Po naszej dziwnej rozmowie nie mogę zasnąć. Nagi
ukochany śpi w moich ramionach. Mimo to nie jestem zadowolony. Dopiero gdy przyciągam
pogrążonego w letargu wampira bliżej i czuję na sobie ciężar jego ciała,
odzyskuję spokój. Nie zmienia to jednak faktu, iż wolałbym wrócić do zamku.
Obce łóżko, choć dość wygodne, znacznie odbiega od tego, które znajduje się w
naszej sypialni. Poza tym nie jestem przekonany czy te cienkie szyby ochronią
moje największe szczęście przed słońcem? Nefryt musi odpocząć. Jest taki
delikatny… Z prawdziwą przyjemnością przeczesuję palcami jasnoróżowe pasma oraz
wdycham różany zapach jego boskiej skóry.
- Mój najdroższy… Nie masz pojęcia, jak cię kocham…
- szepczę mu do ucha.
Słońce powoli wyłania się za horyzontu. To chyba
jeden z tych dni, podczas których samotność najbliższych godzin będzie mi dość
intensywnie doskwierać. Przesuwam palcami wzdłuż jego kręgosłupa. Jak mam
cierpliwie doczekać do wieczora, skoro potrafię się skupić jedynie na wspomnieniu
słodkiego smaku pocałunków? Każda komórka mojego ciała pożąda go. Pragnie.
Ciężki jest los demona, który wiąże się z wampirem na zawsze.
Około ósmej, gdy zyskuję absolutną pewność, że
Nefryt jest bezpieczny, decyduję się ubrać i poszukać Henryka. Co ciekawe, tuż
obok łóżka stoi znajomo wyglądający kufer podróżny, który jakiś czas temu
widziałem w garderobie mojego małego kusiciela. Znając jego uwielbienie do
nowych strojów, cierpiałby katusze, gdyby musiał nałożyć dwa razy to samo. A to z
kolei oznacza, że od samego początku wiedział, że nasza wizyta nieco się
przedłuży. Ma tu cichego wspólnika, który jeszcze nie tak dawno temu wciskał we
mnie kolejne kawałki szarlotki…
Zamykam oczy i przenoszę się bezpośrednio do „kuchni”.
Obecnie znajduje się ona w pomieszczeniu zastępczym, w dodatku mocno zagraconym
różnymi kartonami. Podejrzewam, że nadgorliwy służący składuje tu cenniejsze
rzeczy, które próbuje ukryć przed Jackiem.
Zapobiegliwy starzec przygotowuje właśnie kawę. Tuż
obok niego siedzi Vero, który wesoło macha do mnie ogonem.
- Wcześnie wstałeś, królu Cassianie – Henryk odwraca
się w moją stronę, a następnie wyciera ręce w lnianą ściereczkę.
- Łóżko jest niewygodne – krzyżuję ramiona na piersi
i zaczynam wpatrywać się w nieco zakłopotanego mężczyznę.
- Naprawdę? W takim razie zamówię inne przy
najbliższej okazji – dobrotliwy uśmiech oraz filiżanka kawy to trochę za mało,
aby mnie zbyć.
- Tylko tyle masz mi do powiedzenia? – pytam,
opierając się plecami o kredens. Irytuje mnie panujący tu bałagan. Korzystam
więc z mojej magii i przesuwam wszystkie pudła w taki sposób, by na środku
pomieszczenia znalazło się miejsce na niewielki stolik oraz dwa krzesła.
- Panie, chyba nie liczyłeś na to, że ci się narażę,
odmawiając paniczowi Nefrytowi tak drobnej przysługi, prawda?
- Nefryt nie powiedział mi o tym, że nasza wizyta
nieco się przedłuży – żalę się, choć to i tak bez sensu. Mój anioł już dawno
owinął sobie tego starego piernika wokół małego palca.
- No cóż, jestem pewny, że ma przed tobą i inne
sekrety – nutka ironii w jego głosie sprawia, iż mam ochotę jakoś mu się
odgryźć.
- Sekrety? Masz na myśli drobiazgi, takie jak
chociażby Vero? – ponownie zerkam w kierunku psa, który nadal siedzi na swoim
miejscu i wpatruje się z swojego opiekuna, czekając na jego polecenie.
- Vero? – Henryk udaje zaskoczonego. – A co on ma z
tym wspólnego?
- Vero nie jest zwykłym psem, prawda? – rozkoszuję się
chwilą przewagi, którą zaskoczyłem Henryka.
- Moim zdaniem to po prostu labrador – służący idzie
w zaparte, lecz mnie nie oszuka.
- Serio? To zabawne, bo ja wyczuwam od niego dość
potężne zaklęcie, które nakazuje tej bestii udawać potulnego, domowego pupilka.
W dodatku pojawił się tak niespodziewanie… Ponoć Sin wyłowił go z jeziora… -
rozważam na głos. - Powiedz mi, Henryku, jak to możliwe, że udało mu się
sforsować barierę wokół domu?
- Tak jak już wspominałem, każdy ma swoje sekrety –
służący uśmiecha się do mnie porozumiewawczo. – Przygotowałem śniadanie. Panicz
Nefryt twierdzi, że lubisz cynamonowe bułeczki z orzechami. Wstałem wcześnie
rano, by je dla ciebie przygotować – starzec pstryka palcami. Na stole pojawia
się porcelanowa zastawa, a także koszyczek wypełniony polukrowanymi wypiekami. –
Jeśli już koniecznie musisz wiedzieć, to od dawna szukałem dla siebie
odpowiedniego towarzysza. Vero spadł mi jak z nieba – mężczyzna gestem zaprasza
mnie do stołu i zachęca, abym usiadł.
- Zbłąkany szczeniaczek przez całkowity przypadek pomógł im się do
siebie zbliżyć? – kpię, nie potrafiąc ukryć zdradzieckiego uśmiechu.
- Nie umiem przewidywać przyszłości, tak jak
panicz Nefryt, ale… - mój towarzysz bierze głęboki oddech, zupełnie jakby
chciał podkreślić, że za chwilę podzieli się ze mną czymś ważnym. – Znam panicza
Sina od bardzo dawna. Stałem z boku i obserwowałem, jak zmuszony jest żegnać
kolejnych opiekunów. Z jednymi dogadywał się lepiej, z innymi gorzej. A potem
pojawił się opiekun Jack. Dość łatwo było przewidzieć, jak się to zakończy –
mężczyzna sięga po filiżankę i upija z niej łyk kawy. –Panicz Nefryt także o
tym wiedział. Zastanawiałeś się dlaczego tak chętnie udawał zainteresowanego
zawarciem kontraktu z paniczem Sinem?
- Nefryt by tego nie zrobił – odpowiadam pewnym
siebie tonem. – Był we mnie zakochany. Nie odszedłby z zamku.
- Moim skromnym zdaniem, choć oczywiście pewnie się
mylę, wizja panicza Nefryta zawierała pewne luki. Z jednej strony ponad
wszystko pragnął szczęścia przyjaciela, dzięki czemu mój pan zachował życie.
Nie spotkała go zasłużona kara. Jednak nie powiesz mi, że nie kusiło go, aby wyrwać
się spod twojego wpływu…
- Nie pleć bzdur! Nefryt nigdy by mnie nie zostawił!
Od samego początku był mi przeznaczony! – Porcelanowa zastawa cicho pobrzękuje,
a sztućce zdają się same przesuwać. Vero chowa się za krzesłem Henryka, cicho
piszcząc.
- Wybacz, królu Cassianie. Nie chciałem cię
denerwować.
Służący cierpliwie czeka, aż zapanuję nad moją
nieokiełznaną naturą. Jego spiskowa teoria, jakoby mój anioł miał związać
się z Sinem, na krótki moment spowodowała spustoszenie w mojej głowie. Gdyby
tak się stało… Gdyby Sin zabrał mi Nefryta… Nie, nie zabiłbym tego zdrajcy. Wprost
przeciwnie. Zmusiłbym oba wampiry, by zamieszkały ze mną w zamku i do śmierci
katowały widokiem swojego szczęścia.
- To ja przepraszam. Powinienem lepiej nad sobą
panować – zaciskam dłonie na rancie stołu. Niewielka wiązka czarnej mocy
szybuje w górę. Na sekundę przymykam powieki. Widok śpiącego ukochanego od razu
koi moje zmysły. Nawet nie drgnął. Wtulony w białą pościel, wygląda tak
niewinnie…
- Nie masz mnie za co przepraszać, panie. Ostatecznie
rozmawiamy o sekretach. Każdy z nas coś ukrywa. Ja mam Vero, który dotrzymuje
mi towarzystwa. Nefryt swoje wizje, a ty... – czuję na sobie wymowne
spojrzenie.
- Ja nie mam żadnych sekretów – wchodzę Henrykowi w
słowo, by nie drążył tematu.
- Wyczuwam wokół ciebie energię twojego ojca –
służący unosi znacząco prawą brew do góry, po czym wskazuje na pudełko, które nadal
ukrywam w kieszeni spodni. – Jeśli chcesz znać moje zdanie w tej kwestii, to
uważam, że postępujesz słusznie.
- Tak? – wlepiam wzrok w swój talerz, bo czuję się
trochę tak, jakbym znowu był nastoletnim demonem, którego Norman nakrył w
pałacowym ogrodzie. Zawsze mu się wydawało, że zakradałem się tam wyłącznie po
to, by przyglądać się pięknym damom, wystrojonym w balowe suknie. Ich uroda
była niczym, w porównaniu do oszałamiającego blasku, bijącego od pewnych
błękitnych oczu…
- Wasza wysokość, daruj, że to powiem, lecz są
sytuacje, w których królowi nie wypada się wahać.
- Nie waham się – kładę prawą dłoń na pudełeczku,
które ukrywam w kieszeni. – Czy to jest odpowiedni moment? Nasz związek to
świeża sprawa. W lochach spoczywa otruta rodzina barona. Moi wrogowie palą się
do tego, by wywołać kolejną wojnę. W dodatku Jack plótł wczoraj jakieś bzdury o
tym, że Nefryt i Sin znacząco się od siebie różnią.
- Bo to prawda – Henryk niespodziewanie zaczyna
trzymać stronę swojego podopiecznego.
- Co takiego?! – podrywam się do góry i dopadam do służącego.
– Masz mi natychmiast wszystko powiedzieć! Mam dosyć sekretów!
- Wasza wysokość, siadaj! – mężczyzna z niesamowitą
siłą popycha mnie z powrotem na krzesło, po czym wygładza fałdki na
koszuli. – Młodzież… Zero szacunku dla starszych… - mruczy pod nosem. – Nie patrz
tak na mnie, królu Cassianie. Być może myli cię mój wygląd, lecz zapewniam, że
jeśli zaatakujesz mnie drugi raz, srogo tego pożałujesz – Henryk grozi mi
palcem, a Vero złowieszczym warczeniem.
- Przepraszam – szepczę cicho, zawstydzony własnym
zachowaniem. – Proszę, powiedz mi co Jack miał na myśli mówiąc, że Nefryt jest
inny.
- Jak zapewne wiesz, wampira Nefryta poznałem
osobiście dopiero wtedy, gdy panicz Sin zaprosił go do posiadłości. Wcześniej
często mi o nim opowiadał. Mówił o waszych wspólnych podróżach. Zawsze był pod
silnym wrażeniem jego urody oraz dość złożonej osobowości.
To wszystko prawda. Podróżowaliśmy razem, lecz
Henryk nigdy nam nie towarzyszył. Od czasu do czasu zdarzało mi się wpadać do
posiadłości, by złożyć zamówienie na jakiś eliksir, lecz mój anioł ani razu nie
wyraził życzenia, by pójść razem ze mną. Nie prosił o to, a ja nie wychodziłem
z taką inicjatywą. Było mi to na rękę. Im mniej osób o nim wiedziało, tym
lepiej.
- Twój ojciec często powtarzał, że mając przy boku tak
silnego sojusznika, wygracie wojnę. Do dziś bardzo mi brakuje naszych rozmów –
starzec niechętnie wraca do przeszłości. Dla mnie to także dość boląca rana, z
którą jeszcze długo nie będę umiał się uporać. – Odbiegłem od tematu. W każdym
razie pojawienie się twojego ukochanego wampira miało ścisły związek z jakimś
tajnym porozumieniem. Wydaje mi się także, że to właśnie z tego powodu jego
ojciec rzucił się w ogień.
- Nefryt mówił, że znudziła go długowieczność… - komentuję
te rewelacje.
- Być może tak było. Mimo to obiło mi się o uszy, że
wraz z jego śmiercią, odpowiedzi na pewne pytania bezpowrotnie przepadły.
- Sam nie wiem… - zaczynam się bawić widelczykiem do
ciasta, który wyginam w różne strony za pomocą magii. – Nefryt niechętnie mówi
o ojcu.
- To chyba cecha dziedziczna, bo z tego co mi
wiadomo, należał on do bardzo skrytych i tajemniczych. Zwróciłeś uwagę na fakt,
że panicz Nefryt nigdy nie używa jego imienia?
- Sin także go nie zna? – dziwię się, że ta pozornie
oczywista informacja po prostu mi umknęła.
- Ani panicz Sin, ani żaden z poprzednich opiekunów.
Twój ojciec był chyba jedyną osobą, która mogłaby rzucić trochę światła na te
dawne dzieje, lecz jego także już nie ma – wzdycha smętnie starzec.
- Porozmawiam z Nefrytem i spróbuję coś z niego
wyciągnąć – słysząc moje słowa, Henryk zaczyna się śmiać.
- Powodzenia, wasza wysokość.
- Dziękuję – naburmuszony sięgam po kolejne
cynamonowe ciastko, by choć w minimalnym stopniu osłodzić sobie resztki
poranka.
- Nie martw się, panie. Nie pozwolę, abyś zadręczał
się setkami pytań bez odpowiedzi.
- Co masz na myśli? – widząc entuzjazm
na jego twarzy, powinienem raczej przywołać zbroję i szykować się na odparcie
ataku, a nie delektować ciastem.
- Najpierw naprawisz sztućce, które zniszczyłeś, a
potem… No cóż, jest wiele do zrobienia, wierz mi – mężczyzna klepie mnie po
ramieniu zachęcając do współpracy.
Hurra!!🤗
OdpowiedzUsuńNa Twoim miejscy bym się tak nie cieszył. Jeszcze wiele rzeczy może się zdarzyć...
UsuńTwój Kitsune
A niech się dzieje wola nieba ^^ Albo raczej twoja w tym wypadku :D Ja się cieszę, że dodałeś rozdział jaki by on nie był ^^
UsuńPs. Dalej czekam na cierpienie Simona!!
A ucieszysz się z jeszcze jednego? Bo wczoraj napisałem bardzo dużo, a opublikowałem tylko kawałek :D
UsuńPoza tym Simon musi poczekać. Chyba najpierw zakończę przygody króla Cassiana, a dopiero później zajmę się Erykiem.
Twój Kitsune
Chyba zacznę się bać Henryka XD Skoro może równać się z Cassianem to to już wyższa liga
OdpowiedzUsuńHenryk to tylko nieszkodliwy dziadek, prawda ?:D
UsuńTwój Kitsune
Henryk jest pełen niespodzianek :) Aaaach długowieczność ! Ma zapewne swoje plusy pod warunkiem, że się jest w dobrej kondycji. Ale minusy także, bo.... ale ale, ja wcale nie chcę się tu wdawać w dywagacje filozoficzne.
OdpowiedzUsuńCo to ja chciałam.... A! Już Wiem! Ciągle nie wiem,co Nefryt zobaczył! Jak tak dalej pójdzie, to ja to moje wypielęgnowane pazurki stracę!!!! Albo nie... szkoda ich. Może się wyżyję w inny sposób. Jakieś przemeblowanie w szafie???
Kitsune, mój najukochańszy, najcudowniejszy, najwspanialszy. najprzystojniejszy, i w ogóle naj naj naj!!!! Nie gniewaj się proszę. Naprawdę miałam ciężki czas, wierz mi czasem miałam ochotę iść spać z pominięciem prysznica! Zbliża się co prawda kolejny, równie morderczy okres, ale póki co mam teraz chwilkę i nadrabiam. Nadrobiłam już właściwie. I proszęproszęproszę!!!! Nie gniewaj się *błagalne oczka właśnie stawiam* :) Kocham Cię niemożliwie mocno i mam nadzieję, że już nie zostawię Cię na tak długo. Serce mi po prostu pękało z rozpaczy, że nie mogę aktywnie uczestniczyć w życiu Twojego bloga! I Gąsek !!! Pleeeeeaaaseeee!!!! Nie bądź zły !!!! MB
No nie wiem, nie wiem... Wszyscy twierdzą, że mnie kochają, a jak przychodzi co do czego, to miłość szybko wyparowuje. To chyba oznacza, że brakuje jej szczerości. Takie życie.
UsuńTwój Kitsune
Jak możesz! Ja to nie wszyscy! Jestem jedyna w swoim rodzaju :))))) Oj, ale to zabrzmiało.... :)))) Jeszcze trochę i sama w to uwierzę :) Tzn. w to, że ja jestem taka wyjątkowa :))) Bo że Cię kocham to wiem i wcale nie muszę w to wierzyć :)
UsuńNo sorki jeszcze raz. Przyjmij te szczere przeprosiny do wiadomości i stosowania, bo więcej tego nie powtórzę! Nie ma takiej opcji. Dobrze, że nie muszę tego mówić, bo bym się chyba udławiła. Ale na szczęście klawisze mają swoja odporność :))) MB
Nie kazałem się przepraszać, więc spokojnie - nie udławisz się.
UsuńTwój Kitsune
Eeeech, oczywiście że nie kazałeś. To był mój ruch. :) MB
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńcudnie, intryguje mnie postać Henryka jest dość potężny jeśli może równać się z Cassianem, i co zobaczył Nefryt czyżby to w jakiś sposób i ich dotyczyło później, a Vero okazuje się że nie jest takim zwykłym psem jakby się wydawało na początku...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga