niedziela, 23 lutego 2020

mpreg 81

„Bezsenne Noce



- Właśnie się dowiedziałem, że jutro pożegnamy budowlańców – zagaduję fiołkowookiego, który zajęty jest mieszaniem farb.

- Jutro? Szybko się uwinęli. – W głosie Eli nie słychać entuzjazmu.

- Myślałem, że się ucieszysz – markotnieję. – Co prawda oznacza to kolejne zakupy, bo będzie ją trzeba urządzić… Skarbie, wszystko w porządku? – Ponownie próbuję zwrócić na siebie jego uwagę.

Narzeczone zaszczyca mnie swoim zamyślonym spojrzeniem, z którego tradycyjnie nie umiem nic wyczytać. Jest jak chodząca enigma bez możliwości rozszyfrowania! Milczący i niedostępny.

- Cieszę się. – Na twarzy Eli pojawia się cień wymuszonego uśmiechu. Nie nazwałbym go radosnym.

- Nie jesteś zmęczony? – Trochę na siłę podtrzymuję pustą konwersację.

- Podoba ci się? – Wskazuje na ścianę, na której widnieje zarys karuzeli.

- Przecież wiesz, że tak.

- Nie mogę zdecydować, czy bardziej podoba mi się ten ciemny granat, czy też nieco go rozjaśnić? Ze złotym mam podobny dylemat… – wzdycha, bawiąc się pędzlem.

- Czyżby? – Podchodzę bliżej ściany, by wyraźnie przyjrzeć się malowidłu. – Jeszcze przed wizytą w sklepie z farbami byłeś pewny tego, jak to wszystko ma wyglądać. Dlaczego teraz się wahasz?

- Nie waham się.

- Nie kłam. Chcesz tego intensywnego błękitu – wskazuję na niewielką próbkę, którą Eli rozmazał na samym środku.

- A tobie się podoba? – Króliczek dotyka swojego brzucha. – Myślisz wyłącznie o jedzeniu – zaczyna się śmiać, delikatnie strofując dziecko. – Moja mała kruszynka…

- Nasza – poprawiam go automatycznie. – Dzidziuś jest głodny, bo na śniadanie zjadłeś tylko kilka ciastek.

- Mieliśmy na nie ochotę.

Złotowłosy nie przestaje uśmiechać się do dziecka. Głaszcze swój brzuszek. Robię się zazdrosny. To głupie, ale nic na to nie poradzę. Tęsknię za jego czułością. Za dotykiem. Przez ostatnie dwa dni sytuacja między nami stała się dość niezręczna. Odkąd nasze maleństwo zaczęło się ruszać, odsunąłem się od Eli. Nie ignoruję go. Po prostu wyciszyłem namiętność. Jestem miły. Pomocny. Całuję go, jeśli nadarza się sprzyjająca okazja. Bezustannie zapewniam o nieskończonej miłości. Jednak na tym koniec.

Króliczek dość szybko załapał nowe reguły gry, bo ani razu nie nalegał na zbliżenie. Wieczorem po prostu kładzie się do łóżka, szepcze „dobranoc” i zasypia.

Byłoby idealnie, gdyby nie fakt, że to tylko iluzja… Między nami znowu powstaje mur. Zimny, gruby rozrastający się w zatrważającym tempie. Nie chcę tego, ale co mam zrobić? Nie umiem się przemóc. Rozmowa też nie wchodzi z grę. Eli wyśmieje moje argumenty. Usłyszę, że zależy mi wyłącznie na dziecku. Gdyby zechciał chociaż na chwilę postawić się na moim miejscu…

***

Wypełniony licznymi obowiązkami dzień powoli dobiega końca. Mój narzeczony mości się między poduszkami. Zerka w moją stronę, lecz widząc, że przynoszę do łóżka komputer, cicho wzdycha.

- Jeśli tego nie skończę, April zmusi mnie, abym został dłużej niż kilka godzin. Nie chcesz tego, prawda? – Tłumaczę swoje nagłe zaangażowanie w „pracę”, która posłuży mi jako kolejna wymówka, by zachować dystans.

- Wiem. Pisz, skoro musisz.

Nastolatek gasi lampkę po swojej stronie łóżka, po czym odwraca się do mnie plecami i szczelnie okrywa kołdrą.

„Powinien zasypiać w moich ramionach” – to pierwsza z gnębiących mnie myśli, które skutecznie zatruwają umysł. Szybko ją zagłuszam, skupiając się wyłącznie na dokumentach, które obecnie przeglądam.

„Wynagrodzę mu to w inny sposób. Nie wiem jeszcze jak, ale to zrobię.”

Kilka minut po drugiej kończę zabawę w pisarza. Zrobiłem znacznie więcej niż planowałem. Pozostaje jedynie stworzyć kilka nowych rozdziałów, lecz nie bardzo mam na to ochotę. Znużony, odkładam komputer na nocny stolik i rozkoszuję chwilą ciszy. Całą swoją uwagę koncentruję wyłącznie na spokojnym, równym oddechu śpiącego Króliczka.

Ciężko mi.

Czas wlecze się w nieskończoność. Nie mogę zasnąć. Tak wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi. Remont w domu nadal nie jest ukończony. Nie kupiliśmy nic dla dziecka. Ogród wymaga sporo pracy. Do tego wyjazd, na który absolutnie nie mam ochoty.

Problemy. Same problemy. Jeden gorszy od drugiego…

***

Zmęczony i podminowany żegnam ekipę budowlańców, którzy około południa pakują swój sprzęt. Moja reakcja na ukończoną budowlę nieco ich dziwi. Ekscytowałem się na samą myśl o tym projekcie. Dopytywałem o każdy szczegół. Planowałem, przeglądałem wstępne szkice architekta. Tymczasem efekt końcowy wieńczę obojętnym wyrazem twarzy, którego nie udaje mi się ukryć. Na szczęście Eli nadrabia moje braki. Dziękuje mężczyznom za ich trud oraz zaangażowanie. Częstuje kawą i ciasteczkami. Ignoruje moją chwilową alienację dzięki czemu odwraca ode mnie uwagę tych natrętów.

Gdy samochody ekipy znikają z naszego podjazdu w mojej głowie od razu zapala się alarm. Zostaliśmy sami. Co powinienem zrobić? Może zadzwonić po rodziców? W ich obecności czułbym się znacznie pewniej. Wykorzystam altankę jako pretekst. Może pani Gertruda wpadnie razem z nimi? Im więcej ludzi, tym weselej. Rozglądam się za swoim telefonem, by nie tracić cennego czasu.

- Kochanie, widziałeś mój telefon? –Zwracam się do ukochanego. – Chcę zadzwonić po rodziców. Obiecałem, że dam im znać, gdy wszystko będzie już gotowe. Tacie bardzo zależało, by obejrzeć z bliska gotową konstrukcję.

- Może najpierw tu posprzątamy? Powinniśmy umyć podłogę i przetrzeć szyby.

- To może zaczekać. Mama i tata nie będą zwracać uwagi na takie szczegóły – bagatelizuję konieczność porządków.

- Jest śliczna, prawda? – Zachwycony złotowłosy rozgląda się po nowym pomieszczeniu.

- I pusta. Jedźmy do sklepu po nowe meble.

- Teraz? – Eli nie kryje zdziwienia. Trudno mu nadążyć za moim tokiem myślenia. Nie dziwię mu się. Ja też nie do końca ogarniam to co się ze mną dzieje.

- Tak – przytakuję. – Jesteś gotowy?

- A twoi rodzice? Sądziłem, że…

- Potem do nich zadzwonię – przerywam mu. – Zakupy są znacznie ważniejsze. – „I bardziej czasochłonne” – dodaję w myślach.

Tak jak przypuszczałem, wybór dodatkowych mebli i akcesoriów nie należy do łatwych. Odwiedzamy w tym celu kilka sklepów. Co prawda samo wybieranie przebiega znacznie sprawniej niż ostatnio, lecz nie zmienia to faktu, że jest męczące i trwa w nieskończoność. Do tego dochodzi obowiązkowa przerwa na obiad. Nie mogę pozwolić, by Eli jadł wyłącznie słodycze.

Rozpakowanie samochodu, ogarnięcie kuchni i wspólne sprzątanie zajmuje nam większość popołudnia i wieczoru.

- Chciałem dziś skończyć karuzelę – mój mały artysta ze smutkiem spogląda na zegarek.

- Mogłeś mi wcześniej powiedzieć. Sam ogarnąłbym ten bajzel.

- Lubię spędzać z tobą czas. – Fiołkowooki uśmiecha się radośnie. Jego oczy… Tak łatwo wyczytać z nich wszystkie niewypowiedziane słowa. Zwłaszcza miłość. – Dzidziuś pyta, czy masz ochotę na kolację?

- Pomogę ci.

Jestem jak ta głupia ćma, która koniecznie musi krążyć wokół żarówki. Choćbym nie wiem co robił, nie potrafię zachować dystansu. Zadowalają mnie drobiazgi, jak choćby stanie blisko i podziwianie mojej malutkiej trusi.

- Na co masz ochotę? Bo dziecko waha się między sałatką, a porcją lodów. A najlepiej, gdyby te rzeczy można było ze sobą połączyć.

Króliczek wybucha śmiechem. Kolejny raz obejmuje brzuch. Ja też chciałbym go przytulić. Potrzebuję tego.

- Przyniosę warzywa – rzucam się w kierunku spiżarni, by jak najszybciej zająć czymś ręce.

Po posiłku Eli bierze prysznic, a ja po raz tysięczny obiecuję sobie, że będę silny i choćby nie wiem co, nie dołączę do niego.

- Dzisiaj także będziesz pracować? – Spostrzegawczy nastolatek wdrapuje się na łóżko. Przynosi ze sobą butelkę jakiegoś olejku oraz szczotkę do włosów.

- April mnie rozszarpie, jeśli nawalę.

- Tak, wiem. Tłumaczyłeś mi to wczoraj. Po prostu martwię się, że wziąłeś na siebie za dużo obowiązków.

- Serio? Większość czasu malujesz jak szalony, a jesteś w ciąży.

- Bardzo to lubię. Nie mógłbym bez tego żyć.

- A ja nie lubię papirologii, którą April bezustannie mnie zarzuca, a muszę uporządkować wszystkie sprawyy, aby przez najbliższe pół roku nikt nam nie przeszkadzał.

- Max, jesteś naiwny. Naprawdę sądzisz, że twoja agentka pozwoli ci na tak długi urlop? – chichocze.

- Jeśli wywiążę się ze wszystkich zobowiązań, mam na to sporą szansę – rozważam na głos.

Pewnie prędzej piekło zamarznie niż April zgodzi się na taki układ, ale Eli nie musi zaprzątać sobie głowy takimi drobiazgami. Poskromienie nadgorliwej agentki to mój problem.

- Idę pracować do kuchni. – Zagarniam komputer, gratulując sobie tak genialnego pomysłu, jakim jest ewakuacja z sypialni bez wzbudzania niepotrzebnych podejrzeń.

- Zostawiasz mnie? – Eli posyła mi nieco obrażone spojrzenie.

- Jesteś zmęczony. Nie zaśniesz przy zapalonym świetle. Chyba nie muszę ci przypominać jak ważny jest odpoczynek, prawda?

- Masz rację. Jestem troszeczkę zmęczony. – Jasnowłosy niespodziewanie przyznaje mi rację. – Zanim pójdziesz, mógłbyś coś dla mnie zrobić? – pyta nieśmiało, nadal się uśmiechając.

- Co takiego?

- Pomasujesz mi plecy? Wczoraj i dzisiaj sporo malowałem, a ściana jest naprawdę duża i…

- Oczywiście, kochanie – nieco zawstydzony, od razu odkładam komputer i sięgam po butelkę z olejkiem. Dobrze pamiętam, że kilka dni temu, gdy jeszcze mieszkaliśmy z rodzicami, Eli narzekał na ból.

- Naprawdę mógłbyś? – Ukochany wpatruje się we mnie z niedowierzaniem. Na palcach jednej ręki bez trudu zliczyłbym wszystkie jego prośby. Ten mały uparciuch niezbyt chętnie prosi. Zazwyczaj siedzi cicho lub stara się poradzić sobie sam. To wielki przełom. Nie mogę nawalić w takiej chwili.

- Skarbie, mówiłem ci wiele razy, że zrobię dla ciebie wszystko, tak? Chodź do mnie? A może wolisz się położyć? – proponuję.

- Dziecku byłoby niewygodnie.

Wstrzymuję oddech, gdy Eli pozbywa się góry od piżamy. Obraca się do mnie tyłem, sadowiąc między moimi nogami. Ciepło jego skóry przyprawia mnie o dreszcze. Jest taki piękny.

- Dużo ci jeszcze zostało? – Króliczek wypytuje o moją pracę. Tak mi się przynajmniej wydaje. Mam spory problem, by skupić się na czymś innym niż jego nagie plecy. Chłopak przesuwa swoje rozpuszczone włosy na bok, by nie przeszkadzały w czasie masażu. W przeciwieństwie do mnie, nie jest spięty. Wprost przeciwnie. Stara się zrelaksować. Moje słodkie maleństwo…

- Trochę się tego nazbierało – dukam. Przechodzę ciężki kryzys, a jeszcze go nawet nie dotknąłem!

- Przepraszam, że ci przeszkadzam.

- Jeśli ktoś powinien przepraszać, to wyłącznie ja. Chociaż jesteś tak blisko, nadal nie umiem zadbać o ciebie tak, jak należy.

Sięgam po butelkę i odkręcam korek. Od razu wyczuwam subtelny, słodki zapach, który będzie mnie prześladował przez długie godziny.

Nalewam odrobinę na ręce, a następnie ostrożnie dotykam jego pleców.

- Powiedz, gdyby bolało.

- Zawsze jesteś wobec mnie bardzo delikatny – szepcze.

Gdy moje palce uciskają spięte mięśnie na jego ramionach, Eli mimowolnie odchyla się do tyłu, zmniejszając tym samym odległość między naszymi ciałami.

- Nie za mocno? – Zaczynam się stresować całą tą sytuacją.

- Nie.

- Na pewno?

- Nie sądziłem, że to takie przyjemne. Czytałem w książkach, że masaż pomaga… – Ciężarny układa dłonie na moich udach i lekko zaciska palce. Po moim ciele rozchodzi się fala niechcianego gorąca.

- Gdybyś mi powiedział, to…

- Teraz ci mówię. Uwielbiam, gdy mnie dotykasz.

Eli napiera na moją klatkę piersiową, wtulając się. Odchyla głowę i całuje mnie po żuchwie. Nawet nie próbuję przeciwstawić się jego zachciankom. Obejmuję go ramionami, wpijając się w słodkie usta. Jestem za to nagrodzony pomrukiem satysfakcji, który przyprawia mnie o szybsze bicie serca.

- Kocham cię, mężu – wzdycha w moje usta, przymykając ociężałe powieki.

Śliskie od olejku dłonie zaczynają pieścić jego klatkę piersiową, nie czekając na moje pozwolenie. Chcą się nim nasycić po tej wymuszonej abstynencji. Nie dziwię im się. Sam nie robię nic innego, jak tylko fantazjowanie o tym boskim stworzeniu.

- Pragnę cię… – Eli nabiera głośno powietrza, gdy przesuwam palcami po jego zaokrąglonym brzuchu. W tej samej chwili przypominam sobie o dziecku. Jest tam. Słyszy nas i pewnie wie, że jego własny ojciec dopuszcza się właśnie tych zakazanych lubieżności.

„To miał być wyłącznie masaż!” – karcę samego siebie.

Odsuwam głowę, przerywając pocałunek.

- Pora spać. – Pospiesznie odsuwam się od Eli.

- Spać? – Powtarza po mnie, jakby próbował się upewnić, czy dobrze zrozumiał to co przed chwilą powiedziałem.

- Pomogę ci się ubrać. – Sięgam po górę od króliczek piżamy i nieporadnie chowam pod nią ponętne ciało mojego wybranka.

- Ale dlaczego? – Niepocieszony złotowłosy nie kryje rozczarowania.

- Jest późno, a to był ciężki dzień.

- Nic mi nie jest. Max… – Rzuca w moją stronę spojrzenie pełne wyrzutu. – Kochaj się ze mną.

- Nie mogę – odpowiadam enigmatycznie, popychając Króliczka na poduszki.

- Nie możesz, czy nie chcesz? – Cierpki ton zdradza, że mój ukochany właśnie się na mnie obraził.

- Muszę skończyć pracę. Śpij.

- Max, ja nie chcę spać. Proszę, kochaj się ze mną.

Czuję obrzydzenie do samego siebie słysząc jego żebrzący ton.

- Skarbie, bądź grzeczny. – Spacyfikowanie zszokowanego Króliczka przebiega bez większych problemów. Chłopak jest w lekkim szoku, że został odrzucony. Wpatruje się we mnie z niedowierzaniem i złością. Oby tylko nie zaczął płakać. Nie zniósłbym widoku jego łez. – Dobranoc. – Chwytam mój komputer i wybiegam z sypialni, zamykając za sobą drzwi.
***

Kochani, bardzo Wam dziękuję za wypełnienie ankiety. Chętni, którzy chcieliby to zrobić mogą się cofnąć do poprzedniego postu. 
Przed Wami Bezsenne Noce, które jeszcze dzisiaj będę kontynuować. Miałem trochę rzeczy do ogarnięcia (na przykład odgruzowanie mieszkania, co zajęło mi tylko 4 dni...). Za to mogę się pochwalić, że zdałem wszystkie egzaminy :) Było ciężko, naprawdę ciężko. Nowy semestr ma być lepszy. Zobaczymy. 
Miłej niedzieli :)

Wasz Kitsune 

7 komentarzy:

  1. Co tu taka cisza? Król dodał W KOŃCU rozdział i nikt nie komentuje? Dziwne...
    Obiecałeś więcej, więc czekam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyczerpałem limit cierpliwości u Czytelników :D Nie będę się tym przejmować. Piszę dalej.

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Opłacało się grzecznie czekać... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Nowy rozdział już dzisiaj :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Łojeju kocham 😍
    Chociaż cierpliwa to ja nie jestem ale jakoś wytrzymałam 😅

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    no normalnie to mam wielką ochotę trzepnąć Maxa, Eli potrzebuje czułości, a ty co... niech ojciec powie mu że ciężarny potrzebuje tego...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń