środa, 21 lutego 2018

mpreg 28

„Bezsenne Noce


- Będę bardzo delikatny, obiecuję…
- To chyba nie jest najlepszy pomysł – dobrze wiem, że czuje się nieswojo. Unikałem go przez tak długi czas, a teraz jakby nigdy nic, zamierzam czesać jego włosy. Chciałbym jakoś mu to wytłumaczyć, tylko co mam powiedzieć? Nie jestem także ekspertem w dziedzinie fryzjerstwa. Nigdy wcześniej nie robiłem takich rzeczy. To także jego wina. Sam pomysł ma w sobie coś szalenie intymnego i Eli z pewnością to rozumie. Spoglądam na niewinnie wyglądające narzędzie „tortur”. Powinienem wydzielić niewielki fragment, a potem ostrożnie przejechać po nim grzebieniem. Akurat ten plastikowy nikczemnik zupełnie się do tego nie nadaje. Jest zbyt tępy i niepotrzebnie sprawia mu ból, a ja nie chcę, aby cierpiał. Zwłaszcza w moich ramionach.
- Widzisz, nie jest tak źle, prawda? - idzie mi naprawdę wzorowo. Kto wie, może powinienem przejść na zawodowstwo? Eli nie protestuje, nie ucieka. Odnotowuję to sobie za sukces i działam dalej. Robię to wolno. Naprawdę wolno. – Jutro kupię ci szczotkę. – Chłopak nic nie mówi. Nie jest w nastroju do rozmowy? Nie szkodzi. Możemy pomilczeć.
Nie przerywając pracy, zerkam ukradkiem na mojego Króliczka, który zdążył się nieco zrelaksować. Wpatruje się w swoje dłonie, które spoczywają na jego brzuchu. Ma na sobie jedynie biały, frotowy szlafrok. Moja wyobraźnia szaleje, lecz zakazałem jej zdrożnych myśli. Nie teraz. To czas wyłącznie dla niego, a nie dla mnie.
Nie zauważam, gdy chłopak robi się senny. Osuwa się na moją klatkę piersiową, szukając oparcia. Grzebień wypada mi z dłoni. Prawe ramię owija się ciasno wokół jego drobnego ciała. Mija minuta. Potem druga, i kolejna. Całuję go w skroń, a on mocniej wtula się w moje ramiona. Ta chwila nie może być lepsza. Chociaż…
Nie oszukujmy się. Nigdy nie jest aż tak dobrze, by nie mogło być lepiej. Moim „lepiej” jest oczywiście możliwość dotknięcia dziecka. Przesuwam dłoń na malutki brzuszek. Cudownie. Teraz jestem szczęśliwy.
„Czy aby na pewno? Pragniesz dotyku dziecka, a nie szlafroka…”
Czasami tak trudno nie zgodzić się z własnym głosem rozsądku. Prawdą jest, że nie czuje nawet zarysu mojego syna. Skrywają go nieprzebrane połacie białego materiału, pod którym jest schowany. A gdyby tak…
Ty chyba oszalałeś! – karcę samego siebie.
„Możesz to zrobić… Spójrz, jak mocno śpi… Nawet tego nie poczuje…”
W sumie racja… Przecież nie zrobię mu nic złego, jedynie nieco poluźnię węzeł. Czy to nie o takich chwilach mówi się „czego oczy nie widzą, to sercu nie żal”? Eli nie będzie się denerwować, bo o niczym się nie dowie, a ja w tym czasie nadrobię stracony czas z naszym maleństwem.
Max, jesteś genialny!
Wstrzymuję oddech i chwytam za frotowy pasek. To było takie proste…
Operację „uwolnić brzuszek” uznaję za udaną. Z prawdziwą przyjemnością przesuwam wzrokiem po jego nagim ciele. Wcale się nie dziwię, że płacono mu za pozowanie do aktów. Oddałbym honorarium za kolejną książkę, które jest niemałe, by tylko zamknąć się z nim w pokoju, kazać mu się rozebrać a potem godzinami doceniać doskonałość i piękno, jakimi został obdarzony. Mlecznobiała skóra, filigranowa budowa i te hipnotyzujące oczy… Perfekcja w każdym calu. Opuszki lewej dłoni w pełni się ze mną zgadzają. Jest jak magnes… Taki miękki, subtelny… Palcem wskazującym zaznaczam jego obojczyki, muskam żebra, aż w końcu docieram niżej.
- Chyba urosłeś… - szepczę z uśmiechem. – Tatuś bardzo cię kocha… - głaszczę syna z uczuciem. Niechcący łaskoczę przy tym Eli, który próbuje ułożyć się wygodniej w moich ramionach. Wtula twarz w zagłębienie mojej szyi. Zbyt duży szlafrok osuwa się z jego ramion, pozbawiając rozgrzaną skórę ciepłego okrycia. Jego powieki unoszą się nieznacznie w górę. Osłania zaspane oczy dłonią. Natychmiast sięgam do włącznika i gaszę lampkę.
- Skarbie… - chcę go położyć, ale chłopak ani myśli mnie puścić. Jest jak przyklejony i mamrocze coś pod nosem. – Śpij - mruczę mu do ucha, popychając na poduszkę.
- Przytul… - to nie ja jestem adresatem tych słów. Wypowiedział je prawdopodobnie do dziecka, ale co z tego? Układam się obok niego na tym niezwykle wąskim łóżku i modląc o to, by się spadł, spełniam słodką zachciankę. Jasnowłosy traktuje moją klatkę piersiową jak swoją poduszkę. Próbuję zapomnieć, że jest kompletnie nagi, bo rozwiązany przeze mnie szlafrok ześlizgnął się z jego ciała i spadł na podłogę wieki temu. Gładzę go po plecach i wmawiam sobie, że to wszystko nic nie znaczy. Za chwilę zrobi mu się za ciepło i się odsunie, a ja? Czy zachowam się racjonalnie i mu na to pozwolę? Dochodzę do wniosku, że racjonalizm jest przereklamowany. Odkąd pamiętam kierował mną instynkt, który obecnie podpowiada mi, by obściskiwać mojego Króliczka ile tylko się da.
Czas płynie wolno. Właśnie tak pragnę się ciebie uczyć… Powoli… Bardzo powoli… Milimetr po milimetrze… Z początku jestem nieśmiały. Potrzebuję pewności, że moje dłonie niczego nie uszkodzą. A gdy ją zyskuję… Ciemność… Twoje ciepło. Równy oddech palący moją skórę… Bliskość, o jakiej nigdy wcześniej nawet nie śniłem. I ta tęsknota… Bo ja tęskniłem. Dni z dala od ciebie nie mają żadnego sensu. Rozpuszczone włosy rozsypały się po twoich odkrytych plecach. Lubię ich dotyk. Sposób, w jaki przepływają przez moje palce… Albo te słodkie dołeczki tuż nad twoją zgrabną pupą… Myślałeś, że ich nie zauważyłem? Nie potrafię oderwać od ciebie wzroku. Nie dziw mi się. Jesteś idealny… Nawet nasze dziecko uwiło sobie ciche i spokojne gniazdko właśnie wewnątrz ciebie. Doskonale wie, że nigdzie indziej nie byłoby mu tak dobrze. Mi też jest dobrze… Uwielbiam cię… Ten jedne raz chciałbym zapomnieć o wszystkim. Wymazać różnice, które nas dzielą i po prostu być. Być z tobą na zawsze…

Budzę się wcześnie rano. Nie otwieram oczu. Nie chcę. Zamierzam łudzić się do końca, że ta noc będzie trwać wiecznie… To nic, że już ranek. Poczekam, może sobie pójdzie. Zostawi nas samych. Dopiero po dłuższej chwili uświadamiam sobie, że to jędrne coś pod moimi palcami, to nie kołdra, lecz pośladek Króliczka… Odrywam rękę od jego skóry i wpatruję się w nią z niedowierzaniem. Eli wydaje z siebie pomruk niezadowolenia, po czym obraca się plecami do mnie, ocierają swoim kuszącym ciałem. Krew we mnie wrze. Jeśli natychmiast nie wstanę, zrobię coś naprawdę głupiego… Zamiast tego uciekam z miejsca zbrodni, okrywając jego nagie ciało aż po czubek głowy. Wychodzę z naszej sypialni i opieram się plecami o zamknięte drzwi. Było blisko…
Zbiegam do kuchni, by napić się wody.
- Dzień dobry, synu – tata… Wydawać by się mogło, że nie odrywa wzroku od porannej gazety. W pierwszej kolejności zawsze czyta artykuły sportowe, które zupełnie go pochłaniają, ale i dla mnie znajdzie czas. Gdy zobaczy jaki jestem rozemocjonowany, z łatwością doda dwa do dwóch i odkryje prawdę.  Niby nie mam się czego wstydzić. Nie zrobiłem mu nic złego. Mogłem… Chciałem… Koniec końców i tak do niczego nie doszło. Mam tylko zszargane nerwy i głowę pełną erotycznych fantazji. Wolałbym pobyć chwilę sam…
- Już nie śpisz? – udaję zdziwionego, racząc się jednocześnie zimną wodą prosto z lodówki. Nie pomaga i z pewnością nie studzi zbyt wysokiej temperatury moich uczuć. Dorzucam do szklanki kilka kostek lodu, a następnie przysuwam ją do rozgrzanego czoła. Jak miło…
- Rozmawiałeś z Eli? – kurczę, czy on zawsze musi być taki szybki? Nie może zacząć dnia od czegoś banalnego?
- Tak jakby… - odpowiadam wymijająco, rzucając okiem na gazetę. Potrzebuję koła ratunkowego w postaci jakiegoś wygranego meczu czy rekordu…  Dlaczego wszystkie cenne informacje zapisano aż tak małym drukiem? Z tej odległości nic nie widzę…
- Nie odpowiadaj zagadkami. Rozmawiałeś z nim, czy nie? – unosi na mnie wzrok.
- Nie miałem okazji. Szybko zasnął – zaczynam wpatrywać się w swoją szklankę. – Wszystko naprawię, obiecuję.
- Mam nadzieję… - ojciec nie kłopocze się udawaniem, że uwierzył w moje zapewnienia, ale to wszystko, co obecnie mamy. - Jak rozumiem, jesteś teraz nieco wolniejszy, tak? – szydzi z moich kiepskich wymówek, którymi go ostatnio karmiłem.
- Tak – przytakuję niechętnie, bo wiem, że za chwilę zagoni mnie do pracy.
- Pojedziesz do drukarni odebrać foldery reklamowe. To ostatnia rzecz na liście mamy, której musimy dopilnować. Otwierają o ósmej. Nie spóźnij się – mężczyzna klepie mnie po ramieniu, choć siła jego ciosów świadczy raczej o tym, że czyha na moje życie.
- Co mam z nimi zrobić?
- Nie słuchałeś mamy zbyt uważnie… - śmieje się ze mnie i ma rację. Mogłem się bardziej zaangażować w coś, co dla rodziców jest takie ważne. Nie zrobiłem tego, bo jestem samolubnym egoistą.
- Przepraszam – spuszczam wzrok. – Jeśli mi powiesz co mam z nimi zrobić, to…
- Zmiana planów. Zawieziesz mamę na spotkanie, a ja zajmę się folderami, ok?
- Dzięki, tato – ulżyło mi, że darował sobie kolejne kazanie.
- Max, tylko pamiętaj, że później wracasz od razu do domu, jasne?
- Tak, wiem. Więcej go nie zostawię.
- W takim  razie idź się przebrać. Mama powinna być gotowa za piętnaście minut – popędza mnie.
Mam wrócić na górę?! Przecież dopiero co stamtąd uciekłem…
Uważne spojrzenie ojca odprowadza mnie prawie do samych drzwi. Chodź wiem, że mnie nie widzi, bo przecież nie jest Supermanem i nie urodził się na planecie Krypton, więc teoretycznie powinienem się czuć bezpieczny, to wyraźnie czuję, że specjalnie dla mnie zrobiono wyjątek. Życie zawsze rzuca mi pod nogi najgrubsze kłody… Może to wina fatum? Albo jakiejś klątwy? W każdym razie wchodzę do sypialni pełen najgorszych obaw. Na szczęście nagi Eli nadal smacznie sobie śpi. Nagi… W dodatku odkryty, bo przecież nie mógł schować swoich wdzięków pod kołdrą. Musiał zrzucić ją na ziemię, podobnie jak szlafrok. A teraz jest mu zimno. Jego aksamitną skórę pokrywa gęsia skórka i gdyby nie fakt, iż Peter Ford ma jakąś tajną moc, to z przyjemnością badałbym jej fakturę językiem. A zamiast tego ponownie okrywam ciężarnego i chowam się w łazience. Po niecałych dziesięciu minutach jestem gotowy do wyjścia.
- Max… - potargany, goły i seksowny… Taki widok z samego rana to dla mnie za dużo.
- Muszę iść, Króliczku. Mama na mnie czeka – uciekam w popłochu, zatrzaskując w biegu drzwi. A mówili, że to Afrodyta powstała z piany… Kłamcy…

Mniej i bardziej oficjalne spotkania mamy ciągną się w nieskończoność. Wożę ją z miejsca w miejsce, dopilnowuję jakiś mało znaczących szczegółów, związanych z bankietem – jednym słowem bardzo się nudzę. I tęsknię.
Tata też nie ma lekko. Ludzie z drukarni pomylili kartony i zamiast bezcennych folderów, dostał magazyny z damską bielizną. Jako typowy rycerz (już na emeryturze), ruszył w pościg, by odzyskać zgubę. Dzwonił kilka razy powtarzając, że facet z pewnością mu nie umknie, a jego Pamela dostanie swoje zamówienie na czas.
Po południu mam już dosyć kolorowych kwiatów, mini kanapeczek oraz innych, równie fascynujących rzeczy, więc mama pozwala mi wracać do domu. Razem z panią Gertrudą oraz kilkoma innymi koleżankami, zajmują się dekorowaniem sali. Próbowałem pomóc, lecz ich wizja kłóciła się z moją. W dodatku powstała w oparciu o szkice Eli, którymi wszystkie panie zgodnie się zachwycają.
Gdy wjeżdżam w naszą ulicę, mija mnie samochód kuriera, który zwykle zabiera prace Eli i odwozi je do galerii pana Robinsona. Co on tu robi? Przecież był u nas zaledwie kilka dni temu. To niemożliwe, by mój mały artysta namalował aż tyle… Na górze widziałem kilka kartonów. Może ekscentryczny właściciel galerii przysłał więcej ołówków lub innych akcesoriów? Za chwilę to sprawdzę.
Tak jak przypuszczałem, w salonie stoi kilka sporej wielkości paczek, zaadresowanych na nazwisko Króliczka. Te większe to papier, a te mniejsze? Część przywiezionych rzeczy układam w niewielką piramidkę i idę z nimi na górę. Są dość ciężkie, a fiołkowookiemu nie wolno się niczego dźwigać. Z rozczarowaniem odkrywam, że nie ma go w sypialni. Schodzę więc na dół po resztę jego zamówienia.
Zziajany bieganiem po schodach, otwieram puszkę coli i wyglądam przez okno do ogrodu. Ku mojemu zdziwieniu, Eli leży na trawie tuż obok altanki. To do niego zupełnie niepodobne. A jeśli źle się poczuł? Pędzę do ogrodu, by sprawdzić, jak się czuje.
- Co ci jest?! – klękam obok chłopaka, który niechętnie otwiera zamknięte powieki.
- Nic – odpowiada znużonym tonem, moszcząc się wygodniej na rozłożonym kocu.
- Źle się czujesz? Mam wezwać pogotowie?! – spanikowany nie bardzo wiem co zrobić.
- Max… Idź sobie. Chcę odpocząć – prycha na mnie, niczym mały kotek.
- Odpocząć? – dziwię się. – Przecież ty nigdy nie odpoczywasz. Zawsze pracujesz – siadam obok niego na trawie, by móc bez przeszkód mu się przyglądać.
- Jak będziesz w ciąży to zrozumiesz – kończy temat i ponownie zamyka oczy.
- Pan Robinson przysłał ci więcej papieru? – wybieram neutralny temat do rozmowy. Oby pomógł mi przełamać barierę milczenia, która urosła niebezpiecznie wysoko.
- Poprzednia partia prawie się skończyła – czyli jednak…
- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? Pomógłbym ci z tymi kartonami.
- Próbowałem, ale nie miałeś nastroju na rozmowę ze mną, prawda? – te jego małe złośliwości zawsze podnoszą mi ciśnienie.
- Przepraszam – szczerze przyznaję się do winy. – Następnym razem, jeśli zacznę zachowywać się jak dupek, poproś tatę, by mnie walnął.
- Z pewnością tak zrobię – wzdycha cicho. Chciałbym go znowu przytulić…
- Jesteś pewny, że nic ci nie jest? – lepiej upewnić się dwa razy, niż później pluć sobie w brodę.
- Jestem pewny – to zabawne, lecz nawet jego rozdrażnienie wydaje mi się atrakcyjne. Ma na mnie tak silny wpływ, że zrobiłbym wszystko, by tylko podtrzymać skromne zainteresowanie, jakie mi okazuje. No cóż, skoro rozmowa się nam nie klei, to może spróbujemy inaczej… Sięgam po jego prawą dłoń i przesuwam po niej opuszkami.
- Masz odciski od rysowania?
- Właśnie dlatego odpoczywam. Max… - poirytowany, że całuję go po palcach, rzuca mi zimne spojrzenie, po czym siada na kocu i obejmuje brzuch. – Obudziłeś dzidziusia i teraz jest głodny – to brzmi jak wyrzut. – A tak chciałem sobie odpocząć… - próbuje wstać, lecz go powstrzymuję.
- Na co masz ochotę? Przyniosę ci – z przyjemnością wyręczę go w tym zadaniu. – Jadłeś już obiad? - przymilam się, jak tylko potrafię najlepiej. Jeszcze mnie nie skreślił, czego najbardziej się obawiałem, więc jest dobrze. No i nie gniewa się za te kilka dni milczenia.
- Twoja mama powiedziała, że mam niczego nie gotować, więc zrobiłem sobie sałatkę owocową.
- Pojedziemy do restauracji? Masz ochotę? – po jego minie widzę, iż nigdzie się stąd nie ruszy.
- Dziecko chce kanapkę z masłem orzechowym i dżemem. Jeśli to przerasta twoje możliwości, to powiedz. Sam sobie poradzę – drażni się ze mną, bo nie umiem gotować.
- Ogarnę temat. Odpoczywaj – uśmiecham się, bo cieszy mnie perspektywa, że mogę coś dla nich zrobić.
W kuchni przeszukuję wszystkie szafki, lecz nie mogę znaleźć ani dżemu, ani masła orzechowego. Dzwonię więc do mamy, by wybawiła mnie z opresji.
- Mamo, w której szafce trzymasz dżem? – pytam zaaferowany, nie zważając, że jest właśnie w trakcie jakiegoś spotkania.
- Dzwoni mój syn. Wkrótce zostaniemy dziadkami – Pamela Ford chwali się jakiejś kobiecie, która od razu jej gratuluje. – Wyrzuciłam wszystkie słoiki – to by było na tyle, jeśli chodzi o zostanie ojcem roku…
- Jak to?! Dlaczego?! – własna matka… Torpeduje wszystkie okruchy szczęścia, które mnie spotykają…
- Powiedziałeś, że Eli ma słabe wyniki, a skoro cukier mu szkodzi, to…
- A masło orzechowe? – przerywam jej.
- Sprawdź w szafce przy oknie. Jeśli tam nie ma, to pewnie się skończyło. W wolnej chwili mógłbyś pojechać na zakupy.
- Tak właśnie zrobię – rozłączam się niepocieszony i opadam na taboret. Mój wzrok pada na puszkę otrębowych rogalików. O nie, ta opcja nie wchodzi w grę! W domu nie ma cukru, landrynek, czekolady, a nawet dżemu… Świetnie, Max. Po prostu świetnie. Najgorsze jest jednak to, że niewiele wiem o kulinarnych upodobaniach Króliczka. Z pewnością chciałby coś słodkiego… W samochodzie mam schowaną wielką tabliczkę czekolady. Wracasz do gry, farciarzu.

55 komentarzy:

  1. Tak, Max to wielki farciarz ��
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ☺️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I słusznie. Nie zdążyłem opisać scen na trawniku, więc wszystko co dobre, dopiero przed nami :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Nooo tak. Max jest wielki, ale teraz dla odmiany Eli mnie doprowadza do furii. Dzidziuś chce tego, dzidziuś chce tamtego, obudziłeś dzidziusia... matko jedyna, gdybym samą siebie usłyszała mówiącą takie teksty, to bym się zabiła własną pięścią!!!
    No to tyle negatywnych emocji.
    Wracając do meritum: Max już zasadniczo się połapał i to - że tak powiem - trwale :).
    Akcja wyraźnie się rozkręca. Zaciekawiłeś mnie tym trawnikiem. :))) A na marginesie - czy spadnie deszcz?! MB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Deszcz? Wyłącznie z czekolady :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Ciuchów w czekoladzie też trzeba się pozbyć :) MB

      Usuń
    3. Moja Piękna, masz bardzo niegrzeczne myśli :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. JA!?!?!? Niegrzeczne myśli?!?!?! JA?!?!?! Wypieram się !!!!! :)))))
      Wszystko zależy od tego jak...MB

      Usuń
    5. Sugerowałaś, że pora opisać pranie, tak?

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. oczywiście :))) MB wibrujące ...ekhm wirujące pralki i takie tam... :) MB

      Usuń
    7. Jasne, jasne... :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    8. :))))) MB

      Usuń
  3. Max... pochamowałeś się przed wyruchaniem nagiego Eli (hylp nieuiem odmieniać imion;-;) grattuluje! Ten rozdział jest jednym z moich ulubionych... Jestem ciekawa co Eli (kolejny raz nie umiem odmienić imiona;-;) sobie myśli na to że obudził się nagi xD no chyba że byl taki nie przytomny że nic nie pamięta ;___;
    Dzisiaj było mega kawaii i czekam na kolejną część >\\\<

    Yumiko ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Wyruchaniem"? A cóż to za słownictwo? Nieładnie...

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. N-no wybacz... to wina moich rówieśników! Taaak to ich wina! xD

      Yumiko ;*

      Usuń
  4. Yay! Cudowny rozdział bo swietnie ukazuje jak Max się stara :) Trzymam za niego nadal kciuki :) I te Jego myśli o Eli...i o tym ze pragnie być z Nm na zawsze... Piękne :*
    Czekam na dalszą część! ;D

    K-chan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Max się stara... A jeszcze nie tak dawno temu nikt go nie lubił :D
      Teraz chyba napiszę o Eryku. Chłopak mi ciągle umiera...

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Max i wstrzemięźliwość, kto by pomyślał ;) ale co zmacał, to jego :D Teraz czekolada i Eli powinien być zadowolony. Ja nie mogę się doczekać ich rozmowy o tych kilku dniach i o poprzedniej nocy. Ciekawe co Eli tym wszystkim myśli.
    W ogóle Maxowi jakoś gładko poszło. Nadal jednak zastanawia mnie to, czy Eli naprawdę chce się wyprowadzić. Ciekawe, ciekawe...
    Czekam na dalsze losy.
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę się doczekać chwili, w której opublikuję dalsze rozdziały. To dopiero będzie zamęt :D I te rozmowy, i czekolada :) Same fajne :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Ty nie możesz się doczekać? A co my mamy powiedzieć? Jeżeli przez czekoladę (lub dzięki niej) będzie równie przyjemnie co ostatnio, to warto poczekać :D
      A.

      Usuń
    3. Czekolada to jeden z moich ulubionych motywów :D Zrobię z nią straszne rzeczy :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Ale żadnej traumy po tym nie będzie, prawda? Czekolada to samo dobro przecież. Jak można z nią robić straszne rzeczy?
      A.

      Usuń
    5. Trauma? W moich opowiadaniach? Nic mi o tym nie wiadomo :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. Skoro zapowiadasz straszne rzeczy, to można spodziewać się chyba wszystkiego.
      A.

      Usuń
    7. One będą straszne tylko dla Maxa :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    8. Dla Maxa powiadasz... ok, ok. Byle tylko nie uciekł ;p
      A.

      Usuń
    9. Nie ma gdzie uciekać. Pora by odpokutował za grzechy :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    10. No, no, ciekawe jaka kara go spotka. Nagrzeszył to teraz będzie pokutował.
      A.

      Usuń
    11. A jak sądzisz?

      Twój Kitsune

      Usuń
    12. Ja mogę sobie tylko gdybać. Albo Eli powie Maxowi żeby spadał na drzewo, albo nie. To zależy ile kary w karze będzie. Max zasłużył i jak facet powinien to przyjąć na klatę.
      A.

      Usuń
    13. W jednym masz rację - Max weźmie to na klatę heheh :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    14. Twoje wszystkie podpowiedzi sprawiają, że jeszcze bardziej nie mogę się doczekać.
      A.

      Usuń
    15. Mam przykrą wiadomość. Najpierw napiszę o Eryku.

      Twój Kitsune

      Usuń
    16. Racja, król Eryk czeka.
      A.

      Usuń
    17. On nie czeka. Raczej kona. Ktoś musi ukrócić te cierpienia :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    18. Tylko Ty jesteś w stanie te cierpienia ukrócić. Biedaczek się tam wykrwawia.
      A.

      Usuń
    19. To prawda. Czuję się rozdarty. Krwawiący Eryk czy czekolada na trawniku? Co wybrać?

      Twój Kitsune

      Usuń
    20. Mnie narobiłeś apetytu na czekoladę więc na nią stawiam :D
      A.

      Usuń
    21. Przez to pisanie o ciąży sam mam wahania nastrojów :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    22. Z czasem to minie ;)
      Chyba...
      A.

      Usuń
    23. Ale ja już zaciążyłem kolejnego kandydata :D Tylko jeszcze o tym nie piszę...

      Twój Kitsune

      Usuń
    24. Czyżby szykował się kolejny mpreg? Jeśli tak, jestem jak najbardziej za!
      A.

      Usuń
    25. Pomysł już jest (i to od dawna), tylko czasu brak.

      Twój Kitsune

      Usuń
    26. Spokojnie, wszystko po kolei. Nigdzie się nie wybieramy przecież, że trzeba teraz, zaraz. Na wszystko przyjdzie czas :D
      A.

      Usuń
  6. Kyaa! Cudowny rozdział i jaka radość, że tak szybko go dodałeś :) Już chciałabym przeczytać następny, dalej Max dobrze Ci idzie ! 3mam za niego kciuki !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Staram się specjalnie dla Was :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  7. No nie mogę, Max działa falami, przetaczająca się sinusoida drażni moje nerwy. Niech w końcu usiądzie na tyłku i powie szczerze czego chce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie widzisz, że zbiera się w sobie? :D Tylko efekt będzie piorunujący :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Już mnie straszysz. No ale trzymam kciuki, żeby wszystko nie spłonęło:-)

      Usuń
  8. KIEDY HUMORY KRÓLA ?

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej twoje opowiadanie jest świetne kiedy następny rozdział Bezsenne noce ? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. 21 luty - 7 marca zaraz będzie 15 dni posuchy. Tak się zastanawiam czy nasz LISEK umarł, ma doła twórczego CZY PO PROSTU JEST STRASZLIWIE LENIWY I NAS NIE CHCE. ZŁY LISEK OJ STRASZNIE ZŁY, A MY GO TAK KOCHAMY JESZCZE!

    OdpowiedzUsuń
  11. Lisku .. wszyscy wiemy ze jesteś bardzo zajęty zapewne szkołą albo praca.. ale my tu usychamy z tęsknoty za bezsennymi Nocami :( weny Lisku weny i oby szybko rodział nadszedł :D PAula :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam,
    wspaniali rozdział, farciarz z niego, ale niech się postarał, króliczek długo nie będzie czekał, niech na tych zakupach to kupi od razu jakiś dżem, landrynki i czekolady ;]
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń