Simon
Jasne promienie porannego słońca wdzierają się do
sypialni przypominając, że pora wstawać. Spoglądam na zegarek Jest kilka minut
po siódmej. Nowy dzień witam z uśmiechem na twarzy oraz Erykiem ciasno wtulonym
w moje ramiona. Ostrożnie odsuwam kołdrę, bo chcę na niego popatrzeć. Wygląda
tak rozkosznie. Jego wysokość ułożył głowę na mojej klatce piersiowej. Obejmuje
mnie w pasie, jakby się bał, że od niego ucieknę.
Przez kilka minut leżę w ciszy, zasłuchany w jego
oddech. Zamykam oczy. Wreszcie czuję spokój. Po tak długim czasie… Eryk to
trudny przeciwnik. Najpierw zagnał mnie do narożnika, a potem zmusił, abym
poszedł na całość. Nie żałuję tej decyzji. Była odważna, przyznaję, lecz dzięki
temu mój ukochany wyznał mi miłość. Dotykał mnie. Kochaliśmy się tak długo aż
zasnął. Chciałbym z nim zostać, lecz obowiązki wzywają.
Wymykam się z łóżka. Na moje miejsce kładę poduszkę.
Dzięki temu jeszcze przez jakiś czas nie zauważy, że mnie nie ma. Podchodzę do
okna i przesuwam zasłony. Zabieram telefon oraz czyste ubrania z szafy i na
palcach podchodzę do drzwi. Eryk potrzebuje odpoczynku. W ostatnim czasie miał
problemy ze spaniem. Chciałbym z nim zostać, ale mam różne zadania do
wykonania.
Biorę prysznic w sąsiednim pokoju. Ubieram się i
schodzę do kuchni, aby zrobić sobie kawę. Wstawiam wodę. Nerwowo bawię się
telefonem. Liczyłem na jakąś wiadomość od Vee. Od wczoraj nie odezwał się ani słowem.
Powinienem do niego napisać? Trochę mi głupio. Mam świadomość, że on doskonale
wie, co dzieje się między mną i Erykiem. Chociaż na początku traktował mnie z
wrogością, nie zostałem wyrzucony z apartamentu. Pozwolił mi zostać, bo jego
podopieczny miał do mnie słabość. Nie zareagował, gdy spałem w jego łóżku.
Poprosiłem, aby dał nam odrobinę przestrzeni, ale przez to, że w ostatnim
czasie ciągle byliśmy razem, dziwnie się czuję, gdy go nie ma.
Zamiast skupiać się na wczorajszej nocy lub
milczeniu Vee, postanawiam przygotować śniadanie. Liczę na to, że mały
uparciuch chociaż odrobinę zgłodniał. Moja kuchnia niezbyt mu smakuje. Poza tym
jest bardzo wymagający. Odkąd go poznałem odnoszę wrażenie, że je z przymusu.
Nie czerpie przyjemności z poznawania nowych smaków. Pan Moor umiał go lepiej
podejść. Przygotowywał wyszukane potrawy lub piekł torty. Staram się, lecz
brakuje mi kunsztu, aby osiągnąć podobny poziom mistrzostwa.
Idę na górę. Eryk nie ruszył się nawet o centymetr.
Wspólne śniadanie będzie trzeba odłożyć na inny dzień. Na szczęście spędzimy
ich razem naprawdę sporo.
Czas płynie leniwie i powoli Wdrażam się w nowe
obowiązki, które nie należą do najłatwiejszych. Muszę przestudiować wiele dokumentów.
Wczytać się w obowiązujące prawo. Wreszcie przebrnąć przez opracowane przez
Eryka procedury. Nie da się ukryć, że mój ukochany to geniusz. Opracował
system, który wyklucza popełnienie błędów. Jest prosty i logiczny. Problem
stanowi prawo królestwa, które jest mocno rozbudowane. Składają się na nie dekrety
królewskie, dekrety zaaprobowane przez króla, dekrety powstałe z inicjatywy
poddanych, dekrety przedsiębiorców, rozwiązania zaproponowane przez prawników.
Na to wszystko nakłada się prawo międzynarodowe. Vee obiecał, że Eryk
uporządkuje ten prawny bałagan. Nie mam złudzeń, że nie stanie się to z dnia na
dzień. Takie rzeczy wymagają czasu, a nowy król nie ma go zbyt dużo.
Zaabsorbowany studiowaniem dokumentów nie zwracam
uwagi na upływający czas. Głód przypomina, że najwyższa pora pomyśleć o
obiedzie. Zegar w salonie wskazuje trzecią. Zaglądam do sypialni. Eryk nadal
śpi. Jego oddech jest równy i spokojny. Czy to możliwe, że nadal jest zmęczony?
Około osiemnastej zaczynam się denerwować. Co
powinienem zrobić? Obudzić go? Może zadzwonić do Vee lub doktora i poprosić o
jakąś radę? Do Vee trochę boję się dzwonić. Wpadnie w szał i zacznie mnie
oskarżać, że uszkodziłem bezcennego „pisklaka”. Z Arimem też nie będzie łatwo.
Jestem pewny, że zapyta co się stało. I co mu wtedy powiem? Że wymęczyłem Eryka
seksem i teraz jest nieprzytomny? To nie jest dobry pomysł.
Wracam do sypialni i siadam na brzegu łóżka. Jestem
w kropce. Nie chcę przerywać snu jego wysokości, bo najwidoczniej bardzo go
potrzebuje. Z drugiej strony wolałbym się upewnić, że nie zrobiłem mu nic
złego. Wzdycham cicho, szukając wyjścia z patowej sytuacji.
Po mniej więcej piętnastu minutach intensywnych
rozmyślań Eryk niespodziewanie unosi powieki. Uśmiecham się, bo zdążyłem się za
nim porządnie stęsknić.
- Simon… – Szepcze, pocierając zaspane oczy. – Gdzie
jesteśmy? To nie jest dom.
- Dom?
Wciąż wspomina apartament. Nie chcę mu przypominać o
wybuchu. Bezpieczniej będzie zmienić temat.
- Jak się czujesz? Martwiłem się, bo bardzo długo
spałeś.
- Tak? – Jasnowłosy próbuje poprawić się na
poduszkach. Dopiero wówczas przypomina sobie o wczorajszej nocy. Marszczy brwi,
opadając na pościel. – Która godzina?
- Dochodzi dziewiętnasta.
- Naprawdę? – Zaskoczony król ponownie próbuje się
podnieść. – Wszystko mnie boli.
Dlaczego?
- Żałujesz?
- Nie – odpowiada po namyśle. – Vee już wrócił?
- Jeszcze nie. I nie odezwał się do mnie przez cały
dzień – żalę się.
- Możesz mi podać mój telefon?
Bez słowa spełniam jego prośbę. Z zaciekawieniem
obserwuję, jak Eryk odblokowuje ekran. Od razu dostaje powiadomienie o przychodzących
wiadomościach, które odczytuje. Uśmiecha się. On także wysyła Vee wiadomość. Z
zazdrością obserwuję, jak jego palce przesuwają się po klawiaturze.
- Dlaczego do mnie nigdy nie piszesz? – Dąsam się,
próbując wywalczyć odrobinę uwagi.
- Bo ciągle jesteś obok.
Mój ukochany odkłada telefon na pościel i spogląda
mi prosto w oczy. Nic nie mówi. Nie potrafię odgadnąć o czym myśli. Mam za to
wielką ochotę, aby go pocałować, lecz boję się, jak zareaguje.
- Czemu tak mi się przyglądasz? – Pyta w końcu,
odgarniając do tyłu potargane włosy.
- Bo bardzo cię kocham.
- Wiem.
- Ty też mnie kochasz.
Eryk nie odpowiada. Liczyłem na to, że znowu usłyszę
od niego te dwa magiczne słowa, lecz chyba nie zamierza mnie nimi rozpieszczać.
Zamiast tego uśmiecha się tajemniczo i przymyka powieki. Moje ciało samo się
porusza. Pochylam się nad nim i kradnę pocałunek. Rozchylam jego usta językiem,
rozkoszując się słodkim smakiem. Szarooki nie pozostaje mi dłużny. Owija prawą
dłoń wokół mojej szyi. Jego palce błądzą po moim karku. Rozpływam się pod
wpływem jego dotyku.
- Powiedz to – nalegam, przerywając pocałunek.
- Co takiego? – Udaje, że nie wie o co chodzi.
- Powiedz, że mnie kochasz. Chcę to znowu usłyszeć.
- Już to wiesz.
- Nie szkodzi. Powiedz mi to jeszcze raz – upieram
się przy swoim.
- Simon… – Chłopak ociera się nosem o mój noc, domagając
się kolejnych pieszczot.
- Nie – odmawiam. – Przestań mnie rozpraszać i skup
się na chwilę. Rozmawiamy o ważnych rzeczach.
- Nie chcesz mnie pocałować? – Robi smutną minę.
- Chcesz się wycofać? O to chodzi?
- Nie.
- Czemu nie możesz…
- Simon, ja nie jestem taki jak ty – przerywa mi. –
Moje uczucia względem ciebie są szczere i głębokie. Nie wymagaj ode mnie, abym
ciągle to powtarzał. To bardzo intymne słowa. Wiele dla mnie znaczą. Ty wiele
dla mnie znaczysz. Nie chcę, aby nam spowszedniały.
Stanowisko Eryka sprawia, że zaczynam inaczej
patrzeć na całą sprawę. Jego argumenty z pewnością są słuszne. Ja też nie chcę
nadużywać słowa miłość. Zwłaszcza, jeśli odnosi się ono do naszego związku.
- Masz rację, skarbie.
W naszą rozmowę wtrąca się Vee, przysyłając kolejne
wiadomości.
- Jak zawsze wybrał odpowiedni moment – mamroczę pod
nosem, opadając na poduszkę.
- Jesteś zazdrosny – Eryk idealnie interpretuje moje
zachowanie.
- Jestem. Zapytaj go kiedy wraca, bo jaśnie pan
przez cały dzień nie zaszczycił mnie ani jednym słowem – nie szczędzę
zgryźliwości w kierunku królewskiego opiekuna.
- Jutro około południa. Vee prosił, abym ci
przekazał, że pozdrawia.
- A ja jego nie. Niech nie wraca – zaborczo
zagarniam króla w ramiona. – Poradzimy sobie bez niego – całuję go w skroń.
- Ty pewnie sobie poradzisz, ale ja nie. Potrzebuję
go.
- Wiem, że go potrzebujesz i to mnie tak wkurza!
- Wydawało mi się, że lepiej się dogadujecie.
- Bo to prawda. Vee nie da się nie lubić. Fajny z
niego gość. Jednak gdy pomyślę, że mógłby mi cię odebrać… Masz pojęcie, co
wtedy czuję? Jesteś mój, skarbie! Tylko mój! Nie pozwolę, aby ten wredny,
oślizgły…
Eryk zaczyna się śmiać, rozbawiony moim atakiem
zazdrości.
- Simon, Vee i ja nigdy nie będziemy razem.
- Vee wielokrotnie groził, że mi ciebie odbierze.
- Nie ma takiej opcji. Nie musisz się tym martwić.
- Skąd wiesz?
- On widzi we mnie brata, którego stracił. Między nami
nie ma pożądania. Kiedy go poznałem byłem w takim stanie, że gdyby serio chciał
się ze mną przespać, po prostu by to zrobił. Nie musiałby się starać, aby mnie
uwieść. Co więcej, z łatwością by mnie od siebie uzależnił. Nie zrobił tego.
Nasza relacja jest dziwna i pokręcona, ale nie ma w niej nic romantycznego,
rozumiesz?
- I tak jestem zazdrosny – dąsam się.
- Jestem tylko twój. – Eryk lekko się rumieni
wypowiadając te słowa. Teraz, gdy dobrze rozumiem ich sens, jest mi znacznie
łatwiej.
- Skoro tak, to może zjesz coś, co przygotował twój
mężczyzna? – Spoglądam na niego z nadzieją, która równie szybko przemija. Po
wyrazie jego twarzy widzę, że czeka mnie kolejne ciężkie starcie.
- Może później, dobrze? – Próbuje mnie udobruchać.
- A czemu nie teraz? Prawie nie jesz. Nie jesteś
głodny?
- Nie jestem.
- To niedobrze.
- Zawsze tyle jadłem.
- Schudłeś tak bardzo, że żebra ci wystają.
- Trudno – bagatelizuje problem.
- Nie smakuje ci to co przygotowuję? A może masz
ochotę na coś innego? Vee z pewnością przywiezie wszystko na co będziesz miał
ochotę.
- Simon, ja naprawdę nie jestem głodny.
- Nie możesz nie jeść! – Tracę nad sobą
panowanie.
- Nie powiedziałem, że nie będę jadł. Po prostu
teraz nie mam na to ochoty. – Eryk przymyka powieki. Okrywa się szczelnie
kołdrą. – Marzy mi się kąpiel, ale tu nie ma wanny.
- Jest. W pokoju po drugiej stronie korytarza.
- Naprawdę? – Na twarzy mojego ukochanego pojawia
się uśmiech. – Już wstaję.
- Nie wstajesz. Zostajesz tutaj i poczekasz aż po
ciebie przyjdę.
- Nic mi nie jest. Poradzę sobie. – Uparciuch
próbuje postawić na swoim, lecz jestem nieugięty.
- Ustąp i pozwól, abym się tobą zajął. Na tym polega
związek – puszczam do niego oko.
- Związek… – Powtarza po mnie. To słowo brzmi dla
niego obco. Nie szkodzi. Sprawię, że je oswoi.
Dziesięć minut później porywam moje jasnowłose
szczęście z łóżka i niosę do łazienki. Stawiam chłopaka na podłodze. Obejmuję
go w pasie, aby nie stracił równowagi.
- Dziękuję. Zawsze o mnie dbasz.
- To czysta przyjemność, gdy jesteś tak blisko.
Eryk spuszcza wzrok. Próbuje uporać się z guzikami
od piżamy. Po krótkiej chwili zarówno góra, jak i dół, lądują na podłodze.
- Nie pamiętam, abym to wczoraj zakładał.
- Trochę ci pomogłem – przyznaję.
- Trochę?
- Nie lubisz spać nago.
- Masz rację, nie lubię.
- Może za jakiś czas zmienisz zdanie. Nie miałbym
nic przeciwko – całuję króla w policzek.
- Na twoim miejscu raczej bym na to nie liczył.
Mówiłem ci już, że nie chcę, aby patrzył na moje blizny.
Jeśli zaprzeczę i powiem, że widok jego pleców nie
robi na mnie wrażenia, okłamię go. Nie chcę kłamać. Wolę całować.
- Jesteś piękny. Bardzo piękny – zapewniam go między
kolejnymi pocałunkami. – Nie umiem oderwać od ciebie oczu. Najchętniej ciągle
bym się w ciebie wpatrywał.
- Nie wierzę w ani jedno twoje słowo – chichocze. Ma
dziś znacznie lepszy humor. Uśmiecha się częściej niż przez cały ostatni
tydzień. Jego zachowanie sprawia, że automatycznie ja też znacznie lepiej się
czuję.
- Zapraszam do wanny, wasza wysokość.
- Jak dobrze. – Szarooki wyraźnie się relaksuje. Nie
przeszkadza mu fakt, że przesadziłem z płynem do kąpieli. Nie zwraca uwagi na
pianę, która jest wszędzie, łącznie z podłogą. Wpatruje się we mnie. – Nie
chcesz do mnie dołączyć? – Pyta, widząc że siadam na pufie obok wanny.
- Nie mogę. Nie umiem trzymać rąk przy sobie.
Zwłaszcza, gdy jesteś nagi i bezbronny. Poza tym po wczorajszych szaleństwach
potrzebujesz odpoczynku. Nie powinieneś się forsować. Nie odzyskałeś jeszcze
pełni sił. Za to z przyjemnością dotrzymam ci towarzystwa, skarbie.
- Nic mi nie jest – Eryk wydaje się odrobinę
niepocieszony. Ukrywa swoje emocje pod maską obojętności, lecz mnie nie
nabierze.
Chciałbym go jakoś pocieszyć i chyba wiem, co mi w
tym pomoże.
- Za chwilę wrócę, dobrze?
Opuszczam łazienkę i udaję się do kuchni. Wyciągam z
lodówki owoce, które wcześniej przygotowałem, a także truskawkową babeczkę z
kremem. Vee przywiózł ją wczoraj ze sklepu licząc na to, że Eryk się ucieszy.
Nie ucieszył się. Może dzisiaj wykaże więcej entuzjazmu. Muszę wmusić w niego
jakiekolwiek jedzenie. Nie wierzę w to, że nie jest głodny. Stres spowodowany
pobytem w szpitalu, pogrzebem oraz stratą domu zrobił swoje. Teraz wystarczy
odbudować w nim poczucie bezpieczeństwa. To karkołomne zadanie, ale ktoś musi
się go podjąć. Padło na mnie.
Na widok jedzenia Eryk jedynie wzdycha i odwraca
głowę. Nie poddaję się. Odstawiam tacę na pufę i sięgam po widelczyk.
- Pokarmie cię.
- Skoro musisz.
Jasnowłosy je bardzo niechętnie. Widać, że
przyniesione przeze mnie ciastko niezbyt mu smakuje. Malutkie kęsy. Smutek na
twarzy, bo na talerzyku zostało sporo ciasta.
- Skarbie, co się dzieje? – Zmartwiony, odkładam
widelczyk.
- To chyba ja powinienem zadać to pytanie. Robię co
mi każesz. Jem to obrzydliwe ciastko.
Poddaję się. Jego nieszczęśliwa mina oraz
zrezygnowanie psują romantyczną atmosferę, na której tak bardzo mi zależało.
- Nie jest takie złe – bronię słodkiego wypieku. –
Identyczne zjadłem na śniadanie. Smakowało mi.
- Mówiłem ci, że nie jestem głodny.
Porzucam wygodną pufę i siadam na podłodze tuż przy
wannie. Opieram głowę na ręce i wpatruję się w srebrne oczy. Eryk także na mnie
patrzy. Nieśmiało wyciąga rękę i dotyka mojego policzka. Jego drobne gesty
przesiąknięte są uczuciem, pod wpływem którego staję się kimś innym. Nagle mam
w sobie siłę, aby walczyć z całym światem, bo mój mały król był bezpieczny i
zadowolony.
- O czym myślisz? – Chłopak niespodziewanie przerywa
ciszę.
- O tobie. Zawsze myślę wyłącznie o tobie.
Eryk przysuwa się do krawędzi wanny, aby być bliżej
mnie. Przymyka powieki, gdy gładzę go po jasnych włosach.
- Jestem zmęczony. Taki zmęczony, a przecież tak
długo spałem – szepcze.
Wiem co ma na myśli. Ostatnie wydarzenia mocno się
na nim odbiły. Szarpał się z nimi, ale to wszystko go przerosło. Zwłaszcza
utrata domu.
- Zanieść cię do łóżka?
- Tak.
Otulam ukochanego ręcznikiem. Suszę mu włosy. W
pierwszej chwili mam zamiar zanieść go powrotem do naszej sypialni, lecz szybko
zmieniam zdanie. Chcę mu udowodnić, że nie jest ważne, gdzie się śpi, lecz z
kim. Dlatego też zostajemy tutaj. Eryk rozgląda się niepewnie. Jego palce
dotykają pościeli. Czuje się tu obco i nieswojo. Na szczęście ma mnie. Otulam
go ramieniem oraz ciepłą kołdrą.
- Nic dziś nie zrobiłem . Mam masę obowiązków, które
zrzuciłem na innych.
- W jeden dzień robisz więcej niż twój poprzednik w
ciągu ostatnich lat. Możesz sobie pozwolić na leniuchowanie. Pamiętasz jeszcze,
że przyjechaliśmy tu po to, abyś odpoczął?
- Nie odchodź. Zostań… – To ostatnie słowa, które
wypowiada.
Przez jakiś czas obserwuję jak śpi. Gdy robi mu się
zbyt gorąco, odsuwa się ode mnie. Wykorzystuję okazję i uciekam z łóżka.
Odnoszę tacę z jedzeniem do kuchni. Zmieniam pościel
w naszej sypialni. Odbieram także enigmatycznego smsa od Vee, który informuje
mnie o swoim porannym powrocie. W pierwszej chwili mam ochotę napisać mu coś
wyjątkowo zgryźliwego, komentując jego milczenie, lecz odpuszczam. Wolę skupić
się na czymś bardziej produktywnym.
Po dwudziestej drugiej ja także robię się zmęczony.
Miło jest wziąć prysznic, a następnie wślizgnąć się pod kołdrę obok ukochanej
osoby. Eryk od razu reaguje na mój dotyk. Zaborczo obejmuje mnie w pasie
ramieniem. Układa głowę na mojej klatce piersiowej. Najważniejsze, że
odpoczywa.
***
Następnego dnia szarooki wstaje wyjątkowo wcześnie.
Próbuje wymknąć się z łóżka, lecz przytrzymuję go ramieniem, a następnie zagarniam
pod siebie i zaczynam całować.
- Proszę, puść – stara się mnie powstrzymać,
zasłaniając moje usta swoimi palcami.
- Nie chcesz się ze mną kochać?
- Vee niedługo wróci. Do tego czasu chcę zająć się
ważniejszymi dokumentami. Nie mogę pozwolić, aby robił za mnie wszystko, bo on
też jest bardzo zmęczony.
- Dlaczego twoje argumenty zawsze brzmią tak
racjonalnie? – Wzdycham, odsuwając się od ukochanego.
- To wynika z doświadczenia oraz…
- Z doświadczenia? – Zaczynam się śmiać. – Skarbie,
masz dopiero dziewiętnaście lat.
- Wiek nie ma tu nic do rzeczy.
- Ma. Oczywiście, że ma. Powinieneś więcej korzystać
z życia, a nie wiecznie pracować.
- Pomyślę o tym później, dobrze? Teraz musze zająć
się tym, co uważam za ważne.
- A ja nie jestem ważny? – Dąsam się.
- Jesteś najważniejszy. Właśnie dlatego wstałem
wcześnie rano, aby potem mieć czas wyłącznie dla ciebie.
- Dziękuję. Z pewnością wykorzystamy go co do
minuty.
- Idę się ubrać.
Eryk bierze prysznic. Odmawia śniadania. Na miejsce
pracy wybiera salon. Z okien dobrze widać podjazd. Podejrzewam, że będzie
wypatrywać Vee. Tęskni za nim. Przyzwyczajenie się do ciągłej obecności
królewskiego opiekuna jest słodko-gorzkie. Na zmianę przechodzę przez niekończącą
się fazę zazdrości przeplataną elementami przyjaźni i nienawiści. Lubię go,
choć czasami trudno mi to zaakceptować.
Vee zjawia się dopiero około jedenastej. Podjeżdża
pod dom kuloodporną limuzyną. Podejrzewam, że ściągnął ją celowo, aby przewieść
Eryka do stolicy. To nie koniec atrakcji. Niebieskooki ubrał się wyjątkowo
starannie. Ma na sobie elegancki garnitur oraz okulary przeciwsłoneczne. Jego
włosy wydają mi się odrobinę ciemniejsze. Wystylizowane. Do tego zarost.
Wygląda zupełnie inaczej niż w chwili, gdy go poznałem. Wita nas uśmiechem
godny gwiazdy filmowej. Nie dość, że palant, to jeszcze kameleon!
Mój ukochany od razu porzuca komputer i biegnie w
kierunku drzwi. Nie może ich otworzyć, bo są zabezpieczone kodem, którego nie
zna. Vee łaskawie odblokowuje zamek, widząc swojego ulubieńca przyklejonego do
szyby.
- Jak się masz, pisklaku? – Pyta wesoło, czochrając
króla po jasnych włosach. – Mamusia dobrze się tobą opiekowała?
Eryk coś mu odpowiada, lecz stoję zbyt daleko, aby
go usłyszeć.
- Mam dla ciebie niespodziankę. Zamknij oczy i nie
podglądaj. – Mężczyzna pozbywa się okularów króla, a następnie zasłania mu
oczy.
- Nie lubię niespodzianek. Przestań się wygłupiać i
po prostu mi powiedz.
- Ta ci się spodoba – zapewnia chłopaka.
Vee spogląda na samochód. Ktoś otwiera drzwi po
stronie pasażera. Wszystko wskazuje na to, że będziemy mieli towarzystwo. Na
wszelki wypadek sięgam po broń, z którą się nie rozstaję. Odpinam kaburę. Na szczęście nie muszę wyciągać
pistoletu, bo z auta wysiada dobrze znana mi postać. Vee cofa dłonie, aby Eryk
mógł się przywitać.
- Pan Moor! – Chłopak od razu podbiega do służącego.
- Dzień dobry, wasza wysokość. Piękną mamy dzisiaj
pogodę, prawda?
- Jak się pan czuje? – Głos Eryka zaczyna się łamać.
- Bardzo dobrze. Doktor Arim troskliwie się mną
zajął. Książę Alan kiepsko strzela.
- Tak się martwiłem… – Młodziutki monarcha ociera
łzy. Wbrew pozorom, ma wrażliwe serce. Pan Moor chyba to docenia, bo przytula
chłopaka, pocieszając go.
- Wasza wysokość, proszę nie płakać. To nie pierwszy
raz, gdy zostałem postrzelony. No już, już. Proszę wytrzeć oczy. – Z kieszeni
marynarki wyciąga chusteczkę, którą podaje Erykowi.
- Dziękuję. I przepraszam. To moja wina. Gdyby nie
ja, to nic złego by się panu nie stało.
- Panie, na tym polega moja praca. W każdym razie
czuję się już dobrze, więc mogę wrócić do wypełniania swoich obowiązków.
- Wrócić? – Eryk lekko się obraca i zerka w kierunku
Vee, który wzrusza jedynie ramionami. Coś mi się wydaje, że nie tylko ja
zostałem zwolniony.
- Jeśli chodzi o twoją szczodrą ofertę emerytalną,
panie, to została ona przeze mnie odrzucona. Nie zamierzam rezygnować.
Zwłaszcza teraz, gdy losy królestwa spoczywają w twoich rękach.
- Ale…– Eryk nadal zerka w kierunku Vee, szukając u
niego wsparcia.
- Niedługo rozpocznie się nowy sezon operowy.
Kupiłem bilety na wszystkie ważniejsze przedstawienia. Na twoim miejscu, panie,
nie liczyłbym, że ta dwójka będzie chętnie rozmawiać o niuansach przedstawień,
o których nie mają zielonego pojęcia.
Eryk jest w kropce. Nie wie, jak postąpić. Pan Moor,
jako jedyny, podziela jego zainteresowania. Jeśli odejdzie, straci nie tylko
lojalnego przyjaciela, ale i będzie czuł się osamotniony, bo Vee i ja nie
podzielamy jego pasji.
- Wasza wysokość, daruj, że o tym wspominam, lecz kto
ubrał cię to coś, co masz na sobie?
- Staruszku, nie krytykuj mojego wyczucia stylu! –
Niebieskooki sprytnie włącza się do rozmowy. – Jeśli koniecznie chcesz
wiedzieć, to limitowana kolekcja, która kosztowała krocie.
- Nie wątpię – służący z niezadowoleniem mruczy coś
pod nosem po łacinie, wywołując uśmiech na twarzy dziewiętnastolatka. – Chodź
ze mną, panie. Muszę na własne oczy zobaczyć te limitowane paskudztwa.
Gdy pan Moor i Eryk znikają we wnętrzu domu, Vee i
ja zostajemy sami.
- I co tam, mamusiu? Dbałaś o naszego pisklaka? –
Zaczepia mnie. Nie reaguję. – Mam nadzieję, że rozsądnie podszedłeś do tematu.
- To co jest między mną i Erykiem, to nasza prywatna
sprawa – warczę ostrzegawczo.
- Spałeś z nim – stwierdza fakt.
- Nie będę o tym rozmawiać, zwłaszcza z tobą –
wycofuję się do wnętrza domu. Vee podąża za mną, bo oczywiście nie zamierza
odpuścić.
- Będziesz ze mną rozmawiać. O wszystkim. Ty i ja
nie mamy przed sobą tajemnic. Tak to działa. Więc śmiało, mów jak na spowiedzi.
Chcę wiedzieć co się wydarzyło.
- Co chcesz wiedzieć? – Zmieniam taktykę. – Czy było
mu dobrze? Ile razy to robiliśmy?
- Nie, idioto. Chcę wiedzieć, czy powiedział, że cię
kocha. Swoją drogą, niezły z ciebie zboczeniec. Nie sądziłem, że jesteś gotowy
zdradzić tak intymne szczegóły.
Nie wiem jak on to robi, że przy nim zawsze wychodzę
na idiotę. Robię się czerwony na twarzy i zaczynam liczyć oddechy, by nie
rzucić się na niego i nie zniszczyć mu garnituru, w którym naprawdę nieźle
wygląda. Wredny bałwan!
- Powiedział. Raz. I nie chce tego powtórzyć.
Zadowolony?
- Grunt, żeby mały zaczął jeść i trochę doszedł do
siebie. Moor opowie mu o zmianach w zamku. Pogadają o wystawach, galeriach,
muzyce. To go zrelaksuje. Jutro porozmawia z Jane, która nadal będzie pełnić
funkcję osobistej asystentki. Przy odrobinie szczęścia, wszystko się ułoży.
Vee odpina marynarkę i rozsiada się przy kuchennym
stole.
- Zrobisz mi kawę?
- Jasne. – Bez słowa sprzeciwu podchodzę do
ekspresu. – Pan Moor powiedział Erykowi, że nie pierwszy raz został postrzelony
– przypominam sobie o istotnym szczególe, który nie daje mi spokoju.
- Dziwi cię to? Przecież nie pracuje w naszej branży
od wczoraj.
- Kim on tak naprawdę jest? – Ciągnę Vee za język.
- Ochroniarzem. Takim jak ty i ja. Nie nosi broni ze
względu na Eryka. Mały potrzebował kogoś normalnego. Znalazłem Moor’a, który
świetnie odnajduje się w roli podwójnego agenta. Eryk o tym nie wie, więc bądź
grzeczny i nic mu nie mów. – Mężczyzna przeciąga się leniwie. – Jestem zmęczony.
- Ty? Zmęczony? Nie wierzę – kpię z mojego
towarzysza, stawiając przed nim kubek z parującą kawą.
- No cóż, biorąc pod uwagę, że mały wygląda na
wypoczętego, dużo nie zdziałałeś. Tymczasem ja przez dwie noce nie zmrużyłem
oka. To naucza, aby w przyszłości nie oglądać się za młodszymi od siebie.
- Jasne… Nie nabierzesz mnie na swoje gierki. Jesteś
pracoholikiem, podobnie jak Eryk. Nie wyglądasz na kogoś, kto ma czas i chęci
na związek.
- Związek? – Vee prawie krztusi się kawą. – Pomyślę
o tym za jakiś milion lat. A teraz – wstaje z krzesła – idę się położyć.
Okazuje się, że pilnowanie króla, na którego wszyscy polują, to zajęcie
wyjątkowo relaksujące.
Chociaż jestem wściekły, to zaczynam się głośno
śmiać. Eryk i Vee naprawdę przypominają braci. Wiele ich łączy. Obydwaj mają
alergię na słowo „związek”.
- Nie zdradzisz nic więcej? Przed chwilą mówiłeś, że
mamy sobie wszystko mówić.
- Nie, to ty masz mi wszystko mówić – zostaję poklepany po ramieniu. – W przeciwnym wypadku nasza „przyjaźń” ewoluuje w coś mrocznego i niebezpiecznego, a tego przecież nie chcesz, nie?
Jej... kolejny rozdział.... rozpieszczasz nas 🥰🥰🥰🥰
OdpowiedzUsuńWiem :)
UsuńNa razie zrobimy sobie przerwę od Eryka i zajrzymy do Eli.
Twój Kitsune
Wow... wkońcu będzie Króliczek 🐇🐇🐇
OdpowiedzUsuńMhm.... Cały czas podejrzewam Pana Moora o zdradę... Ale jak Vee mu ta ufa to sama nie wiem :/ Kitsune mieszasz mi w głowie :)
OdpowiedzUsuńAle cieszę się, że wyciągasz całą sytuację z beznadziei, chociaż na chwilę. Znając Ciebie pewnie zaraz jakiś głębszy dół im wykopiesz ale ta chwila przerwy jest miła :)
Oj Kochana, nie spodziewasz się tego co będzie. Nikt się tego nie spodziewa. Łącznie ze mną, bo będę to musiał opisać. No może nie musiał. Ja chcę to opisać. To i wiele innych rzeczy. Jestem żądny nowych historii (oczywiście jak zakończę te obecne, a to potrwa).
UsuńTwój Kitsune
Cholewcia...ja chcę dalej..
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńbosko, Eryk widać, że potrzebował tego snu, ale czemu nic nie je, musi... och pan Moore podwójnym agentem bardzo ciekawe...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika