poniedziałek, 2 września 2019

mpreg 76

„Bezsenne Noce


Popołudnie w domu rodziców pozbawia mnie resztek bezcennej energii. Mam wrażenie, że jadę na wewnętrznym autopilocie, który nakazuje mi spakować nasze rzeczy do bagażnika i ruszyć przed siebie. Odpalam silnik jednocześnie prowadząc ze sobą wewnętrzną walkę. Źle oceniałem własnego ojca. Mam ponad trzydzieści lat, a Peter Ford nadal nade mną czuwa, dbając o to, abym był szczęśliwy. Czy kiedykolwiek zdołam mu dorównać? Jakim będę ojcem? Czy moje dzieci będą ze mnie dumne? Czy zdołam zbudować im bezpieczny, pełen miłości dom?
Eli również jest milczący. Udaje, że podziwia widoki za oknem, a tymczasem zagłębiony jest we własnych myślach, którymi nie ma ochoty się dzielić. By łatwiej nam było powrócić do normalności decyduję, że udamy się na zakupy spożywcze. Potrzebujemy przede wszystkim świeżych owoców oraz warzyw, bo nasza lodówka świeci pustkami.
- Na co masz ochotę? – pytam nastolatka, który podąża za mną niczym cień.
- Nie wiem.
- Jesteś zmęczony? – znowu dopada mnie paranoja.
- Możemy jechać nad jezioro?
- Oczywiście, kochanie.
- Dziękuję – szepcze blondyn.
Ponieważ Eli nie jest w nastroju na gastronomiczne szaleństwa, zgarniam z półek kilka pojemników malin, truskawek, borówek oraz jeżyn. Kupuję także banany, sałatę, pomidory i ogórki na wypadek, gdyby miał ochotę na coś lekkiego. Do jutra powinno wystarczyć. Odzyskałem samochód, więc w razie czego przyjadę tu jeszcze raz.
Celem naszej wycieczki jest pensjonat.  Liczę na to, że mrożony jogurt sprawi Króliczkowi odrobinę przyjemności i przywróci uśmiech na jego anielskiej twarzy.
- Poczekaj tu na mnie – proszę. – Przyniosę ci deser.
- Dziękuję.
- Może wynajmiemy łódkę i popływamy po jeziorze? – proponuję.
- Innym razem, dobrze?
- Dobrze – przytakuję, oddalając się w kierunku kawiarni.
W kolejce do kasy dostrzegam perfekcyjny lek na moje sponiewierane nerwy. Eli pewnie się nie zgodzi… Obiecałem, że nie będę pić alkoholu.
Czerwone wino kusi mnie do tego stopnia, że wbrew sobie i zdrowemu rozsądkowi, decyduję się przygarnąć perfekcyjnie schłodzoną butelkę.
- Proszę – wręczam chłopakowi kubeczek wypełniony mrożonym substytutem lodów, a także wodę i sok.
- Dziękuję – Eli uśmiecha się lekko. Tęsknił za tym sojowym paskudztwem.
- Kupiłem ich znacznie więcej. Zabierzemy je do domu, żebyś miał na zapas.
- Dziękuję – Eli ponownie się do mnie uśmiecha.
- Skarbie – wzdycham ciężko, siadając obok ukochanego na trawie. – Będziesz się bardzo gniewał, jeśli napiję się wina? – pokazuję ukochanemu butelkę, którą ze sobą przyniosłem. – Wiesz, że rzadko sięgam po alkohol, ale rozmowa z ojcem…
- Nie musisz mi tego tłumaczyć – przerywa mi. – Pij, jeśli masz ochotę.
- Jesteś pewny?
- Tak.
- Masz ze sobą prawo jazdy? – upewniam się, że nie będziemy mieć problemów z powrotem do naszego gniazdka.
- Mam. Bardzo chętnie przejadę się twoim nowym samochodem.
- Właśnie dlatego kocham cię nad życie – cmokam Króliczka w policzek.
Czas płynie błogo i powoli. Rozkoszuję się drogim trunkiem, przeczesując jednocześnie długie pasma jasnych włosów Eli, który położył głowę na moich kolanach. Ciężarny przymyka powieki, wpatrując się w błyszczącą od słońca taflę jeziora.
- Max? – przerywa ciszę, przekręcając się na plecy, by móc patrzeć mi prosto w oczy.
- Tak?
- Czy po ślubie będę mógł przyjąć twoje nazwisko?
To pytanie zaskakuje mnie do tego stopnia, że prawi upuszczam trzymany kieliszek na trawę.
- Skarbie… Tak, ale… Jesteś pewny? – nie mogę się otrząsnąć.
- Nie zgadzasz się? – Nastrój Eli od razu się zmienia. Jest smutny i to przeze mnie.
- Nie ukrywam, że bardzo bym tego chciał. Nic o tym nie mówiłem, bo zarzuciłbyś mi próbę samczej dominacji  – zaczynam się nerwowo śmiać, lecz równie szybko poważnieję. – Nie musimy podejmować tej decyzji już teraz, prawda?
- Po ślubie chcę przyjąć twoje nazwisko. Zgadzasz się czy nie? – Króliczek stawia sprawę na ostrzu noża.
- Będę zaszczycony – odpowiadam zgodnie z prawdą.
- Dziękuję. – Eli wydaje się znacznie spokojniejszy. Czemu nagle jest to dla niego tak ważne?
- Powiesz mi teraz co się dzieje? – Z nadzieją czekam aż wtajemniczy mnie w swoje sprawy.
- Chcę się odciąć od rodziny Bennettów. Rodzice już dawno o mnie zapomnieli. Nigdy nie interesowali się tym co robię, gdzie jestem, czy żyję. Zmiana nazwiska wiele ułatwi. – Eli jak zawsze na pierwszym miejscu stawia pragmatyzm. Mnie nie oszuka. Doskonale wiem, jak bardzo cierpi.
- Skarbie…
Nie wiem jak skomentować jego cierpkie słowa. Od samego początku miałem świadomość, że relacje Eli oraz jego bliskich są dość skomplikowane. Rodzice zostawili go pod opieką starszej córki i zniknęli. Chłopak kiedyś wspomniał, że nie pamięta jak wyglądają. Nasz ślub może posłużyć jako doskonała okazja, by naprawić to, co zostało zepsute.
- Już raz ci to proponowałem, ale nie wziąłeś moich słów na poważnie. Możemy ich odszukać, jeśli chcesz. Wynajmę prywatnych detektywów.
- Nie – odmawia kategorycznie. – Są mi zupełnie obcy. Natomiast siostra… – na idealnej twarzy pojawia się grymas bólu. – Przepraszam, ale nie jestem gotowy, by opowiedzieć ci o przeszłości. Zwłaszcza teraz – obejmuje brzuch.
- W porządku. Nie musisz nic mówić. To nie ma znaczenia. Nie mamy wpływu na przeszłość.
- Masz rację. Liczy się wyłącznie to, co jest teraz. A teraz jestem bardzo, ale to bardzo szczęśliwy. – Eli przytula się do mnie, Sam słyszałeś, że od dziś mam nową mamę i nowego tatę. Będę też mieć dziecko i męża – uśmiecha się do mnie porozumiewawczo.
- Nie czekajmy. Wyjdź za mnie już teraz – proszę, przyciągając go bliżej.
- Teraz? – dziwi się.
- Jestem gotowy w każdej chwili. Wystarczy, że powiesz tak.
- Max, obiecałeś, że poczekasz – szepcze, spuszczając wzrok. Jego oczy wpatrują się w moje usta. Czuję ciepło, które od niego promieniuje.
- Po co mamy czekać?
- Bo tak będzie uczciwie. – Eli jest nieugięty. – Twoi rodzice również potrzebują chwili na złapanie oddechu. Odniosłem wrażenie, że nasze zaręczyny były dla nich pewnym zaskoczeniem.
- To moja wina – wzdycham ciężko. – Wyobrażasz sobie, że spisali mnie na straty?! – udaję zszokowanego, co bawi Króliczka prawie do łez. – Nie śmiej się, kochany! To po części twoja wina! Trzymasz mnie na tak krótkiej smyczy, że nawet rodzona matka uznała, że nie mam u ciebie żadnych szans.
- Rzeczywiście. Twój tata nie wydawał się zaskoczony.
- Bo on to wszystko ukartował! – żalę się. – Wydawało mu się, że rzuca mi koło ratunkowe, a nie kłody pod nogi, ale to już nieważne! Liczy się tylko to, że jesteśmy razem – łapię ciężarnego za rękę.
- Lubię z tobą być. Z prawdziwym tobą, który jest miły, opiekuńczy, zabawny.
- To wyłącznie twoja zasługa. Masz w sobie coś takiego, co każe mi być lepszym.
Romantyczne chwile nad jeziorem, spacer z ukochanym, którego trzymam za rękę. Czy to sen? Nawet powrót do naszego gniazdka wydaje mi się całkowicie nierealny. Mamy dom. Mamy siebie. Być może to wino przeze mnie przemawia, lecz nie wyobrażam sobie, by mogło być bardziej idealnie.
- Dzidziuś chce gofry – informuje mnie złotowłosy, kończąc zapełniać zamrażalnik pojemnikami z jogurtem. – A ty na co masz ochotę?
- Nie jestem głodny. Za to chętnie pomogę ci przy gofrach. Może w końcu nauczę się je przyrządzać.
- Skorzystam z gotowych – Eli pokazuje mi paczkę ze sklepowymi wafelkami, którą wyciąga ze spiżarni. – Nie są tak smaczne jak domowe, ale szczerze wątpię, czy wygłodniałe maleństwo wytrzyma kolejną godzinę bez kolacji.
- Nasz synek rośnie. Nic dziwnego, że jest głodny.
- Nie słuchaj taty – Eli zwraca się do brzuszka. – Równie dobrze możesz być dziewczynką.
- Przyznaj, że wolisz córkę – droczę się z nim, podchodząc bliżej.
- Kocham nasze dziecko bez względu na płeć – odpowiada nieco urażony.
- Masz pojęcie jak pięknie wyglądasz, gdy się na mnie wkurzasz? Twoje oczy skradły sporo gwiazd…
- Głupek! – obrywam kuchenną ściereczką.
- Mąż, a nie głupek – poprawiam go, wyciągając z szafki porcelanową miseczkę.
- Mąż… – Eli powtarza po mnie to słowo, po czym uśmiecha się tajemniczo. – Dobrze, dobrze. Koniec flirtów. Kolacja jest ważniejsza. Potrzebuję dosłownie trzech minut – fiołkowooki kontynuuje swój dialog z dzieckiem. Przesypuje owoce do podanej przeze mnie miseczki, a następnie polewa je słodkim syropem. – Pyszne – mruczy zadowolony, nakładając je na kupnego gofra.
Po kolacji mój wybranek jest już zmęczony. Dla niego to także był długi dzień. Bierze prysznic i chowa swoje ponętne ciało pod ulubioną piżamą.
- Mogę? – pytam, ostrożnie obejmując go ramieniem.
- Mhm… – mamrocze w odpowiedzi. Gaszę światło. Najwyższa pora, aby odpoczął.
Równy oddech Króliczka świadczy o tym, że zasnął. Za chwilę pójdę w jego ślady. Ociężałe powieki nie będą się bronić. Wprost przeciwnie. Z rozkoszą pożegnam dzisiejszy dzień. To co najtrudniejsze mamy już za sobą. Teraz nic już nie stanie na drodze naszego szczęścia.
- Zawsze obejmujesz mnie przed zaśnięciem... – Głos Króliczka trafia bezpośrednio do mojego serca. – Jesteś jedynym mężczyzną, przy którym czuję się tak bezpiecznie, mój mężu…
- Radzę ci się przyzwyczaić, bo będę to robić do końca życia.
- Już się przyzwyczaiłem. Nie będę ukrywać, że jest inaczej – Eli wtula się we mnie tak ściśle, że robi mi się gorąco. Sięga po moją rękę i układa ją na swoim brzuchu. – Jesteś czuły, opiekuńczy. W dodatku bardzo cię pożądam…
- Ja ciebie też, najdroższy.
- Chcesz się kochać?
- A ty chcesz? – Jestem gotowy spełnić każdą jego zachciankę.
- Nie mam siły – chichocze. – To był długi dzień.
- Bardzo długi – przyznaję mu rację.
- Martwiłem się, że znowu pokłócisz się z ojcem z mojego powodu.
- Tata i ja często się spieramy. Typowy konflikt pokoleń. Zaczęliśmy się spierać zanim pojawiłeś się na świecie. Nie musisz się tym przejmować – całuję go w skroń.
- Opowiedz mi… – zachęca mnie do zwierzeń.
- No więc – chrząkam –  wszystko zaczęło się dość niewinnie. Pewnego dnia doszedłem do wniosku, że chcę zostać pisarzem. Napisałem pierwsze opowiadanie, które pokazałem ojcu. Byłem z siebie bardzo dumny. Znacznie bardziej niż wtedy, gdy wygrywałem kolejne starcia na macie…
Na tym kończę wspominanie przeszłości. Mój „mąż” zasnął.

24 komentarze:

  1. Zakończenie rozdziału było tak urocze, że się rozpływam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest genialnie jak zawsze. Dalszej weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się jak mogę, by Was zadowolić :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Ojej jaka mila niespodzianka �� I jaki uroczy rozdział. Akurat siedzę w kawiarni z kawą i rozpływam się w czułości �� Ślicznie dziękuję za tak miły prezent bez okazji ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha blog nie czyta emotek z telefonu :) te znaki zapytania to zakochane oczka i całusy ^_^

      Usuń
    2. Bez okazji? Zawsze znajdzie się dobry powód do świętowania :) W moim wypadku jest to dzień na romanse :D Możesz dowolnie interpretować co mam na myśli :P

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. No słodkie i fajne, ale ja zawsze czekam aż wyciągniesz coś z rękawa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko w swoim czasie :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Tylko błagam, błagam na kolanach, nie zabijaj Eli przy porodzie. Wiem, że cię na to stać, ale proszę, zaklinam na wszystko, powstrzymaj swoje mordercze zapedy Ó╭╮Ò

      Usuń
    3. Wzruszyłem się :) To miłe, że tak dobrze mnie znasz :) Czuję się wyróżniony :)
      W sprawie Eli niczego nie obiecuję. Wszyscy wiedzą, że ostro namieszam, ale nie uprzedzajmy faktów i cieszmy się tym co jest :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Przerażasz nie... zgaduję, że będzie akcja z szefem galerii, no i trzeba wyjaśnić niechęć do pocałunków i tego paskudnego gada - byłego kochanka. Ciekawa jestem czy pojawi się rodzina. Jeśli tak to mam nadzieję, że to diabły wcielone i nie będzie sceny przebaczenie :D Ah ah ah, no nie mogę się doczeka no :D

      Usuń
    5. Edmund nie jest paskudnym gadem, tak? :D Lubię go. Poza tym niechęć do pocałunków także minęła. Wszystko wydaje się słodkie i sielankowe. Niech tak zostanie :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. Może znasz go lepiej :D Dla mnie to gad. A co do sielanki, to jestem za, ale tak nastraszyłeś, że namącisz, że nie mogę się skupić na sielance, wręcz przeciwnie, płakać mi się chce, że w końcu jest tak pięknie a zaraz wszystko szlag trafi. Serio, Eli zasłuży na trochę szczęścia w życiu ;(

      Usuń
    7. p.s. niechęć minęła, ale skąd się wzięła???

      Usuń
    8. Z doświadczenia wiem, że słodkie opowiadania nie cieszą się popularnością Czytelników. Jednak gdy lisek odrobinę namąci, wtedy wszyscy są szczęśliwi :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Nie wiem czemu ale ten rozdział czytało mi się jakby to był epilog 😅
    Mam nadzieję że to jeszcze nie koniec 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam w planach zakończenia. Wprost przeciwnie. Zamierzam pisać Bezsenne Noce tak długo, jak się da :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Ten rozdział znacznie poprawił mi humor i rozjaśnił troszkę niebo z ciemnych chmur, które nademną wiszą :D Naprawdę wspaniale piszesz i nawet człowiek nie wie kiedy rozdział rozpływa się w oczach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Nawet nie wiesz jakie to miłe wywołać uśmiech na cudzej twarzy :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  7. Myślałeś by napisać bezesne noce w wersji papierowej?? Ona jest genialna *. * trzyma bardzo mocno w napięciu na kolejny rozdział, że jak wyjdzie to aż czyta się na jednym wydechu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ale wydam je dopiero wtedy, gdy wygram w lotto :D
      Biorąc pod uwagę ilość stron oraz fakt, że opowiadanie nie jest ukończone (ilość rozdziałów jeszcze wzrośnie, wierz mi), to koszt samej korekty poraża. Druk także nie będzie tani. Taka inwestycja się nie zwróci. Nie jestem Remigiusz Mróz, więc patrzę na sprawę obiektywnie. Poza tym, i to jest ta najbardziej przykra część, nikt tego nie kupi. Z pewnością znajdą się pojedyncze osoby, ale coś takiego mnie nie satysfakcjonuje. Nie wyłożę kilkudziesięciu tysięcy złotych tylko po to, by sprzedać max 50 egzemplarzy.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Prawda, niestety, takie realia. Rozważałeś Patreona?

      Usuń
    3. Nie. Pieniądze nie są problemem. Gdybym miał pewność, że wyjdę na "zero", to zainwestowałbym w kolejne opowiadania. Po prostu wiem z doświadczenia, bo bawię się ebookami jakiś czas, że nie cieszą się one zainteresowaniem. Badania rynku amerykańskiego zdają się to potwierdzać. 0,5% czytelników kupi moją twórczość, obojętne czy wydam ją sam, czy w sposób profesjonalny. Kilka miesięcy ciężkiej pracy dla 50 egzemplarzy... Jest to przykre, ale cóż. Takie życie :) W Polsce bloger ma nikłe szanse by się przebić. Podejrzewam, że gdybym przerzucił się na tradycyjne romanse, byłoby znacznie prościej. Nie wykluczam, że tak zrobię. Piszę, bo lubię. Z tego samego powodu prowadzę bloga - lubię to. Kiedyś ten format pewnie się wyczerpie. Czytelnicy przychodzą i odchodzą. Dla jednych piszę za mało, dla innych za dużo. Wszystkich nie da się zadowolić. Blogowanie jest coraz mniej popularne. Mam różne pomysły na przyszłość. Zobaczymy co będzie.

      Twój Kitsune

      Usuń