„Bezsenne Noce”
- Będę bardzo
delikatny, obiecuję…
- To chyba
nie jest najlepszy pomysł – dobrze wiem, że czuje się nieswojo. Unikałem go
przez tak długi czas, a teraz jakby nigdy nic, zamierzam czesać jego włosy. Chciałbym
jakoś mu to wytłumaczyć, tylko co mam powiedzieć? Nie jestem także ekspertem w
dziedzinie fryzjerstwa. Nigdy wcześniej nie robiłem takich rzeczy. To także
jego wina. Sam pomysł ma w sobie coś szalenie intymnego i Eli z pewnością to
rozumie. Spoglądam na niewinnie wyglądające narzędzie „tortur”. Powinienem
wydzielić niewielki fragment, a potem ostrożnie przejechać po nim grzebieniem.
Akurat ten plastikowy nikczemnik zupełnie się do tego nie nadaje. Jest zbyt
tępy i niepotrzebnie sprawia mu ból, a ja nie chcę, aby cierpiał. Zwłaszcza w
moich ramionach.
- Widzisz,
nie jest tak źle, prawda? - idzie mi naprawdę wzorowo. Kto wie, może powinienem
przejść na zawodowstwo? Eli nie protestuje, nie ucieka. Odnotowuję to sobie za
sukces i działam dalej. Robię to wolno. Naprawdę wolno. – Jutro kupię ci
szczotkę. – Chłopak nic nie mówi. Nie jest w nastroju do rozmowy? Nie szkodzi.
Możemy pomilczeć.
Nie
przerywając pracy, zerkam ukradkiem na mojego Króliczka, który zdążył się nieco
zrelaksować. Wpatruje się w swoje dłonie, które spoczywają na jego brzuchu. Ma
na sobie jedynie biały, frotowy szlafrok. Moja wyobraźnia szaleje, lecz
zakazałem jej zdrożnych myśli. Nie teraz. To czas wyłącznie dla niego, a nie dla
mnie.
Nie
zauważam, gdy chłopak robi się senny. Osuwa się na moją klatkę piersiową,
szukając oparcia. Grzebień wypada mi z dłoni. Prawe ramię owija się ciasno
wokół jego drobnego ciała. Mija minuta. Potem druga, i kolejna. Całuję go w
skroń, a on mocniej wtula się w moje ramiona. Ta chwila nie może być lepsza.
Chociaż…
Nie
oszukujmy się. Nigdy nie jest aż tak dobrze, by nie mogło być lepiej. Moim
„lepiej” jest oczywiście możliwość dotknięcia dziecka. Przesuwam dłoń na
malutki brzuszek. Cudownie. Teraz jestem szczęśliwy.
„Czy aby na
pewno? Pragniesz dotyku dziecka, a nie szlafroka…”
Czasami tak
trudno nie zgodzić się z własnym głosem rozsądku. Prawdą jest, że nie czuje
nawet zarysu mojego syna. Skrywają go nieprzebrane połacie białego materiału,
pod którym jest schowany. A gdyby tak…
Ty chyba
oszalałeś! – karcę samego siebie.
„Możesz to
zrobić… Spójrz, jak mocno śpi… Nawet tego nie poczuje…”
W sumie
racja… Przecież nie zrobię mu nic złego, jedynie nieco poluźnię węzeł. Czy to
nie o takich chwilach mówi się „czego oczy nie widzą, to sercu nie żal”? Eli
nie będzie się denerwować, bo o niczym się nie dowie, a ja w tym czasie
nadrobię stracony czas z naszym maleństwem.
Max, jesteś
genialny!
Wstrzymuję
oddech i chwytam za frotowy pasek. To było takie proste…
Operację „uwolnić
brzuszek” uznaję za udaną. Z prawdziwą przyjemnością przesuwam wzrokiem po jego
nagim ciele. Wcale się nie dziwię, że płacono mu za pozowanie do aktów. Oddałbym
honorarium za kolejną książkę, które jest niemałe, by tylko zamknąć się z nim w
pokoju, kazać mu się rozebrać a potem godzinami doceniać doskonałość i piękno,
jakimi został obdarzony. Mlecznobiała skóra, filigranowa budowa i te
hipnotyzujące oczy… Perfekcja w każdym calu. Opuszki lewej dłoni w pełni się ze
mną zgadzają. Jest jak magnes… Taki miękki, subtelny… Palcem wskazującym
zaznaczam jego obojczyki, muskam żebra, aż w końcu docieram niżej.
- Chyba
urosłeś… - szepczę z uśmiechem. – Tatuś bardzo cię kocha… - głaszczę syna z
uczuciem. Niechcący łaskoczę przy tym Eli, który próbuje ułożyć się wygodniej w
moich ramionach. Wtula twarz w zagłębienie mojej szyi. Zbyt duży szlafrok osuwa
się z jego ramion, pozbawiając rozgrzaną skórę ciepłego okrycia. Jego powieki
unoszą się nieznacznie w górę. Osłania zaspane oczy dłonią. Natychmiast sięgam
do włącznika i gaszę lampkę.
- Skarbie… -
chcę go położyć, ale chłopak ani myśli mnie puścić. Jest jak przyklejony i mamrocze
coś pod nosem. – Śpij - mruczę mu do ucha, popychając na poduszkę.
- Przytul… -
to nie ja jestem adresatem tych słów. Wypowiedział je prawdopodobnie do dziecka,
ale co z tego? Układam się obok niego na tym niezwykle wąskim łóżku i modląc o
to, by się spadł, spełniam słodką zachciankę. Jasnowłosy traktuje moją klatkę
piersiową jak swoją poduszkę. Próbuję zapomnieć, że jest kompletnie nagi, bo
rozwiązany przeze mnie szlafrok ześlizgnął się z jego ciała i spadł na podłogę
wieki temu. Gładzę go po plecach i wmawiam sobie, że to wszystko nic nie
znaczy. Za chwilę zrobi mu się za ciepło i się odsunie, a ja? Czy zachowam się
racjonalnie i mu na to pozwolę? Dochodzę do wniosku, że racjonalizm jest
przereklamowany. Odkąd pamiętam kierował mną instynkt, który obecnie podpowiada
mi, by obściskiwać mojego Króliczka ile tylko się da.
Czas płynie
wolno. Właśnie tak pragnę się ciebie uczyć… Powoli… Bardzo powoli… Milimetr po
milimetrze… Z początku jestem nieśmiały. Potrzebuję pewności, że moje dłonie
niczego nie uszkodzą. A gdy ją zyskuję… Ciemność… Twoje ciepło. Równy oddech
palący moją skórę… Bliskość, o jakiej nigdy wcześniej nawet nie śniłem. I ta
tęsknota… Bo ja tęskniłem. Dni z dala od ciebie nie mają żadnego sensu.
Rozpuszczone włosy rozsypały się po twoich odkrytych plecach. Lubię ich dotyk.
Sposób, w jaki przepływają przez moje palce… Albo te słodkie dołeczki tuż nad
twoją zgrabną pupą… Myślałeś, że ich nie zauważyłem? Nie potrafię oderwać od
ciebie wzroku. Nie dziw mi się. Jesteś idealny… Nawet nasze dziecko uwiło sobie
ciche i spokojne gniazdko właśnie wewnątrz ciebie. Doskonale wie, że nigdzie
indziej nie byłoby mu tak dobrze. Mi też jest dobrze… Uwielbiam cię… Ten jedne
raz chciałbym zapomnieć o wszystkim. Wymazać różnice, które nas dzielą i po
prostu być. Być z tobą na zawsze…
Budzę się
wcześnie rano. Nie otwieram oczu. Nie chcę. Zamierzam łudzić się do końca, że
ta noc będzie trwać wiecznie… To nic, że już ranek. Poczekam, może sobie
pójdzie. Zostawi nas samych. Dopiero po dłuższej chwili uświadamiam sobie, że
to jędrne coś pod moimi palcami, to nie kołdra, lecz pośladek Króliczka…
Odrywam rękę od jego skóry i wpatruję się w nią z niedowierzaniem. Eli wydaje z
siebie pomruk niezadowolenia, po czym obraca się plecami do mnie, ocierają
swoim kuszącym ciałem. Krew we mnie wrze. Jeśli natychmiast nie wstanę, zrobię
coś naprawdę głupiego… Zamiast tego uciekam z miejsca zbrodni, okrywając jego
nagie ciało aż po czubek głowy. Wychodzę z naszej sypialni i opieram się
plecami o zamknięte drzwi. Było blisko…
Zbiegam do
kuchni, by napić się wody.
- Dzień
dobry, synu – tata… Wydawać by się mogło, że nie odrywa wzroku od porannej
gazety. W pierwszej kolejności zawsze czyta artykuły sportowe, które zupełnie
go pochłaniają, ale i dla mnie znajdzie czas. Gdy zobaczy jaki jestem
rozemocjonowany, z łatwością doda dwa do dwóch i odkryje prawdę. Niby nie mam się czego wstydzić. Nie zrobiłem
mu nic złego. Mogłem… Chciałem… Koniec końców i tak do niczego nie doszło. Mam
tylko zszargane nerwy i głowę pełną erotycznych fantazji. Wolałbym pobyć chwilę
sam…
- Już nie
śpisz? – udaję zdziwionego, racząc się jednocześnie zimną wodą prosto z
lodówki. Nie pomaga i z pewnością nie studzi zbyt wysokiej temperatury moich
uczuć. Dorzucam do szklanki kilka kostek lodu, a następnie przysuwam ją do
rozgrzanego czoła. Jak miło…
-
Rozmawiałeś z Eli? – kurczę, czy on zawsze musi być taki szybki? Nie może zacząć
dnia od czegoś banalnego?
- Tak jakby…
- odpowiadam wymijająco, rzucając okiem na gazetę. Potrzebuję koła ratunkowego
w postaci jakiegoś wygranego meczu czy rekordu… Dlaczego wszystkie cenne informacje zapisano aż
tak małym drukiem? Z tej odległości nic nie widzę…
- Nie
odpowiadaj zagadkami. Rozmawiałeś z nim, czy nie? – unosi na mnie wzrok.
- Nie miałem
okazji. Szybko zasnął – zaczynam wpatrywać się w swoją szklankę. – Wszystko
naprawię, obiecuję.
- Mam
nadzieję… - ojciec nie kłopocze się udawaniem, że uwierzył w moje zapewnienia,
ale to wszystko, co obecnie mamy. - Jak rozumiem, jesteś teraz nieco
wolniejszy, tak? – szydzi z moich kiepskich wymówek, którymi go ostatnio
karmiłem.
- Tak –
przytakuję niechętnie, bo wiem, że za chwilę zagoni mnie do pracy.
- Pojedziesz
do drukarni odebrać foldery reklamowe. To ostatnia rzecz na liście mamy, której
musimy dopilnować. Otwierają o ósmej. Nie spóźnij się – mężczyzna klepie mnie
po ramieniu, choć siła jego ciosów świadczy raczej o tym, że czyha na moje
życie.
- Co mam z
nimi zrobić?
- Nie
słuchałeś mamy zbyt uważnie… - śmieje się ze mnie i ma rację. Mogłem się
bardziej zaangażować w coś, co dla rodziców jest takie ważne. Nie zrobiłem
tego, bo jestem samolubnym egoistą.
-
Przepraszam – spuszczam wzrok. – Jeśli mi powiesz co mam z nimi zrobić, to…
- Zmiana
planów. Zawieziesz mamę na spotkanie, a ja zajmę się folderami, ok?
- Dzięki,
tato – ulżyło mi, że darował sobie kolejne kazanie.
- Max, tylko
pamiętaj, że później wracasz od razu do domu, jasne?
- Tak, wiem.
Więcej go nie zostawię.
- W
takim razie idź się przebrać. Mama
powinna być gotowa za piętnaście minut – popędza mnie.
Mam wrócić
na górę?! Przecież dopiero co stamtąd uciekłem…
Uważne
spojrzenie ojca odprowadza mnie prawie do samych drzwi. Chodź wiem, że mnie nie
widzi, bo przecież nie jest Supermanem i nie urodził się na planecie Krypton, więc
teoretycznie powinienem się czuć bezpieczny, to wyraźnie czuję, że specjalnie
dla mnie zrobiono wyjątek. Życie zawsze rzuca mi pod nogi najgrubsze kłody… Może
to wina fatum? Albo jakiejś klątwy? W każdym razie wchodzę do sypialni pełen
najgorszych obaw. Na szczęście nagi Eli nadal smacznie sobie śpi. Nagi… W
dodatku odkryty, bo przecież nie mógł schować swoich wdzięków pod kołdrą.
Musiał zrzucić ją na ziemię, podobnie jak szlafrok. A teraz jest mu zimno. Jego
aksamitną skórę pokrywa gęsia skórka i gdyby nie fakt, iż Peter Ford ma jakąś
tajną moc, to z przyjemnością badałbym jej fakturę językiem. A zamiast tego
ponownie okrywam ciężarnego i chowam się w łazience. Po niecałych dziesięciu
minutach jestem gotowy do wyjścia.
- Max… -
potargany, goły i seksowny… Taki widok z samego rana to dla mnie za dużo.
- Muszę iść,
Króliczku. Mama na mnie czeka – uciekam w popłochu, zatrzaskując w biegu drzwi.
A mówili, że to Afrodyta powstała z piany… Kłamcy…
Mniej i
bardziej oficjalne spotkania mamy ciągną się w nieskończoność. Wożę ją z
miejsca w miejsce, dopilnowuję jakiś mało znaczących szczegółów, związanych z
bankietem – jednym słowem bardzo się nudzę. I tęsknię.
Tata też nie
ma lekko. Ludzie z drukarni pomylili kartony i zamiast bezcennych folderów,
dostał magazyny z damską bielizną. Jako typowy rycerz (już na emeryturze),
ruszył w pościg, by odzyskać zgubę. Dzwonił kilka razy powtarzając, że facet z
pewnością mu nie umknie, a jego Pamela dostanie swoje zamówienie na czas.
Po południu
mam już dosyć kolorowych kwiatów, mini kanapeczek oraz innych, równie
fascynujących rzeczy, więc mama pozwala mi wracać do domu. Razem z panią
Gertrudą oraz kilkoma innymi koleżankami, zajmują się dekorowaniem sali.
Próbowałem pomóc, lecz ich wizja kłóciła się z moją. W dodatku powstała w
oparciu o szkice Eli, którymi wszystkie panie zgodnie się zachwycają.
Gdy wjeżdżam
w naszą ulicę, mija mnie samochód kuriera, który zwykle zabiera prace Eli i
odwozi je do galerii pana Robinsona. Co on tu robi? Przecież był u nas zaledwie
kilka dni temu. To niemożliwe, by mój mały artysta namalował aż tyle… Na górze
widziałem kilka kartonów. Może ekscentryczny właściciel galerii przysłał więcej
ołówków lub innych akcesoriów? Za chwilę to sprawdzę.
Tak jak
przypuszczałem, w salonie stoi kilka sporej wielkości paczek, zaadresowanych na
nazwisko Króliczka. Te większe to papier, a te mniejsze? Część przywiezionych
rzeczy układam w niewielką piramidkę i idę z nimi na górę. Są dość ciężkie, a
fiołkowookiemu nie wolno się niczego dźwigać. Z rozczarowaniem odkrywam, że nie
ma go w sypialni. Schodzę więc na dół po resztę jego zamówienia.
Zziajany
bieganiem po schodach, otwieram puszkę coli i wyglądam przez okno do ogrodu. Ku
mojemu zdziwieniu, Eli leży na trawie tuż obok altanki. To do niego zupełnie
niepodobne. A jeśli źle się poczuł? Pędzę do ogrodu, by sprawdzić, jak się
czuje.
- Co ci
jest?! – klękam obok chłopaka, który niechętnie otwiera zamknięte powieki.
- Nic –
odpowiada znużonym tonem, moszcząc się wygodniej na rozłożonym kocu.
- Źle się czujesz?
Mam wezwać pogotowie?! – spanikowany nie bardzo wiem co zrobić.
- Max… Idź
sobie. Chcę odpocząć – prycha na mnie, niczym mały kotek.
- Odpocząć? –
dziwię się. – Przecież ty nigdy nie odpoczywasz. Zawsze pracujesz – siadam obok
niego na trawie, by móc bez przeszkód mu się przyglądać.
- Jak
będziesz w ciąży to zrozumiesz – kończy temat i ponownie zamyka oczy.
- Pan
Robinson przysłał ci więcej papieru? – wybieram neutralny temat do rozmowy. Oby
pomógł mi przełamać barierę milczenia, która urosła niebezpiecznie wysoko.
- Poprzednia
partia prawie się skończyła – czyli jednak…
- Dlaczego
nic mi nie powiedziałeś? Pomógłbym ci z tymi kartonami.
- Próbowałem,
ale nie miałeś nastroju na rozmowę ze mną, prawda? – te jego małe złośliwości
zawsze podnoszą mi ciśnienie.
-
Przepraszam – szczerze przyznaję się do winy. – Następnym razem, jeśli zacznę
zachowywać się jak dupek, poproś tatę, by mnie walnął.
- Z
pewnością tak zrobię – wzdycha cicho. Chciałbym go znowu przytulić…
- Jesteś
pewny, że nic ci nie jest? – lepiej upewnić się dwa razy, niż później pluć
sobie w brodę.
- Jestem
pewny – to zabawne, lecz nawet jego rozdrażnienie wydaje mi się atrakcyjne. Ma
na mnie tak silny wpływ, że zrobiłbym wszystko, by tylko podtrzymać skromne
zainteresowanie, jakie mi okazuje. No cóż, skoro rozmowa się nam nie klei, to
może spróbujemy inaczej… Sięgam po jego prawą dłoń i przesuwam po niej
opuszkami.
- Masz
odciski od rysowania?
- Właśnie
dlatego odpoczywam. Max… - poirytowany, że całuję go po palcach, rzuca mi zimne
spojrzenie, po czym siada na kocu i obejmuje brzuch. – Obudziłeś dzidziusia i
teraz jest głodny – to brzmi jak wyrzut. – A tak chciałem sobie odpocząć… -
próbuje wstać, lecz go powstrzymuję.
- Na co masz
ochotę? Przyniosę ci – z przyjemnością wyręczę go w tym zadaniu. – Jadłeś już
obiad? - przymilam się, jak tylko potrafię najlepiej. Jeszcze mnie nie skreślił,
czego najbardziej się obawiałem, więc jest dobrze. No i nie gniewa się za te
kilka dni milczenia.
- Twoja mama
powiedziała, że mam niczego nie gotować, więc zrobiłem sobie sałatkę owocową.
- Pojedziemy
do restauracji? Masz ochotę? – po jego minie widzę, iż nigdzie się stąd nie
ruszy.
- Dziecko
chce kanapkę z masłem orzechowym i dżemem. Jeśli to przerasta twoje możliwości,
to powiedz. Sam sobie poradzę – drażni się ze mną, bo nie umiem gotować.
- Ogarnę
temat. Odpoczywaj – uśmiecham się, bo cieszy mnie perspektywa, że mogę coś dla
nich zrobić.
W kuchni
przeszukuję wszystkie szafki, lecz nie mogę znaleźć ani dżemu, ani masła
orzechowego. Dzwonię więc do mamy, by wybawiła mnie z opresji.
- Mamo, w
której szafce trzymasz dżem? – pytam zaaferowany, nie zważając, że jest właśnie
w trakcie jakiegoś spotkania.
- Dzwoni mój
syn. Wkrótce zostaniemy dziadkami – Pamela Ford chwali się jakiejś kobiecie,
która od razu jej gratuluje. – Wyrzuciłam wszystkie słoiki – to by było na
tyle, jeśli chodzi o zostanie ojcem roku…
- Jak to?!
Dlaczego?! – własna matka… Torpeduje wszystkie okruchy szczęścia, które mnie
spotykają…
- Powiedziałeś,
że Eli ma słabe wyniki, a skoro cukier mu szkodzi, to…
- A masło
orzechowe? – przerywam jej.
- Sprawdź w
szafce przy oknie. Jeśli tam nie ma, to pewnie się skończyło. W wolnej chwili
mógłbyś pojechać na zakupy.
- Tak właśnie
zrobię – rozłączam się niepocieszony i opadam na taboret. Mój wzrok pada na
puszkę otrębowych rogalików. O nie, ta opcja nie wchodzi w grę! W domu nie ma
cukru, landrynek, czekolady, a nawet dżemu… Świetnie, Max. Po prostu świetnie.
Najgorsze jest jednak to, że niewiele wiem o kulinarnych upodobaniach
Króliczka. Z pewnością chciałby coś słodkiego… W samochodzie mam schowaną wielką
tabliczkę czekolady. Wracasz do gry, farciarzu.
Tak, Max to wielki farciarz ��
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ☺️
I słusznie. Nie zdążyłem opisać scen na trawniku, więc wszystko co dobre, dopiero przed nami :D
UsuńTwój Kitsune
Nooo tak. Max jest wielki, ale teraz dla odmiany Eli mnie doprowadza do furii. Dzidziuś chce tego, dzidziuś chce tamtego, obudziłeś dzidziusia... matko jedyna, gdybym samą siebie usłyszała mówiącą takie teksty, to bym się zabiła własną pięścią!!!
OdpowiedzUsuńNo to tyle negatywnych emocji.
Wracając do meritum: Max już zasadniczo się połapał i to - że tak powiem - trwale :).
Akcja wyraźnie się rozkręca. Zaciekawiłeś mnie tym trawnikiem. :))) A na marginesie - czy spadnie deszcz?! MB
Deszcz? Wyłącznie z czekolady :D
UsuńTwój Kitsune
Ciuchów w czekoladzie też trzeba się pozbyć :) MB
UsuńMoja Piękna, masz bardzo niegrzeczne myśli :D
UsuńTwój Kitsune
JA!?!?!? Niegrzeczne myśli?!?!?! JA?!?!?! Wypieram się !!!!! :)))))
UsuńWszystko zależy od tego jak...MB
Sugerowałaś, że pora opisać pranie, tak?
UsuńTwój Kitsune
oczywiście :))) MB wibrujące ...ekhm wirujące pralki i takie tam... :) MB
UsuńJasne, jasne... :D
UsuńTwój Kitsune
:))))) MB
UsuńMax... pochamowałeś się przed wyruchaniem nagiego Eli (hylp nieuiem odmieniać imion;-;) grattuluje! Ten rozdział jest jednym z moich ulubionych... Jestem ciekawa co Eli (kolejny raz nie umiem odmienić imiona;-;) sobie myśli na to że obudził się nagi xD no chyba że byl taki nie przytomny że nic nie pamięta ;___;
OdpowiedzUsuńDzisiaj było mega kawaii i czekam na kolejną część >\\\<
Yumiko ;*
"Wyruchaniem"? A cóż to za słownictwo? Nieładnie...
UsuńTwój Kitsune
N-no wybacz... to wina moich rówieśników! Taaak to ich wina! xD
UsuńYumiko ;*
Yay! Cudowny rozdział bo swietnie ukazuje jak Max się stara :) Trzymam za niego nadal kciuki :) I te Jego myśli o Eli...i o tym ze pragnie być z Nm na zawsze... Piękne :*
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszą część! ;D
K-chan
Max się stara... A jeszcze nie tak dawno temu nikt go nie lubił :D
UsuńTeraz chyba napiszę o Eryku. Chłopak mi ciągle umiera...
Twój Kitsune
Max i wstrzemięźliwość, kto by pomyślał ;) ale co zmacał, to jego :D Teraz czekolada i Eli powinien być zadowolony. Ja nie mogę się doczekać ich rozmowy o tych kilku dniach i o poprzedniej nocy. Ciekawe co Eli tym wszystkim myśli.
OdpowiedzUsuńW ogóle Maxowi jakoś gładko poszło. Nadal jednak zastanawia mnie to, czy Eli naprawdę chce się wyprowadzić. Ciekawe, ciekawe...
Czekam na dalsze losy.
A.
Nie mogę się doczekać chwili, w której opublikuję dalsze rozdziały. To dopiero będzie zamęt :D I te rozmowy, i czekolada :) Same fajne :)
UsuńTwój Kitsune
Ty nie możesz się doczekać? A co my mamy powiedzieć? Jeżeli przez czekoladę (lub dzięki niej) będzie równie przyjemnie co ostatnio, to warto poczekać :D
UsuńA.
Czekolada to jeden z moich ulubionych motywów :D Zrobię z nią straszne rzeczy :D
UsuńTwój Kitsune
Ale żadnej traumy po tym nie będzie, prawda? Czekolada to samo dobro przecież. Jak można z nią robić straszne rzeczy?
UsuńA.
Trauma? W moich opowiadaniach? Nic mi o tym nie wiadomo :D
UsuńTwój Kitsune
Skoro zapowiadasz straszne rzeczy, to można spodziewać się chyba wszystkiego.
UsuńA.
One będą straszne tylko dla Maxa :D
UsuńTwój Kitsune
Dla Maxa powiadasz... ok, ok. Byle tylko nie uciekł ;p
UsuńA.
Nie ma gdzie uciekać. Pora by odpokutował za grzechy :D
UsuńTwój Kitsune
No, no, ciekawe jaka kara go spotka. Nagrzeszył to teraz będzie pokutował.
UsuńA.
A jak sądzisz?
UsuńTwój Kitsune
Ja mogę sobie tylko gdybać. Albo Eli powie Maxowi żeby spadał na drzewo, albo nie. To zależy ile kary w karze będzie. Max zasłużył i jak facet powinien to przyjąć na klatę.
UsuńA.
W jednym masz rację - Max weźmie to na klatę heheh :D
UsuńTwój Kitsune
Twoje wszystkie podpowiedzi sprawiają, że jeszcze bardziej nie mogę się doczekać.
UsuńA.
Mam przykrą wiadomość. Najpierw napiszę o Eryku.
UsuńTwój Kitsune
Racja, król Eryk czeka.
UsuńA.
On nie czeka. Raczej kona. Ktoś musi ukrócić te cierpienia :D
UsuńTwój Kitsune
Tylko Ty jesteś w stanie te cierpienia ukrócić. Biedaczek się tam wykrwawia.
UsuńA.
To prawda. Czuję się rozdarty. Krwawiący Eryk czy czekolada na trawniku? Co wybrać?
UsuńTwój Kitsune
Mnie narobiłeś apetytu na czekoladę więc na nią stawiam :D
UsuńA.
Przez to pisanie o ciąży sam mam wahania nastrojów :)
UsuńTwój Kitsune
Z czasem to minie ;)
UsuńChyba...
A.
Ale ja już zaciążyłem kolejnego kandydata :D Tylko jeszcze o tym nie piszę...
UsuńTwój Kitsune
Czyżby szykował się kolejny mpreg? Jeśli tak, jestem jak najbardziej za!
UsuńA.
Pomysł już jest (i to od dawna), tylko czasu brak.
UsuńTwój Kitsune
Spokojnie, wszystko po kolei. Nigdzie się nie wybieramy przecież, że trzeba teraz, zaraz. Na wszystko przyjdzie czas :D
UsuńA.
Kyaa! Cudowny rozdział i jaka radość, że tak szybko go dodałeś :) Już chciałabym przeczytać następny, dalej Max dobrze Ci idzie ! 3mam za niego kciuki !!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Staram się specjalnie dla Was :)
UsuńTwój Kitsune
No nie mogę, Max działa falami, przetaczająca się sinusoida drażni moje nerwy. Niech w końcu usiądzie na tyłku i powie szczerze czego chce.
OdpowiedzUsuńNie widzisz, że zbiera się w sobie? :D Tylko efekt będzie piorunujący :D
UsuńTwój Kitsune
Już mnie straszysz. No ale trzymam kciuki, żeby wszystko nie spłonęło:-)
UsuńKIEDY HUMORY KRÓLA ?
OdpowiedzUsuńWkrótce :D
UsuńTwój Kitsune
Hej twoje opowiadanie jest świetne kiedy następny rozdział Bezsenne noce ? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMoże w weekend, ale nie obiecuję.
UsuńTwój Kitsune
21 luty - 7 marca zaraz będzie 15 dni posuchy. Tak się zastanawiam czy nasz LISEK umarł, ma doła twórczego CZY PO PROSTU JEST STRASZLIWIE LENIWY I NAS NIE CHCE. ZŁY LISEK OJ STRASZNIE ZŁY, A MY GO TAK KOCHAMY JESZCZE!
OdpowiedzUsuńLisku .. wszyscy wiemy ze jesteś bardzo zajęty zapewne szkołą albo praca.. ale my tu usychamy z tęsknoty za bezsennymi Nocami :( weny Lisku weny i oby szybko rodział nadszedł :D PAula :D
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńwspaniali rozdział, farciarz z niego, ale niech się postarał, króliczek długo nie będzie czekał, niech na tych zakupach to kupi od razu jakiś dżem, landrynki i czekolady ;]
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia