„Bezsenne Noce”
Nie radze sobie… Zupełnie sobie nie radzę! To jego
wina! Gdyby nie był taki… Dość! Przestań o nim myśleć! Zapomnij choć na chwilę!
Tylko jak? Widzę go nawet wtedy, gdy zamykam oczy. Jego oczy… Takie poważne i
smutne. Znowu go zraniłem, a przecież nie tak miało być. Sto tysięcy razy obiecywałem
sobie, że się zmienię, zacznę go lepiej traktować i co? Zawaliłem. Zabijam w
nim całą radość życia. Tak rzadko się uśmiecha. Gdybym był na jego miejscu i
musiał dzień w dzień znosić niekończące się pretensje, zaczepki, przytyki,
oszalałbym!
Czemu zachowuję się jak najgorszy palant? To do mnie
zupełnie niepodobne. Zawsze myślałem o sobie, jak o fajnym facecie. I byłem fajny.
Miły, zabawny, troskliwy. A potem… Każda nasza konfrontacja prowadzi do
tragedii. Sama świadomość, że jest gdzieś blisko, wywołuje we mnie nagłą
potrzebę zwrócenia na siebie jego uwagi. I wtedy to się dzieje. Samozapłon,
prowadzący do wybuchu. Nie jest to jednak wybuch namiętności. O nie… Wprost
przeciwnie. Najpierw wieje arktycznym chłodem, potem następuje milczenie, a
jeszcze później… Nienawidzę, gdy płacze. Jeszcze mocniej nienawidzę siebie za
to, że doprowadziłem go do łez.
Szkodzę dziecku, wiem o tym. Nie powinienem go
denerwować, lecz otoczyć puchatą bańką, tak jak Ian zrobił to z Tiną. Położyć na
łóżku, rozebrać, pieścić… Rozebrać? Czemu o tym pomyślałem? Bo znowu boleśnie
ze mnie zakpił, wypominając różnicę wieku? Jak on to powiedział? Że nie dam
rady go zaspokoić? Króliczku, ty nawet nie wiesz, jak to smakuje, a ja ci tego
nie pokażę. Mógłbym, ale…
Przecież nie pójdę z nim do łóżka! To nie tak, że mi się nie podoba. Na początku rzeczywiście tak było. Wydawał się taki przeciętny i… Nie! Nie kłam, Max! Nie oszukuj sam siebie! Gdy spotkałeś go po raz pierwszy, aż mowę ci odjęło. Te złociste włosy, jasna skóra… Nie był w szczytowej formie. Ciąża już wtedy mocno dawała mu w kość. Część mnie wiedziała, że najlepiej będzie, jeśli dam mu spokój, ale jak mógłbym? Chciałem go znowu zobaczyć…
Przecież nie pójdę z nim do łóżka! To nie tak, że mi się nie podoba. Na początku rzeczywiście tak było. Wydawał się taki przeciętny i… Nie! Nie kłam, Max! Nie oszukuj sam siebie! Gdy spotkałeś go po raz pierwszy, aż mowę ci odjęło. Te złociste włosy, jasna skóra… Nie był w szczytowej formie. Ciąża już wtedy mocno dawała mu w kość. Część mnie wiedziała, że najlepiej będzie, jeśli dam mu spokój, ale jak mógłbym? Chciałem go znowu zobaczyć…
- Max, wszystko w porządku? – z zamyślenia wyrywa mnie
natrętny głosik nowej znajomej. Kobieta przysuwa się nieznacznie, zmniejszając
dystans między nami. Ociera się o mnie ramieniem, zabiegając o uwagę.
- Tak… - odpowiadam automatycznie. Cholera,
zapomniałem jej imienia.
- Cherry – podpowiada, uśmiechając się słodko.
- Wybacz. Wiem, że nic mnie nie usprawiedliwia, ale…
- Wybaczam – przerywa mi, splatając palce naszych
dłoni.
- Chyba nie powinniśmy… - próbuję uwolnić rękę, lecz
zaborcza kokietka mi na to nie pozwala.
- Nie powinniśmy? – obdarza mnie oburzonym
spojrzeniem. – Skarbie, obydwoje jesteśmy samotni i nieszczęśliwi. Szukamy
pocieszenia. Nie ma nic złego w tym, że wypijemy wspólnie kilka drinków, a
potem każde z nas wróci grzecznie do domu, prawda?
Cherry ma rację. Nie robię nic złego. Przyszedłem do
baru, by odreagować stres i nieco ochłonąć. Gdybym został z Eli sam na sam,
zwłaszcza po naszej ostatniej sprzeczce… Boję się myśleć do czego mogłoby dojść…
- Znowu odpływasz, misiu – Cherry ociera się o mnie
coraz natarczywiej. Jest piękną kobietą, nie przeczę. Zwróciłem na nią uwagę ze
względu na długie włosy, które bezustannie poprawia. Przez chwilę wydawało mi
się, że to Eli. Głupku, nie śledziłby cię aż tutaj. Spacer do baru zajął mi
ponad dwie godziny. To zdecydowanie zbyt wielki wysiłek dla osoby w ciąży. Eli…
Znowu Eli… Lubię, gdy jasne pasma opadają mu luźno na ramiona. Lubię ich
dotykać. Przeczesywać palcami. Są takie miękkie i… - Od razu lepiej – pomruk
zadowolenia sprawia, iż przytomnieję. Dlaczego dotykam włosów Cherry? Mój gest
chyba się jej spodobał, bo zmniejsza odległość między nami i całuje mnie w
usta. Z początku sztywnieję, nie wiedząc jak zareagować, a potem… Jej język
ostrożnie dotyka mojej dolnej wargi. Tak, chcę tego zapomnienia. Nie myśl już o
tym, czemu tu przyszedłeś, nie myśl o dziecku ani tym bardziej o jasnowłosej
istocie, która je nosi. Zamknij oczy i ciesz się życiem. Kiedy ostatnio
pozwoliłem sobie na flirt? Przed poznaniem małego hobbita często chodziłem na
randki. To on wymusił na mnie przeprowadzkę i… Przestań! Skup się na całowaniu
i porzuć tą obsesję! On nie jest dla ciebie! Myślisz, że pozwoliłby ci na coś
takiego? Sam słyszałeś, jak powtarzał, że nie lubi się całować… Tymczasem ona…
Cherry… Ma na imię Cherry! Całujesz się z nią i to jest w tej chwili
najważniejsze!
Wplatam palce w tlenione włosy i pogłębiam pocałunek. Właśnie
tak, Max. Wreszcie możesz być sobą i ona to rozumie. Nie musisz niczego udawać.
Możesz być zaborczy i wymagający, jeśli masz na to ochotę. To tylko zabawa. Eli
nie umie się bawić. Nie wolno ci go tknąć, choć umierasz z tęsknoty za swoim
dzieckiem. „Zbyt intymnie…” Wiesz jakby zareagował, gdybyś pocałował go tak jak
teraz? Zaniemówiłby. Jego fiołkowe oczy zrobiłyby się wielkie niczym spodki.
Mrugałby zaskoczony, nie potrafiąc zebrać słów. To akurat byłoby fajne…
Milczący Eli… Boże, znowu to robię! Cherry, skup się na Cherry!
- Misiu… Nie sądziłam, że potrafisz tak całować… -
moja towarzyszka zaczyna się wachlować ręką, próbując zapanować nad oddechem.
- Przepraszam, poniosło mnie – dopijam resztkę
złocistego alkoholu i od razu przywołuję barmana, by przygotował nam kolejne
drinki.
- Obiecaj, że to nie koniec – zaczyna chichotać,
opierając głowę o moje ramię.
- Mamy przed sobą całą noc – zapewniam ją, choć tak naprawdę mam na myśli siebie.
Gdybym przez chwilę posłuchał podszeptów
sumienia, pewnie nie spędziłbym kolejnych kilku godzin razem z klejącą się
do mnie damą. W trakcie rozmowy okazało się, że wbrew pozorom, wiele nas łączy.
Ona również potrzebowała oddechu po niedawnych nieporozumieniach, które miały
miejsce między nią i jej byłym. Pokłócili się o to, gdzie pojechać na wakacje
oraz z czyimi rodzicami spędzić nadchodzące święta. Cherry wolała Hawaje,
chociaż czy to nie tam mieszkali jego rodzice? A może to była jej matka? W
sumie jakie to miało znaczenie? Wybraliśmy sobie niewielki stolik w rogu sali.
Jej usta smakowały Martini. Śmiała się z moich żartów i nie miała nic
przeciwko, gdy ją przytulałem. A może to ona przytulała mnie?
- Max… Pojedziemy do ciebie? – jej szept sprawił, że
momentalnie robi mi się gorąco.
- Do mnie?
- Nie chcesz? – Cherry z pełną premedytacją układa
moją dłoń na swoim nagim, opalonym udzie. – Ja chcę. I to bardzo… – zarzuca mi
ręce na szyję.
- Moje mieszkanie oddalone jest setki
kilometrów stąd. Chodźmy do hotelu.
- Przyjechałeś samochodem?
- Nie. Poza tym nawet gdyby tak było, jestem zbyt
wstawiony, by prowadzić. Zawołamy taksówkę? – uśmiecham się, dotykając czule
jej policzka.
- Tu nie ma taksówek, zapomniałeś? To prowincja –
parska śmiechem, ponownie szukając moich ust.
- I co teraz? – pytam, jednocześnie obserwując, jak
jasnowłosa uwodzicielka maluje kółka, schodząc palcami coraz niżej, aż udaje
się jej wsunąć rękę pod moją koszulę. – Chyba koniec amorów na dziś – udaję
smutnego, choć daleko mi do użalania się nad sobą. Wypity alkohol szumi mi w
głowie, delikatnie podkręcając i tak mocno erotyczny nastrój. – Całe wieki nie
bawiłem się tak dobrze.
- Misiu… Noc jest jeszcze młoda. Skoczę upudrować
nosek, a ty w tym czasie zapłać za drinki i spotkamy się przy wyjściu, ok? –
jej propozycja zupełnie mnie zaskakuje.
- Jesteś pewna? – nie rozumiem skąd we mnie tyle skrupułów.
Przecież nikogo nie zdradzamy. Ja z pewnością jestem wolny. Mogę robić co chcę
i z kim chcę.
- Max… – przysuwa się do mnie i zaczyna całować po
szyi. – Masz jeszcze jakiekolwiek wątpliwości? – łapie za mojego członka i
pociera go przez materiał spodni, doprowadzając mnie tym samym do szaleństwa. –
Za pięć minut przy wyjściu… - powtarza, ześlizgując się ze swojego miejsca i
nieco poprawiając krótką, ozdobioną błyszczącymi cekinami, czarną sukienkę. Z
niekłamaną satysfakcją odprowadzam ją wzrokiem aż do łazienkowych drzwi. Cherry
to nie Eli. Doskonale wie, że potrafię ją zadowolić… Powinienem poprosić o
jej numer telefonu. Następnym razem, gdy ten wredny karzełek zacznie kpić z mojej
męskości, mógłbym szybko obalić jego błędne teorie. Uśmiechnięty od ucha do
ucha, kieruję się w stronę barmana. Wyciągam z portfela plik banknotów,
wliczając w to spory napiwek, po czym odnajduję czekającą na mnie dziewczynę.
Wpijam się w jej czerwone wargi, gdy tylko wychodzimy na zewnątrz.
- Tutaj nie – śmieje się ze mnie, biorąc za rękę i
ciągnąc w kierunku starego salonu gier, który został zamknięty jeszcze za moich
szkolnych czasów.
- Myślałem, że pojedziemy do ciebie – żalę się,
mijając słabo oświetlony parking.
- Misiu… Nie gadaj tyle – owija moje ramię wokół
swojej talii. Przechodzimy na drugą stronę ulicy. To dopiero przygoda. Słodka
ślicznotka jest na mnie tak napalona, że nie może się powstrzymać. Szkoda, że
Eli tego nie widzi…
Klimat nie odbiega zbytnio od tego, co zdarza mi się
opisywać w moich książkach. Ciepła noc. Żadnych ludzi. Dźwięk wysokich obcasów
kochanki, niknący wśród ciszy. Opuszczony budynek. Pobity klosz ulicznej
latarni. Znikamy innym z pola widzenia, kryjąc się za rogiem. To wszystko
wydaje mi się surrealistyczne. Zaczynam się śmiać, lecz Cherry nie jest w
nastroju do żartów. Opiera mnie plecami o ścianę i od razu sięga do zapięcia
moich spodni.
- Gdyby ktoś mi powiedział, że ten dzień skończy się w
taki sposób, nie uwierzyłbym.
- A ja wprost przeciwnie. Co najbardziej lubisz? – jej
bezpośredniość aktywuje alarm, odzywający się gdzieś głęboko w moim wnętrzu.
Żałuję, że nie zalałem go większą ilością alkoholu...
- Pocałuj mnie, bo potrzebuję czasu do namysłu –
próbuję ją objąć, lecz mi na to nie pozwala.
- Za późno… - jasnowłosa zsuwa mi spodnie z bioder i
sięga po mojego członka. Agresywny sposób jej zachowania sprawia, iż znika
nastrój frywolnego flirtu. Wszystko dzieje się za szybko, a przynajmniej ja nie
tak to sobie wyobrażałem.
- Cherry… - kobieta całuje mnie raz, a potem drugi.
- Jesteś zbyt spięty, ale umiem sobie z tym poradzić –
szepcze, osuwając się wzdłuż mojego ciała.
- Cherry… - powtarzam jej imię. Nie reaguje.
Zmysłowo oblizuje usta a potem patrząc mi prosto w oczy, wkłada moją męskość
dość głęboko do ich wnętrza, ponętnie się przy tym uśmiechając. Nabieram
głęboko powietrza, czując powolne ruchy jej języka.
- Zrelaksuj się… - szepcze między liźnięciami,
starając się pieścić mnie tak, abym zrobił się twardy. Zamykam na chwilę oczy i
wplatam palce w jej rozpuszczone włosy. Moja wyobraźnia zdaje się tylko na to
czekać, bo od razu karmi mnie inną, znacznie seksowniejszą wizją… Warczę cicho
jakieś przekleństwo, próbując odpędzić go od siebie, ale jest już za późno.
Oplatam jasne pasma wokół swojej dłoni, by tylko mi się nie wymknął. Mam
wrażenie, że w nozdrzach czuję jego zapach, że pieści mnie swoimi drobnymi
dłońmi… Chcę go. Tak bardzo, że to aż boli. Chcę czuć na sobie jego dotyk,
ciepło skóry, ale przede wszystkim chcę, by był mój. Pod wpływem jego
spojrzenia, jestem zupełnie bezbronny. I jest mi dobrze, tak dobrze… - Otwórz
oczy, misiu i patrz na mnie… - na dźwięk obcego głosu, wpadam w panikę. „Nie,
Max. Patrz na mnie… Tylko na mnie…”
- Zawsze patrzę… Tylko na ciebie… - niespodziewanie dochodzę.
Cherry zaczyna krztusić się moją spermą. Mruży groźnie oczy, ocierając łzy. –
Przepraszam… Nie chciałem… - pomagam jej wstać.
- Nie szkodzi – uśmiecha się do mnie blado. –
Zapłacisz ekstra i po sprawie.
- Zapłacę?
- Misiu, chyba nie liczyłeś na to, że…
- Ile? – przerywam jej ostro, odpychając od siebie, by
móc poprawić ubrania.
- Byłeś miły, więc dwieście wystarczy – wyciąga rękę w
moją stronę. Wyjmuję wszystkie banknoty, jakie mam w portfelu i wciskam w jej dłonie.
- Masz i spadaj! - bardziej zabolało mnie przerwanie
tej dziwnej fantazji, niż odkrycie prawdy. Źle ze mną. Bardzo źle.
- Nie ma się czym denerwować, Max. Spędziliśmy miły wieczór.
Nie psuj nastroju – pociesza mnie.
- Miły?! To nazywasz miłym wieczorem?! – zaczynam
krzyczeć, ruszając prosto przed siebie, choć w obecnym stanie jest to dosyć
trudne.
- Poczekaj! – woła za mną, stukając obcasami. – Chodź,
porozmawiajmy – łapie mnie za rękę i podprowadza do krawężnika, pomagając
usiąść.
- Idź sobie. Chcę zostać sam!
- Pójdę. Chłopak na mnie czeka – odwraca się w
kierunku parkingu. Jak na zawołanie, w jednym z samochodów zapalają się
światła.
- Ten, z którym rzekomo zerwałaś? Świetnie…
- Ty też nie do końca byłeś ze mną szczery. Wyobrażałeś
sobie kogoś innego, podczas gdy ja…
- Dość!
- Za tobą jest telefon. Masz –
wyjmuje kilka monet z niewielkiej, satynowej kopertówki, którą ma przewieszoną
przez ramię. – Zadzwoń po kogoś, by cię zabrał do domu – nie chcę od niej
pomocy. Nie chcę pomocy od nikogo! Odpycham więc jej rękę, lecz dziewczyna nie
rezygnuje. Kładzie drobne na chodniku obok mnie, po czym wsiada do czarnego
samochodu i odjeżdża.
Przez kilkanaście minut nie jestem w stanie ruszyć się
ze swojego miejsca. Czuję obrzydzenie i jest mi niedobrze. Obejmuję się ściśle
ramionami, próbując zapanować nad sytuacją. Ktoś powinien obtłuc mi mordę za
to, co zrobiłem. Na szczęście jest osoba, która nie odmówi mi tej drobnej „przyjemności”.
Zabieram monety i podchodzę do automatu. Wykręcam
numer do domu.
- Halo? – słysząc głos Eli, mam wrażenie, że się
popłaczę. Tylko tego było mi trzeba…
- Jeszcze nie śpisz? – wypowiedzenie tych trzech słów
sporo mnie kosztuje.
- Max? Wszystko w porządku? - zachowuje się tak, jakby już o wszystkim
wiedział…
- Nie. Obudź ojca. Muszę z nim porozmawiać.
- Twoi rodzice wrócą dopiero rano. Dzwonili do mnie jakiś czas temu.
- Rano? Cudowanie! Po prostu lepiej być nie może!
Czemu nigdy go nie ma, gdy najbardziej go potrzebuję?! – z całej siły zaciskam
palce na słuchawce, powstrzymując się, by po prostu nie pociągnąć za kabel i
nie wyładować na nim swojej złości.
- Może ja mogę ci pomóc?
- Ty?! – wybucham ironicznym śmiechem. – Jesteś
ostatnią osobą, która może mi pomóc, wierz mi.
- Max, ty piłeś? – samo stwierdzenie tego faktu jest
dla niego niezłym szokiem. Nie powinno mnie to dziwić. Przecież to jeszcze
dziecko…
- Tak, piłem. Poszedłem do baru i narąbałem się jak
okręt. Chciałeś wiedzieć, to już wiesz.
- Gdzie jesteś? Przyjadę po ciebie.
- Nie musisz. Poradzę sobie – kończę rozmowę.
- Max, zaczekaj! Max! – odkładam słuchawkę, nie
słuchając, co ma do dodania. Najważniejsze, że jest bezpieczny. Tylko to się
dla mnie liczy. Spoglądam na tarczę swojego zegarka. Dochodzi druga. Jestem
pewny, że zamiast spać, nadal siedział nad szkicami.
Eli, ja…
Nie, to niemożliwe!
To po prostu niemożliwe!
Nie pasujemy do siebie. Jesteśmy zupełnie inni. Jak
ogień i lód. To by się nigdy, przenigdy nie udało. Zwłaszcza po wydarzeniach
dzisiejszej nocy. Nie potrafiłbym być obok. Rozpalasz mnie. Rozpalasz do czerwoności. Twój wygląd,
charakter, tajemnice. Nawet twój talent. Chcę to wszystko poznać. Odkryć cię,
krok po kroku, lecz jest już za późno. Posunąłem się o krok za daleko.
Myślałem, że potrafię przed tobą uciec, a ty tylko na to czekałeś.
Wykorzystałeś chwilę słabości, by mnie zupełnie zniewolić. A przecież nasz los
i tak już na zawsze został połączony. Nigdy przed tobą nie ucieknę. I wcale nie
chcę tego robić. Ty, ja, nasze dziecko – zawsze będziemy sobie bliscy. Ta myśl
pozwala mi się uspokoić, choć odurzenie nie znika. Wprost przeciwnie…
Jestem tak zajęty sobą, iż nie zauważam własnego
samochodu, który zatrzymuje się z piskiem opon niebezpiecznie blisko.
- Max, nic ci nie jest? – Eli wyskakuje ze środka i
pochyla się nade mną, dotykając mojego policzka, by unieść mi głowę. Spoglądam
mu prosto w oczy. Jego dłoń jest nieco chłodna. To pewnie wina klimatyzacji.
- Jak mnie znalazłeś, Króliczku?
- Dzięki mapie Google.
- Zawsze taki sprytny… - zaczynam się śmiać, z
niedowierzaniem kręcąc głową.
- Chodź, wracamy do domu – wyciąga do mnie rękę, by
pomóc mi wstać.
- Nie dotykaj mnie. Jesteś taki czysty i niewinny…
- Max, o czym ty bredzisz? No już, rusz się i wsiadaj
do auta! – rozkazuje mi, pewnym siebie tonem.
Obserwowanie jak radzi sobie z moim samochodem jest
dla mnie bardzo interesującym doświadczeniem. Nie wiem czemu tak mnie to dziwi.
Przecież wiedziałem, że ma prawo jazdy. Gdy go poznałem, miał nawet samochód.
Sprzedał go z mojej winy, zapewne poniżej wartości, bo okazałem się zachłannym
i chciwym gburem.
- Zapnij pasy – celowo siadam bokiem, by móc
bezwstydnie się w niego wpatrywać.
- Nie zapnę. Do domu jest blisko. Poza tym przy takim
ustawieniu fotela, za mocno uciskają dziecko.
- W taki razie jedź ostrożnie.
- Nie bój się. Nie porysuję twojego samochodu.
- Mam to gdzieś
- wyciągam się w fotelu.
- Jutro pewnie zmieniłbyś zdanie – mruczy pod nosem.
- Zapytaj mnie o to jutro, a usłyszysz identyczną odpowiedź
- zapewniam go.
Muszę przyznać, że niezły z niego kierowca. Może
prowadzi tak zachowawczo, bo serio martwi się o mercedesa, a może zawsze tak
jeździł. Chciałbym to wiedzieć. To i miliony innych rzeczy, które go dotyczą.
Zanim poznam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, Eli parkuje auto i
pośpiesznie wysiada.
- Dasz sobie radę? – pyta, marszcząc jasne brwi.
- Nie pierwszy raz jestem pijany – chciałbym mu jakoś
zaimponować, lecz nieco kręci mi się w głowie, co z kolei wprawia mnie w
doskonały nastrój. – Nie patrz tak na mnie. Mam ci obiecać, że więcej tego nie
zrobię? O to ci chodzi?
- Chodzi mi tyko o to, żebyś bezpiecznie dotarł do
łóżka – przekręca zamek w drzwiach, korzystając ze swoich kluczy. – No chodź,
tylko ostrożnie. Jeśli upadniesz, nie dam rady cię podnieść.
Gdy docieram na górę, dopiero wtedy uświadamiam sobie,
jak bardzo jestem zmęczony. Eli znika z mojego pola widzenia. Siadam więc na
łóżku i podpieram głowę, zastanawiając się, gdzie poszedł. Nie chcę być sam.
Rzucam się na pościel, czekając na jego powrót.
- Wypij to – podaje mi szklankę zimnej wody, do której
dodał jakieś tabletki.
- Nie chcę.
- Proszę, po prostu zrób, co mówię.
- Zachowujesz się zupełnie jak moja mama – naigrywam
się z niego, siadając.
- Max… Nie utrudniaj – wzdycha ciężko, klękając przede
mną na dywanie. – No już, pij – podtrzymuje mi szklankę, abym się nie oblał.
- Smakuje okropnie – narzekam, krzywiąc się.
- Jakoś to przebolejesz. A teraz kładź się.
- Nie. Chcę spędzić z tobą więcej czasu. Musimy porozmawiać…
Muszę cię przeprosić. Ja nie chciałem. Wierzysz mi? – kładę mu dłonie na
ramionach, by łatwiej wyczytać z jego oczu co tak naprawdę myśli. – Wyglądasz mizernie.
- Nikt ci nie każe na mnie patrzeć – prycha gniewnie,
próbując się uwolnić.
- Lubię na ciebie patrzeć. Czasami wydaje mi się, że
robię to nawet wtedy, gdy nie ma cię blisko, tak jak teraz…
- Super. A teraz do spania – opiera swoje drobne
dłonie na mojej klatce piersiowej.
- Pomożesz mi się rozebrać? – pytam z nadzieją w
głosie.
- A sam nie możesz tego zrobić?
- Proszę… Nie odmawiaj mi… Tylko ten jeden raz. Jeśli
to zrobisz, już nigdy więcej nie sięgnę po alkohol. Przysięgam – kładę prawą
rękę na sercu, chwiejąc się przy tym na boki.
- Skoro muszę… – odgarnia swoje rozpuszczone włosy do
tyłu i odwiązuje moje buty.
- Łaskoczesz mnie – zaczynam się śmiać, gdy ściąga mi
skarpetki.
- Dobra, dosyć tego! Gaszę światło! – podchodzi do
włącznika. W pokoju pali się tylko niewielka lampka nocna sprawiając, że robi
się bardziej klimatycznie.
- Eli, nie skończyliśmy… Nie dam rady odpiąć guzików
koszuli… Chyba mnie tak nie zostawisz, co?
- Jesteś gorszy niż dziecko – zrzędzi, ponownie
klękając miedzy moimi udami.
- Za to ty jesteś piękny… - szepczę.
- Tak? – z powątpiewaniem unosi na mnie wzrok,
sięgając do mojego lewego nadgarstka. – Ostatnio mówiłeś, że nigdy wcześniej
nie widziałeś okropniejszego brzydactwa…
- Dobrze wiesz, że to nieprawda. Powiedziałem tak, by
byłem na ciebie wściekły. Kłamałem tylko po to, by cię zranić –
unoszę jego dłoń do ust i lekko całuję. – Wierzysz mi?
- Nie.
- Teraz ty kłamiesz. Wiem, że mi wierzysz. Widzę to w
twoich oczach. Mogę z nich wszystko wyczytać. Każdą twoją reakcję…
- W takim razie co teraz czuję?
- Rzucasz mi wyzwanie? To dobrze, lubię to – puszę się
jak paw, wpatrując w jego oczy. – Jesteś zmęczony.
- Brawo. Wygrałeś – rozpina ostatni guzik, po czym
pośpiesznie wstaje.
- Jeszcze nie skończyłem! – bronię się, układając
dłonie na jego szczupłych biodrach. – Jesteś też smutny. Bardzo smutny. Stało
się coś, o czym nie chcesz nikomu powiedzieć… - wyraźnie czuję, jak się spina.
- Zgadłem, prawda?
- Może…
- Dzidziuś też to czuje – przesuwam prawą dłoń na jego
brzuszek. – Chociaż jest taki malutki, chce twojego szczęścia. Bo gdy ty jesteś
szczęśliwy, on też jest szczęśliwy – głaszczę go bardzo delikatnie. Moje słowa
coś w nim poruszyły. Mam wrażenie, że za chwilę się rozpłacze. Nie mogę do tego
dopuścić! – Chodź do mnie – obejmuję go mocno i przyciągam do siebie.
- Max! Nie!
- Już raz mnie dzisiaj dotykałeś. Ja też chcę cię dotknąć…
Ja czekam wstawiać szybciutko 😄 Paula
OdpowiedzUsuńWstawiłem. Miłego czytania :)
UsuńTwój Kitsune
No powiem Ci że tego się nie spodziewałam 😄 Mać mający fantazję z udziałem Eli ? No no szczerze to chciałabym żeby między nimi coś się zwiększyło w sferze seksualnej.Max powoli pprzekonuje się do Eli nawet wobec tej prostytutki był mniej przewidywalny i tak myślami był wokół ciała Eliego powiem Ci że czekałam z utęsknieniem na ten rozdział mam nadzieje ze sZybko dasz nowy chciałabym już wiedzieć co dalej będzie z Maxem ... dużo weny LISKU abym nie musiala czekać długo na następny rozdzial 😄 * przepraszam wiem że to samolubne 😀*
OdpowiedzUsuńJa też się tego nie spodziewałem. Max jest jednak zły, bardzo zły :D A co będzie dalej? Zobaczymy :)
UsuńTwój Kitsune
Boję się co będzie dalej..
OdpowiedzUsuńBędzie, co ma być :D
UsuńTwój Kitsune
W pierwszej chwili zdenerwowałam się na Maxa, ale przypomniałeś, że Max póki co jest singlem (mimo, że oczekuje dziecka). W sumie ten rozdział jest poruszający. MB
OdpowiedzUsuńOwszem, jest. Jest też nieco pijany, ale to dobrze. Czas, by coś się zmieniło...
UsuńTwój Kitsune
LISKU nie mogę się doczekać następnego rozdział 😣 aż usnąć trudno 😣 Paula
OdpowiedzUsuńNo cóż Ci mogę powiedzieć? Zamknij oczka i licz owieczki :D
UsuńTwój Kitsune
Cudownie jak zawsze <3
OdpowiedzUsuńCudownie dopiero będzie, wierz mi. Oczywiście to są moje "cudowności", więc cukier musi być nieco gorzki.
UsuńTwój Kitsune
O fak *krew tryska z nosa* ale to było szłodkie ^^ Boże jak ja kocham to opowiadanie w sumie tak jak wszystkie twoje. czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńYumiko :*
To jeszcze nic. Poczekaj na inne rozdziały :D Max tak Was zaskoczy, że aż... Nic nie powiem :D
UsuńTwój Kitsune
mech mech *lenny*
UsuńYumiko :*
Czekałam na to :D Zastanawiam się tylko, czy Max znowu nabroi i jakie tym razem będzie miało to konsekwencje? Może dzięki tej jego pijańskiej szczerości Eli spojrzy na niego inaczej, łagodniej <3 Super rozdział!
OdpowiedzUsuńNa razie Max nie zrobił jeszcze nic złego. Zostawiłem to sobie na kolejny rozdział :D Oj będzie się działo :)
UsuńTwój Kitsune
Zaczynam rozumieć co czują moi czytelnicy, gdy przerywam w najlepszym momencie. Niech Cię Lisie!
OdpowiedzUsuń10 stron to mało? Poza tym są sytuacje, w których żadna chwila nie jest odpowiednia, by przerywać. Jak się zapewne domyślasz, to moje ulubione momenty :D
UsuńTwój Kitsune
Tak, to mało. Racja. Co za szok xD
UsuńW takim razie jest mi przykro. Musisz czekać na więcej.
UsuńTwój Kitsune
Powiedzmy, że Ci wierzę xD
UsuńLisku czekam na rozdzial :( weny duzo weny :( Paula
OdpowiedzUsuńPaula, ale przecież dopiero co opublikowałem. Szybciej nie mogę pisać :D
UsuńTwój Kitsune
❤
OdpowiedzUsuńTo dla mnie? :)
UsuńTwój Kitsune
To nie moja wina że tak piszesz ... i jak ja mam być spokojna skoro juz 3 raz czytam ten rozdział a mi nadal mało :( chce wiedziec co bedzie dalej :D \""/
OdpowiedzUsuńWierz mi, ja też chciałbym to już zdradzić, ale kolejny rozdział znowu będzie długi i nie powstanie w przeciągu chwili. To wymaga czasu :D Poza tym kolejne pomysły Maxa... Co Ci będę mówił, chłopak zaszaleje, o czym już niedługo (może jeszcze w tym tygodniu) poczytacie :D
UsuńTwój Kitsune
no nie m oge sie doczekac ach ten Max zboczuszek szczeze mam nadzieje ze sie dobierze do Eliego :DD *wrescie* :DDD
OdpowiedzUsuńWszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że tej nocy ma wielkie szczęście :D
UsuńTwój Kitsune
czekam z niecierpliwością :DDD
UsuńJust kiss already!! Boszę, ileż można czekać, niech ten Maksiu (zapamiętałam imię? :'D) się w końcu ruszy!
OdpowiedzUsuńhttps://zmoczony-blogasek.blogspot.com/
No przecież on cały czas działa. Tylko efekty są, jakie są :D
UsuńTwój Kitsune
Kitsua a tak z innej beczki ... ty bierzesz pomysly na te wszystkie " romantyczne sceny " z fantazji czy moze z reala?
OdpowiedzUsuńTo zależy, które sceny masz na myśli :D Aż się zawstydziłem :D
UsuńTwój Kitsune
jestem zboczuchem wiec mozna sie domyslec :D
OdpowiedzUsuńA co ja mam powiedzieć? :D Chyba najlepiej, jak nic nie zdradzę :D
UsuńTwój Kitsune
Oj Ty wykorzystałes sytuację żeby wymigać się od odpowiedzi 😄
OdpowiedzUsuńW tym jestem najlepszy :D
UsuńTwój Kitsune
Ooo jak słodko xD Max jednak ma serce 😂 ciekawe kiedy znowu to spieprzy. Eli to ma jednak ciężkie to życie. Te wahania nastrojów M nieźle dają mu w kość. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Wenyy 😆
OdpowiedzUsuń~Demi Lerman
Ja też chciałbym dokończyć nowy rozdział, ale jak przed chwilą napisałem na wattpadzie, jestem zazdrosny o bohaterów i nie chcę się nimi dzielić :D
UsuńMax to Max. Wzloty i upadki są u niego na porządku dziennym :)
Twój Kitsune
Kiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńStaram się, ale rozdział nie jest jeszcze gotowy. Może jutro się uda.
UsuńTwój Kitsune
Witam,
OdpowiedzUsuńo trochę to teraz mnie Max wkurzył, ale dobrze, że o Eli myślał cały czas, a szkoda tylko, że kiedy ta robiła u dobrze, to nie wymawiał imienia Eli...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, teraz to mnie Max trochę wkurzył, ale dobrze, że o Eli to myślał cały czas, no tylko szkoda, że kiedy ta robiła mu dobrze, to nie mówił słowa Eli... ;) ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga