„Bezsenne Noce"
Budzi mnie
wibrujący dźwięk telefonu, którego zapomniałem wyłączyć. Wygrzebuję się z
pościeli i spoglądam na wyświetlacz. April dzwoniła pięć razy, czyli nie jest
źle. Oznacza to mniej więcej tyle, że musimy pogadać, ale nie grozi nam żaden
kataklizm. A skoro tak, to mogę odłożyć rozmowę na później.
Przeciągam się
leniwie. Jest dziesiąta. Już dawno nie spało mi się tak dobrze. Zwłaszcza, że
położyliśmy się dość późno. Znaczy ja się położyłem. Eli zasnął. W pierwszej
chwili wydawało mi się, że zemdlał. Osunął się na poduszki bezwolny niczym
lalka. Biedactwo.
Spoglądam w
kierunku blondyna, który śpi obok mnie. Otuliłem go szczelnie kołdrą. W podobny
sposób niektórzy rodzice postępują z noworodkami, zapewniając im komfort. W
sprawie noworodków nie mogę się jeszcze wypowiedzieć. Za to w przypadku
Króliczka ta metoda naprawdę działa. Podejrzewam, że jeszcze długo nie otworzy
swoich pięknych oczu. Chyba nieco przedobrzyłem pozbawiając go zasobów energii,
które i tak są ograniczone, bo dzieli się nimi z dzieckiem.
Pomijając szczegóły,
to gdyby nie to, że on jest już w ciąży, po tej nocy z pewnością bym go
zapłodnił. Dzięki niemu odkrywam w sobie pokłady czułości, które przedtem były
mi zupełnie obce. Uwielbiam go dotykać. Pieścić. Całować. To małe chuchro
wyzwala we mnie silny płomień pożądania. Nie znałem siebie od tej strony. Przecież
to nie jest mój pierwszy związek. Mam doświadczenie. Bogate doświadczenie. A
mimo to potrafię zaskoczyć samego siebie. Ciekawe.
Około trzynastej
odbieram telefon od mamy.
- Synku, o której
przyjedziecie? Przygotowuję obiad. Ostatnio znalazłam niesamowity przepis na
zapiekankę z warzyw.
- Mamo – z trudem udaje mi się wtrącić w jej wesoły
wywód. – Eli jeszcze śpi, więc…
- Śpi? O tej porze?
– Do rozmowy włącza się ojciec. – I ty tak spokojnie o tym mówisz? Dzwoniłeś do
lekarza? Powinieneś jak najszybciej zawieźć go do szpitala. Może z dzieckiem
jest coś nie tak! To może być cukrzyca ciążowa! – Niedźwiedź z każdą chwilą
coraz bardziej się nakręca.
- Nie panikuj. Nic
mu nie jest. – Jako jedyny próbuję zachować spokój.
- Pamelo, trzymaj
mnie, bo wyjdę z siebie! Słyszałaś co on powiedział?!
- Peter, Max jest
odpowiedzialny. Gdyby Eli naprawdę źle się czuł to jestem pewna, że od razu
podejmie odpowiednie kroki. – Mama nieśmiało staje w mojej obronie.
- Nie zachowuj się
jak polityk, tylko mnie wesprzyj! Tu chodzi o naszego wnuka!
Odsuwam słuchawkę
od ucha, bo krzyki rodziców pogłębiają poczucie winy, które nagle przybiera na
sile.
- To twoja wina,
prawda? To ty mu coś zrobiłeś! Mów natychmiast! – Ojciec niespodziewanie łączy
fakty lub czyta w moich myślach.
- Nic mu nie
zrobiłem – wzdycham ciężko.
- I ja mam w to
uwierzyć?! Masz mnie za naiwnego?!
- Tato, Eli jest
przemęczony, więc odpoczywa. Ostatnio miał problemy ze spaniem. – Próbuję
oględnie wytłumaczyć sytuację, lecz podejrzewam, że to i tak nic nie da.
- Jedziemy do was!
Pamelo, jesteś gotowa?
- Nie, nie
jedziecie! – Tym razem to ja podnoszę głos. – Nie pozwolę na to, abyś stresował
Eli swoimi podejrzeniami lub próbował na nim wymóc dodatkową wizytę u lekarza.
- Ktoś musi wziąć
ster w swoje ręce, skoro ty nie potrafisz – ojciec celnie mi dogryza.
- Tak trudno ci
zrozumieć, że są sprawy, na które nie masz i nie będziesz miał wpływu? Potrafię
się zatroszczyć o moją rodzinę.
- Za łatwo
zapominasz, że mama i ja także stanowimy część tej rodziny. Naszym obowiązkiem
jest troska o naszego drugiego syna i wasze dziecko.
- Wiem –
przytakuję. – I bardzo to doceniam. Doceniałbym jeszcze bardziej, gdybyś okazał
mi odrobinę więcej zaufania. Nie martw się, tato. Gdy Eli się obudzi, poproszę
go, aby do was zadzwonił. Jeśli będzie się czuł na siłach, wpadniemy do was
wieczorem. Może być?
- Może –
niepocieszony niedźwiedź w końcu kapituluje.
Przez kilka
kolejnych minut rozmawiam wyłącznie z mamą. W tle wyraźnie słyszę mroczne
pomruki ojca, lecz staram się je ignorować. Staruszek ma dobre intencje.
Denerwuje się. A przez niego ja też zaczynam się denerwować. Kończę połączenie
i wracam do sypialni. Eli nie ruszył się nawet o centymetr. Kładę się obok
niego. Muszę się wyciszyć i nie dać zwariować.
Czas płynie powoli.
Co chwilę zerkam na zegarek, tracąc nadzieję. Nie wytrzymam dłużej tego
napięcia!
- Skarbie –
szepczę, gładząc ukochanego po głowie. – Obudź się.
- Mhm…
- Skarbie, proszę.
Otwórz oczy. – Muszę być stanowczy, skoro zdecydowałem się na tak desperacki
krok.
- Nie chcę.
Mały uparciuch!
Ciekawe czy jemu byłoby do śmiechu w takiej sytuacji.
Zmieniam taktykę.
Wsuwam rękę pod kołdrę i dotykam brzucha ciężarnego. Pod palcami czuję wesołe
harce maleństwa. Dzidziuś już nie śpi. Pewnie zastanawia się co ze śniadaniem. Mnie
też to zastanawia.
- Eli… Proszę,
obudź się. Nasz synek jest głodny.
- Idź sobie.
Króliczek próbuje
obrócić się na drugi bok, lecz puchowy kokon utrudnia mu to zadanie.
Postanawiam troszeczkę mu pomóc. Odsuwam część okrycia, obnażając nagie ciało
mojego narzeczonego, który w końcu otwiera oczy i patrzy na mnie z dezaprobatą.
- Celowo robisz mi
na złość? – Piorunuje mnie wzrokiem.
- Martwię się o
ciebie. Zrobiło się późno. Zwykle wstajesz dużo wcześniej.
- To twoja wina.
Idź sobie i daj mi spać.
- Jest po trzeciej.
Nie musisz wstawać, jeśli nie chcesz. Uważam jednak, że powinieneś coś zjeść.
- Która jest
godzina?! – Ta informacja przegania resztki snu z króliczej twarzy. – Dopiero
teraz mi o tym mówisz?!
Gdybym był
złośliwy, to powiedziałbym, że ktoś tu wstał lewą nogą. Problem polega na tym,
że on nie chce wstać. Nie chce też na mnie patrzeć, bo odwraca się plecami.
Obejmuje dziecko, coś do niego szepcząc.
- Skarbie? – Walczę
o odrobinę uwagi. – Nie bądź zły. Nie zrobiłbym tego, gdybym się o ciebie nie
martwił.
- Martwił? Pewnie
zaraz zaciągniesz mnie na ostry dyżur, zgadłem?
Zabolało.
Eli zwykle nie
zwraca się do mnie w taki sposób. Czemu jest taki rozgniewany? Przecież to nie
pierwszy raz, gdy go obudziłem. Nigdy wcześniej nie był wobec mnie aż tak
agresywny.
- Schowaj pazurki i
powiedz mi wprost o co chodzi.
- Nie chcę o tym
rozmawiać.
Tego już za wiele.
Łapię rozjuszonego futrzaka za ramię i obraca go na plecy. Jeśli ma się na mnie
wściekać, niech się wścieka. I patrzy mi prosto w oczy.
- Dobrze wiesz, że
w ten sposób do niczego nie dojdziemy. Jeśli nie powiesz mi co się stało, nie
będę w stanie tego naprawić, rozumiesz? Więc przestań zachowywać się jak
rozkapryszony dzieciak i bądź ze mną szczery.
- Nie mam siły
wstać z łóżka! Nie mam siły się umyć! Chciałem pojechać do rodziców i też nic z
tego nie będzie! Domu przed przyjazdem Jo też nie posprzątam! Przecież
zrobiliśmy to tylko kilka razy. Czemu jestem taki słaby? – Wybucha niespodziewanie.
- Kochanie… – Uśmiecham
się ze zrozumieniem, chowając Eli w ramionach. – Już dobrze. Nie denerwuj się.
- Nie masz pojęcia
jak to jest. Kocham nasze dziecko, ale czasami bycie w ciąży podcina mi
skrzydła.
Eli jest bliski
łez. Obejmuję go ramieniem i przyciągam blisko siebie.
- Rozmawiałem z
rodzicami. Jeśli chcesz, zaprosimy ich na wieczór. Jestem pewny, że w
przyjemnością nas odwiedzą. Przygotuję ci kąpiel. Posprzątam w domu. Zrobię co
zechcesz, tylko się na mnie nie gniewaj.
- Nie gniewam się
na ciebie, lecz na siebie. Nie lubię być zależny od innych.
- Skarbie, ty nie
jesteś zależny od innych. Masz męża, na którym zawsze możesz polegać.
- Nie chcę być dla
ciebie ciężarem.
- Nie jesteś! –
Zapewniam żarliwie. – Nie rozumiesz, że ja tylko czekam, aby sprawić ci
przyjemność lub w czymś pomóc? To moja życiowa misja.
- Zawsze wiesz co
powiedzieć, abym poczuł się lepiej.
- Od tego jestem.
- Nic mi nie jest,
więc nie patrz tak, jakbym miał się rozpaść na kawałki. Odpocznę i wszystko
wróci do normy.
- Gdybym wiedział…–
Pełen skruchy wracam wspomnieniami do wczorajszej nocy. – Żałuję, że tak się to
skończyło.
- Żałujesz? – Eli
wydaje się zdziwiony. – Było magicznie.
- To prawda. Było.
– Całuję go w policzek. – Byłoby bardziej magicznie, gdybyś teraz nie cierpiał.
Przegiąłem. Powinienem dać ci spokój po pierwszym razie, gdy próbowałeś mnie
powstrzymać.
- Ale cię nie
powstrzymałem. Dobrze wiesz, że lubię się z tobą kochać.
Na policzkach Eli
ponownie pojawia się uroczy rumieniec. Czuję satysfakcję, bo wiem, że on także
wspomina te słodkie chwile, które miały miejsce nie tak dawno temu.
- Sprowokowałeś
mnie. Następnym razem, gdy założysz na siebie coś seksownego, pamiętaj o
konsekwencjach.
- A właśnie.
Obiecałeś, że nie zniszczysz mojej bielizny. Podobała mi się.
- Mi także. I to
bardzo. – Ocieram się policzkiem o policzek Eli. – Zwłaszcza, gdy zostały z
niej jedynie strzępy, a ja mogłem wreszcie w ciebie wejść. – Szepczę, całując
go po szyi.
- Zboczeniec –
odpowiada – odchylając głowę. – Na nic nie licz. Dziś z pewnością nie będziemy
się kochać. Jutro też nie.
- A pojutrze?
- Pojutrze
przyjedzie Jo – przypomina mi o gościu, którego w żaden sposób nie będę mógł
spławić.
- Jo… – Wypowiadam jego imię jak soczyste przekleństwo,
wywołując wesoły śmiech u mojego najdroższego oblubieńca.
- Wspominałeś o
kartonie wypełnionym niespodziankami – szybko zmieniam temat na bardziej
frywolny. – Nie mogę się doczekać aż zaprezentujesz mi resztę.
- Nic z tego. Nie
chcę, abyś ją zniszczył.
- Nie zniszczę.
Tylko trochę pomacam. Podotykam.
- A potem
rozszarpiesz na strzępy? – Eli domyśla się prawdy.
- No dobrze.
Przyznaję. Może i tak się stanie, ale spójrz na to z mojej perspektywy. Ten
drobny szczegół nakręca mnie tak bardzo, że… – Właśnie. Jeśli szybko nie
przestanę, za chwilę nie będę miał problem, z którym będę się musiał udać do
łazienki. – Znajdź mi jakieś zajęcie, dobrze? – Odsuwam się od chłopaka, aby
nie kusić losu.
- Możesz zacząć od
śniadania. Dziecko jest bardzo głodne.
- Na co masz
ochotę, Króliczku? – Uciekam z łóżka, zostawiając narzeczonego samego.
- Na sok
pomarańczowy i tosty z miodem.
- A nasz synek? –
Eli powinien zjeść więcej niż tylko jednego tosta.
- Hmm… Może sałatka
ze szpinakiem i malinami? Możesz ją dla mnie zrobić?
- Mogę. Daj mi pięć
minut.
***
Późne śniadanie w
łóżku. Potem długa kąpiel w pachnącej pianie. Proste rzeczy. Mimo to bez
wahania mogę postawić znak równości między nimi i seksem. Mam wrażenie, że moje
serce przepełnione jest miłością tylko dlatego, że pomagam Eli umyć włosy lub
karmię go malinami zanurzonymi w miodzie.
- Posmaruję cię
olejkiem. – Motyle z moim brzuchu podrywają się do lotu na samą myśl, że za
chwilę znowu będę dotykać jego ciała. Uśmiecham się do samego siebie. Bycie
singlem ma swoje zalety. Nie twierdzę, że nie. Jednak bycie w związku jest o
niebo lepsze.
- Nie posmarujesz.
- Nie chcesz? – Nie
spodziewałem się odmowy. Eli smaruje brzuszek praktycznie od początku ciąży. To
jego rytuał.
- Chcę, ale nie mam
już olejku. Skończył się.
- To może zrobimy
tak. Ty złożysz zamówienie, a ja w tym czasie zacznę sprzątać salon, ok?
- Nie chcę tkwić tu
sam. – Smutna minka Króliczka sprawia, że ja także nie wyobrażam sobie
zostawiać go samego choćby na chwilę.
- Zaniosę cię na
dół.
- A pomożesz mi się
ubrać?
- Tak.
Przerabiam sofę w
salonie na miękkie gniazdo, złożone w puchatych koców oraz poduszek. Mój
ukochany spędza czas rozmawiając z rodzicami przez telefon. Bardzo oględnie
tłumaczy im, że wolałby odłożyć spotkanie do jutra. Rodzice zasypują go gradem
dobrych rad, proponując wizytę u lekarza, odpoczynek, a nawet próbują namówić na
zamówienie masażu.
Wizyta wykwalifikowanego
masażysty to z pewnością dobry pomysł. W duchu gratuluję rodzicom, że wykazali
się taką inicjatywą. Po chwili w mojej głowie zapala się czerwona lampka. Początkowy
entuzjazm zmienia się w totalną niechęć, gdy okazuje się, że polecany przez
nich specjalista to mężczyzna. Eli bezbłędnie odczytuje mój ponury nastrój.
Dyplomatycznie oświadcza, że przemyśli propozycję i da znać.
- Masaż to w sumie
dobry pomysł – rozważa na głos. – Musiałbym się rozebrać do naga, prawda?
- Moja odpowiedź
brzmi NIE – oświadczam kategorycznie, walcząc z odkurzaczem.
- Dlaczego nie? To może
być bardzo przyjemne doświadczenie.
- Jeśli tak ci
zależy na masażu, ja chętnie się tobą zajmę.
- Z tobą jest
inaczej. Dotykasz mnie w bardzo specyficzny sposób. – Robi pauzę. – Ciekawe czy
ten specjalista zna jakieś techniki relaksacyjne dla ciężarnych. Jak sądzisz?
- NIE! – Warczę,
broniąc swojego terytorium. – Kup olejek – przypominam mu o obowiązkach.
- Właśnie szukam
czegoś odpowiedniego. – Króliczek wpatruje się w ekran komputera, przeglądając
oferty sklepów internetowych.
- Czemu nie zamówisz
tego, którego dotąd używałeś? Lubisz go.
- To prawda, ale… –
Waha się.
- Ale co?
- Jest drogi i
słabo wydajny.
- Drogi?!
Żartujesz, tak? – Powoli tracę nad sobą panowanie.
Podchodzę do sofy i
zabieram mu laptopa. Wpisuję w wyszukiwarce adres domu towarowego, w którym
pracuje Harris.
- Tu masz robić
zakupy, widzisz? – Loguję się na stronę. – Harris założył ci specjalny profil.
Jeśli potrzebujesz pomocy, dzwonisz pod ten numer. Masz przydzielonego
osobistego konsultanta, który w każdej chwili może ci doradzić. Kupisz olejek.
Taki, jaki lubisz. Nie będziesz się więcej kierować jego ceną. Zamówisz dużo
butelek, bo sam wiesz, że ten zapach idealnie współgra z twoją skórą. Dodasz
też do koszyka wszystko to, co wyda ci się chociaż odrobinę interesujące. Czy
wyrażam się jasno, czy też mam ci pokazać, że nie żartuję?
Spoglądam wymownie
we fiołkowe oczy. Blondyn przez kilka chwil rozważa moje słowa, po czym
kapituluje.
- Myślisz, że mają
tu poduszkę ciążową? Przydałaby mi się.
- To na co czekasz?
Poszukaj – oddaję mu sprzęt.
- Dobrze, dziękuję.
- Nie dziękuj. I
przestań przejmować się pieniędzmi. Możesz wydawać na co zechcesz.
- Mogę kupić płótna
i farby? Mam wielką ochotę namalować naszego dzidziusia w ramach prezentu dla
rodziców. Drugi namalowałbym dla nas. Co sądzisz o moim pomyśle?
- Proszę, nie pytaj
mnie o takie rzeczy – przyciągam do siebie ukochanego i namiętnie całuję. –
Portret naszego synka do cudowny pomysł. Oczywiście pod warunkiem, że nie
będzie to dla ciebie zbyt męczące.
- Przecież
odpoczywam.
Zakupy przypominają
mi, że ja także mam dla Eli prezent. Kupiłem mu przecież bransoletki! Jak
mogłem o nich zapomnieć? W dodatku teraz jest idealny moment, aby mu je dać.
- Za chwilę wracam –
rzucam enigmatycznie, biegnąc po mój podarek.
Gdy wracam do
salonu, osiemnastolatek wydaje się nieco zdezorientowany. Nie wie co myśleć o
moim dziwacznym zachowaniu. Zna mnie. Cichy głosik słusznie podpowiada, że mąż
znowu wpadł na jakiś szalony pomysł, który zdążył zrealizować, nie dzieląc się
szczegółami.
Za to ja rozpływam
się ze szczęścia. Ściskam obie bransoletki w dłoni, którą chowam za plecami.
- Zamknij oczy i
wyciągnij ręce – proszę przymilnie.
- Max…
- Zaufaj mi. Bardzo
cię kocham i chcę ci to okazać. No już – zachęcam małolata do współpracy. –
Zamknij oczy – mruczę zmysłowo, klękając na dywanie.
Eli przygryza dolną
wargę. Przesuwa laptopa, po czym pełen wątpliwości decyduje się ulec.
- Nie podglądaj –
zastrzegam z góry.
- Nie zamierzam.
Delikatnie
przesuwam opuszkami po wrażliwej skórze na jego ręce, a następnie odpinam
pierwszą z bransoletek i owijam ją wokół króliczego nadgarstka.
- Już? – Eli zaczyna
się niecierpliwić. Puls od razu mu przyspiesza.
- Jeszcze nie.
Teraz druga.
- Max…
- To zajmie dostawnie
kilka sekund. Nie otwieraj oczu. – Próbuję się uporać z drugim zapięciem. Nie jest
to łatwe, bo napięcie sięga zenitu. Wiedziałem, że tak będzie.
- Mam nadzieję, że
to nie kajdanki.
- W sumie coś w tym
jest – żartuję. – Możesz otworzyć oczy.
LOVE LOVE LOVE
OdpowiedzUsuńAle słodziaki
Ale mam pytanie ILE DO PORODU? Już się nie mogę doczekać
W sprawie porodu powiem tak - to jest już bliżej niż dalej, ale kiedy? Trudno powiedzieć.
UsuńTwój Kitsune
Oooow, jak słodko! Jaki biedny króliczek wycieńczony.... Ale bosze jak ja zazdroszczę, sprać do 15 a potem jeszcze dolegiwać w salonie z ulubionym jedzonkiem.... Gdyby tylko dodać do tego ten masaż to byłoby niebo.
OdpowiedzUsuńNie mógłbym spać do 15. Najpóźniej obudziłem się o 11 i to już było mega przegięcie. Mogę zarwać noc, ale nie spędzę całego dnia na spaniu. Zawsze znajdzie się coś ciekawego do zrobienia.
UsuńMasażem nie pogardzę :D
Jedzenie? Sam się nakarmię.
Twój Kitsune
Ja nie mogę nie spać w nocy. Jak zasnę po 24 następnego dnia jestem chora. Masaż, twarzy, dziś miałam, zaaaajebiaszczy - tak mnie zainspirowałeś :) Jedzonko samej ogarnę ale zupełnie co innego coś zjeść byle zjeść a co innego dostać jakiś wyjątkowo dobry przysmak - w moim wypadku 100% ekstazy zapewnia talerz obranych i podzielonych pomarańczy :D
UsuńJa też uwielbiam pomarańcze, ale w sezonie jesienno-zimowym. Po pomarańczach miałem mega fazę na pomidorki koktajlowe, ale one powoli są wypierane przez ananasa. Kocham :) To najlepsze, najsłodsze i najbardziej pożądane przeze mnie jedzenie :)
UsuńTwój Kitsune
Oj tak, pomarańcze tylko zimą. Pomidorków nie znoszę, niestety, a ananasy, mimo że wielbię to muszę ograniczać bo bolą mnie od nich usta i mam wszystko jakby wypalone w buzi :( Za to dojrzałe słodkie brzoskwinie.... oj bosze, mam ślinotok przez Ciebie :D
UsuńOstatnio kupiłem chyba 10 ananasów i nic mi po nich nie jest. Opycham się codziennie :D
UsuńŚlinotok? Ciesz się, że mojej dzisiejszej pizzy nie widziałaś :D
Twój Kitsune
Ostatnio byłam w restauracji i zamówiłam 'autorski sos mango' z wołowiną i ryżem. Na samo wspomnienie tego dania mnie ściska, niebo w gębie, coś rewelacyjnego :D I były w nim kawałki świeżego mango, tak cudownie dojrzałego, o bosze.... Król Julian wiedział co dobre :D
UsuńKolejny cudowny rozdział, czekam na więcej, dziękuję za aktualizacje ❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie :)
UsuńTwój Kitsune
Ja się już trochę pogubiłam w jakim miesiącu jest Eli ? 😅
OdpowiedzUsuńTeż się nad tym zastanawiam 🤔😅
UsuńW takim razie już spieszę z wyjaśnieniami. Eli kończy 6 miesiąc ciąży. Przynajmniej tak wynika z moich ciążowych obliczeń :D
UsuńWasz Kitsune
Będzie happy czy bad ending?
OdpowiedzUsuńHello miesiąc później :)
OdpowiedzUsuńDalej czekam na rozdział ale znając ciebie to może dłużej potrwać haha
Rozdział będzie dzisiaj. Jest już napisany, ale nie zdążyłem sprawdzić. Musicie poczekać do wieczora.
UsuńTwój Kitsune
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, słodkie no ale podoba mi się też postawa niedźwiedzia jeszcze stwierdzi że to on będzie przy porodzie Eli bo Max nic nie umie ;) a może Max kupi od razu całą galerie handlową ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika