sobota, 2 czerwca 2018

mpreg 38


„Bezsenne Noce

Deszcz…
Pada bez przerwy. Ciemne, szare chmury szczelnie zakryły błękit nieba. Jak na planie czerno-białego filmu. Wszystko wokół mnie wydaje się szare, zimne, mokre i pozbawione koloru.
W sumie nie wszystko… Jest pewien złotowłosy wyjątek… Wokół niego zawsze świeci słońce.
Wzdycham ciężko, odwracając wzrok od okna i kierując go w stronę zajętego rysowaniem ciężarnego nastolatka. Od rana nie ruszył się ze swojego miejsca nawet na chwilę. Musiałem go zanieść do kuchni, by zjadł obiad. W sumie nie musiałem. Chciałem to zrobić. Dotknąć go chociażby przez chwilę… Szamotał się w moich ramionach. Gdybym tylko zdołał go oswoić…
- Eli, może już wystarczy? Siedzisz tu od rana. Nie chcesz się położyć? – przerywam ciszę, która powoli zaczyna mnie drażnić. Wróciłem do domu niespełna dwie godziny temu. Mój tajny projekt powoli wchodzi w ostateczną fazę. Już niedługo będę mógł pochwalić się pierwszymi efektami. Sądziłem, iż po tylu godzinach pracy chłopak choć trochę odpuści. Moglibyśmy porozmawiać, albo obejrzeć jakiś film. Miło by było, gdyby zechciał zwrócić na mnie uwagę. Niby mieszkamy razem, ale chwile takie jak ta uświadamiają mi, że wciąż się mijamy.
- Za sekundę. Najpierw… - urywa w połowie zdania, zbyt pochłonięty sztuką. Niech mu będzie. Poczekam jeszcze trochę. Wyciągam swój komputer i dla zabicia czasu zaczynam przeglądać różne pliki. Staram się opracować szkic nowej powieści, chociaż nie ukończyłem jeszcze poprzedniej. Doskonale wiem, jak rozplanować poszczególne rozdziały, zbudować napięcie, wpleść w książkę intrygujący motyw. Nie wiem za to, jak zmusić fiołkowookiego, by zwlókł swój chudy tyłek z krzesła i usadowił go na moich kolanach. Nie, Max! Skup się na pisaniu!
Mija godzina, po niej następna. Rozważam, jak nazwać głównego bohatera. Ukradkiem zerkam z kierunku blondyna. „Eli” tak ładnie brzmi. Miałby coś przeciwko? Powinienem go zapytać? A może zrobić mu niespodziankę? Nie, lepiej nie. Ludzie z wydawnictwa szybko powiązaliby fakty. Zaczęłyby się plotki i niedomówienia, a potem ktoś mógłby spróbować odebrać mi małoletniego kochanka. Miałbym na sumieniu kolejne morderstwo, chociaż czy znęcanie się na Freddym kwalifikuje się jako prawdziwa zbrodnia? To raczej obrona konieczna.
Zerkam na zegarek i z niedowierzaniem odkrywam, że jest już prawie druga w nocy! Przez chwilę wydaje mi się, że musi być zepsuty. Pukam z tarczę, licząc na to, że baterie się wyczerpały, a ja tego nie zauważyłem. Niestety, wszystko działa jak należy. Wstaję z łóżka i podchodzę do stołu. W pierwszej kolejności odsuwam krzesło, na którym siedzi moje szczęście. Spogląda na mnie z oburzeniem. Uśmiecham się do niego, po czym wyciągam mu ołówek z ręki.
- Oddaj! – reaguje odrobinę za wolno.
- Jutro – odpowiadam beznamiętnie, odkładając zabrany mu przedmiot do metalowej kasetki.
- Nie mogę.
- Bez dyskusji – głuchy na jakiekolwiek argumenty, pomagam mu wstać.
- Max, ja nie jestem zmęczony! Zostaw mnie, słyszysz? – szarpie się, próbując uwolnić z mojego uścisku. – Pan Robinson… Wścieknie się, jeśli nie wykonam jego polecenia.
- Pan Robinson? Ten niegroźny staruszek? – kpię, przypominając sobie postać dostojnego, starszego pana w garniturze.
- Wcale nie jest taki miły - blondyn podsumowuje mrukliwie swojego mecenasa.
- Skoro aż tak bardzo boisz się pana Robinsona, mogłeś lepiej rozporządzać swoim czasem. Gdybyś nie zmarnował go aż tyle na spotkania z Freddym, nie zarywałbyś nocy, by zdążyć przed przyjazdem kuriera… - Troszeczkę się z nim drażnię, bo nadal bolą mnie jego poranne słowa. Wspomniał, że żałuje, iż między nim a tym małomiasteczkowym idiotą do niczego nie doszło. Wiem, że to przytyk w moją stronę, ale co mam zrobić? Moja sytuacja wydaje się beznadziejna.
- Jak zawsze wiesz najlepiej, prawda? – kpi, wlokąc się w kierunku łazienki.
- Oczywiście, że tak! Ja też mogę cie rozszarpać, jeśli nie będziesz o siebie dbał – dodaję bezmyślnie. Mogłem ugryźć się w język. Dzieciak daje z siebie wszystko, by zadowolić pracodawcę. Zamiast docenić jego starania, kieruję się wyłącznie zazdrością. Przecież mógł być mój. Jeśli się nad tym zastanowić, to zaczynam się zachowywać jak schizofrenik. Mówię nie, myśląc tak. Poczekam aż się umyje i przeproszę. Albo nie. Pójdę do kuchni i zrobię mu kakao. Dodatkowa porcja cukru z pewnością go uspokoi.
Wracam na górę po kilku minutach i już od samego progu muszę wstrzymać oddech. Eli leży na swoim łóżku. Ma podwiniętą górę od piżamy i bardzo nisko opuszczone spodnie. Smaruje brzuszek jakimś olejkiem. Wygląda przy tym tak kusząco, iż najchętniej bym go zjadł.
- Dzidziuś to lubi – Króliczek unosi na mnie zmęczony wzrok. Odbiera mi mowę. Wokół nas unosi się chmura słodkiego zapachu, który otumania moje zmysły. Czuję się tak, jakby ktoś rozpylił w powietrzu dość silny narkotyk. Mój wygłodniały wzrok od razu zaczyna badać jego nagą skórę. Jest piękny… Idealny… I tak cholernie go chcę…
- Ja… Przyniosłem… - jąkam się, jak na ostatnią sierotę przystało. W myślach nakazuję sobie spokój. Biorę głęboki wdech, co tylko jeszcze bardziej mnie nakręca, po czym udając opanowanego, podchodzę bliżej. – Zrobiłem kakao.
- Dziękuję – na anielskiej twarzy pojawia się lekki cień uśmiechu. Eli unosi się wyżej na poduszce i wyciąga rękę w kierunku kubka. Korzystam z okazji i siadam blisko niego. Wolę nie patrzeć, jak jego usta pokrywają się czekoladową pianką, którą mam ochotę zlizać…
Weź się w garść! On miał odpoczywać, a nie karmić twoje niekończące się fantazje!
- Dobre? – zagaduje go, brnąc dalej w tę niebezpieczną grę.
- Słodkie – odpowiada mi ciche mruknięcie satysfakcji. Jeśli zrobi tak jeszcze raz, to…
- Mogę? – z nadzieją spoglądam na jego odsłonięty brzuch. Tak bardzo tęsknię za naszym dzieckiem…
- Nie – ciężarny dość szybko ogrania mnie ze złudzeń.
- Eli… Proszę, nie bądź taki… Przecież to też moje dziecko! – dopominam się swoich praw.
- I kiedy się urodzi, będziesz je tulił bez końca. Potrzymaj – oddaje mi kubek, by poprawić piżamę. Chowa swoje nieziemskie ciało pod cienką bawełną.
- Jesteś wredny – komentuję sytuację, popijając jego kakao. Czy właśnie tak smakowałyby teraz jego usta?
- Dobranoc, Max – Eli okrywa się kołdrą i układa na boku, ignorując moje zaczepki. Przeczesuję jego rozpuszczone włosy palcami. Prawie natychmiast zasypia. Ja mam z tym znacznie większy problem. Przeszkadzają mi wielkie krople deszczu, uderzające o szyby, a także jego spokojny oddech. Chcę go przytulić. Objąć. Mógłby spać w moich ramionach… Czemu życie jest takie niesprawiedliwe?
Poranek nadchodzi znacznie szybciej, niż się spodziewałem. Nie zmrużyłem oka nawet na chwilę. Dzięki temu mogłem obserwować Eli, który przeciągnął się leniwie, obejmując jednocześnie dziecko. Szeptał coś do niego i uśmiechał się, po czym rzucił smętne spojrzenie w kierunku stołu. Przed nim kilka wyczerpujących godzin. Nie staram się go powstrzymać. Wprost przeciwnie. Sam także wstaję, choć jest dopiero piąta. Schodzę na dół, by zrobić sobie kawę oraz kolejną porcje kakao dla tego małego łasucha. Nie powinienem mu aż tak ulegać. W sumie nawet mnie o to nie prosił.
- To wyjątkowa sytuacja, Max – powtarzam sobie, dolewając do kubka szczodrą porcję ekologicznego syropu, który rzekomo jest zdrowszym odpowiednikiem białego cukru. Przynajmniej tak obiecuje producent tego cuda. Robię także kanapkę z dżemem malinowym, bo wydaje mi się, że ten lubi najbardziej.
Moje wysiłki nie idą na marne. Choć Eli skupiony jest wyłącznie na pracy, nic nie mówi, gdy przynoszę z łazienki szczotkę do włosów. Z prawdziwą przyjemnością rozczesuję wilgotne pasma. Pomagam mu także zabezpieczyć kartony i przygotowuję teczki, do których wkłada gotowe prace.
Około siedemnastej mój artysta jest już naprawdę zmęczony. Z wielką ulgą obserwuje, jak zamówiony przez pana Robinsona kurier odpala silnik i odjeżdża z podjazdu. Zabrał ze sobą wszystkie szkice. Zostawił za to niewielką paczkę. Nie zauważyłem znajomo wyglądających naklejek, którymi zazwyczaj obklejone są kartony z galerii. Co to może być? Jest zbyt lekka, by w środku znajdował się papier. W dodatku Eli ucieszył się na jej widok. Oznacza to, że spodziewał się tej przesyłki. W takim wypadku pan Robinson odpada. Papier i ołówki nie są ekscytujące. No cóż, trzeba uzbroić się w cierpliwość i poczekać, aż chłopak zdecyduje się ją otworzyć. Jak na razie raczej się na to nie zanosi.
- Zdrzemnąłbym się, a ty? – pyta dziecko, pocierając podkrążone powieki. Wokół niego panuje prawdziwy chaos. Zupełnie jakby przez naszą niewielką sypialnię przeszło tornado. – Przepraszam za bałagan. Za chwilę posprzątam - zaczyna się tłumaczyć, napotykając moje spojrzenie. Podchodzę bliżej i przykładam dłonie do jego policzków.
- Nie wolałbyś najpierw odpocząć?
- Czytasz mi w myślach – odpowiada, powolnie wstając. Biorę go na ręce, by nie marnował energii na chodzenie.
- Max, no coś ty! Postaw mnie! – Jego oczy… Jak one mnie fascynują… - Max! – przywołuje mnie do rzeczywistości. – Jestem w ciąży! Nie możesz robić takich rzeczy!
- Jakich? – dziwię się.
- Nie możesz mnie nosić. Każdego dnia ważę więcej - a więc o to mu chodzi.
- Będę cię nosić na rękach aż do samego porodu, zobaczysz – uśmiecham się dumnie. – Tak się składa, że twój facet jest wyjątkowo silny.
- Nie jesteś moim facetem – piorunuje mnie wzrokiem, by po chwili po prostu wtulić się w poduszkę. Mógłbym go tak trzymać w ramionach bez końca, ale po tylu godzinach rysowania zasługuje na solidny relaks.
- Tak się składa, skarbie, że rozmawialiśmy już na ten temat. Dziecko jest moje i ty jesteś mój – mruczę mu do ucha.
- Nie jestem… - kłóci się ze mną, walcząc z zamykającymi się powiekami.
- Mój – powtarzam dla pewności, okrywając go kocem.
Właśnie, mój…

Nadchodzi wieczór. Zerkam na sąsiednie łóżko z nadzieją i lekkim rozczarowaniem. Eli śpi jak zabity. Z jednej strony cieszę się, że wreszcie odpoczywa, lecz z drugiej strony… Nie poznaję samego siebie. Króliczek znajduje się kilka metrów ode mnie. Chciałbym, abyśmy spędzili trochę czasu razem. Porobili razem jakieś rzeczy. Poszli na spacer, czy do kina. W najgorszej sytuacji zadowoliłbym się nawet wspólnym zjedzeniem kolacji, a potem mógłbym go przytulić. Tęsknię za nim. I tęsknię za dzieckiem.
Eli powiedział, że za bardzo na niego działam. To stwierdzenie mile połechtało moje ego. On czuje się sfrustrowany, bo nie chcę się z nim kochać, a ja? Czy to brak możliwości dotykania go nie jest dla mnie najtrudniejszy? Znam siebie i wiem, że gdybym się teraz złamał, nie umiałbym przestać. I z pewnością nie skończyłoby się na jednym razie. Już zawsze byłby mój…
Czemu to jest takie trudne?!
Mój podły humor podkreśla burza, która powraca nad nasze miasteczko ze zdwojoną siłą. Zaniepokojony odwracam się od okna, by sprawdzić reakcję blondyna. Nawet nie drgnął. Czy mam zaryzykować i zostawić go samemu sobie, czy może przenieść do swojego łóżka? A jeśli powtórzy się sytuacja ze wczoraj? Nie, nie wolno mi wykorzystywać go w taki sposób… Zwłaszcza, że nie zaoferowałem mu nic w zamian… Ostatecznie postanawiam zostawić Eli w spokoju. Tak, to najlepsze rozwiązanie.
Dokładnie kilka minut przed pierwszą czuję, jak materac delikatnie się ugina. Przestraszony Eli kładzie się tuż przy samym brzegu, po czym z ulgą wypuszcza powietrze z płuc.
- Od razu lepiej, prawda? – szepcze do dziecka, wpełzając pod koc, który ze sobą przyniósł. Okrywa się nim aż po czubek głowy. – Nie bój się. Przy Maxie nic ci nie grozi. Nie pozwoli na to, by ktokolwiek wyrządził ci krzywdę. Bywa złośliwy i porywczy, ale w głębi serca to dobry człowiek. Mam nadzieję, że burza szybko się skończy… Znowu nie ma prądu… - marudzi.
Choć słyszę każde jego słowo, nic nie mówię. Nawet gdybym chciał, żadna myśl i tak nie przejdzie mi teraz przez gardło. Jedyne, co mogę, to zagarnięcie tego przestraszonego stworzenia w swoje ramiona. Eli jak zawsze ma rację. Przy mnie nic mu nie grozi. Już zawsze będzie bezpieczny.

21 komentarzy:

  1. W takim razie czekamy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Twoją cierpliwość :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Nie mogę się doczekać��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie mogłem, ale pisanie tak opornie szło...

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. O Boże, ten rozdzial był tak piepię i wzruszający, ze dosłownie trzymam się za serce
    Nie moge doczekać się już kolejnego, proszę nie każ nam tak dlugo czekać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Nowy rozdział... Hmm... Wszystko zależy od tego, ile będę miał wolnego czasu.

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Oby między nimi było coraz lepiej 😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim celem nie jest "lepiej", wierz mi :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Ja też. Są jacyś chętni, by to za mnie napisać? :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. No kto by pomyślał, że sam się do łóżka Maxa wpakuje ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eli jest młody i naiwny. Nie to, co Max... On z pewnością wie co robi :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Ja tam myślę, że Eli wie lepiej co robi niż Max. A przynajmniej altualnie ^^

      Ps. Co było w paczce?

      Usuń
    3. Dowiesz się w rozdziale 39 :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  7. Mój pierwszy komentarz tutaj ♡
    Od razu jak weszłam na wattpada (mam wyłączone powiadomienia) i patrzę, że dodano rozdział od razu tu przyszłam i ucieszyłam się z kolejnego rozdziału.
    Z wielką cierpliwością czekam na kolejną część. Ten okres kiedy czekam na rozdział jest jednocześnie najlepszy i najgorszy zarazem XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorsze jest pisanie, a nie czekanie. Każde opowiadanie wyświetla się w mojej głowie jak film. Mogę oglądać poszczególne sceny tysiące razy. Gorzej, gdy trzeba się ogarnąć i zamienić to na słowa.
      Mimo to cieszę się, że sprawiłem Ci przyjemność :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Haha znam to, bo sama piszę. Kiedyś na blogspocie (i w sumie na wattpadzie tez) swoje aktorskie opowiadania, naprawdę trzeba było się napracować by to jakoś ubrać w słowa ten "film w glowie" jak to opisuje się najczęściej.
      Ty się cieszysz z tego a ja się cieszę że mi te przyjemność sprawiasz :D

      Usuń
  8. Hej,
    bosko Eli to sam się wpakowywuje do łóżka Maxa, Max jestem dumna z ciebie zrobiłeś kakao swojemu króliczkowi... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń