„Bezsenne Noce”
- Max… Ja
chcę… - chłopak delikatnie łapie mnie obiema dłońmi za nadgarstek. Palce, które
jeszcze przed chwilą masowały jego brzuszek, obecnie nie są w stanie poruszyć
się nawet o milimetr. Wstrzymuję oddech, serce wali mi tak mocno, że ledwo
słyszę, co do mnie mówi. Pomimo ciemności, dokładnie widzę anielskie rysy jego
twarzy. Rozrzucone na poduszce włosy, rozchylone usta. Jest cudowny.
- Powiedz mi
– mój głos ledwo wydobywa się ze ściśniętego gardła. W tej chwili zrobiłbym dla
niego wszystko.
- Mógłbyś… -
ucieka ode mnie sennym wzrokiem, jakby się wahał. Gdybym był w stanie choćby
drgnąć, uniósłbym jego brodę, by ponownie spojrzał mi prosto w oczy. Mógłbym
coś zepsuć. Wolę więc uzbroić się w cierpliwość i poczekać na to, co będzie
dalej.
- Zrobię dla
ciebie wszystko – mam nadzieje, że ta zachęta brzmi dość przekonująco. By
dodać mu otuchy, łapię go za rękę i splatam nasze palce.
- Przytul
mnie – jego szept spływa wprost do mojego serca. Uśmiecham się
zadowolony takiego wyborem.
- Chodź do
mnie – podciągam go do góry i już po chwili znajduje się w moich ramionach.
Sadzam chłopaka na swoich kolanach, a on wtula twarz w moją klatkę piersiową. –
Tak dobrze? – upewniam się, zerkając na niego z rozczuleniem. Jest ciemno i
boli mnie, że nie widzę jego twarzy. – Eli? – wplatam palce w jego włosy,
czekając na jakąkolwiek reakcję. Chyba zasnął.
Wmawiam
sobie, że wolno mi to zrobić. Przecież sam chciał zostać przytulonym, a skoro
nie protestuje… Układam go na swoim łóżku i szczelnie otulam ramieniem.
Jasnowłosy instynktownie kładzie się na boku. Moja prawa dłoń zakrada się pod
jego piżamę. Witaj, synku… Tatuś bardzo za tobą tęsknił…
Ponoć
szczęście jest nieuchwytne. Czy aby na pewno? Nie mógłbym pragnąć więcej, niż mam
w tej chwili.
Gdy za oknem
świta, Eli porusza się niespokojnie, wyrywając mnie ze słodkiego letargu.
Natychmiast otwieram oczy, zaalarmowany jego zachowaniem. Jestem od niego
uzależniony do tego stopnia, iż moje ciało reaguje na każdy, nawet najmniejszy
ruch. Zerkam na zegarek. Jest piąta. Nie ma mowy, abym pozwolił mu już wstać.
Ostatnim razem ta sztuczka udała mi się dzięki czekoladzie. Może tym razem też
się uda?
Bardzo
ostrożnie unoszę się na pościeli i sięgam w kierunku szuflady nocnego stolika,
gdzie ukryłem moje skarby. Wracając ze spotkania do domu, udało mi się upolować
jeszcze dwa czekoladowo-karmelowe batoniki, które tak mu smakowały. Odpakowuję
jeden z nich i odłamuję niewielki kawałek. Ponownie obejmuję chłopaka
ramieniem, lecz tym razem łączę przyjemne z pożytecznym. Moja dłoń kieruje się
bezpośrednio do jego ust. Marzę o tym, by przejechać po nich opuszkami. Jak to
możliwe, że Eli nie lubi się całować? Odmówił nawet Freddiemu. Z jednej strony
wcale mnie to nie dziwi. Ostatecznie kto przy zdrowych zmysłach zaryzykowałby
wątpliwe „pieszczoty” z takim niedoświadczonym „leszczem”? Ja na jego miejscu…
Spokojnie, kowboju. Wyluzuj trochę – karcę samego siebie. Nasze „zacieśnianie
więzi” trwa zaledwie od kilku godzin. Nie zepsuję tej kruchej relacji tylko po
to, by udowadniać swoje racje. Wprost przeciwnie. Dam mu czas i cierpliwie
poczekam. A w międzyczasie… Uśmiecham się widząc, jak czekolada znika w jego
ustach.
- Mmm… -
mruczy, ponownie zamykając oczy.
-
Zadowolony? – pytam, licząc po cichutku na choćby najmniejszą pochwałę.
- Dlaczego
śpię w twoim łóżku? – jest wyjątkowo spostrzegawczy, choć dopiero się obudził.
Muszę to zapamiętać.
- Chciałeś
być przytulany. Już nie pamiętasz? – karmię go kolejnym kawałeczkiem, pękając z
dumy nad własną pomysłowością. Nie miałbym nic przeciwko, gdybyśmy każdy dzień
zaczynali w taki właśnie sposób.
- Ja tak
powiedziałem? – dziwi się jasnowłosy. – Chyba przez sen. Nie trzeba było brać
moich słów na poważnie.
- Chcesz
jeszcze? – kuszenie go sprawia mi dużo frajdy.
- Powinienem
wstać… - niechętnie spogląda w kierunku okna.
- Za chwilę.
Poleżmy tak jeszcze pięć minut – otulam go kołdrą. Dobrze wiem, iż zaraz
zaśnie. Oczy same mu się zamykają.
Bycie blisko
niego jest tak zaskakująco proste. Dlaczego nie zauważyłem tego wcześniej?
Mój synek
też ma się dobrze. Rośnie sobie zdrowy i silny. Przykładam rękę do brzuszka. To
najlepsze uczucie na świecie. Ta napięta, ciepła skóra i oszałamiający zapach
czekolady, unoszący się nad Eli. Zaspany, potargany, czasami wyjątkowo wredny,
a mimo to wydaje mi się ucieleśnieniem ideału. Gdybym jeszcze mógł… Nie, Max,
nie waż się myśleć w ten sposób! Zwłaszcza, gdy dzielą cię od niego milimetry!
Króliczek jest zbyt niewinny, by wykorzystywać go… w taki sposób. Daj mu trochę
czasu, niech się oswoi. Urodzi dziecko. Dorośnie. A potem… Dopiero potem możesz
próbować go uwieść. Do tego czasu nie waż się do tknąć!
Już ósma? Wydaję
z siebie jęk prawdziwej frustracji i niedowierzania odkrywając, iż zamiast
złotowłosego nastolatka, w moich ramionach spoczywa jedynie poduszka. Gdzie mój
Króliczek?
Poruszył we
mnie coś, co przedtem wydawało mi się głęboko uśpione. Pragnę go. Pragnę go nie
tylko fizycznie. Pragnę jego dotyku. Ciepła jego skóry. Spokoju, jaki odczuwam,
gdy jest obok mnie. Towarzystwa. Chcę, by się do mnie uśmiechał. Ale przede wszystkim
chcę go zobaczyć! Teraz!
Zrywam się w
łóżka i idę do kuchni, gdzie beztrosko je śniadanie, rozmawiając z moimi
rodzicami. Siadam przy stole. Chciałbym zostać z nim sam na sam. Nie podoba mi
się, że tata i mama zagarnęli go dla siebie. Zagadują go, zabawiają. Przy nich
jest znacznie bardziej zrelaksowany. Nie dziwi mnie to.
Nalewam
sobie kawy. Tata spisał mi całą listę rzeczy do zrobienia w związku z
przyjęciem mamy. Będę zajęty aż do wieczora... Świetnie. Niech mnie od razu
dobije.
Popędzany i
bezustannie zasypywany kolejnymi obowiązkami, nie mam możliwości zamienić nawet
jednego zdania z Eli. Przez ułamek sekundy unosi na mnie fiołkowe oczy, lecz
gdy widzi, że się w niego wpatruję, od razu odwraca wzrok.
Wracam na
górę i biorę prysznic. Ubierając się, przyglądam się uważnie swojemu odbiciu w
lustrze. Czy ja mu się podobam? Będę wobec siebie brutalnie szczery i
obiektywny. Lata młodości to przeszłość. Nie chcę udawać nastolatka, ale źle
też chyba nie jest… Króliczka i mnie dzieli znaczna różnica wieku, a mimo to
czułbym się pewniej wiedząc, że patrzy na mnie w „taki sposób”, a nie jak,
dajmy na to, mojego ojca. To byłaby prawdziwa porażka… Wciąż jestem nieźle umięśniony.
Może nie aż tak, jak za czasów szkoły średniej, gdy praktycznie codziennie
ćwiczyłem, ale źle też nie jest. Nie mam zmarszczek. Moje włosy także
prezentują się całkiem nieźle. Są gęste i brązowe, podobnie jak oczy. Jestem
też wysoki. Wyższy niż Freddy. I z pewnością prezentuję się od niego znacznie lepiej!
Mam spore powodzenie, więc Eli nie powinien narzekać. Nie przyniósłbym mu
wstydu, gdybyśmy pokazali się razem w jakimś miejscu publicznym. Kino! To jest
to! Zabiorę go dzisiaj do kina! Max, jesteś przystojny i genialny! Nie mówiąc
już o tym, że będziemy mogli pobyć sami, z dala od wściubiających nosy się w
nasze sprawy rodziców.
Zadowolony z
siebie kończę poranna toaletę, pryskam się obficie ulubionymi perfumami i
jestem gotowy na podbój świata!
Wracam do
kuchni, by uważnie przestudiować listę rozkazów, znaczy poleceń taty i mamy.
Zdążyli już wyjechać? Jak miło. Zaglądam do kuchni, by uprzedzić Eli o naszych
późniejszych planach. Słodki Króliczek jest zajęty gotowaniem. Odwrócony do
mnie plecami, próbuje właśnie odkręcić słoik z suszonymi pomidorami. Idealna
okazja…
Podchodzę do
chłopaka i staję za jego plecami. Wystarczy kilka sekund, by znalazł się w
moich ramionach.
- Max, co
robisz?! – odwraca głowę w moją stronę. Chyba niechcący go przestraszyłem.
- Pomagam
gotować – mruczę. Odkręcam słoik, z którym zawzięcie walczył, po czym opieram
dłonie o rant szafki, uniemożliwiając mu ucieczkę.
- Dziękuję.
- Drobiazg,
mój malutki – szczerzę się jak totalny idiota. Bardzo „dorosłe zachowanie”. Eli
widząc, iż nie zamierzam pozwolić mu odejść, obraca się i kładzie dłonie na
mojej klatce piersiowej, by wywalczyć dla siebie więcej miejsca.
- Nie jestem
malutki – oburza się. – I z pewnością nie twój – dodaje po chwili.
- Jeszcze
nie… - odpowiadam tajemniczo.
- Odsuń się,
bo zgnieciesz dziecko – ignoruje moje zaczepki. No cóż, chciałem mu dać szansę,
ale sam mnie sprowokował.
- W nocy nie
przeszkadzało ci, gdy byłem znacznie bliżej, niż teraz – żalę się, licząc na
to, że potraktuje mnie nieco bardziej ulgowo. Czuł się bezpiecznie w moich
ramionach.
- W nocy…? -
prycha gniewnie. – Wykorzystałeś zmęczenie, by macać mnie po brzuchu – celuje
palcem wskazującym w moją klatkę piersiową. Nawet ten jego temperamentny
charakterek działa na moje zmysły.
- Nie złość
się. Wynagrodzę ci to. Obiecuję – kajam się.
- Jak? –
krzyżuje ręce na piersi.
- Masz
ochotę pójść do kina? – zaskakuję go moją propozycją.
- Do kina? –
dziwi się. – Z kim?
- Ze mną! –
to był cios poniżej pasa, Eli… - Oczywiście, że ze mną! – czuję się urażony. –
Mieliśmy spędzać razem więcej czasu, pamiętasz?
- Nie brałem
twoich słów na poważnie.
- Jak to?!
Przecież ustaliliśmy to wczoraj! Mam ci przypomnieć szczegóły naszej rozmowy?
- Nie
musisz. Doskonale ją pamiętam – spuszcza wzrok, tracąc część swojej
zadziorności.
- Więc o co
chodzi? – unoszę jego brodę do góry, nie umiejąc się oprzeć obezwładniającej
potrzebie. Lubię, gdy na mnie patrzy. Bardzo to lubię.
- Odkąd się
znamy mówiłeś wiele różnych rzeczy. Sądziłem, że… - urywa w połowie zdania.
- Powiedz mi
– nalegam na niego, bo nie zniosę dłużej tej niepewności.
- Sądziłem,
że tylko żartujesz – niechętnie kończy zdanie.
- Więc tak
mnie oceniasz? Jako niesłownego żartownisia?
- Nie
oceniam cię. Po prostu… - wstrzymuje oddech, szukając odpowiednich słów. –
Odkąd się znamy mówiłeś wiele różnych rzeczy, a robiłeś coś zupełnie innego,
więc… Sam rozumiesz, prawda? – szuka u mnie zrozumienia.
- Jeszcze tu
jesteś? Myślałem, że jedziesz do hurtowni!– nagle w kuchni pojawia się mój
ojciec. Mruży gniewnie oczy widząc Eli uwięzionego między blatem a moimi
ramionami. – Max, zostaw go w spokoju… - warczy ostrzegawczo, dając mi czas na
ucieczkę.
- Nie robię
mu nic złego! Tylko rozmawiamy, prawda Króliczku? – zerkam w kierunku blondyna,
który nadal rozważa moje zaproszenie.
- Masz się
trzymać od niego z daleka! – tata powtarza słowa swojej ulubionej groźby.
Odsuwam się od chłopaka, by nie prowokować niedźwiedzia do ataku.
- Przemyśl
to, co powiedziałem – szepczę do fiołkowookiego.
- Max… -
Peter Ford wskazuje mi drzwi.
- Zadzwonię.
Uważaj na siebie – żegnam się z Eli i wychodzę z kuchni.
Przez cały
dzień odbieram różne pudła. Odwożę je do biura mamy, która rozpakowuje je,
uważnie ogląda zawartość, a następnie każe mi jechać po kolejne przesyłki. Te
wycieczki nie mają końca… Mimo to rozpiera mnie energia. Nie mogę doczekać się
chwili, gdy porwę Eli do samochodu, by odpocząć od tego szaleństwa.
Powrót do
domu nie następuje szybko. Na szczęście jasnowłosy nadal pracuje w ogrodzie.
Uśmiecha się lekko na mój widok.
- Jak ci
minął dzień? – pytam, zerkając mu przez ramię na ukończone rysunki. Moją uwagę
przykuwa akwarela, na której umieścił mnóstwo kolorowych kwiatów.
- Dobrze.
- Ten jest
wyjątkowo piękny – wskazuję na małe arcydzieło. – Nie widziałem go wcześniej.
- To kawałek
ogrodu twojej mamy. Widzisz? – podążam wzrokiem za jego dłonią. Dopiero teraz
zauważam, iż różany krzak obsypany kwieciem rzeczywiście wygląda znajomo.
- Piękny –
chwalę go. – Z pewnością znacznie ładniejszy niż te ciemno-szare drzewa, które
bezustannie szkicujesz.
- Za nie mi
płacą. Tymczasem to… – podnosi akwarelę, by dokładniej ją obejrzeć. – Zmarnowałem
papier i tyle – wzdycha.
- Nie mów
tak. Mama byłaby zachwycona, gdyby dostała od ciebie coś tak wyjątkowego.
Wiesz, że uwielbia swoje kwiaty.
- Tak
sądzisz? – ta wiadomość znacznie poprawia mu humor.
- Jestem o
tym przekonany – uśmiecham się do niego. Chłopak odpowiada tym samym. – To co,
zbieramy się? – spoglądam na zegarek. Jest parę minut po dwudziestej.
- Idziemy?
Dokąd? – typowe… Tak bardzo pochłonęło go rysowanie, że zapomniał o kinie.
- Chcę cię
porwać na chwilę – żartuje, pomagając mu zebrać porozrzucane kartki. – Kino.
Brzmi znajomo? – podpowiadam.
- Kino…
Zupełnie zapomniałem... – spogląda na mnie pełen poczucia winy.
- Nie
szkodzi. Chodź, bo się spóźnimy – ruszam w kierunku domu. Wiem, że podąża za
mną. Odnosimy jego prace na górę.
- Max, wydaje
mi się, że jest już trochę za późno na film. Freddy mówił, że ostatni seans
zaczyna się o dwudziestej – Króliczek zerka na tarczę zegara nieco
rozczarowany. To prawda. Na wsi życie toczy się swoim rytmem. Sezon wakacyjny
dopiero przed nami, więc jedyne kino w okolicy zamykają dość wcześnie. Na
szczęście my pojedziemy w zupełnie inne miejsce.
- Owszem… To
prawda. Jednak dla nas zrobią wyjątek. Zaufaj mi, dobrze? – sięgam po jego
bluzę. – Nie jesteś zmęczony?
- Nie
jestem.
- To dobrze.
Jeśli będziesz, daj mi znać. Od razu wrócimy do domu. Jednak najpierw musimy
się stąd po cichutku wymknąć – szepczę do niego konspiracyjnie.
- Dlaczego?
Nie powiesz rodzicom, że wychodzimy? – mały Króliczek naprawdę nie rozumie
powagi sytuacji…
- Powiem –
odpowiadam nieco zmieszanym tonem. - Jak już będziemy w samochodzie – słysząc to,
Eli parska śmiechem. – Sam widziałeś, jak mój ojciec dziś zareagował. Jeśli się
dowie, że ciągnę cię ze sobą w środku nocy, urządzi mi kazanie wychowawcze,
które potrwa co najmniej tydzień.
- To może
powinniśmy się rozdzielić i spotkać dopiero na podjeździe? – proponuje.
- Bardzo
dobry pomysł – otwieram drzwi od naszego pokoju i wyglądam na korytarz. –
Rodzice są w kuchni – informuję mojego wspólnika. Pójdę pierwszy i poczekam na
ciebie w samochodzie.
- Nie – od razu
protestuje. – To ja pójdę pierwszy. Skorzystam z drzwi prowadzących do ogrodu i
obejdę dom, a ty w tym czasie odpalisz silnik.
- Jesteś
bardziej przebiegły niż myślałem – cieszę się, że podoba mu się nasza mała
zabawa. – To co, widzimy się a aucie? – upewniam się.
- Do
zobaczenia, wspólniku – jasnowłosy mija mnie pewnym krokiem. Schodzi na dół i
przez chwilę zabawia rozmową moją mamę, która proponuje mu rogaliki pani
Gertrudy. Całe opakowanie rogalików. Eli dziękuje za ten dar, po czym wychodzi
do ogrodu. Teraz moja kolej. Podekscytowany ściskam mocno kluczyki od
mercedesa. Rodzice nie zwracają na mnie zbytniej uwagi. Oglądają ulubiony
serial. Wychodzę z domu i biegnę na podjazd. Odblokowuję alarm, wsiadam do auta
i odpalam silnik. Po kilku chwilach Króliczek otwiera drzwi od strony pasażera.
Zapowiada się naprawdę miły wieczór.
Ty kiedyś do zawału mnie doprowadzisz.
OdpowiedzUsuńCzekam :)
A.
Nie marudź. Czytaj :D
UsuńTwój Kitsune
Jak słodziachno! <3
UsuńMax chyba coraz bardziej uzależnia się od Eli i już nawet zaopatrzenie w batoniki jest. Ciekawe czy jego misterny plan się powiedzie.
A.
Max obecnie ma farta. Wykorzysta swoje 5 minut do maksimum :D
UsuńTwój Kitsune
To niech korzysta póki może. A co! W końcu gorszy czas też nadejdzie.
UsuńA.
Oj nadejdzie, wierz mi :D
UsuńTwój Kitsune
Nie da się tego uniknąć? W końcu stres w ciąży nie jest wskazany.
UsuńA.
Max jest naszym przewodnikiem. Nie da się bez wpadek :D
UsuńTwój Kitsune
Aaaaaaa!!!! To było cudowne! Aż mam ochotę pisać moje opowiadanie, a nie mam na czym! T.T
OdpowiedzUsuńTo było cudowne:) gdzie Max zaciągnie naszego króliczka? Może do kina samochodowego?
Gdzie go zaciągnie? To niespodzianka. Nie mogę nic zdradzić :)
UsuńTwój Kitsune
No to Kira zrób coś! wrrr MB
UsuńCoś za gładko im idzie... Cisza przed burzą ??
OdpowiedzUsuńNie żebym im źle życzyła, ale mam wrażenie, że Lisi Ojciec lubi się pastwić nad dziećmi z tego opowiadania c: (albo :c ) :p
*no właśnie, skoro Max i Eli to Twoje dzieci, to ich związek jest kazirodczy ;o
No ii będziesz dziadkiem :D
Ja? Dziadkiem...? Ja? DZIADKIEM??? Max nie jest moim synem. A Eli kocham :) Co z nimi zrobię? Zobaczymy :D
UsuńTwój Kitsune
Piękny prezent urodzinowy, dziękuje :) Czy można chcieć więcej? Ano można :D
OdpowiedzUsuńDo następnego Lisełku :3
//Mika
Najlepszego Mika :)
UsuńLisek nie śpi, pracuje nad czymś, co sprawi, iż Gąski się we mnie zakochają :D I nie będę już tylko słodki i uroczy, ale KOCHANY! :D
Twój Kitsune
Kochany to Ty już jesteś ;) Teraz czas na uwielbienie... chyba... :) MB
UsuńChyba sobie kupię to lisie pudełko z Pepco i urządzę ołtarzyk dla pierzastych czcicielek :D
UsuńTwój Kitsune
NIE KRĘPUJ SIĘ :) wstaw potem zdjątko ołtarzyka. Dla pierzastych czcicielek. :))) MB
Usuńaj- właśnie pomyślałam, że jak mają być pierzaste to ja jednak tego pierza rwać nie będę....
Joleen nie pozwala mi go kupić :( A ja widzę to tak - zapachowe świeczki waniliowe, ja siedzący na pudełku, na moich kolanach Asuna i Gąski, zajadające się czekoladą :D Potrzebuję 100 pełnoletnich Gasek, by założyć związek wyznaniowy :D
UsuńTwój Kitsune
Dziękuje bardzo za życzenia :)
UsuńA wiesz, że jest taki japoński zespół, który nazywa się "Babymetal" i one czczą Kitsune/Fox God? Czy jakoś tak to było :) Zobacz sobie jak małolaty cię wychwalają na caaaały świat :D
Polecam piosenki:
-"Megitsune",
-"Karate",
-"The one",
-"Headbanger" [w tym teledysku jak się nie mylę jest twój wymarzony ołtarzyk :DD],
-"Ijime, Dame, Zettai",
-"Road of resistance".
Namieszałam? Bo mam wrażenie, że tak :P
//Mika
A herbatka?! MB
UsuńEli jest taki słodki sama bym go nakarmiła czekoladą :D
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem co Max wymyśli :D
Max wpadł na genialny pomysł :D W sumie wszystkie jego pomysły są genialne :D
UsuńTwój Kitsune
Max mnie rozbroił samooceną :))) Gościu jest niemożliwy :))))
OdpowiedzUsuńCo nie zmienia faktu, że zawałów wśród gąsek może być więcej. Jakby co, to ja frezje lubię ....
Znowu będę obgryzać palce, NIE - PIERZE WYRYWAĆ ZEWSZĄD BĘDĘ!!!!co dalej, CO DAALEEJ!!!!! MB
Też lubię frezje :)
UsuńWszystko wskazuje na to, że ja już nowy rozdział piszę... Mam kilka stron, to może za jakiś czas opublikuję :D
Twój Kitsune
za jakiś czas.... jaki? MB
UsuńMoże w tym tygodniu, a może w przyszłym. Zobaczymy, jak mi pójdzie pisanie.
UsuńTwój Kitsune
OK. Czekam. Niekoniecznie cierpliwie :) MB
OdpowiedzUsuńMam jeszcze Eryka i Gilberta, którzy domagają się uwagi.
UsuńTwój Kitsune
Racja:) MB
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńo tak ciekawe czy Eli naprawdę nic nie pamięta czy tylko udaje..,miło Max już trochę się zmienił...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, o tak ciekawe czy Eli naprawdę nic nie pamięta czy tylko tak udaje... miło, bardzo miło Max już trochę się zmienił...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga