Simon
Stan zdrowia nowego króla oraz przygotowania do
pogrzebu zdominowały media. Wszyscy głowią się nad tym, czy jego wysokość
pojawi się na cmentarzu oraz co się stanie, jeśli tego nie zrobi. Poddani nie
tracą nadziei. W ich oczach młodziutki monarcha, który osłonił przyjaciela
przed śmiertelnym strzałem, a przedtem wystąpił przeciwko własnej rodzinie, to
prawdziwy skarb. Eryk już teraz zapisał się w historii, choć pełni swoją
funkcję od dwóch tygodni. Nie muszę dodawać, że to najtrudniejszy czas w całym
moim dotychczasowym życiu.
Mam dość szpitala oraz tego, że jesteśmy pod
bezustanną obserwacją. Król badany jest obecnie częściej niż do tej pory.
Lekarze dwoją się i troją, by jak najszybciej postawić Eryka na nogi. Ich
prężne działania krzyżują moje plany. Jak mam przytulić ukochanego? Jak mam go
objąć czy pocałować, skoro ciągle ktoś nam przeszkadza? Szarookiemu ta sytuacja
z pewnością jest na rękę. Przestał mnie zwalniać i wyrzucać. Niestety, nie
rozwiązuje to naszych problemów… Nowym pomysłem jest ignorowanie mojej obecności.
Jego milczenie jestem jeszcze w stanie zaakceptować. Nigdy nie był szczególnie
wylewny, ale czemu na mnie nie patrzy? Jak ognia unika kontaktu wzrokowego.
Zazwyczaj wpatruje się w swoje splecione dłonie. Jego wyraz twarzy jest poważny
i nieco zmartwiony. Intuicja podpowiada mi, że chodzi o coś więcej. Mój słodki
chłopczyk coś ukrywa. Co ciekawe, równie wycofany i zachowawczy jest także w
stosunku do Vee. O co może mu chodzić? I czemu czuję na sobie jego wzrok za
każdym razem, gdy choć na chwilę odwracam się do niego plecami? Jak do tej pory
ani razu nie dane mi było, by przyłapać go na „gorącym uczynku”. Związki z
arystokratami są naprawdę trudne…
Nastaje noc. Eryk znowu udaje, że śpi. Doktor Arim,
na wyraźną prośbę Vee, przestał faszerować go lekami na uspokojenie. Mój mały
kusiciel układa się na boku i zwija w kłębek. Choć ma zamknięte oczy, mnie nie
oszuka. Przysuwam fotel bliżej łóżka i dotykam jego ramienia.
- Obróć się – każę mu, bo drażnią mnie te dziecinne
gierki. – Przecież wiesz, że jestem obok i będę tu siedział aż do rana.
- Skąd wiesz, kiedy jest rano? – pyta. Uparciuch.
Nie chce mnie posłuchać. Wstaję ze swojego fotela i przenoszę się na miejsce
Vee.
- Tobie też przeszkadza brak okien? – uśmiecham się
widząc, że Eryk w końcu unosi powieki. – Co powiesz na nocną, szpitalną herbatę
ze swoim ukochanym?
- Tylko pod warunkiem, że nie będziesz we mnie
wciskać niczego do jedzenia – zastrzega. Jedzenie, a właściwie wieczne
wykłócanie się o każdy kęs, nie należy do przyjemnych. Z drugiej jednak strony
zależy mi na wzajemnym zaufaniu i bliskości. Nasza relacja jest bardzo krucha.
Nie chcę, by kojarzył moją obecność wyłącznie z przykrymi obowiązkami, takimi
jak poddawanie się badaniom czy wmuszanie kolejnego posiłku.
Kiedy przygotowuję obiecaną herbatę, jego wysokość
siada na skraju łóżka.
- Nie wstawaj. Jesteś za słaby i możesz upaść. –
Troska… Znowu ta troska. Czy przedtem też byłem aż tak miękki? Co on w sobie
takiego ma, że nie potrafię zignorować nawet najdrobniejszego ruchu, jaki
wykonuje? Najchętniej schowałbym go w swoich ramionach i nigdy nie puszczał.
- Nic mi nie będzie. Za trzy dni wyjdę ze szpitala i
przejmę nowe obowiązki – szarooki bagatelizuje fakt, że bardzo schudł i wygląda
na wątłego i zabiedzonego. Unika także rozmowy o pogrzebie. Skupia się
wyłącznie na królestwie. To także mnie niepokoi. Na jego barki zrzucono ciężar
tak wielki, iż każdego wgniótłby w ziemię. Eryk nie jest wyjątkiem.
- Technicznie rzecz biorąc, masz dokładnie trzy i pół
dnia – odstawiam filiżankę na stoliku, bo pomóc mu ponownie się położyć. –
Teraz lepiej – chwalę króla, poprawiając jego kołdrę. Mam okazję musnąć
opuszkami jego dłoń. Ma zimne palce. Wzdycham głośno, lecz tego nie komentuję.
Eryk także milczy. Rozkoszuje się ulubioną herbatą, choć odnoszę wrażenie, że
nawet to przychodzi mu z wielkim trudem. – Skarbie, co się dzieje? Źle się czujesz?
Mam zawołać doktora Arima?
- Nic mi nie jest – pada natychmiastowa odpowiedź.
- Jesteś pewny? Od wczoraj nie zmrużyłeś oka… -
przyglądam mu się podejrzliwie.
- Simon, odkąd tu jestem, głównie śpię. Znudziło
mnie to. – Mój ukochany oddaje mi porcelanowe naczynie, po czym opiera się o
poduszki i zaczyna wpatrywać w sufit. Bezwiednie wodzi prawą dłonią po swojej
klatce piersiowej. Korzystam z okazji i sięgam po jego lewą dłoń, którą
najpierw z namaszczeniem całuję, a następnie przykładam do swojego policzka. –
Nie…
- Bardzo za tobą tęsknię – wchodzę mu w słowo. – Za
prawdziwym tobą. Tym, którego schowałeś za maską obojętności i chłodu. Dlaczego
dla Vee jesteś miły, a mnie bezustannie odpychasz?
- Simon, ty nic nie rozumiesz! – irytuje się,
próbując cofnąć dłoń, lecz mu na to nie pozwalam.
- Masz rację. Nie rozumiem – przytakuję mu. – Vee
nie został milion razy zwolniony lub odprawiony. Może cię bez przeszkód
dotykać. Nie słyszałem, abyś choć raz powiedział, że ma odejść i nigdy nie
wracać, a przecież bardzo ci na nim zależy… - wyrzucam z siebie swoje żale. –
Eryku, nie zrozum mnie źle. Lubię Vee. Jest naprawdę dobry w tym co robi.
Jednak zazdrość… - urywam w połowie zdania, by zebrać myśli. – Dlaczego
pozwalasz mu na więcej? – wlepiam spojrzenie w zaskoczonego króla, który
wpatruje się we mnie intensywnie.
- Vee to Vee – unika odpowiedzi.
- Nie powiesz mi, że jego bezpieczeństwo nie leży ci
na sercu – drążę temat, który nie daje mi spokoju.
- On jest inny niż ty.
- Inny? Tym enigmatycznym stwierdzeniem chcesz
załatwić sprawę? No dobrze… - biorę głęboki wdech. – W czym jest lepszy ode
mnie?
- Jest najlepszy – Eryk z dumą chwali swojego
ulubieńca.
- Najlepszy? – powtarzam po nim słowo. – Vee jest
najlepszy. Często to powtarzasz. Mógłbyś mi wyjaśnić na czym polega owo bycie
„najlepszym”? – ciągnę go za język.
Eryk zamyśla się na chwilę. Ostrożnie dawkuje mi
wiedzę o swoim samozwańczym opiekunie.
- Najlepiej będzie, jeśli sam go o wszystko zapytasz
– jasnowłosy bardzo elokwentnie ucina temat, pozostawiając moje pytania bez
odpowiedzi.
- Nie chcesz mi powiedzieć? – dopytuję, nieco
obrażonym tonem.
- Proszę, nie męcz mnie. I bez twojej zazdrości jest
mi trudno. – To chyba koniec dzisiejszego „przesłuchania”. Są i pozytywne
aspekty. Okazuje się, iż mur, którym Eryk odgrodził się ode mnie jest tak
gruby, jak mi się wydawało. Przy odrobinie szczęścia i cierpliwości, odzyskam
mojego małego kusiciela.
- Przepraszam. Nie chciałem – pochylam się i całuję
króla w czoło. – Bardzo cię kocham. Nie wiesz, jak boli mnie fakt, że z moje
winy wylądowałeś z szpitalu. Gdybyś mnie nie osłonił…
- Simon… - przerywa mi, zirytowany.
- Vee zna cię lepiej. I dłużej. Czasami zastanawiam
się, czy gdyby to on był wtedy na moim miejscu, to… - zaciskam dłonie na metalowej
poręczy szpitalnego łóżka. W uszach nadal rozlega się jadowity szept „odbiorę
ci go”
- Znowu się kłóciliście, tak? – Mały spryciarz. Od
razu bezbłędnie połączył wszystkie fakty.
- My się nie kłócimy – uspokajam ukochanego. Za
dobrze wiem, jak zależy mu na tym, aby między mną a Vee panował spokój i
harmonia. – Mamy odmienne zdania w niektórych kwestiach, ale lubimy się i
szanujemy.
- W takim razie gdzie jest Vee?
- Nie wiem – odpowiadam zgodnie z prawdą. - Obiecał,
że niedługo wróci. Jeśli chcesz, mogę do niego zadzwonić i zapytać.
- Z pewnością jest zajęty – Eryk znowu spuszcza
wzrok.
- Zdrzemniesz się chociaż na chwilę? – naciskam
odpowiedni przycisk, by mój najdroższy monarcha mógł się wygodnie położyć.
- Ale… - od razu protestuje, lecz i na to jestem
przygotowany. Przysuwam fotel jak najbliżej się da, by móc położyć głowę na
jego poduszce.
- Skoro nie chcesz spać… – łapię go za rękę i przytulam
ją do swojej twarzy.
- Simon, ktoś może wejść! – szarooki nerwowo zerkając
w kierunku drzwi.
- Dotykaj mnie. Niczego nie pragnę tak bardzo, jak
czuć na skórze twoje palce… - Tym razem to ja udaję, iż zasypiam. Eryk z
początku nie reaguje na moją prośbę, lecz po chwili czuję, jak delikatnie
gładzi mnie po włosach. Nie mija dziesięć minut, a jego dłoń przestaje się
poruszać. – Dobranoc, skarbie – szepczę, uśmiechając się do niego.
Tuż przed świtem ktoś uchyla drzwi i zakrada się do
środka. Znam tylko jedną osobę, która potrafi stąpać równie bezszelestnie.
Wlepiam w Vee wściekłe spojrzenie. Kilka godzin z dala od siebie z pewnością
nie ostudziło naszych morderczych zapędów. Kwestią czasu pozostaje chwila, w
której rzucimy się sobie do gardeł.
- Co tam, mamusiu? Troszczyłaś się o pisklaka? –
mężczyzna parska drwiąco widząc, jak bezustannie wodzę opuszkami po drobnym
nadgarstku śpiącego Eryka.
- Zamknij się i wyjdź stąd – syczę przez zęby. – Nie
masz pojęcia ile trudu kosztowało mnie uśpienie go.
- Mną także zajmiesz się równie troskliwie? Chociaż
wiesz, ja wolałbym być głaskany w innym miejscu – zmęczony zastępca króla
przeciąga się leniwie. Brak snu znowu uwydatnia jego najgorsze cechy. W dodatku
ziewa przeciągle. – Nie patrz tak na mnie, bo jeszcze się zakochasz – zaczyna
się cicho śmiać.
- Idź spać. W takim stanie nie zapewnisz Erykowi
bezpieczeństwa – karcę go, uderzając w czuły punkt.
- A od czego mamy ciebie? – tleniony celnie odbija
piłeczkę. – Jak on się czuje?
- Vee? – jak na zawołanie, nasz podopieczny od razu
otwiera zaspane oczy.
- Jeszcze wcześnie, śpij – obserwuję, jak mój rywal
wkupia się w łaski Eryka, czochrając go po włosach.
- Gdzie byłeś przez tyle godzin? Pogodziliście się z
Simonem? – dopytuje, nie odrywając wzroku od lodowatych tęczówek przyjaciela.
- Eryku, to co dzieje się między nami, nie ma nic
wspólnego z tobą. Nasz związek to świeża sprawa. Mamusia i tatuś jeszcze się docierają.
Z pewnością zdarzy się sporo cichych dni, ale spójrz – Vee obchodzi łóżko i
staje za moimi plecami. Robi to tak zwinnie i szybko, iż nie mam szansy
zareagować. Nie wiedzieć czemu, obejmuje mnie ramionami i wtula twarz w zagłębienie
mojej szyi. – Widzisz, mały, czysta symbioza – śmieje się.
- Puszczaj! – szarpię się, by nie dotykał mnie tak
poufale. W tej samej chwili Vee wyciąga z kieszeni swój telefon i odblokowuje ekran.
Jestem pewny, że chce nam pstryknąć pamiątkowe zdjęcie. – Co robisz? – pytam zaskoczony,
widząc, jak szybko i sprawnie pisze do Arima „natychmiast sprowadź kardiologa”.
- Uśmiechnij się – szepcze mi do ucha, wysyłając
wiadomość. Dyskretnie zerkam na Eryka, który nie spuszcza z nas wzroku nawet na
chwilę. Prawą dłoń znowu trzyma w okolicy serca. Co się dzieje? Czyżby źle się
czuł?
- Vee…? – posyłam mężczyźnie pytające spojrzenie,
lecz on nadal gra swoją rolę. Jest rozbawiony. Ustawia naszą fotkę jako tapetę
w swoim telefonie, czym oczywiście chwali się przed królem. Mój ukochany nieco
się relaksuje. Opiera się o poduszki, a nawet stara przywołać na twarz grymas
radości. Kiepsko mu to wychodzi.
Po kilku minutach pojawia się doktor Arim. Wygląda
na zaniepokojonego. Wystarczy mu jedno wymowne spojrzenie Vee, by nie wspominać
ani słowem o smsie, którego przed chwilą otrzymał.
- Jak się dziś czujesz, wasza wysokość? – zachowanie
ordynatora to pełen profesjonalizm. Od razu podchodzi do monitora, lecz nic nie
mówi. Sprawdza tętno i porównuje wyniki. Mierzę Vee pytające spojrzenie. Nie
odpowiada. Dalej bawi się swoim telefonem. Rozsiada się swobodnie tuż obok
Eryka.
- Dzień dobry! – pojawia się kolejny lekarz. Tym
razem jest to starszy mężczyzna, który w dodatku ciężko łapie powietrze.
Prawdopodobnie przebiegł spory kawałek, by dostać się tu jak najprędzej. Jego
gęste, siwe włosy są w nieładzie. Ma także rozpięty fartuch. Odkąd jesteśmy w
klinice, widziałem go jeden raz. – Nazywam się Nolan. Nie masz nic przeciwko
małemu badaniu, prawda królu Eryku? – podchodzi do łóżka i bez zbędnych
ceregieli przykłada słuchawkę od razu do klatki piersiowej mojego ukochanego. Wstrzymuję
oddech. Boże, spraw by wszystko było w porządku…
Próbuję odczytać cokolwiek z twarzy Vee, lecz on jak
zawsze zachowuje zimną krew. Arim nie przestaje wpatrywać się w monitor, a nasz
mały pacjent… Dla Eryka to kolejny, przykry obowiązek, któremu musi się poddać „dla
własnego dobra”.
Mija kilka długich minut. Doktor Nolan kończy
oględziny, po czym życzy nam dobrego dnia i kieruje się w stronę wyjścia.
- Ja też będę się zbierał – decyduje Vee, śledząc
wzrokiem oddalającego się kardiologa.
- Nie idź jeszcze – prosi go Eryk. – Myślałem, że
porozmawiamy – rozczarowany i smutny, ponownie układa dłoń na wysokości swojego
serca.
- To ważna sprawa. Załatwię ją i od razu do ciebie
wracam – na twarzy tlenionego po raz pierwszy od dawna dostrzegam troskę. Gdyby
nie te sporadyczne, ludzkie odruchy pomyślałbym, że jest cyborgiem.
- Długo cię nie będzie? – dopytuje Eryk.
- Kilka godzin. Simon dotrzyma ci towarzystwa – Vee
przenosi na mnie swoje lodowate spojrzenie. – Chodź ze mną. Nie będziemy
przeszkadzać doktorowi.
Posłusznie wykonuję jego polecenie, choć wydaje mi
się ono dosyć dziwne. Zazwyczaj Vee nie dba o komfort pracy ordynatora.
Wszystko co robi, robi tylko i wyłącznie dla dobra swojego podopiecznego. Tym
bardziej cieszy mnie możliwość spędzenia z nim chwili sam na sam. Może dzięki
temu dowiem się, dlaczego kazał wezwać Arimowi kardiologa.
Wychodzimy na korytarz. Vee bardzo się spieszy.
Szybkim krokiem przemierza opustoszałe korytarze. Korzystamy ze schodów i
wchodzimy na wyższe piętro. Mężczyzna rozgląda się po otoczeniu.
- Wytłumaczysz mi o co chodzi, czy będziemy się tak
błąkać bez celu? – nie potrafię dłużej powstrzymać ciekawości. Pomimo tego mój
partner ani myśli, by wtajemniczyć mnie w swoje plany. Namierza doktora Nolana,
który od początku był jego celem. Kardiolog znajduje się w niedużym pokoju.
Wyraźnie słyszę, jak konsultuje przebieg choroby jednego z pacjentów,
znajdującego się w sąsiednim budynku.
- Ciśnienie jest nieco wysokie. Podniesiemy dawkę z
pięciu miligramów na dziesięć. To powinno załatwić sprawę – zwraca się do
młodej, czarnowłosej kobiety. Z tego co mi wiadomo, to jego asystentka, doktor
Xu. Ukończyła studia z wyróżnieniem i odbywa staż u boku Nolana.
- Panie doktorze, powtórzmy badania – nieśmiało
wtrąca się doktor Xu.
-Nonsens! – odpowiada Nolan, wyraźnie zirytowany
faktem, iż ktoś tak mało znaczący w hierarchii szpitala jak towarzysząca mu
Chinka, śmie podważać jego decyzję. – Nie będziemy tracić czasu na takie
bzdury! Czekają mnie dziś jeszcze dwa zabiegi. To one są priorytetem, a pani
sugeruje, że mam bezczynnie czekać na kolejne badania, które i tak… - przerywa
w połowie zdania, widząc przed sobą dobrze zbudowanego, królewskiego ochroniarza.
– Czym mogę panom służyć?
- Zbadał pan Eryka. Chcę poznać pańską diagnozę –
Vee nie owija w bawełnę. Od razu atakuje.
- Jego wysokości nic nie jest – wyrokuje Nolan. –
Rany po operacji goją się dobrze.
- Nie po to pana wezwałem. Eryka boli serce. Chcę
znać powód. Teraz – złowieszcze błyski w oczach Vee oraz jego zaciśnięte
szczęki powinny przemówić kardiologowi do rozsądku. Nie należy on do osób zbyt
cierpliwych. Jeśli żąda odpowiedzi, usłyszy je, bez względu na wszystko.
- Król nie skarży się na żadne bóle – Nolan brnie
dalej, udając przy tym wszechwiedzącego.
- Eryk często łapie się za serce. Nie je. Nie śpi. –
Dobry jest. Bardzo spostrzegawczy, a jednocześnie bezwzględny. Pojawił się problem,
wiec Vee chce rozwiązania.
- Gdyby znał się pan na medycynie, to wiedziałby, że…
- lekarz znowu przybiera pozę wszechwiedzącej wyroczni.
- Nie przyszedłem tu na wykład, lecz po odpowiedzi,
więc zacznij gadać, doktorku – tleniony syczy wściekle, z trudem nad sobą
panując.
- To nerwica – podpowiada doktor Xu. – Książkowy przypadek
– dodaje znacznie ciszej, czerwieniąc się i spuszczając wzrok.
- Nerwica?! – Nolan ironicznie parska, przecząco
kiwając głową. – Król jest osłabiony, ale nie widzę podstaw, by…
- Zamknij się! – Vee puszczają nerwy. – Simon,
zamknij drzwi – wydaje mi polecenie, które automatycznie spełniam. Tymczasem on
wyciąga swój pistolet, odbezpiecza go i celuje prosto w klatkę piersiową
Nolana. – Jesteś w stu procentach pewny, że to nie jest nerwica? Radzę ci
dobrze przemyśleć odpowiedź, bo w przeciwieństwie do ciebie, ja się nigdy nie
mylę – przykłada lufę do skroni przerażonego kardiologa.
- Wyko-Wykonałem jedynie pobieżne badania! By mieć
pewność musiałbym dokładnie wypytać jego wysokość o wiele rzeczy, a także
skonsultować się z Arimem i… - obawiam się, że na te tłumaczenia jest już
trochę za późno.
- Więc czemu nic nie zrobiłeś? – pytanie Vee brzmi
jak wyrok.
- Ja… Ja… Chciałem, to znaczy… Planowałem… - jąka
się kardiolog, szukając u mnie pomocy. Przykro mi, lecz tym razem przyznaję
rację Vee.
- Co to ma być?! Złoże na was oficjalną skargę!
Powiadomię króla! Wszystkich powiadomię o tym, że mi groziłeś! –
rozemocjonowany doktor aż się trzęsie ze złości. Na nieszczęście, nawet
młodziutka doktor Xu nie wydaje się poruszona jego wyzwiskami.
- Groziłem? – dziwi się tleniony. – Nie mam pojęcia
o czym pan mówi, a ty Simon? – Vee nie raczy obrócić się w moją stronę. Dobrze
wie, że cokolwiek się stanie, będę trzymał jego stronę. - Ja tylko grzecznie
poprosiłem o postawienie diagnozy.
- A ja ci mówię, ty bezczelny olbrzymie, że królowi
nic nie jest! Takim zachowaniem próbuje
jedynie zwrócić na siebie uwagę. To rozkapryszony dzieciak, któremu władza
uderzyła do głowy! Powinien oddać koronę bratu. Książę Alan dużo lepiej nadaje
się na króla, niż to nadwrażliwe chuchro!
Wstrzymuję oddech i nieco przymykam powieki, bo
jestem prawie pewny, iż za chwilę z Nolana pozostanie jedynie krwawa plama.
Mija jedna sekunda, po niej kolejna i jeszcze jedna. Nie słyszę wystrzału.
Jedynie ciche stęknięcie starszego mężczyzny, gdy Vee przykłada lufę pistoletu
do jego krocza.
- Jesteś zwolniony. Masz minutę, by opuścić budynek.
Do szesnastej znikniesz z królestwa i nigdy więcej tu nie wrócisz. Jeśli
jeszcze raz o tobie usłyszę, nie zawaham się zmarnować kuli, zrozumiałeś? –
Wszyscy obecni w pokoju mają świadomość, że rozwścieczony blondyn nie żartuje.
Jest gotowy zabić zuchwałego kardiologa, a także każdego, kto zagrozi Erykowi.
Vee rzeczywiście jest inny niż ja. Od zawsze byłem uczony, iż należy chronić
życie ludzkie, a zabijać jedynie w ostateczności. Dla mojego partnera to nie ma
żadnego znaczenia. Jest oskarżycielem, sędzią i katem. Zwłaszcza katem. W
dodatku bardzo to lubi.
- Co?! Co takiego?! To jakiś żart?! – awanturujący się
idiota to doprawdy idealne podsumowanie dzisiejszego poranka.
- Ochrona! – Vee wyciąga swój telefon. Nie mija
dziesięć sekund, a pojawia się czterech mężczyzn, ubranych w ciemne garnitury. –
Wyprowadźcie go poza teren kliniki i odwieźcie od razu na lotnisko. Nie chcę go
więcej widzieć – instruuje swoich poddanych.
- Tak jest, szefie – dowódca mini-oddziału osobiście
chwyta Nolana za szpitalny fartuch. On i jego ludzie bronią dostępu do
skrzydła, w którym przebywa Eryk. Jestem pełen podziwu, że ten dwumetrowy kolos
zdołał przecisnąć się przez otwór drzwiowy. W dodatku zawsze ma ubrane okulary
przeciwsłoneczne oraz niewielką słuchawkę w uchu. Z pewnością nie wywodzi się z
żadnych służb. On i jego ludzie to agenci wytrenowani przez prywatne organizacje.
Bez kręgosłupa moralnego. Robią to, za co mają płacone. Dziwi mnie, że Vee
wynajął ich do ochrony króla. Najemnicy zawsze niosą za sobą spore ryzyko.
- A teraz… - tleniony ponownie przybiera maskę
zobojętnienia, a następnie chowa broń, po czym całą swoją uwagę poświęca doktor
Xu. – Jak wyleczyć nerwicę?
- Nie przebierasz w środkach, co? – młoda Chinka
zaczyna wachlować się dłonią. – Jesteś tak władczy i absorbujący, że chyba
sobie usiądę. Nie masz niż przeciwko? – kobieta jest nim tak pochłonięta, że
nawet nie zauważa mojej obecności.
- Bardzo proszę – Vee szarmancko odsuwa jej krzesło,
które ta natychmiast zajmuje.
- Zrobię co w mojej mocy, by pomóc królowi. Proszę
jednak, abyś nie celował do mnie z pistoletu. Mam dość stresującą pracę i zdecydowanie
dość wrażeń, jak na jeden dzień – na twarzy lekarki pojawia się wątły cień
uśmiechu.
- Czas leci, doktor Xu, a ja nadal niczego się nie
dowiedziałem – ponagla ją, zaczynając krążyć po pomieszczeniu. Jest jak
rozszalały tygrys w za małej klatce.
- W obecnej sytuacji najlepsza byłaby terapia
farmakologiczna – radzi Xu. Ona także nie chce prowokować tygrysa.
- Żadnych leków, zwłaszcza na uspokojenie – decyduje
Vee, tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- W takim razie niewiele więcej mogę zaproponować.
Spokój, odpoczynek, czas… Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, jego wysokość
już od dawna zmagał się dużymi problemem. Podejrzewam więc, że postrzelenie
podczas koronacji i morderstwo rodziców przelało kielich. Król Eryk jest u
kresu sił. Jeśli nie zadba o swoje zdrowie, kolejne ataki paniki i pogłębiająca
się depresja to jedynie kwestia czasu – lekarka uczciwie stawia sprawę i mówi o
tym, o czym obydwaj nie chcemy słuchać.
- Zadbamy o jego odpoczynek – po raz pierwszy
wtrącam się do rozmowy. – A także o lepsze samopoczucie.
- Terapia również mogłaby pomóc – doktor Xu podsuwa
nam kolejny pomysł, lecz Vee ma inne zdanie na ten temat. Nie lubi obcych i z
pewnością nie dopuści ich do przestraszonego Eryka. Poza tym szczerze wątpię,
iż mój ukochany wykazałby choć cień zainteresowania uzewnętrznianiem się. Nawet
przede mną było mu trudno się otworzyć, ale teraz… Wszystko jeszcze bardziej się
skomplikuje.
- Pomyślimy o terapii – odpowiada dyplomatycznie
Vee. – Jest coś jeszcze?
- Zmiana otoczenia z pewnością wpłynęłaby pozytywnie.
– No proszę, doktor Xu i ja mamy podobne zdanie, jednak w obecnej sytuacji to
praktycznie niemożliwe. Eryk nie może stąd wyjechać. Jeśli jego wrogowie
zauważą, iż nie jest w pełni sił, zaczną go atakować ze zdwojoną siłą. Co
zrobić? Co mamy zrobić, aby mu pomóc?
- Dziękujemy za wszystkie rady, doktor Xu. Mam
nadzieję, że ma pani świadomość, iż wszystko, co dotyczy króla, jest ściśle
tajne. Jeśli dowiem się, że nadużyła pani mojego zaufania, to… Przykład doktora
Nolana powinien być dla wystarczającą przestrogą – Vee kończy swoją myśl,
mieszając ją z lekkim szantażem.
- Spokojnie, kowboju. Nikomu nic nie powiem – doktor
Xu jest jakby niepocieszona z powodu braku zaufania ze strony tlenionego.
- Nie będziemy pani dłużej przeszkadzać – na twarzy
blondyna pojawia się czarowny uśmiech. Vee to niekwestionowany mistrz zagrywek
aktorskich. Potrafi każdą sytuację obrócić na swoją korzyść.
- Już sobie idziesz? – kobieta podpiera głowę i
posyła mu smutne spojrzenie. – Myślałam, że po tym wszystkim zaprosisz mnie
chociaż na kawę… - Nie wierzę! Groził jej bronią, prawie zabił bezpośredniego
przełożonego, a ona z nim flirtuje?!
- Przykro mi, ale nic z tego. Mój chłopak –
niebieskooki robi pauzę i wpatruje się we mnie z uczuciem – nie lubi się mną
dzielić. Prawda, skarbie? – Otwieram usta, by zareagować, lecz jestem w takim
szoku, że nie wiem, co powinienem powiedzieć. – Miłego dnia, doktor Xu – żegna się
z rozczarowaną Chinką, po czym bierz mnie za rękę i ciągnie w kierunku pokoju
Eryka.
- Długo będziesz mnie tak ściskać?! – irytuję się,
gdy wspólnie pokonujemy schody.
- Przeszkadza ci fakt, że trzymam cię za rękę? – mój
partner udaje zdziwionego, lecz za nic nie chce puścić moich palców.
- Skoro tak bardzo zależy ci na bliskości,
powinieneś był przyjąć jej propozycję – zrzędzę niczym zgorzkniały tetryk.
- Nie jestem w nastroju na łatwe laski – odpowiedź Vee
znowu mnie zaskakuje.
- Doktor Xu nie wyglądała na łatwą! – próbuję zachowywać
się jak na gentelmana przystało i bronić honoru damy. – To wykształcona i
piękna kobieta. W dodatku zrobiła pierwszy krok.
- Simon, jeśli tak ci się podoba, jest twoja. Ja jej
nie chcę. Nie ma nic przyjemnego w seksie z kimś, kto aż tak desperacko chce
zostać przelecianym, wierz mi.
- Niech zgadnę. Wolisz wyzwania, tak? – Vee zatrzymuje
się gwałtownie przed drzwiami, więc niechcący na niego wpadam.
- Ty z pewnością byłbyś niezłym wyzwaniem, co? –
mężczyzna zaczyna się śmiać, otaczając mnie jednocześnie ramionami.
- Puszczaj, zboczeńcu! – wyrywam mu się. W tej samej
chwili doktor Arim otwiera drzwi, przyłapując nas na „gorącym uczynku”.
- Chłopcy… - zszokowany ordynator zerka nerwowo na
szarookiego. – Moglibyście nie robić takich rzeczy akurat tutaj?
- To nie tak, jak myślicie! – zaczynam się bronić,
uciekając jednocześnie od szaleńca, który w końcu uwalnia mnie ze swoich objęć.
– Nie robiliśmy nic złego! Vee chciał jedynie… - jeśli powiem, że flirtował z
doktor Xu, Eryk od razu domyśli się prawdy.
- Chciałem sprawdzić, czy Simon dobrze całuje –
wypala tleniony. Jego spojrzenie krzyżuje się ze wzrokiem Eryka. To chyba
jedyna osoba, na której jego przedstawienie nie zrobiło większego wrażenia.
- Jeszcze słowo, a będziesz mógł zapomnieć o
całowaniu na długie tygodnie – warczę, podchodząc do łóżka i siadają w swoim
fotelu. – Nie słuchaj go skarbie – proszę ukochanego. – Bredzi coś od rzeczy.
- Wiem – szepcze Eryk. Nie patrzy na mnie. Wolałbym
od razu wyjaśnić to głupie nieporozumienie. Okazja sama spada mi z nieba. Arim
ma umówione jakieś ważne spotkanie, a Vee rozpływa się w powietrzu. Co prawda
twierdzi, że niedługo wróci, lecz mało mnie to w tej chwili interesuje. Mam
swoje obowiązki.
Udaje mi się wmusić w ukochanego aż pół tosta, co
odnotowuję jako prawdziwy sukces. Gdy zyskuję pewność, że Eryk nie jest głodny,
układam głowę szpitalnej pościeli i zaczynam się bezczelnie wpatrywać w jego
twarz.
- Bardzo cię kocham – z prawdziwą przyjemnością dzielę
się moimi uczuciami. Mam świadomość, iż z jego ust nie padnie żadna deklaracja,
lecz jakie to ma znaczenie?
- Simon…
- Nie musisz nic mówić. Wszystko rozumiem –
zapewniam chłopaka. – Sprawiłeś mi wielką przyjemność. Bałem się, że źle
odbierzesz żarty Vee. Cieszę się, że mi ufasz – szybko zmieniam temat naszej
rozmowy na taki, który dotyczy wyłącznie naszej dwójki. Nie jestem lekarzem i
nie znam się na nerwicy, lecz zrobię co w mojej mocy, by poczuł się lepiej.
Intuicja podpowiada mi, że powinien oprzeć się na czymś, co podniesie go na
duchu. Miłość idealnie wpisuje się w ten scenariusz.
- Zdrada do ciebie nie pasuje.
- Tu nie chodzi tylko o zdradę. Po prostu nie
wyobrażam sobie, że mógłbym pocałować kogoś innego. Liczysz się dla mnie tylko
ty. Zawsze już tak będzie. Ponoć to u nas rodzinne. Wiesz, tata, dziadek,
pradziadek… Taka tradycja, która kiedyś wydawała mi się śmieszna, aż do chwili,
w której znalazłem się z tobą w jednym pokoju. Nigdy wcześniej się tak nie
czułem. Wystarczyło jedno twoje spojrzenie… A potem, gdy się uśmiechnąłeś… Nigdy
tego nie zapomnę - z prawdziwą przyjemnością wspominam szczęśliwe chwile, które
spędziliśmy razem.
- Simon…
- Chciałbym, abyś zawsze się do mnie uśmiechał –
puszczam mimo uszu jego ciche protesty. – Pozwalał się dotykać, przytulać,
całować… Uwielbiam czuć cię blisko siebie.
- Przestań. To nie jest czas i miejsce na takie
rzeczy! – zostaję skarcony.
- Gdy jesteś taki stanowczy i poważny, pragnę cię
jeszcze mocniej.
- Simon! – Eryk zaciska usta w wąską linię. Robi tak
za każdym razem, gdy jest solidnie wkurzony.
- Pozwolisz się przytulić? – żebrzę o pozwolenie. –
Bardzo mi ciebie brakuje… - wyciągam rękę i nakrywam nią zimną dłoń Eryka. Nie
komentuję tego faktu. Po prostu staram się ją ogrzać, bo wiem, że to wina strachu.
Moje małe biedactwo…
- Jeśli ktoś przyjdzie, będziemy mieć kłopoty.
- Wymęczyli cię od samego rana, prawda? Masz ochotę
się przespać?
- Nie. – Głuptas. Nie dam się zwieść. Im więcej
odpoczywa, tym szybciej odzyska siły. Właśnie tak to działa.
- Posiedzę przy tobie – obiecuję mojemu najdroższemu
skarbowi. – Przytulić cię do snu? A może pocałować?
- Simon… - nastolatek ciężko wzdycha.
- No dobrze, dobrze – niechętnie mu ustępuję, okrywając
kołdrą, pod którą chowam nasze splecione dłonie. – To będzie nasz sekret – chichoczę
konspiracyjnie.
Przez większość dnia udaje mi się ukryć bliskość,
którą staram się nawiązać z ukochanym. Eryk potrzebuje czasu, więc nie jestem natarczywy
i nie robię nic niestosownego. Z drugiej jednak strony potrzebuje oparcia,
czyli mnie. Działam nieco po omacku, lecz mój plan odnosi sukces. Gdy nastaje
wieczór, humorzasty monarcha chyba jego gotowy całkowicie mi się poddać.
Zmęczony badaniami pozwala mi się umyć, a także zanieść wprost do łóżka.
- Zgaszę światło, a ty pójdziesz grzecznie spać –
próbuję utulić Eryka do snu.
- Nie gaś światła, dobrze?
- Nie zgaszę – obiecuję mu. Trudno udawać, że nie
boli mnie brak poczucia bezpieczeństwa, jaki odczuwa.
- Dziękuję – odpowiada z ulgą.
- Dla ciebie wszystko, mój ukochany – całuję zimne
palce.
- Obudzisz mnie, jeśli będzie mi się śniło coś
złego?
- Oczywiście, mój skarbie – pochylam się, by
pocałować go w czoło. – Nie bój się. Wszystko będzie dobrze.
- Martwię się o Vee. Mówił, że szybko wróci, a tak
długo go nie ma… - Eryk z trudem unosi powieki, bo po raz ostatni spojrzeć na
tarczę zegara.
- Wróci. Sam wiesz, że nie przepuści żadnej okazji,
by jakoś mi dopiec, więc…
- Mały, nie śpij jeszcze – jak za dotknięciem
czarodziejskiej różdżki, ulubieniec Eryka pojawia się w drzwiach.
- Gdzie byłeś tak długo? Martwiliśmy się - odwracam
się w jego stronę i mierzę surowym spojrzeniem. Mężczyzna wygląda na jeszcze
bardziej wykończonego niż Eryk. Mimo to tajemniczy uśmiech nie schodzi mu z
twarzy, a oczy przepełniają wesołe iskierki.
- Szykowałem niespodziankę. Wstawaj – ponagla Eryka,
ściągając z niego kołdrę. – Wracamy do domu.
"Nie śpimy :) "
OdpowiedzUsuń-> mam wrażenie, że ta emotka patrzy na mnie i hipnotyzuje z podstępnym uśmieszkiem ;v
Zamierzałam się właśnie oddać objęciem Morfeusza, ale nie mogę, kiedy ona tak PATRZY ;o
Mam nadzieję, że 14 stron wystarczy, abym Cię uśpił. To prawie jak bajka na dobranoc :)
UsuńTwój Kitsune
Ja dalej czekam na cierpienie Simona i go nie widzę... Vee rządzisz! Tylko się na poważnie nie zakochaj w Simonie. Chociaż trójkącik? Czemu nie ^^
OdpowiedzUsuńWszystko w swoim czasie, Kira. Ja też nadal czekam na obiecane wieki temu 8 stron i nic. Ćwicz cierpliwość razem ze mną :D
UsuńTwój Kitsune
Ej no ja już 8 stron napisałam :P Obietnicę spełniłam, także teraz twoja kolej
UsuńVee xD ty mały diabełku <3 Simon i Eryk są tacy słodcy :3
OdpowiedzUsuńBycie "słodkim" to zaleta wszystkich moich seme, zwłaszcza Maxa :D
UsuńTwój Kitsune
Lisku czekam na Bezsenne Noce ... kiedy bedzie?
OdpowiedzUsuńNie wiem. Na razie jestem w trakcie pisania kolejnego rozdziały Humorów króla, a potem zobaczymy.
UsuńTwój Kitsune
Taaaak! Wiecej Eryczka, Simona i Vee! :D
UsuńWegi
Nie ma to jak Vee w akcji :D Ta scenka z Simonem to była czysta poezja! A mówiąc już o Simonie to cieszę się, że robi postępy z Erysiem. Chyba dojrzał, co? :)
OdpowiedzUsuńWegi
Ps. Na początku myślałam, że ta asystentka jest nieśmiała :D
Przyjaźń Simona i Vee jeszcze się w pełni nie rozwinęła :D
UsuńTwój Kitsune
Ostatni rozdzial 15 czerwca a dzis mamy 29 czerwiec kiedy nowy rozdzial ja sie pytam ?
OdpowiedzUsuńAle nowy rozdział już jest :D
UsuńTwój Kitsune
Kiedy bezsenne noce ;(
OdpowiedzUsuńNie wiem. Jeszcze nie skończyłem nowego rozdziału.
UsuńTwój Kitsune
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudnie, nie ma to jak Vee w akcji, bosko naprawdę... ale tak chce odpowiedzi i tyle, a ta asystentka a wydawala sie taka niesmiala...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza