czwartek, 19 sierpnia 2021

mpreg 106

 

„Bezsenne Noce"

Po nieprzyjemnym napięciu, jakie towarzyszyło mi od samego rana, nie ma już śladu. Jest za to dużo śmiechu i luzu, którego od dawna nie czułem. Razem z Jo rozpakowujemy samochód. Przenosimy przywiezione przez niego mebelki do pokoju dziecięcego. Chciałbym podejrzeć, jak wyglądają, lecz na chwilę obecną to niemożliwe. Każdy element został zabezpieczony grubą warstwą folii bąbelkowej, która chroniła je przez ewentualnym zniszczeniem w czasie podróży. Ponieważ jest to prezent dla Eli i dziecka, Jo upiera się, abyśmy pozwolili mu własnoręcznie je skręcić i ustawić. Gdy wszystko będzie gotowe, ocenimy efekt końcowy.

- Proszę, pokaż mi chociaż łóżeczko – niecierpliwy Króliczek od dłuższej chwili stara się wynegocjować jakieś ustępstwo.

- Twoje słodkie minki na mnie nie działają. – Mężczyzna wydaje się zupełnie odporny na błagalny ton i wpatrujące się w niego z nadzieją fiołkowe oczy szczeniaczka.

- Max… – Tym razem to ja zostaję poddany słodkiemu atakowi. – Proszę…

- Skarbie, błagam, nie patrz tak na mnie – robię kilka kroków w tył, aby nie ulec jego urokowi. – Wiesz, że dałbym ci gwiazdkę z nieba, ale w tej sytuacji jestem bezsilny.

- Chcę zobaczyć łóżeczko. – Króliczek naprawdę się stara. Wykorzystuje swój urok osobisty, wobec którego jestem całkowicie bezbronny. – Nie wolno odmawiać ciężarnemu.

- Dobrze – zgadzam się, zahipnotyzowany jego spojrzeniem.

- Nic z tego. – Nieugięty Jo używa swojego ciała niczym tarczy i osłania mnie przed króliczymi czarami. – A może wolisz, abym popsuł twoją niespodziankę?

- Obiecałeś! – Eli nerwowo zerka w moją stronę.

- O co chodzi? – Pytam, nie kryjąc ciekawości.

- O nic! – Blondyn mierzy Jo morderczym spojrzeniem. – Poprosiłem o przysługę, a on od razu wykorzystuje to przeciwko mnie.

- Serio? Przed chwilą próbowałeś wykorzystać Maxa przeciwko mnie! – Wypomina mu.

- To zupełnie inna sytuacja – Króliczek zaciekle broni swojego zdania. – Max będzie moim mężem.

- Dobrze, że o tym wspominasz. Mąż, a nie uległy niewolnik. – Baker staje w mojej obronie.

Żarty Jo bywają dość bezpośrednie. Mimo to Eli nie bierze sobie jego słów do serca. Wprost przeciwne. Uśmiecha się przebiegle.

- Max? – Słodki ton przepełniony erotyzmem nie wróży nic dobrego. – Masz coś przeciwko byciu wykorzystywanym? – Króliczek bezczelnie przechyla głowę. Oblizuje usta. Dobrze wie, że z takimi „argumentami” nie da się dyskutować.

- Nie. Możesz ze mną zrobić co zechcesz – odpowiadam automatycznie, zapatrzony w moją piękną trusię.

- Halo, co się z tobą dzieje? – Jo chwyta mnie za ramiona i zaczyna energicznie potrząsać. – Masz świadomość, że on wyprał ci mózg?

- Kocha mnie. W zamian za to spełnię każdą jego zachciankę.

- Max, otrząśnij się! – Jo ponownie mną potrząsa, lecz na niewiele się to zdaje.

- Po co? – Dziwię się. – Szczęście Króliczka oznacza moje szczęście.

- Chyba jednak wolałem, gdy zgrywałeś ważniaka. – Joseph nigdy nie był zakochany, bo zupełnie mnie nie rozumie. – Eli, nie wiem, jak to robisz, ale on traci przy tobie rozum. Zawsze się tak zachowuje? A może to ciąża tak na niego działa? Czytałem kiedyś o facecie, który pod wpływem ciąży partnera całkowicie sfiksował.

- Wszyscy faceci uważają, że z nimi będzie inaczej. Za jakiś czas przyznasz mi rację. Spotkasz idealną osobę. Postaracie się o dziecko i dopiero wtedy zobaczysz, jak to jest – ogłaszam dumnym tonem mędrca, który wie wszystko o życiu.

- W przeciwieństwie do ciebie, zamierzam uratować moje klejnoty i będę się zachowywać jak prawdziwy facet, a nie ciepłe kluchy – Jo szczerzy się w szerokim uśmiechu, rozbawiony własnym żartem. Nie zamierzam komentować jego słów. Wprost przeciwnie. Wypomnę mu je przy pierwszej nadarzającej się okazji. Przystojniak z niego. Prędzej czy później zostanie usidlony.

- Skarbie, przyniosę ci fotel, dobrze? – Zwracam się do Króliczka, bo nie podoba mi się, że cały czas stoi.

- Nic mu nie przyniesiesz, bo on i dziecko pójdą sobie porysować do innego pokoju. – Młody stolarz próbuje pozbyć się Eli z pokoju. – Sio, Króliczku – wygania go na korytarz.

- Dlaczego mnie wyrzucacie? Pozwólcie mi zostać. – Nastolatek nie chce zostać wykluczony.

- To dla twojego dobra. Nie chcę, abyś się o coś potknął. – Jo popycha blondyna w kierunku drzwi.

- Ciąża to nie choroba. Max, powiedz mu – Eli ponownie szuka we mnie wsparcia.

- Skarbie, Jo chce ci zrobić niespodziankę. Uważam, że powinieneś mu na to pozwolić. – Podchodzę do Króliczka i delikatnie muskam jego policzek palcami. – Mógłbyś trochę odpocząć. Jesteś na nogach od samego rana.

- Nie jestem zmęczony. – Eli markotnieje.

- Obiecuję, że to nie potrwa długo. Liczę też na to, że jak wszystko będzie gotowe, pozwolisz mi zrobić kilka zdjęć. Meble na tle twojej karuzeli zrobią oszałamiające wrażenie na innych klientach. – Jo próbuje udobruchać małolata i chyba mu się udaje.

- Zajmę się obiadem – zrezygnowany Eli postanawia odpuścić.

Podporządkowuję się rozkazom Jo, który obejmuje dowodzenie. Na początku rozpakowujemy wskazane przez niego elementy, a następnie zaczynamy łączyć je w całość. Mniej więcej pół godziny później ustawiamy pierwszą komodę oraz przewijak.

- Zobacz na to – Baker wyciąga pudełko, w którym ułożone są równiutko malutkie króliczki. – Dobrze, że farba szybko wyschła.

- Sam je zrobiłeś? – Podziwiam efekty jego żmudnej pracy.

- Tak. Eli często mówił o królikach i tak jakoś wyszło. Jednak to jeszcze nic. Poczekaj aż odpakujemy łóżeczko i kołyskę. Łóżeczko postawimy tutaj – mężczyzna wskazuje na przeciwległą ścianę. – Kołyskę będziecie mogli postawić w sypialni albo w salonie. Potem, gdy dziecko podrośnie, pomyślimy o czymś większym.

- Widzę, że mocno się wkręciłeś w temat dziecinnych mebli. Eli będzie zachwycony.

- A tobie się nie podobają? – Jo wydaje się lekko obrażony.

- Są piękne. Naprawdę piękne. Jesteś bardzo dobrym rzemieślnikiem. Twoja pracowania z pewnością okaże się wielkim sukcesem.

- Cieszę się.

- Możesz na mnie liczyć. Porozmawiaj z Eli, aby zaprojektował dla ciebie odpowiednie wizytówki. Podrzucę je mojej agentce. Jej rekomendacja jest więcej warta niż reklamy wykupione na pierwszych stronach gazet – chwalę możliwości April.

- Zrobiłbyś dla mnie coś takiego?! – Na twarzy Jo pojawia się mieszanina szczęścia i niedowierzania.

- Przyjaciele powinni sobie pomagać, prawda? – Staram się, by ton mojego głosu brzmiał nonszalancko. – Może dzięki temu przestaniesz na mnie patrzeć jak na zmanierowanego, starego bankiera?

- Może przestanę.

Baker jest mocno poruszony propozycją, którą mu złożyłem. Jeśli do tej pory patrzył na mnie przez pryzmat opowieści Eli to już wie, że nie rzucam słów na wiatr. Pomogę mu. Co więcej, ja chcę mu pomóc. Nie tylko ze względu na to, że to najlepszy przyjaciel Króliczka. Dostrzegam w nim prostolinijną szczerość, która sprawia, że dosyć szybko nawiązaliśmy więź. Nie ukrywam, że bardzo mnie to cieszy.

Skręcenie i ustawienie mebli zajmuje nam około dwóch godzin. Efekt końcowy przechodzi moje najśmielsze oczekiwania. Staram się nie okazywać emocji, bo najpierw chcę je zobaczyć na twarzy Eli.

- To co, zawołamy go? – Jo chowa wkrętarkę do swojej torby z narzędziami.

- Jestem pewny, że znowu się popłacze.

- Nie lubisz, kiedy płacze – zauważa.

- Nie lubię. Czuję się wtedy bezsilny – zwierzam się ze swoich uczuć. – Tym razem nie da się tego uniknąć – wzdycham, wpatrując się w drzwi.

- Zanim zawołasz Eli, muszę ci coś powiedzieć. Cieszę się, że to ty będziesz ojcem jego dziecka. Jadąc tutaj, biłem się z myślami. Tysiące razy próbowałem zawrócić. Nie zrobiłem tego, chociaż ta decyzja sporo mnie kosztowała. Może uznasz to za dziwne, bo znamy się od kilku godzin, ale czuję, że łatwo mi będzie przyjąć cię do naszej małej rodziny. Wzbudzasz zaufanie. Wydajesz się porządnym, zrównoważonym gościem. W dodatku kochasz Eli.

- Bardzo kocham – dukam cicho, bo wierzyć mi się nie chce, że między nami jest aż tak wiele podobieństw. – Dziecko też bardzo kocham i cieszę się, że zostaniesz ojcem chrzestnym naszego synka.

Jo porzuca pakowanie narzędzi i mocno mnie obejmuje. Nie trwa to zbyt długo. Ostatecznie prawdziwi mężczyźni nie są zbyt wylewni, a my z pewnością zaliczamy się do ich grona.

- Będzie dobrze – niebieskooki klepie mnie po ramieniu. – Zostaniemy rodziną. No i dzięki tobie nie spełnił się najgorszy z możliwych scenariuszy.

- Co masz na myśli? – Pytam zaintrygowany.

- Eli nie związał się z Edmundem.

Po tych słowach mężczyzna otwiera drzwi i woła ciężarnego.

Na widok białych mebli, łóżeczka i kołyski Eli od razu zaczyna szlochać. Jego wzruszenie przybiera na sile, gdy Jo pokazuje mu motyw przewodni. Królicze ozdobniki znajdują się praktycznie na wszystkich mebelkach, a także na kołysce i łóżeczku. Nawet półeczki, które zawiesiliśmy na ścianie, mają kształt puchatych gryzoni.

- Proszę, nie płacz – powtarzam bez przerwy, lecz to na niewiele się zdaje.

- Są takie śliczne – nastolatek zalewa się łzami. – Bardzo, bardzo ci dziękuję – rzuca się przyjacielowi na szyję. – Jestem taki szczęśliwy.

- Przestań, bo ja też się popłaczę – młodemu stolarzowi zaczyna trząść się broda.

Uspokojenie Eli zajmuje nam dłuższą chwilę. Blondyn przypomina sobie o maskotkach, które ode mnie dostał. Przynosi z szafy wielką torbę wypchaną pluszakami, a my pomagamy usadzić je na półkach. Część maskotek znajduje miejsce w łóżeczku oraz kołysce.

- Na tle białych mebli twoja karuzela wygląda jak żywa – zachwycam się efektem końcowym.

- Zaczynam żałować, że nie jestem już dzieckiem – wesoły Baker czochra Eli po włosach. – Pozwolisz, że zrobię tu kilka zdjęć? Będą świetnie wyglądać na stronie internetowej mojej pracowni.

- To bardzo dobry pomysł! – Uradowany Eli klaszcze w dłonie.

- Max wspominał, że mógłbyś mi pomóc zaprojektować wizytówki.

- Mógłbym. – Po oczach Króliczka widzę, że najchętniej od razu rzuciłby się do pracy. – Jeszcze dzisiaj się tym zajmę.

- Max obiecał także, że szepnie o mnie dobre słowo swoim znajomym. – Jo spogląda na mnie z zainteresowaniem. Wyraźnie czeka, jak zareaguje Eli. Czy potwierdzi moją wersję? Czy jestem godny zaufania?

- Jeśli April się o tobie dowie, nie opędzisz się od zleceń przez najbliższe kilka lat.

Króliczek nie wątpi w moje dobre intencje. Jego wiara i zaufanie sprawiają, że Jo zaczyna wierzyć w powodzenie swojej pracowni. Wreszcie sukces!

- Zanim podbijesz rynek, musimy zjeść obiad – głodnemu Eli zaczyna burczeć w brzuchu. – Dzidziuś mówi, że jest bardzo głodny.

***

Większość popołudnia mija nam w bardzo miłej atmosferze. Zajmujemy się głównie pokojem dziecięcym. Razem z Jo staramy się zrobić jak najlepsze zdjęcia, a Eli projektuje wizytówki. Kiedy pokazujemy Króliczkowi efekty naszej pracy, nie jest zachwycony.

- Źle operujecie światłem – blondyn brutalnie ocenia nasze starania.

- Moim zdaniem wyglądają znośnie – Jo broni wykonanych przez nas zdjęć.

- Znośnie nie wystarczy. – W taki oto sposób Eli przejmuje władzę nad aparatem.

Muszę przyznać, że jego zdjęcia rzeczywiście są znacznie lepszej jakości. Skupione na szczegółach, pokazują wnętrze sypialni naszego synka w taki sposób, jakbyśmy zaglądali do środka przez dziurkę od klucza. Mebelki i markowe dodatki stanowią jedynie tło. Na pierwszym planie powinno być dziecko, na które z utęsknieniem czekamy.

Spoglądam na brzuszek Eli z wielką dumą i uczuciem. Mój ukochany od razu wyczuwa, że się w niego wpatruję, bo obraca głowę i spogląda mi prosto w oczy. Uśmiecha się. Znowu jest bliski łez.

- Nie – próbuję go powstrzymać.

- To dlatego, że całość bardzo mi się podoba – Króliczek tłumaczy się cichutko.

Obejmuję go ramionami. Splatam dłonie i układam je na jego brzuchu.

- Wiesz, że za chwilę będziemy rodzicami? I udało się nam uwić śliczne gniazdko dla naszego malutkiego, króliczego potomka.

- Może powinnyśmy nadać dziecku imię „Mały Króliczek”. Byłbyś wniebowzięty, prawda?

Pochylam się i kradnę Eli niewinny pocałunek.

- Byłeś, jesteś i będziesz moim jedynym Króliczkiem, którego kocham do szaleństwa. Twoja propozycja imienia dla dziecka jest urocza. Z pewnością dopiszemy ją do listy.

- Mamy listę? – Eli nie kryje zdziwienia.

- Mamy. Peter Junior. Pamela. Mały Króliczek – wymieniam możliwe propozycje imion.

- Tyle opcji. Wybór będzie naprawdę ciężki. – Eli uśmiecha się w sposób, który kradnie moje serce.

- Koniec gruchania, gołąbki. – Jo brutalnie przerywa naszą miłosną wymianę zdań. W sumie dobrze, że to zrobił, bo zupełnie zapomniałem o jego istnieniu. – Pora się czegoś napić – wskazuje na wielką skrzynię alkoholu, którą prawdopodobnie miał schowaną w samochodzie.

- Napić? – Eli obdarza przyjaciela kwaśnym spojrzeniem.

- Ty dostaniesz soczek. Za to Max z pewnością nie odmówi, nie? – Jo wpatruje się we mnie wyczekując odpowiedzi. – Prawdziwego mężczyznę poznaje się poprzez łóżko i alkohol.  – Dzieli się z nami życiowymi mądrościami. – Do łóżka nie pójdziemy – zastrzega z góry.

- Oczywiście, że nie! – Oburzam się. – Nie zdradzę narzeczonego.

- Nie obraź się, Max, ale nie jesteś w moim typie – Baker wbija mi brutalną szpilę.

- Serio? A czego mi brakuje? – Pytam zaczepnie, ciekawy co odpowie.

- Nie masz piersi – młody mężczyzna parska śmiechem, po czym bez problemu podnosi ciężką skrzynie z brzęczącymi butelkami i kieruje się w stronę salonu.

- I co teraz? – Zerkam na Eli. Nie będę pić, jeśli nie wyrazi na to zgody.

- Będziemy świętować – złotowłosy odpowiada beztrosko, biorąc mnie za rękę i kierując się w stronę kuchni.

- Nie, mały. To my będziemy świętować – poprawia go Jo. – Nawet gdybyś nie był w ciąży i tak nie dostałbyś ode mnie ani grama alkoholu. Pod wieloma względami masz jeszcze mleko pod nosem. Podejrzewam, że straciłbyś przytomność od samego zapachu.

- Przez rozmowę o piciu dziecko natychmiast żąda kolacji. – Eli jak na skrzydłach gna do lodówki.

Kiedy Króliczek polewa ulubioną sałatkę sosem czekoladowym, Joseph przygląda mu się z niedowierzaniem.

- Dlaczego nie reagujesz? – Ruga mnie. – Coś takiego może mu zaszkodzić.

- Nie denerwuj dziecka – odpowiadam szeptem. – Eli je to na co dzidziuś ma ochotę.

- Znasz kogoś, kto miałby ochotę na zieleninę polaną czekoladą? – Jo nadal jest bardzo podejrzliwy w stosunku do diety fiołkowookiego.

- Najpierw spróbuj, a potem krytykuj. – Eli podtyka przyjacielowi widelec pod nos. Nałożył na niego solidną porcję rukoli.

- Nie licz na to – Jo aż się wzdryga. Sięga po swój kieliszek, który od razu opróżnia. – Nie pomogło – stwierdza, wyciągając rękę w kierunku butelki, aby nalać nam kolejną porcję wina.

Po kolacji przenosimy się do salonu. Namawiam Jo, aby opowiedział nam o niedawno odbytej podróży. Interesują mnie kraje, które odwiedził. Lubię odkrywać nawet dobrze znane mi miejsca oczami innych. Takie historie zawsze inspirują.

- Pierwsze dni na statku wspominam naprawdę dobrze. Byłem podjadany nową sytuacją. Poznawałem ludzi. Wdrażałem się w obowiązki. No i pogoda rozpieszczała. Zwłaszcza nocą. Niebo zdawało się nie mieć końca. Zlewało się z białymi falami. Coś niesamowitego – rozmarza się. – Dopiero potem, gdy pogoda nieco się popsuła, zacząłem żałować, że nie zostałem na lądzie.

W czasie gdy Jo snuje swoją opowieść, mój ukochany walczy ze zmęczeniem. Najpierw obejmuje jedną z ozdobnych poduszek, a następnie jego głowa opada na moje ramię. Uśmiecham się.

- Za chwilę wracam – przerywam mu, jednocześnie wstając z sofy i biorąc Eli na ręce.

- Impreza dobiegła końca? – Baker jest nieco rozczarowany.

- Zaniosę go na górę i wrócę. To nie potrwa długo. Nie chcę, aby spał tu taki skulony.

- Pomóc ci?

- Poradzę sobie – mocniej obejmuję Eli, aby tylko Jo nie przyszło do głowy, by go dotknąć.

Układam mój słodki skarb na pościeli. Zapalam lampkę nocną. Biedny Króliczek. To był dzień pełen wrażeń. Jest całkowicie wypompowany. Powinienem był przypilnować, aby odpoczął po południu.

Przynoszę z garderoby czystą piżamę i postanawiam przebrać nastolatka. Ciążowe ubrania są luźne, lecz piżama z pewnością będzie wygodniejsza.

- Max? – Nieprzytomny Eli unosi powieki, rozglądając się po otoczeniu. – Zasnąłem?

- Jesteś zmęczony. Najwyższa pora, abyś odpoczął.

- Ale Jo… Jest naszym gościem…

- Ja dotrzymam mu towarzystwa, ok? – Uspokajam małolata, jednocześnie pozbywając się jego ubrań.

- Powinienem się umyć.

- Rano się umyjesz. Teraz śpij – głaszczę Króliczka po włosach. Mój ukochany mości się na poduszce. Otulam go kołdrą i gaszę światło. – Max? – Eli łapie mnie za rękę.

- Tak?

- Bądź dla niego miły. Bardzo mi zależy, abyście się polubili.

- My już się lubimy, skarbie. Nie martw się, bo nie masz o co. – Pochylam się nad narzeczonym i całuję go w czoło. – Kocham cię. Dobranoc.

***

- Otwieramy kolejną butelkę? – Jo posyła w moją stronę pytające spojrzenie.

- Pewnie – przytakuję, podając mu korkociąg. – Miło jest spędzić czas w typowo męskim towarzystwie. Odkąd poznałem Eli moje życie całkowicie się zmieniło. Z dnia na dzień rzuciłem wszystko i wylądowałem na wsi. Tutejsi znajomi pozakładali rodziny i ani myślą, by spędzić chociaż jeden wieczór z daleka od swoich żon oraz dzieci. Gdybym zaproponował im wspólne wypicie wina, jutro wszyscy sąsiedzi wytykaliby mnie palcami. Nie mówiąc już o moim ojcu, który godzinami suszyłby mi głowę – wzdycham ciężko, szukając zrozumienia.

- Ten lekarz nieźle was urządził. Kiedy powiedział Eli, że zapłodnienie się udało biedaczek najpierw mu nie uwierzył, a potem zemdlał. To był dla niego prawdziwy szok.

Przez kilka sekund jestem naprawdę zszokowany. Prawdę o zapłodnieniu traktowałem jako nasz sekret. Wiedział lekarz, Eli, ja oraz prawnik. Nie powiedziałem rodzicom i z pewnością im tego nie powiem. Może po ślubie, ale to też nic pewnego. Tymczasem Jo wspomina o tym tak beztrosko, jakbyśmy rozmawiali o pogodzie.

- Byłbym wdzięczny, gdybyś zachował te informacje dla siebie.

- Max, no coś ty? Nie zamierzam nikomu mówić. To wasza sprawa.  Poza tym wiem o jego ciąży dłużej niż ty – mężczyzna nie umie powstrzymać złośliwego uśmieszku. – Swoją drogą skoro nikt nie wie, nie miałeś szansy przed nikim się wygadać. Jeśli tego potrzebujesz, służę pomocą.

- Dziękuję. Na początku rzeczywiście było to trudne doświadczenie i chwilę trwało zanim oswoiłem się z myślą, że pojawił się Eli, który nie odda mi dziecka. Potem ten huragan myśli nieco przycichł, a teraz… Sam widziałeś, jak jest teraz – nie potrafię ukryć uczuć. Uśmiecham się na samą myśl o śpiącym Króliczku.

- Napijmy się. – Jo otwiera kolejną butelkę wina. Opróżnianie ich idzie nam naprawdę szybko. Nie szkodzi. Najwidoczniej obydwaj mamy wysoką tolerancję na procenty.

- Jakiś czas temu wspomniałeś, że nie chciałbyś, aby Eli związał się z Edmundem – wracam do tematu, który nie daje mi spokoju.

- Bo to prawda. Gdybyś znał Edmunda, to przyznałbyś mi rację.

- Tak się składa, że już się poznaliśmy. – W kilku zdaniach streszczam Jo zdarzenia, które miały miejsce w galerii.

- Podarłeś kontrakt i wyszedłeś? Nieźle… – Baker aż gwiżdże z wrażenia.

- Wkurzył mnie, więc chciałem utrzeć mu nosa.

- Mówiłeś o tym Eli?

- I tak, i nie – niechętnie wracam do rozmowy, którą wtedy odbyliśmy. Eli był wzburzony. Chciał się wyprowadzić do tej przeklętej nory i zostawić mnie samego. – Oszczędziłem mu przykrych detali. Resztą zajął się mecenas.

- Znajomi wspominali między wierszami, że szumnie oczekiwana wystawa Edmunda została odwołana. Sądziłem, że zmienił zdanie i nie chce, aby jego obrazy ujrzały światło dzienne. Edmund jest bardzo specyficzną osobą. Przypomina divę, a nie malarza. Humorzasty. Złośliwy. Dziwi mnie, że nie kontaktował się z Eli w tej sprawie.

- Porozumienie, które podpisał właściciel galerii mówi dość jasno, że zarówno on, jak i jego podopieczny mają się trzymać od Króliczka z daleka. W zamian za to nie zażądałem zwrotu prac, które galeria sprzedawała jako dzieła Edmunda. Eli ma też nowy, zastrzeżony numer telefonu. Szczerze wątpię, że Robinson zaryzykuje zakłócanie naszego spokoju. Afera, którą mógłby w ten sposób wywołać, doszczętnie zniszczy ich reputację.  

- W takim razie napijmy się za twój sukces! – Mężczyzna napełnia nasze kieliszki kolejną porcją wina.

- Poczekaj – powstrzymuję go. – Mam coś lepszego – idę do spiżarni, skąd przynoszę jeden z moich ulubionych trunków. Jest to trzydziestoletnia butelka brandy, którą bardzo lubię. Mam nadzieję, że Jo również będzie smakować.

Ponownie opijamy moje rychłe ojcostwo, pracownię Jo, zdrowie dziecka, naszą przyjaźń i mnóstwo innych rzeczy, których obecnie nie mogę sobie przypomnieć. Rozmawiamy. Śmiejemy się. Noc zdaje się nie mieć końca.

Nie pamiętam, w jaki sposób dotarłem do łóżka, ale to bez znaczenia. Gorzej, że teraz boli mnie głowa. Słońce razi w oczy. W dodatku jest mi niesamowicie gorąco. Króliczek obejmuje mnie wyjątkowo zaborczo. I zrobił się dosyć ciężki. Z wielkim trudem unoszę powieki. W pierwszej chwili nie mam pojęcia, gdzie się znajduję. Pokój nie przypomina naszej sypialni, a Eli nigdy nie chrapie. Może to dlatego, że schowany jest pod kołdrą i nie może oddychać? Powinienem mu pomóc.

Zanim udaje mi się zrzucić z narzeczonego ciepłe okrycie i sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku, moją uwagę przykuwa drobna postać, która materializuje się w drzwiach.

- Eli? – Szepczę zachrypniętym głosem. – Skąd się tam wziąłeś?

- Za pół godziny odwiedzą nas twoi rodzice. Uznałem, że wolałbyś to wiedzieć i jakoś się ogarnąć przed ich przyjazdem.

Postać znika, głośno trzaskając drzwiami. Oszołomiony, w pierwszej chwili chcę zasłonić uszy, by nie narażać ich na kolejne niechciane hałasy.

Przypominam też sobie, że miałem sprawdzić co u Eli schowanego pod kołdrą. Z wielkim wysiłkiem wykonuję zamaszysty ruch. Kołdra zsuwa się na podłogę, ukazując jednocześnie silne, opalone ramię, które obejmuje mnie w pasie.

To nie jest Eli!

Czemu Jo spał z nami w łóżku?!

I czemu jest nagi?

To nie jest nasza sypialnia! To pokój gościnny! Zamiast z Króliczkiem, spędziłem noc z obcym facetem?!

Nie, to niemożliwe!

Co powiedział ten drugi Eli? Że rodzice przyjeżdżają? Teraz?

Proszę, niech mnie ktoś obudzi! Śnię wyjątkowo zły sen!


18 komentarzy:

  1. Słodkości, słodkości, słodkości i bum. Jeżeli na kolejny rozdział będę czekać miesiąc to poszczuje cię kotem twoim albo moim . Pozdrawiam Iason

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się kotów nie boję. Przy łóżku trzymam specjalny słoik pełen kocich przysmaków. Żaden kot mi się nie oprze :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. O Wow, tylko to mi się ciśnie na usta. Jo i jego relacje z Eli oraz Maxem - świetne, śmiałam się cały czas. Zakończenie -- ale jak to?? O co chodzi?? Kilka razy czytane ... bo jakoś... no właśnie BUM
    Czekam z niecierpliwością i to z ogromną na kolejny. Weny życzę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział Ci się podobał. Pisałem po kawałku i trudno mi stwierdzić, czy wyszło zabawnie, czy strasznie.
      W sumie powinno być strasznie. Tata Ford praktycznie puka do drzwi :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Czekaj, WTF, ja rozumiem, że się schlali, bywa, ale no.... NOOOOOO.... chyba nie doszło do niczego, co? Eli nie będzie zazdrosny, przecież chciał co by Max i Jo się zaprzyjaźnili :D Nie mogę się doczekać co z tego wyniknie, Kitsune, kiedy następny rozdział, kiedy, kiedy????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się ukryć, że do czegoś "doszło". Tylko do czego? Kiedy to napiszę? Nie wiem. Nie mam niczego w zapasie. Wszystko od razu wrzucam na bloga. Może na chwilę przerzucę się na Eryka, ale to też nic pewnego.

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Hm wygląda tak jakby Jo celowo Maxowi coś dosypal,ukartowal to,zeby Eli go zostawił :d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I teraz zabierze mu chłopaka i dziecko? Razem odjadą w kierunku zachodzącego słońca? No w sumie mogłoby tak być :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Jo pójdzie w argument że Max go wykorzystał itp :D

      Usuń
    3. Jezu no, co za straszna wizja OO. Dajcie spokój, czemu tak rozwalacie słodką króliczą idyllę?

      Usuń
    4. Za dobrze im było już, wystarczy tego dobrego ha

      Usuń
    5. Moja wizja jest odrobinkę inna.
      Nie wiem, czy wolę napisać kolejny rozdział o Eli, czy o Eryku. A Wy co wolicie? Dajcie znać.

      Wasz Kitsune

      Usuń
    6. Eeeeli :-) Teraz nie trzymaj nas tak :-)

      Usuń
  5. Co tu się stało
    Jak to się stało XD
    Oby więcej takich

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję na szybkie pojawienie się rozdziału <3

      Usuń
  6. A co z naszym różowowłosym wampirem i jego królem demonów???

    Eli... błagam chcemy Króliczka 🙏🙏🙏🙏🙏 pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo pięknie piszesz, cudne opowiadanie, mam nadzieję na szybki dalszy ciąg przygód Eliego i Maxa i oby było słodko, przytulnie i duuuużo miłości 💕 za dużo smutków dookoła, a to jest cudowna odskocznia od problemów 🤗🤗💕

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    wspaniale, i Max z Jo się dogadał... o tak Max całkiem zniewolony, ale no jak to... mam nadzieję, że nie stało się najgorsze...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń