„Bezsenne Noce”
Kolejne kilka dni mija nam we względnym spokoju.
Freddy chyba wreszcie dał za wygraną, bo nie nagabuje już Eli i nie narzuca mu
się tak, jak na początku. To dobrze. Chłopak ewidentnie potrzebuje nabrać do
wszystkiego dystansu. Jest cichy i przygaszony, a przynajmniej ja odnoszę takie
wrażenie. Od rana do nocy bezustannie maluje, jakby chciał uciec do swojego
świata. Wyjątek robi tylko dla mamy, gdy ta prosi go o pomoc lub poradę. Mam
wrażenie, że nawet do dziecka rzadziej się odzywa. Jeśli tak ma to wyglądać, to
powinienem jakoś interweniować, prawda? Przecież nasz synek nie może być
pozostawiony samemu sobie. Dotąd Eli bardzo dbał o jego potrzeby, a teraz tylko
pracuje i pracuje. Poza tym intensywnie myślałem o naszej sytuacji. Chcąc nie
chcąc, musimy się do siebie zbliżyć. Przekonam go, że ja też nadaję się na jego
przyjaciela. Może mając we mnie wsparcie, nie będzie go szukał w kimś z
zewnątrz. Kolejnego „Freddiego” chyba bym zabił.
Najgorsze jest to, że ojciec robi wszystko, by
odciągnąć mnie od blondyna i angażuje w swoje sprawy. Wożę mamę na różne
spotkania, nadzoruję zakończenie remontu jej biura, jeżdżę do drukarni, a jakby
tego było mało – pomagam też tacie przy naprawie maszyn. Od rana do nocy jestem
zajęty. Całe szczęście scenariusz mam wreszcie z głowy. Resztą zajmie się
reżyser i ludzie z wytwórni filmowej. Powinienem zabrać się za pisanie, jeśli
nowa książka ma się ukazać jeszcze w tym roku, lecz przy tak napiętym grafiku,
mogę o tym zapomnieć. Pod tym względem Eli jest lepiej zorganizowany. Gdy się
budzę, już pracuje. Nie mam pojęcia o której się kładzie, i czy w ogóle sypia…
To też musi się zmienić.
- Max… Max… - niechętnie pocieram zaspane powieki. –
Pospiesz się, bo się spóźnicie – Eli delikatnie dotyka mojego ramienia.
- Która godzina? – pytam, naciągając na siebie
kołdrę.
- Dochodzi siódma. Max… - ponownie ściąga ze mnie
ciepłe okrycie. – Wstawaj, słyszysz? – niecierpliwi się.
- Jeszcze piętnaście minut. Wczoraj późno wróciłem –
mamroczę w poduszkę.
- Jak chcesz – zostawia mnie samemu sobie. Przez
kilka minut leżę z zamkniętymi oczami, zasłuchany w jego cichutkie krzątanie się.
Właśnie ścieli łóżko. Pewnie znowu sam zmienił pościel, wyręczając mnie w moich
obowiązkach. Potem podchodzi do stołu i porządkuje swoje prace. Odwracam się
dyskretnie w jego stronę, by móc go obserwować. Jasnowłosy dokładnie sprawdza
szkice. Wzdycha cichutko, a następnie kieruje się do garderoby, skąd przynosi
ubrania. Wstrzymuję oddech, gdy zsuwa z siebie szlafrok. Pomimo ciąży, nadal
jest szczupły. W dodatku bardzo proporcjonalnie zbudowany. Odwraca się do mnie
tyłem. Jego rozpuszczone włosy spływają mu gęstymi pasmami na ramiona. Sięgają
już do łopatek. Mój wzrok przesuwa się coraz niżej, błądząc po jego plecach.
Już wcześniej zauważyłem, że ma niezły tyłek…
- Napatrzyłeś się?
- Nie… Ja… - jąkam się. Przyłapał mnie na gorącym
uczynku! – Przepraszam, nie chciałem – rumienię się po same uszy.
- Nie? – rzuca mi drwiące spojrzenie.
- Gdybyś pozwolił mi dotykać dziecka… - to kiepskie
tłumaczenie, wiem, ale co mam mu powiedzieć? Chyba ma świadomość tego, jaki
jestem zawstydzony. Nagle robi mi się bardzo gorąco. Zrywam się z łóżka.
- Mama na ciebie czeka – przypomina mi beznamiętnym
tonem, nakładając jednocześnie majtki.
- To nie ja
stoję nagi na środku pokoju… - irytuje mnie ta jego dziwna pewność siebie.
- Mogłeś nie udawać, że śpisz – pospiesznie sięga po
resztę ubrań.
- Nie udawałem! – bronię się.
- A ja nie chciałem blokować ci łazienki – na
wszystko ma przygotowaną odpowiedź. Co za cwaniak!
Już mam mu odpowiedzieć coś równie zgryźliwego, lecz
do pokoju wpada wściekła Pamela Ford.
- Max, wiesz która jest godzina?! Spóźnimy się! –
krzyczy od progu, mierząc mnie lodowatym spojrzeniem. – Nawet nie jesteś
ubrany? – załamuje ręce na widok mojej piżamy. Eli korzysta z okazji i ucieka,
zostawiając mnie na pastwę losu.
- Zdążymy, obiecuję – cmokam ją w policzek.
- Trzymam cię za słowo – zerka na zegarek. - Tata mi
mówił, że po powrocie pojedziesz z nim na farmę po maszyny, które chce
naprawić. Nie siedźcie tam zbyt długo. Nie chcę, by Eli był sam w domu. Chociaż
biorąc pod uwagę jak go traktujesz, to
może…
- Znowu masz do mnie pretensje? Co zrobiłem nie tak?
– wiedziałem, że tak się to skończy… Nie ma to jak wstać rano…
- Nie zauważyłeś, jaki jest smutny i zamyślony?
- Skąd wiesz, że to ja? Może to przez Freddiego? –
już nie pamięta, że z winy jej ulubieńca, nie wychodził nawet do ogrodu?
- Max… Nawet nie próbuj zwalać winny na innych –
grozi mi palcem. – Za dobrze cię znam i wiem, jaki potrafisz być dla niego
przykry, a on tak bardzo się stara.
- Kobieto! Nie masz pojęcia, o czym mówisz! Przecież
wiesz, że obchodzę się z nim jak z jajkiem, czego nie mogę powiedzieć o twoim
wybrańcu. Popychałaś chłopaka w ramiona Freddiego, a gdyby nie ja, to…
- Skończ ten monolog i ubierz się wreszcie – ucina
temat. – Czekam na dole – pośpiesznie zamyka za sobą drzwi. Typowe… Jak coś nie
układa się po jej myśli, od razu traci tym zainteresowanie. Tymczasem ten
przeklęty hobbit kręci się nago po pokoju, kusząc mnie do czegoś, o czym pewnie
nie ma pojęcia. A ja muszę to wszystko potulnie znosić!
Z drugiej strony mama też zauważyła, że coś jest z
nim nie tak. Głowa zaczyna mnie boleć na samą myśl, iż będę musiał jakoś go
przycisnąć, by poznać prawdę. Jest taki skryty.
W kuchni tata dopija poranną kawę, zajadając się
kanapkami, których Eli bezustannie mu dokłada.
- Gdyby nie Pamela, jeszcze dzisiaj wzięlibyśmy ślub
– zapewnia chłopaka, który uśmiechem odpowiada na jego uśmiech.
- To nic wielkiego, proszę pana.
- Mógłbym je jeść codziennie – rozmarza się ojciec.
- Jutro też mogę takie zrobić.
- Eli, jesteś najlepszy! – wpycha do ust wielki kęs
chleba.
- Masz ochotę? – podsuwa mi talerzyk.
- Jasne – siadam przy stole. – Kiedy zdążyłeś to
zrobić? – otwieram szeroko oczy na widok piętrzącego się stosu pyszności.
- Przed chwilą – odwraca się ode mnie i zaczyna coś
kroić. Staram się szybko zjeść, by dodatkowo nie rozsierdzać mamy, która znając
życie, zmienia sukienkę z zielonej na żółtą.
- Teraz lepiej? – wkracza do kuchni w zupełnie nowej
kreacji, której wcześniej nie miałem okazji podziwiać. Dopasowany, kobaltowy
kostium, robi na nas niemałe wrażenie.
- Jedziemy? – podnoszę się ze swojego miejsca, by
nie zaliczyć kolejnej wpadki.
- Tylko tyle masz mi do powiedzenia? – układa dłonie
na biodrach, co nie wróży nic dobrego.
- Pamelo, wyglądasz olśniewająco – tata stara się
załagodzić napiętą sytuację, lecz w tej chwili na niewiele się to zdaje. Nie ma
dla mnie ratunku…
- Dziękuję, kochanie – uśmiecha się promiennie do
męża. – Eli namówił mnie do kupna – podchodzi do blondyna i mocno go obejmuje.
– Jeszcze raz dziękuję.
- Cieszę się, że się pani podoba – jest ewidentnie speszony. Chyba jeszcze nie
przywykł do sposobu bycia mojej mamy. „A może to dlatego, że wychowywał się bez
rodziców?” Momentalnie robi mi się go żal. – Babeczki i ciastka spakowałem. Mam
zrobić coś jeszcze?
- Przykro mi, że znowu zostaniesz sam. Powinieneś
mieć więcej znajomych. W twoim stanie… - no i zaczyna się…
- Pamelo, daj spokój. Przecież Max i ja niedługo
wrócimy – wtrąca się ojciec. – Poradzisz sobie przez kilka godzin, prawda? W
razie czego dzwoń do sąsiadów. Numer przyczepiłem ci do lodówki.
- Proszę się mną nie przejmować. Nic mi nie będzie.
Potrafię o siebie zadbać – odpowiada im, wycierając ręce w lnianą ściereczkę.
- To przykre, że możesz liczyć tylko na siebie –
mama nie mogła sobie darować tej zgryźliwej uwagi pod moim adresem. Wymienia
porozumiewawcze spojrzenie z ojcem, który bez słowa chwyta torbę i odnosi ją do
samochodu. Zostajemy sami. Eli od razu zaczyna sprzątać ze stołu, a ja nie
umiem oderwać od niego wzroku. Choć rodzice i ja różnimy się w wielu kwestiach,
zawsze mogliśmy na siebie liczyć. Jak wyglądałoby moje życie, gdyby nie oni?
Byłem kochany, rozpieszczany, chwalony na każdym kroku. Nigdy nie brakowało mi
ciepła i czułości. Tymczasem on…
- O co chodzi? – pyta, wyrywając mnie z zamyślenia.
- O nic. Niedługo wrócę.
- Nie mogę się doczekać – mruczy pod nosem,
wkładając brudne naczynia do zlewu.
- Max! – mama nie daje o sobie zapomnieć.
- Uważaj na siebie – wybiegam z domu.
„Uważaj na siebie”… Co to miało być?! Świetny tekst,
Max… Po prostu błysnąłeś elokwencją… Przez cały dzień nie potrafię dojść do
siebie. Nie wiedzieć czemu, czuję dziwną mieszankę emocji – poczucie winy, bezsilność,
wzburzenie, podniecenie, bezradność, napięcie, troska… Skąd się to wszystko
bierze? I czemu tak mnie przytłacza? Duszę się! Potrzebuję… Sam już nie wiem,
czego potrzebuję! Chciałbym porozmawiać z Eli. Tak szczerze porozmawiać. Niech
się przede mną otworzy i…
- Cieszę się, że mamy to już za sobą, a ty? – ojciec
uśmiecha się błogo. Ma powody do zadowolenia. Niedługo dojedziemy do domu,
gdzie mama czeka na niego z obiadem, a potem zamknie się w swoim garażu i
spróbuje reanimować kolejny uszkodzony silnik.
- Ja też – przytakuję mu.
- Synku, wszystko w porządku? Jesteś dziś bardzo
zamyślony.
- Przepraszam, tato. Nie wyspałem się – zrzucam winę
na poranne wstawanie.
- Nic się nie martw. Jutro będziesz mógł odpoczywać
do woli. Przygotowałem niespodziankę dla twojej mamy.
- Tak? – udaję zainteresowanie.
- Zabieram ją na sekretną randkę – oświadcza z dumą.
– Tylko mnie nie wydaj. To ma być niespodzianka.
- Spokojnie, nic jej nie powiem.
- Max, co się dzieje? – nie spuszcza ze mnie wzroku.
- Nic.
- Znowu pokłóciłeś się z Eli?
- Nie. Po prostu jest mi trudno… Jesteśmy sobie obcy
i… - dukam coś bez ładu i składu.
- Mówiłem ci, że tak będzie. Nie słuchałeś mnie –
jego wypowiedzi przybierają moralizatorski ton, którego szczerze nie znoszę.
- Jak będzie? Jak będzie? Łatwo ci krytykować, a nic
nie rozumiesz! – wybucham. – Eli trzyma mnie na dystans, a przez to nie mam
możliwości zbliżyć się do dziecka! Wiesz, jak się z tym czuję?!
- Nie chciałeś wziąć odpowiedzialności, więc musisz
uzbroić się w cierpliwość i przygotować na to, że przez najbliższe lata
będziecie się tak szarpać.
- Póki co tylko ja się z tym szarpię!
- Max, naprawdę nie widzisz, że chłopakowi też jest
ciężko? Powoli do niego dociera, że posiadanie dziecka to nie zabawa. I znowu
będzie zdany tylko na siebie.
- Sam jest sobie winny. Pomógłbym mu, gdyby pozwolił
mi się do siebie zbliżyć – słowa ojca godzą bezpośrednio w moją męską dumę. Co
z tego, że chciałem być taki, jak on? Jemu udało się stworzyć rodzinę, a ja? -
Unieszczęśliwiłem siebie i jego. Wiem. Nie musisz mi tego przypominać – warczę
coraz bardziej wściekły.
- Na początku też tak myślałem. Zwłaszcza, gdy
zobaczyłem Eli po raz pierwszy. Wyglądał strasznie. Siedział taki blady,
wychudzony.
- Nie pomagasz mi, tato… - warczę.
- Poczekaj, daj mi dokończyć. Chcę ci powiedzieć, że
im dłużej was obserwuję, tym bardziej jestem szczęśliwy. Stałeś się prawdziwym
mężczyzną, mój synu.
- Mam już swoje lata, jakbyś nie zauważył – odcinam mu
się.
- Nadal nie rozumiesz – zaczyna się ze mnie śmiać. –
Owszem, jesteś dorosły, ale to przy Eli dojrzałeś. Zacząłeś dostrzegać coś
więcej, niż czubek własnego nosa. Sławny pisarz, który ma świat u swych stóp.
Kariera, pieniądze, fani… Nie zrozum mnie źle. Te rzeczy są ważne i cieszę się,
że odniosłeś sukces, lecz jak do tej pory tylko on potrafił skutecznie ci się
przeciwstawić. Można śmiało rzec, że trafiła kosa na kamień. Mam nadzieję, że
młody ugotował coś na obiad, bo umieram z głodu – otwiera bramę pilotem i
wjeżdża do swojego garażu.
- Pamelo, jak było na spotkaniu? – tata pochyla się
nad mamą, pracującą w salonie.
- Bardzo dobrze. Umyjcie ręce, chłopcy. Za chwilę
podam jedzenie – zdejmuje okulary i chowa swój komputer do szarej torby.
- Zawołam Eli – kieruję się do ogrodu, wypatrując
ciężarnego, który lubi przesiadywać w altance.
- Nie ma go.
- A gdzie jest? Chyba nie z Freddym… - samo jego
imię podnosi mi ciśnienie.
- Wysłałam go na spacer. Ostatnio rzadko wychodzi z
domu. Jest taka ładna pogoda, więc pomyślałam sobie, że to mu dobrze zrobi.
- Mogłaś poczekać z tym na mnie. Poszedłbym z nim –
strofuję mamę. Liczyłem na to, że jak najszybciej porozmawiamy…
- Zjesz i możesz iść go poszukać. Wyszedł kwadrans
temu, więc bez problemu go dogonisz.
Pochłaniam obiad w rekordowym tempie. Eli znowu się
postarał. Niesamowicie gotuje, trzeba mu to przyznać. Zostawiam rodziców samych
sobie i szybko pędzę we wskazanym przez mamę kierunku.
Deptak prowadzący na plażę oblegany jest przez
pierwszych turystów oraz spacerowiczów. Rozglądam się na prawo i lewo, lecz
nigdzie nie widzę mojej zguby. Spokojnie, tylko spokojnie. Musisz to dobrze
rozegrać. Nie zachowuj się agresywnie. Po prostu bądź miły i postaraj się
wzbudzić w nim sympatię. Jestem pewny, że to doceni. Zaufał mi w sprawie
hotelowego zboczeńca, więc teraz też musi się udać.
Wstrzymuję oddech, dostrzegając Eli na jednym z
pomostów. Siedzi sam, wpatrując się w taflę jeziora. To idealna okazja.
Podchodzę bliżej, licząc na to, że mnie zauważy. Nie chcę go przestraszyć.
- Cześć – uśmiecham się, siadając obok niego.
- Cześć – szepcze w odpowiedzi.
- Jak się czujesz?
- Dobrze.
Nie tak to sobie wyobrażałem. Obydwaj jesteśmy spięci.
Jak tak dalej pójdzie, nic się nie zmieni. No dalej, wymyśl coś normalnego.
- Ugotowałeś pyszny obiad – o właśnie. To jest dobry
temat do rozmowy. Neutralny i bezpieczny. Tylko czemu on nie reaguje? – Eli,
wszystko w porządku?
- Tak – zapewnia mnie, wpatrując się w wodę.
- Więc co się dzieje?
- Nic. Masz zegarek? Nie zabrałem z domu telefonu i
nie wiem, która jest godzina.
- Dochodzi dwudziesta – dziwi mnie, że akurat to go
interesuje, ale nic nie mówię. Czekam na to, co będzie dalej.
- Jeszcze wcześnie – szepcze ponownie.
- Śpieszysz się gdzieś?
- Nie, ale… - urywa w połowie zdania.
- Powiedz mi – nalegam, czując jak to oczekiwanie
wzmaga we mnie napięcie.
- Max, czy… - waha się, jakby nie umiał dobrać
właściwych słów. Za chwilę przez niego oszaleję! No dalej, wyduś to wreszcie!
- Czy co? – popędzam go, bo cierpliwość nie jest
moją mocną stroną.
- Nie ważne – podnosi się ze swojego miejsca.
- Powiedz mi – łapię go za rękę, by nie miał
możliwości odejść.
- Ja… - splatam nasze palce, by dodać mu otuchy.
- Max! – no nie wierzę! Skąd on się tu wziął?! Nie teraz,
Ian. Nie w takim momencie! – Tak się cieszę, że znowu się spotykamy! – no i po
szczerej rozmowie…
-.- kiedy w końcu się pocaluja? W takim momencie urwac ;-; piekne
OdpowiedzUsuńPocałują? Eli nie lubi się całować :D
UsuńTwój Kitsune
Z Maxem pokocha ^^
UsuńZobaczymy :)
UsuńTwój Kitsune
Jak to mówią, los lubi płatać różne figle ^^ Cierpliwości Max, cierpliwości :D
OdpowiedzUsuńMax nie jest cierpliwy. Nie zauważyłaś? :D
UsuńTwój Kitsune
No weź.. Akurat w tym momencie?
OdpowiedzUsuńOby rozdział pojawił się szybko. :)
No cóż, kiedyś trzeba skończyć rozdział :D
UsuńTwój Kitsune
PS Jeśli chcecie, abym napisał kolejny rozdział, dajcie mi znać. Jeszcze nie zacząłem, więc albo Bezsenne Noce, albo Najlepszy :)
Nareszcie nowy rozdział <3 kocham to ^^
OdpowiedzUsuńA miało być tak pięknie... Mieli szczerze pogadać i poprawić swoje relacje, no ale... Jak zwykle ktoś musi psuć moment, wspaniale :) Ogólnie rozdział super <3
W ogóle jestem bardzo ciekawa jak będzie wyglądać ich dziecko ^^
Pozdrawiam ciepło i weny życzę :) :*
Dziecko? Nie wybiegajmy tak daleko w przyszłość :D Do czasu dziecka czeka nas wiele atrakcji.
UsuńNa rozmowy i szczere momenty przyjdzie nam poczekać.
Twój Kitsune
Ehh no w takim momencie przerwać ?!? ;___;
OdpowiedzUsuńMuszę się z tym przespać xD
Czekam na kolejny rozdział ^^
Yumiko :*
Tak, w takim momencie :) Powoli zbliżamy się do najlepszych rozdziałów :D
UsuńTwój Kitsune
Yay ^^
UsuńYumiko :*
Jestem za kolejnym rozdziałem Bezsennych nocy! Super rozdział, tylko jak można w takim momencie przerwać. Kitsune, dlaczego...? (Podnosi poduszke i wyciera zapłakane oczy rogiem poszewki, po chwili znow przykrywa sie nia)
OdpowiedzUsuńProszę nie płakać. Na łzy też przyjdzie jeszcze czas :D Ostatecznie to moje opowiadanie. Wszystko może się zdarzyć.
UsuńJeśli jeszcze kilka osób Cię poprze, to może jutro zacznę pisać nowe Bezsenne Noce :)
Twój Kitsune
To zajmie wieki zanim szczerze Sb wszystko wyjaśnią xD Chyba ktoś lubi się nad nimi znęcać.. Ciekawe kto 😂😂
OdpowiedzUsuńTeż jestem za Bezsennymi, umrę z ciekawości co dalej. Weny 😄
~Demi Lerman
Zobaczymy :D
UsuńNowy rozdział rzuci trochę światła na sytuację, ale co z tego wyniknie... Max, ja już wiem, że będziesz niegrzeczny :D Jeśli inny Cię poprą, nowy rozdział pojawi się jeszcze w tym tygodniu.
Twój Kitsune
Twój Kitsune
Jestem za Bezsennymi nocami! Wspaniały rozdział :D
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa co jest Eli, hmm...
Weny :*
Tene
Eli ma wiele tajemnic. Niektóre z nich zostaną wkrótce odkryte przez nieustraszonego Maxa. On sam też odkryje nieznaną nam wcześniej twarz :D Nie mogę się doczekać, aż o tym przeczytacie :D
UsuńTwój Kitsune
Nosz kurde!
OdpowiedzUsuńTak, tak. Wiem :)
UsuńTwój Kitsune
Proszę zacznij od Bezsennych Nocy ��
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać ��
Dobrze, będą Bezsenne Noce, ale później nie miejcie do mnie pretensji :D
UsuńTwój Kitsune
A ja nie umiem wybrać. Chcę oba ;-;
OdpowiedzUsuńI jak wszyscy to ja też: Ej noooo! W takim momenciee?
Wegi
To był idealny moment :D Wrócimy jeszcze do niego :D
UsuńTwój Kitsune
*Wincyj mem*
OdpowiedzUsuńNo nie, w takim momencie...
OdpowiedzUsuńU mnie akcja idzie dalej, bo już prawie skończyłem rozdział 16 :D Wiesz, akcje w sypialni i te sprawy :D
UsuńTwój Kitsune
łoooooooooooo!
UsuńWegi
Kitsune!!!!! I CO DALEJ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNo w mordę!!!!! Nie wytrzymam po prostu !!!!
Boga w sercu nie masz?!?!?!?!?! W takim momencie kończysz?!?!?!?? *w tym miejscu widzę samą siebie niczym Timona drącego się do Simby i Nali: Głupa rżniecie?!?!?!* MB
MB! Musisz głęboko oddychać, pomedytować i napić się melisy :D Pomaga :)
UsuńWegi
Albo poczekać na nowy rozdział, w którym akcję przeniosłem do łóżka :D
UsuńWasz Kitsune
Biorę oba rozwiązania ! :) MB
UsuńTo pij melisę. Przyda się :D
UsuńTwój Kitsune
Co za obietnica�� MB
OdpowiedzUsuńZnasz mnie i wiesz jaki jestem :)
UsuńTwój Kitsune
Witam,
OdpowiedzUsuńno i po rozmowie, ale co się dzieje, czemu Eli jest taki smutny, czy coś się stało?
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, no i po rozmowie... tylko co się dzieje, i Eli jest taki smutny...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga