czwartek, 7 czerwca 2018

mpreg 40

„Bezsenne Noce

Przeciągam się, próbując rozruszać zastałe mięśnie. Przez ostatnie kilka godzin pracowałem nad nową książką. Napisałem pierwsze dwa rozdziały, z których jestem bardzo dumny. Uwielbiam chwile, gdy szalone pomysły powoli nabierają realnych kształtów. Jeszcze kilka miesięcy i moje nowe dzieło pojawi się w księgarniach.
Nigdy nikomu o tym nie mówiłem, lecz mam taki mały rytuał. Gdy książka trafia do sprzedaży, z prawdziwą przyjemnością obserwuję ludzi, którzy decydują się ją kupić. Przed wydaniem pierwszej powieść zdecydowałem, że będę używać pseudonimu. Oznacza to, iż wydawnictwo nie zorganizuje spotkań autorskich, podczas których czytelnicy mogliby zadać mi całą masę pytań dotyczących fabuły. Wspólnie z moimi agentami prowadzimy stronę internetową, poprzez którą informujemy o nowych publikacjach lub wrzucamy nieopublikowane fragmenty czy jakieś krótkie opowiadania, by podgrzać atmosferę związaną z kolejnymi premierami. Takie rozwiązanie ma swoje plusy, bo mogę wieść spokojne, anonimowe życie. Ma też minusy, bo nie widzę emocji, które wywołuję u innych swoimi tekstami. Dlatego właśnie uwielbiam wizyty w księgarniach. Zazwyczaj wybieram dział sąsiadujący z kryminałami i obserwuję nabywców. Czasami słyszę ich komentarze. Jedni krytykują, inni podziwiają. Nie zmienia to jednak faktu, iż moje krwawe opowieści zapadają im głęboko w pamięć, a przecież właśnie na tym polega magia pisania.
W drugim końcu pokoju także dzieje się magia. Eli pracuje nad nowymi szkicami. Znowu wpadł w trans. Powinienem zmusić go do odpoczynku. Wiele razy prosiłem, by kładł się do łóżka o dziewiątej. Tymczasem dochodzi północ, a on nadal nie odpuszcza.
- Króliczku, kończysz już? – celowo używam mojego ulubionego zdrobnienia, by zwrócić na siebie jego uwagę.
- To zależy. Która jest godzina? – odpowiada, przeciągając się.
- Późna. Pora spać – wchodzę w role dorosłego, który „wszystko wie lepiej”.
- Lubię rysować w nocy. To zmienia perspektywę – wtajemnicza mnie w swój świat.
- To świetnie, ale odpoczynek jest również bardzo ważny.
- Nie lubisz pisać w nocy? - pyta. To miłe, że interesują go moje przyzwyczajenia.
- Lubię. Jednak nie możemy zapominać o dziecku.
- Dziecko nie ma nic przeciwko – Eli z czułością kładzie lewą dłoń na swoim brzuchu. - Jest mu dobrze.
- Cieszę się – uśmiecham się do jasnowłosego. – A teraz do łóżka.
- Mówił ci już ktoś, że jesteś bardzo apodyktyczny? – marudzi, kierując się we wskazanym przeze mnie kierunku.
- Ty. Wiele razy – z żalem obserwuję, jak układa się na poduszce. – Nie wolałbyś spać ze mną?
- Z tobą? – dziwi się. – Dzięki, ale nie – chichocze.
- Co cię tak bawi, skarbie? – podchodzę bliżej niego, by szczelniej okryć go kołdrą.
- Przez większość nocy zachowujesz się w taki sposób. Obwijasz mnie szczelnie wszystkim czym się da, a potem ściskasz tak mocno, że nie mogę oddychać – śmieje się ze mnie nie zważając na to, że to mnie wkurza i uderza prosto w męskie ego.
- Wolę mieć pewność, że nie spadniesz lub nie uciekniesz – odgryzam mu się, rzucając jedną z moich poduszek. Bez niego moje łóżko wydaje mi się takie obce i samotne.
- Nie mam dokąd pójść.
To jedno zdanie wystarczy, abym dopuścił do głosu mroczną stronę mojej natury. Zrywam się ze swojego miejsca i dopadam do Eli w przeciągu trzech sekund. Nastolatek wbija we mnie zaskoczone spojrzenie. Biorę go na ręce. Bez najmniejszego problemu udaje mi się przetransportować chłopaka tam, gdzie od początku powinien się znajdować.
- Max… - Nie broni się, gdy okrywam go kołdrą, a potem dla pewności, otulam ramieniem, przysuwając tak blisko mojego ciała, jak to tylko możliwe.
- Twoje miejsce jest przy mnie – mruczę mu do ucha. – Im szybciej to zrozumiesz, tym lepiej. A teraz śpij – odwracam się, by zgasić lampkę. Nasza sypialnia tonie w mroku. Krople deszczu rozbijają się o okno. Jest mi tak dobrze. To właśnie te drobne gesty nadają życiu sens…
Deszcz nie milknie aż do rana. Rozprasza mnie w równym stopniu, co bliskość ukochanego. „Masochista” – podpowiada usłużnie podświadomość, podsumowując tym trafnym określeniem wszystkie moje występki względem złotowłosego. No cóż, zazwyczaj dostajemy coś kosztem czegoś innego. Ja wywalczyłem sobie możliwość spędzenia nocy przy boku Eli, którego jednak nie wolno mi tknąć. To bardzo trudne wyzwanie. I nie jedyne. Przez beznadziejną pogodę nie biegam. „Wykorzystaj tę energię w inny sposób, Max…” O nie, nie będę nikogo „wykorzystywać”!
Niepocieszony zostawiam w łóżku śpiącego Króliczka i oddalam się do kuchni. Robię sobie naprawdę mocną kawę, z którą rozsiadam się na niewielkiej sofie w salonie. Jest piąta rano. Nim poznałem Eli, zazwyczaj kończyłem pracę o tej porze lub wracałem do domu na „kolację”. Obecnie nie wyobrażam sobie, abym mógł położyć się do łóżka z kimś innym niż on. Co się ze mną dzieje? Podciągam nogi do klatki piersiowej, zastanawiając się, jak długo zdołam to ciągnąć.
Chcę go. Z każdym dniem, każdą minutą, każdą upływającą sekundą coraz bardziej i bardziej. Jest jak moja obsesja. Nie pomaga fakt, że praktycznie bezustannie przebywamy razem. A nawet jeśli udaje mi się wyrwać z domu na kilka godzin, jego obraz nie opuszcza mnie nawet na chwilę. To ponad moje siły. Gdzie się podziały czasy, gdy uważałem się za silnego? Ten niepozorny dzieciak już dawno pokonał mnie na każdym polu. Wystarczy jeszcze odrobina cierpliwości z jego strony, a zacznę się wić u jego stóp, by tylko zechciał na mnie spojrzeć. Świetnie, Max. Po prostu świetnie…
Dochodzi szósta. Wyraźnie słyszę głos ojca, który wita się z mamą. Za chwilę pojawi się w kuchni, by dolać oliwy do ognia… Tak, jestem złym synem i beznadziejnym przyszłym ojcem. W dodatku myślę wyłącznie o tym, jak uwieść nieletniego. Postanawiam więc przełożyć poranny wykład na późniejszą godzinę i cichutko ulotnić się na górę.
Moja misja przebiega bez zastrzeżeń. Bezszelestnie zamykam za sobą drzwi, o które opieram się plecami. Jestem bezpieczny. Uśmiecham się do siebie z satysfakcją, pociągając łyk pysznej kawy. W tej samej chwili Eli wychodzi z łazienki. On również się uśmiecha, lecz z zupełnie innego powodu. Jego oczy błyszczą niczym gwiazdy. Ma lekko zaróżowione policzki i zmierzwione włosy, które opadają na nagie ramiona. Wstrzymuję oddech. Czy mi się wydaje, czy już raz widziałem go w bardzo podobnym stanie… To było tej nocy, gdy perfidnie mnie uwiódł, a potem…
- Cześć – chłopak przygryza dolną wargę, po czym nieśmiało odwraca wzrok i cofa się w kierunku garderoby.
Ty mały, wredny, niewyżyty…!
Z całych sił zaciskam palce na niewinnym kubku z kawą, który za chwilę stanie się moją ofiarą. Jak on może robić takie rzeczy i to tak wcześnie rano?! W dodatku sam! Przecież gdyby mi powiedział, to…
- Eli! – warczę złowróżbnie.
- Tak? – chłopak wraca do sypialni. Tym razem jest już kompletnie ubrany. Ma na sobie biały, bawełniany T-shirt oraz szare, dresowe szorty, które widziałem już wczoraj. – Coś się stało?
Tak, cholera! Stało się! Nie było mnie w pokoju przez kilka chwil, a ty sprawiłeś sobie odrobinę przyjemności!
Z drugiej strony czy mogę go za to winić? Kilka razy proponował mi seks twierdząc, że go potrzebuje, a gdy odmówiłem, wziął sprawy w swoje ręce. I to dosłownie!
- Nie, nic – pochmurnieję, mijając go. Czuję na sobie spojrzenie jego boskich oczu. W taki sam sposób patrzył tamtej nocy, gdy opadł zaspokojony w moje ramiona…
Podchodzę do półek, na których poukładane są moje ubrania i boleśnie wbijam w nie palce. Ściągam z siebie piżamę i nakładam pierwsze lepsze rzeczy, jakie wpadną mi w ręce.
- Idę pobiegać – rzucam oschle, unikając kontaktu wzrokowego.
- Przecież pada – przypomina mi. No tak. Deszcz… To wszystko wina deszczu!
- Trudno. Najwyżej zmoknę.
- Max, stało się coś? – chłopak podchodzi do mnie i delikatnie kładzie mi dłoń na ramieniu.
- Nie, nic - ignoruję ciepło jego dotyku i strącam drobną dłoń.
- Więc nie wychodź. Nie chcę, abyś się przeziębił.
Szarpię się sam ze sobą, lecz w końcu ulegam pokusie i ponownie spoglądam mu prosto w oczy. Widzę w nich szczerość i troskę, a także przebłyski orgazmu, którego mu nie dałem.
- Nic mi nie będzie – uwalniam się spod wpływu jego czaru.
Biegnę przed siebie tak długo, aż nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Pulsujący ból i gniew na samego siebie sprawiają, że zupełnie nie czuję chłodu. Mimo tych wszystkich niedogodności, wysiłek fizyczny był mi bardzo potrzebny. Dzięki niemu udaje mi się odzyskać panowanie nad sobą.
Gdy wracam do domu, zaniepokojony Eli zerka na mnie ukradkiem. Siedzi z rodzicami przy kuchennym stole. Mama świergocze coś o jakimś nowym projekcie.
- Dzień dobry – mamroczę pod nosem.
- Maxwell, nareszcie jesteś! – cieszy się ojciec, trzymając w lewej dłoni miskę, a w prawej opakowanie jajek. – Zjesz ze mną jajecznicę? Pamela znowu dba o linię, a Eli… On nigdy nie je tego, co lubię.
- Kochany, nie mam nic przeciwko twojej jajecznicy – broni się mama. – Po prostu uważam, że dodajesz do niej za dużo przypraw i szynki. To wszystko.
- Pamelo, tłumaczyłem ci to setki razy. Szynka jest podstawą! – urażony ojciec jak lew broni swoich kulinarnych umiejętności. – Na szczęście mam jeszcze syna. On mnie rozumie, prawda Max?
- Przepraszam, ale nie jestem głodny – uciekam na górę, gdzie biorę gorący prysznic. Dopóki rodzice są w domu, czuję się znacznie pewniej. Nie muszę przebywać z Eli sam na sam. Na szczęście blondyn także postanowił mnie unikać. Pewnie sprząta po posiłku lub szykuje obiad. Mam wielką ochotę na kolejną kawę. Ukrywanie się tutaj nie przejdzie. Trzeba przełknąć tę gorzką pigułkę i zacząć zachowywać się jak dorosły. Podjąłem decyzję, że trzymam ręce przy sobie. Dla dobra Eli i dziecka.
Wbrew moim oczekiwaniom, Eli niczego nie gotuje, za to pilnie studiuje ogłoszenia w lokalnej gazecie. Nadal żyje mrzonkami o tym, że pozwolę mu się wyprowadzić. Czeka nas kolejna, poważna rozmowa.
- Twój tata prosił, abym ci przekazał, że wieczorem idą z twoją mamą na ważną kolację i wrócą późno – Króliczek odzywa się jako pierwszy.
- Co?! – Dzięki, tato… Znowu mnie wystawiłeś… - Wiedziałeś o tym? Mówili coś?
- Nie. Max? – ciężarny porzuca gazetę i wstaje ze swojego miejsca. – Wszystko w porządku? Od rana dziwnie się zachowujesz… - wypomina mi. Ciekawe co powiedziałby o swoim zachowaniu?
- Wydaje ci się – ucinam temat.
- Skoro tak… Muszę się zająć pracą – posyła mi cień uśmiechu, po czym szepcząc coś do dzidziusia, oddala się na górę. Opieram głowę na blacie. Mam ochotę wyć z bezsilności. Dziecko urodzi się za pół roku. Znając życie drugie tyle będzie dochodził do siebie po porodzie. Czy to oznacza, że dopiero za rok będę mógł go dotknąć?! Osiwieję do tego czasu!
Zbliża się południe. Praca zupełnie mi nie idzie. Nie mogę skupić się na pisaniu. Mój tajny projekt także utknął w miejscu. W obu wypadkach brakuje mi spójnej wizji, którą zakłóca pewien seksowny i jakże piękny szczegół. Jak mam podjąć kluczowe decyzje, skoro jedyne o czym mogę myśleć, to zatopienie go w rozkoszy…
- Muszę napić się kawy – decyduję w końcu. – Chcesz?
- Proponujesz mi kawę? Serio? – Króliczek jest w takim szoku, że aż odkłada ołówek.
- Nie to miałem na myśli! Dziecko…! – Spokojnie, stary. Weź głęboki oddech i nie wyżywaj się na nim.
- Max, ja tylko żartowałem. Nie martw się. Nie zrobiłbym niczego, co mogłoby zaszkodzić dziecku. – Nie musi mi tego tłumaczyć. Za bardzo kocha maleństwo, a ja za bardzo kocham jego.
- Wiem. Przepraszam. Przyniosę ci sok. Jaki chcesz? – pytam, choć nie muszę być jasnowidzem, by przewidzieć na co ma ochotę.
- Słodki – pada natychmiastowa odpowiedź.
- Zobaczę, co da się zrobić – bardzo tego nie chcę, lecz podchodzę do stołu, by zerknąć nad czym pracuje. Ciągnie mnie tu, niczym ćmę do światła.
- Podoba ci się? – Króliczek pokazuje mi szary, depresyjny pejzaż. Pochylam się, by zatopić nos w jego włosach.
- Nie tak bardzo, jak ty… - szepczę, całując go tuż za uchem.
- Max… Chcę wiedzieć, o czym myślisz – celowo używa tego samego sformułowania, którym wczoraj go zadręczałem.
- Nie, nie chcesz – przymykam powieki, chłonąc te wszystkie oszałamiające doznania całym sobą.
- Rano byłeś na mnie wściekły. Zrobiłem coś nie tak?
- Nie, skarbie. To nie twoja wina, a moja – wzdycham.
- Między nami różnie się układało, ale odkąd zaczęliśmy się przyjaźnić…  – jego twarz rozjaśnia uśmiech
- Przyjaźnić? Nim się zorientowałem, zdążyłeś przerobić mnie z kochanka na przyjaciela, tak? Czemu mnie to nie dziwi…
- Sam mówiłeś, że…
- Wiem – przerywam mu, ocierając się ustami o jego szyję. – Wiem, co mówiłem i podtrzymuję swoje zdanie.
- Ponoć przyjaźń wiele ułatwia, zwłaszcza w rodzinie, którą niedługo zostaniemy.
- Ideologię też już sobie dorobiłeś… Robi się coraz ciekawiej… - nie przestaję pieścić jego wrażliwej skóry.
- Po prostu staram się wyjść naprzeciw twoim oczekiwaniom.
- Gdyby tak było, pozwoliłbyś mi dotykać dziecka, nie torpedowałbyś wszystkich moich pomysłów, a przede wszystkim byłbyś bardziej uległy – wyliczam, prostując się.
- Obawiam się, że nic z tego – zaczyna się śmiać.
- Znowu impas, co? – wsuwam ręce do kieszeni, lecz nadal nie potrafię wyjść z pokoju. Jego obecność kojarzy mi się z tlenem. Jak żyć bez powietrza? Nie da się.
- Raczej kompromis. Daj mi coś, czego ja chcę, to może ponownie rozważę twoje postulaty – chłopak krzyżuje ramiona na piersi. Twardy z niego przeciwnik.
- Powinieneś zostać negocjatorem, a nie malarzem – podpowiadam mu.
- Interesujący pomysł. Myślisz, że miałbym szansę? – prowokuje mnie, bo wie, że prędzej mnie piekło pochłonie, niż pozwolę na coś tak ryzykownego.
- Króliczku, powiem ci więcej. Uważam, że byłbyś w tym naprawdę dobry, lecz niestety, musiałbyś mi uciec, by to sprawdzić, a na to się raczej nie zanosi. Taka karma, wybacz – cmokam go w policzek. – Idę po sok.
Kilka minut rozmowy, okraszonej delikatnym flirtem i znowu czuję w sobie moc. Wszystko się ułoży. Przecież go nie stracę. Mieszkamy razem, śpimy razem, a co ważniejsze – będziemy mieli syna (lub córkę, o czym Eli bezustannie mi przypomina). Więź się zacieśnia. Jesteśmy razem, bo tak chciało przeznaczenie.
Nucąc pod nosem pieść zwycięstwa zauważam samochód Freddiego, który ze względu na deszcz, podjeżdża bezpośrednio w stronę garażu mojego ojca. Czyżby byli umówieni?
Młody hotelarz otwiera bagażnik, z którego wyciąga kosiarkę. Pewnie przywiózł ją ojcu do naprawy. Po kilku minutach pojawia się także senior rodu Fordów. Wita się dość wylewnie z nie potrafiącym trzymać rąk przy sobie młodzikiem. Wiedziony instynktem, uchylam kuchenne okno, by podsłuchać o czym rozmawiają.
- Wydaje mi się, że powinienem ją naprawić do czwartku, choć wszystko zależy od tego, czy to wina napędu, czy może będzie trzeba zamówić dodatkowe części – niedźwiedź przechwala się swoim kosiarkowym doświadczeniem.
- Dziękuję, panie Ford. Nie musi się pan spieszyć. Dziadek mówi, że poczekamy tyle, ile trzeba – przymilny typ… Właśnie takimi gładkimi tekstami zjednuje sobie innych. Aż niedobrze się robi.
- A jak tam dziadek? Gdy ostatnio z nim rozmawiałem, wspominał, że planujecie rozbudowę hotelu. To prawda? – wścibski ten mój ojczulek.
- Dziadek panu powiedział? Zarzekał się, że to pozostanie naszą tajemnicą – Freddy okrasza rozmowę sztucznym śmiechem. Co za głupek…
- Obiecuję, że nikomu nie powiem – niedźwiedź raczy go „przyjacielskim gestem”, klepiąc po plecach z taką siłą, jakby próbował sprawdzić, czy chłopak zdoła zapuścić korzenie w naszym przydomowym ogródku.
- Dziękuję, panie Ford. Wiem, że jest pan godny zaufania, a dziadek bardzo sobie ceni pańską przyjaźń i wiedzę. – Litości! Co to za brednie?! Czy staruszek nie widzi, że on tylko urabia grunt, by zaatakować? Nie przyjechał tu, by prawić komplementy, a nawet jeśli, to adresat tych „czułych słówek” znajduje się piętro wyżej.
- Zawstydzasz mnie, chłopcze. – Ty mnie też, tato… Kto by pomyślał, że tak łatwo cię podejść…
- A jak się czuje Eli? – No nareszcie! Pora na wielki finał.
- Dobrze. Chcesz się z nim zobaczyć? Podejrzewam, że rysuje w swoim pokoju. Jest taki zdolny… - Niedźwiedź nie szczędzi słów uznania, które kieruje w stronę Króliczka.
- To prawda – przytakuje automatycznie Freddy. – Mam dziś trochę wolnego czasu. Pomyślałem sobie, że mógłbym go zabrać do pensjonatu. Pogoda co prawda jest fatalna, ale może zechce przyjąć moje zaproszenie. Sprowadziłem nowego kucharza. Piecze świetne ciasto z owocami, a Eli lubi słodycze, wiec… - robi pauzę, by „gruba ryba” połknęła przynętę.
- Eli z pewnością będzie zachwycony! Nie trać czasu i biegnij do niego!
Czerwony alarm! Czerwony alarm! Muszę zabarykadować drzwi!
- Max też jest w domu, prawda? – śliski gad i jego  najobrzydliwsze sztuczki… O bratku, tylko poczekaj na mój kontratak!
- Max, a czy zamiast soku mógłbym dostać kakao? – pojawienie się w kuchni ciężarnego nastolatka znacznie ułatwia to, co zamierzam zrobić.
- Skarbie, chodź ze mną! – łapie Eli za rękę. – Wychodzimy! – ciągnę go w kierunku drzwi.
- Wychodzimy? Ale… - nie będę mu niczego tłumaczył. Zacząłby bronić swojego „przyjaciela” lub usłyszałbym od niego, że woli ciastko w towarzystwie Freddiego.
- Jedziemy na wycieczkę! – decyduję spontanicznie.

Możesz się mizdrzyć do woli, Freddy, lecz nie zdołasz mnie przechytrzyć. Przybijam sobie mentalną piątkę i odjeżdżam z piskiem opon. Ten dzień zaczął się beznadziejnie, ale los znowu mi sprzyja. Koniec z marnowaniem czasu. Pora zacząć grać na moich zasadach. 

35 komentarzy:

  1. Na razie mam focha na Eli więc nie pogardziłabym Humorami króla albo Prawdziwym romantykiem;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy rozdział Humorów króla mam już praktycznie napisany, więc podejrzewam, że pojawi się on jeszcze w tym tygodniu.

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Proszę o bezsenne noce :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie pytaj tylko dawaj:DDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Humorki króla <3 czekam z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
  5. Co za pytanie jasne że chcemy Bezsenne noce! A przynajmniej ja baaardzo chcę :D choć na humory króla też czekam z utęsknieniem ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja coś masz to dawaj, nie ważne co to jest! XD Od dłuższego czasu nie mam kiedy komentować, ale wiedz, że jestem, czytam twoje opowiadania i trzymam kciuki byś ty miał wenę i czas pisać:)
    ~Ijona~

    OdpowiedzUsuń
  7. Bezsenne noce <3
    m.black

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham to!

    Max, liczę na Ciebie chłopie, nie zawiedź mnie błagam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Odniosę się do końcówki rozdziału
    -> BORZU, MAX, JAKI SPRYT !
    No nie no, kwiczę ;D ;D ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na dalsze losy Maxa trochę poczekacie. Najpierw muszę ogarnąć inne opowiadania.

      Twój Kitsune

      Usuń
  10. Nie rozumiem dlaczego Max jest tak strasznie obrazony za samozaspokojenie Eli , jest młodym chłopakiem i ma swoje potrzeby jakby nie probowal tak na sile trzymac swoich rąk porzy sobie Eli juz dawno by mu sie oddal a tak to wielce zale do niego ze zrobił sobie dobrze jeszcze Fredy heh ten to nie wie kiedy odpuscic a tak wogole Lisku serio przeczytalabym juz jakies pikatniejsze sceny chyba juz czas co0 nie? niech w tym Maxie wrescie pojawi sie ciemniejsza strona i wykorzysta Eli na kazdy sposob jaki sie da :DD nie moghe sie doczekac nastepnego rozdzialu i mam nadzieje ze dlugo nie bede musiala czekac :D Weny Lisku Weny :D P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozumiesz, bo nie jesteś facetem :D Ja go rozumiem i to aż za dobrze.
      Co będzie dalej? Oj różne rzeczy się zdarzą. Bardzo różne :D Nie wiem tylko kiedy uda mi się to wszystko opisać...

      Twój Kitsune

      Usuń
  11. Odpowiedzi
    1. To jeszcze nic, wierz mi :D Jak mówił Takano, w odpowiedniej chwili trzeba zrzucić bombę. Ponieważ zwykły ładunek wydaje mi się pospolity, pracuję nad prawdziwą atomówkę heheh :P

      Twój Kitsune

      Usuń
  12. Ja nie mogę ciekawe co z tego sprytu Maxa wyjdzie:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjdzie to co zwykle wychodzi w takich sytuacjach :D Nic nie zdradzę, ale dużo będzie się działo.

      Twój Kitsune

      Usuń
  13. Max mówisz, że nie ulegniesz króliczkowi zobaczymy. Eli powinien nazywać się 'kusiciel' nie 'króliczek' :)

    OdpowiedzUsuń
  14. No mam nadzieję, że wycieczka będzie owocna:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację - będzie i owocna i słodka :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  15. Już widzę tą złość, jak Eli się dowie skąd ta nagła wycieczka ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tu się mylisz. Tym razem będę dla Maxa łaskawy :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Ty? Łaskawy dla Maxa? O.O czym cię przekupił?

      Usuń
    3. Nie przekupił. Po prostu mam wobec niego pewne plany, więc chwilowo mu ustąpię. Tylko chwilowo :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. No ja myślę ^^
      Ps. Ja dalej czekam na cierpienie Simona ^^

      Usuń
  16. Już po 18 w niedzielę a ja czekam na moją weekendowa dawkę kitsune

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałem połowę rozdziału. Zobaczymy, czy uda się go opublikować :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  17. Siemaneczko Bejbe! Przyszłam tylko powiedzieć, że Max to spryciarz :D Ale nie sądzę, żeby Eli spodobała się ta spontaniczna wycieczka :D

    Wegi
    Ps. W końcu mam luz w szkole! :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Akcja powoli nabiera tempa. Ciekawe co wymyśli zazdrosny Max i czy to się spodoba króliczkowi. Lisie kiedy napiszesz coś równie gorącego jak "Czekolada"?

    OdpowiedzUsuń
  19. Czekam na bezsenne noce <3 świetny rozdział jak zawsze :3 ciekawe gdzie Max zabierze Eli

    OdpowiedzUsuń
  20. Max postaraj się, niech dzieje się...cokolwiek. Nie gniewaj się lisie ale Bezsenne noce zwolniły tempo. Tyle rozdziałów a oni praktycznie stoją w miejscu. Gdzie akcja, pasja, pożądanie. W innych opowiadaniach tego nie brakuje.

    OdpowiedzUsuń
  21. Hej,
    no wspaniale, ciekawe gdzie zabierze Eli, gdyby nie Freddy to chyba by nie działał...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń