napominam sam
siebie - Freddym samego, prawda?
- Dziękuję, Max. Nie wiem, co strzeliło mu do głowy.
Nigdy się tak nie zachowywał.
- Nadal się go boisz? – bezbłędnie odczytuję jego
myśli.
- Nie o to chodzi. Ja nie chcę, żeby on… - rumieni
się lekko.
- A ja? – wstrzymuję oddech, zadając to pytanie.
- Ty? – nie potrafi ukryć zdziwienia. – Ty taki nie
jesteś, prawda? Nie zmusiłbyś mnie… A poza tym sam mówiłeś, że jestem brzydki i
odpychający, więc nie mam się czego obawiać. Idziemy spać? Jestem skonany –
ściąga z siebie koc i stawia bose stopy na podłodze.
- Jasne, idziemy… - mruczę pod nosem.
Rano, tuż po obudzeniu, zerkam na blondyna. „Brzydki
i odpychający”. To bez wątpienia moje słowa. Te, a także wiele innych, znacznie
gorszych. Unosi na mnie wzrok i uśmiecha się lekko, nie odrywając się od pracy.
Jak to się stało, że nagle zmieniłem zdanie? Bo nosi moje dziecko? A może dlatego,
że powoli się docieramy? Przyzwyczajamy do wzajemnej obecności… Tak, to musi
być to. Lubię go. Troszkę. To, że Freddy próbował go pocałować, a wcześniej
śniłem erotyczne sny, nie ma z tym nic wspólnego!
- Czy ty nigdy nie śpisz? Przecież dopiero siódma… -
kręcę głową z niedowierzaniem.
- Nie jestem zmęczony. Muszę to skończyć, a potem…
- Ile spałeś? Godzinę? Dwie? – podnoszę się z łóżka
i podchodzę do stołu. – Piękne… - nie potrafię oderwać wzroku od akwareli,
która leży przed nim na stole. Przedstawia anioła wśród kwiatów.
- To tylko wstępny szkic. Jeden z klientów galerii chce
mieć taki obraz. Nie jestem pewny, czy mu się spodoba. Równie dobrze może
wybrać projekt Edmunda…
- Wybierze twój, zobaczysz.
- Mam nadzieję – spogląda na swoją pracę krytycznym
wzrokiem.
Po śniadaniu Eli nadal maluje, tym razem w ogrodzie.
Obserwuję go z daleka. Nie wiem czemu, ale od minionej nocy, wolę mieć go na
oku. Przebywając w salonie zauważam, że moi rodzice szepczą miedzy sobą w
kuchni. W pierwszej chwili byłem pewny, że to tylko ich małżeńskie czułości,
ale gdy mama wyciągnęła sporej wielkości papierową torbę i zaczęła zachwycać
się zawartością, nie wytrzymuję.
- Co robicie? – pytam. Tata chwyta pakunek i chowa
za swoimi plecami.
- Nic – wolną ręką obejmuje mamę, by pomogła ukryć
dowody zbrodni.
- Wszystko widziałem. Chcę wiedzieć, co knujecie… -
układam dłonie na biodrach.
- Powiemy mu, Pamelo? – wahanie na twarzy
niedźwiedzia? Nie wierzę…
- Przysięgnij, że nie powiesz Eli – po minie mamy
widzę, że to nie przelewki.
- Nie przesadzacie trochę? – miażdżę ich swoją
krytyką.
- Eli zabronił nam kupowania czegokolwiek.
Powiedział, że sam się tym zajmie, ale nie możemy się powstrzymać… - tata wyciąga
pakunek zza pleców i kładzie go na stole. Z zaciekawieniem sprawdzam, co kryje
się w jej wnętrzu.
- Ubranka dla dziecka? – sięgam po malutkie
śpioszki, ozdobione kolorowymi misiami.
- Mamy ich całe mnóstwo. Spójrz tylko, jakie są
słodkie. Albo to – mama wyciąga kaftanik z różowymi kokardkami.
- Mój syn nie będzie nosił różowych kokardek –
odsuwam zbędny element garderoby , nieco urażony.
- Ja też mówiłem to Pameli, ale nie chce mnie
słuchać – tłumaczy mi tata.
- Nie zrozumcie mnie źle. Po prostu wolę być
przygotowana na wszystko – oczy mamy zachodzą łzami. – Liczyłam na to, że może
z biegiem czasu jakoś się dogadacie i dzięki temu postaracie się także o
dziewczynkę…
- Mamo! To absolutnie wykluczone! – unoszę się
gniewem, jednocześnie czując zdradzieckie ciepło na policzkach. Drugie dziecko?
Z Eli? Nie ma takiej opcji! Poza tym nigdy więcej nie zaufam żadnemu lekarzowi.
Po tym, co zrobił Webb, więcej nie skorzystałbym ze sztucznego zapłodnienia, a
to oznaczałoby, że ja… Sam…
- Nie musisz być taki brutalny – mama dyskretnie
ociera łzy i chowa ubranka z powrotem do torby. – To tylko moje marzenia – tata
na pocieszenie całuje ją w policzek.
- Zaniosę je do naszego schowka, a ty – wskazuje na
mnie palcem – masz mu nic nie mówić, jasne?
- Dlaczego Eli nie pozwolił wam kupować rzeczy dla
dziecka? – dziwię się. – Przecież to nic niezwykłego.
- Nie wiem. Może jest przesądny? Gdy wspomniałam, że
chciałabym wybrać mebelki i inne drobiazgi, poprosił, abym tego nie robiła. Nie
chciałam go denerwować, więc kupujemy w sekrecie, prawda? – uśmiecha się do
męża.
- Liczymy na twoją dyskrecję, synu – tata kończy
temat, zabierając torbę do ich sypialni. Nic z tego nie rozumiem… Mnie także
obejmuje ten zakaz? Póki co nie interesowałem się takimi rzeczami. Planowałem
wynająć firmę, która dostarczy wszystkie niezbędne rzeczy, a nawet urządzi
pokoik, ale przeprowadzka do domu rodziców sprawiła, że zupełnie wyleciało mi
to z głowy. Poza tym Eli planuje pozostać tutaj. Będę musiał rozejrzeć się za
jakimś lokum, gdy wybierze już sobie mieszkanie.
Po południu, zbieramy się do wyjazdu. Nie przestaję
wgapiać się w jego brzuch. Mój synek jest jeszcze bardzo malutki, ale gdy się
urodzi, będziemy go ubierać, karmić i przytulać bez końca.
- Max, dobrze się czujesz? – jasnowłosy wyrywa mnie
z zamyślenia, stając na wprost mnie w bezpiecznej odległości.
- Oczywiście, że dobrze. Dlaczego pytasz?
- Twój wyraz twarzy sprzed chwili był przerażający.
- Tak? Myślałem o książce, nad którą obecnie pracuję
– sprawdzam kieszenie, by upewnić się, że zabrałem kluczyki.
- Pani Ford wspominała, że piszesz głównie o
krwawych morderstwach. To prawda?
- Nie do końca… Mama nie przepada za moimi
książkami. Gotowy? – gorączkowo zmieniam temat.
- Poprosiłem panią Ford, by pozwoliła mi przeczytać
coś twojego autorstwa. Odmówiła – odpalam silnik, a ten niestrudzenie drąży
temat.
- I bardzo dobrze. Nie są dla dzieci.
- Kogo nazywasz dzieckiem? – rzuca mi pełne rezerwy
spojrzenie. Jestem w kropce. Z jednej strony czuję się mile połechtany jego
nagłym zainteresowaniem moją skromną osobą, ale z drugiej… Jest zbyt wrażliwy.
Po zapoznaniu się z tak drastycznymi opisami, zupełnie przestałby spać.
- Nie sądziłem, że doczekam chwili, w której
wyrazisz chęć przeczytania mojej książki – nie potrafię ukryć uśmiechu
satysfakcji.
- Co w tym takiego dziwnego? – podpiera głowę,
obserwując drogę. Wolałbym, by patrzył na mnie. Zwłaszcza teraz… - Chciałem
wiedzieć, jaki jesteś. To wszystko.
- Wystarczy, że zapytasz – droczę się z nim.
- Nie uważasz, że to trochę niesprawiedliwe? Ty bezustannie
zaglądasz mi przez ramię.
- Nic w tym dziwnego. Świetnie rysujesz.
- Skoro tak, pozwól, że sam wyrobię sobie zdanie na
temat twojej twórczości.
- Nic z tego – zaczynam się śmiać, zaskoczony jego
przebiegłością. – Musiałbym najpierw napisać coś, po czym nie bałbyś się zasnąć
w nocy.
- Trochę się spóźniłeś, a poza tym potrafię
oddzielić fikcję od rzeczywistości – dąsa się.
- Co masz przez to na myśli? – czuję, że powiedział
mi właśnie coś bardzo ważnego. Coś, co powinienem z niego natychmiast
wyciągnąć.
- Nic – ucina temat.
- Eli…
- Źle jedziesz. Powinieneś skręcić w lewo –
instruuje mnie.
- Teraz mi to mówisz? – gdyby nie to, że jest w
ciąży, wykonałbym ten manewr. Rezygnuję, by nie narażać go na niepotrzebny
stres. Wjeżdżamy w boczną drogę, przy której znajduje się sporych rozmiarów
reklama ze zdjęciem budynku. Jest tu odkąd pamiętam. Nawracam wóz i skręcam w
odpowiednią alejkę. Pensjonat nie wygląda źle. Położony jest nad samym
jeziorem. Rodzice twierdzą, że w ostatnim czasie, czyli odkąd Freddy pomaga
dziadkowi na pełen etat, odwiedza ich znacznie więcej gości. To chyba prawda,
bo na parkingu przed budynkiem z trudem udaje mi się wcisnąć w ostatnie wolne
miejsce. Restauracja pęka w szwach. Nowością są za to olbrzymie, białe namioty,
gdzie zmęczonym atrakcjami gościom, podawane są lody i zimne napoje.
- Eli! – odwracamy się, widząc zbliżającego się do
nas chłopaka.
- Trzymaj się blisko mnie – szepczę do jasnowłosego,
biorąc go za rękę, której mi nie wyrywa, czego najbardziej się obawiałem.
- Max… A co ty tu robisz? – Freddy od razu dostrzega
mój drobny gest.
- Pan Ford jest zajęty – Eli nieśmiało wtrąca się do
rozmowy. Tata nie ma czasu, ale ja wprost przeciwnie.
- Jeśli chodzi o wczoraj, to… - z dumą obserwuję,
jak blondyn odsuwa się, gdy były już przyjaciel wyciąga dłoń w jego stronę.
- Chciałbym jak najszybciej skończyć pracę, więc
jeśli nie masz nic przeciwko, to… - gasi jego zapędy.
- Nie, nie. Proszę – wskazuje nam drogę do budynku.
Ostatni raz byłem w środku kilka lat temu, gdy razem
z rodzicami świętowaliśmy wydanie mojej pierwszej książki. Mają duży sentyment
do tego miejsca i przyjaźnią się z dziadkiem Freddiego, którego wypatrzyłem
przy recepcji.
- Max! – wita się ze mną serdecznie, przepraszając
swoich gości. – Dawno się nie widzieliśmy! – obejmuje mnie i poklepuje po
ramieniu.
- Ja również bardzo się cieszę, panie Cooper. W
dodatku interes kwitnie.
- To prawda, a ma być jeszcze lepiej.
- Wy sobie porozmawiajcie, a ja porwę Eli na
zaplecze, dobrze? – Freddy chce zostać z nim sam na sam. Ściskam dłoń
jasnowłosego, by dać mu do zrozumienia, że nie ma takiej opcji, ale on ma swoje
plany.
- Poczekasz na mnie? To nie potrwa długo… - zapewnia
mnie.
- Mogę pomóc, jeśli chcesz – liczę na to, że zdrowy
rozsądek każe mu ze mną zostać.
- Za chwilę wracam – zwalania uścisk i odchodzi
razem z tym śliniącym się gadem.
- Freddy… - nie jestem złośliwy. Chcę mu tylko
przypomnieć zasady gry.
- Jezioro. Wiem, pamiętam – uśmiecha się do mnie
pełen poczucia winy. To za mało. Znam takich jak ty na wylot. Dobrze wiem, że
to jeszcze nie koniec.
- Jezioro? – jego dziadek spogląda najpierw na mnie,
a potem na wnuka.
- Mamy z Freddym swoje sekrety – uśmiecham się,
maskując chęć mordu.
- Napijemy się kawy? Wprowadzenie ostatnich poprawek
zajmie chłopcom kilka minut. Eli wykonał dla nas nowe ulotki. Chcemy jak
najszybciej wysłać je do drukarni. Liczy na to, że nowa reklama zaowocuje
większą liczbą rezerwacji.
- Eli jest bardzo zdolny. Jestem pewny, że z jego
pomocą, tak właśnie będzie. – Mężczyzna wybiera stolik blisko wejścia do
namiotu, by mieć wszystko pod kontrolą.
- Kiedy Peter wspomniał, że niedługo zostaniesz
ojcem, byłem pewny, że żartuje. A tu proszę. Taka niespodzianka.
- No cóż, prędzej czy później, trzeba się ustatkować
– puszę się niczym paw, na samo wspomnienie dzidziusia. - Za pół roku urodzi
się nasz syn – celowo to podkreślam, by wyzbył się złudzeń. Szybciej zabraknie
wody w jeziorze, niż pozwolę, by twój wnuk położył swoje brudne łapska na tym
drobnym ciele…
- Traktujesz wasz związek bardzo poważnie. Freddy
był pewny, że…
- Freddy niewiele wie – przerywam mu, upijając łyk
gorzkiej kawy z filiżanki.
- Peter również mówił, że między tobą a naszym małym
artystą nie układa się zbyt dobrze… - no proszę, wszyscy wszystko wiedzą. Nawet
własny ojciec obmawia mnie za plecami! Muszę jak najszybciej wyprowadzić go z
błędu, bo inaczej gotów wspierać wnuczka w tych obleśnych zalotach…
- Każdy związek przeżywa wzloty i upadki –
odpowiadam enigmatycznie.
- Freddiemu bardzo zależy na Eli, dlatego daruj, że
zadam to niedyskretne pytanie, ale obecna faza to bardziej wzlot, czy upadek? –
a to lis jeden! Ohydna kawa to trochę za mało, abym się przed tobą
uzewnętrzniał.
- Przewróciłem całe moje życie do góry nogami,
włączając w to mieszkanie na prowincji. To, że pański wnuk coś sobie ubzdurał,
to już nie moja wina. Dziękuję za kawę – wstaję od stołu, nie oglądając się za
sobą. Chcę jak najszybciej odnaleźć blondyna. Eli również ma dosyć męczącego
towarzystwa, bo wpadamy na siebie w wejściu.
- Jedziemy? – uśmiecham się do niego wiedząc, że z
każdej strony jesteśmy obserwowani.
- Tak – przytakuje mi. Ponownie łapię go za rękę.
Chłopak pewnie splata swoje palce z moimi.
- Poczekaj, nie idź jeszcze – jasnowłosy odwraca się
w kierunku pędzącego za nim chłopaka. – Napracowałeś się, więc chciałbym ci się
jakoś zrewanżować. Masz ochotę popływać łódką po jeziorze? – Eli posyła mi
pytające spojrzenie.
- To bardzo dobry pomysł, Freddy – chwalę go.
- Cieszę się – młody Cooper nie bardzo rozumie, do
czego zmierzam.
- Z przyjemnością skorzystamy z twojej propozycji,
prawda Eli?
- Tak! – jego twarz rozjaśnia się od uśmiechu.
- Nie to miałem na myśli. Liczyłem na to, że ty i
ja… - romantyczna przejażdżka? No proszę cię, chyba nie jesteś aż tak naiwny…
- Ty i on? – prycham gniewnie. - Ponosi cię
wyobraźnia, Freddy…
- Najwidoczniej źle odczytałem pewne sytuacje… -
spogląda na ciężarnego jakby był odtrąconym szczeniaczkiem.
- Wrócimy za godzinę – informuję go, dając
jednocześnie do zrozumienia, że jest tu zbędny.
- Do zobaczenia – rzuca oschle, zostawiając nas
samych.
- Umiesz pływać? – zastanawiam się, czy powinienem
ubrać Eli w kapok bezpieczeństwa. Jezioro nie jest zbyt głębokie, ale wolę nie
ryzykować.
- Umiem i to bardzo dobrze – zapewnia mnie, wchodząc
na pomost.
- Ta łódka może być? Wiem, że wszyscy wolą
plastikowe, ale drewniane mają więcej uroku.
- Może być! – cieszy się jak dziecko. Ja też bardzo
się cieszę.
- Chodź do mnie – wyciągam ręce w kierunku chłopaka.
Asekuruję go do chwili, aż siada sobie wygodnie. – Jest stabilna i nie
przecieka, ale mimo to proszę, abyś nie robił niczego głupiego, jasne? - odwiązuję linę i sięgam po wiosła.
Wypływamy na środek jeziora. Jest naprawdę
przyjemnie. Popołudniowe promienie słońca odbijają się od tafli. Widać stąd
plażę, położoną po drugiej stronie. Bliżej pensjonatu podpływają dzikie kaczki
i łabędzie, które są fotografowane przez licznych turystów. Jednak największe
wrażenie robią na mnie jego oczy, uśmiechające się tak szczerze. Chłopak
pochyla się nieco do przodu i wkłada rękę do wody.
- Uważaj, bo wpadniesz! – odzywam się głosem mojego
ojca, który setki razy powtarzał mi to samo zdanie. Wybucham śmiechem,
uświadomiwszy sobie ten fakt.
- Co cię tak rozbawiło?
- Chyba się starzeję, bo zaczynam zachowywać się jak
mój tata.
- Ach tak? Moim zdaniem ten etap masz jeszcze przed
sobą – ponownie wkłada rękę do wody, tym razem po to, by mnie ochlapać.
- Nie prowokuj mnie, bo cię tu zostawię.
- Na środku jeziora? – drwi. - Zrobiłeś to
specjalnie, prawda? – odzywa się po chwili ciszy.
- Co takiego? – udaję zdziwionego.
- Dobrze wiesz, o czym mówię. Chodzi o Freddiego.
- Przyznaj, że sam się o to prosił – bagatelizuję
sprawę.
- Może odrobinę.
- Wolałbyś pływać z nim? – wstrzymuję oddech,
wpatrując się w jego oczy.
- Nie – spuszcza wzrok. – W pełni zasłużył sobie na
to, co go spotkało.
- Też tak uważam. I nie mówię tak dlatego, że jestem
złośliwy – dodaję po chwili, chlapiąc go wodą. Blondyn zaczyna się śmiać. –
Teraz jestem złośliwy – puszczam do niego oko. – Wolisz pośmiać się z ludzi na
plaży, czy obejrzeć łabędzie?
- Chcesz się śmiać w turystów? – otwiera szeroko
oczy ze zdziwienia. – To okrutne.
- Nie do końca. Lubię obserwować ludzi. Później mogę
to opisać. Dzięki takim zwykłym rzeczom, książka zyskuje na autentyczności.
- Trudno mi to ocenić. Jeszcze nie czytałem twoich
książek.
- Ty mały spryciarzu – odkładam wiosła. Nagle
przeszła mi ochota, by zbliżać się do innych. Wolę mieć go tylko dla siebie. Na
tle jeziora, w rozwianymi włosami i błyszczącymi oczami, wygląda całkiem
znośnie. O czym ja bredzę? Czemu jest mi tak trudno przyznać, nawet przed samym
sobą, że jest piękny? Pierwszy raz jest przy mnie taki zadowolony. Chciałbym,
by zachowywał się tak częściej.
Po powrocie do domu, Eli ze szczegółami opowiada
mamie co robiliśmy. Jest wesoły i uśmiechnięty. Nie zwraca uwagi na zagadkowe
spojrzenia, które kobieta rzuca pod moim adresem. Nie odzywam się. Dobrze wiem,
że gdy pójdzie na górę, mama od razu przystąpi do przesłuchania.
Tak jak przypuszczałem, nie muszę długo czekać. Pani
koordynator kończy wstawianie brudnych naczyń do zmywarki, a potem wpatruje się
we mnie intensywnie przez kilka minut.
- O co chodzi? – nie wytrzymuję napięcia.
- Właśnie to chciałabym wiedzieć… Dlaczego to
zrobiłeś?
- Co takiego?
- Zniszczyłeś jego szanse na szczęście. Wtrąciłeś
się, chociaż wyraźnie prosiłam, abyś zostawił ich w spokoju – rozmasowuje sobie
skronie. Świetnie. Do długiej listy moich przewinień za chwilę dopisze także
ból głowy…
- A co miałem zrobić?! Pozwolić, by ten zboczeniec
go wykorzystał?! Tego chciałaś?! Powiedział nie. Wyraźnie słyszałem. Jednak
twój ulubiony Freddy nie zareagował. Chciał mu wcisnąć język prosto do gardła!
- Chyba trochę przesadzasz. Freddy to dobry chłopak –
wiedziałem, że stanie w jego obronie, lecz nie zmienia to faktu, że bardzo mnie
boli jej upór i ślepa wiara w tego smarkacza. Młody Cooper przekroczył granicę.
Może myśleć i mówić co chce. Widziałem na własne oczy, co chciał zrobić. To się
z pewnością więcej nie powtórzy.
- Bardzo dobry. To nic, że Eli się go boi. Przecież
tata i ty go lubicie. Jestem pewny, że nawet jeśli siłą zaciągnie go do łóżka,
nic się nie stanie, prawda? Nadal będziesz go lubić, bo to Freddy.
- Max! – przerywa mi, zaskoczona takimi argumentami.
- Jeśli jeszcze raz spojrzy na niego w sposób, który uznam
za niewłaściwy, to…
- Synku, ja nie wiedziałam… - oniemiała mama osuwa się
na krzesło. Najpierw jest śmiertelnie poważna, a po chwili uśmiecha się tak,
jakby przed chwilą wygrała los na loterii.
- Pamelo, wiesz gdzie jest wczorajsza gazeta?
Chciałbym… - nagłe pojawienie się ojca nie robi na mamie żadnego wrażenia.
Nadal wpatruje się we mnie, uśmiechając błogo. – Pamelo?
- Peter, mógłbyś mi podać telefon? Muszę koniecznie
zadzwonić do sklepu.
- Teraz? – dziwi się. – Swoją drogą dziwnie wyglądasz
moja droga. Stało się coś?
- Stało, oj stało… Niepotrzebnie anulowałam nasze
zamówienie. Max nagadał mi głupot, a te ciuszki jednak mogą się nam przydać.
Dobrze, że infolinia działa przez całą dobę – odbiera od równie zdziwionego
taty komórkę i wykręca numer, kierując się na sofę w salonie.
- Mamo, ani się waż! Rozmawialiśmy już o tym! –
krzyczę za nią, lecz macha ręką, ignorując moje protesty.
- Maxwell, o co chodzi? Coś ty znowu zmajstrował? –
ojciec staje na wprost mnie. Jego spojrzenie, choć przenikające niczym skaner,
na niewiele się zdaje.
- Dom wariatów… - szepczę pod nosem. – Wychodzę.
- Dokąd idziesz? Myślałem, że pomożesz mi przy
naprawie…
- Innym razem, tato – marzę o tym, by jak najszybciej
uciec im z pola widzenia. Wsiadam do auta i odpalam silnik. Jestem wściekły na
mamę i jej niedorzeczne pomysły. Czy ona naprawdę nie rozumie, że to wszystko
dla dobra dziecka? Tak, Eli jest ładniutki, ale mimo to za dużo nas dzieli… Nie
mógłbym z nim być. Sama uroda to zdecydowanie za mało. Musielibyśmy być
kompatybilni na innych płaszczyznach. Tymczasem on jest młody, impulsywny. Nic
nie wiem o jego przeszłości. A nawet gdybym wiedział, to przecież zostaje
jeszcze seks. Nie wyobrażam sobie, że mielibyśmy to zrobić… No dobrze, ja
mógłbym, ale on? To jeszcze dziecko! Jego świat składa się z kolorowych farbek
i landrynek. Freddiemu nie dał się nawet pocałować, a ja chciałbym więcej,
znacznie więcej… Nie, coś takiego nie ma racji bytu!
Wracam do domu trochę po północy. W naszym pokoju
pali się lampka. Podchodzę bliżej łóżka. Eli śpi. Ma na sobie nieco za dużą
piżamę. Jasny błękit materiału podkreśla lekko brzoskwiniowe policzki, muśnięte
promieniami słońca. Wygląda słodko. Zaopiekuję się nim do chwili, gdy urodzi i
stanie na nogi, ale to wszystko. Na nic więcej nie może liczyć. Ja z resztą też
nie.
Strasznie nie mogłam się doczekać tego rozdziału <3 Jutro wyjeżdżam i już się obawiałam, że będę musiała czekać dłuuugi tydzień aż będę mogła znowu ujrzeć Maxa i Eliego :c Sprawiłeś mi jednak tę radość i czuję się znacznie podniesiona na duchu. Rozdział jak zawsze świetny, super się obserwuje stopniową zmianę jaka zachodzi w Maxie (ulubiony bohater! <3) i jak Eli otwiera się przed nim. Sytuacja z Freddym mnie mocno rozbawiła, dobrze że Max go pogonił, a Eli się nie opierał XD
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie zawiodłem :) Rozdział miałem wrzucić w piątek wieczorem, ale za oknem zrobiło się piekło i musieliśmy się przenieść w inne miejsce. Trochę trwało, zanim odzyskaliśmy prąd i internet. Teraz wrzucę Najlepszego, ale o chłopakach też nie zapomnę :)
UsuńTwój Kitsune
"Jezioro. Wiem, pamiętam" To stwierdzenie jest moim ulubionym w tym rozdziale ^^
OdpowiedzUsuńMax wspieram cię całym swoim sercem!
To się może wkrótce zmienić. Pomysłowość Maxa nie zna granic :D
UsuńTwój Kitsune
Cieszę się nowym rozdziałem! :) Dziękuję :*
OdpowiedzUsuńMax i Eli są tacy słodcy, kocham ich! :) tylko schrupać jak ciasteczka :)
Już niedługo poznamy nowe oblicze Maxa - jego mroczne oblicze :D
UsuńTwój Kitsune
Nie mogę się doczekać :) MB
UsuńJa też nie :D
UsuńTwój Kitsune
Kitsune, właśnie przeczytałam Twój pamiętnik. Nie jestem na wattpadzie więc komentuję tu: Tak fantastycznej lektury pełnej lekkiego humoru nie czytałam po prostu wieki!!!!!!! Człowieku, yyy, Lisie - ile Ty masz twarzy?! Jesteś absolutnie nieprawdopodobny!!!!
UsuńPozdrów Joleen i przekaż jej moje najlepsze życzenie urodzinowe :)
Co do parkowania - wystarczy, że będziesz patrzył na to co robisz. Nie zapominaj korzystać z lusterek i .... pamiętaj, że parkowanie nie ma być szybkie, tylko dokładne. :) MB
I jeszcze jedno - oprócz dobrego humoru, naprawdę trafne spostrzeżenia. Lektura godna polecenia. MB
UsuńCieszę się, że Ci się podoba. Powinienem zacząć dodawać zdjęcia. Pewnie dojdziemy i do tego, bo wiele rzeczy chciałbym Wam pokazać.
UsuńW sprawie humoru to nie przesadzajmy. Często bywam bardzo złośliwy i sarkastyczny, co mocno odbija się na moich relacjach z innymi. Etap, gdy mi zależało, by inni mnie lubili, mam już za sobą, a przez to mogę sobie pozwolić na więcej. W każdym razie spróbuj sama założyć takie konto. Codzienne pisanie krótkich notatek jest fajną przygodą. Namówiłem Joleen, więc Ciebie też namówię :)
Twój Kitsune
Kocham to opowiadanie ❤️ To takie urocze patrzeć jak powoli się do sobie zbliżają ❤️ Nie mogę się doczekać aż będą razem i mama Maxa doczeka się wnuczki :P Mam nadzieję, że się doczeka. Trzymam kciuki ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i weny życzę :*
Dziękuję :)
UsuńJa też uwielbiam Bezsenne noce. Cieszę się, że Max i Eli każdego dnia zyskują nowych zwolenników :)
Twój Kitsune - samozwańczy ojciec blogowego dziecka :D
Ugh... Zazdroszczę talentu... Zazdrość mnie zżera, ale przełknę ją i wrócę. Bo mi się tu podoba. Weny życzę.
OdpowiedzUsuńNie przesadzaj. Moim opowiadaniom daleko do ideału. Kluczem jest by się nie poddawać i więcej pisać. Wystarczy włożyć w pisanie sporo pracy i czasu, a na efekty nie trzeba długo czekać :)
UsuńTwój Kitsune
Moja wena ode mnie uciekła. Pomimo że moje opowiadanie jest dla mnie bardzo ważne. Niecierpliwie czekam na jej powrót. I na kolejny rozdział Bezsennych Nocy :-)
UsuńPrzeczytałem Twojego shocika. Bardzo fajny :)
UsuńWena wróci. Zawsze wraca :) To rodzaj związku z happy endem :D A potem żyli długo i szczęśliwie :)
Twój Kitsune
Rzadko kiedy komentuję, ale to opowiadanie czytam regularnie :) Kreacje bohaterów przypadły mi do gustu, a zmiana nastawienia Maxa jest urocza ;) Jedno pytanie - jak wygląda Max? Albo mi, albo gdzieś w opowiadaniu to umknęło. Oczy, fryzura, kolor włosów, odcień skóry, okulary? :D
OdpowiedzUsuńIstnieje też możliwość, moja nieśmiała Gąsko, że jeszcze nic o tym nie napisałem :D Poprawię się, obiecuję :D
UsuńTwój Kitsune
Kiedy najlepszy? Czekam <3
OdpowiedzUsuńWiem, wiem... Jestem w trakcie pisania. Może już dziś, może jutro.
UsuńTwój Kitsune
Ja to wiedziałam, to było takie oczywiste!
OdpowiedzUsuńAle jak pocisnął Frediego. ( Nwm jak się to pisze ) Czekam na następny rozdział!
Yumiko :*
Nowy rozdział pojawi się w tym tygodniu. Najpierw wrzucę Najlepszego, a potem zerkniemy co u Maxa, bo czeka go prawdziwe tornado z mojej strony :D
UsuńTwój Kitsune
JA TU CZEKAM NA POMYSŁY MAXA!!!
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńwspaniale, jak widać w Maxie zachodzi wielka zmiana, ale ciekawi mnie przeszłość Eli'ego wciąż jeszcze za mało wiemy o nim, jeszcze te jego słowa, a Freddy no tak...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudnie, w Maxie w końcu zachodzi wielka zmiana, ale wciąż ciekawi mnie przeszłość Eli'ego tak mało wiemy o nim, i jeszcze te jego słowa...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga