wtorek, 16 stycznia 2018

mpreg 25

„Bezsenne Noce



- Max… Ja chcę… - chłopak delikatnie łapie mnie obiema dłońmi za nadgarstek. Palce, które jeszcze przed chwilą masowały jego brzuszek, obecnie nie są w stanie poruszyć się nawet o milimetr. Wstrzymuję oddech, serce wali mi tak mocno, że ledwo słyszę, co do mnie mówi. Pomimo ciemności, dokładnie widzę anielskie rysy jego twarzy. Rozrzucone na poduszce włosy, rozchylone usta. Jest cudowny.
- Powiedz mi – mój głos ledwo wydobywa się ze ściśniętego gardła. W tej chwili zrobiłbym dla niego wszystko.
- Mógłbyś… - ucieka ode mnie sennym wzrokiem, jakby się wahał. Gdybym był w stanie choćby drgnąć, uniósłbym jego brodę, by ponownie spojrzał mi prosto w oczy. Mógłbym coś zepsuć. Wolę więc uzbroić się w cierpliwość i poczekać na to, co będzie dalej.
- Zrobię dla ciebie wszystko – mam nadzieje, że ta zachęta brzmi dość przekonująco. By dodać mu otuchy, łapię go za rękę i splatam nasze palce.
- Przytul mnie – jego szept spływa wprost do mojego serca. Uśmiecham się zadowolony takiego wyborem.
- Chodź do mnie – podciągam go do góry i już po chwili znajduje się w moich ramionach. Sadzam chłopaka na swoich kolanach, a on wtula twarz w moją klatkę piersiową. – Tak dobrze? – upewniam się, zerkając na niego z rozczuleniem. Jest ciemno i boli mnie, że nie widzę jego twarzy. – Eli? – wplatam palce w jego włosy, czekając na jakąkolwiek reakcję. Chyba zasnął.
Wmawiam sobie, że wolno mi to zrobić. Przecież sam chciał zostać przytulonym, a skoro nie protestuje… Układam go na swoim łóżku i szczelnie otulam ramieniem. Jasnowłosy instynktownie kładzie się na boku. Moja prawa dłoń zakrada się pod jego piżamę. Witaj, synku… Tatuś bardzo za tobą tęsknił…

Ponoć szczęście jest nieuchwytne. Czy aby na pewno? Nie mógłbym pragnąć więcej, niż mam w tej chwili.
Gdy za oknem świta, Eli porusza się niespokojnie, wyrywając mnie ze słodkiego letargu. Natychmiast otwieram oczy, zaalarmowany jego zachowaniem. Jestem od niego uzależniony do tego stopnia, iż moje ciało reaguje na każdy, nawet najmniejszy ruch. Zerkam na zegarek. Jest piąta. Nie ma mowy, abym pozwolił mu już wstać. Ostatnim razem ta sztuczka udała mi się dzięki czekoladzie. Może tym razem też się uda?
Bardzo ostrożnie unoszę się na pościeli i sięgam w kierunku szuflady nocnego stolika, gdzie ukryłem moje skarby. Wracając ze spotkania do domu, udało mi się upolować jeszcze dwa czekoladowo-karmelowe batoniki, które tak mu smakowały. Odpakowuję jeden z nich i odłamuję niewielki kawałek. Ponownie obejmuję chłopaka ramieniem, lecz tym razem łączę przyjemne z pożytecznym. Moja dłoń kieruje się bezpośrednio do jego ust. Marzę o tym, by przejechać po nich opuszkami. Jak to możliwe, że Eli nie lubi się całować? Odmówił nawet Freddiemu. Z jednej strony wcale mnie to nie dziwi. Ostatecznie kto przy zdrowych zmysłach zaryzykowałby wątpliwe „pieszczoty” z takim niedoświadczonym „leszczem”? Ja na jego miejscu… Spokojnie, kowboju. Wyluzuj trochę – karcę samego siebie. Nasze „zacieśnianie więzi” trwa zaledwie od kilku godzin. Nie zepsuję tej kruchej relacji tylko po to, by udowadniać swoje racje. Wprost przeciwnie. Dam mu czas i cierpliwie poczekam. A w międzyczasie… Uśmiecham się widząc, jak czekolada znika w jego ustach.
- Mmm… - mruczy, ponownie zamykając oczy.
- Zadowolony? – pytam, licząc po cichutku na choćby najmniejszą pochwałę.
- Dlaczego śpię w twoim łóżku? – jest wyjątkowo spostrzegawczy, choć dopiero się obudził. Muszę to zapamiętać.
- Chciałeś być przytulany. Już nie pamiętasz? – karmię go kolejnym kawałeczkiem, pękając z dumy nad własną pomysłowością. Nie miałbym nic przeciwko, gdybyśmy każdy dzień zaczynali w taki właśnie sposób.
- Ja tak powiedziałem? – dziwi się jasnowłosy. – Chyba przez sen. Nie trzeba było brać moich słów na poważnie.
- Chcesz jeszcze? – kuszenie go sprawia mi dużo frajdy.
- Powinienem wstać… - niechętnie spogląda w kierunku okna.
- Za chwilę. Poleżmy tak jeszcze pięć minut – otulam go kołdrą. Dobrze wiem, iż zaraz zaśnie. Oczy same mu się zamykają.
Bycie blisko niego jest tak zaskakująco proste. Dlaczego nie zauważyłem tego wcześniej?
Mój synek też ma się dobrze. Rośnie sobie zdrowy i silny. Przykładam rękę do brzuszka. To najlepsze uczucie na świecie. Ta napięta, ciepła skóra i oszałamiający zapach czekolady, unoszący się nad Eli. Zaspany, potargany, czasami wyjątkowo wredny, a mimo to wydaje mi się ucieleśnieniem ideału. Gdybym jeszcze mógł… Nie, Max, nie waż się myśleć w ten sposób! Zwłaszcza, gdy dzielą cię od niego milimetry! Króliczek jest zbyt niewinny, by wykorzystywać go… w taki sposób. Daj mu trochę czasu, niech się oswoi. Urodzi dziecko. Dorośnie. A potem… Dopiero potem możesz próbować go uwieść. Do tego czasu nie waż się do tknąć!

Już ósma? Wydaję z siebie jęk prawdziwej frustracji i niedowierzania odkrywając, iż zamiast złotowłosego nastolatka, w moich ramionach spoczywa jedynie poduszka. Gdzie mój Króliczek?
Poruszył we mnie coś, co przedtem wydawało mi się głęboko uśpione. Pragnę go. Pragnę go nie tylko fizycznie. Pragnę jego dotyku. Ciepła jego skóry. Spokoju, jaki odczuwam, gdy jest obok mnie. Towarzystwa. Chcę, by się do mnie uśmiechał. Ale przede wszystkim chcę go zobaczyć! Teraz!
Zrywam się w łóżka i idę do kuchni, gdzie beztrosko je śniadanie, rozmawiając z moimi rodzicami. Siadam przy stole. Chciałbym zostać z nim sam na sam. Nie podoba mi się, że tata i mama zagarnęli go dla siebie. Zagadują go, zabawiają. Przy nich jest znacznie bardziej zrelaksowany. Nie dziwi mnie to.
Nalewam sobie kawy. Tata spisał mi całą listę rzeczy do zrobienia w związku z przyjęciem mamy. Będę zajęty aż do wieczora... Świetnie. Niech mnie od razu dobije.
Popędzany i bezustannie zasypywany kolejnymi obowiązkami, nie mam możliwości zamienić nawet jednego zdania z Eli. Przez ułamek sekundy unosi na mnie fiołkowe oczy, lecz gdy widzi, że się w niego wpatruję, od razu odwraca wzrok.
Wracam na górę i biorę prysznic. Ubierając się, przyglądam się uważnie swojemu odbiciu w lustrze. Czy ja mu się podobam? Będę wobec siebie brutalnie szczery i obiektywny. Lata młodości to przeszłość. Nie chcę udawać nastolatka, ale źle też chyba nie jest… Króliczka i mnie dzieli znaczna różnica wieku, a mimo to czułbym się pewniej wiedząc, że patrzy na mnie w „taki sposób”, a nie jak, dajmy na to, mojego ojca. To byłaby prawdziwa porażka… Wciąż jestem nieźle umięśniony. Może nie aż tak, jak za czasów szkoły średniej, gdy praktycznie codziennie ćwiczyłem, ale źle też nie jest. Nie mam zmarszczek. Moje włosy także prezentują się całkiem nieźle. Są gęste i brązowe, podobnie jak oczy. Jestem też wysoki. Wyższy niż Freddy. I z pewnością prezentuję się od niego znacznie lepiej! Mam spore powodzenie, więc Eli nie powinien narzekać. Nie przyniósłbym mu wstydu, gdybyśmy pokazali się razem w jakimś miejscu publicznym. Kino! To jest to! Zabiorę go dzisiaj do kina! Max, jesteś przystojny i genialny! Nie mówiąc już o tym, że będziemy mogli pobyć sami, z dala od wściubiających nosy się w nasze sprawy rodziców.
Zadowolony z siebie kończę poranna toaletę, pryskam się obficie ulubionymi perfumami i jestem gotowy na podbój świata!
Wracam do kuchni, by uważnie przestudiować listę rozkazów, znaczy poleceń taty i mamy. Zdążyli już wyjechać? Jak miło. Zaglądam do kuchni, by uprzedzić Eli o naszych późniejszych planach. Słodki Króliczek jest zajęty gotowaniem. Odwrócony do mnie plecami, próbuje właśnie odkręcić słoik z suszonymi pomidorami. Idealna okazja…
Podchodzę do chłopaka i staję za jego plecami. Wystarczy kilka sekund, by znalazł się w moich ramionach.
- Max, co robisz?! – odwraca głowę w moją stronę. Chyba niechcący go przestraszyłem.
- Pomagam gotować – mruczę. Odkręcam słoik, z którym zawzięcie walczył, po czym opieram dłonie o rant szafki, uniemożliwiając mu ucieczkę.
- Dziękuję.
- Drobiazg, mój malutki – szczerzę się jak totalny idiota. Bardzo „dorosłe zachowanie”. Eli widząc, iż nie zamierzam pozwolić mu odejść, obraca się i kładzie dłonie na mojej klatce piersiowej, by wywalczyć dla siebie więcej miejsca.
- Nie jestem malutki – oburza się. – I z pewnością nie twój – dodaje po chwili.
- Jeszcze nie… - odpowiadam tajemniczo.
- Odsuń się, bo zgnieciesz dziecko – ignoruje moje zaczepki. No cóż, chciałem mu dać szansę, ale sam mnie sprowokował.
- W nocy nie przeszkadzało ci, gdy byłem znacznie bliżej, niż teraz – żalę się, licząc na to, że potraktuje mnie nieco bardziej ulgowo. Czuł się bezpiecznie w moich ramionach.
- W nocy…? - prycha gniewnie. – Wykorzystałeś zmęczenie, by macać mnie po brzuchu – celuje palcem wskazującym w moją klatkę piersiową. Nawet ten jego temperamentny charakterek działa na moje zmysły.
- Nie złość się. Wynagrodzę ci to. Obiecuję – kajam się.
- Jak? – krzyżuje ręce na piersi.
- Masz ochotę pójść do kina? – zaskakuję go moją propozycją.
- Do kina? – dziwi się. – Z kim?
- Ze mną! – to był cios poniżej pasa, Eli… -  Oczywiście, że ze mną! – czuję się urażony. – Mieliśmy spędzać razem więcej czasu, pamiętasz?
- Nie brałem twoich słów na poważnie.
- Jak to?! Przecież ustaliliśmy to wczoraj! Mam ci przypomnieć szczegóły naszej rozmowy?
- Nie musisz. Doskonale ją pamiętam – spuszcza wzrok, tracąc część swojej zadziorności.
- Więc o co chodzi? – unoszę jego brodę do góry, nie umiejąc się oprzeć obezwładniającej potrzebie. Lubię, gdy na mnie patrzy. Bardzo to lubię.
- Odkąd się znamy mówiłeś wiele różnych rzeczy. Sądziłem, że… - urywa w połowie zdania.
- Powiedz mi – nalegam na niego, bo nie zniosę dłużej tej niepewności.
- Sądziłem, że tylko żartujesz – niechętnie kończy zdanie.
- Więc tak mnie oceniasz? Jako niesłownego żartownisia?
- Nie oceniam cię. Po prostu… - wstrzymuje oddech, szukając odpowiednich słów. – Odkąd się znamy mówiłeś wiele różnych rzeczy, a robiłeś coś zupełnie innego, więc… Sam rozumiesz, prawda? – szuka u mnie zrozumienia.
- Jeszcze tu jesteś? Myślałem, że jedziesz do hurtowni!– nagle w kuchni pojawia się mój ojciec. Mruży gniewnie oczy widząc Eli uwięzionego między blatem a moimi ramionami. – Max, zostaw go w spokoju… - warczy ostrzegawczo, dając mi czas na ucieczkę.
- Nie robię mu nic złego! Tylko rozmawiamy, prawda Króliczku? – zerkam w kierunku blondyna, który nadal rozważa moje zaproszenie.
- Masz się trzymać od niego z daleka! – tata powtarza słowa swojej ulubionej groźby. Odsuwam się od chłopaka, by nie prowokować niedźwiedzia do ataku.
- Przemyśl to, co powiedziałem – szepczę do fiołkowookiego.
- Max… - Peter Ford wskazuje mi drzwi.
- Zadzwonię. Uważaj na siebie – żegnam się z Eli i wychodzę z kuchni.

Przez cały dzień odbieram różne pudła. Odwożę je do biura mamy, która rozpakowuje je, uważnie ogląda zawartość, a następnie każe mi jechać po kolejne przesyłki. Te wycieczki nie mają końca… Mimo to rozpiera mnie energia. Nie mogę doczekać się chwili, gdy porwę Eli do samochodu, by odpocząć od tego szaleństwa.
Powrót do domu nie następuje szybko. Na szczęście jasnowłosy nadal pracuje w ogrodzie. Uśmiecha się lekko na mój widok.
- Jak ci minął dzień? – pytam, zerkając mu przez ramię na ukończone rysunki. Moją uwagę przykuwa akwarela, na której umieścił mnóstwo kolorowych kwiatów.
- Dobrze.
- Ten jest wyjątkowo piękny – wskazuję na małe arcydzieło. – Nie widziałem go wcześniej.
- To kawałek ogrodu twojej mamy. Widzisz? – podążam wzrokiem za jego dłonią. Dopiero teraz zauważam, iż różany krzak obsypany kwieciem rzeczywiście wygląda znajomo.
- Piękny – chwalę go. – Z pewnością znacznie ładniejszy niż te ciemno-szare drzewa, które bezustannie szkicujesz.
- Za nie mi płacą. Tymczasem to… – podnosi akwarelę, by dokładniej ją obejrzeć. – Zmarnowałem papier i tyle – wzdycha.
- Nie mów tak. Mama byłaby zachwycona, gdyby dostała od ciebie coś tak wyjątkowego. Wiesz, że uwielbia swoje kwiaty.
- Tak sądzisz? – ta wiadomość znacznie poprawia mu humor.
- Jestem o tym przekonany – uśmiecham się do niego. Chłopak odpowiada tym samym. – To co, zbieramy się? – spoglądam na zegarek. Jest parę minut po dwudziestej.
- Idziemy? Dokąd? – typowe… Tak bardzo pochłonęło go rysowanie, że zapomniał o kinie.
- Chcę cię porwać na chwilę – żartuje, pomagając mu zebrać porozrzucane kartki. – Kino. Brzmi znajomo? – podpowiadam.
- Kino… Zupełnie zapomniałem... – spogląda na mnie pełen poczucia winy.
- Nie szkodzi. Chodź, bo się spóźnimy – ruszam w kierunku domu. Wiem, że podąża za mną. Odnosimy jego prace na górę.
- Max, wydaje mi się, że jest już trochę za późno na film. Freddy mówił, że ostatni seans zaczyna się o dwudziestej – Króliczek zerka na tarczę zegara nieco rozczarowany. To prawda. Na wsi życie toczy się swoim rytmem. Sezon wakacyjny dopiero przed nami, więc jedyne kino w okolicy zamykają dość wcześnie. Na szczęście my pojedziemy w zupełnie inne miejsce.
- Owszem… To prawda. Jednak dla nas zrobią wyjątek. Zaufaj mi, dobrze? – sięgam po jego bluzę. – Nie jesteś zmęczony?
- Nie jestem.
- To dobrze. Jeśli będziesz, daj mi znać. Od razu wrócimy do domu. Jednak najpierw musimy się stąd po cichutku wymknąć – szepczę do niego konspiracyjnie.
- Dlaczego? Nie powiesz rodzicom, że wychodzimy? – mały Króliczek naprawdę nie rozumie powagi sytuacji…
- Powiem – odpowiadam nieco zmieszanym tonem. - Jak już będziemy w samochodzie – słysząc to, Eli parska śmiechem. – Sam widziałeś, jak mój ojciec dziś zareagował. Jeśli się dowie, że ciągnę cię ze sobą w środku nocy, urządzi mi kazanie wychowawcze, które potrwa co najmniej tydzień.
- To może powinniśmy się rozdzielić i spotkać dopiero na podjeździe? – proponuje.
- Bardzo dobry pomysł – otwieram drzwi od naszego pokoju i wyglądam na korytarz. – Rodzice są w kuchni – informuję mojego wspólnika. Pójdę pierwszy i poczekam na ciebie w samochodzie.
- Nie – od razu protestuje. – To ja pójdę pierwszy. Skorzystam z drzwi prowadzących do ogrodu i obejdę dom, a ty w tym czasie odpalisz silnik.
- Jesteś bardziej przebiegły niż myślałem – cieszę się, że podoba mu się nasza mała zabawa. – To co, widzimy się a aucie? – upewniam się.
- Do zobaczenia, wspólniku – jasnowłosy mija mnie pewnym krokiem. Schodzi na dół i przez chwilę zabawia rozmową moją mamę, która proponuje mu rogaliki pani Gertrudy. Całe opakowanie rogalików. Eli dziękuje za ten dar, po czym wychodzi do ogrodu. Teraz moja kolej. Podekscytowany ściskam mocno kluczyki od mercedesa. Rodzice nie zwracają na mnie zbytniej uwagi. Oglądają ulubiony serial. Wychodzę z domu i biegnę na podjazd. Odblokowuję alarm, wsiadam do auta i odpalam silnik. Po kilku chwilach Króliczek otwiera drzwi od strony pasażera. Zapowiada się naprawdę miły wieczór.

31 komentarzy:

  1. Ty kiedyś do zawału mnie doprowadzisz.
    Czekam :)
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie marudź. Czytaj :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Jak słodziachno! <3
      Max chyba coraz bardziej uzależnia się od Eli i już nawet zaopatrzenie w batoniki jest. Ciekawe czy jego misterny plan się powiedzie.
      A.

      Usuń
    3. Max obecnie ma farta. Wykorzysta swoje 5 minut do maksimum :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. To niech korzysta póki może. A co! W końcu gorszy czas też nadejdzie.
      A.

      Usuń
    5. Oj nadejdzie, wierz mi :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. Nie da się tego uniknąć? W końcu stres w ciąży nie jest wskazany.
      A.

      Usuń
    7. Max jest naszym przewodnikiem. Nie da się bez wpadek :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Aaaaaaa!!!! To było cudowne! Aż mam ochotę pisać moje opowiadanie, a nie mam na czym! T.T

    To było cudowne:) gdzie Max zaciągnie naszego króliczka? Może do kina samochodowego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzie go zaciągnie? To niespodzianka. Nie mogę nic zdradzić :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. No to Kira zrób coś! wrrr MB

      Usuń
  3. Coś za gładko im idzie... Cisza przed burzą ??
    Nie żebym im źle życzyła, ale mam wrażenie, że Lisi Ojciec lubi się pastwić nad dziećmi z tego opowiadania c: (albo :c ) :p
    *no właśnie, skoro Max i Eli to Twoje dzieci, to ich związek jest kazirodczy ;o
    No ii będziesz dziadkiem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja? Dziadkiem...? Ja? DZIADKIEM??? Max nie jest moim synem. A Eli kocham :) Co z nimi zrobię? Zobaczymy :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Piękny prezent urodzinowy, dziękuje :) Czy można chcieć więcej? Ano można :D
    Do następnego Lisełku :3

    //Mika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepszego Mika :)
      Lisek nie śpi, pracuje nad czymś, co sprawi, iż Gąski się we mnie zakochają :D I nie będę już tylko słodki i uroczy, ale KOCHANY! :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Kochany to Ty już jesteś ;) Teraz czas na uwielbienie... chyba... :) MB

      Usuń
    3. Chyba sobie kupię to lisie pudełko z Pepco i urządzę ołtarzyk dla pierzastych czcicielek :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. NIE KRĘPUJ SIĘ :) wstaw potem zdjątko ołtarzyka. Dla pierzastych czcicielek. :))) MB
      aj- właśnie pomyślałam, że jak mają być pierzaste to ja jednak tego pierza rwać nie będę....

      Usuń
    5. Joleen nie pozwala mi go kupić :( A ja widzę to tak - zapachowe świeczki waniliowe, ja siedzący na pudełku, na moich kolanach Asuna i Gąski, zajadające się czekoladą :D Potrzebuję 100 pełnoletnich Gasek, by założyć związek wyznaniowy :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. Dziękuje bardzo za życzenia :)

      A wiesz, że jest taki japoński zespół, który nazywa się "Babymetal" i one czczą Kitsune/Fox God? Czy jakoś tak to było :) Zobacz sobie jak małolaty cię wychwalają na caaaały świat :D

      Polecam piosenki:
      -"Megitsune",
      -"Karate",
      -"The one",
      -"Headbanger" [w tym teledysku jak się nie mylę jest twój wymarzony ołtarzyk :DD],
      -"Ijime, Dame, Zettai",
      -"Road of resistance".

      Namieszałam? Bo mam wrażenie, że tak :P

      //Mika

      Usuń
    7. A herbatka?! MB

      Usuń
  5. Eli jest taki słodki sama bym go nakarmiła czekoladą :D
    Ciekawa jestem co Max wymyśli :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Max wpadł na genialny pomysł :D W sumie wszystkie jego pomysły są genialne :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Max mnie rozbroił samooceną :))) Gościu jest niemożliwy :))))
    Co nie zmienia faktu, że zawałów wśród gąsek może być więcej. Jakby co, to ja frezje lubię ....
    Znowu będę obgryzać palce, NIE - PIERZE WYRYWAĆ ZEWSZĄD BĘDĘ!!!!co dalej, CO DAALEEJ!!!!! MB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię frezje :)
      Wszystko wskazuje na to, że ja już nowy rozdział piszę... Mam kilka stron, to może za jakiś czas opublikuję :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. za jakiś czas.... jaki? MB

      Usuń
    3. Może w tym tygodniu, a może w przyszłym. Zobaczymy, jak mi pójdzie pisanie.

      Twój Kitsune

      Usuń
  7. OK. Czekam. Niekoniecznie cierpliwie :) MB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam jeszcze Eryka i Gilberta, którzy domagają się uwagi.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Racja:) MB

      Usuń
  8. Hej,
    o tak ciekawe czy Eli naprawdę nic nie pamięta czy tylko udaje..,miło Max już trochę się zmienił...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń