poniedziałek, 12 kwietnia 2021

Humory Króla - rozdział 22

Simon

Od ponad dwóch tygodni mieszkamy za miastem. Cisza, spokój, piękna pogoda – nasza tajna broń w walce o lepsze samopoczucie Eryka okazała się totalną klapą.

Eryk miał się wyciszyć. Dojść do siebie zarówno fizycznie, jak i psychicznie po krwawej koronacji oraz brutalnym ataku brata. Takie były założenia, ale… Fizycznie nie jest najgorzej. Poza niewielką blizną, mój ukochany znowu prezentuje się nienagannie. Główny problem to dieta. Młody monarcha bardzo schudł. Nie ma apetytu. Vee i ja musimy go pilnować przy każdym posiłku. W przeciwnym wypadku podejrzewam, że zapomniałby o jedzeniu, które i tak ignoruje. Twierdzi, że nie czuje głodu. Chociaż dwoję się i troję, nie udaje mi się ugotować niczego na co miałby ochotę. Vee postarał się nawet o wykwintne ciasta i desery, lecz Eryk nie raczył ich skosztować. Zamiast jeść, wpatruje się w swój talerz. Do tego stał się milczący i zamknięty w sobie. Jego uwagę pochłaniają projekty, w które mocno się angażuje. Gdy nie pracuje, jest zobojętniały i zamyślony. Odgrodził się od nas. Najchętniej nie opuszczałby łóżka. Nie wiem co takiego się stało, że w jednej chwili po prostu się odciął.

- Może pójdziemy do ogrodu? – Po raz kolejny zadaję to pytanie.

Eryk unosi wzrok i spogląda na mnie wielkimi, szarymi oczami.

- Nie chcę – odpowiada po chwili namysły. – Oddaj mój komputer.

- Nie. Wpatrujesz się w ekran od samego rana. Przyda ci się przerwa i drobna przekąska – wykorzystuję okazję, aby wmusić w niego chociaż pół tosta z dżemem.

Bycie konsekwentnym czasami przynosi efekty. Nastolatek sięga po chleb. Odgryza malutki kawałek, który z wielkim trudem przełyka.

- Dziękuję, już się najadłem. Czy teraz oddasz mi komputer?

Poddaję się. Zabieram tacę i wracam do kuchni.

- Mamusia się dzisiaj nie popisała... – Wredny Vee od razy postanawia mi dogryźć.

- Nie przywiążę go do krzesła – odpowiadam ponuro.

- A ja wprost przeciwnie. Nasze maleństwo solidnie daje mi się we znaki. Najchętniej przełożyłbym go przez kolano i…

- Nie waż się go tknąć! – Od razu staję w obronie Eryka.

- Tak, tak, wiem. Powinniśmy być cierpliwi i pozwolić, aby dalej wchodził nam na głowę.

- A masz lepszy pomysł? – warczę. – Im bardziej na niego naciskamy, tym chłodniej nas taktuje.

- To twoja wina. Jesteś wobec niego za bardzo uległy. Nasz błękitnokrwisty je tyle co kilkuletnie dziecko. Mówiłem ci milion razy, że tysiąc kalorii to minimum. Ile udało ci się w niego wepchnąć?

- Niewiele – przyznaję niechętnie. – Może to jadłowstręt? – Rozważam na głos.

- Jadłowstręt?! On nie je żeby zrobić nam na złość, a nie dlatego, że jest na coś chory.

- Może doktor Arim mógłby pomóc – wpatruję się w mojego partnera z nadzieją, że mimo beznadziejnej sytuacji, pomoże mi znaleźć sensowne rozwiązanie.

- Wątpię. Eryk owinął go sobie wokół palca. Doktorek od dawna na mnie naciska w sprawie psychotropów.

- Ciężka sprawa – wzdycham cicho.

- Ciężka? To może poczęstuj go winem. Jestem pewny, że nie odmówi! – Vee nie szczędzi podopiecznemu przykrych uwag. Wbija mu szpilę, chociaż dobrze wie, że Eryk go nie słyszy.

Kilka dni temu wpadł we wściekłość, gdy okazało się, że niesforny monarcha zakradł się do piwnicy. Przyznaję, że byłem w szoku, gdy znaleźliśmy go pijanego.

Nie powiem tego na głos, bo nie chcę go denerwować, ale wydaje mi się, że jego złość spowodowana jest nie tym, że Eryk się upił. Nie przewidział tak banalnego scenariusza. Mylnie założył, że srebrnooki będzie potulnie wypełniał polecenia.

Następnego dnia, gdy król poczuł się lepiej, ucięli sobie małą pogawędkę za zamkniętymi drzwiami. Nie mam pojęcia co Eryk mu powiedział, lecz Vee wpadł w furię. Od razu pobiegł na dół i zabezpieczył drzwi prowadzące do winiarni elektronicznym zamkiem. Potem ubrał rękawice i przez kilka godzin walił w worek treningowy. Skończył dopiero wtedy, gdy w garażu pojawił się Eryk i kazał mu przestać. Najdziwniejsze było to, że Vee go posłuchał. I pozwolił mu wypić kolejną butelkę… Nie przeszkadzałem im. Wycofałem się, aby mogli spędzić razem trochę czasu. Skończyło się na tym, że Vee przyniósł śpiącego Eryka i położył go obok mnie do łóżka.

Od zawsze wiedziałem, że będzie ciężko, lecz nie sądziłem, że aż tak. Eryk ciągnie za sobą spory baraż doświadczeń. To oczywiste, że nie zapomni o wszystkim co się stało. Egoistycznie uważałem, że moje uczucie wystarczy. Tak bardzo chciałbym rozjaśnić mrok, który w sobie nosi. Chociaż ma wszystko, to najbardziej pragnie miłości. Im więcej pragnę mu jej dać, tym mocniej zostaję odtrącony.

- Jak on sobie z tym wszystkim radzi… – Nieświadomie wypowiadam to zdanie na głos.

- Jest silny. Znacznie silniejszy niż ci się wydaje. Dlatego musi się otrząsnąć. I to szybko. Nie możemy tkwić na tym zadupiu w nieskończoność. Idź na górę i spróbuj wyciągnąć go z domu.

- Jasne… – kpię.

- Za pół godziny przyjedzie małżeństwo, które zajmuje się posiadłością. Trzeba posprzątać dom. Zmienić pościel. Zabierz małego. Nie chcę, aby ktokolwiek was tutaj widział.

- Już się robi, szefie.

Zrezygnowany i pełen najgorszych obaw, ponownie udaję się na górę. Otwieram drzwi od sypialni. Tak jak się spodziewałem, Eryk pracuje. Oparty o puchową poduszkę nie zauważa, że siadam obok niego.

- Skarbie – zaczynam ostrożnie, aby go nie przestraszyć. – Zostaw to. Idziemy na spacer.

- Mówiłem ci, że nie chcę.

- Wiem. Ja też nie chcę, ale przyjeżdżają ludzie odpowiedzialni za sprzątanie i Vee każe się nam ulotnić.

- Obcy? – Na bladej twarzy pojawia się cień zatroskania.

- Byli tu już wcześniej, gdy spałeś. Nie pozwoliliśmy im wchodzić na górę.

- Nie możesz ich poprosić, aby ominęli ten pokój?

- Obawiam się, że nie. Chodź – wyciągam rękę, aby pomóc mu wstać.

- Mamy wyjść na zewnątrz? I dokąd pójdziemy?

Staram się trzymać emocje na wodzy, chociaż najchętniej zacząłbym się śmiać. Zapomniałem już, jaki potrafi być uroczy.

- Do ogrodu lub nad jezioro. Coś wymyślimy.

Po minie Eryka widzę, że jego mózg działa jak komputer. Analizuje dane, które mu przekazałem. Potrzebuje ich, aby podjąć decyzję. Nie zadziała spontanicznie. Za tą częścią jego osobowości tęsknię najbardziej.

- Ubierzesz się, czy wolisz iść w piżamie?

- Biorąc pod uwagę zawartość szafy, to chyba bez różnicy.

- Co masz na myśli? – Próbuję nadążyć za jego tokiem myślenia.

- Nie zauważyłeś że są tam same piżamy?

Wstaję z łóżka i z ciekawości postanawiam sprawdzić. Podchodzę do sporej wielkości mebla. Półki i wieszaki wypełnione są nowymi ubraniami. Wszystkie są firmowe i mają metki.

- Widzisz, nie ma garnituru – mój ukochany pomaga mi rozwikłać nurtującą zagadkę.

- Chcesz mi powiedzieć, że przez tak długi czas chodziłeś w piżamie, bo w szafie nie ma garnituru?! – Jestem w totalnym szoku odkrywając tę prawdę.

- Pytałem Vee, ale on twierdzi, że tylko to jest dla mnie przygotowane.

- Skarbie… – Nie mam pojęcia, jak mu to wytłumaczyć. – To nie są piżamy, a ubrania sportowe.

- Dobrze wiesz, że nie lubię sportu.

- Są wygodne. Spójrz – sięgam po jasnobłękitną bluzę z kapturem.

- Wolę koszulę, spodnie i marynarkę.

- Wiem, ale to wyjątkowa sytuacja. Szybciutko, przebieraj się.

Przeglądam zawartość półek, by wybrać coś co będzie pasowało do Eryka.

- Nie! – Protestuje, widząc dresowe spodenki. – Tego z pewnością nie założę!

- Dlaczego? – Sfrustrowany, zaczynam żałować, że dałem się tak wrobić. Ubieranie go jest gorsze niż karmienie.

- Po prostu nie. Poza tym jest mi zimno.

- Na zewnątrz jest ponad trzydzieści stopni.

- Nie szkodzi. To wbrew zasadom.

Zasady? Pewnie ma na myśli królewski protokół. W przeciwieństwie do niego zapominam, że to monarcha z krwi i kości. Ma wpojone zasady, których nie wypada łamać.

- A dresy mogą być?

- To mają być dresy? Są za luźne i workowate.

- Bo za mało jesz – odzywa się Vee, który jednak przyszedł mnie wesprzeć. – Gdybyś przytył chociaż pięć kilo, wyglądałbyś w nich o wiele lepiej.

- Jem tyle, ile mogę.

- Nie martw się, wasza wysokość. Zamówiłem dla ciebie nowe garnitury. Będą na ciebie czekały w nowym domu.

- Dziękuję. – Eryk z wdzięcznością przyjmuję tę wiadomość.

- Dresy są wygodniejsze od jeansów, prawda? – Vee puszcza do niego oko. – Pokonałeś już swoją awersję?

- Masz awersję do jeansów? – Włączam się w ich rozmowę.

- Vee celowo przeinacza pewne fakty, bo lubi się ze mnie śmiać. Chociaż sam wcale nie jest lepszy.

- Czyżby? – Niebieskooki szykuje się na kolejne starcie.

- To może przypomnisz nam zasady dotyczące tapicerki?

- Igrasz z ogniem, mały – Vee grozi Erykowi palcem.

- Czy to ten sam rodzaj ognia, który powinien pochłonąć sushi? A może to były ślimaki?

Jego reakcja wprawia Vee w jeszcze lepszy nastrój.

- Powinieneś opowiedzieć Simonowi niektóre z naszych przygód. Dużo się działo przez te trzy lata, oj bardzo dużo – Vee czochra Eryka po włosach, a następnie chowa go w swoich ramionach.

- Może kiedyś. – Król celowo unika mojego wzroku.

- A dlaczego nie teraz? – dopytuję, lecz nie zostaję zaszczycony odpowiedzią.

- Pospiesz się, pisklaku, bo czas ucieka.  – Vee uśmiecha się do swojego ulubieńca. – Pomóc ci?

- Nie, sam sobie poradzę. – znika za drzwiami prowadzącymi do łazienki.

- Zuch chłopak. Simon pokaże ci okolicę, a ja dopilnuję ogniska domowego.

- Lepiej pilnuj piekarnika. Jeśli nie wyłączysz go na czas, twoja ulubiona pieczeń przepadnie.

- Nie mów mi o tak strasznych rzeczach, bo będę śnił koszmary! – Vee serio przejmuje się jedzeniem. Swoją drogą to nawet zabawne, że nie umie gotować. Często podkreśla, że jest „najlepszy”. Czemu więc nie chce się sprawdzić w nowej dziedzinie? Mógłbym dać mu kilka lekcji. Co prawda uwieczniłbym je za pomocą kamery w telefonie, ale liczą się dobre chęci.

- Nie wierzę! Więc tak wyglądasz w dresach! – Wesoły śmiech Vee sprawia, że muszę porzucić moje filmowe plany. Wolę skupić uwagę na Eryku.

- Głupio się w tym czuję – marudzi, poprawiając nieco potargane, jasne włosy.

Biała bluza oraz szare dresy nadają mu młodzieńczego uroku. W garniturze zawsze wygląda poważnie, a teraz… To zupełnie inna osoba.

- Idziemy? – Chcę jak najszybciej wyjść na zewnątrz, aby móc w spokoju nacieszyć się nieznaną wersją ukochanego.

- Nie odchodźcie zbytnio od domu – zostajemy pouczeni. – Simon, masz przy sobie broń, prawda?

Bezpośrednie pytanie. Zerkam nerwowo na Eryka, aby wybadać jego reakcję. Tak jak podejrzewałem, błądzi już we wspomnieniach. Jego oczy robią się szkliste.

- Chodź – łapię go za rękę i ciągnę za sobą w kierunku schodów.

- Simon? – Złowrogi szept za moimi plecami przypomina mi o przykrych obowiązkach.

- Mam – odpowiadam beznamiętnym tonem. – Zadowolony? – rzucam mu złowieszcze spojrzenie.

Szlag by to trafił! Tak dobrze mi szło! Eryk wreszcie jakoś się przełamał. Ale nie! Musiał to spieprzyć przypominając o tym, że nigdzie nie jest bezpiecznie!

- Palant! – krzyczę w kierunku domu.

Kieruję się w stronę lasu, bo stamtąd jest najlepszy widok na jezioro. Odkryłem naprawdę piękne miejsce, które chciałem pokazać ukochanemu, który zamiast korzystać z piękna przyrody, będzie się cały czas zastanawiał, czy znowu kogoś zabiję.

- Simon, nie pędź tak. Trudno mi za tobą nadążyć.

Słowa Eryka przywracają mnie do rzeczywistości.

- Przepraszam. – Zatrzymuję się na środku drogi.

W oddali słychać silnik samochodu, który zbliża się do rezydencji. Zerkam na zegarek.

- Mamy dla siebie całą godzinę. Musisz koniecznie zobaczyć jezioro. Jest naprawdę niesamowite.

- Dla mnie to strata czasu. Wolałbym pracować.

Eryk delikatnie poluzowuje uścisk i próbuje uwolnić rękę.

- Nic z tego.

Przez kilka chwil maszerujemy w ciszy. Erykowi z pewnością to pasuje, ale mi nie.

- Dawno nie byliśmy na spacerze, prawda?

- Dawno? Chyba nigdy.

- Nigdy… – powtarzam po nim. – Nie mów tak, bo sprawiasz mi przykrość.

Kolejny raz zapada cisza. Król zamyka się w sobie. Nie zwraca uwagi na to, gdzie go prowadzę. Patrzy pod nogi, zamyślony. Gdy tylko wchodzimy do lasu, popycham go na pierwsze drzewo.

- Co robisz? – pyta przestraszony.

- Ja? Nic. Upewniam się, że jesteś prawdziwy.

Przykładam dłoń do jego policzka i przesuwam kciukiem po dolnej wardze.

- Piękny i taki pociągający… – próbuję  go pocałować.

- Nie – odwraca głowę.

- Dlaczego nie? – Ponownie gładzę blady policzek, aby zechciał spojrzeć mi prosto w oczy. – Ostatnie tygodnie były dla ciebie wyjątkowo trudne, ale nie możesz mnie wiecznie odpychać. Potrzebuję cię.

- Obiecałeś, że nie będziesz na mnie naciskać. – Jak bumerang powraca obietnica, którą złożyłem krótko po opuszczeniu szpitala.

- Tak, obiecałem.

- Nie naciskaj – szepcze.

- Skarbie, mi też nie jest łatwo, rozumiesz? Widzę, jak się męczysz. Widzę, jak cię to spala. Jestem tu po to, aby było ci łatwiej. Pozwól sobie pomóc.

- Nie!

Eryk wyrywa mi się i rusza przed siebie. Obejmuje się ramionami, błądząc wśród leśnych drzew. Mniej więcej po dwudziestu minutach zatrzymuje się i rozgląda po okolicy.

- Zgubiliśmy się? – Rozgląda się nerwowo w poszukiwaniu ścieżki.

- Nie – uśmiecham się, wyciągając rękę w jego stronę. – Jezioro jest za tamtymi drzewami.

Serce od razu bije mi szybciej, gdy młody monarcha niepewnie muska moje palce swoimi. Jest taki słodki i wrażliwy.

Zabieram go na dziką plażę. Zdaniem Vee jezioro należy do posiadłości, więc nikt nie powinien nas tu niepokoić. Eryk ostrożnie podchodzi do samego brzegu, a następnie wpatruje się w swoje odbicie.

- Chcesz popływać?

- Nie – odrzuca moją propozycję.

- Nie umiesz? – Postanawiam dalej go prowokować.

- Umiem.

- Woda jest całkiem niezła. Wiem co mówię, bo sprawdzałem. Dwa albo trzy dni temu Vee zepchnął mnie z pomostu, gdy razem biegaliśmy.

- Wreszcie zaczęliście się dogadywać. Bardzo mnie to cieszy.

Nie wiem czemu, lecz w tonie jego głosu pojawia się dziwne napięcie. Starał się, aby to zabrzmiało naturalnie, ale mnie nie oszuka.

- Szczerze mówiąc, to wolałbym zostać wepchniętym przez ciebie.

- Przeze mnie? To niemożliwe.

- Dlaczego?

- Bo jesteś ode mnie znacznie większy i silniejszy.

- To nie ma żadnego znaczenia. Nie ma rzeczy, której bym dla ciebie nie zrobił. Bardzo cię kocham, wasza wysokość. Usiądziesz obok mnie? – Wybieram zacienione miejsce i rozsiadam się na trawie. – Obiecuję, że będę grzeczny.

Nieufny jasnowłosy zbliża się do mnie jak do jeża. Przyciąga kolana do klatki piersiowej i ściśle obejmuje je ramionami. Mowa jego ciała to jasny przekaz. Skoro tak, rozegramy to według jego zasad.

- Opowiedz mi coś – proszę, kładąc się na plecach i wpatrując w niebo.

- Nie sądzę, abyś chciał słuchać moich historii.

- Lubię słuchać twojego głosu. Zwłaszcza wtedy, gdy mnie besztasz lub wyrzucasz z sypialni – parskam śmiechem.

- Bardzo zabawne.

- Też tak uważam – przytakuję. – Opowiedz mi o Wiedniu.

- O Wiedniu? Interesuje cię historia czy architektura?

- Szczerze? Interesuje mnie co sobie pomyślałeś o Vee, gdy zobaczyłeś go po raz pierwszy.

- Byłem pewny, że mnie zabije.

- To potwierdza moją teorię na jego temat. Kiedy ja zobaczyłem go po raz pierwszy, od razu wiedziałem, że się nie polubimy. Ukradł mi mój skarb.

Eryk wymownie milczy. Nie ma ochoty flirtować. Może więc podejdę go od innej strony.

- Zamieszkaliście razem, a potem?

- Vee był przy mnie przez trzy lata. Każdego dnia.

- Chodził z tobą na zajęcia?

- Tak. Zdawał egzaminy i pisał prace zaliczeniowe.

- Żałuję, że nie mogę tego zobaczyć – wzdycham. – To musiał być niezwykły widok. Młodziutki książę i jego wielki goryl.

- Przynajmniej połowa moich znajomych była pod opieką ochroniarzy. Widok Vee nikogo nie dziwił.

- Co robiliście po zajęciach?

- Simon, przestań. Wiem co próbujesz zrobić. Nie musisz się tak starać. Ja to wszystko rozumiem i nie mam nic przeciwko.

- Nie wiem o czym mówisz.

- O tobie i Vee. Wiem co się dzieje.

- Co wiesz?! – Zirytowany do granic możliwości wstaję z ziemi, niczym rażony prądem. – Co wiesz?! Powiedz mi! – Nalegam.

Eryk kuli się w sobie. Nie powinienem na niego krzyczeć.

- Już dobrze – klękam obok mojego chłopaka i zaczynam gładzić go po plecach. – Oddychaj. To za chwilę minie. – Próbuję powstrzymać kolejny atak paniki, który niechcący wywołałem.

- Nie traktuj mnie jak dziecko! Myślisz, że w ten sposób zdołasz mydlić mi oczy w nieskończoność?! Nie chcę tego! I nie chcę, abyś mnie dotykał!

Eryk odpycha mnie od siebie i gwałtownie wstaje. Nie mam pojęcia co go ugryzło. Dlaczego tak się zdenerwował? Celowo pytałem go o Wiedeń oraz o Vee, bo z tym okresem są związane jego najszczęśliwsze wspomnienia. Sam mi tak powiedział. Skąd więc te nerwy?

- Skarbie, kieruj się na prawo. Ścieżka do domu jest za tamtymi drzewami – wołam, lecz nie wiem, czy mnie słyszy.

Wracamy do domu w ponurych nastrojach. Eryk od razu ucieka do sypialni, a Vee czeka na wyjaśnienia.

- Nie pytaj. Nie będę się tłumaczyć, bo nie zrobiłem nic złego.

- Właśnie widzę – drwi, opierając się o framugę drzwi wejściowych. – Nadal uważasz, że obrałeś dobry kurs? Powtarzam ci do znudzenia, że za dużo mu pozwalasz. Wodzi cię za nos i dobrze się przy tym bawi.

- To co mam zrobić?! Tak, to mały złośliwiec! Ma swoje humory! Staram się go oswoić, ale to przypomina głaskanie skorpiona! – Wybucham. Pewnie dodałbym coś jeszcze, lecz powstrzymuje mnie widok Eryka, który niespodziewanie pojawia się za plecami swojego opiekuna.

- Doktor Arim prosił o telefon. Powiedział, że to ważne.

- Przepraszam… Nie chciałem…

Eryk nie chce mnie słuchać. Zostaję obdarzony wyjątkowo zimnym spojrzeniem.

- Nic się nie stało – cedzi przez zęby.

- Czy ja zawsze muszę wszystko spieprzyć?! – Pomstuję na samego siebie, gdy zostajemy z tlenionym sami. – Po co to powiedziałem?! Po co?! Jestem idiotą!

- Mleko się już rozlało, więc nic z tym nie zrobisz – komentuje mój partner.

- Przeproszę go. Może jakimś cudem uda mi się wybłagać wybaczenie.

- Nie liczyłbym na to. On ma fenomenalną pamięć. Zawsze będzie o tym pamiętał. Każde słowo.

- Dzięki. Pocieszyłeś mnie.

- Wyszło na moje. Matkowanie mu nic ci nie da.

- Wcale mu nie matkuję! Eryk potrzebuje…

- Czego? Twojej litości? Nie zaszedłby tak daleko, gdyby się nad sobą rozczulał. Przy jego boku musi stać ktoś silny i zdecydowany. Zamiast motywować go do działania, pozwalasz, aby tracił czas płacząc w poduszkę. A czasu mamy coraz mniej. – Vee wymownie zerka na swój zegarek. – Muszę zadzwonić do Arima. A ty zastanów się nad tym, co powiedziałem.

8 komentarzy:

  1. O ja, o ja, o ja, nowy rozdział tak szybko? Aż przecieram oczy! Już czytam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, prawda, Vee dobrze mówi, polać mu. Eryk potrzebuje nie niańki a mocnego kopa, żeby wyjść z tego beznadziejnego miejsca, w którym teraz siedzi

      Usuń
    2. Już ja mu zapewnię odpowiedniego "kopa". Zresztą niedługo się przekonacie :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Eryk mnie wkurza... Tu jest zazdrosny a za chwilę odtrąca Simona... Zachowuje się jak rozpieszony gówniarz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie nie wkurza. Uważam, że jego uczucia są prawdziwe. Poza tym będzie kolejny rozdział :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Uu akcja się rozkręca :D Dalej uważam, że S i V bardzo do siebie pasują, chyba że będzie plot twist i będą we 3, kto wie. Z Erykiem jest w sumie zabawna sprawa, bo czytelnicy się podzielilina tych, których wkurza jego zachowanie i na tych których wkurza fakt, że E kogoś wkurza. Masło maślane, ale wkurzający ten nasz E:D Weny życzę i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uważam, że oni do siebie pasują :) A co z tego wyniknie? Zobaczymy.
      Nie przyjmuję do wiadomości, że ktoś mógłby nie kochać Eryka. Ja go uwielbiam :) Był i jest pierwszym bohaterem, który skradł moje serce. Obecnie ma konkurencję w postaci Eli oraz kogoś, kogo jeszcze nie znacie. Mimo to Eryk jest wyjątkowy i nie dam powiedzieć na niego złego słowa.

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Hejka,
    och Eryk chodzi w piżamie bo w szafie nie ma garnituru... :) muszą szybko wyjaśnić że nie ma czegoś między Simonem a Vee...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń