wtorek, 14 sierpnia 2018

mpreg 45

„Bezsenne Noce


- Jest źle! Bardzo źle i to wyłącznie twoja wina! – nie szczędzę sobie kilku cierpkich słów prawdy. Mogę na siebie krzyczeć do woli i wyzywać się od najgorszych, bo przebywam poza domem. Stoję w korku, który nastraja mnie dość bojowo. Zamiast ubliżać innym kierowcom, skupiam się wyłącznie na swoich błędach. Czas płynie wolno. Jest gorąco. Wyręczam mamę, która łaskawie zgodziła się przydzielić mi jakieś dodatkowe zajęcie. Jadę więc do drukarni zamówić nowe foldery, odbieram ze sklepu jej nową sukienkę. Jeszcze tylko zakupy i koniec wolności. Będzie trzeba wrócić i spojrzeć Eli prosto w oczy…
Parkuję przed ulubionym centrum handlowym. Jest na tyle duże, iż bezkarnie mogę w nim przepaść na kilka godzin. Wkładam żeton do wózka. Czeka na mnie ponad sto alejek, szczelnie wypełnionych produktami. Starannie czytam etykiety. Odkrywam zupełnie nowe tereny, takie jak dział kubków z zabawnymi napisami, cała masa plastikowych sprzętów, przydatnych na biwaku, a także antyalergiczna pościel. „Hitem tygodnia” są poduszki w kształcie serca lub gwiazdki „w szokująco niskiej cenie”. Upadłem naprawdę nisko…
Największe dylematy pojawiają się w dziale niemowlęcym. Rozczulający widok malutkich śpioszków i kaftaników wpędza mnie w jeszcze większe poczucie winy. Do tego roi się tu od kobiet i mężczyzn w ciąży lub młodych rodziców. Uśmiechy, westchnienia… Zżera mnie zazdrość! Ja też tak chcę! Chcę dokładnie tego, co oni mają – SZCZĘŚCIA! Chcę się cieszyć każdą chwilą, wspólnie spędzanym czasem, każdym gestem. Nawet tak trywialne sprawy, jak kolor grzechotki wydają mi się pasjonujące. Oczywiście pod warunkiem, że Eli dzieliłby je razem ze mną.
- Max! – czyjaś dłoń klepie mnie po ramieniu. Jak mówi przysłowie „z deszczu pod rynnę…”
- Ian, cześć – dukam przez zęby, widząc oślepiający uśmiech, bijący od jego twarzy. Super, tylko tego mi brakowało…
- Robisz zakupy? – mężczyzna wskazuje na mój przepełniony wózek. – A gdzie Eli? – zaczyna się rozglądać po dziale dziecięcym, próbując wypatrzeć blondyna.
- Został w domu. Ma sporo szkiców do wykonania.
- Ja też nie umiem się powstrzymać – wskazuje na stos ubranek, które przeznaczone są dla nowonarodzonego dzidziusia. - Co prawda Tina zabroniła mi kupowania czegokolwiek, bo dom pęka w szwach, ale nie potrafię się powstrzymać. Spójrz, jakie to słodkie – macha mi przed nosem malutkimi ciuszkami. Dorosły facet, bohater… To niesprawiedliwe, że on beztrosko buszuje w śpioszkach, a ja boję się konfrontacji ze skrzywdzonym ukochanym.
- Radziłbym ci zrobić zapasy, zanim moja mama tu nie wpadnie. Razem z ojcem mają obsesję na punkcie wnuka – to miał być ironiczny żart, ale chyba mi nie wyszedł. Robi mi się smutno na myśl, że wszyscy wokół bardziej doceniają ciążę, a Eli i ja…
- Max, co się dzieje? – Ian dość szybko wyłapuje zmianę mojego nastroju.
- Nic. Wszystko jest w jak najlepszym porządku – kłamię, obdarzając go wyuczonym uśmiechem.
- Taki kit to możesz wciskać komuś, kto nie zna cię tak długo, jak ja… - mój przyjaciel nagle poważnieje. Szczerze się przejął. To nie wróży niczego dobrego. – Chodź, pogadamy.
Wspólna kawa to ostatnia rzecz, na którą mam ochotę. Siadamy przy niewielkim stoliku, znajdującym się w jednej z przytulnych kawiarni. Panuje tu całkiem spory ruch. Ludzie stoją w wielkiej kolejce po lody. Śmieją się, rozmawiają. Dzieciaki szaleją na placu zabaw. Tylko nade mną jak zwykle gromadzą się burzowe chmury.
- Mów, tatuśku. Przecież widzę, że masz jakiś problem.
„Tatusiek”… W porównaniu z Ianem, który bezbłędnie radzi sobie z opieką nad dziećmi oraz spełnia się jako głowa rodziny, wypadam naprawdę blado. Idealne życie rodzinne, satysfakcja z pracy. Takiemu to dobrze…
- Nie jest lekko, sam wiesz – odpowiadam wymijająco, popijając obrzydliwie słodką, mrożoną kawę.
- A konkretniej? Po twojej minie widzę, że coś cię gryzie, czyli sprawa dotyczy Eli – czyta ze mnie, jak z otwartej książki.
- Marnujesz swoje talenty, stary. Powinieneś się przenieść do FBI – drażnię się, lecz widząc, z jaką uwagą się we mnie wpatruje, odpuszczam. – Masz rację, mam spory problem związany z Eli – spuszczam wzrok, by wpatrywać się w moje dłonie, które nerwowo zaciskam.
- Ciąża nie jest prosta, co? – wyrozumiały uśmiech mojego dawnego przyjaciela sprawia, że coś we mnie pęka.
- Jesteś ojcem trójki dzieci. Jak ci się to udało?! Staram się! Naprawdę się staram, ale nic mi nie wychodzi! A każda moja porażka oddala nas od siebie! Nie mogę stracić Eli! Za bardzo mi na nim zależy! Tylko że on jest taki uparty! Zamyka się w sobie, a gdy tak robi, wyślizguje mi się z rąk! A co, jeśli mnie znienawidzi?! – wyrzucam z siebie jednym tchem.
- Spokojnie, Max. Oddychaj – słysząc tę uwagę, zaczynam się na głos śmiać.
- Jestem beznadziejny, wiem – załamuję się do reszty.
- Co mu zrobiłeś, pochwal się – przyjaciel namawia mnie do wierzeń.
- Jeśli zacznę ci opowiadać, posiedzimy tu do końca tygodnia, a wątpię, że masz aż tyle czasu – markotnieję. – Eli jest młody i do pewnych rzeczy podchodzi bardzo lekko. Najchętniej tylko by rysował, jadł słodycze i wściekał się na mnie bez powodu.
- Hormony – Ian kiwa głową. Nie jest zaskoczony. Dla takiego weterana ciążowe problemy chleb powszedni.
- Hormony? – powtarzam po nim. – To chyba coś więcej. Nie umiem się z nim dogadać. Jednego dnia jest przymilny, a za chwilę nie wolno mi go dotknąć! Zamiast odpoczywać, szkicuje po nocach, a na domiar złego karmi dziecko lizakami! – skarżę się.
- Max, na tym właśnie polega ciąża. Musisz się uzbroić w cierpliwość i spełniać jego zachcianki.
- O to też się kłócimy. Bez przerwy wypomina mi, że schowałem przed nim cukierniczkę! A co niby miałem zrobić?! Masz pojecie ile cukru mieści się w tak drobnym ciele?! – bez przeszkód wylewam swoje żale, bo czuję, że mam przed sobą jedyną osobę, która mnie rozumie.
- Max… - albo i nie… - Jeśli Eli chce cukru, to mu go daj. Jest młody, dużo pracuje. Musi skądś czerpać energię.
- A cukrzyca ciążowa? Nie mów mi, że nie czytałeś jaka jest niebezpieczna! – przybieram moralizatorski ton.
- Od tego właśnie są badania. Byliście u lekarza? Miał jakieś zastrzeżenia?
- Nie. Powiedział, że Eli to okaz zdrowia.
- Widzisz, nie ma się czym przejmować. Tina prawie codziennie jadła litr lodów karmelowych, nie licząc innych rzeczy – Ian spogląda na mnie wymownie. – Lepiej od razu powiedz prawdę. Z tego co pamiętam, kiepsko gotowałeś. Przerasta cię spełnianie kulinarnych zachcianek ciężarnego chłopaka, czy też masz dosyć nocnych wycieczek do lodówki?
- Eli nigdy nie prosił, abym coś mu ugotował – odpowiadam zmieszany.
- Serio? – mężczyzna z niedowierzaniem kręci głową. – To niesprawiedliwe…
- Do lodówki też mnie nie wysyła.
- Nie? – tym razem to on wygląda, jakby mi zazdrościł. – Max, jeśli to prawda, to wasze dziecko musi być wyjątkowe. Moja żona codziennie pisała do mnie kilkanaście wiadomości, abym po drodze z pracy kupił im „coś dobrego”. Wracałem do domu objuczony siatami, a potem i tak musiałem się w nocy ubierać i jechać na stację benzynową po jakiegoś batonika lub zamawiać pizzę do łóżka… Ciążowe zachcianki to nie przelewki.
Pizza do łóżka? O czym on do mnie mówi?
- Eli, poza słodyczami, nie ma żadnych zachcianek.
- Nie chce frytek? Chipsów? Słoika nutelli, w którym będzie moczyć kawałki ogórka kiszonego? – mój przyjaciel nie potrafi wyjść z podziwu. – Sporo czytałem o męskiej ciąży. Ponoć faceci potrafią nieźle dać popalić. Gdybyś napisał na forum, że załatwiłeś sprawę kilkoma lizakami to jestem pewny, że wiele osób byłoby gotowych, by ukraść ci to jasnowłose cudo, ze mną włącznie.
- Nic z tego! On jest tylko mój! – przechwalam się, pękając z dumy.
- Ciąża to bardzo niezwykły czas, więc pozwól, że podzielę się z tobą tym, czego nauczyło mnie doświadczenie – Ian rozgląda się na boki, po czym zaczyna konspiracyjnie szeptać. – Tak naprawdę dziecko się nie liczy.
- O czym ty mówisz? – przerażają mnie jego wymysły. – Wszystko co robię jest dla dobra dziecka!
- No właśnie nie. Dziecko sobie siedzi bezpiecznie w brzuchu. Jest zdrowe. Powoli rośnie i jest mu dobrze. By przetrwać dziewięć miesięcy w jednym kawałku, powinieneś się skupić wyłącznie na Eli. Tylko on się liczy. I nie ma lekko, wierz mi. Poranne mdłości, wieczna huśtawka nastrojów, zmęczenie, ale przede wszystkim troska. Nie jesteś w stanie wyręczyć go w żadnej z tych rzeczy. Możesz za to wiele mu ułatwić. Pokazać, że jesteś obok. Wesprzeć. Ochronić. Nakarmić. Przytulić. Zrób co w twojej mocy, by był zadowolony. Im szybciej to zrozumiesz, Max, tym twoje życie stanie się łatwiejsze. Dlatego jeśli Eli czegoś chce, a wierz mi, że może poprosić o naprawdę dziwne rzeczy, to twoje zadanie polega na tym, by mu to dać. To trochę ślepa miłość. Z dzieckiem tak nie rób, bo wejdzie ci na głowę – Ian puszcza do mnie oko, a ja siedzę i wpatruję się w niego z takim wyrazem twarzy, jakbym widział go pierwszy raz w życiu.
- Liczy się Eli, a nie dziecko… - ten niepozorny mężczyzna, którego znam od lat, mąż, ojciec trójki dzieci i lokalny bohater, odsłonił przede mną mistyczną prawdę. Czemu sam na to nie wpadłem?
- Jeśli Tina mówi, że czegoś chce, obojętne czy to oznacza wycieczkę na drugi koniec miasta po sałatkę, przygotowaną przez jej mamę, czy też pudełko biszkoptów polanych ostrym sosem, o nic nie pytam i niczego nie kwestionuję. Po prostu to robię - szczęśliwi małżonek uśmiecha się do własnych wspomnień. – W ten sposób okazuję moją miłość. Rób to samo, a wszystko się ułoży, zobaczysz – pociesza mnie w bardzo pewny siebie sposób.
Eli ważniejszy niż dziecko? To krótkie zdanie zdaje się zaprzeczać wszystkiemu w co wierzyłem. Do tej pory to nasz synek był na piedestale. Od pierwszej chwili, w której dowiedziałem się o ciąży, troszczyłem się wyłącznie o dobro maleństwa. A dobro Króliczka? Wstyd się przyznać, ale ani razu o tym nie pomyślałem. „Zbędna przeszkoda”, „żywy inkubator” – właśnie tak go traktowałem.
Koniec z tym!
„Cukier jest dobry… Cukier jest dobry… Jeśli Eli w dalszym ciągu będzie go chciał, to cukier jest dobry…” – powtarzam w myślach, jak mantrę. Muszę się jak najszybciej przestawić.
Wracam do domu pełen entuzjazmu. Jestem gotowy, by wypróbować „złote rady” w praktyce. Obserwuję Eli dość uważnie, gotowy na każde wezwanie. Czas płynie wolno, a on nic. Siedzi przy stole, skupiony jedynie na rysowaniu. Nie powinno mnie to dziwić. Zawsze to robi.
„No zrób coś, Max! Samochód ma pełen bak. Wystarczy, że Króliczek o coś poprosi i po sprawie. Będziesz się mógł wykazać!”
Po trzech godzinach oczekiwania na choć jedno słowo, moje pozytywne nastawienie powoli przygasa. Eli nigdy o nic nie prosił. Jeden raz chciał landrynek, których mu nie kupiłem, a potem była czekolada… Spieprzyłem sprawę i teraz mam za swoje.
Sięgam po swój komputer i zaczynam czytać o zachciankach osób w ciąży. Jeszcze jakiś czas temu wydawało mi się głupim mitem, a tu proszę… Czarno na białym jest wszystko opisane. „Łaknę cukru!” – pisze młoda mama, która spodziewa się drugiego dziecka. „Przez większość nocy śniły mi się ciastka migdałowe. Dzwoniłam do męża. Obiecał, że przywiezie mi je po pracy. Kończy zmianę za cztery godziny… To gorsze niż tortury!”. Pewnie ma rację. „Ja też lubię te ciastka!” – wtóruje jej przyszły tata. „Jutro koniecznie muszę je kupić. Dzięki, że mi o nich przypomniałaś”.
Przepisy kulinarne, zdjęcia, zewsząd płynące wsparcie… Nikt nikomu nie pisze „nie jedz tego, cukier jest zły!”. Idiota ze mnie. Gdy Eli ze mną zamieszkał, bardzo źle się czuł. Sam widok jedzenia aż go odrzucał. Pamiętam, jak wmuszałem w niego te wszystkie zdrowe posiłki, podczas gdy on był w stanie napić się jedynie odrobinę soku jabłkowego. Siedział taki wystraszony i blady… Biedactwo…
- Skarbie? – odkładam komputer i podchodzę bliżej chłopaka. – Co rysujesz? – z zainteresowaniem zerkam na szkic, wykorzystując go jako wymówkę.
- Przeszkadzasz mi – nie zostaję zaszczycony ani jednym spojrzeniem.
- Proszę, nie gniewaj się. Wiem, że masz swoje powody, ale ja się zmienię – kajam się, próbując uzyskać przebaczenie.
- Nie gniewam się na ciebie. Max… - prycha, gdy próbuję go objąć. – Puść!
- Tęsknię za tobą. Przez cały dzień nie odezwałeś się do mnie ani słowem – żalę się, wtulając go szczelniej w moje ramiona.
- Pojutrze przyjedzie kurier… - fiołkowooki odpowiada z wyrzutem.
- Chociaż pięć minut? – żebrzę o odrobinę uwagi. – Nie chcesz odpocząć? Zjeść lizaka? A może masz ochotę na coś innego? – pytam, pełen nadziei.
- Znowu coś przeskrobałeś, tak? – małolat obraca głowę, by spojrzeć mi prosto w oczy. Przez kilka sekund powstrzymuję się, by go nie pocałować. Miałem być „opiekuńczy”, a nie „uwodzicielski”. I robić to, co mi każe. Nie wspominał o całowaniu, więc lepiej mieć się na baczności.
- Nie… Po prostu… - przerywa mi dźwięk telefonu. Eli spogląda na wyświetlacz, na którym pojawiło się nazwisko pana Robinsona.
- Muszę odebrać – Króliczek sięga po telefon.
Rozmowa z właścicielem galerii nie jest długa, choć obfituje w często powtarzane „dobrze, jak pan sobie życzy” oraz „tak, na pewno zdążę”.
Gdy chłopak odkłada smartfona z powrotem na stół, po jego minie widzę, że nie jest dobrze. Bezbłędnie zgaduję, że lepiej nie przeszkadzać, by mój artysta mógł skupić się na swoich dziełach.
Około pierwszej w nocy Eli robi się zmęczony. Wstaje z krzesła, po czym idzie się umyć. Martwi mnie, czy jego obowiązki względem galerii nie zaszkodzą dziecku. O samo dziecko także się martwię. Nic do niego nie mówi. Mam wrażenie, że dzidziuś tego potrzebuje. Ja też go potrzebuję. Przez cały dzień nie miałem okazji, by pogłębić więź z naszym synkiem.
Tymczasem Króliczek wraca z łazienki i kładzie się na łóżku. Sięga po butelkę balsamu, ale nie ma siły, by posmarować nim brzuszek.
- Jutro to zrobię… - ziewa sennie, zupełnie jakby się przede mną tłumaczył. Oto przykry finał.
- Śpij, skarbie – gaszę światło w pokoju, by nie raziło go w oczy.
- Max, chodź tu. Wiem, że chcesz dotknąć dziecka… - blondyn układa się na boku, by zrobić mi miejsce.
- Dziękuję – niczym na skrzydłach gnam do jego łóżka. Wylewam na dłoń odrobinę słodko pachnącej substancji i bardzo ostrożnie wcieram ją w jego aksamitną skórę.
- Jesteś taki… delikatny… - oczy same mu się zamykają. Mimo to nakrywa dłonią moją dłoń i splata nasze palce. Na anielskiej twarzy chłopaka widać cień uśmiechu.
- A ty jesteś dobry i piękny, Króliczku – szepczę mu do ucha.
- Mmm…
- Kocham cię.

33 komentarze:

  1. TAK ����

    OdpowiedzUsuń
  2. Co to w ogóle za pytanie, jasne że TAK! proszeee :)))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Poproszę *.*

    ~ Miriam

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście, że TAAAKKKK!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze się pytasz??? Oczywiście że TAAAK!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mam pojęcia jakie było pytanie, ale tak proszę <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ktoś mi powie jak brzmi pytanie?
      Megakari

      Usuń
    2. Ja powiem :D Pytałem, czy mam wrzucić rozdział. Większość Czytelniczek odpowiedziała tak :)
      W sekrecie zdradzę, że następny jest już prawie ukończony. Pojawi się już niedługo.

      Twój Kitsune

      Usuń
  7. Miałam dziś chyba jeden z gorszych dni, ale ten rozdział sprawił, że chociaż końcówka stała się lepsza ❤
    Przyznam, że od dawna zastanawiałam się kiedy ktoś uświadomi Maxa jak wygląda naprawdę ciąża i proszę, pojawił się jego Zbawiciel...
    Mam nadzieję, że nasz " tatusiek " nie nawali tym razem.
    Mam jeszcze pytanie, nie wiem czy to mi gdzieś uciekło albo przegapiłm, ale w którym miesiącu jest Eli?

    ~ Miriam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że poprawiłem Ci humor :)
      Więcej o ciąży Eli napiszę za jakiś czas.

      Twój Kitsune

      Usuń
  8. W takim momencie przerwać?!
    Pewnie Króliczek tego nie usłyszy:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A po co ma to słyszeć? :P To zupełnie zbędna informacja :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  9. Gratulację Max! Nareszcie się obudziłeś! ^^ teraz pora aby Eli też się obudził!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie budzi się śpiącego, zwłaszcza jeśli jest w ciąży :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Oj tam oj tam. Ciąża to nie choroba

      Usuń
    3. Dla faceta?! No chyba żartujesz :D Gdyby faceci serio mogli zajść w ciążę, ziemia od razu by się wyludniła :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  10. A w następnym rozdziale Max znowu coś spieprzy albo zjawi się Fredi i wrócimy donpinktu wyjscia... Znowu XD




    Tak wiem czarne myśli i marudzenie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W następnym rozdziale Max wpadnie na jeszcze lepszy pomysł. Będzie się starał "być romantyczny" :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  11. Chce zobaczyć Maxa i jego "bycie romantycznym" Jego starania są jakie są, a na koniec jest jak jest... :) rozmowa z Ianem widzę, że jednak przydatna :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie. Było jak było, a co będzie? :D Oj zdziwisz się i to bardzo :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  12. Jestem W szoku, że Max w końcu zrozumiał, że ma dbać o Eli, a nie o dziecko które w sumie przez 9 miesięcy jest w bezpłatnym 5gwiazdkowym hotelu😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozumiemy się. Pomiędzy "Max zrozumiał", a "Max wprowadzi w życie" widzę pewną lukę, którą zamierzam wykorzystać do moich niecnych celów... :P Napisałem nowy rozdział, który rozpocznie coś zupełnie nowego. Pytanie brzmi "kiedy go wrzucę" :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. To fakt, że jest tam luka 😂 świadomie ją pominęłam, bo byłam pełna nadziei że jednak ten głupek skręci swoje zwoje mózgowe poprawnie😆
      A odpowiedź na twoje pytanie brzmi 'najlepiej od razu' 😁

      Usuń
    3. Jego zwoje zwijają się automatycznie. Szkoda tylko, że w odwrotnym kierunku...
      Jeśli to opublikuję, to będzie przełomowa chwila. Nie wiem, czy jesteście na to gotowi. Sam nie wiem czy ja jestem na to gotowy. Może lepiej będzie, jeśli najpierw napiszę coś innego :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Lisku, oczywiście, że jesteśmy gotowi. To nie ma co czekać, trzeba wykładać od razu, jak ciepłe bułeczki

      ~ Miriam

      Usuń
    5. Zaśmiałam się z twojego 'szkoda tylko, że w odwrotnym kierunku"😂 😂 Wyobraziłam sobie taką ciemnoskórą, cycatą YoMama! Mówiącą ten tekst w wywróceniem oczami😂 O mój mózg skwierczy od tych obrazów xDDDD

      Usuń
    6. Jeśli Gąski będą grzeczne, to może dziś coś wrzucę. Pora, by Max zaczął "błyszczeć" :D

      Wasz Kitsune

      Usuń
  13. Czekam na tą mistyczną przełomową chwilę Lisku :D Coś ty najlepszego wymyślił!

    Wegi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wegi, szykuj żelki, bo nie jesteś na to gotowa :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  14. Hej,
    brawo Ian w końcu przemówiłeś Maxowi, ciekawe co z tego wyniknie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  15. O stuwe się zakładam, że jak zwykle nic nie będzie pamiętać.

    OdpowiedzUsuń