Simon
Od ponad dwóch tygodni mieszkamy za miastem. Cisza,
spokój, piękna pogoda – nasza tajna broń w walce o lepsze samopoczucie Eryka
okazała się totalną klapą.
Eryk miał się wyciszyć. Dojść do siebie zarówno
fizycznie, jak i psychicznie po krwawej koronacji oraz brutalnym ataku brata.
Takie były założenia, ale… Fizycznie nie jest najgorzej. Poza niewielką blizną,
mój ukochany znowu prezentuje się nienagannie. Główny problem to dieta. Młody
monarcha bardzo schudł. Nie ma apetytu. Vee i ja musimy go pilnować przy każdym
posiłku. W przeciwnym wypadku podejrzewam, że zapomniałby o jedzeniu, które i
tak ignoruje. Twierdzi, że nie czuje głodu. Chociaż dwoję się i troję, nie
udaje mi się ugotować niczego na co miałby ochotę. Vee postarał się nawet o
wykwintne ciasta i desery, lecz Eryk nie raczył ich skosztować. Zamiast jeść,
wpatruje się w swój talerz. Do tego stał się milczący i zamknięty w sobie. Jego
uwagę pochłaniają projekty, w które mocno się angażuje. Gdy nie pracuje, jest
zobojętniały i zamyślony. Odgrodził się od nas. Najchętniej nie opuszczałby
łóżka. Nie wiem co takiego się stało, że w jednej chwili po prostu się odciął.
- Może pójdziemy do ogrodu? – Po raz kolejny zadaję
to pytanie.
Eryk unosi wzrok i spogląda na mnie wielkimi,
szarymi oczami.
- Nie chcę – odpowiada po chwili namysły. – Oddaj
mój komputer.
- Nie. Wpatrujesz się w ekran od samego rana. Przyda
ci się przerwa i drobna przekąska – wykorzystuję okazję, aby wmusić w niego
chociaż pół tosta z dżemem.
Bycie konsekwentnym czasami przynosi efekty. Nastolatek
sięga po chleb. Odgryza malutki kawałek, który z wielkim trudem przełyka.
- Dziękuję, już się najadłem. Czy teraz oddasz mi
komputer?
Poddaję się. Zabieram tacę i wracam do kuchni.
- Mamusia się dzisiaj nie popisała... – Wredny Vee
od razy postanawia mi dogryźć.
- Nie przywiążę go do krzesła – odpowiadam ponuro.
- A ja wprost przeciwnie. Nasze maleństwo solidnie
daje mi się we znaki. Najchętniej przełożyłbym go przez kolano i…
- Nie waż się go tknąć! – Od razu staję w obronie
Eryka.
- Tak, tak, wiem. Powinniśmy być cierpliwi i
pozwolić, aby dalej wchodził nam na głowę.
- A masz lepszy pomysł? – warczę. – Im bardziej na
niego naciskamy, tym chłodniej nas taktuje.
- To twoja wina. Jesteś wobec niego za bardzo uległy.
Nasz błękitnokrwisty je tyle co kilkuletnie dziecko. Mówiłem ci milion razy, że
tysiąc kalorii to minimum. Ile udało ci się w niego wepchnąć?
- Niewiele – przyznaję niechętnie. – Może to
jadłowstręt? – Rozważam na głos.
- Jadłowstręt?! On nie je żeby zrobić nam na złość,
a nie dlatego, że jest na coś chory.
- Może doktor Arim mógłby pomóc – wpatruję się w
mojego partnera z nadzieją, że mimo beznadziejnej sytuacji, pomoże mi znaleźć
sensowne rozwiązanie.
- Wątpię. Eryk owinął go sobie wokół palca. Doktorek
od dawna na mnie naciska w sprawie psychotropów.
- Ciężka sprawa – wzdycham cicho.
- Ciężka? To może poczęstuj go winem. Jestem pewny,
że nie odmówi! – Vee nie szczędzi podopiecznemu przykrych uwag. Wbija mu
szpilę, chociaż dobrze wie, że Eryk go nie słyszy.
Kilka dni temu wpadł we wściekłość, gdy okazało się,
że niesforny monarcha zakradł się do piwnicy. Przyznaję, że byłem w szoku, gdy
znaleźliśmy go pijanego.
Nie powiem tego na głos, bo nie chcę go denerwować,
ale wydaje mi się, że jego złość spowodowana jest nie tym, że Eryk się upił. Nie
przewidział tak banalnego scenariusza. Mylnie założył, że srebrnooki będzie
potulnie wypełniał polecenia.
Następnego dnia, gdy król poczuł się lepiej, ucięli
sobie małą pogawędkę za zamkniętymi drzwiami. Nie mam pojęcia co Eryk mu
powiedział, lecz Vee wpadł w furię. Od razu pobiegł na dół i zabezpieczył drzwi
prowadzące do winiarni elektronicznym zamkiem. Potem ubrał rękawice i przez
kilka godzin walił w worek treningowy. Skończył dopiero wtedy, gdy w garażu
pojawił się Eryk i kazał mu przestać. Najdziwniejsze było to, że Vee go
posłuchał. I pozwolił mu wypić kolejną butelkę… Nie przeszkadzałem im.
Wycofałem się, aby mogli spędzić razem trochę czasu. Skończyło się na tym, że
Vee przyniósł śpiącego Eryka i położył go obok mnie do łóżka.
Od zawsze wiedziałem, że będzie ciężko, lecz nie
sądziłem, że aż tak. Eryk ciągnie za sobą spory baraż doświadczeń. To
oczywiste, że nie zapomni o wszystkim co się stało. Egoistycznie uważałem, że
moje uczucie wystarczy. Tak bardzo chciałbym rozjaśnić mrok, który w sobie
nosi. Chociaż ma wszystko, to najbardziej pragnie miłości. Im więcej pragnę mu
jej dać, tym mocniej zostaję odtrącony.
- Jak on sobie z tym wszystkim radzi… – Nieświadomie
wypowiadam to zdanie na głos.
- Jest silny. Znacznie silniejszy niż ci się wydaje.
Dlatego musi się otrząsnąć. I to szybko. Nie możemy tkwić na tym zadupiu w
nieskończoność. Idź na górę i spróbuj wyciągnąć go z domu.
- Jasne… – kpię.
- Za pół godziny przyjedzie małżeństwo, które
zajmuje się posiadłością. Trzeba posprzątać dom. Zmienić pościel. Zabierz
małego. Nie chcę, aby ktokolwiek was tutaj widział.
- Już się robi, szefie.
Zrezygnowany i pełen najgorszych obaw, ponownie
udaję się na górę. Otwieram drzwi od sypialni. Tak jak się spodziewałem, Eryk
pracuje. Oparty o puchową poduszkę nie zauważa, że siadam obok niego.
- Skarbie – zaczynam ostrożnie, aby go nie przestraszyć.
– Zostaw to. Idziemy na spacer.
- Mówiłem ci, że nie chcę.
- Wiem. Ja też nie chcę, ale przyjeżdżają ludzie
odpowiedzialni za sprzątanie i Vee każe się nam ulotnić.
- Obcy? – Na bladej twarzy pojawia się cień
zatroskania.
- Byli tu już wcześniej, gdy spałeś. Nie
pozwoliliśmy im wchodzić na górę.
- Nie możesz ich poprosić, aby ominęli ten pokój?
- Obawiam się, że nie. Chodź – wyciągam rękę, aby
pomóc mu wstać.
- Mamy wyjść na zewnątrz? I dokąd pójdziemy?
Staram się trzymać emocje na wodzy, chociaż
najchętniej zacząłbym się śmiać. Zapomniałem już, jaki potrafi być uroczy.
- Do ogrodu lub nad jezioro. Coś wymyślimy.
Po minie Eryka widzę, że jego mózg działa jak
komputer. Analizuje dane, które mu przekazałem. Potrzebuje ich, aby podjąć
decyzję. Nie zadziała spontanicznie. Za tą częścią jego osobowości tęsknię
najbardziej.
- Ubierzesz się, czy wolisz iść w piżamie?
- Biorąc pod uwagę zawartość szafy, to chyba bez
różnicy.
- Co masz na myśli? – Próbuję nadążyć za jego tokiem
myślenia.
- Nie zauważyłeś że są tam same piżamy?
Wstaję z łóżka i z ciekawości postanawiam sprawdzić.
Podchodzę do sporej wielkości mebla. Półki i wieszaki wypełnione są nowymi
ubraniami. Wszystkie są firmowe i mają metki.
- Widzisz, nie ma garnituru – mój ukochany pomaga mi
rozwikłać nurtującą zagadkę.
- Chcesz mi powiedzieć, że przez tak długi czas
chodziłeś w piżamie, bo w szafie nie ma garnituru?! – Jestem w totalnym szoku
odkrywając tę prawdę.
- Pytałem Vee, ale on twierdzi, że tylko to jest dla
mnie przygotowane.
- Skarbie… – Nie mam pojęcia, jak mu to wytłumaczyć.
– To nie są piżamy, a ubrania sportowe.
- Dobrze wiesz, że nie lubię sportu.
- Są wygodne. Spójrz – sięgam po jasnobłękitną bluzę
z kapturem.
- Wolę koszulę, spodnie i marynarkę.
- Wiem, ale to wyjątkowa sytuacja. Szybciutko,
przebieraj się.
Przeglądam zawartość półek, by wybrać coś co będzie
pasowało do Eryka.
- Nie! – Protestuje, widząc dresowe spodenki. – Tego
z pewnością nie założę!
- Dlaczego? – Sfrustrowany, zaczynam żałować, że
dałem się tak wrobić. Ubieranie go jest gorsze niż karmienie.
- Po prostu nie. Poza tym jest mi zimno.
- Na zewnątrz jest ponad trzydzieści stopni.
- Nie szkodzi. To wbrew zasadom.
Zasady? Pewnie ma na myśli królewski protokół. W
przeciwieństwie do niego zapominam, że to monarcha z krwi i kości. Ma wpojone
zasady, których nie wypada łamać.
- A dresy mogą być?
- To mają być dresy? Są za luźne i workowate.
- Bo za mało jesz – odzywa się Vee, który jednak
przyszedł mnie wesprzeć. – Gdybyś przytył chociaż pięć kilo, wyglądałbyś w nich
o wiele lepiej.
- Jem tyle, ile mogę.
- Nie martw się, wasza wysokość. Zamówiłem dla
ciebie nowe garnitury. Będą na ciebie czekały w nowym domu.
- Dziękuję. – Eryk z wdzięcznością przyjmuję tę
wiadomość.
- Dresy są wygodniejsze od jeansów, prawda? – Vee puszcza
do niego oko. – Pokonałeś już swoją awersję?
- Masz awersję do jeansów? – Włączam się w ich
rozmowę.
- Vee celowo przeinacza pewne fakty, bo lubi się ze
mnie śmiać. Chociaż sam wcale nie jest lepszy.
- Czyżby? – Niebieskooki szykuje się na kolejne
starcie.
- To może przypomnisz nam zasady dotyczące
tapicerki?
- Igrasz z ogniem, mały – Vee grozi Erykowi palcem.
- Czy to ten sam rodzaj ognia, który powinien
pochłonąć sushi? A może to były ślimaki?
Jego reakcja wprawia Vee w jeszcze lepszy nastrój.
- Powinieneś opowiedzieć Simonowi niektóre z naszych
przygód. Dużo się działo przez te trzy lata, oj bardzo dużo – Vee czochra Eryka
po włosach, a następnie chowa go w swoich ramionach.
- Może kiedyś. – Król celowo unika mojego wzroku.
- A dlaczego nie teraz? – dopytuję, lecz nie zostaję
zaszczycony odpowiedzią.
- Pospiesz się, pisklaku, bo czas ucieka. – Vee uśmiecha się do swojego ulubieńca. –
Pomóc ci?
- Nie, sam sobie poradzę. – znika za drzwiami
prowadzącymi do łazienki.
- Zuch chłopak. Simon pokaże ci okolicę, a ja
dopilnuję ogniska domowego.
- Lepiej pilnuj piekarnika. Jeśli nie wyłączysz go
na czas, twoja ulubiona pieczeń przepadnie.
- Nie mów mi o tak strasznych rzeczach, bo będę śnił
koszmary! – Vee serio przejmuje się jedzeniem. Swoją drogą to nawet zabawne, że
nie umie gotować. Często podkreśla, że jest „najlepszy”. Czemu więc nie chce
się sprawdzić w nowej dziedzinie? Mógłbym dać mu kilka lekcji. Co prawda
uwieczniłbym je za pomocą kamery w telefonie, ale liczą się dobre chęci.
- Nie wierzę! Więc tak wyglądasz w dresach! – Wesoły
śmiech Vee sprawia, że muszę porzucić moje filmowe plany. Wolę skupić uwagę na
Eryku.
- Głupio się w tym czuję – marudzi, poprawiając
nieco potargane, jasne włosy.
Biała bluza oraz szare dresy nadają mu młodzieńczego
uroku. W garniturze zawsze wygląda poważnie, a teraz… To zupełnie inna osoba.
- Idziemy? – Chcę jak najszybciej wyjść na zewnątrz,
aby móc w spokoju nacieszyć się nieznaną wersją ukochanego.
- Nie odchodźcie zbytnio od domu – zostajemy pouczeni.
– Simon, masz przy sobie broń, prawda?
Bezpośrednie pytanie. Zerkam nerwowo na Eryka, aby
wybadać jego reakcję. Tak jak podejrzewałem, błądzi już we wspomnieniach. Jego
oczy robią się szkliste.
- Chodź – łapię go za rękę i ciągnę za sobą w
kierunku schodów.
- Simon? – Złowrogi szept za moimi plecami
przypomina mi o przykrych obowiązkach.
- Mam – odpowiadam beznamiętnym tonem. – Zadowolony?
– rzucam mu złowieszcze spojrzenie.
Szlag by to trafił! Tak dobrze mi szło! Eryk
wreszcie jakoś się przełamał. Ale nie! Musiał to spieprzyć przypominając o tym,
że nigdzie nie jest bezpiecznie!
- Palant! – krzyczę w kierunku domu.
Kieruję się w stronę lasu, bo stamtąd jest najlepszy
widok na jezioro. Odkryłem naprawdę piękne miejsce, które chciałem pokazać
ukochanemu, który zamiast korzystać z piękna przyrody, będzie się cały czas
zastanawiał, czy znowu kogoś zabiję.
- Simon, nie pędź tak. Trudno mi za tobą nadążyć.
Słowa Eryka przywracają mnie do rzeczywistości.
- Przepraszam. – Zatrzymuję się na środku drogi.
W oddali słychać silnik samochodu, który zbliża się
do rezydencji. Zerkam na zegarek.
- Mamy dla siebie całą godzinę. Musisz koniecznie
zobaczyć jezioro. Jest naprawdę niesamowite.
- Dla mnie to strata czasu. Wolałbym pracować.
Eryk delikatnie poluzowuje uścisk i próbuje uwolnić
rękę.
- Nic z tego.
Przez kilka chwil maszerujemy w ciszy. Erykowi z
pewnością to pasuje, ale mi nie.
- Dawno nie byliśmy na spacerze, prawda?
- Dawno? Chyba nigdy.
- Nigdy… – powtarzam po nim. – Nie mów tak, bo
sprawiasz mi przykrość.
Kolejny raz zapada cisza. Król zamyka się w sobie.
Nie zwraca uwagi na to, gdzie go prowadzę. Patrzy pod nogi, zamyślony. Gdy
tylko wchodzimy do lasu, popycham go na pierwsze drzewo.
- Co robisz? – pyta przestraszony.
- Ja? Nic. Upewniam się, że jesteś prawdziwy.
Przykładam dłoń do jego policzka i przesuwam
kciukiem po dolnej wardze.
- Piękny i taki pociągający… – próbuję go pocałować.
- Nie – odwraca głowę.
- Dlaczego nie? – Ponownie gładzę blady policzek,
aby zechciał spojrzeć mi prosto w oczy. – Ostatnie tygodnie były dla ciebie
wyjątkowo trudne, ale nie możesz mnie wiecznie odpychać. Potrzebuję cię.
- Obiecałeś, że nie będziesz na mnie naciskać. – Jak
bumerang powraca obietnica, którą złożyłem krótko po opuszczeniu szpitala.
- Tak, obiecałem.
- Nie naciskaj – szepcze.
- Skarbie, mi też nie jest łatwo, rozumiesz? Widzę,
jak się męczysz. Widzę, jak cię to spala. Jestem tu po to, aby było ci łatwiej.
Pozwól sobie pomóc.
- Nie!
Eryk wyrywa mi się i rusza przed siebie. Obejmuje
się ramionami, błądząc wśród leśnych drzew. Mniej więcej po dwudziestu minutach
zatrzymuje się i rozgląda po okolicy.
- Zgubiliśmy się? – Rozgląda się nerwowo w
poszukiwaniu ścieżki.
- Nie – uśmiecham się, wyciągając rękę w jego
stronę. – Jezioro jest za tamtymi drzewami.
Serce od razu bije mi szybciej, gdy młody monarcha
niepewnie muska moje palce swoimi. Jest taki słodki i wrażliwy.
Zabieram go na dziką plażę. Zdaniem Vee jezioro
należy do posiadłości, więc nikt nie powinien nas tu niepokoić. Eryk ostrożnie
podchodzi do samego brzegu, a następnie wpatruje się w swoje odbicie.
- Chcesz popływać?
- Nie – odrzuca moją propozycję.
- Nie umiesz? – Postanawiam dalej go prowokować.
- Umiem.
- Woda jest całkiem niezła. Wiem co mówię, bo
sprawdzałem. Dwa albo trzy dni temu Vee zepchnął mnie z pomostu, gdy razem biegaliśmy.
- Wreszcie zaczęliście się dogadywać. Bardzo mnie to
cieszy.
Nie wiem czemu, lecz w tonie jego głosu pojawia się
dziwne napięcie. Starał się, aby to zabrzmiało naturalnie, ale mnie nie oszuka.
- Szczerze mówiąc, to wolałbym zostać wepchniętym
przez ciebie.
- Przeze mnie? To niemożliwe.
- Dlaczego?
- Bo jesteś ode mnie znacznie większy i silniejszy.
- To nie ma żadnego znaczenia. Nie ma rzeczy, której
bym dla ciebie nie zrobił. Bardzo cię kocham, wasza wysokość. Usiądziesz obok
mnie? – Wybieram zacienione miejsce i rozsiadam się na trawie. – Obiecuję, że
będę grzeczny.
Nieufny jasnowłosy zbliża się do mnie jak do jeża. Przyciąga
kolana do klatki piersiowej i ściśle obejmuje je ramionami. Mowa jego ciała to
jasny przekaz. Skoro tak, rozegramy to według jego zasad.
- Opowiedz mi coś – proszę, kładąc się na plecach i
wpatrując w niebo.
- Nie sądzę, abyś chciał słuchać moich historii.
- Lubię słuchać twojego głosu. Zwłaszcza wtedy, gdy
mnie besztasz lub wyrzucasz z sypialni – parskam śmiechem.
- Bardzo zabawne.
- Też tak uważam – przytakuję. – Opowiedz mi o
Wiedniu.
- O Wiedniu? Interesuje cię historia czy architektura?
- Szczerze? Interesuje mnie co sobie pomyślałeś o
Vee, gdy zobaczyłeś go po raz pierwszy.
- Byłem pewny, że mnie zabije.
- To potwierdza moją teorię na jego temat. Kiedy ja
zobaczyłem go po raz pierwszy, od razu wiedziałem, że się nie polubimy. Ukradł
mi mój skarb.
Eryk wymownie milczy. Nie ma ochoty flirtować. Może
więc podejdę go od innej strony.
- Zamieszkaliście razem, a potem?
- Vee był przy mnie przez trzy lata. Każdego dnia.
- Chodził z tobą na zajęcia?
- Tak. Zdawał egzaminy i pisał prace zaliczeniowe.
- Żałuję, że nie mogę tego zobaczyć – wzdycham. – To
musiał być niezwykły widok. Młodziutki książę i jego wielki goryl.
- Przynajmniej połowa moich znajomych była pod
opieką ochroniarzy. Widok Vee nikogo nie dziwił.
- Co robiliście po zajęciach?
- Simon, przestań. Wiem co próbujesz zrobić. Nie
musisz się tak starać. Ja to wszystko rozumiem i nie mam nic przeciwko.
- Nie wiem o czym mówisz.
- O tobie i Vee. Wiem co się dzieje.
- Co wiesz?! – Zirytowany do granic możliwości
wstaję z ziemi, niczym rażony prądem. – Co wiesz?! Powiedz mi! – Nalegam.
Eryk kuli się w sobie. Nie powinienem na niego
krzyczeć.
- Już dobrze – klękam obok mojego chłopaka i
zaczynam gładzić go po plecach. – Oddychaj. To za chwilę minie. – Próbuję powstrzymać
kolejny atak paniki, który niechcący wywołałem.
- Nie traktuj mnie jak dziecko! Myślisz, że w ten
sposób zdołasz mydlić mi oczy w nieskończoność?! Nie chcę tego! I nie chcę,
abyś mnie dotykał!
Eryk odpycha mnie od siebie i gwałtownie wstaje. Nie
mam pojęcia co go ugryzło. Dlaczego tak się zdenerwował? Celowo pytałem go o
Wiedeń oraz o Vee, bo z tym okresem są związane jego najszczęśliwsze
wspomnienia. Sam mi tak powiedział. Skąd więc te nerwy?
- Skarbie, kieruj się na prawo. Ścieżka do domu jest
za tamtymi drzewami – wołam, lecz nie wiem, czy mnie słyszy.
Wracamy do domu w ponurych nastrojach. Eryk od razu
ucieka do sypialni, a Vee czeka na wyjaśnienia.
- Nie pytaj. Nie będę się tłumaczyć, bo nie zrobiłem
nic złego.
- Właśnie widzę – drwi, opierając się o framugę
drzwi wejściowych. – Nadal uważasz, że obrałeś dobry kurs? Powtarzam ci do
znudzenia, że za dużo mu pozwalasz. Wodzi cię za nos i dobrze się przy tym
bawi.
- To co mam zrobić?! Tak, to mały złośliwiec! Ma
swoje humory! Staram się go oswoić, ale to przypomina głaskanie skorpiona! –
Wybucham. Pewnie dodałbym coś jeszcze, lecz powstrzymuje mnie widok Eryka,
który niespodziewanie pojawia się za plecami swojego opiekuna.
- Doktor Arim prosił o telefon. Powiedział, że to
ważne.
- Przepraszam… Nie chciałem…
Eryk nie chce mnie słuchać. Zostaję obdarzony
wyjątkowo zimnym spojrzeniem.
- Nic się nie stało – cedzi przez zęby.
- Czy ja zawsze muszę wszystko spieprzyć?! –
Pomstuję na samego siebie, gdy zostajemy z tlenionym sami. – Po co to
powiedziałem?! Po co?! Jestem idiotą!
- Mleko się już rozlało, więc nic z tym nie zrobisz –
komentuje mój partner.
- Przeproszę go. Może jakimś cudem uda mi się
wybłagać wybaczenie.
- Nie liczyłbym na to. On ma fenomenalną pamięć.
Zawsze będzie o tym pamiętał. Każde słowo.
- Dzięki. Pocieszyłeś mnie.
- Wyszło na moje. Matkowanie mu nic ci nie da.
- Wcale mu nie matkuję! Eryk potrzebuje…
- Czego? Twojej litości? Nie zaszedłby tak daleko,
gdyby się nad sobą rozczulał. Przy jego boku musi stać ktoś silny i
zdecydowany. Zamiast motywować go do działania, pozwalasz, aby tracił czas
płacząc w poduszkę. A czasu mamy coraz mniej. – Vee wymownie zerka na swój
zegarek. – Muszę zadzwonić do Arima. A ty zastanów się nad tym, co
powiedziałem.
O ja, o ja, o ja, nowy rozdział tak szybko? Aż przecieram oczy! Już czytam :D
OdpowiedzUsuńPrawda, prawda, Vee dobrze mówi, polać mu. Eryk potrzebuje nie niańki a mocnego kopa, żeby wyjść z tego beznadziejnego miejsca, w którym teraz siedzi
UsuńJuż ja mu zapewnię odpowiedniego "kopa". Zresztą niedługo się przekonacie :D
UsuńTwój Kitsune
Eryk mnie wkurza... Tu jest zazdrosny a za chwilę odtrąca Simona... Zachowuje się jak rozpieszony gówniarz...
OdpowiedzUsuńMnie nie wkurza. Uważam, że jego uczucia są prawdziwe. Poza tym będzie kolejny rozdział :)
UsuńTwój Kitsune
Uu akcja się rozkręca :D Dalej uważam, że S i V bardzo do siebie pasują, chyba że będzie plot twist i będą we 3, kto wie. Z Erykiem jest w sumie zabawna sprawa, bo czytelnicy się podzielilina tych, których wkurza jego zachowanie i na tych których wkurza fakt, że E kogoś wkurza. Masło maślane, ale wkurzający ten nasz E:D Weny życzę i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńJa też uważam, że oni do siebie pasują :) A co z tego wyniknie? Zobaczymy.
UsuńNie przyjmuję do wiadomości, że ktoś mógłby nie kochać Eryka. Ja go uwielbiam :) Był i jest pierwszym bohaterem, który skradł moje serce. Obecnie ma konkurencję w postaci Eli oraz kogoś, kogo jeszcze nie znacie. Mimo to Eryk jest wyjątkowy i nie dam powiedzieć na niego złego słowa.
Twój Kitsune
Hejka,
OdpowiedzUsuńoch Eryk chodzi w piżamie bo w szafie nie ma garnituru... :) muszą szybko wyjaśnić że nie ma czegoś między Simonem a Vee...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika