sobota, 4 sierpnia 2018

mpreg 44

„Bezsenne Noce


Czy jest coś lepszego, niż spanie w jednym łóżku z ukochanym, który w dodatku nosi pod sercem nasze dzieciątko? Gorąco mi, niewygodnie, a łóżko jest zbyt ciasne, by choć drgnąć, a i tak za nic na świecie nie zamierzam się stąd ruszyć. Eli oddycha równo i spokojnie, wtulony plecami w moją klatkę piersiową. Jego koszulka nieco podwinęła się do góry, ukazując nagi brzuszek w całej okazałości. Wierzyć się nie chce, że mój synek znajduje się dosłownie centymetry ode mnie. Za jakiś czas będzie już na tyle duży, że zacznie się ruszać. Gdy o tym myślę, bardzo mnie to wzrusza.
Jednak dziecko to tylko wierzchołek góry lodowej. Jest przecież tyle innych miejsc, których chciałbym dotknąć… Ściągacz dresowych szortów, które Eli nadal ma ubrane, osunął się na jego biodra, tworząc niewielką szczelinę. Kusi mnie, by wsunąć tam palce. Jeśli tak zrobię, obudzi się… Jeśli jednak tego nie zrobię, to chyba eksploduję. Na wszelki wypadek wstrzymuję oddech i bardzo ostrożnie muskam zakazany teren samymi opuszkami. Czuję iskry, które pojawiają się za każdym razem, gdy…
- Nie… - z ust ciężarnego wyrywa się ciche westchnienie. Na szczęście chłopak nie otworzył oczu, co daje cień szansy, iż nadal śpi. Nie zamierzam rezygnować. Wprost przeciwnie. Jest piąta rano. Nikt nie będzie nam przeszkadzać. Pierwszy krok jest zawsze najtrudniejszy. Ośmielony faktem, że moje palce pieszczą wrażliwą skórę na jego podbrzuszu, wtulam twarz w jego szyję, by pocałować go za uchem. To jedno z moich ulubionych miejsc. – Max…
- Nie śpisz już? – mruczę, racząc się oszałamiającym zapachem jego skóry. – Pachniesz słońcem…
- Proszę, przestań.
- Dlaczego mam przestać? – droczę się. Staram się nie być zbytnio natarczywy, ale tak trudno trzymać ręce przy sobie, trzymając w ramionach prawdziwy ideał.
- Dzidziuś i ja chcemy jeszcze chwilę pospać – odpowiada naburmuszonym tonem, łapiąc mnie za nadgarstek i odciągając moją rękę od swojej bielizny. Nie przeszkadza mi to. Uśmiecham się rozanielony i od razu mocniej obejmuję go ramieniem.
- Nie zasłaniaj się dzieckiem. Przecież wiem, że mnie pragniesz… - zahaczam zębami o płatek jego ucha, a następnie zaczynam go ssać. Eli w końcu unosi powieki i próbuje wydostać się z potrzasku.
- Max, nie bawi mnie to. Przestań – żąda znacznie bardziej zdecydowanym i karcącym mnie tonem.
- Przepraszam, skarbie. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Po prostu tak na mnie działasz… Chcę cię rozebrać i pieścić, centymetr po centymetrze… Poznać twoje ciało. Patrzeć prosto w oczy, gdy będziesz dochodzić, a potem…
- Jednak nie dasz mi pospać… - złotowłosy wzdycha ciężko, po czym siada na łóżku. Pozwoliłem mu na to wyłącznie dlatego, by zmienić ułożenie jego ciała. Teraz bez trudu mogę go popchnąć na poduszkę, co też od razu robię. – Max! – przestraszony, unosi na mnie głos.
- Spójrz na mnie – przymilam się, dotykając jego policzka.
- Ja nie chcę! Kiedy to w końcu do ciebie dotrze?! – Króliczek jak ognia unika mojego wzroku. Dobrze wie, co wyczytałbym w tych fiołkowych ślepiach…
- Nie wstydź się mnie. To nic złego. Musisz mi tylko zaufać i się poddać – zachęcam go, by uległ pokusie. W tym celu zaczynam badać jego klatkę piersiową, skupiając szczególną uwagę na malutkim, bladoróżowym sutku. Pocieram go kciukiem, by na własne oczy przekonać się, jaką reakcję wywoła to u Eli.
- Powiedziałem nie. Nie słyszałeś? – nastolatek mimowolnie przygryza dolną wargę, by z jego ust nie wydostało się zdradliwe jękniecie. Jest tak bardzo spragniony czułości, że robi mi się go żal. Jak mogłem wcześniej nie dostrzegać, że aż tak mnie potrzebuje? Cały płonie, a nie posunęliśmy się zbyt daleko.
- Kłamiesz – zawisam nad nim, by wykorzystać różniącą nas dysproporcję. Eli jest filigranowy, drobniutki, a ze mnie prawdziwy kawał chłopa. Nawet gdyby chciał, nie zdoła mnie odepchnąć. Będzie mój…
- Nie kłamię! Ja chcę… - jego słowom brakuje przekonania. Niby mówi nie, ale wcale tak nie myśli.
- Tego? – przerywam mu, pewnie pocierając jego członka. Choć jest on ukryty pod warstwami materiału, wyraźnie czuję, że się podniecił.
- Max! – nastolatek wygina się w łuk. Zaskoczyłem go do tego stopnia, iż otworzył szeroko swoje cudowne oczy, którymi tak bezradnie się we mnie wpatruje.
- Postaraj się nie krzyczeć, bo obudzisz ojca… - szepczę konspiracyjnie, nie ukrywając przy tym uśmiechu satysfakcji, który sam ciśnie mi się na usta. – Skarbie, gdybyś tylko wiedział, jak bardzo za tobą szaleję…
- Teraz to ty kłamiesz – małolat odgryza mi się celnie. Nie jest skrępowany, czy zawstydzony. Wprost przeciwnie. Wszystko co robi, jak się zachowuje… Dobrze zna smak przyjemności. Po prostu rzuca mi wyzwanie, by bardziej mnie podręczyć.
- Nie kłamię. Sam sprawdź – tym razem to ja chwytam go za rękę i nakierowuję uwierającą mnie wypukłość. Eli nie cofa dłoni, czego najbardziej się obawiałem. Wprost przeciwnie. Palcem wskazującym przesuwa w górę i w dół, traktując to jako świetną zabawę. – Jesteś okrutny, wiesz… - żalę się, z trudem panując nad oddechem.
- Naprawdę? – blondyn udaje zaskoczonego. Teatralnie zasłania usta wolną dłonią, ani na chwilę nie zaprzestając znęcania się nad moją uwięzioną męskością.
- Naprawdę – kontynuuję naszą rozmowę, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. – Taki młody, a taki zepsuty…
- Nie ty mnie zepsułeś, więc nie ty będziesz mnie naprawiać – odbija piłeczkę, spokojnie czekając na to, co się za chwilę stanie.
- Chcę cię tak bardzo, że nie umiem myśleć o niczym innym – może jeśli będę z nim maksymalnie szczery, odpłaci mi się tym samym? To byłaby miła odmiana.
- Seks zaszkodzi dziecku. Sam tak mówiłeś… - wypomina mi.
- Nie bój się. Nie posuniemy się aż tak daleko.
- Ach tak? – kpi sobie ze mnie. – Zawsze to samo…
- Co masz na myśli?
-  Mówisz jedno, a robisz coś zupełnie innego. Traktujesz mnie jak zabawkę, bo masz nade mną przewagę. No i jesteś silniejszy – dodaje po chwili.
- To nie do końca jest tak. Poza tym nie uważasz, że to zbyt poważny temat, aby roztrząsać go w takiej chwili? – irytuję się.
- Widzisz, znowu to robisz.
- Co takiego robię? Chcę jedynie, by było ci dobrze, więc… - Męczą mnie te gierki słowne, półsłówka i niedomówienia. Nie dość, że mi nie ufa, to jeszcze bezceremonialnie mi to okazuje.
- Powiedziałem nie – tym jednym stwierdzeniem mój ukochany zabija cały nastrój. Nie liczy się to, że jest nam ze sobą dobrze? Albo to, że podnieca go mój dotyk? O co mu do cholery chodzi?
- Nie? – prycham gniewnie. – Jesteś zbyt twardy na to, by udawać, że nic się nie stało… Czemu z takim trudem przychodzi ci wyznanie prawdy? Chcesz mnie, a ja chcę ciebie. Zamiast tracić czas, mógłbyś zdjąć z siebie zbędne ubrania i pozwolić mi zająć się resztą.
- Nie przeszkadza mi fakt, że jestem podniecony. To kolejny minus ciąży, ale co ty możesz o tym wiedzieć – Eli obejmuje się ściśle ramionami, jakby próbował się ode mnie odciąć.
- Skarbie… - unoszę jego brodę do góry. – Co się z nami dzieje? Przed chwilą było tak miło, a teraz skaczemy sobie do oczu.
- Komu było miło, Max? Tobie, bo wykorzystałeś okazję, by nieco się zabawić moim kosztem? A może mnie, bo przez całą noc zastanawiałem się tylko i wyłącznie nad tym, co znowu wymyślisz, by jakoś mi dopiec? Udało ci się. Jesteś z siebie zadowolony?
- Eli, o czym to mówisz?! To nie tak! Ja chciałem tylko…
- Właśnie, ty chciałeś. A gdzie jest miejsce na moje potrzeby? Jestem w ciąży i są dni, że jest mi bardzo ciężko z tego powodu, ale ciebie to nie obchodzi. Nie liczysz się z moimi uczuciami…
- Nie wierzę! Po prostu nie wierzę! Akurat teraz zebrało ci się na wypominanie mi wszystkich swoich żali?! – wstaję z łóżka i nerwowo zaczynam krążyć po pokoju. – Chciałem dobrze, ale jak zawsze, wszystko szlag trafił! Korona z głowy by ci nie spadła, gdybyś choć na chwilę…!
- Nie krzycz na mnie. Nie zrobiłem nic złego – ciężarny siada na łóżku, a jego oczy zachodzą łzami. Świetnie, Max. Po prostu świetnie… - Poprosiłem, abyś nie traktował mnie jak swoją zabawkę.
- A niby kiedy cię tak potraktowałem, co? – mam gdzieś, czy rodzice nas usłyszą. Chcę w końcu poznać prawdę. Niech wyrzuci z siebie to, co ma mi do powiedzenia, to może w końcu będziemy mieć to za sobą.
- Cały czas mnie tak traktujesz. Gdy na początku ciąży źle się czułem, bezustannie wmawiałeś mi, że udaję, by wzbudzić w tobie litość, której i tak nigdy mi nie okazałeś.
- No dobrze, akurat w tym masz rację. Przyznaję się do błędu. – Wstyd mi za to, w jaki sposób rozpoczęła się nasza znajomość i Eli dobrze o tym wie. Gdybym mógł cofnąć czas, zrobiłbym to. Nikt nie zasłużył na to, by być przez kogoś tak poniewieranym. Zachowywałem się okropnie i mówiłem setki zbędnych rzeczy, ale to się zmieniło. Dlaczego on tego nie dostrzega?
- Gdy chciałem słodyczy, ty jak na złość, pozbyłeś się nawet cukru z cukierniczki – pamiętliwy Króliczek postanawia nie odpuszczać i wylewa mi na głowę kolejny kubeł zimnej wody.
- Przecież tłumaczyłem ci to miliony razy. Nie chciałem zaszkodzić dziecku! Bałem się, że dostaniesz cukrzycy ciążowej. To nic złego. I kupiłem ci lizaki… To też nic nie znaczy?!
- Nie, kupiłeś je, by dotykać mojego brzucha. Działałeś w swoim interesie, nie w moim.
Przez chwilę rozważam te słowa w milczeniu. Patrząc na sytuację z jego perspektywy, to serio mogło tak wyglądać. Podły egoista ze mnie.
- Kochać się ze mną też nie chciałeś… - rzuca na koniec, wbijając ostatni gwóźdź do mojej trumny.
- Skarbie… Ja… - no mów, Max, mów. Taki z ciebie bohater, a teraz brakuje ci słów?
- Nie zrozum mnie źle. Nie czuję do ciebie żalu, ale nie pozwolę, abyś dalej traktował mnie tak, jak do tej pory. Wiem, że liczy się wyłącznie dziecko i dbam o nie najlepiej, jak potrafię, więc jeśli możesz, postaraj się choć trochę mi odpuścić, ok? Chcę tylko odrobiny spokoju. Nic więcej. Tymczasem ty robisz co chcesz. Na każdym kroku podejmujesz za mnie decyzje. Co mam jeść, gdzie pójść, z kim wolno mi rozmawiać. Nawet płeć naszego dziecka ma być taka, jak ty chcesz. Bezustannie powtarzasz „nasz syn”, ale to może być także córka i co wtedy? Przelejesz na nią swoje frustracje?
- Nie – mam wrażenie, że cała krew gdzieś ze mnie odpłynęła. Eli ma rację. Nie liczyłem się z jego zdaniem. Z nikim się nie liczyłem. Nawet przed chwilą, gdy wpakowałem mu ręce pod ubranie, a on poprosił, abym przestał, wydawało mi się, że to ja wiem lepiej. Robi mi się niedobrze na samą myśl. Potwór… Jestem potworem… - Dlaczego wcześniej nic nie powiedziałeś? Gdybym wiedział co czujesz, to nigdy bym tak nie zrobił… – pytam tonem pozbawionym emocji.
- Bo i tak byś mnie nie posłuchał – jasnowłosy spuszcza wzrok. Przyglądam mu się uważnie. Zawsze sprawiał wrażenie odważnego i silnego. Poradził sobie wychowując się bez rodziców, a także później, gdy wyprowadził się z rodzinnego domu i musiał zacząć na siebie pracować. Nawet ciąża z nieznajomym nie wytrąciła go z równowagi. Ten „zaszczyt” przypadł w udziale dopiero mnie… To ja ograbiłem go z jego dawnego życia, poczucia bezpieczeństwa, a nawet godności… Sprowadziłem ukochanego do roli kukiełki i bezwstydnie pociągałem za sznurki, by bardziej uprzykrzyć mu życie.
- Przeprasza. Przepraszam cię za wszystko. Ja nie chciałem… Przysięgam, że nie chciałem…
- Wiem – chłopak uśmiecha się do mnie smutno. Jest niewyspany i taki słaby, iż całym sobą pragnę go przytulić. Schować w swoich ramionach, by mój Króliczek wiedział, że ma przy mnie swój dom. Nie robię nic z tych rzeczy. Stać mnie jedynie na to, by uciec z domu i wrócić późnym wieczorem.
Kolejne dni wypełnione są ciążącą między nami ciszą. Niby ze sobą rozmawiamy i traktujemy się z szacunkiem i troską, jak na dorosłych ludzi przystało, lecz nie daje się ukryć, iż nasza relacja całkowicie się posypała. Boję się dotknąć Eli, by nie przysparzać mu dodatkowych cierpień. Niestety oznacza to także, iż zaniedbuję własne dziecko, za którym okrutnie tęsknię. Tak nie da się żyć. Przedtem było mi ciężko, ale teraz… To jakaś masakra…
Zacząłem więcej czytać na temat ciąży, lecz jeszcze szybciej porzuciłem ten pomysł. Jestem zbyt rozbity, by pławić się w cudzym szczęściu. Wszyscy tacy perfekcyjni, oczekują na narodziny swoich pociesz. Robią razem masę rzeczy. Meblują pokoiki, kompletują wyprawkę, chwalą się zdjęciami wózków. A ja? A my? Prawie ze sobą nie rozmawiamy… Szczęście obcych drażni mnie do tego stopnia, iż prawie popsułem komputer. Zazdroszczę im wszystkiego. Wspólnie spędzanych chwil, codziennych, drobnych rzeczy, takich jak wspólny spacer, czy wizyta u lekarza. Eli rzadko rusza się gdzieś z domu. Wiecznie rysuje. I chyba zaniedbuje nasze dziecko, bo stał się dziwnie milczący. Nie szepcze mu czułych słówek. Nie powtarza, że „bardzo kocha”. Martwię się, bo wiem, że to także moja wina.
Nadchodzi noc. O spaniu już dawno przestałem marzyć. Obracam się z boku na bok. Zrzucam poduszki na podłogę. Wiem, że on też nie śpi. Jest zmęczony, ale nie śpi. Bezustannie wpatruje się w ekran telefonu, oglądając jakieś szkice. W końcu odkłada smartfona i wstaje z łóżka. Znowu pójdzie do kuchni? Powinien unikać chodzenia po schodach. Jeszcze się potknie i co wtedy? Spinam się na samą myśl, że mogłoby stać mu się coś złego. On i dziecko są…
- Co…?! – czuję, jak po drugiej stronie łóżka materac nieco się ugina. Odwracam głowę. Eli jak gdyby nigdy nic, kładzie się obok mnie na plecach i wpatruje w sufit.
Mija kilka długich minut. Milczymy. Chciałbym coś powiedzieć. Przełamać ciszę, która mnie dobija, lecz z drugiej strony… Czuję ciepło. Jego włosy pachną szamponem rumiankowym. To wszystko sprawia, iż całe moje ciało trwa w oczekiwaniu. Co się za chwilę wydarzy? Co on zrobi? Co powie?
- Daj rękę… - drobna dłoń pewnie sunie po pościeli, aż napotyka na moją. Jego dotyk wywołuje w moim wnętrzu małe trzęsienie ziemi. Wstrzymuję oddech, gdy splata nasze palce, a następnie nakierowuje je na swój brzuch.
- Eli… – jego imię w moich ustach brzmi tak inaczej. Intymniej.
- Dziecko za tobą tęskni – szepcze jasnowłosy, zmuszając mnie, abym dotykał jego skóry. Jestem wdzięczy niebiosom za to, że leżę, bo gdybym stał, to prawdopodobnie osunąłbym się na ziemię.
- Mogę? – ostrożnie przysuwam się bliżej, by objąć chłopaka ramieniem. Jeśli mi na to nie pozwoli, nie będę miał mu tego za złe. Chcę przy nim po prostu być. Ostatnie kilka dni to koszmar. Dopiero teraz uświadamiam sobie, jak bardzo za nim tęskniłem.
- Tak – jego odpowiedź daje mi nadzieję. Może nie wszystko jest stracone? Może zdołam wybłagać jeszcze jedną szansę? Zanim to jednak nastąpi, ciężarny mości się wygodnie w moich ramionach. Traktuje moją rękę jako swoją poduszę. Pozwala mi także wtulić twarz w rozpuszczone włosy. Leżymy sobie w ciemnościach, ciesząc się bliskością. Przymykam powieki. Czuję się tak, jakbym dopłynął do portu po wielu dniach samotnego dryfowania. Niepokój, strach, poczucie winy… Wszystkie te nieprzyjemne uczucia zostają wypchnięte przez miłość. Właśnie tak… Tak smakuje szczęście…
Gdy ponowie otwieram oczy, za oknem robi się szaro. Dzięki temu łatwiej dostrzegam kontury nagiego ciała, wtulonego w moje.
Nagi… Dlaczego Eli jest nagi? Czyżbym to ja go rozebrał? Biorąc pod uwagę, jak bardzo jestem podniecony, ta sytuacja jest mi na rękę. Pijany namiętnością, pewnie chwytam za jego udo i zmuszam chłopaka, by przesunął nieco nogę. Wiem, że to jest złe, lecz spycham te myśli w najodleglejszy kąt mojego mózgu. Zwierzęcy instynkt podpowiada mi, że on musi być mój. Teraz. To jedyny sposób, abym go w pełni odzyskał. Potrzebuję dowodu. Napieram więc członkiem na jego wejście. Najpierw powoli, ale potem… Ogarnięty żądzą, pozwalam sobie wsunąć się do końca jednym, pewnym pchnięciem. Króliczek za późno wyczuwa zagrożenie. Otwiera oczy. Przez kilka długich sekund czekam na jego reakcję. Nic się nie dzieje. Wycofuję się więc do połowy, a potem ponownie go wypełniam. Jest tak ciasno i gorąco…
- Nie tak szybko – upomina mnie, nieco się spinając.
- Boli? – odgaduję jego myśli. - Za chwilę przestanie…
- Nie… - mój kochanek posyła mi zawiedzione spojrzenie, gdy opuszczam jego wnętrze. Pewnie sądzi, że to już koniec. Nie tym razem… Obracam go na plecy, by móc wpatrywać się w jego oczy. Fascynują mnie. Ich kolor znacznie się pogłębił. Utopię się w nich…
Wsparty na ramionach, zaciskam z całej siły palce na prześcieradle, a następnie pochylam się nad moją ofiarą. Nie wolno mi go pocałować. Wpijam więc usta w delikatną skórę na jego szyi i mocno ssę. Zostawię ślady, którymi później będę się chwalił. Dzięki nim nikt nie pomyśli, że Eli jest wolny. Wprost przeciwnie. Należy do mnie.
Po słodkiej szyi przychodzi czas na pieszczenie sutków. Najpierw drażnię je językiem, a potem zębami. Z ust mojego ukochanego wyrywa się głośniejsze niż zazwyczaj westchnienie. Włośnie tak, Króliczku. Chcę cię słyszeć. I wiem co zrobić, abyś zaspokoił moją zachciankę…
Rozsuwam szeroko nogi Eli w taki sposób, by oparł je na moich ramionach. Potrzebuję jego bliskości. Potrzebuję jej, jakby była moim tlenem. Skóra ocierająca się o moją skórę… Przyspieszony oddech… Dygocze, oczekując na więcej? Dostaniesz co zechcesz, mój najsłodszy…
Wsuwam sobie jego męskość głęboko do gardła. Zachłannie masuje ją językiem, wsłuchując się jednocześnie w jego westchnienia ekstazy. Mój skarb bezwiednie szarpie mnie za włosy. Nie panuje już nad swoim ciałem. Nareszcie…
- Nadal jesteś zbyt cicho… - narzekam. - Masz krzyczeć moje imię… - Podciągam się do góry i spoglądam z uznaniem na oddychającego z wielkim trudem złotowłosego. Znowu wpycham się w jego ciasne wnętrze. Tym razem powinno być znacznie łatwiej. Eli jest nieźle nakręcony, a poza tym sam wielokrotnie wspominał, że woli ostrzejsze zabawy. Mam nadzieję, że nie będzie narzekał, bo zamierzam uczynić co w mojej mocy, by dać mu naprawdę silny orgazm. Poruszam się tak, jakby to miał byś ostatni stosunek w moim życiu. Wkładam w seks całego siebie. Moja zaborczość, zazdrość i niekończący się strach – wszystko to potęguje żądzę. Króliczek wygina się łuk. Jego oczy zachodzą mgłą namiętności.
- Powiedz to…! - żądam. – Powiedz to chociaż raz…!
- Max… - z jego ust wydobywa się jedynie cichy szept. Jestem jak w amoku, a on jedynie szepcze?!
- Krzycz! Krzycz, że mnie pożądasz! Że jestem tylko ja! – rozgorączkowany, pragnę jedynie spełnienia, które jest w zasięgu ręki. Chcę dojść w jego wnętrzu. Udowodnić mu, że z nikim innym nie będzie mu tak dobrze. Moje uczucia kumulują się w moim podbrzuszu. Wczepiam palce w jego ramiona…
- Max…? – czyjaś zimna dłoń dotyka mojego rozgrzanego czoła. Ciało kochanka zaczyna rozpływać się, niczym mgła, przeganiana przez słońce.
- Nie! Nie odchodź! – wołam za nim, szarpiąc się, jak oszalały.
- Max, obudź się. To tylko sen…
Tylko sen? Wściekłość i wzburzenie zastępuje fala goryczy. Unoszę powieki, napotykając zmartwione spojrzenie. Eli stoi przy łóżku. Zmarszczył brwi i wygląda, jakby naprawdę przejął się moim losem.
- Nic mi nie jest – warczę, odtrącając jego rękę.
- Krzyczałeś przez sen. Jesteś pewny, że…
- Tak, jestem pewny! – przerywam mu. – Nie masz niczego do zrobienia? Idź sobie rysować i zostaw mnie w spokoju! – wrzeszczę. Przestraszony chłopak robi kilka kroków do tyłu, a potem szybko ewakuuje się z naszej sypialni. Pewnie pobiegł poskarżyć się mojemu tacie. I bardzo dobrze! Chcę zostać sam. Naciągam na siebie kołdrę i chowam się światem. Muszę przemyśleć tak wiele rzeczy…

16 komentarzy:

  1. Wczesniej mialam tylko wrazenie ale teraz to już jestem praktycznie ewna że im się już nigdy nie ułoży

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko może się zmienić i ja wierzę że jeszcze się im ułoży i Max choć trochę się zmieni dla Eli i dziecka :)

      Usuń
    2. Nie układa się? Serio? No cóż, czasami tak bywa :D
      A czy coś się zmieni? Zobaczymy...

      Wasz Kitsune

      Usuń
  2. Co się od pierdzieliło? :o
    To był tylko sen? 😦😦😦 Smutne 😥
    Ja już musiałam że działo się to naprawdę, a to był sen... 😣

    Życzę dużo weny! I mam nadzieję że kolejny rozdział pojawi się jak najszybciej bo na takie wspaniałe cudo nie da się czekać wieczność! 😍😍😍😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się czekać? To się okaże :D Mam ochotę pisać, ale lubię skakać między opowiadaniami. Wampiry czekają, mój Eryk czeka. Oj dużo będzie się działo :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Oh Max,Max ty debilu xD
    Ale już mnie wkurzają te ich podchody, powinna być jedna długa, szczera rozmowa i koniec ,a nie pieprzenie o niczym i krążenie wokół tematu -_-
    Ehhh ale i tak to kocham i jak to się mówi: opowieść jest dobra kiedy wywołuje emocje , nie ważne jakie ważne ,że w ogóle.
    Ohh jak ja zawsze przeżywam każdy ten rozdział i się wściekam na tych kretynów między ohami i ahami ,że są tacy słodcy xD
    No nic Lisku czekam na dalsze rozdzialiki i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Wena jest, pomysły są i emocje też będą. Musicie uzbroić się w cierpliwość.

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Popłakałam się. Tak bardzo mi szkoda Maxa. On naprawdę kocha Eli...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kira, no weź... Nie płacz. Lepiej skup się na pisaniu. Rozdziały obiecałaś wieki temu i nadal nic...

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. W końcu kolejny rozdział!
    Ten sen... gdy doszłam do końca tej sceny musiałam odczekać chwilę, żeby kontynuować... ale jestem pewna na 94%, że Max ma gorączkę (:
    Teraz pozostaje tylko jedno lecz kluczowe pytanie... kiedy następny rozdział?

    ~Luna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny rozdział? Nie wiem. Jak coś napiszę, to wrzucę. Obiecuję. Nie mam w zwyczaju chomikować czegokolwiek na dysku.

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Po cóż Maxowi było tyle szans jeśli wszystkie kończą się wciąż tym samym... Smutne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami tak bywa, że im bardziej się czegoś chce, tym gorzej. Do tego Max nie jest ideałem. A co będzie dalej? Zobaczymy :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  7. Max może powinieneś wybrać się do psychologa? Bo już nie mam cierpliwości jak 'naprawiasz', a po chwili 'psujesz' wszystko! Może rozmowa z kimś obcym pomoże..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i może, ale jeszcze tego nie opisałem :P

      Twój Kitsune

      Usuń
  8. Hej,
    i znów mamy nieporozumienia, powinien porozmawiać o tym wielkim czynszu...i jak się okazało to był srn, ale źle zrobił, że tak na krzyczał na Eli...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń