poniedziałek, 9 lipca 2018

mpreg 42

„Bezsenne Noce


- Max! – Właśnie na taką reakcję liczyłem. Zaskoczony chłopak wstrzymuje oddech i próbuje się odsunąć, lecz nie ma gdzie uciec. Uwięziony pomiędzy materacem a moimi ramionami, nie zdoła mi się wymknąć. – Tak nie… - dodaje nieco piskliwym głosem, gdy śmielej dociskam wargi do jego skóry. Rozpala mnie do białości.
- Nie? – dziwię się. – Dlaczego nie? – przesuwam opuszkami po kuszącej krągłości. Lekki rumieniec zaróżowił te śliczne policzki. – Miałem być delikatny… I dotrzymałem mojej części umowy. Dostałeś lizaki. Teraz pora, abyś ty dotrzymał swojej.
- Pozwoliłem ci dotykać dziecka. O całowaniu nie było mowy! – I już? To ma być argument, którym chce mnie przekonać? Żartowniś.
-  Wybacz, mój piękny, lecz to, w jaki sposób będę dotykać dziecka, zależy wyłącznie ode mnie – wykrzywiam usta w chytrym uśmieszku. – Nasz synek nie narzeka, prawda? – ponownie ocieram się ustami o wrażliwą skórę Eli.
- Max! – upomina mnie. Moja bliskość działa na jego zmysły. Już dawno nie czułem takiej satysfakcji. Co się ze mną dzieje? Dlaczego zachowuję się tak nachalnie?
- Nie zamierzam przestać. Wprost przeciwnie. Bardzo tęskniłem za moim… naszym dzieckiem - z prawdziwą czcią zaczynam głaskać odsłonięty brzuszek, a także obdarzać go milionem pocałunków. Eli nic nie mówi. Unika także mojego wzroku. Jego oczy lśnią, ma przyspieszony oddech, a serce… Tak wyraźnie je słyszę. – Spokojnie, Króliczku. Nie zrobię ci nic złego. Odpręż się… - popycham jasnowłosego na poduszki i rozpinam resztę guzików. Mlecznobiała skóra aż się prosi, by zostawić na niej jakiś ślad… Naznaczyć, iż należy wyłącznie do mnie. Nie, on cały jest mój. Tylko mój…
- Max, synu? Pomożesz mi rozładować samochód? – głos ojca, dobiegający z kuchni, psuje romantyczną atmosferę. Płoszy też Eli, który od razu chowa się pod kołdrą. Powstrzymuję się przed wygłoszeniem masy przekleństw, cisnących mi się na usta.
- Czasami ci zazdroszczę, wiesz? – szepczę do blondyna. - Chciałbym, by moi rodzice wyjechali w długą podróż i zostawili nas choć na trochę samych.
- Max! – ojciec nie daje za wygraną. Co gorsze, wdrapuje się po schodach do sypialni i oczywiście wchodzi bez pukania. – Nie śpicie? – uśmiecha się od ucha do ucha. Gdyby wiedział, co mam na sumieniu, pewnie wypchnąłby mnie przez okno.
- Nie śpimy – odpowiadam nieco zbyt ostro. W sumie to najchętniej wybuchnąłbym śmiechem. Złość spowodowana wiecznie niesprzyjającymi okolicznościami powoli ze mnie ulatuje, pozostawiając za sobą znajome uczucie niezaspokojenia oraz pustki.
- Pomożesz mi rozładować samochód? – tata ponawia swoją prośbę, a ja, jak na posłusznego syna przystało, od razu ruszam mu z odsieczą.
- Pomogę.
- Zgaś światło. Eli chyba już śpi – niedźwiedź nie unika okazji, by mnie strofować. Wydaje mu się, że zawsze ma rację. Zwłaszcza jeśli chodzi o Eli i wnuka, którego nosi.
Praca fizyczna oraz dość wyczerpujący dzień sprawiają, że mam ochotę położyć się spać. Idę na górę, a następnie biorę prysznic. Czuję się dziwnie wyczerpany. Starannie unikam zerkania w kierunku sąsiedniego łóżka. Celowo odwracam się plecami do śpiącego Króliczka, lecz jak to bywa w takich wypadkach, nie mogę zasnąć. Przed oczami wyświetlają mi się wszystkie wydarzenia dzisiejszego dnia. Ucieczka z domu przed Freddym, rozmowa o pocałunkach, a potem to spojrzenie, którym obdarzył mnie w sklepie ze słodyczami… Nie mówiąc już o jego bezwstydnym, porannym zachowaniu… Ten widok z pewnością na długo wryje się w moją pamięć.
Gdy całowałem go po brzuchu, patrzył na mnie równie intensywnie, lecz jakby… inaczej? Sfrustrowany i zły na samego siebie za karmienie wyobraźni dodatkową porcją zbyt erotycznych wspomnień, naciągam poduszkę na głowę. Za oknem znowu zaczyna szaleć burza. Zaciskam szczelnie powieki, wmawiając sobie, że to najwyższa pora na spanie. Jestem zmęczony, a Eli…
- Nie… - do moich uszu dociera stłumiony szept. Od razu otwieram szeroko oczy. – Nie… - Króliczek powtarza to słowo po raz kolejny.
- Skarbie? Wszystko w porządku? – zrywam z siebie kołdrę, gotowy rzucić się na ratunek. Odpowiada mi cisza, przerywana jedynie kakofonią wielkich kropli deszczu, uderzających o szyby.
- Nie… Nie chcę… Nie chcę… - fiołkowooki żałośnie zawodzi przez sen. Muszę go obudzić. Zakradam się więc do jego łóżka i zapalam lampkę. Chłopak wierci się wśród pościeli.
- Już dobrze… - odsuwam część poplątanych, jasnych włosów do tyłu, by odsłonić jego twarz. Skóra Eli jest rozgrzana i lepi się od potu. – To tylko sen…
- To twoja wina… - unosi powieki, rzucając we mnie oskarżeniem, którego nie rozumiem. Kolejny raz jestem czemuś winny. Świetnie. W pierwszej chwili rzeczywiście się wycofuję, lecz ciężarny od razu zamyka oczy. Wciąż śpi. Pewnie przestraszył się burzy i stąd te koszmary. W moim łóżku poczuje się bezpieczniej. Wystarczy, że go przeniosę. Biorę więc mojego Króliczka na ręce i układam na swoim łóżku. Nastolatek prawą dłonią zasłania usta, a palce lewej zaciska na prześcieradle. Nie bardzo wiem, co mam zrobić. Nie chcę brutalnie przerywać jego snu, ale nie mam innego wyjścia.
- Skarbie… - przesuwam kciukiem po jego policzku. Nic to nie daje. Eli sprawia takie wrażenie, jakby męczyła go gorączka. Może to od klimatyzacji? Oby się tylko nie rozchorował.
Mimowolnie przesuwam wzrokiem po jego obnażonym ciele. W świetle nocnej lampki zdaje się błyszczeć. Jest taki kuszący. Smukła szyja, wystające obojczyki, jasnoróżowe sutki… Nie miałbym nic przeciwko, gdyby pozwolił mi zaznajomić się z tymi miejscami.
Moje nieposłuszne oczy schodzę jeszcze niżej…
Brzuszek. Dziecko jest ważne. Bardzo je kocham i zrobiłbym wszystko dla mojego synka, ale…
- Ja… Nie… Ja… - złotowłosy wije się wśród poduszek, a ja nie potrafię wyzbyć się miażdżącego uczucia zazdrości. Dlaczego to nie mogę być ja?! Przecież nie marzę o niczym równie mocno, jak o doprowadzaniu go do takiego stanu…
- Eli, obudź się. To tylko zły… - chcę dodać sen, lecz niespodziewanie odkrywam jego sekret. Mój mały Króliczek jest bardzo podniecony! Tego już za wiele! Miarka się przebrała! Najpierw rano sam się ze sobą zabawiał, potem przez cały dzień musiałem bronić go przed flirtami, a teraz znowu jest mocno nakręcona! A ja co? Siedzę i patrzę na to przeurocze cudo… Tylko patrzę, bo jestem uparty jak osioł i nie daję sobie niczego wytłumaczyć. Koniec z tym!
Odważnie chwytam za ściągasz spodni od piżamy i pozbywam się resztek króliczkowego odzienia, które rzucam na podłogę. Nie da się ukryć, że nagi Eli jest znacznie piękniejszy. Stworzony tylko po to, by go wielbić.
Oblizuję suche wargi, ciesząc się na myśl o wykwintnej uczcie, która na mnie czeka. Tyle możliwości… Tyle słodkich zakamarków, których koniecznie muszę posmakować… Za pierwszym razem praktycznie nie dał się tknąć. Byłem tak zaskoczony faktem, iż przejął kontrolę nad naszym zbliżeniem, że niewiele udało mi się zdziałać. Teraz będzie inaczej…
Rozsuwam szeroko nogi chłopaka, by wygodnie się między nimi umościć. Koniuszkiem języka wyznaczam trasę, wiodącą przez wewnętrzną część prawego uda Eli aż do samej pachwiny. Mój najdroższy cały drży, ale to za mało. O wiele za mało… Zasłużył na intensywniejsze doznania, których tej nocy z pewnością mu nie zabraknie. Niedopieszczony Króliczek to nieszczęśliwy Króliczek.
Ocieram się ustami o naprężonego członka Eli. Chłopak nabiera gwałtownie powietrza do płuc oraz otwiera oczy. Gdy nasze spojrzenia się spotykają, gaśnie światło. Elektrownia postanowiła zadbać o bardziej nastrojowy klimat… Nie szkodzi. Poradzimy sobie bez prądu. Kto wie, może to zrządzenie losu?
Czekam kilka długich sekund, lecz z kształtnych warg Eli nie pada ani jedno słowo sprzeciwu. A skoro coś nie jest zabronione, więc musi być dozwolone. Mój język zatacza niewielkie kółko wokół mokrej główki. Biodra Króliczka szybują w górę, lecz udaje mi się je spacyfikować i zmusić go, by tak nie wierzgał. Gdy udaje mi się lepiej nad nim zapanować, ponawiam moje starania. Jednak tym razem nie zamierzam się z nim drażnić. Chcę, by doszedł. Potrzebuje tego. Ja też tego potrzebuję. Muszę udowodnić jemu, ale także i sobie, że potrafię sprawić mu rozkosz. Zasysam się wiec mocno na jego męskości i intensywnie poruszam głową. Z gardła Eli wyrywa się stłumione sapnięcie. Nie jest głośny w czasie seksu. Szkoda. Wolałbym, gdyby towarzyszyło nam więcej ekspresji. No trudno. Być może następnym razem, gdy lepiej poznam jego ciało i wszystkie wrażliwe na dotyk punkty, uda mi się wydobyć z niego coś więcej. Na razie zamierzam się cieszyć z tego, co mi daje. A daje mi naprawdę sporo. W dodatku jest słodki i pyszny. Smakuje niczym cukierek, od którego od razu robię się uzależniony. Po chwili wygina się w łuk i dochodzi, ciężko oddychając.
Przez kilka sekund zastanawiam się, co dalej. Króliczek był bardzo podniecony. Z pewnością nie będzie narzekać, jeśli popieszczę go jeszcze chwilę. Mamy całą noc tylko dla siebie. On jest nagi i taki chętny. Aż żal nie wykorzystać takiej okazji…
- Max? Śpisz? – podskakuję jak poparzony, słysząc szept ojca, dobiegający zza drzwi. Co on tu robi o tej porze?! Poza tym Eli jest nagi! Zrywam się z łóżka, by jak najszybciej zablokować drzwi. Oczywiście po drodze wpadam na krzesło. Pulsujący ból w lewej stopie to ukoronowanie dzisiejszego wieczoru!
- Tato, nie wchodź! – w ostatniej chwili udaje mi się powstrzymać ciekawskie zapędy Petera Forda, który uzbrojony w latarkę, świeci mi nią prosto w oczy. Jest jak „zły policjant”. Z tą niewielką różnicą, że nie potrzebuje wykrywacza kłamstw. I od razu wyda skazujący na banicję wyrok.
- Znowu nie ma prądu. Eli tego nie lubi, więc przyniosłem wam…
- Dzięki, dobranoc – wyrywam mu z ręki ostro świecący przedmiot, by jak najszybciej sobie poszedł.
- Wszystko w porządku, synku? Dziwnie się zachowujesz – tata nie daje się zwieść. Od razu musiał coś zwęszyć. Jak mam romansować i uwodzić w takich warunkach?!
- Tak, idź już – wypycham mężczyznę w kierunku schodów.
- Eli już śpi? – niedźwiedź drąży temat, jakby wiedział, że przekroczyłem granicę i zamierzam dalej grzeszyć, wykorzystując do tego celu chętne ciało mojego kochanka.
- Tak i proszę, abyś go nie budził – dodaję z większym naciskiem.
- Jestem z ciebie dumny, synu – niespodziewanie wielka ręka mojego ojca znajduje w ciemności moje ramię, po którym zostaję poklepany. – Zachowujesz się jak na prawdziwego mężczyznę przystało – chwali mnie, choć powinien ostro potępić.
- Tato, ja… - nie mam pojęcia, co odpowiedzieć. Zaskoczył mnie do tego stopnia, że stoję jak wryty, ściskam głupią latarkę i… brakuje mi słów, co nie zdarza się zbyt często prawdziwemu pisarzowi.
- Wreszcie zaczynasz dostrzegać potrzeby Eli. Przedtem byłeś maksymalnie skupiony na sobie, a teraz… - tata robi pauzę, po czym dodaje łamiącym się od wzruszenia głosem – będziesz wspaniałym ojcem, Max – ogarnia mnie swoimi gigantycznymi ramionami, ściskając z całych sił, po czym odchodzi mrucząc pod nosem, jaki jest ze mnie dumny.
Wracam do sypialni i opieram się plecami o drzwi. Tata jest ze mnie dumny… Będę wspaniałym ojcem… Tak długo czekałem na te słowa… Udziela mi się jego wzruszenie. W dodatku nie chcę przeżywać tak szczęśliwej chwili w pojedynkę. Chcę się nią podzielić z ukochanym, który nadal przebywa w moim łóżku. Pojawienie się ojca popsuło moje intymne plany. Prycham gniewnie, opierając się o poduszkę i wyłączam latarkę, którą rzucam przed siebie. Upadła gdzieś na pościel. A co, jeśli Eli się obudzi? Nie chcę, by się bał. Przysuwam się odrobinę do śpiącego Króliczka. Chłopak w jakiś sposób wyczuwa, że nie jest już sam, bo obraca się na drugi bok i wtula w moją klatkę piersiową. Wstrzymuję oddech, a następnie układam dłoń na jego nagich plecach. Jest mi dobrze. Wprost idealnie. Mam wrażenie, że całe życie czekałem na tę chwilę. Mam Eli. Mam dziecko. Czuję się spełniony i szczęśliwy.
Gdy otwieram oczy już nie pada. Jasne promienie słońca zaglądają przez okno. Spoglądam na jasnowłosego, który nadal pogrążony jest we śnie. Eli leży na mojej klatce piersiowej. Jego oddech łaskocze moją skórę. Poplątane, długie włosy chłopaka, rozrzucone są na moim ramieniu. Nawet nasze nogi ściśle się o siebie ocierają. Oto bliskość, przed którą tak bardzo się broniłem.
Wodząc opuszkami po nagich plecach mojego ukochanego, zastanawiam się, jaki krok będzie w tej chwili najodpowiedniejszy. Poprzednia noc wiele zmieniła w moim życiu. Przewartościowała pewne rzeczy. Eli jest mój. Chcę go w pełnym tego słowa znaczeniu. Chcę go całować, dotykać, pieścić. Ma codziennie zasypiać w moich ramionach, a później się w nich budzić. Chcę się z nim kochać. Zachowam środki ostrożności. Skontaktuję się z lekarzem. Zrobię co w mojej mocy, by nie zaszkodzić dziecku, ale nie ma mowy, abym się dłużej powstrzymywał. Najchętniej zacząłbym już teraz, lecz boję się ojca. Kto wie, może zamontował jakiś czujnik w moim łóżku i w chwili, gdy za bardzo zbliżam się do ukochanego, Peter Ford wyskakuje zza rogu i niweczy wszystkie moje plany. To głupie, wiem, lecz gdyby nie on i jego niedorzeczne pomysły, to…
- Max? – fiołkowooki nieśpiesznie unosi powieki.
- Dzień dobry – całuję go w nos, bo nigdzie indziej nie sięgam. Eli od razu się cofa. Pewnie się boi, że posunę się za daleko. Nie, nie zrobię tego. – Jak się spało? – pytam beztrosko, nie zaprzestając wędrować palcami po jego kręgosłupie.
- Zasnąłem w twoim łóżku? – dopytuje ciężarny, poddając się zupełnie dotykowi moich dłoni.
- Była burza i wyłączyli prąd. Nie pamiętasz? – gram zdziwionego jego chwilową amnezją.
- Nie – chłopak marszczy czoło, jakby naprawdę próbował sobie przypomnieć. - Byłem zmęczony i jadłem lizaka – na samo wspomnienie jedzenia, zaczyna mu burczeć w brzuchu.
- Dzidziuś chce śniadanie, tak? – domyślam się prawdy.
- Już wstaję – Eli wydostaje się z moich objęć i siada na łóżku. – Dlaczego jestem nagi? – odkrywa kolejną zagadkę wczorajszej nocy.
- Było ci gorąco – naprowadzam go na resztę szczegółów. Niewiele to daje. Jak to możliwe, że on niczego nie pamięta?! Czyżbym był aż tak beznadziejny, że umknął mu orgazm, który mu dałem?
- Gorąco… - powtarza po mnie to słowo, jakbym wypowiedział je w jakimś obcym języku. – To latarka? – zwraca moją uwagę na zielono-pomarańczową zabójczynię wczorajszych amorów.
- Tata ją przyniósł, gdy wyłączyli prąd – odpowiadam nieco urażony.
- Muszę mu podziękować – ciężarny z czułością zerka na swój brzuch. – Jednak najpierw się ubiorę – próbuje wstać, co ewidentnie nie jest mi na rękę. Sądziłem, że spędzimy jeszcze jakiś czas leżąc i rozmawiając, a potem mógłbym…
- Śniadanie zjemy w łóżku – decyduję spontanicznie, bo to jedyny pomysł, na jaki udaje mi się wpaść. Nie jest zbyt oryginalny, lecz nie mam zbytniej wprawy w sprawianiu Eli przyjemności. Najpierw zupełnie mi na tym nie zależało, a potem ignorowałem wszystkie jego wskazówki. To, że błądzę teraz niczym ślepiec we mgle, było do przewidzenia. Mój tata przewidział to wieki temu… Jego też nie słuchałem…
Przygotowanie śniadania nie powinno przerosnąć moich możliwości kulinarnych. Gdyby to ode mnie zależało, wystarczyłaby kawa, lecz dziecko zasługuje na coś pożywniejszego. Wiele razy byłem świadkiem, jak Eli szykował posiłki. Wyciągał z lodówki kilka produktów, a potem… Co było potem? Trzeba coś pokroić, podgrzać? Krytycznie przeglądam zawartość wszystkich półek w lodówce. Mógłbym mu przygotować kanapkę z masłem orzechowym, ale to taki banał.
- Przepraszam – moje jasnowłose szczęście odpycha mnie na bok. W dodatku jest już umyty i ubrany, czyli nici ze wspólnych chwil w łóżku? Wzdycham z rozgoryczenia i opadam ciężko na krzesło.
- Eli, co dokładnie pamiętasz z wczorajszego wieczoru? – pytam, nie potrafiąc zaakceptować tak druzgocącej porażki. Zwłaszcza, że podważa ona moją sprawność seksualną.
- Byliśmy na zakupach, a potem kupiłeś mi lizaki – na jego twarzy pojawia się cień uśmiechu. Chociaż jedną rzecz zrobiłem dobrze.
- A potem? – naciskam na niego. – Gdy już byliśmy w domu… - podpowiadam złotowłosemu, bo ewidentnie nie wie, do czego zmierzam.
- Nie wiem – Eli zastanawia się nad odpowiedzią. – Byłem zmęczony i poszedłem spać.
- No tak… - załamany chowam twarz w dłoniach.
- Max, coś się stało? – ciężarnemu udziela się mój niepokój.
- Nie, skarbie. Jestem idiotą i tyle – dzielę się z nim swoimi przemyśleniami.
- Coś przede mną ukrywasz… - chłopak krzyżuje ramiona na piersi i posyła mi dociekliwe spojrzenie.
- Nic nie ukrywam. Po prostu martwiłem się, że pozwoliłem ci zjeść za dużo słodyczy i to z mojego powodu śniły ci się koszmary.
- Koszmary? – na sekundę ucieka ode mnie wzrokiem. To mi wystarczy, by odkryć prawdę.
- Eli… Co dokładnie ci się śniło? – wstaję ze swojego miejsca. Prawdziwy myśliwy zawsze zapędza zwierzynę w takie miejsce, z którego ta nie może umknąć.
- Nie pamiętam – zbywa mnie, próbując zająć się przygotowaniem posiłku.
- Spójrz na mnie, Króliczku – żądam, gotowy wyjawić mu, iż to było coś więcej niż jedynie senna mara.
- Daj mi spokój, dobrze? Moje sny to moja prywatna sprawa – Eli odcina się ode mnie, nalewając sobie szklankę soku, który zabiera na górę. Podążam jego śladem, niczym złowieszczy cień.
- Musimy porozmawiać – od razu przechodzę do rzeczy, gdy wracamy do naszej sypialni. – O nas.
- Max, nie ma żadnych nas i z pewnością nie będę ci się tłumaczył z tego, co mi się śniło. To nie ma z tobą nic wspólnego - ostro wyznacza granicę, stawiając mnie pod ścianą.
- Właśnie, że ma! Nie rozumiesz?! To nie był sen. Ty… To znaczy my… - jak mam to zrobić? Jak mu powiedzieć?
- Dobry żart – małolat zaczyna się szczerze śmiać.
- Co cię tak bawi, skarbie? – pytam śmiertelnie poważnym głosem.
- Ty – odpowiada, zaczynając przeglądać swoje szkice. – Nie sądziłem, że możesz mnie jeszcze czymś zaskoczyć, ale to… Moje ciało absolutnie nie powinno cię obchodzić.
- Skarbie… - warczę rozjuszony, ledwo panując nad emocjami. – Nie prowokuj mnie – ostrzegam pojednawczo.
- Nie prowokuję cię. Nie mam czasu na takie rzeczy. Muszę pracować – odpowiada rzeczowo, rozsiadając się przy stole i koncentrując na szkicach. Zostawiony samemu sobie obserwuję, jak chłopak unosi wieko szklanego słoja i z prawdziwą przyjemnością wyciąga z niego malinowego lizaka. To podsuwa mi nowy pomysł.
- Chcę dotknąć dziecka – informuję go, pochylając się nad jego drobnym ciałem, które ściśle obejmuję od tyłu ramionami.
- Max… - zaskoczony jasnowłosy za późno reaguje. Unieruchomiony w moim żelaznym uścisku, nie protestuje, gdy wsuwam dłonie podłego bluzę.
- Chciałeś, żebym był delikatny – szepczę mu do ucha, którego płatek podgryzam. – Gdy dotykałem cię w nocy, również taki byłem. Pamiętasz? Jeśli nie, to z przyjemnością ci przypomnę…
- Max! Przestań! – wyrywa mi się, rzucając dość zimne spojrzenie. – Nie mam pojęcia, co sobie ubzdurałeś, ani co miało miejsce w nocy, ale rozmawialiśmy już o tym wiele razy. Dość wyraźnie dałeś mi odczuć, iż nie jesteś mną zainteresowany, zwłaszcza w taki sposób – podkreśla z ironią ostatnią część swojej wypowiedzi. – Nie wiem co ci się nagle stało, lecz na nic nie licz! Ze względu na dziecko jesteśmy przyjaciółmi, ale na tym koniec!

29 komentarzy:

  1. Eli serio nie pamięta?! Biedny Max, tak się stara, ale wciąż mu nie wychodzi.. Jeszcze trochę a nie będziecie tylko przyjaciółmi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ehhh szkoda mi Maxa, widać że mu zależy...
    No ale trudno mam nadzieję że wszystko pozwoli się rozwinie :D
    Aaa no i cieszę się że tak szybko się pojawił rozdział
    Powodzenia i dużo weny życzę��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejny rozdział to już nie będą Bezsenne Noce, a coś innego. Poza tym nikt nie lubi Maxa więc nie powinniśmy się przejmować jego problemami.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Ej ja go lubię! :D

      Usuń
    3. Ja kocham Maxa!! Eliego nie lubię :p

      Usuń
    4. To pech, bo ja kocham Eli :D

      Wasz Kitsune

      Usuń
  3. Odnoszę wrażenie że są przyjaciółmi przez Eli nie przez Maxa. Ciągle tylko chcę to i chcę tamto. Nie potrafi porządnie porozmawiać z Maxem a już na pewno mu nie ufa... Max chce go też poznać a nie tylko sex uprawiać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według mnie problem z komunikacją jest po obu stronach. Poza tym max powinien rozszerzyć swój podryw, a nie oczekiwać że wszytko jest już piękne

      Usuń
    2. To też prawda nie mogę się nie zgodzić :) Ale i tak zachowanie Eli mnie denerwuje.

      Usuń
    3. Właśnie dlatego robimy przerwę od Bezsennych Nocy i skupimy się na problemach innych bohaterów. Ciąża to ciężki temat. Pora kogoś zabić :D

      Wasz Kitsune

      Usuń
    4. Masz rację Eli zachowuje się jak dzieciak (gorzej niż Max), że nie chce z nim porozmawiać rzuca na niego oszczerstwa a sam nie jest aniołkiem naprawdę zaczyna mnie irytować...

      Usuń
    5. Kogo chcesz zabić Kitsuś? *zaciera rączki* Czyżby Simon miał trochę pocierpieć?

      Usuń
    6. Ale ja nie mogę się już doczekać nocy... :( może poczekasz Morderstwem aż maxowi i Eli się ułoży by zachować równowagę??

      Usuń
    7. MORDERSTWO! :D

      Wegi

      Usuń
    8. Kira! Zostaw moje kochane słoneczko w spokoju!

      Wegi

      Usuń
    9. Wegi, ale które słoneczko? :p

      Usuń
    10. Simona! :C

      Wegi

      Usuń
    11. Ale ja go nie chcę zabijać :) Tylko że Kitsuś mi obiecał że Saimon trochę pocierpi fizycznie :)

      Usuń
    12. Wszystko w swoim czasie, Drogie Panie. Czeka nas wiele niespodzianek :D

      Wasz Kitsune

      Usuń
    13. W tej kwestii Ci wierzę :D

      Wegi

      Usuń
  4. Zabijmy Ferdiego. A Eli robi się naprawdę wkurzający i powoli zaczynam mieć go dość. Skoro tak bardzo mu przeszkadza że Max zaczął się starać (co prawda trochę późno ale jednak zaczął) to może Max znowu powinien zacząć to traktować tak jak na początku? Jestem pewna że Eli pamięta co się stało w nocy ale jest pobproztu zbyt uparty i zwyczajnienokrutny względem Maxa. Tylko czekam aż rodzice Maxa i Fredi dowiedzą się jaka z Eli menda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, Freddy jeszcze pożyje. Jeśli miałbym kogoś zabić, to byłoby to zdecydowanie dziecko, ale szczerze wątpię, czy mi na to pozwolicie.

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Eli ma ile 18 lat?? To dziecko. I to w ciąży bez zabezpieczenia w postaci rodziny lub pieniędzy. Pomyśl o tym w ten sposób, jak byś się zachowała na jego miejscu Z wiedzą że nie masz gdzie wrócić. Dodatkowo jeśli maxowi się odmieni, a Eli nie ma gwarancji że tak się nie stanie zostanie na lodzie. Max musi zasłużyć na zaufanie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, anonimowa Gąsko. Max jeszcze nie zasłużył na to, by odgrywać rolę "ojca roku". Niech się chłopak stara, to może kiedyś mu na to pozwolę.

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Najlepiej to by było jak by Max zabrał Eli z powrotem do Miasta. Ten brak prywatności, i ojciec który się przypierdala nie działa dobrze :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojciec sie troszczy! Poza tym Eli bardzo go lubi.
      Wsie są spokojne, można wdychać czystsze powietrze. Chyba tak lepiej dla ciąży, co nie?

      Wegi
      Ps. Sądzisz, że sam w mieście z Maxem miałby więcej prywatności? Hahah

      Usuń
    2. A ja sądzę, że Max ma swój plan na przyszłość. Tylko czy zdoła go zrealizować? Oto jest pytanie...

      Wasz Kitsune

      Usuń
  7. Hej,
    niech Max się nie poddaje, musi być spokojny, nie naciskać na Eli on się broni, bo Max od początku ustalił pewne granice, nie interesował się, a teraz...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń